Przyjemne i w jakiś sposób beztroskie, choć już lekko trącące myszką opowiadania o pierwszym kontakcie. Wszystkie są króciutkie, i wszystkie z prościutką fabułką, której zadaniem jest rozgryzienie napotkanego przez gwiezdnych badaczy problemu.
W "Ściśle według reguł" Warszawskiego jest to zetknięcie się z obcymi, którzy niekoniecznie są przyjaźnie nastawieni, i niekoniecznie życzą sobie kontaktu, co przeczy wszelkim dotychczasowym instrukcjom gwiezdnej floty. W "Grupie Laokoona" Bilenkina badacze trafiają na żywy roślinny dywan, traktujący ich jak wrogów i więżący ich. W "Świetle życia" tegoż samego autora kosmonauci eksplorują pogrążoną w wiecznym mroku planetę, na której żyją pingwinopodobne stworzenia nie posiadające oczu. "Jeszcze jedno martwe miasto" Griesznowa opowiada o rabusiach, którzy buszują po planecie pełnej dziwnych ruin, bynajmniej nie zostawionych samym sobie. "Niedotykalska" Bilenkina oferuje planetę z ekosferą traktującą człowieka jak wirusa. W końcu tytułowe "Kwiaty Albarossy" Griesznowa traktują o planecie stalowych kwiatów i rodzących się z umysłów badaczy widm.
Każde opowiadanie proponuje więc w jakimś sensie problem biologiczny, i każde stara się podsunąć nietuzinkowe rozwiązanie. Dzisiaj metoda ta raczej już by się nie sprawdziła - zwłaszcza że autorzy wolą rozdąć co lepsze pomysły od razu do gabarytu powieści, a najlepiej i cyklu - ale jako swego rodzaju relikt epoki antologia sprawdza się znakomicie.