GROM i Navy SEALs szkolą się tak, by zwyciężać, a nie ginąć, choćby w najsłuszniejszej sprawie.
Pod osłoną nocy zdobyli skomplikowane terminale przeładunkowe w pobliżu portu Umm Kasr. Innej nocy zapobiegli wysadzeniu jednej z największych tam rzecznych w Iraku. Bagdad,[…], […] i jeszcze wiele innych miast dowiadywało się o pochwyceniu w ich okolicy członków znienawidzonego reżimu Saddama Husajna czy też przestępców, zwących się teraz dumnie bojownikami, dopiero o poranku z miejscowej prasy czy sąsiedzkich plotek.
Naval w swojej książce odsłania nam kulisy operacji, które do tej pory były owiane milczeniem, a także udowadnia, jak ważne są braterstwo, współpraca i profesjonalizm w wojskowym fachu.
„Bogom nocy równi”, tytuł jednego z rozdziałów Camp Pozzi, został zaczerpnięty z książki pod tym samym tytułem. Jej autor, Sergiusz Piasecki, określił tym mianem pracowników i współpracowników polskiego wywiadu w II RP. Czy bogom nocy równi byli także operatorzy GROM-u i Navy SEALs podczas II wojny w Zatoce Perskiej?
Przed bogami nocy nie ma kryjówki, a wojna, podobnie jak i morze, nie wybacza…
Przeczytawszy ostatnio dwie wcześniejsze książki Navala (bardzo dobrą „Ostatnich gryzą psy” oraz nieco mniej interesującą „Zatoka. GROM na wodach Zatoki Perskiej”) byłem ciekaw, jak wypadnie trzecia. „Camp Pozzi…” przeszedł moje oczekiwania. Książka, jak te poprzednie, napisana bardzo autentycznym (choć pewnie przez purystów uznanym za mało literacki) językiem, co pasuje znacznie lepiej, niż próby stworzenia ze wspomnień niektórych byłych żołnierzy US Navy SEALs dzieł filozoficznych. Czytając Navala (i znając osobiście niektórych operatorów, którzy wraz z nim służyli w Iraku) przeżywa się akcję lepiej, gdyż autor posługuje się codziennym językiem operatorów, nie stroniąc od słów nieparlamentarnych, gdy wymaga tego kontekst.
W porównaniu z „Zatoką…”, książka zawiera opisy akcji znacznie bardziej zróżnicowanych. Dla osób, które przekonane są, że GROM wyjechał do Iraku na wakacje, będzie ona sporym zaskoczeniem. Tylko najwyższej jakości wyszkoleniu GROM-u zawdzięczać można to, że w żadnej opisanej w książce akcji nie poległ choćby jeden żołnierz jednostki.
Książka w brutalny wręcz sposób obnaża olbrzymią przepaść, jaka dzieli operatorów czołowych polskich jednostek specjalnych od zdecydowanej większości jednostek Wojska Polskiego. Podczas, gdy operatorzy GROM-u nie ustępują wyszkoleniem najlepszym jednostkom amerykańskim (US Navy SEALs), szkolenie innych jednostek nadal polega na ćwiczeniu defiladowego kroku, bezwzględnym wypełnianiu rozkazów i strzelaniu z pozycji statycznych. Żadna z tych umiejętności nie odpowiada wymogom współczesnego pola walki. W przeciwieństwie do firm będących własnością prywatną, w których właściciel dąży do promowania osób najbardziej kompetentnych i doświadczonych, klucz promocji w WP wydaje się być zgoła inny.
GROM, przedstawiony w „Camp Pozzi…” jest jednostką znacznie lepiej doposażoną, niż ta sama jednostka przedstawiona w „Zatoce…”. Choć nadal kluczową umiejętnością operatorów jest przerabianie kamizelek taktycznych, czy malowanie mundurów i broni na wymagane w danej lokalizacji kolory, dzięki polskim logistykom, lecz przede wszystkim dzięki amerykańskim jednostkom specjalnym, jeżdżą oni, przynajmniej częściowo, hummerami, zamiast kompletnie nieprzydatnymi w warunkach bojowych Honkerami, oraz używają najnowszej generacji noktowizorów.
W sposób bardziej subtelny niż w „Zatoce…”, lecz równie stały, wyrażone są opinie autora na temat niektórych dowódców GROM-u. Należy przyjąć, że opinie te podzielali również inni operatorzy. Geneza imion nadanych psom przygarniętym przez GROM w Iraku (Romek i Tadek), w powyższym kontekście, jest niezwykle zabawnym akcentem.
Podsumowując, niezwykle ciekawa, barwna i wartka lektura, którą czyta się sprawnie i z przyjemnością.
Kolejna świetna książka tego autora. Zarazem jedna z najlepszych jakie czytałam. Możemy w niej znaleźć zarówno opis wielu misji jak i różnice występujące między amerykańskim a polskim wojskiem. Tym razem autor odniósł się nie tylko swoich przeżyć...
Dużo czasu spędziłam na czytaniu książek, których akcja dzieje się w okolicach II wojny światowej, podziwiając ludzi, którzy brali w niej udział, walcząc o swój kraj. To było dla mnie coś bardzo poruszającego, nawet jeśli między historycznymi faktami przeplatała się literacka fikcja. Ostatnio jednak coraz bardziej ciekawiło mnie to, co dzieje się współcześnie.
Camp Pozzi to pierwsza książka tego typu, jaką czytałam i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Nie tylko tego, że czytając książkę o jednej z najlepszych na świecie specjalnej jednostce wojskowej rozumiałam wszystko, bo napisana jest w łatwy w odbiorze sposób, ale też przez wszystkie umiejętności, jakie posiadają operatorzy GROM-u.
W kolejce czekają następne książki, tym razem o misji w Afganistanie i przeżyciach rodzin żołnierzy, którzy na takie misje wyjeżdżają. A potem przyjdzie czas na kolejne książki Navala.
Przeczytałam wsyzykie książki NAVAL'a i każda z nich oceniłam na piec gwiazdek. Po przeczytaniu tej, uważam, że jet najlepsza. Warto ją przeczytać, w końcu książka opisuje prawdziwe akcje, niebywale szybo się czytało.
Zbiór anegdotek z życia GROMowca w bazie w Iraku. Bez ładu składu i pomysłu na opowieść, ale lekko się czyta i daje jakiś obraz pracy operatora sił specjalnych. Autor literatem na pewno nie jest, ale zapewne świetnym żołnierzem i fajnym gościem.
Bardzo ciekawa opowieść. Fascynujące, że duch Gromu zgadza się z duchem innych jednostek specjalnych, o których czytałem. Odważni zwyciężają! Ale też, charakter jest najważniejszy.