Zbliża się krwawy superksiężyc. Mieszkańcy maleńkich Rodzanic boją się, że ta niezwykła pełnia uwolni z dawna uśpionego demona. Tymczasem na zamarzniętym, smaganym zimowym wichrem jeziorze znaleziono ciało zamordowanej dziewczyny. Jest przykryta kocem. Gdyby nie to, że jakieś zwierzę poszarpało jej rękę, wyglądałaby, jakby spokojnie spała. Tego samego dnia umiera pewna dziennikarka. W ostatnich słowach przestrzega byłą komisarz Klementynę Kopp przed wilkołakiem. Wkrótce emerytowana policjantka znika bez śladu… Pojawiają się sugestie, że to Kopp dokonała zbrodni. Tylko aspirant Daniel Podgórski wierzy, że dawna koleżanka jest niewinna. Jaki sekret skrywa sam Podgórski? Dlaczego odpowiedzi warto szukać w szklanej kuli? Ile prawdy jest w anonimie zapowiadającym śmierć wszystkich mieszkańców Lipowa? I kto tak naprawdę czai się w ciemności?
Rodzanice to dziesiąty tom sagi kryminalnej o policjantach z Lipowa. Opowieści o Lipowie łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Porównywane są do książek Agathy Christie i powieści szwedzkiej królowej gatunku, Camilli Läckberg. Prawa do publikacji serii sprzedane zostały do ponad dwudziestu krajów.
Muszę przyznać, że trzy ostatnie książki Katarzyny Puzyńskiej mnie zawiodły. Ta jednak bije rekordy absurdu jeśli chodzi o przemiany bohaterów. Po pierwsze żaden z bohaterów nie wzbudza ani grama sympatii. Daniel co książka ma inną osobowość. Weronika zachowuje się nie jak psycholog tylko jak naiwna nastolatka. Emilia staje się sex bombą a Marek i Paweł... szkoda słów. W zdecydowanej większości zachowują się oni nielogicznie i niewiele ma to wspólnego z rzeczywistością. W książce za dużo wulgarności i odrażające sceny, które mnie prawdziwie brzydziły. To już nie to Lipowo co w pierwszych tomach, to już nie ci bohaterowie. Autorka na koniec sprytnie zaczęła wątek kolejnej książki i dam jej jeszcze szansę, choć wątpię w poprawę.
Niektóre tomy podobały mi bardziej inne mniej. Ten znów przypadł mi do gustu bardziej niż poprzednie. Czuję wewnętrzny przymus żeby przeczytać wszystko.
Z tomu na tom powieści Puzyńskiej są coraz słabsze. Nad Bachotkiem trup ściele się gęsto i bez sensu. "Rodzianice" to już szczyt absurdu. Fabuła jest tak naciągana, że tylko z sentymentu do autorki udało mi się przebrnąć przez książkę. Nie kupuję już tych nieprawdopodobnych wydarzeń przypadających w udziale policjantom z zadupia. Wszystkiego jest za dużo. Morderstwa, szantaże, ataki bombowe, porwania z przetrzymywaniem, pedofila, samosądy, przemoc domowa, alkoholizm, wszędobylskie plotki, women power, wilkołaki, kazirodztwo, słowiańskie bożki, a nawet reklama pitbulli. Nie wspominając nawet o skomplikowanych perypetiach "głównych" bohaterów. "Rodzianice" to kiepska telenowela ze zwłokami w tle.
Co tu się nie odjaniepawliło! Ciężko mi nawet pobieżnie napisać o tym, co wydarzyło się w Lipowie, bo działo się dużo. Multum postaci i wątków, a jednak tak dobrze opowiedziane przez Puzyńską, że nie sposób się pogubić. Ba! To się łatwo czytało. Kłaniam się nisko, bo takiemu warsztatowi, to wręcz się należy.
Pisząc, że łatwo się czytało, nie miałam bynajmniej na myśli, że to był lekki kryminał. Wręcz przeciwnie: było mrocznie, niekiedy bardzo dosadnie, a nawet niepokojąco. Dorzućmy do tego słowiańskie wierzenia, trzymający w napięciu plot oraz wielkie zaskoczenie na koniec (czy ja się dobrze domyślam?!), a otrzymamy kryminał na 10/10 gwiazdek. I to nam właśnie dała autorka. I ja czekam już na kolejny tom. O jak ja czekam!
Ps. Choć gdybym mogła, jedną reklamację bym złożyła, bo trochę szkoda mi postaci Kamińskiego. Szkoda mi, że nie jest jednak taki czarno-biały. Choć może to dobrze?
Łatwo przy tym tomie nie było, bo absolutnie ŻADNA z postaci nie wzbudza już sympatii. Jest absurdalnie, telenowelowo… znowu mamy dołek w serii, ale i tak będę kontynuować 😆
Proszę Państwa, oto Puzyńska po raz dziesiąty! Jubileuszowy tom, krótszy lekko od pozostałych, ale jak zwykle trup ściele się gesto, a krew i posoka leją się strumieniami.
Nie ma co, Lipowo i jego okolice to jak nic najgorsze miejsce do życia w literackiej Polsce. Tajemnice, skandale i morderstwa zdają się tu być na porządku dziennym, a rok przerwy w zabijaniu powinien u mieszkańców budzić już jakiś niepokój. Niesamowite, że liczba mieszkańców nie ubywa, skoro ciągle kogoś tam mordują. Ale do rzeczy.
W tym tomie zagadka kryminalna zawiedzie Daniela Podgórskiego i jego ekipę do wsi Rodzanice. A może nie tyle wsi, co osady, bowiem znajdują się tam tylko trzy domu, a liczba mieszkańców wynosi całe pięć. Oto zostaje zamordowa młoda dziewczyna. Nie byle jaka, bowiem przez połowę swego życia przetrzymywana w piwnicy sąsiada i tam notorycznie molestowana i gwałcona. Nastolatka zostaje znaleziona na zamarzniętej taflii jeziora z dziurą w brzuchu, przykryta kocem, który zabrała ze swojego wieloletniego więzienia. Podejrzanym wydaje się być każdy.
Jakby tego było mało, ginie też podstarzała dziennikarka, która zostaje znaleziona w lesie, a ta, która ją odnalazła - Klementyna Kopp, aktualnie babcia na emeryturze - znika w tajemniczych okolicznościach. Mało? To dla smaku dodam, że to nie wszystkie zagadki, które przyjdzie rozwiązać policjantom z Lipowa i Brodnicy.
Akcja powieści dzieje się na początku 2018 roku, a zatem ponad rok po wydarzeniach z poprzedniego tomu. Weronika i Daniel są małżeństwem, Emilia ma nowego partnera, a pozostała dobrze nam znana lipowska ekipa również nie próżnowała i w międzyczasie we wsi zdążyło się wydarzyć naprawdę wiele.
Jeżeli chodzi o stonę kryminalną książki to jestem nawet zadowolona. Mówię "nawet", bo faktycznie ciężko domyśleć się, co też wydarzyło się w Rodzanicach. Cała reszta to już jednak telenowela. I tu płynnie przechodzimy do obyczajowych perypetii bohaterów. "Klan", czy "Na Wspólnej" to przy tym nic. Dramaty rodzinne, zdrady, romanse, miłostki... W pierwszych tomach dało się jeszcze kibicować niektórym parom, niektórym bohaterom. Już jednak od dawna zalatuje tandetą, jeżeli o relacje międzyludzkie chodzi. A pewnie będą jeszcze większe kwasy, biorąc pod uwagę, kto też pojawia się w Lipowie na sam koniec książki.
Oczywiście, że przeczytam kolejny tom. A to ze względu na Klementynę. Bo ostatnie strony książki kompletnie rozłożyły mnie na łopatki. Oj, chyba poznamy kolejne sekrety z przeszłości Klementyny. Przeczytam tom jedenasty właśnie dla niej.
Pierwsza fabuła w tym tomie,która mi się nie podobała. Dodatkowo wątki kazirodcze. Porządny Marek,który znowu zdradza. Od Nory widzę,że jest coraz gorzej,zdrady jak w Modzie na sukces :/ Wątek z pijanym Danielem na jego własnym ślubie i całujący Emilię? :/ Muszę stwierdzić ,że moralnie ta seria spada na psy... Czuje się bardzo rozczarowana tym tomem.
This entire review has been hidden because of spoilers.
reread: 4,5 gwiazdki ⭐ (bo teraz oceniam książki inaczej). Mega dobre, nie da się oderwać. Podoba mi się zmiana Emilii, ale niestety coraz bardziej Daniel mnie zawodzi. Kiedyś był lepszym człowiekiem.
co za irracjonalne i odklejone rzeczy się tu dzieją! ale czy mi to przeszkadza?.. i tak nie jestem całkowicie obiektywna i ta cała seria to po prostu czysty fun i ciekawe wątki kryminalne
3.5 mam mieszane uczucia do tej książki. intrygująca fabuła, pomysł bardzo mi się spodobał, ale dłużyła mi się niesamowicie! emilia dlaczego się zachowujesz jakbyś miała 15 lat?? nie czaje tego
Drama na dramie w dramie o dramie przez dramę. Ile można dramować. Klementyna stała się najbardziej logiczną postacią, choć nie miała poważnej konkurencji. Coraz gorzej z wątkiem obyczajowym, który staje się tak bardzo dominujący, że koleżanka (która na bieżąco dowiaduje się o dramatach kolejnych tomów) zastanawiała się, jakim cudem tu upchnięty jest jeszcze kryminał. Sama nie wiem. Chciałam bardzo docenić przedstawienie postaci Michaliny i to, że można dobrze napisać coś związanego z pedofilią (choć brzmi to okropnie). To jest jednak jedyny plus. Prawdziwym dramatem powinna być jej historia, ale została zakryta przez kazirodztwo i zdrady. Jakim cudem w jednym miejscu może się dziać tyle rzeczy. Portrety psychologiczne są dla mnie całkowicie nieprawdopodobne. Masochistycznie słucham dalej, ale nie wiem, po co to robię.
Książka 10 w cyklu rozczarowuje. Nawrzucano do niej masę różnorodnych czynów: pedofilię, kazirodztwo, wilkołaki, wróżkę, chyba jeszcze tylko krasnoludków brakowało, choć jeden z mężczyzn był wyjątkowo mizerny z postury. Dodatkowo Podgórski z fajnego chłopa stał się jakąś mizerotą nierozgarniętą. 2 gwiazdki z sentymentu.
3,5 Jak zwykle fabuła mnie wciągnęła, ale trójkąt Daniel Emilia Weronika już naprawdę mnie irytuje.. Oczywiście będę kontynuować, mimo wszystko bardzo nie chcę się rozstawać z Lipowem😭🫶🏼
ziewiąta odsłona sagi o Lipowie zakończyła cliffgangerem, który spowodował u mnie lekki „opad szczęki”. Dlatego postanowiłam nie zwlekać i w zasadzie od razu, korzystając z urlopowej, acz bardzo deszczowej aury, przejść do działania i odsłuchać dziesiątą odsłonę cyklu Katarzyny Puzyńskiej pod tytułem Rodzanice.
Krwawy superksiężyc. Na skutym lodem jeziorze odnaleziono poszarpane ciało młodej dziewczyny przykryte kocem. Od razu wśród okolicznych mieszkańców odżywa legenda o miejscowym wilkołaku. Szczególnie iż zbliża się dzień, gdy krwawy superksiężyc ma pojawić się na niebie.
W tym samym czasie w okolicy zostają odnalezione zwłoki lokalnej dziennikarki, która drążyła temat anonimowego listu zapowiadającego śmierć wszystkich mieszkańców Lipowa. Tuż przed śmiercią jej telefon odbiera Klementyn Kopp, która prosi o pomoc, a następnie znika. Co stało się z dziennikarką i gdzie podziała się Klementyna? Czy to ona jest winna śmierci dziennikarki?
Anonim, wilkołak i szklana kula. Ponownie Katarzyna Puzyńska pokazała, że potrafi „plątać” wątki bez uszczerbku na fabule i intrydze. Ba, nie tylko „plątać”, ale również połączyć zgrabnie tę całą wielowątkowość z przeszłością i doprawić całość lokalną legendą sprzed lat. A to wszystko w dobrym tempie ze sporą nutką emocjonalnych wzlotów oraz upadków.
Co tu się od…? Jeżeli chodzi o część obyczajową, to mam wrażenie, że autorce niestety trochę się „ulało” i że w tej materii powoli zaczyna się Moda na sukces ze swoim przewodnim mottem „nieważne kto z kim śpi ważne, żeby wszystkie łóżka były zajęte”.
Abstrahując od sypialni i całego uczuciowego Eldorado, to jeszcze w gratisie prawie każdy z bohaterów przeszedł „w tym odcinku” metamorfozę. I nie myślcie, że to chodzi o jakieś mało zauważalne drobiazgi, autorka postanowiła „pójść na całość” i z największym kanaliom „dopiąć anielskie skrzydełka”, a uczciwym i porządnym obywatelom „doprawić rogi”.
No i właśnie przez to Rodzanice straciły dla mnie na atrakcyjności. Na szczęście kryminalnie seria nadal wymiata, a czytająca Laura Breszka jest po prostu niesamowita. :)
W Rodzanicach są zaledwie trzy domostwa. Mieszkanka jednego z nich jest kopalnią wiedzy o legendach i przypowieściach, nie tylko lokalnych. Zajmuje się nimi profesjonalnie, pisząc do pisma Selene i okraszając je wróżbami, jakie także serwuje, na przykład sąsiadom. Tym bardziej, że mają wśród nich być potomkowie wilkołaków. Czy z Rodzanic pochodzą złowróżebne ostrzeżenia i przepowiednie pod adresem choćby sąsiedniego Lipowa? Tymczasem od dłuższego już czasu w okolicach giną ludzie. Policjanci mają pełne ręce roboty.
Mimo mojej awersji do literackich zabaw horrorem, nawet jeśli jego źródła tkwią w folklorze, zapewne nadal gdzieniegdzie żywym i jakoś wpływającym na ludzkie poczynania, uważam, że jest to chyba najlepszy odcinek sagi z Lipowa. Katarzyna Puzyńska w umiejętny sposób połączyła rozmaite elementy determinujące losy bohaterów, słabości bądź niedojrzałość ich charakterów, czynniki genetyczne i środowiskowe, ambicje i obsesje, nastrój grozy i niepewności wkradający się w codzienne życie. Przy czym w żadnym z poprzednich tomów nie zaznaczyła tak wyraźnie, że stworzone przez nią postaci nie są jednoznacznie kryształowe. U czytelnika przyzwyczajonego do tego, że przynajmniej w powieściach gatunkowych podział na dobrych i złych musi być klarowny, budzi to pewien dyskomfort. Też go odczuwam, gdy okazuje się, że banalne przywary osobowości mogą prowadzić do zbrodni, gdy nie sposób nadal lubić ludzi, którzy zdolni są do krzywdzenia innych, często inicjując spiralę zemsty i śmierci. Czyli, choć trudno mówić, że czytałam „Rodzanice” z przyjemnością, muszę docenić wyobraźnię i talent autorki.
Nade wszystko do mojej zdecydowanie pozytywnej opinii o książce przyczyniła się jej forma, zwięzłość narracji i dyscyplina językowa. No i z pewnym niepokojem zabieram się do najnowszego tomu sagi. Z licznych omówień wynika, źe „Pokrzyk” ma, jak to już ze wcześniejszymi częściami cyklu bywało, rozbudowaną, polifoniczną strukturę, że dużo w nim powtórzeń, gmatwaniny i chaosu. Zobaczymy.
Nadal jestem fanką tej serii, bo uwielbiam te zagadki kryminalne i sposób w jaki są prowadzone. Ale niestety bohaterowie w tej części są bardziej nieznośni niż zazwyczaj. Może dlatego, że wraz z poprzednim tomem zakończył się pewien etap w tej serii - ktoś umarł, ktoś wyszedł za mąż, ktoś się rozwiódł.
Nie mogłam tutaj wprost znieść, że drama goni dramę i momentami było to ważniejsze niż wątek kryminalny. Każdy każdego zdradza, nikt nie jest chyba pewny swoich uczuć. Wszystko było naciągane, aby tylko popchać jakoś wątek obyczajowy do przodu. A z zakończenia tej części wnioskuję, że ogromna drama to się dopiero zaczyna.
I tak przeczytam, bo lubię tą książkę jako kryminał, a wątek obyczajowy będę starała się ignorować.
Przykro mi trochę, bo początek tej serii był świetny. Ale ten tom to absurd, który na dodatek nie jest w żadnym stopniu ciekawy, a naiwność i głupota bohaterów tylko drażni.