W poprzedniej, głośnej książce Mali bogowie (nominacja do nagrody Bestseller Empiku) autor zatrudnił się w szpitalu jako sanitariusz. Tym razem jeździł z pogotowiem do dramatycznych przypadków i brał udział w dyżurze na SOR. Po rozmowach z dziesiątkami lekarzy i ratowników medycznych nie można mieć wątpliwości: polski system opieki medycznej to katastrofa.
Polski dziennikarz, korespondent „Rzeczpospolitej” w Moskwie w latach 2003–2006, od 2006 do 2009 szef działu śledczego „Dziennika”. W latach 2013–2017 członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Od stycznia 2017 dziennikarz „Newsweek Polska”. W lutym 2019 przeszedł do tygodnika „Polityka”, gdzie został szefem działu krajowego. Był między innymi na wojnie w Gruzji i na Ukrainie.
4,5 gwiazdek Czytałam pierwszą część Małych Bogów jakiś czas temu i nie do końca mi ta książka podeszła, co nie znaczy, że mi się nie podobała. Kiedy tylko zobaczyłam, że pojawiła się druga część, do tego z takim podtytułem, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. No i przeczytałam. I co? Kurcze... Przerażające. Ogólnie książka jest znacznie lepsza niż pierwsza część. Jest bardziej spójna i ma flow. Jest podzielona na rozdziały, które opowiadają jakąś historię. Autor i tutaj zbiera informacje z pierwszej ręki, jeżdżąc z ekipą karetki i obserwując pracę SOR-u. Jest w centrum wydarzeń, a nie obok, jak wcześniej. Może właśnie to sprawiło, że książka jest bardziej "soczysta", ma większą moc. I uderza po łbie. Historie opowiedziane w MB2 nie są niczym nadzwyczajnym, ot historie jakie co chwilę pojawiają się w mediach - wypadki, awantury, samobójstwa. Ale w tym wszystkim nadzwyczajne są emocje osób, które niosą pomoc. Wbrew temu, co myśli część społeczeństwa, ratownicy, lekarze i pielęgniarki też czują. To nie jest tylko praca, którą można później zostawić i pójść do domu. To nie historie pacjentów (często roszczeniowych i podłych) są w tej książce przerażające, ale historie personelu medycznego, który jest źle opłacany, przepracowany, nie zawsze ma pod ręką odpowiedni sprzęt i leki. Przerażające jest jak bardzo rząd nie dba o służbę zdrowia, która ma przecież ratować życie obywateli tego dzikiego kraju. Właśnie dlatego ta książka przeraża i boli - bo pokazuje dokładnie, jak to nie powinno wyglądać. Polecam każdemu, a szczególnie tym idiotą, którzy wzywają pogotowie do palca zaciętego papierem...
Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził... Książka, tak jak i pierwsza część, daje do myślenia i uświadamia, że najlepiej jak najdalej trzymać się od szpitali. Podziwiam pracę w tym miejscu, a w karetce to już w ogóle szacun, natomiast tak jak niektórzy powinni zarabiać więcej (większość ratowników, pielęgniarek i obsługi), tak innym nadal ciągle mało i już nie mogę słuchać lekarzy narzekających na zarobki.
Książka sama w sobie bardzo dobra i mam nadzieję, że powstanie kolejna część, bo Paweł Reszka świetnie przedstawia rzeczywistość.
"Dla nich to traumatyczne, tragiczne wydarzenie. Dla nas? Kolejny wyjazd. Widzieliśmy to setki razy i jeszcze setki razy zobaczymy". I trochę mi smutno, i trochę strasznie po lekturze drugiej części.
Jest pewien suchar, który krąży po uczelniach medycznych i generalnie rzecz biorąc środowisku. Jest krótki. -Czym się różni ratownik medyczny od balkonu? - Balkon utrzyma czteroosobową rodzinę.
Jak jest krótki, tak jest prawdziwy. To samo można powiedzieć o nowym dziele Pawła Reszki, czyli kontynuacji Małych bogów. Ktoś, kto ocenia tę książkę jako nieobiektywną nie ma pojęcia o warunkach w jakich przyszło chorować rodakom. W sumie to szczęście nie zetknąć się z systemem, bo Paweł Reszka mógł napisać wiele więcej i też by przy tym nie skłamał. Ja przytaknę z uznaniem, kto inny z niedowierzaniem, a system trwa.
4,25/5; książka jest idealnym dopełnieniem pierwszej części, napisana w nieco ciekawszy sposób i podzielona sensowniej; pokazana bardziej ludzka strona ratowników i ich doświadczeń; mega przyjemnie się czytało
Na wstępie - mimo oceny 3 na 5 uważam, że każdy powinien sięgnąć po tę książkę.
Po przeczytaniu pierwszej części "Małych bogów" byłem bardzo pozytywnie nastawiony do części drugiej. Mimo swoich wcześniejszych założeń dotyczących kolejności czytania, książka ta wpadła z boku, trochę poza kolejką. Jeśli komuś część pierwsza nie przypadła do gustu z powodu pewnej dozy powtarzalności w historiach, to część druga zbudowana jest w sposób zgoła inny. Autorowi, dzięki swojej poprzedniej książce, udało się dostać na szpitalny oddział ratunkowy oraz do karetki. Mógł obserwować, pomagać i rozmawiać z ludźmi, dla których to wszystko jest codziennością. Ponownie otrzymujemy sporą dawkę informacji o patologiach dręczących nasz system opieki zdrowotnej. Pojawia się temat sprzedawców skór, babć i dziadków porzucanych na święta w szpitalach, karetek wzywanych do sraczek i generalnych problemów całego systemu ratownictwa w Polsce. Jako, że książka jest nowa, znajdziemy tutaj również odniesienia do protestu rezydentów, do którego autor dołączył spędzając kilka dni na głodówce, czym zaskarbił sobie zaufanie młodych lekarzy.
Wnioski płynące z "Małych bogów" nie napawają optymizmem. Jest to na pewno książka, która wkrótce się zdezaktualizuje, a powody ku temu są dwa - albo będzie lepiej, albo gorzej, bowiem ten status quo jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Dlaczego? Chociażby z powodu braków finansowych, gdzie okazuje się, iż pacjentowi nie można podać leków, bo skończyły się przed końcem miesiąca, a nowe mogą być zamówione dopiero za dwa dni. Dlatego, że braki kadrowe są zatrważające, a bezmyślność, lekkomyślność i cwaniactwo Polskiego społeczeństwa rośnie (casus szpitali jako świątecznych hoteli dla emerytów). Gorycz książki wynika jednak z tego, że nie widać klimatu i chęci dla zmian, które mogłyby uzdrowić sytuację. Wydaje mi się, że tak, jak część pierwsza nie była genialna, ale była ważna dla każdego Polaka, tak samo z częścią drugą każdy z nas powinien się zapoznać. Dla własnego dobra.
W "Małych bogach" znalazłem jedną historię, która naprawdę mnie zasmuciła (o Doktor Śmierć) oraz dwie, które nieco rozbawiły (o marchewce i koronkowej Zofii). Reszta treści składa się według mnie ze stosunkowo ciekawych anegdot i analiz, które lepiej lub gorzej naświetlają problemy i patologie naszego systemu.
Jeśli ktoś nie wierzy w wiarygodność tych historii, to mogę zapewnić, że potwierdzenie sporej część z nich uzyskacie u znajomych związanych z opieką zdrowotną - lekarzy, pielęgniarzy, ratowników, sanitariuszy etc. Dla osób mających nieco większy kontakt z polskimi szpitalami, te historie będą jedynie potwierdzeniem zasłyszanych anegdot.
Na koniec chciałem się odnieść do podtytułu - uważam go za zupełnie zbędny i mylący. Nie odnajduje w treści książki na tyle odniesień do "Jak umierają Polacy", by uznać za sensowne użycie takie nazwy.
Druga część popularnej książki "Małych bogów" czyli "niedoli" lekarzy i chorego systemu ciąg dalszy. Tym razem akcent pada głownie na sytuację ratowników / sanitariuszy polskiego pogotowia. Nie raz można sie zaśmiać i nie raz można zapłakać.
Tytuł "Jak umierają Polacy" uznałam za lekko wprowadzający w błąd - nie jest to typowa ksiązka traktująca o umieraniu Polaków (gdzie? kiedy? jak?) chociaż śmierć jest tu na porządku dziennym ale skupia sie na szczegółach i problemach ratowników medycznych. Jednym słowem są to opowieści z ambulansu. Hardcore na codzień. Nie dla każdego. Przyznam, ze chyba najbardziej szokował mnie wulgarny język personelu medycznego i tępota niektórych pacjentów.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że nie miałam jeszcze okazji przeczytać pierwszej części ,,Małych Bogów”, ale w najbliższym czasie planuję to nadrobić. Sięgnęłam po ,,Małych Bogów 2” w podróży, zakupiłam swój egzemplarz w dworcowym kiosku chyba ze względu na tematykę, która jest mi bliższa i powiedzmy, że znana. Pogotowie ratunkowe, szpitalne oddziały ratunkowe to główna tematyka książki Pawła Reszki. Jak czytamy na okładce, na książkę składają się zapiski autora z karetki, rozmowy z ratownikami medycznymi i lekarzami. W rzeczywistości zapisków z karetki jest nie wiele w porównaniu do zapisków rozmów. Autor rozmawia nie tylko z lekarzami i ratownikami, ale też z rezydentami, pielęgniarkami, personelem szpitalnym, ordynatorami szpitali. W skład swojej książki dodał także listy od lekarzy i pacjentów, wszystko by uświadomić czytelnikowi na czym polega system medycyny ratunkowej w Polsce i dlaczego nie działa tak jak powinien. Podziwiam autora za odwagę jaką wykazał się wciskając się na siłę do karetki by pełnić w niej dyżury razem z pełnoprawnymi ratownikami. Za odwagę jaką wykazał się chcąc obserwować to z czym spotykają się na co dzień w swojej pracy- z brudem, smrodem, nędzą, robakami, często patologią i niestety samą śmiercią. Bo tego w tej książce jest dużo. ,,Mali Bogowie 2 ” opowiadają historię tragiczną. To książka pełna rozgoryczenia i bezradności na obowiązujący w Polsce system, który ma chyba więcej wad niż zalet. ,,Mali Bogowie 2” utwierdzają w przekonaniu, że zawód ratownika połączony jest niestety z agresją, wyczerpaniem i przepracowaniem, ale pokazuje też, że nie jest to normalne, że można inaczej. Historie prawdziwe przeplatają się z faktami, wypowiedzi młodych ratowników łączą się w całość z wypowiedziami starszych kolegów po fachu, a wszystkim chodzi tylko o to samo- chcą godnie pracować za godne wynagrodzenie. Czytając tę książkę niejednokrotnie musiałam robić sobie przerwę na zwyczajny oddech. Człowiek przecież zadaje sobie sprawę, że jest źle. Wie o tym z telewizji, prasy, radia. Trąbią o tym wszystkie strony, fora i fanpage ratownicze na Facebooku. Ale dopiero po przeczytaniu tych autentycznych wypowiedzi, relacji niezależnego świadka dochodzi do człowieka, jak źle jest naprawdę. Podobało mi się w tej książce to, że autor potraktował swoich rozmówców jak ludzi- nie jak winnych zaistniałej sytuacji. Potraktował ich tak i jednocześnie pozwolił czytelnikowi na to samo, by spojrzeli na ratowników, lekarzy i pielęgniarki jak na ludzi i również pacjentów, który też tej pomocy potrzebują. Niestety spodziewałam się po tej książce więcej notatek z dyżuru, historii z akcji, historii o przypadkach z jakimi ratownicy w Polsce muszą mierzyć się każdego dnia. Jednak mimo to jest to książka dobra i dosadna. Pokazuje prawdziwe oblicze zawodu jakim jest ratownik medyczny, prawdziwe oblicze pracy w SOR. Nie słodzi ratownikom, nie słodzi pacjentom. Nikogo nie oskarża ani nie szuka recepty. Jest to prawdziwa literatura faktu, po którą warto sięgnąć. To mocna literatura, ale dla wszystkich. Można przy niej otworzyć szeroko oczy ze zdziwienia, można przy niej zapłakać. Polecam ją każdemu, a zwłaszcza tym, którzy po karetkę dzwonią bo mają katar.
Mocny, poruszający reportaż, dający wgląd (cząstkowy i fragmentaryczny, ale i tak robiący wrażenie) w świat polskiej medycyny ratunkowej. Reszka, już wcześniej znany jako autor reportażu pokazującego polskie szpitale od środka, tym razem jeździł z zespołem karetki, a także głodował ze strajkującymi rezydentami. Powstała w rezultacie książka składa się z opisów pracy ratowników medycznych, przeplatanych anegdotami i fragmentami rozmów, krótkimi wywiadami, cytatami ze statystyk i doniesień prasowych oraz listami od lekarzy.
Choć czuć w tej książce dużą dozę sensacyjności i dynamiczny "montaż", Reszka nie jest Patrykiem Vegą i nie szuka taniego skandalu. Umiejętnie miesza momenty ekstremalne, migawki z ratowania życia i najbardziej przerażające i poruszające historie, z opisami rutyny, zmęczenia, postępującej obojętności i zgorzknienia. Nie waha się mówić o błędach czy o czynach, które niejeden czytelnik uzna za skandaliczne - w tym także własnych. A jednocześnie - być może właśnie dlatego? - w jego prozie czuć olbrzymią dozę empatii wobec medyków, którym bardzo często oddaje głos, pozwala mówić o adrenalinie i wyczerpaniu, o euforii ratowania życia i frustracji nieustannych zmagań - z systemem, biurokracją, pacjentami, samymi sobą. Nieustanne napięcie, charakterystyczna cecha ich życia, jest namacalnie obecne w tekście.
Jednym z głównych źródeł tego napięcia, przynajmniej w moim odbiorze, jest wyłaniający się z "Małych bogów 2" obraz polskiej służby zdrowia, a zwłaszcza medycyny ratowniczej. Ten temat zawsze wyzwala silne emocje, a Reszka jest specjalistą od ich wywoływania, budując nić porozumienia między swoimi bohaterami a czytelnikami na gruncie podzielanej frustracji i nienawiści do systemu i jego decydentów. Jednocześnie jednak zło w "Małych bogach 2" nie ogranicza się do wierchuszki i bezosobowej maszynerii instytucji. Zło jest wszędzie - wśród medyków, których używki, wypalenie i zwykła podłość potrafią popchnąć do obrzydliwych czynów, wśród pacjentów traktujących medyków jak szmaty, i - być może najbardziej przerażające - w społeczeństwie, które na najgorzej opłacanych ludzi i przeciążone szpitale próbuje zwalić odpowiedzialność za wszystkich tych ludzi, którymi zajmować się nikomu się nie chce. To zdecydowanie nie jest przyjemna lektura.
"Mali bogowie 2" mają trochę wad. Nie podoba mi się wyrywkowy i fragmentaryczny sposób, w jaki Reszka posługuje się statystykami i badaniami - nie prezentuje wyników dogłębnej kwerendy, raczej rzuca paroma robiącymi wrażenie liczbami. Bez rzetelnej prezentacji danych trudno czasem powiedzieć, na ile jego i jego rozmówców doświadczenia oddają całościowy obraz opieki medycznej w Polsce - chociaż może zbyt wiele wymagam od reportażu? Ostatnia część książki, ta dotycząca rezydentów, odbiega od głównego tematu i wydaje się być trochę doklejona na siłę, jakby autor nie chciał, żeby dobra historia się zmarnowała. Mimo to polecam dzieło Reszki wszystkim, którzy choć trochę interesują się stanem polskiej ochrony (nie służby) zdrowia i którzy mają na tyle mocne nerwy, by nie załamać się przy lekturze.
Mocna, wstrząsająca, rzetelna, niestety prawdziwa. Historia ludzi jeżdżących karetkami, pracujących na SORze, ratujących ludzkie życie. Przepracowanych, zobojętniałych nieco wobec ludzkiej tragedii, próbujących wymazać z pamięci gorsze momenty widziane w pracy. Czasami walczących mimo wszystko.
Książkę czyta się zaskakująco dobrze. Gdyby to nie była prawda, można by powiedzieć, że język płynny, książkę się pochłania. Niemniej wiemy, że to prawdziwe wydarzenia, coś, co przeżyli opisani ludzie, co nimi wstrząsnęło, odmieniło ich życie. I to dotyczy niektórych pacjentów oraz tych stojących po drugiej stronie, ratujących ich życie.
Przyszło mi kilka razy odwiedzić Ostry dyżur w szpitalu dziecięcym. Widziałam, jak ludzie reagują na czekanie, aż lekarz w końcu się nimi zajmie. Dzieci się niecierpliwią, ale to normalne, natomiast zachowanie ich opiekunów bywało skandaliczne. My, pacjenci, często nie zdajemy sobie sprawy, jak to wygląda od drugiej strony. Jak radzą sobie ze stresem, z tym co zobaczyli, z bezsilnością w obliczu niesprawiedliwej śmierci ci, którzy mają to na co dzień.
Jestem pełna podziwu dla lekarzy i wdzięczna, że chcą wykonywać swoją pracę dobrze. Poznałam lekarzy sumiennych, profesjonalnie podchodzących do swych zadań, potrafiących też rozmawiać z pacjentem, ale trafili się też tacy, którzy potraktowali mnie gorzej jak śmiecia, który niepotrzebnie się pałęta pod nogami. Ale to tylko ludzie, a każdy z nas jest inny: jedni umieją się zachować w każdej sytuacji, inni to buce i tyle.
Książka skłania do refleksji i powinna być lekturą obowiązkową dla naszych rządzących.
Tytuły mówią same za siebie. Treść obu książek przerażająca i bardzo smutna. Na dodatek nie przynosząca nadziei, że będzie lepiej. Przynajmniej nie w obowiązującym systemie. Druga część, to relacja autora z pracy SOR-u i ambulansu. Po cichu załatwia możliwość dołączenia do zespołu i obserwacji działań ekip ratunkowych. Dowiaduje się, że karetek jest za mało, planowane jest zastąpienie lekarzy ratownikami. Nie ma komu brać dyżurów, a zespoły zamiast ratować życie, zbierają z ulicy pijaczków. Rezydenci muszą radzić sobie sami na oddziałach pełnych pacjentów, czasem obsługując jednocześnie blok operacyjny i SOR. Wciąż brakuje rąk do pracy, więc lekarze pracują po 300-400, a nawet 600 godzin w miesiącu. Odbija się to na ich życiu prywatnym, zdrowiu fizycznym i psychicznym. Lektura przerażająca, ale warto się z nią zapoznać. Czasem psioczymy i narzekamy, że nie zostaliśmy obsłużeni tak, jak należy. Ale czego spodziewać się od wystraszonego rezydenta, który wyniósł niezbyt przydatną wiedzę ze studiów i został rzucony na głęboką wodę? A na dodatek ma w danej chwili 120 pacjentów i masę papierów do wypełnienia. Dla osób o mocnych nerwach.
Wszyscy chyba wiemy, o czym jest ten reportaż, nawet jeśli ktoś go nie czytał. Autor zatrudnił się jako ratownik medyczny i sanitariusz na jednym z oddziałów SOR-u. Pracę medyków obserwuje z bliska, rozmawia z lekarzami i ratownikami medycznymi. Wnioski płynące z tych wywiadów są gorzkie i ujawniają wszystkie mankamenty polskiego systemu ochrony zdrowia. Nic z tego reportażu nie było dla mnie nowe. Od kilkunastu lat przyjaźnię się z ratownikiem medycznym, więc znam realia z pierwszej ręki. To naprawdę sprawnie napisany reportaż, który dodatkowo dobrze się czyta. Do bólu prawdziwy, smutny i przerażający. Tym razem nie upubliczniam tej recenzji tylko po to, aby polecić Wam dobrą publikację. Oczywiście tak, uważam, że każdy powinien poznać tę książkę. Robię to przede wszystkim po to, aby pomóc. Uświadomić, jak dramatyczna jest sytuacja tych, którzy ratują nasze życie w czasach pandemii koronawirusa. Kilka dni temu usłyszałam: "My już nie mamy, czym się chronić. Dostaliśmy najzwykjlejsze maski, które nie zabezpieczają praktycznie przed niczym. Sami kupujemy takie, które powinniśmy mieć. Kombinezony też dostaliśmy ze zwykłej flizeliny, takie przypominające malarskie. A co zaproponowało nam Ministerstwo? Darmowe jedzenie w Mcdonaldzie." Skandal, przyznajcie sami. Po raz pierwszy od lat wyczułam, że boi się po prostu dyżurować. A tymczasem banda z Wiejskiej marnuje maski FP3...
Sequel książki Mali Bogowie czytało mi się początkowo jak scenariusz odcinka serialu "Szpital" napisany przez Patryka Vegę (może z powodu wulgarnych dialogów i szokujących sytuacji rodem z brukowców). Zastanawiałem się w trakcie czy czytanie nie przerodzi się ostatecznie w guilty pleasure i nie skończę z wyrzutami sumienia, mając do czynienia z książkowym odpowiednikiem fast foodu.
Mimo wszystko specyficzny styl sprawia, że książkę czyta się jednym tchem i ciężko się oderwać. Na pewno pozwala ona otworzyć oczy i lepiej zrozumieć problemy pracy pogotowia ratunkowego i Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. Lektura wzbudziła we mnie wiele emocji od złości do smutku i te kilka godzin jej poświęcone uważam za bardzo dobry zwrot z inwestycji.
Po przeczytaniu pierwszego tomu właściwie wiadomo czego się spodziewać. Autor jeździ na karetce, obserwuje, słucha i pisze. Pisze w sposób ciekawy, książkę się po prostu "łyka". Przedstawione są różne wezwania od umierającego człowieka do "porażonego" iskrą ze swetra. Niestety wiele z wezwań jest niepotrzebnych, co powoduje tylko większą niewydolność służby zdrowia. Sam również spotkałem się z różnym podejściem do chorego. Mojej mamie kazano w przychodni, po wylewie samej jechać na SOR, ostatecznie łaskawie zawezwali pogotowie. Sam sprawdziłem, że czekanie w dużym mieście wojewódzkim to jakieś 6 godzin. Z kolei w mieście powiatowym nie potrafią rozpoznać kleszcza, przynajmniej mam doświadczenie z boreliozą :(.
Było o "znieczulicy polskich lekarzy" to trzeba było iść "za ciosem" i dowiedzieć się jak wg Pawła Reszki "umierają Polacy". Jestem fanką reportaży więc także i ten bardzo przypadł mi do gustu. Druga część moim zdaniem mocniejsza od części pierwszej, bo i temat nie lekki: śmierć. Muszę się przyznać, że nie raz "uroniłam łezkę" gdy czytałam o tym, co spotyka pacjentów, jak się ich ratuje, albo raczej "nie ratuje", jak słabi, bezsilni ludzie odchodzą z tego świata na oczach swoich bliskich. Autor przytacza temat "Łowcy skór" oraz obnaża smutną prawdę. Mocny ale dobrze napisany reportaż. Dla mnie duże czytelnicze tak!
Tak samo dobra, jak pierwsza część. Podziwiam autora za poświęcenie. Uwielbiam książki, które pokazują codzienne życie ludzi pracujących w trudnych i ekstremalnie odpowiedzialnych zawodach. To jest niesamowite, jak mamy we współczesnym świecie kiepsko zoptymalizowane systemy, które powodują stres, frustrację, ale mogą też prowadzić do śmierci - a to dlatego, że czegoś brakuje, a to dlatego, że formalnie dana osoba nie powinna wykonać zabiegu ratującego życie. Dużo przykładów, zdecydowanie zwiększających empatię dla pracowników służby zdrowia.
Świetna książka. Gorzka, tego domyśla się każdy, kto choć raz był na SORze. Reportaż najlepszego gatunku, bo wywołujący silne emocje, ale bardzo różne. Nie jest to literatura typu "a teraz naładuję się oburzeniem i nie będę mogła spać". Jak dla mnie zostaje tu sporo miejsca na myślenie, patrzenie na sprawę z różnych perspektyw. Wielki plus za mistrzowskie połączenie wywiadów z obserwacjami z własnego, uczestniczącego doświadczenia i pokłony za odwagę. Na dodatek kunsztowny styl, ani razu mnie nie zatrzymała ani literacka przesada, ani wymuszona wulgarność. Delicje.
Przyjechałam w odwiedziny do rodziców, na stoliku leżała świeżo kupiona książka. Zaszyłam się z nią cichutko w ogrodzie, kilka godzin później mogłam z powrotem ją na stolik odłożyć. Kawał dobrej roboty. No i prawda o naszym systemie - brzydka, brutalna, ale jednak prawda. Na SORtowni pracowałam tylko na stażu, ale co się napatrzyłam, to moje. Szacun dla Koleżanek i Kolegów, którzy w tym bagnie siedzą.
Książka bardziej dynamiczna w porównaniu z poprzednią częścią, być może dlatego, że głównej mierze opisuje pracę zespołów pogotowia ratunkowego oraz SOR-ów. Polska służba zdrowia jest jedna z najgorszych w całej Unii, jesteśmy na szarym końcu pod względem wydatków jak i liczby lekarzy. Polecam każdemu, może im więcej ludzi przeczyta tego typu reportaże, to zwiększy się świadomość społeczna na temat zepsutego systemu, oraz empatia dla pracowników ochrony zdrowia, którzy tkwią w tym bagnie. Wszyscy jesteśmy pacjentami.
Ten reportaż zdecydowanie spełnił swoją funkcję - krótko, a dosadnie trafił w czytelnika. Temat choć dość przyziemny, to jednak trudny. Najmocniej chyba rezonują we mnie słowa, że życie niby jest bezcenne, a de facto wycenia się na około 200-300 zł. Godne docenienia jest to, że autor na własnej skórze poczuł temat i zaangażował się w pracę ratownika, dzięki czemu nie da się odczuć, że to tylko powierzchowny zbiór szokujących historyjek. Polecam zdecydowanie, a do tego czyta się błyskawicznie.
Rewelacyjna książka. Ale wstrząsająca. To druga pozycja po której zastanawiam się, jak to wszystko ma normalnie funkcjonować przy obecnym stanie. Nie ma szans na normalne leczenie jeśli system nie ulegnie zmianie. Łatanie etatów, które nagminne ma miejsce jest kosztem nie tylko zdrowia lekarza, ale też zdrowia pacjentów. Porażająca książka, którą każdy powinien przeczytać. KAŻDY!
To jest dobra książka, na ważny temat, bardzo szybko się ją czyta. Nie nazwałabym jej jednak reportażem, a (zgodnie z opisem na tylnej okładce) zbiorem notatek na temat służby zdrowia, zaniedbań systemowych, umierania i zachowań Polaków - zarówno lekarzy (ratowników, pielęgniarek, itp), jak i pacjentów i ich rodzin.