Publikowane przez niego dzienniki z Narodowej Zimowej Wyprawy na K2 w 2018 roku zdobyły tysiące czytelników. W tej książce Rafał Fronia podejmuje próbę wyjaśnienia, dlaczego najwyższe góry są tak kuszące i co sprawia, że mimo śmiertelnego niebezpieczeństwa co roku setki śmiałków próbują wdrapać się na ich szczyt. I jak te góry zmieniają człowieka.
Anatomia Góry to niezwykła opowieść o himalaizmie i obcowaniu z górami. To pełne emocji opisy wypraw w Andach, Pamirze, Himalajach i Karakorum. To szaleńcze przygody, górskie cuda, tragedie i sukcesy. A wszystko to okraszone kulisami ostatniej polskiej wyprawy na K2 oraz charakterystyką kolegów himalaistów.
Sięgnij po tę opowieść i poczuj się, jakbyś tam był. Ta książka poniesie Cię na szczyty ośmiotysięczników bez wychodzenia z domu!
Z jednej strony to są bardzo fajnie napisane osobiste dzienniki autora, które świetnie pokazują co się dzieje w jego głowie w trakcie wspinania na najwyższe góry. Pokazują codzienne życie w obozie, codzienne zadania i problemy. To na pewno ciekawi tysiące ludzi, którzy chcą odczuć jak wygląda "normalne" życie w trakcie takich wypraw.
Z drugiej strony, sięgając po (jakąkolwiek) książkę liczę na coś więcej. Liczę, że autor ma coś do przekazania, jakąś myśl przewodnią. Strumień świadomości, z którego sami mamy sobie wyłuskać coś wartościowego to dla mnie jest coś nadającego się na blog, a nie coś co przechodzi przez rygor publikacji.
Może po prostu nie zrozumiałem tej książki, ale nie znalazłem tam żadnej myśli przewodniej, żadnej puenty, jedynie "ja tak żyję, poczytajcie sobie o mnie".
..."W górach dużo się myśli. I choć są to myśli chaotyczne, rozbiegane i nieczęsto prowadzące do jakiś wniosków, to jednak czas im poświęcony i tematyka istotna dla sfery duchowej powodują, że dokonuje się jakaś przemiana. Na dobre. Nie wyobrażam sobie, że można tu planować lub obmyślać zło. Dominuje chęć naprawy, poprawy. Zmiany na lepsze ".
Jest w tym cytacie jakieś ziarno prawdy. Siedząc ostatnio na jednym z wysokich szczytów sama doświadczyłam stanu uwolnienia swoich splątanych myśli, którym przyglądałam się z każdej niemal strony, pozwalając snuć im różne, dziwne scenariusze. Jednak zawsze były to myśli dobre. I prawe....Tak....w górach się zdecydowanie dobrze myśli...
Po tytule spodziewałam się, że będę czytać o działalności i obozowaniu w górach najwyższych, atakach szczytowych a dostaję książkę o człowieku, jego marzeniach, przemyśleniach i ambicjach. Początkowo nie byłam zadowolona z takiej formy przekazu ale po jakimś czasie zaczęłam dostrzegać w czym tkwi niepowtarzalny urok tej książki. "Anatomia góry" to swoisty pamiętnik spostrzeżeń w którym autor próbuje w bardzo charakterystyczny, niedosłowny i nieco poetycki sposób opisać swoją miłość do gór oraz konieczność zdobywania kolejnych szczytów i stawiania sobie nowych wyzwań. Paradoksalnie góry nie są tutaj najważniejsze, stanowią tylko tło do rozważań i refleksji autora, który przedstawia nam się tutaj jako człowiek o ogromnej wrażliwości na piękno gór, głębokiego szacunku do nich i wnikliwym zmyśle obserwacji.
Polecam wielbicielom tematu, jako dobrą lekturę na podróż do wnętrza himalaisty i okazję do poznania jego myśli, inspiracji i lęków.
"Anatomia Góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami" to osobiste zapiski polskiego himalaisty wydane w formie książki. Opowiadają one m.in. o wyprawach w Andy, Himalaje czy Karakorum. Autor skupia się nie tylko na opisie samych szczytów górskich czy trudów wspinaczki, ale także na swoich doznaniach i przeżyciach. Całość uzupełniona jest o ładne zdjęcia.
Oczekiwałam nieco więcej od tej książki. Dziwne jest to, że nie wiem z czego to wynika, ponieważ i tak było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. Chyba nie do końca odpowiadała mi sama forma przedstawienia treści. Nieco zbyt chaotycznie, czasem zbyt szczegółowo a czasem wręcz przeciwnie. Momentami aż chciałoby się więcej a Fronia nagle ucinał temat zupełnie jakby go nigdy nie poruszał.
Jedno jest pewne. Z tej książki aż bije miłość do gór. Odniosłam wrażenie, że autor kieruje swoje myśli przede wszystkim do tych, którzy są w stanie to zrozumieć. Niekiedy przeszkadzał mi wręcz ten jego męski humor czy uwagi dotyczące niektórych wspinaczy. Być może to doświadczenie, które posiada we wspinaczce górskiej pozwala mu na taką śmiałość i swobodę w wypowiadaniu się na pewne tematy. Ja nie muszę tego kumać ;)
Czy sięgnę po inne książki tego autora? Myślę, że tak, choć raczej nie w najbliższej przyszłości. Troszkę sobie odpocznę od tego strumienia świadomości a potem, kto wie gdzie mnie znów porwie Rafał Fronia.
Autor wielokrotnie określa siebie jako idiotę lub wariata i muszę przyznać, że często przyznawałam mu rację :-D Książka to ciekawa, niewygładzona relacja z kilku wypraw autora, plus jego całkiem interesujące momentami rozważania egzystencjalne. Przeraża mnie jednak ta żółć polskich wspinaczy. Autor nawet nie próbuje ukryć swojego poczucia wyższości wobec turystów chodzących po górach wysokich. Naśmiewa się z Chinek, którym zamożni rodzice opłacili koszty (choć nawet tego nie wie, ale z gory zakłada, że tak jest), związane z wejściem na Mt Everest. Nie bardzo rozumiem w czym są gorsze pieniądze od rodzica od tych wyżebranych od PZA (a więc podatnika) i sponsorów? No i klasyka: autor, gdy sam korzysta z tlenu to wejście jest ok, a gdy inni to robią, to już jest be! Gdy on sam jedzie zdobywać jakąś górę to jest super, ale gdy inni to robią to już jest masowa turystykai bez sensu:) Bardzo mnie raziła w książce ta megalomania, ale w większości sluchało się jej dobrze (przede wszystkim dzięki świetnemu lektorowi).
Bardzo dobra książka, historie w niej zawarte bardzo wciągają, a do tego wszystkiego prawdziwe przemyślenia autora, jak i prawdziwe emocje które towarzyszyły mu podczas wypraw..., sprawiają ze ta książka jest wyjątkowa i warta przeczytania.
Bardzo osobista książka o górach. Bardzo dokładnie opisuje przebieg akcji górskich (szczególnie tej na Lhotse) - dzień po dniu. W standardowej książce o górach 3 dni, w których przez złą pogodę nic się nie działo, pomija się. W "Anatomii Góry" te same 3 dni to szczegółowy opis przemyśleń Rafała Fronii, które momentami niestety się przeciągają.
Z jednej strony trochę więcej obiecywałem sobie po fragmencie o ostatniej wyprawie na K2, z drugiej rozumiem, że środowisko jest małe, plan wejścia na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik jest nadal aktualny, więc to co wydarzyło się pod K2, zostaje na K2.
Po książce widać, że Rafał autentycznie kocha góry, co widać po dokładności z jaką opisuje to co widzi podczas wypraw.
Taka typowa polska książka górska. Interesujące opisy zdarzeń przeplatają się z chłopską filozofią, grafomańskie próby poetyzowania z odpustowym psychologizmem – a nad wszystkim czuwają narcystyczne schorzenia biednych ludzi, którym nikt nigdy nie wytłumaczył, co to znaczy żyć.
Tej książce zabrakło dobrego redaktora. Himalaista nie musi być pisarzem i dlatego ma redaktora, który powinien zadbać o to żeby tekst był spójny i nie zawierał niekontrolowanych błędów językowych.
"Anatomia Góry" to kolejna przeczytana przeze mnie książka związana z Himalaizmem. Książka, która została mi sprezentowana na urodziny i zdecydowanie była strzałem w dziesiątkę. Co tę pozycję odróżnia od wcześniejszych przeze mnie poznanych? Otóż z powodzeniem może ją przeczytać laik. Nie ma w niej typowego, fachowego, ciężkiego słownictwa związanego ze wspinaczką, gdzie przy każdym przeczytanym słowie trzeba się wspomagać wujkiem Google, aby w ogóle mieć pojęcie o czym mowa. Styl pisania Pana Rafała przypadł mi do gustu, jest swobodny, luźny. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie Jego skromność, a istotny element ogrywają tu same Jego przemyślenia. Wiel zapisków jest właśnie z prywatnych pamiętników pisanych w trakcie wyprawy. Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, z czego w każdym opisana jest inna ekspedycja. Co najważniejsze, opis tych wyjazdów nie nudzi. Wręcz przeciwnie, zachęca czytelnika do dalszego poznawania losów wspinaczy. Drugi rozdział poświęcony jest samemu Denisowi.... Ponadto w każdej opisanej wspinaczce podkreśla, jak duży ma szacunek do swoich kolegów "po fachu". Myślę, że to co Himalaiści robią, to co ich fascynuje, to co kochają i to co daje im ogromną radość należy traktować z respektem i uszanowaniem. Oczywiście wielu z nas wychodzi z założenia, że skoro decydują się na tak ekstremalny "sport" powinni liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami. Ja mam odmienne zdanie. Cenię to, jak wiele są w stanie poświęcić dla realizowania swoich marzeń, swoich celów, swoich pasji. Ile trzeba dać z siebie energii, ile trzeba dać z siebie siły, ile kosztuje to Ich wyżeczeń, aby wejść, wspiąć się na Tę Górę, poczuć radość, euforię, które są nagrodą za niewyobrażalny trud. Co uwielbiam w książkach o Himalaizmie? Uwielbiam wyobrażać sobie tę ciszę, ten spokój, który Oni odnajdują na szczycie. Ten oszałamiający widok nad chmurami. Ponadto wzbogacenie tej pozycji o cudowne zdjęcia daje czytelnikowi namiastkę tego, co Rafał Fronia miał możliwość przeżyć i zobaczyć sam na własne oczy.
Słuchałem audiobooka i może dlatego nie wszystko do mnie trafiło. Książka jest...dziwna. Widać, że to zebrane w formę książkową zapiski. Bronią się one znakomicie jako wpisy na facebooku autora nadawane na bieżąco, jednak forma książkowa wymaga czegoś innego. Pewne przemyślenia się powtarzają, niekiedy wpisy z kolejnych dni są nużąco do siebie podobne. Może jednak o to chodzi w nudnym życiu w bazie? Zupełnie nużące są pierwsze, krótkie rozdziały. Sens tej książki ujawniania się w opisie dłuższych wypraw: czy to południowoamerykańskiej na wulkany, zimowego K2 czy w końcu najdłuższej (opisowo): na Lhotse. W tych opisach faktycznie można coś odnaleźć, jest tam jakaś fabuła, podążamy za autorem, widzimy wydarzenia i ich konsekwencje. Pierwsze rozdziały to wideoklipowe cięcia. Ciekawe są też przemyślenia autora. Filozoficzne tyrady które przypominają mi niekiedy długie dygresje Michała Jagiełły w "Wołaniu w górach". Oczywiście Jagiełło polerował swoją książkę latami, Fronia myśli - i zapisuje. To niestety czasami trochę kopie. Podsumowując: można przeczytać, choćby dla tych paru fragmentów, gdzie Fronia dotyka absolutu.
Sugerując się tytułem "Anatomia Góry" spodziewałem się książki, w której w dużej mierze przeważać będzie merytoryka. Otrzymałem za to pełny emocji dziennik prowadzony w trakcie górskich wypraw.
Autor przedstawia czytelnikowi swoją pasję, jaką jest zdobywanie najwyższych szczytów Ziemi. Pasję, która wymaga nadludzkiego wysiłku i wiąże się z ryzykiem pozostania w górach na zawsze. Pasję, która dla większości ludzi jest ciężka do zrozumienia, a dla alpinistów jest sensem ich życia. Fronia w swoich spisanych wspomnieniach, zwieńczonych licznymi anegdotami oraz wierszami, przedstawia swój własny świat i pokazuje w pełni jego miłość do gór.
Książka napisana jest lekkim językiem, pełnym emocji, lecz czasem aż zbyt chaotycznym. Całość dopełniona jest pięknymi zdjęciami z licznych wypraw Rafała Froni. Lekturę tej książki polecam wszystkim wielbicielom gór, a także osobom, które chcą dowiedzieć się jak wyglądają wyprawy na ośmiotysięczniki i z jakimi problemami borykają się ich zdobywcy.
Dobrze się "Anatomię" czyta, muszę przyznać. Z tego względu sięgnę myślę po Rozmowę z Górą, kolejną książkę autora. Opisy przyrody, oraz samych wypraw ocierają się o wybitność. Dla przykładu, akapity poświęcone różnym rodzajom wiatru to jedne z najpiękniejszych fragmentów polskiej literatury górskiej moim zdaniem - na długo pozostaną w mojej pamięci.
Mam z Rafałem Fronią natomiast jeden, ale za to bardzo poważny problem. Jestem w stanie wybaczyć kiepskie próby poetyckie, niepotrzebny patos, braki warsztatowe, nierówny poziom poszczególnych rozdziałów. To, czego nie jestem w stanie zaakceptować to brak szacunku do ludzi. A brak szacunku aż bije ze stron tej książki - do innych narodowości, innych wspinaczy, trekkingowców, szerpów, kucharzy, ludności miejscowej, ich kuchni, tradycji, kultury. Zastanawiałem się, czy się za bardzo nie czepiam, czy to nie taka forma, celowa ironia, żart. Po lekturze innych recenzji wygląda na to, że nie jestem w swoich spostrzeżeniach osamotniony.
Tryb osądzania i krytykowania z pozycji własnej kanapy czas rozpocząć. Anatomia góry zabiera nas w podróż razem z Rafałem na kilka jego wysokogórskich podróży. Jest ich kilka, lecz dopóki nie dotrzemy do Karakorum i Himalajów, ma się wrażenie że kolejne rozdziały są dość chaotyczne. Poznajemy codzienność górskiego życia wraz z trochę bardziej dramatycznymi opisami ataków szczytowych. Jednak nie jest to reportaż z tych wypraw, jedynie osobiste przemyślenia autora na ich temat. Czy zamiast filozoficznych wstawek lepiej byłoby skupić się relacji z wyprawy? Dla mnie tak, choć to pewnie kwestia gustu. A wstawek filozoficznych mamy sporo, a filozofię, jak wiadomo, każdy ma swoją. Mamy też trochę narzekania na podejście innych ludzi do gór, w kontraście do "prawdziwych" wspinaczy. Koniec końców, to była ciekawa podróż, okraszona świetnymi zdjęciami, choć styl pisarski i przekaz jest daleki od idealnego.
This entire review has been hidden because of spoilers.
I feel exhausted by this book. The author fails to convey any of the emotions that accompanied these incredible achievements. The only moment I see any emotion is the mention of alcohol. There are many such moments in the book – I think this reflects a deeper problem.
I had about 50 pages left. I couldn't make it. After the author compared the mountainsides to shy girls, the book became sexist and self-centered. I remember a moment when the author insulted the readers (that instead of experiencing their own emotions, they exploited the emotions of others) – I didn't like that either.
I don't recommend this book, but I envy those memories.
Jest to zbiór myśli przeróżnych, myśli o górach, zapisków o śniegu. Nie jest to linearna opowieść o czymś, tylko momenty z wypraw. Ale nie jest to złe. Tylko nie czytajcie tego, jako pierwszą książkę o himalaizmie, bo się nie sprawdzi. Sprawdzi się jak już się coś wcześniej o tym wszystkim wiedziało.
Rafał Fronia jest utalentowanym himalaistą i pisarzem, połączenie tych dwóch talentów dało bardzo realistyczny i pełny obraz himalaizmu. W niektórych momentach czułe się jakbym był z nim na górze i przyzywał hardcorowe śnierzyce, wichury, temperaturę i czekanie.
Czytałam dzienniki Froni spod K2, bardzo mnie wtedy emocjonowały. Książka niestety jest dla mnie lekko przegadana. Bardziej zbiór myśli i metafor, niż ustrukturyzowany opis akcji. Można w niej znaleźć coś dla siebie, mimo to. Szkoda, że nie udało się zdobyć K2.
Książka inna niż wszystkie w tym temacie, ale trochę przegadana. Są to raczej rozważania z wyprawą w tle niż reportaż, czy nawet wspomnienia z wyprawy.