Ile trwała najdłuższa reanimacja? Jakie szanse na przeżycie ma człowiek w lawinie? Dlaczego akcje jaskiniowe uważane są za jedne z najtrudniejszych? Jaka była najdłuższa wyprawa TOPR? Czy śmigłowiec Sokół przyleci po rannego zawsze i o każdej porze? Jaką rolę w ratowaniu ludzi odgrywają toprowskie psy? Jak dalece ratownicy ryzykują własne życie? Co ich motywuje? Co denerwuje? Jak się szkolą? Co umieją?
Ta książka jest pierwszą tego typu pozycją w Polsce. Nikomu do tej pory nie udało się skłonić ratowników do opowieści o trudach ich pracy. O ich sukcesach, porażkach, wątpliwościach oraz bohaterskiej niezłomności.
TOPR to hermetyczne środowisko ludzi, którzy "robią swoje", nie bardzo o tym rozprawiając. Bo kto zrozumie ich strach, gdy zaglądają śmierci w oczy? Kto poczuje to brzemię odpowiedzialności za kolegów i ratowanego? Dla kogo te kilka słów: "uroczyście przysięgam pod słowem honoru" będzie życiowym mottem?
TOPR to instytucja ze 110-letnią tradycją. Instytucja, którą tworzą ludzie z krwi i kości. Zwyczajni, a jednak - wyjątkowi. Zapraszamy do ich świata. Do historii o życiu, determinacji, bólu, nadziei i cudach.
Przyznam szczerze, że na początku byłam bardzo znużona tą lekturą. Cudem dobrnęłam do 120 strony, nie mogąc zdzierżyć gawędziarskiego stylu autorki. Stwierdziłam, że muszę się oswoić z tematem i odłożyć czytanie w czasie. Można by powiedzieć, że psychofanka czerwonych polarów zaatakowała mnie ponownie dopiero kilka tygodni potem. I choć nie odpowiada mi pióro pani Sabały- Zielińskiej, to doceniam wkład pracy włożony w przygotowanie tak porządnego researchu. Temat żadnej z sekcji TOPRu nie został pominięty ani potraktowany po macoszemu. Urzekły mnie szczere i intymne rozmowy. Wstrząsnęły mną nie tylko tragedie, które nigdy nie zostały wyjaśnione, ale i głupota, butność ludzi. Książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że góry- owszem są piękne- ale może i w jeszcze większym stopniu niebezpieczne. Ale czy właśnie to, nie pociąga ratowników w nich najbardziej?
Oburzające jest to, że ratownicy w dalszym ciągu nie dostają za swoją pracę godnego wynagrodzenia. Bardzo ciekawy reportaż. Najciekawszy i chyba najbardziej przerażający był rozdział o taternictwie jaskiniowym. Gawędziarski styl autorki da się przeżyć, choć momentami te same wstawki typu „konia z rzędem temu, kto…” faktycznie irytują. Razi też brak obiektywizmu przy ocenie toprowców - traktowanie ich jak półbogów, na których „lecą wszystkie laski”. Ten rozdział o libido ratowników był według mnie zupełnie zbędny. Czułam się zażenowana, czytając o tym. Z miłości do Tatr daję 4/5.
Z jednej strony, ciekawe informacje m.in. o ratownictwie jaskiniowym. Z drugiej jednak, cały czas miałam wrażenie jakbym czytała list miłosny nastolatki po cichu podkochującej się w starszych kolegach. Ten brak obiektywizmu bardzo przeszkadzał w odbiorze książki.
Dla każdego, kto lubi góry - dobra pozycja do poszerzenia wiedzy o tym, co często potrafi się w nich dziać.
Odbiór niestety trochę psuje dość infantylny język i wychwalanie co dwie strony bohaterstwa ratowników - przy lepszym kunszcie literackim wniosek taki powinien wybrzmieć sam, z opisywanych historii można to równie dobrze wyciągnąć samodzielnie. Nie przepadam za wrzucaniem czytelnikowi wniosków na siłę, tutaj niestety odbywa się to z delikatnością młota kowalskiego.
Reportaż tak naładowany emocjami, że chwilami musiałem przerwać czytanie, aby ochłonąć. Szczegółowo pokazuje, jak ratownictwo w Tatrach wygląda "od kuchni". Kawał dobrej lektury!
Przed sięgnięciem po tę książkę o TOPR-owcach wiedziałam...No, nic nie wiedziałam. Miałam jedynie mgliste pojęcie o tym, że to ci dzielni ludzi, którzy ratują turystów w Tatrach. I tyle. Żadnych szczegółów. I choć po lekturze uważam, że to potrzebna książka i bardzo wiele wnosząca, jeśli o wiedzę o polskich górach i ratownikach chodzi, to jednak dałam jej stosunkowo niską ocenę...Czemu?
Zacznijmy optymistycznie, czyli od plusów. Ta książka jest niesamowitą skarbnicą wiedzy o realiach pracy TOPR-u. Dowiemy się z niej, jakie sekcje ratownicze wchodzą w skład grupy, jak przebiega akcja ratownicza z użyciem śmigłowca, ile zarabiają ratownicy zawodowi (i dlaczego tak mało…), jakie były początki pogotowia oraz ile kobiet służyło i służy w jego szeregach. Poza tym, w przejmujących relacjach ratowników możemy bliżej poznać kulisy najbardziej dramatycznych wydarzeń w polskich Tatrach, w tym rozbicia się TOPR-owskiego helikoptera i zejścia lawiny z Rysów, zabijającej kilkoro licealistów z Tychów.
I biorąc pod uwagę poruszany w książce temat i informacje, które można z niej uzyskać, powinnam wszem i wobec polecać ją na prawo i lewo. Tymczasem nie wiem, czy chcę to robić, a to ze względu na styl pisania autorki. Beata Sabała-Zielińska na pewno ma ogromną wiedzę dotyczącą społecznego wymiaru tatrzańskich miasteczek, zna osobiście wielu ratowników, jest obeznana z medialnymi wydarzeniami z rejonu polskich Tatr, które sama jako podhalańska dziennikarka niejednokrotnie relacjonowała. Niestety, pisze jednak w sposób, którego ja w literaturze faktu nie znoszę. Sili się na lekki, gawędziarski ton, który może i sprawdza się w krótkich artykułach pisanych do gazety, czy na serwis informacyjny, ale w książce liczącej sobie ponad 300 stron zwyczajnie już męczy. Poza tym, autorka zdaje się być szaloną fanką „czerwonych polarów” i to fanką w negatywnym znaczeniu tego słowa. Rozprawia się w książce z „ceperskimi turystkami” puszczającymi oko do silnych, przystojnych ratowników, a tymczasem ze sposobu, w jaki pisze, można odnieść wrażenie, że to ona dzierży ster w tym podrywowym wyścigu.
Pewnie sięgnę po kolejną książkę tej autorki dotyczącą TOPR-u właśnie, ale wiem już, że – choć na pewno sporo się dowiem – to nie będzie to najprzyjemniejsza z lektur.
Nigdy nie lubiłam tych list w stylu: "książki, które każdy powinien przeczytać", bo gusta i ludzie różni, ale jeśli ze stanowczością miałabym wskazać jakąś pozycję byłby to właśnie ten reportaż. Fantastyczne spojrzenie na grupę ludzi, z którymi nikt nie ma ochoty się spotkać. Na ich pracę, na poświęcenie, ale także na tą drugą stronę - jak bardzo niedofinansowani są i nadmiernie wykorzystywani. Jak czasami pasja nie wystarcza i choć zdarzają się dni cudowne, takie, kiedy absolutnie się nic nie dzieje, to są i te, które wspomina się latami i nawet po dekadach wciąż serce bije szybciej, a po plecach przechodzi dreszcz.
Fantastycznie lekkie piór i cudowny głos lektora - dwie rzeczy, które sprawiły, że przez książkę przepłynęłam, pragnęłam zawalić dla niej nockę, bo zaczęłam słuchać późnym wieczorem i będę ją wciskać każdemu. Zdarza mi się wyć na romansach czy obyczajówkach, ale pierwszy raz tak bardzo chciało mi się płakać słuchając reportażu. Chciałam trzasnąć tą pozycją, żeby nie przeżywać tych emocji, ale jednocześnie nic nie mogło sprawić, żebym ją zostawiła, bo mocno trzymała mnie w swoich szponach.
Jeśli jesteś zawodowcem - przeczytaj ją. Jeśli jesteś turystą okazjonalnym i masz choć trochę pojęcia o górach 0 przeczytaj ją. Jeśli jesteś tym idiotą, który idzie w klapkach, bez najmniejszego nawet przygotowania - przeczytaj ją nawet dwa razy. Nigdy nie widziałam osobiście nawet skrawka słynnej czerwonej bluzy i mam szczerą nadzieję, że nigdy nie będę musiała.
Zostaje podziw, szacunek i cała masa pokory. Do natury. Do nieokiełznanego żywiołu. Do ludzi pełnych pasji i powołania. Dziękuję.
Ciekawa książka, z jednej strony pokazująca szczegóły pracy ratowników TOPR, z drugiej ucząca wiele na temat gór. Rzeczy, które na co dzień robią ratownicy są nieprawdopodobne, często przychodzi im iść w góry, w warunkach, w których zwykli ludzie nie mają ochoty wyjść z domu. Książka to również zbiór mnóstwa historii o Tatrach, niestety czasami pokazujących jakimi Januszami potrafią być turyści.
Niektóre fragmenty ocierają się o "laurkę heroizmu" inne trochę się dłużą.
Chciałbym, żeby brak lektury tej książki oznaczał brak wstępu w góry.
"Topr: Żeby Inni Mogli Wrócić" to niezwykła podróż w góry poprzez piękną prozę Beaty Sabały-Zielińskiej. Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu, kto kocha góry lub dopiero zaczyna swoją przygodę z nimi. Jej piękno i szacunek wobec gór z pewnością zainspirują czytelników do odkrywania nowych szczytów, ale z głową i ostrożnością podczas wędrówek. W Góry trzeba wyruszać z głową, jeśli pogoda popsuje Twoje plany, należy zawrócić, i wrócić. Góry nigdzie nie uciekną! Książka porusza także temat finansowania TOPR. Jest przykre widzieć, jak organizacje takie jak TOPR są traktowane skromnie i nieodpowiednio finansowane przez rząd. Warto zastanowić się, dlaczego nie jesteśmy w stanie odpowiednio wspierać tych, którzy oddają się służbie ratowniczej i dbają o bezpieczeństwo w górach.
Pozycja obowiązkowa dla miłośników Tatr. Kopalnia wiedzy o górach, o ich potędze i nauka, by traktować Tatry z odpowiednią dla nich powagą i by unikać brawurowych zachowań tam gdzie ich zwyczajnie nie potrzeba i gdzie mogą one narazić życie własne i innych. Jestem pod wrażeniem tej książki i opisu pracy ratowników i jak to wszystko wygląda z ich strony. Ogromny szacunek i podziw.
Jako miłośniczka gór uważam, że przeczytanie tej książki było czymś niesamowicie ważnym. Wspaniali ludzie niosący pomoc, historie powodujące wzruszenie, złość i smutek. Nie zliczę ile razy aż łzy w oczach się pojawiły. Niektóre wstawki autorki były niepotrzebne, ale absolutnie nie umniejsza to całości. Książka naprawdę warta przeczytania.
Bardzo ciekawa pozycja, pokazująca realia pracy TOPRu chyba z każdej strony. Warto przeczytać i zastanowić się nad nią, szczególnie gdy planujemy wybrać się na Orlą Perć w sandałach:)
Czytając tę książkę, miałam uczucie jakbym siedziała w schronisku nad Morskim Okiem w mroźny wieczór, i popijając gorącą herbatę z cytryną słuchała opowieści ratowników. Autorka popełniła niemal perfekcyjną literaturę faktu - wybrała interesujący temat, przedstawiła go w ciekawy sposób, nawiązała blizka więź z ludźmi o których opowiada, pozwolila im mówić, usunęła swoją osobę w cień dając czytelnikowi szansę zanurzyć się w świecie bohaterów.
Fantastyczna książka, dla tych co kochają góry i nie tylko. Bardzo polecam.
3 gwiazdki za mało oryginalne podejście do tematu oraz drażniący, potoczny język autorki. Dużo frazesów i banalnych określeń, być może do zaakceptowania w dziennikarstwie radiowym, ale na pewno nie w książce. Spodziewałam się że książka będzie przyjemnym uzupełnieniem Wołania w górach Jagiełły, ale to jednak nie ta liga. Z drugiej strony bardzo ciekawe rozdziały o ratownictwie jaskiniowym i ratownictwie medycznym.
Każdy kto kocha Tatry powinien te książkę przeczytać. Raz aby docenić prace ratowników TOPR a dwa, ku przestrodze żeby swoim głupim zachowaniem nie spowodować niebezpiecznych sytuacji. Książka jest napisana przystępnie, uzupełniona o piękne zdjęcia pobudzające wyobraźnie. Polecam !
Książka o ratownikach TOPR. Reportaż napisany przez dziennikarkę, która jest rodowitą góralką. Gdzieś widziałam, że pewien czytelnik zarzucił autorce stronniczość (sama tego nie lubię w reportażach). Ale serio - ratownicy TOPR to bohaterowie bez dwóch zdań i wyjątkowo ta jednostronność wcale mnie nie razi. Książkę powinien przeczytać każdy, nie tylko górołaz. Zresztą… wydaje mi się, że jak ktoś sporo chodzi po górach (zwłaszcza Tatrach) to ma większą świadomość i wyobraźnię niż tzw. niedzielny turysta. Więc tę książkę zadedykowałabym przede wszystkim tym, którzy wybierają się w góry niezależnie od pogody czy stopnia lawinowego, którzy myślą, że jak rano świeci słońce i wyjdą na szlak w południe, to zdobędą szczyt w pięknej pogodzie i nie myślą, o której zejdą (bo w razie W będzie można zadzwonić po Sokoła - taksówkę).
Ciężko oderwać się od tej książki. Serio. Dowiadujemy się z niej o historii TOPR, o życiu i pracy ratowników, o akcjach, w jakich brali udział (udanych i nieudanych również), o sposobach i narzędziach ratowania ludzi. Kilka rozdziałów to opisy kolejno: ratownictwa ścianowego (to pierwsze skojarzenie z TOPR - ratują ludzi, którzy gdzieś spadną / utkną), lawinowego (no tak, sporo ludzi łazi po Tatrach jak jest śnieg), jaskiniowego (o jasny gwint! w tym rozdziale nabawiłam się klaustrofobii, dla mnie najciekawszy), nurkowego (ale że ludzie topią się w tatrzańskich stawach? ano nie - w syfonach jaskiń, brrr) i medycznego (bo czasem trzeba działać wcześniej niż po doprowadzeniu rannego do cywilizacji). Nie mogło zabraknąć wzmianki o kobietach, które złożyły ratownicze przyrzeczenie (było ich 8 przez ponad sto lat) oraz o… finansach.
To, na co zwróciłam uwagę (i uważam za olbrzymi plus), to cytowanie szczerych wypowiedzi ratowników, bez cenzury. Tak, w książce są przekleństwa. Ale niejednokrotnie sytuacja zmusza do tego i nie ma co udawać, że ratownicy nie wkurzają się na bezmyślnych turystów, którzy robią totalne głupoty, których mogliby zapobiec (gdyby tylko ruszyli mózgownicami). Jednocześnie wyruszają na ratunek, bo dla nich liczy się życie i zdrowie każdego wołającego o pomoc.
Zaczynając książkę pomyślałam sobie, że coś tam w sumie wiem o temacie, ale w czasie czytania okazało się, że wiem guzik. Od lektury ciężko się oderwać, a autorka porusza tu chyba każde możliwe zagadnienie: niebezpieczeństwa, szczęśliwe chwile, wypadki lekkie jak i śmiertelne, błaganie o życie, jakie każdego dnia wypowiadają bliscy pracowników TOPR. Dowiemy się m.in. o pracach w jaskiniach, o najtrudniejszych akcjach, ciekawostek związanych ze sprzętem, a nawet o psach tropiących. Mogłabym tak wymieniać długo, ponieważ książka dotyka naprawdę wielu zagadnień, a do tego robi to naprawdę dobrze. To nie jest ledwo liźnięcie tematu, ale porządnie wytłumaczone zjawiska czy akcje. Naprawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem książki, bo nie spodziewałam się, że mój stopień zaangażowania w lekturę będzie aż tak ogromny. Najbardziej jednak bolały mnie rozdziały o głupotach jakie ludzie robią na szlaku. Autorka ukazuje pracowników jako osoby cierpliwe i ja naprawdę podziwiałam ich opanowanie, np. w czasie rozmów, jakie przyszło im przeprowadzić czy patrząc na głupotę ludzką z jaką przyszło im się zmierzyć. Wiem, że ja nie dałabym rady i na pewno wygarnęła wielu turystom oraz gapiom. Teraz podziwiam TOPR jeszcze bardziej. Muszę też przyznać, że wypowiedź wdowy rozbiła moje kamienne serducho. Jeśli po przeczytaniu tej wypowiedzi ludzie nadal będą biegać po górach w sandałkach, bo raz się już przecież udało albo będą traktować TOPR jak szybką taksówkę na dół w razie zmęczenia to ja naprawdę zwątpię już w ludzkość. Mam nadzieję, że po książkę sięgną przede wszystkim osoby, które widzą w TOPR darmowe podrzucenie w wygodne miejsce lub idą kompletnie nieprzygotowani, nie rozumiejąc, że z ich głupoty może nawet zginąć człowiek. Przecież nie każda misja ratunkowa zakończy się pełnym sukcesem gdzie na dół wrócą cało zarówno poszkodowani jak i ratujący. Niby jest to logiczne, ale ludzie jakoś wyrzucają tę świadomość z głowy. Świetna książka! A pracownikom TOPR życzę podwyżek. Naprawdę, zasługują i po tej książce myślę, że nikt nie będzie miał żadnych wątpliwości.
Jako osoba pochodząca z Małopolski zdaję sobie sprawę, że co jak co, ale ratownicy TOPR mają pełne ręce roboty. W końcu najwięcej przekazów medialnych o tym co się dzieje w Tatrach jest właśnie w Małopolsce.
Jeśli zastanawialiście się kiedyś czym początkowo ludzie kierują się, że chcą zostać ratownikami, jakie są początki TOPR i ich budżet, jakie były najbardziej brawurowe akcje w czasach komuny, na jakim sprzęcie działali, jak wygląda praca telefonisty, jaka jest relacja TOPR-media, jak szkoli się psy ratownicze albo jak wygląda praca pilota Sokoła to dostaniecie odpowiedzi na te wszystkie pytania właśnie w tej książce.
W skład tej części (bo na obecną chwilę już wydano drugą część "TOPR 2") wchodzi cała masa relacji ratowników, wiele komentarzy samej autorki, a na deser kilkadziesiąt zdjęć. Rozdziały podzielone są na bloki tematyczne, ale jak wiadomo, scala je po prostu ratowanie życia, więc część elementów siłą mocą będzie się powtarzać jak zdarta płyta.
No, powiem tylko tyle, że ja jestem zachwycona. Tak dobrze mi się tę książkę czytało, że nawet nie wiem jak to ubrać w słowa. Przy okazji dowiedziałam się tylu rzeczy, które na pewno zmienią moje postrzeganie na ten odpowiedzialny zawód. Czuję się bardzo mocno zachęcona, żeby sięgnąć po drugą część, tym bardziej, że tam, z tego co się orientowałam, jest opis ostatnich tragicznych wydarzeń na Giewoncie. Byłam wtedy w Tatrach (ale daleko od Giewontu) i czuję, że temat będzie mi bardzo bliski, tym bardziej, że pamiętam jak rozdzwoniły się telefony od rodziny czy żyjemy.
Ode mnie maksymalna ocena i wrzucam książkę do ulubieńców. Wyczerpuje temat z każdej strony, jest ciekawie napisana, temat bliski i czyta się rewelacyjnie.. nic mi więcej nie potrzeba.
Obowiązkowa pozycja dla miłośników tatrzańskich wędrówek, a dla "niedzielnych" turystów tym bardziej. Pokazuje w dosadny sposób, że w starciu z górami potrzebna jest duża doza pokory.
Na początku miałam wrażenie, że autorka za bardzo gloryfikuje ratowników, nie będąc do końca obiektywną, ale ostatecznie uważam, że jest to uzasadnione, bo w pełni zasługują na taki opis oraz ogromny szacunek. Najlepsze moim zdaniem fragmenty, to bezpośrednie wypowiedzi ratowników, przybliżające ich podejście do swojej misji i realia podejmowanych działań. I pomimo tego, że styl wstawek autorki nie zawsze do mnie przemawiał, to uważam, że jest to pouczający reportaż, warty przeczytania.
❝Respektuj góry, bo one są silniejsze niż Ty.❞ Nie jestem fanką gór, są przepiękne i doceniam ich potęgę, ale zdecydowanie wolę o nich czytać, niż wędrować. Autorka w świetny sposób ukazuje pracę ratowników. To nie jest historia dla miłośników opowieści akcji, o bohaterach i nadludziach. To miejsce, gdzie zawsze górą pozostanie natura, a my możemy tylko skłonić przed nią głowę.