Przejmujące losy "białych niewolnic", kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej. Tych, których w przedwojennej Polsce było najwięcej. Zatrudniane przez mieszczaństwo wiejskie dziewczęta zaczynały służbę mając często 15 lat. Nie miały prawa do urlopu i wypoczynku, pracowały od świtu do nocy za grosze.
Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich maleńkich pokoików w eleganckich kamienicach, przypatruje się, co robią, gdy mają wychodne, obserwuje je przy kuchennej pracy, współczuje, gdy muszą oddać swoje często nieślubne dzieci.
Ale praca służącej to mimo wszystko awans i dotknięcie lepszego świata. Dla niektórych służba stanie się przygodą życia. Inne w rodzinie chlebodawców znajdą przyjaciół i opiekunów.
W galerii służących pojawiają się zarówno te, które zapisały się w historii: Anna Kaźmierczak, prababcia kanclerz Angeli Merkel, Teosia Pytkówna, żona Stanisława Wyspiańskiego, Aniela "Ciemna", która wymyśliła końcówkę Ferdydurke, komunistka Etla Bomsztyk, jak i te bezimienne. Zobaczymy je także podczas drugiej wojny światowej, gdy heroicznie będą pomagać swoim chlebodawcom.
Służące do wszystkiego to także opowieść o stosunkach klasowych oraz o potrzebie dominacji lepiej urodzonych nad biedakami. To momentami zabawna, a czasem gorzka lektura. Na pewno zaś ważna.
Joanna Kuciel-Frydryszak – dziennikarka, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Autorka biografii Słonimski. Heretyk na ambonie (Wydawnictwo W.A.B. 2012), nominowanej w najważniejszych konkursach na Historyczną Książkę Roku (im. K. Moczarskiego i O. Haleckiego), cenionej biografii Kazimiery Iłłakowiczówny Iłła (Marginesy 2017), nominowanej do Nagrody im. Józefa Łukaszewicza, oraz bestsellerowej książki Służące do wszystkiego (Marginesy 2018), która znalazła się na liście dziesięciu najważniejszych książek 2018 roku dwumiesięcznika "Książki. Magazyn do Czytania" i dostała nominację do Nagrody Historycznej "Polityki" oraz Nagrody "Newsweeka" im. T. Torańskiej. Jej najnowsza książka Chłopki. Opowieść o naszych babkach (Marginesy 2023) ukazała się w nakładzie 300 tysięcy egzemplarzy.
Przejrzałam różne recenzje tej książki i jedna rzecz mnie zastanawia: dlaczego nigdzie nie wspomina się o wadach tej książki? Być może dlatego, że autorka wykonała faktycznie ogromną, dobrą robotą researcherska i poruszyła temat, który do tej pory był nawet nie tyle pomijany, co kompletnie ignorowany. I to jest świetne, i ja też się wiele z tej książki dowiedziałam. Natomiast książce przydałaby się porządna redakcja. Ciężko się ją czytało ze względu na powtórzenia (w wielu miejscach pisanie o tym samym, często tak, jakby ten temat pojawiał się pierwszy raz; powtarzające się cytaty). Miejscami błędy językowe czy drobniejsze w datowaniu. W książce jest bardzo dużo cytatów z materiałów źródłowych i na ogół nie są one poprzedzone żadnym wprowadzeniem (typu chociaż "mówi Marysia"), przez co trudno się momentami połapać. Wewnętrzna organizacja rozdziałów bywa chaotyczna, odbijamy od tematu, by do niego powrócić, kolejne historie nie zawsze tworzą spójną narrację. Z drugiej strony jednak dopóki autorka zostawia głos materiałom, dopóty jest w miarę okej. Próby własnych komentarzy i ocen są niestety bardzo naiwne i trącą trochę szkolnym wypracowaniem; wydają mi się zresztą niepotrzebne. Najsłabszy jest rozdział o molestujących służących - autorka chyba umieściła go z poczucia obowiązku, bo dotarła i do takich informacji, ale były one na tyle szczątkowe, że trudno było z tego stworzyć pogłębioną analizę.
To tyle o wadach, mimo to uważam, że książka jest ważna, przełomowa i bardzo się cieszę, że się ukazała i że ją przeczytałam - po prostu liczę na drugie wydanie ;-)
3.5 Nie tak dobre, jak Chłopki. Opowieść o naszych babkach, ale dobre. Historie, które są warte poznania. Jestem bardzo wdzięczna autorce, że ocala je od zapomnienia, że chce o tym pisać. W Polsce niewolnictwa nie było, ale najpierw pańszczyzna, potem służące, które pracowały od rana do nocy praktycznie bez żadnych praw? Nie mamy być z czego dumni.
/ jest na Legimi i Empik Go
to read update Chłopki były tak dobre, że muszę ogarnąć i to
Strasznie dużo mam przemyśleń po tej lekturze: ogólnie o rynku pracy (też tym współczesnym) i ludziach, od których oczekuje się, że będą w swojej pracy dostępni dwadzieścia cztery godziny na dobę (często wracałam myślami do niedawno przeczytanych "Betrojerinek" Anny Wiatr); o zmitologizowanej przedwojennej Polsce; o temacie przychodzenia na świat, aby służyć innym (tu przypominało mi się "Nie opuszczaj mnie" i "Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro, które pięknie ten temat podejmują) - Joanna Kuciel-Frydryszak zwraca przy okazji uwagę na rolę kościoła w normalizowaniu tej sytuacji i przekonywaniu, że jest to jedyny właściwy stan rzeczy. To oczywiście tylko część tematów poruszanych w "Służących do wszystkiego", bo jeszcze: prawa kobiet, przemoc seksualna, niechciane ciąże, antysemityzm, sytuacja na wsiach. Są też lżejsze/weselsze fragmenty o służących różnych znanych ludzi (Dąbrowskiej, Gombrowicza czy Nałkowskiej). Jeśli nie jest to jeszcze jasne, to: polecam!
To było zwyczajne niewolnictwo w białych rękawiczkach. Tak można najkrócej podsumować to, o czym pisze Joanna Kuciel-Frydryszak w “Służących do wszystkiego”. Jest to książka ważna, z pewnością ukazująca nam, że historię piszą nie tylko zwycięzcy, ale i osoby, które są uprzywilejowane. Próba napisania historii służących, do tego udana. Nie możecie przegapić.
Kuciel-Frydryszak w “Służących…” proponuje nam bardzo uporządkowany, spójny i ciekawy wykład o różnych aspektach bycia służącą. Poprzez zmianę imienia (poprzednia była Marysia, to ty też będziesz Marysią), utratę wolności, brak wsparcia społecznego, niesprawiedliwości po gwałt. Z materiałów źródłowych powoli odsłania się piekielna rzeczywistość najbiedniejszych warstw społecznych - niewykształconych, niepiśmiennych kobiet, które już od dzieciństwa musiały służyć “u Państwa”. To ciekawa odtrutka na wszystkie nostalgiczne przedstawienia służących, jako może trochę głupich, ale sympatycznych dodatków do wystroju. Za tym prostym, schludnym wyglądem na starej fotografii, stoi wielka tragedia. Choć oczywiście bywało też lepiej, ale domy, w których służące mogły czuć się godnie należały raczej do rzadkości i traktowane były przez sąsiadów i znajomych raczej podejrzanie. Zdarzało się, że służąca spoczywała w pańskim grobie, bywało, że po zakończeniu służby otrzymywała sowitą zapłatę, ale dotyczyło to niewielu osób. Rzeczywistość służących była pozbawiona nadziei. Korzystały z osobnych schodów, od frontu wchodziły rzadko. Mieszkały przeważnie w kuchni, nawet w największych mieszkaniach pomieszczenia dla nich były mikroskopijne. Nie mogły wychodzić z domu i często pracowały po nocach, gdy “Państwo” przyjmowali gości. Były podejrzewane o niemoralność i roznoszenie chorób. O złodziejstwo i niecne zamiary. Padały ofiarami “Panów” i “paniczów”. Były religijne. W prasie katolickiej mogły przeczytać, że mają się poddać woli bożej, która tak sprawiedliwe ułożyła świat. Prawie nigdzie otuchy, może u “Zytek”, które starały się pomóc służącym.
Czego brakuje? Może większej problematyzacji zagadnienia - pokazania rzeczywistości dworkowej, autorka wyraźnie skupia się na klasie mieszczańskiej. Może szerszego wglądu - czy sytuacja różniła się zależnie od zaboru? Jakie było prawodawstwo? Jak to posklejano po 1918 roku? Momentami brakuje zacięcia historyczki, która chce uchwycić różnorodność procesu. Autorka pisząc o służących skupia się na jednym typie pracownic, mam wrażenie, że zbytnio go izolując od innych służb domowych, co oczywiście jest spowodowane ograniczonym zakresem tej książki, ale przecież był to system naczyń powiązanych i może warto było to odrobinę mocniej podkreślić. Mimo wszystko to mało istotne mankamenty, bo “Służące…” i bez tego czyta się bardzo dobrze, choć ze świadomością, że nie jest to studium naukowe i niejeden temat wymagałby pogłębienia.
Oprócz obfitego cytowania niezwykle chwilami smakowitych źródeł, Kuciel-Frydryszak sięgnęła też po literaturę piękną i znalazła literackie opisy służących. Często zaskakujące. Podoba mi się również zwrócenie uwagi na służące słynnych pisarek i pisarzy - słynna służąca Nałkowskiej czy problemy z pomocami domowymi Dąbrowskiej i Kowalskiej, to epopeje ciekawe i dużo mówiące o prawdziwej wrażliwości twórczyń.
To jest dziesięciolecie kobiet - przynajmniej w ostatnich latach widzimy, że nie tylko uzupełniamy historię, ale i szukamy w niej przestrzeni, do tej pory niezauważanych tak na gruncie naukowym (Ostrowska) jak i bardziej popularnym, czego przykładem z pewnością są “Służące do wszystkiego”. To już nie tylko wyliczanki “słynnych kobiet”, ale pokazanie, że istnieje szansa na napisanie polskiej historii ludowej. Jakaś, niewielka.
“Służące do wszystkiego” to ciekawy przykład książki, która zmienia nasze postrzeganie i uwrażliwia. Może chwilami niektóre wnioski bywają zbyt proste, a brak materiału przykrywany jest obszernym cytowaniem, ale są to krótkie chwile. Mnie to wciągnęło jak dobry kryminał. A to wszystko przykra prawda. A to wszystko wciąż się powtarza i wcale nie jest obce naszej epoce. W innych dekoracjach odtwarzamy podobne struktury, tylko inaczej je nazywając. Ale to już gdzie indziej opowiedziano.
Kai kurias istorijas (tas skaudžias, tikras) aš jaučiuosi kažkaip skolinga, įsipareigojusi žinoti. Nes atrodo, kad gi taip, aišku ir be knygos, kad tarnaičių visam kam gyvenimai buvo visaip kaip žiaurūs, laikai sunkūs, o šeimininkai geriausiu atveju tiesiog nelabai pagarbūs, blogiausiu - prievartautojai ir smurtautojai. Tačiau knyga tam, kas "savaime aišku", suteikia vardus ir veidus, kontekstą ir tiek informacijos, kad sukas galva, bet nesinori knygos iš rankų paleisti kaip įdomiausio romano, nes taip gyvai, įtraukiai ir kokybiškai parašyta.
Labai patiko tai, kiek knygoje nuotraukų, kiek istorinių šaltinių, bet koks nesausas, gyvas šis tekstas. Norėjosi vis garsiai skaityti, fotkintis ir norėtųsi čia cituoti, bet gi tada reikėtų beveik pusę knygos perrašyti. Žavesio neabejotinai prideda ir puikus, gyvybingas I. Aleksaitės vertimas, o man belieka prisijungti prie giriančiųjų būrio. Tiek informacijos, aiškiai ir logiškai susistemintos, tiek istorijų, kontekstų ir įdomybių! Vienas geriausių šių metų negrožinės literatūros skaitinių, dar ilgai apie šią knygą ir šias tarnaites nenustosiu galvoti ir kalbėti.
Świetna, bogato udokumentowana książka o bardzo licznej a jednak wyjątkowo zmarginalizowanej grupie społecznej - przedwojennych służących. Autorka przedstawia wyzysk i urągające jakimkolwiek standardom warunki życia, przedwojenną "pańską" mentalność jak i różne (zwykle nieskuteczne) próby ucywilizowania tego rynku pracy i zapewnienia służbie godnych warunków pracy. A oprócz tego jednostkowe historie, fragmenty listów i wspomnień, świadczące o tym, że czasem zdarzały się i dobre, ludzkie relacje. Właściwie najbardziej uderzyło mnie to, jak wiele ech tamtej mentalności nadal pobrzmiewa we współczesnym podejściu do pracownika, domowej pracy kobiet, kobiet w ogóle, ukraińskich pomocy domowych, osób wykonujących proste prace... i tak dalej. Podsumowując: warto. Ciekawa i daje do myślenia.
Kiedy czytałam tę książkę, przez długi czas zastanawiałam się „dlaczego nie ma tutaj powalających wyznań bezpośrednio od służących o tym, jak były nieludzko traktowane? Nie zachowały się choćby jakieś listy z narzekaniem i psioczeniem?”. Potem jednak rzeczywistość stopniowo zaczęła wybrzmiewać głośniej i głośniej, a powody stały się zrozumiałe i przygnębiające. Pojawiły się oczywiście wyznania, choć nie tak liczne i nie tak szokujące, jak oczekiwałam. Miało to jednak swoje uzasadnienie. Choć świat się zmienił i na szczęście nie ma już u nas służby w takim rozumieniu jak blisko sto lat temu, to jednak po przeczytaniu tej książki nie czuję powiewu optymizmu i nie wykrzykuję „hurra”. Jest mi po prostu bardzo przykro. Uważam jednak, że jest to ważna książka, którą warto przeczytać. Na dodatek dobrze wyjaśnia głęboko zakorzenione w naszej kulturze poczucie, że zawód sprzątaczki jest poniżej godności.
Książka z tych otwierających oczy. Dlaczego? Bo bladego pojęcia nie miałam ani o fakcie ani o rozmiarach białego niewolnictwa w przedwojennej Polsce. W samej milionowej Warszawie pracowało ok. 90 tys. służących. Jak to się stało, że nie wiedziałam o czymś tak powszechnym? To pytanie retoryczne. Kto by się przejmował zwykłymi, szarymi kobietami, analfabetkami, piorącymi cudze gacie, śpiącymi w kuchni, wycierającymi brudne nosy paniczów i noszącymi wiadra wody po schodach. Kto by zapłakał nad nienormowanym czasem pracy, brakiem wolnego, rodziny, marzeń i wolnej woli. Nad służącymi nie użalały się nawet inne kobiety. Ba. To "panie" były często w stosunku do nich najbardziej okrutne i protekcjonalne.
Mocna rzecz. Smutne toto. Pozostawia z konkluzją, że człowiek zawsze potrzebuje dzielić ludzi na tych lepszych i gorszych czy to ze względu na kolor skóry, religię czy też zawód.
PS. Tak, wiem. "Służące do wszystkiego" mają wady. Forma nie dorasta treści do pięt. Książka jest napisana nierówno. Gubi rytm. Momentami przytłacza chaosem i zbytnią szczegółowością. Pomimo to składam autorce ukłony. Głównie za wyciągnięcie losu służących z mroków zapomnienia i dobrą kwerendę.
Ogólnie rzecz biorąc jest to bardzo ciekawa dokumentacja losów całej grupy kobiet zmuszonych oddać się w niewolę (nie jest to przesada) pod koniec XIX i początkiem XX wieku. Świetnie wpasowane w tekst materiały źródłowe wspaniale prowadzą narrację. Choć autorce nie udało się uniknąć powtórzeń i mam pewne zastrzeżenia do kompozycji to jest to bardzo dobra i pouczająca lektura, która pozwala spojrzeć na historie Polski sprzed czasów PRLu z bardzo rzadkiej perspektywy.
e1: Wciąż myślę o tej książce i zastanawiam się jak w dzisiejszej Polsce ta II RP jest mitologizowana i jak wielkie braki w edukacji o XX wiecznej Polsce mamy. To wszystko jest po prostu zwyczajnie smutne, że nie będziemy potrafili się na tych popełnianych juz nie raz błędach uczyć. Ale cóż, cieszmy się że nie wsadzaliśmy gejów do więzień, niczego nie skolonizowaliśmy, przynajmniej oficjalnie, daliśmy prawa głosu kobietom i zbudowaliśmy fajny port. Jesteśmy wielcy.
3,5 Trochę w kółko mielenie tego samego. Główny problem miałam z tym jak została napisana i zredagowana, ale ogólnie jest to dobra, poruszająca ważny temat książka.
bardzo rzetelny reportaż, moim zdaniem w punkt pokazując realia służących, które bez żadnych praw czy swobody osobistej poświęcały się ludziom z ,,wyższej sfery,, i to nie tak dawno temu; mi otworzył oczy i do samego końca był szokujący; dziękuję autorce, że postanowiła spisać te ciężkie, piękne i okrutne historie, żeby głos tych kobiet nie przepadł z biegiem historii
Tema knygos labai užkabino ir norėjau ją labai perskaityti. Nes apie tai neteko visai skaityti, o bet tačiau knyga šiek tiek mane nuvylė, informacijos daug, bet ji padrika kaip ir vietomis visai neužbaigta. “Tarnaitės nuo vergių skiriasi tik tai, kad tarnaitė gali pakeisti darbą, o vergė ten liks iki pat mirties, bet abiems atvejais ponų reikalavimai buvo tokie patys: pagarba, paklusnumas, ištikimybė, visų jėgų ir viso laiko aukojimas dėl ponų gerovės. “
Bardzo ciekawa i poruszająca. Skłania do przemyśleń i to nie tylko dotyczących tego co było, ale również tego jak wygląda rynek pracy w czasach współczesnych.
Świetnie opracowana i napisana książka, powstała, by przywrócić pamięć o służących. Pozostawiono mnie z refleksją, że świat po wojnie się zmienił, ale ludzie nie. „(...) stosunki prawne i społeczne uległy wprawdzie głębokiej transformacji i dziś wiele sytuacji opisanych w książce nie mogłoby się zdarzyć, ale po stu latach nie jesteśmy ani o jotę lepsi, a chciwość i silnie zakorzenione pragnienie dominacji wciąż prowadzą do wyzysku i pogardy.”
Strasznie nierowna ksiazka (redakcja dala ciala), ale bardzo potrzebna, zwlaszcza kiedy o sluzbie mysli sie jedynie w kategoriach Downton Abbey. Zapis z dyskusji sejmowych o poprawie warunkow pracy sluzby jest szczegolnie smutny, bo mozna odniesc wrazenie, ze dzisiaj podobne toczy sie w kontekscie pracownikow w ogole - wiele sie nie zmienia :/
Ciekawa i wciągająca lektura, niby inny świat, a jakże znajomy...
Bardzo potrzebny głos o naszej historii czerpania korzyści z niewolnictwa, szczególnie gdy nadal mamy problemy, żeby w dyskursie uznać za takie sytuację chłopów pańszczyźnianych, a co dopiero pracę służących. Trzeba się przejrzeć w lustrze tych świadectw.
Zabrakło mi powiązania z teraźniejszością, jakiegoś odniesienia do sytuacji współczesnych pań sprzątających/gospoś/sprzątaczek/itd. w kontekście chociażby przymuszenia sytuacją ekonomiczną czy polityczną (również w kontekście migrantek), czy dłuższej perspektywy czasowej opisywanych przemian w świadomości w czasach PRL-u, które doprowadziły do tego (jak?), że przez jakiś czas, zamiast nobilitujące i świadczące o pozycji społecznej, zatrudnianie osoby do pomocy w sprzątaniu świadczyło o nieogarnianiu rzeczywistości domowej, a wpuszczenie obcego człowieka do domu i powierzenie mu/jej oporządzania intymnych stref życia rodzinnego było (jest?) krępujące i nadal trąci wyzyskiem.
Dobrze, że ta publikacja się ukazała, skłania do przemyśleń.
Bardzo ważna książka, poruszająca ważny temat, tych kobiet, które stały w cieniu, ale były odpowiedzialne za funkcjonowanie domu. Jednak jest to tak napisane, że nie mogłam się wgryźć. Momentami chciałam odłożyć i nie wrócić. Mam też wrażenie, że panuje tu chaos.
"Polska przeszła nie tylko wielką wojnę, która ją zrujnowała. Polska przeszła także metamorfozę społeczną." Nie ma wielu wsi, dzielnic, domów. Nie ma Żydów, hrabin, "pań" i nie ma już służących.
Poruszyły mnie historie służących znanych pisarzy. Poza tym dziwne bo jakoś chyba niezasadnie zawsze utożsamiałam służącą z dojrzałą kobietą a to przecież też młode dziewuszki były.
Jestem wielką fanką! Polecam! Wspaniała podróż w realia minionych dni. Autorka ma niezwykłą umiejętność prezentowania bardzo szczegółowo życia bohaterek w zaledwie kilku akapitach. Każda z przytoczonych historii to jak mikro powieść.
Prawie już skończyłam. Bardzo wiele mi się wyjaśnia z zachowań mojej prababci, która pracę zawodową zaczęła jako pomocnica kucharki u Potockich - zanim zrobiła kurs introligatorski i zaczęła pracę w fabryce wyrobów papierowych - i ta wczesna rola imprintowała ją zarówno umiejętnościami jak i lękami, które wykazywała ponad pół wieku później, choćby słuszny respekt wobec kuchenek gazowych, które przed wojną były bardzo niebezpieczne, albo przepis na omlet na ubitej pianie z białek, którego mnie nauczyła oraz nieprawdopodobną sprawność w krojeniu marchewki na drobną elegancką kosteczkę, czego nigdy nie dałam rady opanować. Prababcia była uzdolnioną osobą, prawdopodobnie wybitnie - współcześnie po skończonej szkole poszłaby do dobrego liceum, a tak trafiła "do dobrego państwa". Rozpoznaję - i przez to zdumiewają mnie i przerażają resztki klasowości polskiego społeczeństwa, które nadal, mimo, że PRL przeorał polski krajobraz, przebiegają gdzieś podskórnie, nawet w relacjach panujących w instytutach naukowych, o czym długo by można rozmawiać. Zapewne dowiem się jeszcze więcej, gdy przeczytam pamiętniki babci (jej córki - i nauczycielki jęz. polskiego), która zmarła w tym roku i pozostawiła po sobie, jak się okazuje, stertę grubo zapisanych zeszytów.
Po świetnej biografii Kazimiery Iłłakowiczówny miałam bardzo duże oczekiwania - i, niestety, srogo się zawiodłam. Może ocena w gwiazdkach tego nie oddaje, ale to książka przynajmniej o dwie klasy gorsza od poprzedniej. Na plus policzyć trzeba wyciągnięcie tej problematyki, ale potraktować ją można było przynajmniej nieco lepiej. Chaosu w sferze czasowości, kompletnego niedbania o chronologię nie mogę wybaczyć - toż to praca historyczna, nieważne, że popularnonaukowa. Autorka nie ucieka od interpretowania przytaczanych źródeł, ale niepokojąco często miałam w trakcie lektury wrażenie, że to interpretacje bardzo płytkie, napisane, aby nie pozostawić "gołego" cytatu, ale bez wyznaczającej znajomości szerszego kontekstu, która pozwoliłaby na głębsze i bardziej trafne obserwacje. Mam wielką nadzieję, że na napisanie kolejnej książki autorka będzie miała więcej czasu - nie mam złudzeń, że był to tutaj czynnik decydujący, wszak "Iłla" pokazuje jej zupełnie inne możliwości warsztatowe - i wróci do jakości, do której co prawda jedną pozycją, ale już zdążyła mnie przyzwyczaić.
Książka ważna, bo pierwsza poświęcona polskim służącym. Autorka przeprowadziła solidne badania i daje dość przekrojowy ogląd tematu. Co ważne, gdy tylko się da oddaje głos samym służącym. Znajdziemy tu historie i wstrząsające, i wzruszające - bo stosunki "państwa" i służby bywały bardzo różne. Jedynym co mogę zarzucić jest pewien chaos konstrukcyjny: dość dziwny podział rozdziałów i nieoczekiwanie powracanie do zamkniętych wcześniej tematów. Być może autorkę trochę przerósł ogrom materiału, a może przydałaby się dokładniejsza redakcja. Nie są to jednak wady, które odbierałyby przyjemność z czytania.
Praca reporterska, źródła - fantastyczne, czuć ogromną wiedzę i realne zagłębienie autorki w temat. Jako książka - dużo, dużo słabiej. Rozdziały bez ładu i składu, powiązane ze swoim tytułem może w 1/3, skakanie po wątkach. Nienajlepszy język i korekta.
Bardziej zbiór świetnie zebranych faktów, niż faktycznie dobra książka - można momentami odnieść wrażenie, że czyta się bardzo długi wpis z Wikipedii.
Mimo różnych powtórzeń i niepozbawionej wad struktury, jestem mocno na tak. ,,Chłopki” są może lepiej zredagowane, ale z tej książki dowiedziałam się więcej. Przełomowa i ważna lektura w różnych kontekstach, praw pracowniczych, osiągnięć feminizmu, źródeł ruchów społecznych czy politycznych nurtów.
Mam wrażenie, że ten etap historii jakoś został przemilczany w podręcznikach. Niewiele się mówi o tym zawodzie czy tym jaką rolę odegrał w naszym społeczeństwie. Nawet mówiąc o pisarzach typu Sienkiewicz jakoś cicho w kwestii jego “służącej”, a przecież uratowała jego pisma, czy relacji Gombrowicza z swoją “służącą”, której słowa cytował w zakończeniu Ferdydurke.