Jedna z najbardziej zasłużonych polskich dziennikarek od lat związana z „Polityką“ postanowiła napisać książkę o tym, jak naprawdę żyło się w PRLU.
Pomysł książki wziął się z refleksji, że teraz coraz więcej młodych ludzi, którzy w PRLU się urodzili, albo przeżyli jedynie pierwsze lata życia, wspomina ten czas jako okres beztroski i szczęśliwości. Zdaniem wybitnej polskiej dziennikarki jest to niezwykle bolesne dla tych, którzy w tamtych czasach walczyli z komunistyczną władzą, starali się przywrócić Polsce wolność.
Ta książka to próba rozliczenia się z mitami o PRLu, które namnożyły się w ostatnich latach. Solska krok po kroku rozwiewa poczucie, że wtedy było „bezpieczniej“, „ciekawiej“, „lepiej“.
Joanna Solska napisała książkę “80-te. Jak naprawdę żyliśmy w ostatniej dekadzie PRL”. Jest to dzieło niezbyt ambitne, wspomnieniowe, odrobinę reporterskie, mocno przyczynkarskie. Czytane pomiędzy innymi lekturami ani nie odkryło przede mną żadnej prawdy, ani nie wyposażyło w jakąś szczególnie cenną wiedzę. Autorka cierpliwie wyjaśnia niektóre absurdy, korzysta z własnych wspomnień i w ekspresowym skrócie przypomina historię lat 80.
To wszystko byłoby nawet i strawne, gdyby nie kuriozalny wstęp, którym okrasiła autorka swoją książkę. Wstęp poświęcony jest młodym. Kim oni są, tego się nie dowiadujemy, ale za to Solska sypie jak z rękawa przykładami tego, jacy oni są.
- “W świadomość tych, którzy byli zbyt młodzi, by pamiętać, obraz PRL wdrukowały filmy Stanisława Barei”. Poproszę o wyniki badań populacyjnych, bo powtarzanie takiego banału bez jakichkolwiek uzasadnień jest jednak mocno naciągane. Ale Solska ma uzasadnienie. Brzmi ono: “Internet pełen jest kultowych cytatów, które młodzi chętnie przywołują: “Mój mąż jest z zawodu dyrektorem”.” Solska nie dostrzega, że może jednak widzimy różnicę pomiędzy komedią a rzeczywistością. Przecież dość szybko dostrzegamy różnice pomiędzy filmami bezkostiumowymi a rzeczywistością. W kwestiach historycznych też potrafimy to wyczuć.
Pisze Solska co prawda, że starsi też oglądali Bareję, “i także się śmiali” (ah!), ale oni się śmiali inaczej (ah!). Oni się śmiali, “żeby odreagować rzeczywistość”, a dla młodych dozorca Anioł “jest postacią zabawną i co najwyżej żałosną. Bo nie wiedzą, że był groźny….”. I dalej: “Oni nie wiedzą, czym PRL był naprawdę. Nie rozumieją kontekstu. Oddaje to krążący po internecie dialog, w którym na stwierdzenie, że w końcówce PRL na półkach była tylko musztarda i ocet, młoda osoba pyta z niedowierzaniem: “We wszystkich galeriach”. Droga Autorko - istnienie tego dowcipu właśnie dowodzi, że wszyscy wiemy, że było inaczej. Bo inaczej nie byłby to dowcip.
“Młodzi tęsknią do takiego państwa jak PRL, które każdemu “dawało” mieszkanie i pracę, w którym wszyscy byli “równi”. Solska traktuje młodych jak skończonych idiotów, a jej przemowa pełna jest stereotypów i uproszczeń. Gdy pisze, że w internecie znajduje się wiele wpisów o tym, “że w PRL mieliśmy wspaniała zakład pracy”, to “sądzę, że ich autorami są ludzie młodzi”. “A młodzi, jak widać, nie zadają sobie dziś takich pytań”. Otóż zadają, ale jak widzą takich “dorosłych”, którzy na jednym wydechu zrównują wszystkich, a na poparcie swoich tez mają “głosy z internetu”, to niech się Solska nie dziwi, że może z nią nikt nie chce rozmawiać? Bo ja bym nie chciał, gdyż pokazała się jako osoba pełna uprzedzeń, stereotypów, autorka krzywdzących i zwyczajnie prostackich uogólnień, która świat podzieliła wokół jednej osi i jeszcze sama na to narzeka.
Przyznaję, że do niezwykłej irytacji doprowadza mnie tak bezrefleksyjne pisanie, gdyż zamiast starać się zrozumieć i dotrzeć do tych mitycznych “młodych”, to Solska tylko buduje barykadę. I nawet choćby trochę miała racji pisząc, że ulegamy idealizacji, to jak pokazują wszystkie badania, za PRL tęsknią właśnie starsi, szczególnie “osoby po sześćdziesiątce (58 proc.). Wśród 40-latków odsetek ten sięga 37 proc., podczas gdy co piąty trzydziestoparolatek chciałby cofnąć się znów do czasów komuny” (TNS Polska). Ale autorka zamiast sięgnąć po jakiekolwiek miarodajne źródła, karmi się swoimi uprzedzeniami, wyobrażeniami i stereotypami. I na tym gruncie pisze książkę. No naprawdę trudno to dzieło komukolwiek polecić.
Dobra literatura faktu, myślę że każdy urodzony po 1989 powinien to przeczytać. Autorka jest metrykalnie i zawodowo w pełni kompetentna do napisania tej książki i stanęła na wysokości zadania. Nie jest to książka obiektywna w żadnym wypadku i autorka nie kryje swoich poglądów politycznych w stosunku do władz PRL - u jak i tych obecnych, ale subiektywizm i jednostronnosc jest tu z góry planowana i oczekiwana przez czytelnika. Książkę czyta się sprawnie.
Pamiętając opisywane czasy bardzo dobrze, uważam że autorka poprawnie opisała codzienność lat 80-tych. Osobom młodym będzie się wydawało, że wiele opisanych tutaj sytuacji jest fikcją, ale pomimo pewnego przejaskrawienia niektórych zjawisk to jednak naprawdę miało miejsce. Niemniej rozgoryczenie i frustracja autorki jakoś mi się nie udzieliły. Ja traktuje to jako życiowe doświadczenie, które w jakimś stopniu wpłynęło na moją osobowość. Charakter jednak kształtują najbardziej trudne życiowo sytuacje.
For me, growing up in communist Poland in the 1980s, my memory of this decade is full of personal anecdotes set against the backdrop of history taking place. As a child, I had no idea what Martial law was but I do remember that there was no evening cartoon when it was introduced in Poland on the 13th of December 1981. I didn’t realise the gravity of the nuclear disaster in Chernobyl, but was happy that I could stay indoors and wasn’t told to go outside to ‘catch some fresh air and sun’. I still remember how I learned about the death of Nicolae Ceaușescu - on a break at school suddenly kids and teachers started shouting jubilantly: “Ceaușescu has been executed!”; I sensed that on that day they would let us go home sooner.
Joanna Solska in her book “80-te. Jak naprawdę żyliśmy w ostatniej dekadzie PRL” (“The 1980s. How We Really Lived in the Last Decade of the Polish People’s Republic”) describes very accurately what life consisted in in those difficult times. My memory is patchy and as a child I accepted things as they were but Solska filled in gaps in my knowledge and provided background to certain occurances. She explained why food and other products were rationed and how the system worked, described the phenomenon of ‘trade tourism’ (when people travelled officially as tourists but in fact traded in goods in high demand), gave much needed insight into how censorship worked and how fake egalitarianism was then. The book doesn’t contain personal accounts and stories (which I read a lot of readers expected), but I didn’t need them. I have my own stories and was glad to learn about the background of the Absurdistan I lived in as a child and with which my family had to deal with.
Full of humour, with a healthy dose of distance and reflection, “80-te” helped me appreciate my parents’ efforts to overcome the obstacles, handle challenges, not let me and my sister be brainwashed by the system and to prepare us all for the transformation that happened when the Berlin Wall fell. Solska is a fantastic researcher and journalist and I can’t imagine a better written book on that topic.
Ciekawe, chociaż z chęcią zagłębiłabym się w tą tematykę głębiej, ponieważ autorka często pisze o konkretnych rzeczach dość ogólnie i fragmentarycznie. Niemniej jest to dobra lektura i wstęp do tego, co działo się w tamtym dziesięcioleciu.
Książka dla wszystkich, którzy PRL znają tylko z opowieści starszych, zwłaszcza tych, którzy tamten okres wspominają z nostalgią. Ja pamiętam PRL z odrazą. Szarość, szarość i syf. I p. Solska świetnie ten syf pokazuje. Bareja to wyśmiewał dając nam chwilę odetchnienia, ale tak było naprawdę. Oby nigdy więcej.
Tą książkę czyta się ciężko, bo próba zrozumienia jak to wszystko funkcjonowało przyprawia o ból głowy. Genialny opis tego jak funkcjonowało państwo i społeczeństwo w latach 80 tych - pomysłowość, kombinatorstwo - bez tych cech ani rusz!
Ciekawa książka. Poziom absurdu w PRL porażał. To był wręcz obłęd nielogiczności, nieefektywności i co tu mówić, głupoty. Polecam tym, którzy w 80-tych raczkowali albo tym co dorosłymi byli. Dla wiedzy, dla przypomnienia.
Pamiętam tamte czasy. Do tego stopnia dobrze, że do dziś alergicznie reaguję na dowolnego rodzaju "centralność". Moja młodsza siostra, gdy czasem wymknie mi się jakiś komentarz do przeszłości, reaguje tak, jak autorka napisała we wstępie: przyjmuje informację, ale nic ona dla niej osobiście nie znaczy, traktuje ją jako anegdotę, nijak nie potrafi osadzić jej w kontekście. To zrozumiałe, bo przecież go nie zna, osobiście nie doświadczyła, nigdy nie musiała uczestniczyć w aktywnościach tego paskudnego systemu, który wymuszał na obywatelach współudział w zasadzie w dowolnej patologii: łapówkarstwie, złodziejstwie (bo czymże innym było "załatwianie"), w zaopatrywaniu się u paserów, w przemycie. Uczył kombinowania, kłamstwa, kradzieży, donoszenia. Przeczytałam "80-te..." nie z sentymentu do czasów dzieciństwa i wczesnej młodości, ale by nie zapomnieć. O wszechobecnej szarzyźnie, o poczuciu beznadziei. O biedzie, powszechnej przaśności, o nocach spędzanych na dyżurach w komitetach kolejkowych najróżniejszego rodzaju, o wiecznie łatanych dziurach, które tajemniczym sposobem pojawiały się co roku w tych samych miejscach. Przeczytałam dla poczucia ulgi, że to przeszłość, która nie wróci, że tamte czasy bezpowrotnie minęły. Siostrze podsunę tę lekturę ku przestrodze. I by miała szansę zrozumieć.
dla każdego, kto twierdzi, że "kiedyś to było" jest to lektura obowiązkowa. przygnębiająca, ale jednocześnie nachodzi na myśl smutna refleksja, że nasza mentalność aż tak się od tamtego czasu nie zmieniła.
Świetna książka, która bardzo przystępnie pokazuje jak się żyło w końcówce PRL. Dla mnie, osoby która nie pamięta tamtych czasów, jest to doskonała pozycja utwierdzająca mnie w tym co mówią moi rodzice - kapitalizm w Polsce nie jest idealny ale za żadne skarby nie chcieliby wrócić do komuny.