Penis nie jest obcym ciałem, dzikim zwierzęciem, czempionem, który musi wygrywać seksualne olimpiady, ani nieposłusznym sługą, którego trzeba przywoływać do porządku niebieskimi pigułkami. Jest częścią męskiego ciała, o którą trzeba umieć zadbać tak samo, jak o serce, wątrobę i mózg, a wtedy będziemy mogli długo go używać – nie tylko dla własnej przyjemności. Ale „Sztuka obsługi penisa” jest nie tylko opowieścią o męskich przyrodzeniach, jest również bezpruderyjnym i trafiającym w sedno problemów współczesnego mężczyzny przewodnikiem po „samczej” seksualności. Nie tylko pozwala rozwiązywać problemy z gatunku „dlaczego nie mogę, nawet jeśli bardzo chcę”, ale też uwolnić się od nierealnych oczekiwań i stereotypów na temat tego, co mężczyzna w łóżku powinien zaprezentować.
Skandal! To nie jest instrukcja jak lepiej "jechać na ręcznym"! Co gorsza, to książka z której można się wiele dowiedzieć. Gorzej, można pomyśleć o zmianie sposobu życia, traktowania związku czy siebie.
Polak - niekiedy wąsaty Pan i Władca stadła rodzinnego, innym razem przebojowy Pan Biznesmen - trafia do gabinetu, bo instrument mu zawodzi. I tak zaczyna się droga: dla jednych gehenna, dla drugich oswobodzenie. Książka zaś stanowi znak ostrzegawczy dla tych, dla których nie jest jeszcze za późno.
Czemu 4* na 5? Bo naukowy i rzeczowy ton burzą wypowiedzi uczestników terapii. Stanowią kubeł zimnej wody, uzmysławiający poziom społeczeństwa i jego wiedzy oraz, ekhm, stosunku do seksu.
Śmiejcie się, śmiejcie, ale to największy książkowy clickbait, jaki do tej pory miałam okazję poznać!
Widząc sam tytuł, wyobrażamy sobie sprośne rzeczy, o których przecież kobietom czytać w autobusie nie wypada, no bo jak tak można towarzyszy podróży na zniesmaczenie skazywać. Mężczyźni też się wzbraniają, no bo jak tak można o obsłudze penisa czytać. Ale obsłudze swojego penisa czy jeszcze lepiej, obsłudze innego penisa? ;)
Dla mnie to książka, po którą śmiało mogą sięgnąć zarówno dorastający nastolatkowie, jak i dorośli faceci czy ich partnerzy. To interesujące spojrzenie na męską seksualność oraz stereotypy na temat prawdziwej męskości.
W książce wykształcony edukator seksualny prostym, przystępnym, wręcz domowym językiem, porusza sprawy ważne, takie jak: uzależnienie od pornografii czy przygodnego seksu, problemy w związkach albo wyolbrzymione oczekiwania wobec innych, ale także siebie samych.
Autorzy uświadamiają, że nie zawsze rzeczywistość ma wiele wspólnego z tym, co widzimy na ekranie czy słyszymy w rozmowach innych osób.
Jasne, w książce pojawia się wiele oczywistych rzeczy, o których przeciętny Polak lub Polka już wiedzą. Sporo rzeczy jednak zaskakuje. Historie klientów Andrzeja Gryżewskiego bywają śmieszne, ale i przerażające. Można nawet powiedzieć, że człowiek nie zawsze uczy się na własnych błędach.
Feministki będą miały problem z przebrnięciem przez tę lekturę, bo miejscami kobiety traktowane są niezwykle przedmiotowo i powierzchownie. Język jest wtedy wyuzdany i niesmaczny, co może wzbudzać dodatkowe negatywne emocje.
Przyznaję, że chętnie sięgnęłabym po drugą część, pt.: "Sztuka obsługi waginy" ;)
Należy zacząć od stwierdzenia, że to nie jest książka dla pań, które chcą zostać lepszymi kochankami - bo słyszałam, że panowie potrafią ją na prezent kupić swoim partnerkom. To jest książka głównie i przeważnie dla panów, aby dowiedzieli się czegoś więcej nie tylko o swojej fizjologii, ale także, albo przede wszystkim, o psychologii. Bo seks, jak wiadomo, rodzi się w głowie :) Nie jest to również poradnik, jak zostać lepszym kochankiem. Natomiast ta książka potrafi pomóc zrozumieć własne ciało, to, co się w nim dzieje, jak i dlaczego coś działa - i dlaczego czasem coś nie działa :) Takie "wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale wstydzicie się zapytać". Bardzo polecam panom praktycznie w każdym wieku - od powiedzmy lat 15 wzwyż :) Przystępnie i przyjemnie napisane, z przykładami z życia wziętymi, z konkretnymi, rozsądnymi poradami, chwilami lekko zabawne, zawsze mądre.
Głupkowate komentarze prowadzącego wywiad, zamiast zaprzeczyć stereotypom i pokazać w jaki sposób mężczyźni tez mogą rozmawiać o seksie, tylko go powieliły. Porządny kawał wiedzy eksperckiej za sprawą narracji został sprowadzony do poziomu podłogi. Dodatkowo bardzo zła redakcja wywiadu - wątki wielokrotnie powtarzały się w kolejnych rozdziałach, a pytania, na które udzielono już odpowiedzi padały ponownie, praktycznie do końca książki. Panowie również stale zaprzeczali sobie - np. zachęcając mężczyzn do antykoncepcji i przekonując, ze nie należy się jej bać, a następnie polecając tabletki antykoncepcyjne jako najlepszy środek (tabletki oczywiście nie dla mężczyzn). Nasuwa mi się stwierdzenie, iż książka jest wręcz przeciw kobietom (w końcu została napisana dla mężczyzn), ale również przeciw mężczyznom- głównie za sprawą języka. Pan Andrzej Gryzewski ma ogrom doświadczenia i wiedzy do przekazania (którą w niektórych kwestiach dotyczących kobiecej seksualności i tak należałoby uaktualnić), niestety trafił na bardzo złego redaktora.
Byłoby 4/5 gdyby nie irytujące generalizowanie preferencji kobiet, w stylu: kobiety chcą tak i tak, wolą to i to, to i to jest dla nich atrakcyjne. Sporo prób poprawienia samopoczucia mężczyzn przez zakłamywanie rzeczywistości.
Rewelacyjna książka, którą powinni przeczytać wszyscy mężczyźni i zainteresowane kobiety. Mężczyźni by zrozumieć jak działa ich ciało i seksualność i to, że się starzejemy i z czasem nasz penis staje się coraz bardziej zawodny i ze sprawnością 20 latka prędzej czy później trzeba będzie się pożegnać. Niemniej przede wszystkim, że to normalny proces. W książce też jest sporo o anatomii, związkach zaburzeniach zarówno fizjo- jaki psychologicznych.
Cytaty:
Jedna moja klientka na swoją waginę mówi „moja joni” i uważam, że to naprawdę piękne, indyjskie określenie.
Bo żeby spłynęła krew do członka, ciało musi być rozluźnione, ciepłe, a nie zimne i spięte. To żelazna zasada w seksuologii. No więc seks nie wychodzi i robi się jeszcze bardziej nerwowo. Bo jego partnerka myśli, że już go nie podnieca, a on – jak to faceci mają w zwyczaju w takich sytuacjach – zamyka się w sobie i walczy z natłokiem myśli.
Będziemy pracować nad depresją, ale jednocześnie związek może zacząć mu się walić, bo na przykład pod wpływem relacji z rodzicami, które są prototypem naszych relacji, wyniósł z domu lęk przed bliskością. I nad tym powinien pracować w pierwszym rzędzie. Ukrywanie takich problemów, to jest niepełne wykorzystanie relacji terapeutycznej.
Tymczasem zaburzenia erekcji wyprzedzają o dziesięć lat inne kłopoty zdrowotne, na przykład problemy kardiologiczne, układu oddechowego, cukrzycę, zaburzenia tarczycy itd. O dziesięć lat, więc to jest bardzo cenna informacja dla internisty, ale wielu lekarzy nie pyta o funkcje seksualne pacjenta, ponieważ boją się go zawstydzić.
my w psychoterapii pracujemy nad tym, żeby zbudować ciepłego rodzica w kliencie, żeby on poznał różne sposoby na bycie dobrym terapeutą dla siebie. Terapia kończy się sukcesem, gdy klient uwewnętrzni terapeutę w sobie.
O, to koniecznie ją zdradźmy. Wystarczy schudnąć. Zrzucasz dziesięć kilogramów i masz przyjaciela dłuższego o półtora centymetra. Dwadzieścia kilogramów mniej – to już całe trzy centymetry! Niezależnie od tego, ile ważysz, kiedy zrzucisz trochę kilogramów, podściółka tłuszczowa u nasady członka się redukuje, a członek wydłuża. Za darmo i bez reakcji alergicznej.
To jednak nic innego, jak pamiątka faktu, że pierwotnie wszyscy jesteśmy kobietami. Trochę więcej hormonów w życiu prenatalnym i zarodki kobiet zmieniły się w mężczyzn. Pod wpływem androgenów z kobiecych warg sromowych tworzy się moszna, z łechtaczki rośnie penis, a pochwa zostaje zabliźniona.
Stąd ten szew. Kobieta nie powstała więc z żebra Adama. No właśnie nie! To opowieść o tym, że Adam powstał z łechtaczki Ewy.
Z tym ozdabianiem się jest podobnie. Jestem atrakcyjny, bo sobie coś dodałem, wreszcie ktoś zwróci na mnie uwagę. U podłoża tego jest nieuświadomiony lęk.
Mój pacjent jest już właśnie po operacji raka prostaty, a jego brat z prostatą nigdy nie miał problemów, bo dzięki regularnemu współżyciu, albo regularnej masturbacji, ryzyko powiększenia prostaty albo zachorowania na nowotwór tego gruczołu radykalnie się zmniejsza.
Erekcja nie zależy od naszej woli. To jest bardzo ważne i mało mężczyzn zdaje sobie z tego sprawę. Wzwód to reakcja na bodźce psychologiczne i czuciowe, które docierają do mózgu. Stamtąd dopiero idzie impuls do rdzenia kręgowego. Pod wpływem impulsu, nerwy uwalniają tlenek azotu, który otwiera tętnice w penisie.
Kolor, smak i zapach spermy zależą od diety. Kiedy na przykład palimy papierosy i pijemy sporo alkoholu, sperma będzie pachniała intensywniej i mniej przyjemnie. Nie będzie biała, tylko żółta i nie będzie też dobrze smakować. Co ciekawe, u palaczy i alkoholików ilość nasienia zmniejsza się, a plemniki mają mniejszą mobilność i tracą poczucie kierunku. Koledzy urolodzy na kongresach seksuologicznych ciągle nam o tym przypominają.
Nie upijajmy więc plemników. I nie upalajmy ich również. Na smak i zapach spermy źle wpływa także czerwone mięso, czosnek, szparagi, ostre przyprawy. Lekka dieta śródziemnomorska sprawia z kolei, że sperma ma inny wygląd i lepiej pachnie. Słyszałem, że dobry wpływ na zapach spermy ma ananas. Podobnie działa większość warzyw, a także m.in. mięta pieprzowa, pietruszka, cynamon, owoce cytrusowe, banany, truskawki. Wiele zależy też od tego, czy sperma jest świeża, czy nie. Jeżeli mężczyzna ma wytrysk, załóżmy co drugi dzień, to jego sperma będzie ładniejsza, bardziej zwarta, bardziej biała, niż gdyby ejakulował co kilka tygodni.
Wytrysk nie zawsze oznacza orgazm, tak samo jak nie zawsze orgazm oznacza wytrysk. Wytrysk pojawia się w członku, a orgazm w mózgu. U większości mężczyzn jest tak, że najpierw mają orgazm, a po sekundzie albo dwóch dopiero pojawia się ejakulacja. Dlatego ci wytrenowani w sztuce kochania, jak na przykład Hindusi, potrafią po orgazmie wstrzymać wytrysk, żeby po chwili kontynuować seks. W Indiach nazywa się to techniką tysiąca pchnięć. Oni potrafią wykonać i tysiąc ruchów frykcyjnych członka w pochwie lub odbycie, zanim wytrysną.
Po orgazmie mężczyźni potrzebują się zregenerować, często odwrócić się na bok i zasnąć. Ten okres odpoczynku nazywany jest w seksuologii czasem refrakcji.
Dlatego po orgazmie wydzielana jest oksytocyna. Ten hormon powoduje senność po to, żeby w tym czasie glikogen, naturalne paliwo dla mięśni, mógł je odbudować po stosunku, wzmocnić. To prezent Matki Natury dla mężczyzny, żeby ochronić jego zdolność do prokreacji
Osławione zasypianie facetów po seksie to nie brak kultury? To najbardziej naturalny mechanizm ewolucyjny. Tutaj trochę – a czasami bardzo – rozmijamy się z kobietami, dlatego czasem dochodzi na tym tle do konfliktów. Warto, żeby kobiety pamiętały, że mężczyzna zasypia po naprawdę dobrym seksie.
Tu bardzo ważna uwaga – właśnie ze względu na refrakcję wypracowaliśmy w seksuologii zasadę, że orgazm kobiety zawsze powinien być pierwszy. Bo mężczyzna po swoim orgazmie jest wyczerpany jak koń po westernie. Po psychicznym orgazmie to jeszcze, jeszcze, ale po wytrysku to już koniec.
Prostaty nie możemy zbadać sobie sami, tak jak jest to w przypadku jąder. Sami jednak możemy poprawić jej funkcjonowanie poprzez spożywanie żurawiny, ale też regularną masturbację lub współżycie.
Zaczyna się bardzo wcześnie, bo już w życiu płodowym kształtuje się orientacja seksualna. To szczególnie ważna informacja dla tych, którzy sądzą, że homoseksualność można „wypromować” przez modę albo że to wybór lub zachcianka zrodzona pod wpływem nadmiaru pieniędzy czy uwiedzenie przez starszego mężczyznę. To błędne stereotypy. Warto dodać, że w seksuologii mówimy „homoseksualność”, a nie „homoseksualizm”, gdyż ta druga nazwa sugeruje, że jest to jakiś „-lizm”, jak alkoholizm, seksoholizm itp. Warto zauważyć, że przecież w ogóle nie mówimy, że ktoś bierze ślub, by zamanifestować swój heteroseksualizm.
Czy w takim razie andropauza to mit? Dziesięć-dwadzieścia procent mężczyzn przechodzi andropauzę. Wciąż są płodni, ale z powodu obniżonego poziomu testosteronu dokuczają im problemy ze wzwodem, skarżą się na częste zmiany nastroju, napady gorąca, problemy z oddawaniem moczu, bóle kręgosłupa, nadmierną potliwość i przewrażliwienie.
Pamiętajmy też, że kiedy już znajdziemy się w związku, to partnera, partnerkę darzymy akceptacją warunkową, gdyż bezwarunkową mamy prawo otrzymać jedynie od rodziców.
oszukiwał, uzależniał się od czegoś... O dobrej relacji możemy mówić wtedy, gdy są w niej spełniane nasze pragnienia i oczekiwania. W innym przypadku mamy absolutne prawo najpierw negocjować realizację potrzeb, a jak nie – to zakończyć związek.
Niektórzy sądzą, że powinni się poświęcać. Dla dobra dzieci. Trzeba się zastanowić, co tak naprawdę jest lepsze dla tych dzieci: wieczne kłótnie w domu czy spokój.
Powinna się teraz poświęcać, bo „na dobre i na złe”? On oczywiście uderza w ton, że kiedy wchodzili w związek, zobowiązali się kochać siebie niezależnie od wszystkiego. Ale powtarzam: od osoby w związku nie powinniśmy oczekiwać bezwarunkowej miłości. Taką mogą nam okazywać wyłącznie rodzice. Co ciekawe, nierzadko ci, którzy domagają się w związku miłości bezwarunkowej od partnera, mieli spory deficyt miłości bezwarunkowej od rodzica. To żelazna zasada psychoterapii.
Z pojedynczych wydarzeń wyciągamy wnioski, które projektujemy na całość. Spóźniła się kilka razy? Podniosła głos? Upił się? Nie wyniósł śmieci? I od razu: „O Jezu, ale ty się zmieniłeś, zmieniłaś”. A tamta osoba nie zmieniła się, to ty się rozczarowujesz, bo stworzyłeś sobie w głowie jakiś obraz tej osoby, który nie był prawdą.
To kolejny powód, by pojawił się w związku dylemat: skończyć go czy o niego walczyć? Są mężczyźni, którzy odwołują się do tego, co by powiedział ich własny ojciec w takiej sytuacji. Gotuje? Gotuje. Sprząta? Sprząta. Jakoś wygląda? No to warto z nią być dalej. Spłycają kobietę do jej funkcji i wyglądu. To jest bardzo szowinistyczne. Inni z kolei stawiają na intelekt, poczucie humoru partnerki. Trzymają się związku, bo świetnie spędza się z nią czas, myląc przyjaźń z miłością. A seksualność realizują w pornografii, w masturbacji, na mieście. Szkoda tylko, że zazwyczaj tylko jedna osoba ze związku wie o takim stanie rzeczy.
Trzeba jasno powiedzieć, że nie ma nic złego w rozstaniu. To naturalna kolej rzeczy, wszystko się kiedyś kończy. Ważne, żeby podejść do tego dojrzale, nie uważać rozstania za porażkę. Coś przez dłuższy czas nam nie gra, dawaliśmy „żółte kartki”, nie działały – szkoda dłużej się męczyć. Owszem, będziemy cierpieć, ale proces żałoby również jest czymś naturalnym, nie da się od niego uciec. Ale oboje jesteśmy atrakcyjni, inteligentni, każde z nas znajdzie sobie kogoś. Wraz z końcem związku świat przecież się nie kończy. Mało tego, mamy szanse na lepsze dopasowanie się z kimś innym.
Mężczyzna żyjący niewolniczo według nakazów religii, siada na tej samej kanapie, na której godzinę wcześniej siedział ksiądz proboszcz, który pracuje nad zaburzeniami erekcji, bo jak to mówi: „z jedną parafianką członek słabo dowozi, a z prostytutką to już w ogóle porażka”.
Pracujesz z duchownymi?! Często. Jako seksuolog nie czuję się w obowiązku ani nawet uprawniony do osądów moralnych. Kiedyś zapytałem jednego z takich klientów w sutannie – choć oczywiście w sutannie do mnie nie przychodzą – o rozdźwięk pomiędzy tym, co głosi z ambony, a czego doświadcza w życiu. Usłyszałem: „Gdybyśmy każdą rzecz napisaną w Biblii traktowali równie dosłownie jak to, co tam piszą o seksie, mielibyśmy problem z uczeniem się fizyki, biologii czy chemii”.
Masturbacja ma zbawienny wpływ na układ nerwowy, oddechowy, krążenia i płciowy. Jednak, tak jak ze wszystkim, z masturbacją można przesadzić. Można się od niej uzależnić, a co za tym idzie – uzależnić się od pornografii. Może też być źródłem prokrastynacji, czyli odkładania na później
Obrzezanie ma z medycznego punktu widzenia swoje zalety. Jest bardzo popularne na przykład w Stanach Zjednoczonych. Obrzezani mężczyźni rzadziej cierpią na infekcje dróg moczowych, jest również mniejsze ryzyko, że zachorują na rzadki nowotwór prącia.
Nie. Ale siedzą wiele godzin przy komputerach. We wszystkich tych przypadkach bardzo często dochodzi do przegrzania jąder, co skutkuje mniejszą ilością produkowanych plemników, niższym poziomem testosteronu oraz gorszym krążeniem. Penis jest bowiem bezpośrednio powiązany z układem mięśniowo-szkieletowym i kiedy mężczyzna siedzi po osiem-dwanaście godzin przy biurku, nie dba o kondycję, jego ciało nie jest porozciągane, to krew też u niego słabiej przepływa. Także do penisa. To może przełożyć się także na zaburzenia erekcji.
A jak z papierosami? Nadmierne palenie tytoniu pozbawia penis elastyny potrzebnej do wzwodu. Erekcja u palących i alkoholików często przypomina sflaczały balon, pozostawiony po imprezie.
Nie no, uczciwie przyznajmy, że większość osób po alkoholu jest bardziej do przodu. Owszem, przy niedużej dawce odwaga rośnie, ale łatwo tę dawkę przekroczyć, a wtedy ciało odmawia współpracy; nie tylko w łóżku.
Zadaniowcy to bardzo często osoby, które w dzieciństwie były kochane nie za to, że są, ale za to, jakie są, co robią.
Rodzice zadaniowców to często osoby, którym nie do końca w życiu wyszło, więc przekładają górę ambicji i oczekiwań na swoje dzieci. Nieraz tacy rodzice mają osobowość narcystyczną albo są perfekcjonistami.
Czyli oboje idą w swoje błędne narracje. Nakręcają się, zamiast się komunikować. I nagle on traci wzwód, bo sobie pomyślał, że seks z nim jej się nie podoba. A ona zyskuje dowód, że już go nie podnieca. Zaczyna się robić kwadratura koła.
Wiele par próbuje współżyć po dwudziestej drugiej-dwudziestej trzeciej, kiedy partnerzy są maksymalnie zmęczeni. Ona ma w końcu wolną głowę i jeszcze by trochę pofunkcjonowała, ale nie spotyka się z jego strony z pożądaniem, więc seks im nie wychodzi. A nie wychodzi, bo jego poziom testosteronu jest już o tej porze minimalny. Natomiast on ma co najwyżej ochotę na seks waniliowy, delikatny, a nie seksualne zdemolowanie swojej partnerki, które by miało trwać kilkadziesiąt minut.
Proponuję im albo żeby zbliżenia były o poranku, albo po południu, ale po drzemce. Osobna i coraz większa grupa, to osoby z nadwagą, która też negatywnie wpływa na naszą seksualność. Ale one tej zależności kompletnie nie zauważają, a uwierz mi, że tej nadwagi nie da się nie zauważyć.
Może dlatego, że ich uwaga skoncentrowana jest w jednym punkcie. Niekiedy dochodzi do takich scen: on się złości, bo nie ma wzwodu. Ona widzi, że on się złości, więc zaczyna się zastanawiać, dlaczego. Widzi jego brak wzwodu. Myśli, że to pewnie przez nią, skoro on się złości. „Źle coś zrobiłam, a poza tym jestem już gruba i brzydka”. Wtedy on zauważa, że ona się złości. Myśli: „Ona się na mnie złości, bo jestem nieudacznikiem, nie poradziłem sobie”. A większość jej myśli w tym czasie jest tak naprawdę o niej samej.
Ponadto, im bardziej nasilają się rozmaite problemy, lęki, fobie, tym bardziej narastają problemy w Podstawowym problemem współczesnego mężczyzny jest, jak to nazywamy w seksuologii, „altruizm seksualny”. To, warto podkreślić, duża zmiana, a może wręcz rewolucja, jaka dokonuje się na naszych oczach! Polega ona na tym, że współcześni mężczyźni zmienili front i skupiają się najbardziej na zaspokajaniu potrzeb partnerki. Tym samym w ogóle nie skupiają się na zaspokajaniu siebie. Nie wkładają bodźców do własnego koszyka seksualnego.
Teraz szacuje się, że co trzeci mężczyzna w stałym związku unika seksu z partnerką. Na świecie nie jest lepiej. Jak już wspomniałem, w Japonii nie współżyje już czterdzieści sześć procent osób w stałym związku.
W Polsce duży wkład w to ma właśnie ów „altruizm seksualny”, który moi klienci po dłuższym czasie odbierają jako pańszczyznę i przykry obowiązek. A chodzi o to, by znaleźć w tym harmonię, czyli w sześćdziesięciu procentach skupiać się na swoim koszyku seksualnym, a w czterdziestu procentach na partnerce. Pamiętając oczywiście, żeby częściej jej orgazm był najpierw.
Bardzo zajmująca książka. W czasach, kiedy w szkołach nie ma edukacji seksualnej, a kwestią tą zajmuje się w sposób kłamliwy jedynie kościół katolicki (celowo z małej piszę, ja nie darzę tej instytucji żadnym szacunkiem) - to pozycja ważna, potrzebna i niepowtarzalna. I dla wszystkich.
To jest bardzo ciekawa pozycja na mojej półce. Pouczająca, miejscami zabawna jak również otwierająca oczy na niektóre aspekty męskiej psychiki. Popularnonaukowy przewodnik po męskości 😊
To powinna być lektura w szkole!! Must-read dla osób męskich i osób w związkach z nimi! Szerokie spektrum tematów ważnych! Przyjemna forma dialogu, bardzo informatywne
Zastanawiam się, czy gdyby ta książka miała tytuł bardziej adekwatny do treści, coś w stylu „o zdrowiu psychoseksualnym par i mężczyzn”, to przeczytałoby ją więcej czy mniej osób :D a o tym właśnie jest i jest super! i merytorycznie i całościowo, przyjemna do czytania
nie podobało mi się to ze książka była w formie wywiadu, było tam dużo ciekawych informacji i historii, opisane były różne choroby, kilka rozdziałów nie przeczytałam do końca bo niezbyt mnie obchodziły ale według mnie warto przeczytać
Tak, jest tu jakaś wiedza i każdy "czegoś się nauczy".
Problemów jest jednak sporo: - formuła pogadanki sprawia, że wątki się powtarzają; – rozmówca (czyli Pan Pilarski) sprawia wrażenie gościa, który siedzi przy kimś mądrzejszym od siebie i budzi to w nim niepokój, więc próbuje powiedzieć coś prześmiewczo/ironicznego, by pokazać jaki jest cool no i bardzo słabo to idzie - dużo jest tłuczenia stereotypu zakompleksionego Polaka-prawaka, niezbyt mądrego katolika z wielkim mniemaniem o sobie. Może taki tłum się zjawia w gabinetach, ale też te teksty o "lancach powstańczych" i Chrystusie narodów... nie czyni to lektury ani zabawniejszą, ani przyjemniejszą - pacjenci (klienci) są tutaj opowiadani często jako anegdoty, butt-end of a joke, trochę przykro
Świetny wywiad-rzeka z seksuologiem. Niech nie zmyli Was tytuł! To nie jest kolejny poradnik na modłę Kamasutry. To książka o męskiej psychice i problemach, jakie mają mężczyźni w obecnych czasach. O tym jak dbać o siebie i tytułową część ciała. Jak psychika wpływa na męską seksualność, jak ważny jest relaks i bycie świadomym swojego ciała, jego fizjologii. De facto jest to wywiad o mózgu - najważniejszym organie seksualnym człowieka. Polecam wszystkim osobom, niezależnie od płci! PS Kolejny raz jestem w szoku, jak zastraszająco niski jest poziom edukacji seksualnej w naszym kraju. Smuci mnie to bardzo :(
"Sztuka obsługi penisa" to wywiad dwóch seksuologów na tematy bliskie każdemu mężczyźnie, lecz nie tylko. Książka ta bowiem porusza typowe problemy współczesnych mężczyzn, ich strach i obawy przed związkiem z partnerką, czy też partnerem. To zdecydowanie pozycja dla wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć więcej o funkcjonowaniu typowego faceta w sferach uczuciowych i tych bardziej cielesnych! ;)
Myślałam, że będzie mi się to ciężko czytało, a jest to naprawdę ciekawa i wartościowa lektura wcale nie tylko dla mężczyzn. Czytaliśmy to równolegle z moim chłopakiem i oboje byliśmy zaskoczeni wieloma kwestiami poruszanymi przez autora. Przy okazji też nie raz się uśmialiśmy, bo książka momentami jest dosyć zabawna.
Tytuł to taki clickbait, ale książka jest bardzo ciekawa. O męskiej psychologi i psychoseksualności. I psychoseksualności w ogóle. I o CBT i terapii psychodynamicznej. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy.
2,75 ogólnie spoko ale mam wrażenie, że powiela stereotypy. Dodatkowo trzeba mieć na względzie że słuchamy historii osób, które mają powody aby wybierać się do seksuologa. Co było dla mnie zastanawiające to czy osoby, o których mowa wyraziły zgodę na upublicznianie ich historii. Zwłaszcza, że docelowymi odbiorcami wydają się osoby, które do takiego seksuologa powinny się wybrać. Słuchałam w audio, więc nie wiem czy w książce są odniesienia do badań czy tylko są przytoczone i trzeba samemu szukać. Nie podobało mi się też, że dużo rzeczy było powielanych, przez co miałam wrażenie jakbym słuchała w zapętleniu tego samego. Nie mniej uważam, ze dla wielu jest to książka, z którą warto się zapoznać pomimo, że sama mam mieszane uczucia.
Przesłuchałem jako osoba nie posiadająca więc nie wiem czy mogę mieć zdanie, wydaje mi się że była chyba git chociaż szczerze mówiąc średnio pamiętam, jak dla mnie za bardzo hetero cispłciowa ale jakbym miał penisa to chyba lepiej przeczytać niż nie szczególnie o andrologii. Już nie wiem czy słuchałam tego w tej książce czy w innej też od tego autora ale były na końcu chyba listy do swojego kutasa no to to było cringeowe wg mnie. Ta książka mnie nie przekonała jeśli chodzi o seks z mężczyzną ale nie miała tego na celu więc zostawię to w spokoju. Takie trzy maybe?