Najważniejszy polski tytuł New Adult w 2019 roku! Książka, która zwyciężyła w konkursie na najlepszą nadesłaną do wydawnictwa powieść. Okładka, którą zna już cała książkowa blogosfera, i najbardziej wyczekiwany tytuł tej wiosny!
Początek serii, która zagości w Waszych sercach na długo.
Co pomyśli twój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, z którym łączą cię już tylko wspomnienia, gdy on nagle zjawia się po dziesięciu latach rozłąki, a ty stoisz przed domem z dwuletnim chłopcem przytulonym do nogi?
Lena, została samotną matką w wieku szesnastu lat i postanowiła nigdy nie wyjawiać prawdy o tym, kim jest ojciec jej synka. Zamknięta w sobie, odizolowana od rówieśników, poraniona przez wydarzenia z przeszłości każdego dnia uczy się być lepsza nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swojego dziecka.
Alan od urodzenia był skazany na sukces. Bogaci rodzice, najlepsze szkoły, luksusowe życie w wielkim mieście stanowiły jego codzienność. Spełniał swoje kolejne marzenia bez większego trudu. Wszystko posypało się jak domek z kart, gdy zakończył czteroletni związek z dziewczyną, nakrywając ją na zdradzie.
Czy Lena, mimo zadanych w przeszłości ran, dopuści do siebie choć odrobinę miłości? Czy Alan pozna jej tajemnicę i poradzi sobie z demonami, które zostawił w wielkim mieście? Czy sama chęć wystarczy, żeby wszystko się ułożyło? Czy dom pod lasem to jedyne takie miejsce, w którym wszyscy będą szczęśliwi?
Weganka i opiekunka czterech kotek, z którymi mieszka w książkowym zaciszu. Jest bezgranicznie zakochana w muzyce zespołu Daughtry, inspirującej ją do tworzenia kolejnych, miłosnych historii. Wierzy w istnienie przeznaczenia i nigdy nie rozstaje się ze swoim notatnikiem. Gdy już cały dom śpi, zamienia zebrane fragmenty rozmów, myśli oraz życiowych doświadczeń w ucztę dla serca i wyobraźni.
📚 JEDYNE TAKIE MIEJSCE – Klaudia Bianek Po debiut autorki sięgnęłam zaraz po premierze. Uznałam, że nie mogę czekać, bo książka niedługo wyskoczy mi z lodówki. Na długo przed premierą zostaliśmy zalani falą zdjęć tej książki, przy których mogliśmy znaleźć pełne zachwytu komentarze traktujące o tym, jakie to „cudo”. Od samego początku coś mi nie pasowało w tych zachwytach, bo z nich wyraźnie wynikało, że nie niektórzy nie przeczytali tej książki (bo niby jak, dopiero ją otrzymali), a i tak się tym tytułem zachwycają.
Druga sprawa, która nie dawała mi spokoju, to napis, który możemy znaleźć na okładce – „najlepsza książka tego roku”. Podchodzę do takich chwytów marketingowych z ogromnym dystansem, bo zazwyczaj takie opisy nijak mają się do rzeczywistości. Marketing marketingiem, ale nie róbmy z czytelników idiotów. Swoją drogą, takie napisy na książkach sprawiają, że rosną oczekiwania względem tytułu, po który sięgamy, często też działają jak antyreklama.
Jeżeli liczyliście na kolejny post pochwalny i ukłony w stronę tej powieści to niestety, przeliczyliście się i równie dobrze możecie pominąć mój wpis. Zachwycać się nie zamierzam, bo... nie ma czym. Tak jak już wcześniej wspominałam, zaczęłam czytać tę książkę tuż po premierze (czyli po 15 maja). Pewnie zastanawiacie się, skoro zaczęłam ją czytać tak dawno, to czemu moja opinia nie pojawiła się wcześniej. Wytłumaczenie jest proste: skończyłam ją dopiero dzisiaj rano. I nie było to spowodowane brakiem czasu. Ta książka najzwyczajniej w świecie jest tak fatalnie napisana, że nie byłam momentami w stanie przez nią przebrnąć. Podczas gdy zazwyczaj potrafię przeczytać książkę przez jeden dzień (a w zasadzie kilka godzin), tym razem męczyłam się przy tym tytule niemal trzy tygodnie. Tak, tak, mogłam nie kontynuować czytania tej książki, skoro tak bardzo się przy niej męczyłam, ale nie po prostu nie potrafię porzucać książek w trakcie czytania. Wolę dobrnąć do końca i przekonać się, czy może coś się zmieniło. Nie lubię oceniać książki po przeczytaniu kilkunastu stron.
Fabuły tej książki nie zamierzam przytaczać w tym wpisie, możecie znaleźć go zarówno na stronie wydawcy, na okładce książki, jak w wielu innych miejscach, więc opisywanie wszystkiego od początku wydaje się zbędne. Przechodząc do samej treści, nie znajdziemy w niej niczego odkrywczego, ani czegoś, czego nie moglibyśmy znaleźć w innych tego typu powieściach. Jedyne takie miejsce bowiem powiela każdy możliwy schemat i nie proponuje czytelnikowi niczego więcej. To jak wrzucenie do wielkiego wora najczęściej pojawiających się motywów i napisanie książki w oparciu o... każdy. Nie będzie więc spojlerem, jeżeli napiszę, o jakie motywy chodzi, a jest ich całkiem sporo. Samotne macierzyństwo, brak zainteresowania ze strony ojca, przyjaciel z dzieciństwa, postać bohaterki wykreowana częściowo na Mary Sue, próba samobójcza, problemy rodziców, zakochanie się w przyjacielu, tajemnicza tożsamość ojca dziecka. Wymieniać dalej? Proszę bardzo. Udawanie, że bohaterów nie łączy nic poza przyjaźnią, szukanie pocieszenia w ramionach innych osób, była dziewczyna, która OCZYWIŚCIE musi namieszać w pewnym momencie. Mogę wymieniać i wymieniać i zapewniam, że żaden wątek was nie zaskoczy (no chyba, że ktoś mieszka w dziupli całe swoje życie). I teraz może sobie pomyślicie, że wymyślam, bo przecież schematy w książkach to chleb powszedni. Jasne! Zgadzam się w zupełności, bo teraz napisać książkę bez żadnego schematu jest naprawdę trudno, jestem zdania, że to praktycznie niemożliwe, ale! Przecież książka to nie tylko motywy, które wykorzystuje autor. To również styl, wykreowani bohaterowie, klimat powieści! Ba, nawet najzwyczajniejsze opisy mają znaczenie w książce i człowiek najzwyczajniej w świecie czuje się rozczarowany, kiedy autor nie podejmuje wysiłku w zaoferowaniu czegoś więcej, a jedynie skacze po każdym możliwym wątku i nie szuka nowych rozwiązań. Rozczarowujące jest również to, że o ojcu dziecka dowiadujemy się wielu informacji już na początku książki, co całkowicie mnie zdezorientowało, bo miałam nadzieję, że autorka potrzyma nas trochę w niepewności.
Schematy schematami, ale kolejny element, który wpłynął na negatywny odbiór tej książki to... stereotypy! W Jedynym takim miejscu zirytowała mnie najbardziej scena u weterynarza i powierzchowne ocenienie drugiego człowieka na podstawie tego, jak wygląda jakiś element jego ciała. Tak, dobrze czytacie. Bo przecież atrakcyjność drugiej osoby to wyłącznie wygląd. Tutaj o atrakcyjności zdecydował orli nos. Ale spoko! Przecież potem trzeba było się jeszcze z tego pośmiać. Ubaw po pachy, naprawdę.
Bohaterowie są kalką bohaterów z innych powieści. On, zaradny, borykający się z jakimiś tam problemami, chłopak z wielkiego miasta, który o wiele lepiej czuje się na wsi i tęskni za spokojem. Oczywiście przeraźliwie przystojny (i ładnie pachnący, to najważniejsze). Ona to natomiast dziewczyna ze wsi, nieśmiała, zahukana, która potrzebuje dowartościowania ze strony innych ludzi. Jak na osobę, która nie chciała być oceniania przez kogokolwiek, z łatwością oceniała innych ludzi: ich zachowanie czy chociażby wygląd. Jednocześnie była kreowana na postać idealną (stąd moja wzmianka o Mary Sue), miła, uczynna, pomocna, kochana, przesłodka i tak do znudzenia. To uczyniło ją postacią niezwykle nijaką, pozbawioną jakichś większych wad. Jej zachowanie wzbudzało we mnie wyłącznie irytację, a dodatkowo wzrastała ona, kiedy reszta bohaterów zachwycała się Leną i jej idealnością. No cud, nie dziewczyna! Co ona jeszcze robi tutaj, na ziemi, skoro od razu powinni wziąć ją do nieba. Marnuje się na tym ziemskim padole! Dla mnie jej postać jest całkowicie przerysowana i odrealniona. Bohaterka zamiast skupiać się na życiu, na pójściu do przodu, na chociażby daniu dobrego przykładu swojemu dziecku, woli skupiać się na robieniu z siebie cierpiętnicy.
W książce pojawiają się również bohaterowie, którzy są całkowicie zbędni, mówiąc szczerze. Zarówno postać Klary, jak i Antka równie dobrze mogłyby w ogóle nie pojawiać się na kartach książki, bo nie mają jakiegoś większego wpływu na przebieg zdarzeń. Ich pojawienie się to raczej kwestia pójścia na łatwiznę i uraczenie czytelnika kolejną porcją schematów. Tym bardziej, że ich wątki są ostateczne porzucone.
Skoro pod względem fabularnym ta książka była dla mnie rozczarowaniem, to może jednak styl autorki wszystko mi wynagrodził? Nie. Myślę, że to głównie przez niego miałam ogromny problem przebrnąć przez całą książkę. Po pierwsze ta historia jest przepełniona zbędnymi zdrobnieniami wszystkich możliwych wyrazów, przez co czytelnik całkowicie czuje się wytrącony z równowagi. Synek, ławeczka, jabłuszko, obiadek, kaszka, takie ciągłe zdrabnianie słów nie wpływa, przynajmniej według mnie, na odbiór historii. Rozprasza i to bardzo. I ustalmy coś – zdrobnienia czasami są potrzebne, ale nie wtedy, kiedy są wykorzystywane niemalże na każdej stronie. Większość tych wyrazów swobodnie można było zapisać syn, ławka, obiad, kasza. Zdrabnianie wyrazów w tym przypadku to infantylizacja nas, czytelników. Druga rzecz, która nie podobała mi się w samym zapisie, to sposób wypowiedzi małego Marcela. Zrozumiałe jest to, że to małe dziecko i jego wymowa pozostawia jeszcze wiele do życzenia, jednak czy naprawdę konieczny był zapis, który uniemożliwiał płynne czytanie? „Kaska juz ceka?” – niby nic nad wyraz trudnego do przeczytania, a jednak robi różnicę.
Kolejną rzeczą, która nie dawała mi spokoju podczas czytania, to ciągłe przypominanie autorki o tym, jak ktoś ma na imię. Wydaje mi się, że skoro bohaterów w książce jest tak naprawdę garstka, to nie ma potrzeby przypominać każdego imienia w każdej możliwej sytuacji. W „Jedynym takim miejscu” można natknąć się na ciągłe powtarzanie zwrotów „babcia Teresa”, „dziadek Teddy”, ale czy to faktycznie ma sens w momencie, w którym to jedyni dziadkowie, którzy pojawiają się w całej książce? Nie występuje to wyłącznie w dialogach, ale również w opisach. Nie mniej irytujący jest ciągły zwrot „mój synek”, którym posługuje się Lena. Nie widzę potrzeby podkreślania na każdym kroku, że to jest JEJ syn. O tym doskonale wiemy od pierwszych stron książki, dlatego tym bardziej nie rozumiem takiej decyzji. Gdy czytałam tę historię niejednokrotnie towarzyszyła mi myśl, że ta książka jest napisana przesadnie w patetycznym stylu. Niby opisy były barwne i piękne (pomijając to, o czym pisałam wcześniej w tym akapicie), a mimo to wszystko wydawało się sztuczne. Ale to może tylko moje zdanie.
Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, a w zasadzie jest to błąd logiczny. Nie chciałabym spojlerować, więc napiszę to tak, by zdradzać jak najmniej z fabuły, ale nie daję gwarancji. Na początku książki jest wspomniane, że pieniądze na dziecko będą przelewane z konta rodziców ojca dziecka. Ale im dalej w fabułę, tym mamy zasugerowane zupełnie coś innego. Skoro to jednak konto rodziców, to nikt na dobrą sprawę nie zauważył, że te pieniądze gdzieś wypływają? Rodzice dali dostęp do konta swojemu dorosłemu synowi, który sam na siebie zarabia? Nie brzmi to dla mnie wiarygodnie, zwłaszcza, że fabuła potem sugeruje coś zupełnie innego. Niby nic wielkiego, ale jednak momentami człowiek się zastanawia, co jest nie tak.
Czy są w tej książce jakieś plusy? Podobały mi się postacie babci i dziadka, które autorka wykreowała w tej powieści oraz podejście do zwierząt, bo w książce jest ich całkiem sporo i ich wątki są jakoś w miarę sensownie rozpisane. Nawet relacja Alana z Marcelem wydaje się w porządku, bo nie była sztucznie prowadzona i czytelnik faktycznie mógł w nią uwierzyć, jednak jeśli mam być szczera, nie zwracałam na nią jakoś szczególnie uwagi, ponieważ inne irytujące elementy czy postacie, skutecznie mnie od niej odsuwały.
Czy „Jedyne takie miejsce” zaskakuje? Nie. Czy oferuje zatem ciekawe rozwiązania fabularne? Nie. Czy mogę określić ją dobrym debiutem? Niestety nie. Czy to najważniejsza powieść roku? Nie. Czy najlepsza? W moim odczuciu, zdecydowanie nie. „Jedyne takie miejsce” jedyne co mi przyniosło to ogromne rozczarowanie. Dodatkowo wzbudziło we mnie irytację i cholernie zmęczenie. A chyba nie o to chodziło. Klaudii mogę pogratulować debiutu, bo niejedna osoba marzy o wydaniu książki, liczę jednak, że kolejne, które stworzy będą napisane z większą uwagą, a ona sama będzie pracowała nad swoim warsztatem.
Trochę bałam się sięgnąć po tę książkę, bo kiedyś czytałam fragment i średnio mi się podobał. Jednak zaskoczyłam się tym, że pozycja ta wcale nie była taka zła.
Rzeczywiście na początku trzeba się w nią wkręcić. Jednak potem jest już o wiele lepiej. Bohaterowie czasem mnie irytowali, np. Alan wkurzał się, kiedy Lena umawiała się z kimś innym, a sam robił to samo.
Jednak jestem w stanie wybaczyć takie drobne błędy, ze względu na to, że jest to debiut. A jak na debiut, to jest to naprawdę dobra książka.
skończyłam.. i jakby wow! ta historia była tak piękna i cudowna, że szok! sięgając po tą książkę myślałam, że będzie to zwyczajna młodzieżówka z wątkiem romantycznym oraz smutnym zakończeniem, ale nie. myliłam się. ta książka opowiada o bólu, smutku i stracie. jest to książka polskiej autorki, co się za tym wiąże, że zawarte są tu polskie imiona, ale powiem wam, że podczas czytania tej książki nie zwracacie na to najmniejszej uwagi. czytałam tą książkę 4 dni. faktycznie mogłabym to zrobić w 1, ale uważam, że tą książkę się przeżywa i trzeba czasami zrobić od niej krótką lub długą przerwę, aby przemyśleć zawarte tam sytuacje. powiem tyle. czytajcie to!!
Odkładanie książki po 200 stronach, bo nie da się jej czytać? Proszę bardzo. Bez ładu, składu, sensu, niczego. Problemy, co rozdział to jakiś inny. Chyba pojawiają się tylko po to żeby coś się działo. Bohaterowie w wieku 18 i 20 lat i język książki, również na takim poziomie, co dość mocno mnie drażniło. Wypowiedzi 2 letniego syna bohaterki, napisane szeplenieniem? No super … ale bez sensu.
skończyłam czytać i płacze od 20 minut ta książka zdecydowanie trafia do moich ulubieńców. bohaterowie - świetnie wykreowani. klimat domku w lesie był naprawdę świetny. książkę się bardzo szybko czytało, mimo ze są polskie imiona a ja raczej nie przepadam za polskimi imionami w książce to tutaj mi to totalnie nie przeszkadzało. uwielbiam i polecam płakałam na tej książce co chwile a zwłaszcza na ostatnich 30 stronach KONIECZNIE CZYTAJCIE NA CO JESZCZE CZEKACIE
To jest romans, którego zdecydowanie brakuje Wam na półkach! 👌 Nie sądziłam, że książka Klaudii Bianek tak mnie zauroczy. Dla mnie jest to historia tak dobra jak książki mojej ukochanej autorki Brittainy C. Cherry. I mam nadzieję, że już tym Was przekonałam! 😉 Przede wszystkim nie da się nie kochać bohaterów tej powieści, są bardzo uroczy. 🤗 Uwielbiam ich, ponieważ są jak promienie słońca lub jak plaster na rany. Niektóre momenty niesamowicie wzruszają, zaś inne rozśmieszają, a już na pewno powodują uśmiech na ustach. 😊
Jeśli szukacie książki na smutny dzień, lub wesoły, dla odstresowanie bądź dla przyjemności to myślę, że ta historia nada się na każdą z tych rzeczy. 👌 💓
Nigdy nie sądziłam, że będę tak długo czytać prostą książkę. Bo historia jest prosta i banalna. Styl w miarę dało się czytać, aczkolwiek momentami nudne i aż trywialne. Ogólnie: wszystko bezsensu. Moim zdaniem książka ma na bakier z logiką. Bohaterowie to jakiś żart. Co rozdział drama z tyłka jakbym czytała rozdział z wattpada. Musi się coś dziać, ale co z tego jak nie ma żadnego logicznego powiązania. Okej, przykłady: Marcel łamie rękę w dwóch miejscach, jadą do szpitala. Po paru godzinach z powrotem w domu z gipsem? Serio? A zabieg nastawienia kości? A jak złamana w dwóch miejscach, to to jest skomplikowane złamanie. Co tam! Do tego seplenienie się dziecka w wypowiedziach. Naprawdę to było potrzebne? Jeszcze czytałam trochę zaciekawiona, żeby wiedzieć kto jest ojcem Marcela. Bum! Kuzyn Alana. I to kuzyn bliski. Ale biedna Lena myślała, że to daleka rodzina, bardzo daleka. CHOCIAŻ MAJĄ TAKIE SAME NAZWISKA!!! Potem Antek i Klara. Antek był tam tak potrzebny jak wtedy gdy przyjechał do domu Leny, tak z tyłka akcja. Cała książka jest absurdalna. Bezsensu. Wymęczyłam się i przeczytałam. Nie polecam.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Wielkie nieporozumienie :( Książka okrzyknięta mianem najlepszej książki z gatunku new adult powinna chyba być o czymś, prawda? A jedyne co otrzymujemy to historię jakich wiele, bohaterów tak denerwujących, że sami zniechęcają do czytania i zakończenie tak przewidywalne... Nie miałam wysokich oczekiwań, bo książkach z gatunku new adult oczekuję po prostu lekkiej fabuły, i tego czegoś co sprawia, że książkę chce się czytać. A tej książki czytać się nie chce. Mając do wyboru inne rozrywki wybierałam je, zamiast czytania, bo szczerze nieciekawiło mnie co zrobi Lena i Alan. Wiedziałam, że na końcu i tak wpadną sobie w ramiona (sic!).
This entire review has been hidden because of spoilers.
Patrzycie na tę przepiękną kwiatową, okładkę i co myślicie? Że to pewnie lekka, przesłodzona, niepozorna, młodzieżowa lektura na jeden wieczór?! Niech nie zwiedzie Was ten uroczy klimat. Historia, która się pod nią kryje, jest przepełniona emocjami: bólem, ale i nadzieją na lepsze jutro. I tą dobrocią, która nie jest przecież tak oczywista, jakby mogłoby się wydawać. To historia o tym jak błędy z przeszłości mogą zaważyć na dorosłym życiu. Jak znęcanie psychiczne i fizyczne wyniszcza człowieka i sprawia, że poczucie wartości maleje w zastraszająco szybkim tempie. Jak wyczerpujące potrafi być nastoletnie macierzyństwo, gdy rownieśnicy bawią się życiem, a Ty jesteś w pełni odpowiedzialna za życie, które tak naprawdę współtworzyłaś. Pani Klaudia poruszyła w tej powieści również trudny temat jak utrata bliskiej osoby. To powieść o odzyskiwaniu wiary w to, że może nas spotkać jeszcze wiele cudownych momentów. A to wszystko zostało podane w naprawdę bardzo lekkiej i przystępnej formie, dzięki czemu historia nie przytłacza, a porusza, emocjonuje i wzrusza. 🕸️🕸️🕸️ Wychowywanie dziecka w pojedynkę, nie jest łatwym zadaniem, o czym przekonuje się nasza główna bohaterka Lena. W wieku 16 lat została samotną matką. Jej życie z dnia na dzień, diametralnie się zmieniło. Nagle musiała dorosnąć i stać się odpowiedzialną kobietą. Mieszka wraz z babcią (wiele jej zawdzięcza) w domku pośrodku lasu, a ich jedynym towarzyszem jest żyjący po sąsiedzku staruszek - Pan Tadek. Przeszłość dziewczyny, bardzo bolesna i traumatyczna, pozostawia w niej trwałe ślady i rany, które nie chcą się zabliźnić. Izolacja od rówieśników wydaje się być dla niej najlepszym rozwiązaniem. Swoją całą uwagę skupia na wychowaniu synka. Z kolei Alan od dziecka skazany jest na sukces; pieniądze i wpływy rodziców dawały mu wiele możliwości. W czasach dzieciństwa często spędzał wakacje razem z Leną... 🕸️🕸️🕸️ ***Mija 10 lat*** Spotykają się jako dorośli już ludzie. Jedno i drugie bardzo się zmieniło. Wciąż jednak łączy ich sympatia, nic porozumienia i wspomnienia. Relacja tej dwójki rozkwita, nabiera barw, ostrości. Okazuje się, że letnie spotkanie niesie ze sobą odnowienie starych więzi. Czy nastolatkowie zakochają się w sobie? Możliwe jest, aby wakacyjny romans przetrwał i miał realny odbiór w rzeczywistości? 🕸️🕸️🕸️ Powieści Klaudii znacznie różnią się od innych historii obyczajowych dla młodzieży. W jej książkach panuje niesamowity, sielski klimat, który jest tłem dla życiowych dramatów , trudnych decyzji, które będą musieli podjąć bohaterowie powieści. Dodatkowym plusem powieści, jest kreacja bohaterów. Niesamowicie realna. Są tacy jak my - ze swoimi wadami, zaletami, błędnymi decyzjami i zmaganiem się z ich konsekwencjami. Świat w którym przyszło im żyć, nie jest wyidealizowany, cukierkowy czy mdły - ten świat jest prawdziwy, zawiły i często stawia kłody pod nogi. Mam wrażenie, że autorka przemyca na łamach powieści część siebie. Dzięki temu ta historia jest taka prawdziwa, niepowtarzalna i emocjonująca. "Jedyne takie miejsce" nie jest łatwą historią. Wręcz przeciwnie — na czytelnika czeka mnóstwo emocji, smutku, wzruszeń, ale też radości, być może nawet łez. Wydarzenia w powieści skłaniają czytelnika do refleksji. Autorka zwraca naszą uwagę na problemy, które mogą dotknąć każdego z nas. Styl autorki jest bardzo lekki, dzięki czemu tę powieść wręcz się chłonie. W pewnym momencie historia Alana i Leny tak mnie wciągnęła, że odłożyłam książkę dopiero, gdy przeczytałam ostatnią stronę tej powieści. Do tej pory udało mi się przeczytać kilka powieści Pani Klaudii i mogę powiedzieć jedno; czy to jest powieść obyczajowa czy z serii young adult, każda z nich jest przejmująca, niezwykle emocjonująca i prawdziwa. W trakcie lektury towarzyszył mi wachlarz wszelkich możliwych uczuć. Płakałam razem z nimi, razem z nimi się śmiałam. To właśnie kocham w tej książce, to, że na kartkach powieści jest mnóstwo prawdziwych emocji. To miód na serce i lekarstwo na zło otaczającej nas codzienności. Autorka przypomina nam, że nigdy nie należy się poddawać, tracić wiary w siebie, ponieważ w naszym życiu zawsze znajdą się osoby, które zechcą podać nam pomocną dłoń.
Jak dotąd nie spotkałam się z żadną negatywną opinią na temat "Jedynego takiego miejsca" i nie będę ukrywać, że ja sama również dałam się oczarować historii Leny, Alana, Marcela, Pana Tadka i babci Teresy. Ta piękna opowieść urzekła mnie już od pierwszej strony, a z każdą kolejną, to uczucie tylko bardziej się pogłębiało. Dawno już nie czytałam czegoś tak uroczego, delikatnego, a zarazem niezwykle przejmującego. Pozwoliłam sobie nawet na chwile wspomnień i chwile wzruszenia, bo książka ta przypomniała mi o kimś za kim bardzo tęsknię. Klaudia zasługuje na uznanie nie tylko ze względu na świetną kreację bohaterów i poruszający ciąg wydarzeń, ale przede wszystkim za niesamowity styl pisania! 💜 Czytając "Jedyne takie miejsce" odniosłam wrażenie, że ta dziewczyna zna się na rzeczy i pisze od zawsze! Pod żadnym względem nie czuć, że jest to pierwsza książka Klaudii. 💙 Szczerze polecam Wam ten tytuł, bo zdecydowanie ma w sobie to COŚ! 💚
W sumie książka do przeczytania i zapomnienia. Wkurzały mnie nielogiczne zachowania bohaterów. Większości wydarzeń też się domyśliłam. Hm, trochę się zawiodłam. Męczyłam tę książkę, a szkoda, bo pomysł naprawdę ciekawy. Może jeszcze kiedyś dam szansę tej autorce, zobaczymy 🤷🏻♀️
Strasznie topornie napisane. Czy to typowe dla Bianek? Zupełnie inaczej ją zapamiętałam!
Poza tym:
° Próba samobójcza dla urozmaicenia fabuły. ° Ciągłe powtarzanie, że Lena ma takie dobre serce, a Alan takie czyste oczy... Czytelnik jest w stanie to zrozumieć za pierwszym razem, wspominanie co rozdział nie ma sensu. ° Wielkie tajemnice, wielkie dramaty, ale wszystko grubymi nićmi szyte. ° Wiele przemyśleń na temat ról płciowych czy ogólnie życia balansuje na granicy czerwonej flagi. Czasami będąc nią w pełni. ° Zresztą główna relacja też bywa toksyczna, co oczywiście spotyka się z pełną normalizacją oraz usprawiedliwianiem. ° Kolejny raz Bianek ucisza głos ofiary przemocy seksualnej. U autorki to piętnastolatka obarczana jest winą za stosunek ze znacznie starszym od niej mężczyzną, choć w prawie gotowa jest dla niego kara od 2 do 12 lat więzienia. Wątek ten zostaje poprowadzony jak typowe obarczanie winą ofiary zarówno przez bohaterów, jak i przez samą autorkę. Krytyka nie była adekwatna do skali czynu.
Gatunkowo jest to NA, więc nie mogę zaliczyć książki do mojego tegorocznego poznawania popularnych romansów, ale za to do pochłaniania zaległych na półkach książek już tak, ha.
Podobała mi się tylko druga część tej serii, nie podobała mi się, przewidywalna, bojaterowie bardzo dziecinni. Nic ciekawego, a o Alanie już nie mogłam czytać, dawno nie trafiłam na tak irytującego bohatera
This entire review has been hidden because of spoilers.
Jestem tak ogromnie rozczarowana tą książką, że aż przykro mi pisać tę recenzje. Czytałam PRAWIE miesiąc co praktycznie nigdy mi się nie zdarza nawet gdy lektura jest nudna lub po prostu mnie nie ciekawi.
Wydaje mi się, że autorka próbowała nam ukazać wiejski, sielankowy, przyjemny klimat czy jej się to udało? Uważam, że tak. Problem nie polega na klimacie lecz na pozostałych aspektach.
Po pierwsze bohaterowie... Jestem wręcz zażenowana postawą niektórych bohaterów. Jedną z nich jest Alan. Naprawdę? Czy on miał jakąś osobowość prócz tego, że był hipokrytą ( przykład z książki: on jest wielce zazdrosny gdy Lena jest zainteresowana jakimś innym mężczyzną niż on, a sam na boku spotyka się z inną "tylko dla seksu". No czy to nie jest hipokryzja? Bo moim zdaniem definitywnie), "miejskim chłopakiem", tym który górował itp.? Nie wydaje mi się. Lena natomiast to nastoletnia matka, która została ukazana jako ta cicha, spokojna, nieśmiała i jakby nie miała własnego zdania i każdy mógł nią pomiatać jak szmacianą lalką. !STEREOTYPOWO! Wiadomo, że w większości książek będą ukazywane jakieś stereotypy ale tu było ich o wiele za dużo. Marcelek czyli syn głównej bohaterki. Irytujący jak diabli. Nie pojmuję dlaczego autorka stwierdziła, że ŚWIETNYM pomysłem będzie pisanie dialogów chłopca w formie "seplenienia" np. klówka, dziadzia, cio to? dźe Ajan?, duźa itp. Czy wymieniać dalej? Nie wydaje mi się. Podejrzewam, że Pani Bianek chciała pokazać jak najbardziej jaki ten chłopiec jest mały i uroczy. NIE moim zdaniem NIE BYŁ, było to po prostu, w niektórych momentach aż obrzydliwe i żenujące. Postacie typu: Klara czy Antek. Moje pytanie brzmi - PO CO? Uważam, że były one zbędne i tyko po to by przedłużyć książkę.
Myślę też, że gdyby była ona o 100\150 stron krótsza czytało by się ją o wiele przyjemniej. Czemu? Odpowiedź jest prosta. Ta pozycja nie miała na celu wnosić jakiś życiowych rad czy mieć jakiegoś większego przesłania, miała być jedynie czystą rozrywką. Czy spełniła swoją rolę? Jak dla mnie ABSOLUTNIE NIE.
Czy bawiłam się przy niej dobrze? Na początku- tak - później - totalnie NIE. Męczyłam ją, miałam tak ogromne nadzieje, co było dodatkowym ciosem ponieważ czytałam już wcześniej książki Klaudii Bianek i byłam szczerze zachwycona. Natomiast to? CO TO BYŁO. Jest mi niezmiernie wręcz przykro, że zostało to okrzyknięte mianem "bestselleru" ponieważ wiele osób mogło/może sięgną po tę książkę jako pierwszą CO JEST OGNOMNYM BŁĘDEM. Szczerze mówiąc gdyby to była moja pierwsza książka tej autorki to już nigdy bym po żadną nie sięgnęła.
Przechodząc do trochę przyjemniejszej części tej recenzji, nie bez powodu ta pozycja otrzymała ode mnie 2 a nie 1 gwiazdkę. Były oczywiście rzeczy/sytuacje/osoby, które ratowały fabułę.
Pierwszą z nich był Pan Tadek, dziadek Alana. Kochany, życzliwy i mądry człowiek od którego biło ogromne ciepło. Cudowna osoba, tak samo jak babcia Leny. Dodatkowo tak jak już wspominałam ten sielankowy, wiejski i spokojny klimat był dobrze zachowany.
Poza tym nie widzę innych plusów. Wytrwałam do końca tylko dlatego by napisać tę recenzje i fantastycznie by było gdybym mogła się przyczynić do "uratowania" niektórych osób przed zawodem. Uważam, że Klaudia Bianek ma bardzo dobre pióro, które wielu osobą przypadnie do gustu w tym i mnie ale ta książka to była porażka. Naprawdę jestem zdziwiona czemu dostała miano bestselleru.
Z ręka na sercu natomiast mogę polecić "Najcenniejszy podarunek" autorki oraz drugą część "Gwizdka pełna życzeń". Może nie są to wybitne powieści ale definitywnie dużo lepsze niż TO.
Totalnie nie polecam, natomiast nie umniejszam osobą, którym podobała się ta książka. Twierdze, że to nie było dla mnie i podejrzewam też, że wiele osób będzie podobnego zdania. Naprawdę nie jestem wymagającym czytelnikiem ale to był mój ogromny zawód.
Klaudia Bienk... Tak długo bałam się jej książek! A bo to polska autorka... A bo to od WNY... Ale jednak w tym roku siegnałam nie po jedną, a po trzy jej ksiazki
Przepadłam. Przepadłam przy pierwszym spotkaniu. Przepadłam tez i przy drugim. Trzecie zmiotło mnie z planszy.
Jak wiemy zaczełam serię trochę nie po kolei. Jednak uważam, że to był super pomysł. Mam spojlery? No pewnie! Czy mi to przeszkadzało? Niee.
Czułam jakbym wracała do domu. Znałam już Alana... Znałam już Lene.... Marcelka... A i panią Tereskę udało mi się poznać.
Teraz czuje jakbym miała pełną historię. Czułam się jak małe dziecko, któremu rodzice opowiadają historię z młodości. Znałam już przecież zakończenie.
Klaudia Bianek pokazuje nam dwoje młodych ludzi. Spedzili ze sobą przed dziesięciu laty kilka cudownych wakacji. Później zostało rozdzieleni... Gdy spotykają się ponownie Lena jest osiemnastoletnią dziewczyną z ogromnym bagażem przeżyć i cudownym synkiem. Natomiast Alan... Przyjeżdża w poszukiwaniu spokoju i do osób, za którymi tesknił przez tyle lat. Co odnajduje w Groszkowicach?
Uwielbiam postać Leny. Jej miłość do małego Marcelka. Bylaby w stanie poświęcić dla niego wszystko. Ponad to jej relacje z Panem Tadeuszem i Panią Tereską... Uwielbiam obraz jaki podarowała nam autorka.
Alan? Kurcze, momentami romi dramaty z niczego. Jednak nie da się go nie kochać! To on zaczyna traktować małego Marcelka, który wychowuje się bez ojca jak swojego przyjaciela. To on wlasnie umie dotrzeć do cichej, skrytej i samotnej leny.
Jednak najcudowniejszymi bohaterami są pani Tereska i pan Tadeusz. Gdy o nich myślę mam łzy w oczach. Chciałabym na starość mieć kogoś takiego przy sobie. Są swoimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy od lat mieszkają w sąsiednich domach. Pan Tadeusz kocha całym sercem Marcelka, dla którego staje się dziadkiem. A pani Tereska? Tak ciepła kobieta i do tego niesamowicie mądrą.
Uwielbiam tą ksiazke i tych bohaterów. Nie jestem gotowa na przeczytanie 4 tomu... Bo potem zostanie mi tylko 5, którego ma być w tym roku premiera. Przecież to będzie już ostatni tom...
Sam fakt, że nie umiem zebrać myśli po przeczytaniu tej książki dowodzi, że to była po prostu niesamowita lektura.
Zacznę może od tego, że ta książka to prawdziwa bomba emocji, czasem tych skrajnych. W wielu momentach się śmiałam, w innych wzruszałam, by za chwilę znowu się śmiać, a czasem wkurzałam się na bohaterów (w szczególności na Alana!). Ale żeby nie było! Z bohaterami się bardzo polubiłam, ich kreacja jest dobra, a przede wszystkim konsekwentna. Są to postacie z wieloma wadami, czasem podejmują irracjonalne decyzje, dają się ponieść emocjom i nie myślą logicznie, i to sprawia że są bardziej ludzcy, a tym samym łatwiej się z nimi utożsamić.
W książkach pani Klaudii jest coś takiego, że nie można się od nich oderwać! Są bardzo klimatyczne i napisane bardzo przyjemnym językiem, akcja nie pędzi, relacja między bohaterami rozwija się w odpowiednim tempie. Dodatkowo autorka porusza ciężkie tematy, co bardzo mi się podoba (tutaj mamy historię dziewczyny, która jako piętnastolatka zaszła w ciążę, w Serii Pastelowe mamy historię kobiety, która musi poradzić sobie ze stratą męża i trudami wychowywania synka z zespołem Downa).
Ta historia rozgrzała moje serce. Dała wiarę w ludzi i w miłość. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się płakać przy książce, ale tutaj ostatnie kilkanaście stron przeryczałam jak bóbr 🙈
Wieś. Swojskość. Spokój. Do czasu. Lena od najmłodszych lat była wychowana przez babcię. Niestety w ich domu nie przelewało się. Dziewczyna często musiała chodzić w rzeczach z drugiej ręki, przez co była nielubiana wśród rówieśników (skąd ja to znam 🙄). W dzieciństwie do sąsiadów przyjeżdżał wnuk z wielkiego miasta- Alan. Swego czasu był jej najlepszym przyjacielem. Niestety los postanowił ich rozdzielić. Od tego czasu wiele się zmieniło. Lena nieoczekiwanie zaszła w ciążę, jeszcze jako osoba nie letnia. Dzięki wsparciu swoich najbliższych potrafiła połączyć rolę matki i uczennicy tak by skończyć szkołę. Dziewczyna nigdy nie zdradziła kim jest ojciec dziecka. Alan przez lata otaczał się ludźmi z bogatszych rodzin. Niestety jego przyjaźnie nie były nigdy do końca prawdziwe. Doskonałym przykładem jest to że jego wieloletnia partnerka zdradziła go z podobno jego najlepszym przyjacielem #💁 Chłopak musi to odreagować i przemyśleć, dlatego po 10 latach postanawiam wreszcie odwiedzić swojego dziadka, czy sąsiada Leny. Mimo że minęły lata Alan i Lena często rozmienia się nawet bez słów, ale czy pisana jest im wspólna przyszłość? . W moim odczuciu była to bardzo lekka, przyjemna i urocza książka. Miejscami można było wspominać własne dzieciństwo. Bardzo mocno było czuć miłość oraz szczęście jakie płynią z bohaterów i wydaje mi się też z autorki. Z najbardziej uroczych rzeczy jakie zapadły mi w pamięć był motor i krowa #😂 Podobały się mi się relacje jakie łączyły wszystkich bohaterów oraz motyw patchwork family. Wydaje mi się że ta historią ma potencjał na dobrze oglądany polski serial telewizyjny. . . Niestety cała historia wydaje się trochę nierealne, a postacie zbyt idealne. Zabrakło mi pokazania jakiś wad, bo jak wiadomo nie można być miłym cały czas, to nie leży w luckiej naturze. W pewnym momencie zaczęły mnie też irytować dialogi między głównymi bohaterami, gdyż oni siebie nawzajem nie słuchali, przez co dochodziło do pseudo konfliktów.
Szczerze? Jestem lekko rozczarowana. Po tylu zachwytach jakich się naczytałam na spodziewałam się czegoś dużo dużo lepszego. Dostałam miłe czytadło, które wywołuje emocje. Nie mówię że to coś złego, bo też czasem lubię poczytać coś takiego, ale też nie jest dla mnie coś bardzo wybitnego. U mnie ewidentnie coś nie zagrało, zdarza się. W ogólnym rozrachunku wydaje mi się że będzie to książka idealna właśnie na zbliżającą się wakacyjną porę. Wiecie leżaczek, słońce i książka. Jeżeli kogoś zainteresował ten tytuł to według mnie śmiało próbujcie może, a nóż do was bardziej przemówi niż do mnie.
Na końcu chcę dodać że miło było poczytać reakcję innych czytelników #❤️ niektóre wypowiedzi były naprawdę urocza i zabawne #😊
Niezwykle lekka książka, nadająca się idealnie na wakacje. Jeżeli lubicie wciągające historie z wartościowymi postaciami i nutką humoru, ta seria jest zdecydowanie dla was.
Jestem zachwycona! Na początek powiem wam że jeżeli czytaliście serię "Again" Mony Kasten to to jest właśnie w tych klimatach. Mówię to ponieważ przeczytałam już wszytskie książki i kiedy skapnęłam się że właśnie to się tu rozgrywa, zakochałam się.
Historia dwójki przyjaciół, którzy po latach spotykają się w tym samym miejscu w którym się rozdzielili. Czy znajomość przetrwała próbę czasu? A może nadejdą diametralne zmiany? Czy różnicą w sposobie życia bohaterów będzie w stanie ich rozdzielić?
Bohaterowie są raczej standardowo, aczkolwiek nie czyni to ich irytującymi ani płaskimi. Powiedziałabym że przewidywalność zdarzeń jest tutaj na umiarkowanym poziomie ponieważ końcówki w ogóle się nie spodziewałam. Jest tutaj coś takiego co jednocześnie, czyni książkę lekka i przyjemna w odbiorze i daje nam momenty w których łapiemy się za głowę, patrząc na obrót spraw.
Autorka naprawdę bardzo dobrze poradziła sobie w prowadzeniem fabuły. Buduje suspens i kryje tajemnice które są kluczowe w historii. Nie mamy nic podane jak na tacy i musimy szukać wskazówek w trakcie trwania historii. Następuje tutaj również ogromna zmienność nastrojów i to w bardzo małym przedziale czasowym. Ja osobiście przeżywałam szok, smutek a później płakałam tylko nie wiedziałam czy ze szczęścia czy ze smutku. Istny rollercoaster uczuć!
Naprawde niesamowicie szybko czytało mi się wszystkie książki z tej serii. Jest to dosłownie lektura na raz a mówię to będąc jeszcze w lekkim zastoju czytelniczym. Nie mogłam się oderwać ponieważ z każdym końcem rozdziału, mamy zdublowane napięcie i każde zdanie daje nam kolejne powody do kontynuowania powieści. Jednym zdaniem, jak już zaczniesz i się ściągniesz to wiedz że nie odejdziesz póki nie dokonczysz książki. Gorąco polecam!
Książka bardzo mi się podobała. Wykreowany świat przypadł mi do gustu. Z chęcią poznawałam dalsze losy bohaterów. Wątek miłosny był w porządku. Przeszkadzało mi jednak, że powoli się rozwijał. Główna bohaterka była lekko nieufna, a ja osobiście nie przepadam za czytaniem o osobach, które są mało pewne siebie itp. Pomimo tego bardzo dobrze bawiłam się podczas czytania i lubiłam powracać do miejsca, w którym rozgrywały się wydarzenia. Myślę, że warto także dodać, że w książce pojawiło się kilka scen erotycznych, aczkolwiek nie były one nachalne i dokładne;))
Jestem gdzieś pośrodku - anie mnie nie zachwyciła, ani nie zniechęciła, bo już zaczęłam drugi tom. Urzekło mnie miejsce, w którym się dzieje, ale nie polubiłam się z głównymi bohaterami - zwłaszcza Alan nieustannie działał mi na nerwy i trochę za dużo czerwonych flag się przy nim świeciło. Lena też momentami sprawiała, że wywracałam oczami. Nie do końca leży mi też styl pisania. Ogólnie była to przyjemna powieść, ale nie chwyciła mnie za serce. Jestem jednak na tyle ciekawa, że spojrzę na resztę, bo ciekawi mnie, jak autorka rozwinęła pióro :)
3,5⭐️/5 Mam dwa spojrzenia na tę historię. Z jednej strony była pouczająca, emocjonalna, z cudownym klimatem, świetnymi bohaterami i ważnymi wątkami. Z drugiej jednak była ona zbyt przesłodzona i trochę nieprawdopodobna. Za dużo zbiegów okoliczności. Podczas czytania jej poleciało mi kilka łez. Zakończenie było takie jak chciałam, chciałabym ciąg dalszy przygód Leny i Alana. Jeśli szukasz książki z małym, starszym miasteczkiem klimatem, idealnej na wakacje to przeczytaj to.