Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys. Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować. Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo?
Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.
Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii?
Mistrzowskie połączenie powieści obyczajowej i thrillera zapewnia lekturę na najwyższym poziomie emocji od pierwszej do ostatniej strony!
Magdalena Witkiewicz – a writer. Graduated from Gdańsk University, Gdansk Foundation for Management Development and Executive Master of Business Administration (MBA) in Gdańsk.. She has worked as a marketing analyst and marketing specialist. Until recently, she has owned a marketing company.
In 2013 she published four bestsellers: (Zamek z piasku, Szkoła żon, Ballada o ciotce Matyldzie, Lilka i spółka), three of which granice.pl vortal warded in a contest for the best books of spring and summer A Vietnamese publishing house has bought the rights to ”Szkoła Żon” book and this novel will be translated and published in Asia in 2014 Magdalena Witkiewicz has also represented Poland at the International Festival of Literature for Children in Lithuania. She conducts writing workshops for teenagers. In her novels she mentions the most important problems of nowadays women. Thanks to her books, women find the faith for dreams to come true. All you should do is to take your fate into your hands and help it a bit.
Tajemnice Cymanowskiego Młyną intrygują, wciągają i… straszą! O ile „Cymanowski Młyn” to wprowadzenie do całej historii, to „Cymanowski Chłód” okazuje się być fascynującym rozwinięciem, w którym pojawiają się nowi bohaterowie, również osaczeni przez bagienne sekrety. Magdalena Witkiewicz stworzyła świetną podstawę obyczajową tej historii, a Stefan Darda uzupełnił całość pieprzem straszności wraz ziarenkiem niesamowitości. Pojawiają się małżeńskie zdrady, miłości sprzed lat, żale i tęsknoty, wreszcie klamrą zamyka wszystko miejscowa legenda z początku XX wieku. Oba pisarskie głosy doskonale się uzupełniły, kreując opowieść wypełnioną tajemnicami, które wypełzają i czają się w ciemnościach.
Dla poławiaczy literackich tropów, pierwszy tom może okazać się nieco przewidywalny, miejscami trochę naiwny, ale wciąż bardzo satysfakcjonujący. Natomiast „Cymanowski chłód” ciekawie uzupełnia poprzednią fabułę, kreując jeszcze mroczniejszą historię, której nie sposób powiedzieć nie. Przepadłam w Cymanowskim Młynie, zachłysnęłam się jego tajemnicami i zachwyciłam pisarskim duetem Magdalena Witkiewicz i Stefan Darda i liczę na kontynuację tej wyjątkowej współpracy.
I co ja mam napisać o "Cymanowskim Młynie", żeby nie wyjść na malkontentkę i zrzędę? Zacznę od pozytywów, niech poleje się trochę lukru zanim przejdę do meritum. To jest bardzo "smacznie" napisana powieść, bez patosu i zadęcia. Styl duetu Witkiewicz-Darda zdecydowanie przypadł mi do gustu, powieść czyta się lekko i przyjemnie. A byłoby jeszcze przyjemniej, gdyby spełniona została okładkowa obietnica i "Cymanowski Młyn" rzeczywiście okazał się "mistrzowskim połączeniem thrillera i powieści obyczajowej". Wątek obyczajowy rzeczywiście jest tu dość rozbudowany, cieszy mnie to, bo książki z ciekawie zarysowanym tłem obyczajowym zawsze mnie do siebie przyciągają. Gdzie się jednak podział ten thriller? Szukałam wszędzie i nie znalazłam, ostały się ewentualnie jakieś thrillerowe strzępy, tak malutkie, że ze świecą ich szukać. Dla mnie ta powieść jest obyczajówką z wątkiem paranormalnym, a - jak już niektórzy wiedzą - nie jest to moje ulubione połączenie. Podczas lektury uczepiłam się tych elementów nadprzyrodzonych i tak bardzo mi one przeszkadzały, nie zostały - według mnie - do końca wyjaśnione, że nie potrafiłam skupić się na pozytywnych stronach powieści. A takie przecież też tu są! Relacja Moniki i Maćka, historia Zawiślaka - to wszystko mnie interesowało, ALE jednak przez tę część "fantastyczną" nie do końca się z tą powieścią polubiłam. Nie przeszkadzają Wam paranormalne wątki? Śmiało sięgnijcie więc po "Cymanowski Młyn"! Myślę, że jeśli nie będziecie zachwyceni, to przynajmniej nie pozostawi Was ta powieść z uczuciem niedosytu - tak, jak to było w moim przypadku.
Cóż, dawno nie czytałam czegoś tak słabego. Jeśli chodzi o fabułę: motyw grozy dość interesujący (lubię te odniesienia do wiejskich legend u Dardy), ale część obyczajowa była sztampowa, płaska i zwyczajnie nudna. Natomiast jeśli chodzi o formę, to... Nie raz i nie dwa czułam się po prostu zażenowana dialogami. Opisywanie tych samych wydarzeń z różnych perspektyw jest fajne, ale skoro postacie wypowiadają się w pierwszej osobie, to wypadałoby, żeby styl tych wypowiedzi się nieco różnił.
Nie jestem do końca przekonana, co tak dokładnie skłoniło mnie, aby sięgnąć po "Cymanowski młyn". Właściwie to jest to mój pierwszy kontakt z autorami... Pierwszy, ale z pewnością nie ostatni 😉 Jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści. Pomysł na fabułę był rewelacyjny i został on zrealizowany w 200%. Gdyby tylko tak było ze wszystkimi powieściami 😜 Wracając do tematu, Monika i Maciej, młode małżeństwo i XXI wiek, czyli ciągła gonitwa: praca, praca, praca, pieniądze, dom, a uczucia? Uczucia na ostatnim miejscu, bo zawsze brakuje czasu... Brakuje czasu na spędzenie wspólnie wieczoru, brakuje czasu na wspólną szczerą rozmowę, bo wszystko w biegu. Gdy otrzymują voucher na 2 tygodniowy urlop na Kaszubach, decydują się na wspólny wyjazd. Początek urlopu nie jest łatwy, ale brak zasięgu w telefonie, brak dostępu do internetu, do tego dołączając przepyszną nalewkę właściciela, kominek, ciszę i spokój sprawiają, że para się do siebie zbliża. Monika zaczyna wierzyć, że wszystko się jeszcze miedzy nimi ułoży, ale czar pryska w chwili, gdy Maciej odbiera telefon od swojego przyjaciela, wspólnika - Andrzeja. Maciej postanawia wrócić do Warszawy, teraz, natychmiast. Monika zostaje sama w Cymanowskim Młynie... Co wydarzy sie podczas nieobecności męża? Jakie tajemnice skrywa to miejsce? Co takiego wydarzyło się na Pomarliskach kilka lat temu? Zachecam wszystkich do przeczytania "Cymanowski młyn". Powieść wbija w fotel od samego początku, czyta się ją lekko i przyjemnie, a delikatny dreszczyk grozy dodatkowo uatrakcyjnia fabułę 😉
Bardzo lubię wątki paranormalne, tak naprawdę tylko to trzymało mnie przy tej książce. Nie podoba mi się strona obyczajowa w tej powieści, jak dla mnie mogłoby tego zupełnie nie być. Postać Moniki niesamowicie mnie drażniła, jej poczynania... przemilczę. Zakończenie jest naprawdę średnie.
To moje pierwsze spotkanie z Magdaleną Witkiewicz i Stefanem Dardą. W tym przypadku praca tego drugiego interesowała mnie nieco bardziej. Narracja zdecydowanie na plus. Wątek obyczajowy ciekawy i dobrze uzupełniany przez elementy grozy. Praktycznie nie czuć różnicy, kiedy kto pisze. Klimat Kaszub i agroturystyki robi wrażenie. W pewnych elementach widziałem duże podobieństwo do ,,Żmijowiska" Wojtka Chmielarza. Jednak czuję pewien niedosyt. Czegoś jeszcze oczekiwałem. Jakichś wyjaśnień, jakiegoś rozwinięcia wątków lalek i zamiany dusz, a w końcu jakiegoś mocniejszego zakończenia. Według mnie proporcje gatunkowe są tu za bardzo zaburzone. Zbyt dużo obyczajówki, a zbyt mało grozy. Mimo wszystko ,,Cymanowski młyn" to pozycja solidna, którą dobrze się czyta, szczególnie, kiedy słońce chowa się za horyzontem.
Ta książka była dziwna... Nie spodziewałam się tu żadnego wątku paranormalnego i chyba nie do końca mi on pasował. Jednak i tak się wkręciłam i musiałam poznać zakończenie tej historii.
Monika i Maciej Kaczmarkowie to małżeństwo z kilkuletnim stażem. Oboje zmęczeni warszawskim życiem w pędzie, robieniem kariery. Zmęczeni także sobą. Poznajemy ich, gdy w ramach prezentu dostali voucher na wyjazd do tajemniczego, odludnego miejsca. Postanawiają podjąć próbę ratowania swego związku i wyjeżdżają do Cymanowskiego Młyna. To niewielki ośrodek prowadzony przez pana Jerzego Zawiślaka i jego syna - Łukasza. Miejsce okryte jest niejako złą sławą, gdyż w nieodległym Pomarlisku w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła para grzybiarzy a wiele lat wcześniej także młoda kobieta i jej koń - Szafir. Monika i Maciej postanawiają w pełni skorzystać z uroków życia na wsi, dobrego jedzenie, spacerów, nalewek pana Jerzego, nauki jazdy konnej oferowanej przez Łukasza oraz...samych siebie. Wszystko toczy się spokojnym, pozytywnym rytmem do momentu niespodziewanego, służbowego (?) wyjazdu Macieja do Warszawy. Monika nie jest oczywiście zachwycona takim obrotem sprawy... W tym samym czasie dziwnej przemiany doznaje także Łukasz. Co połączy tych dwoje? Kim jest Piotr? Jakie tajemnice skrywa w sobie pensjonat w Cymanach? Czy i komu na dobre wyjdzie "wypoczynek" na tajemniczym odludziu? Ciekawe, aczkolwiek momentami trochę męczące połączenie książki obyczajowej z elementami fantasy i thrillera. Kilka zwrotów akcji, ale też sporo niepotrzebnych dłużyzn i niewiele wnoszących w akcję powrotów do przeszłości.
*Czasem tak już jest, że złe rzeczy są początkiem czegoś dobrego.
*Niektórych rzeczy nie warto naprawiać. Trzeba się z nimi pożegnać, podziękować za wspólnie spędzone chwile i pozostawić gdzieś z tyłu, daleko za sobą.
*Czasem los wie lepiej od nas, co jest nam potrzebne w życiu i kieruje nasze kroki tam, gdzie możemy to dostać.
Ledwo dotrwałam do końca, a sam Epilog czytałam po łebkach. Książka jest dość słabo napisana, masa powtórzeń. Z thrillera ma tyle co nic. Momentami robi się nieco chaotycznie. Pomysł na fabułę kompletnie mnie nie kupił, wykonanie równie bardzo mizerne. Być może jako obczaj się u kogoś sprawdzi, mnie nawet tak nie siadła. Stanowczo nie sięgnę po kontynuację.
Zabrakło mi thrillera w tym thrillerze. Zamiast tego dostałam jakiś wątek paranormalny, co do mnie zupełnie nie przemawia. Nie przebrnęłam przez audiobook, w połowie słuchania nasuwa mi się tylko jedna myśl - Łukasz, prawdziwy mężczyzna nie musi w każdym zdaniu informować, że jest prawdziwym mężczyzną...
Ciekawy mix - duet Darda i Witkiewicz był zaskakujący sam w sobie. Na myśl mi przywodziło nieco Makbeta połączonego z klimatem Świtezianki przeniesione do XXI wieku :)
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny napisała książkę w duecie i to, z kim ją napisała, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Drugą osobą, dzięki której powstał „Cymanowski młyn” jest Stefan Darda – autor głównie literatury grozy i fantastyki. Czytałam już książki, w których występowało świetne połączenie literatury obyczajowej z thrillerem, nie jest to dla mnie nowością. Ale czy takie połączenie udało się duetowi Witkiewicz-Darda?
Kaszuby. Do pensjonatu Cymanowski młyn przyjeżdża małżeństwo, dla którego pobyt będzie ratowaniem swojego małżeństwa. Monika i Maciej po kilku latach wspólnego życia oddalili się od siebie, całe dnie spędzają w pracy, do związku zakradła się monotonia a jedyne uczucia, które do siebie żywią to niechęć. Niespodziewany wyjazd do leśnego pensjonatu, z dala od ludzi i cywilizacji może być szansą, by uratować małżeństwo. Początkowo wszystko wskazuje na to, że im się uda, zaczęli się dogadywać, poznawać na nowo i nawet rozmyślać o dziecku. Wszystko psuje jednak pilny telefon, po którym Maciej musi wyjechać do Warszawy. Zrozpaczona Monika zostaje w pensjonacie pod opieką właściciela Cymanowskiego Młyna i jego syna Łukasza, który do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Tajemniczy, miły i opiekuńczy Łukasz z każdym dniem będzie Monice bliższy, czy kobieta mu ulegnie? Niespodziewanie w Cymanowskim Młynie zjawią się przodkowie dawnych właścicieli domu. Czy ich przyjazd będzie związany z ukrytymi w piwnicy klejnotami? Nowy właściciel Jerzy Zawiślak oczywiście oferuje pomoc, lecz jego zachowanie świadczy o tym, że coś ukrywa, także przed synem Łukaszem. Dlaczego wieczorami udaje się na bagna? Czy z jego wędrówkami ma coś wspólnego dziewczynka z wyblakłej fotografii? Nic nie jest tu oczywiste, nasi bohaterowie skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypłyną wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.
Pierwsza połowa książki to dominacja wątku obyczajowego, poznajemy Monikę i Macieja i zostajemy wprowadzeni w ich małżeńską sytuację. Oprócz nich przedstawiony będzie właściciel domu – Jerzy Zawiślak. I jak miałam kilka pomysłów na to, jak potoczą się losy małżonków po pobycie w Cymanowskim Młynie, zwłaszcza gdy Łukasz stawał się Monice coraz bliższy, to Jerzy był dla mnie zagadką. Informacje na temat starszego pana są dawkowane, ale dzięki jego wspomnieniom dowiadujemy się, że ten miły i niepozorny staruszek może mieć co nieco za uszami. Bardzo ciekawie poprowadzony był też wątek Łukasza, ten mężczyzna w pewnym momencie będzie zagadką dla swojego ojca. Czy to tylko przypadek, że tak bardzo przypomina byłego narzeczonego Moniki? Rozwiązanie jego wątku będzie zaskakujące! W drugiej części wyjdzie na wierzch wiele dziwnych i tajemniczych sytuacji związanych nie tylko z przeszłością Jerzego. Autorzy sprawili mi nie lada zagadkę, w pewnym momencie już nawet nie bawiłam się w przewidywanie zakończenia, lecz chciałam je jak najszybciej poznać.
Nie będę ukrywać, że Magdalena Witkiewicz jest jedną z moich ulubionych polskich pisarek. Każda jej książka do mnie trafia, podoba mi się styl i każda z opisywanych historii. Zastanawiałam się, czy przemówi do mnie i w duecie ze Stefanem Dardą. Właściwie już na samym początku byłam w stanie oddzielić fragmenty napisane przez Witkiewicz od tych autorstwa Dardy. Niestety jeszcze nie miałam okazji, by zapoznać się z twórczością Dardy i nie mogę zestawić jego książek z „Cymanowskim Młynem”. Choć na początku w części pisarza irytowały mnie przeskoki w czasie, zagmatwane opisy, to wraz z rozwojem wątku obyczajowego wszystko układało mi się w całość, napięcie wisiało w powietrzu i czuć było grozę. Świetnie zarysowany wątek obyczajowy z nutką erotyzmu połączył się z powieścią grozy! Ogromnym i pozytywnym zaskoczeniem było pojawienie się wątku nadprzyrodzonego! Nie przypominam sobie, by taki występował wcześniej w książkach Witkiewicz. Wiem jedno, na pewno w najbliższym czasie nie wybiorę się sama w okolicę bagien. Książka zachęciła mnie też, by zapoznać się twórczością samego Dardy.
Na samym początku zadałam pytanie, czy połączenie wątku obyczajowego udało się duetowi Witkiewicz-Darda. Od początku wprowadza nastrój tajemniczości, trzyma w napięciu, a dla odstresowania serwuje wątek obyczajowy. Do tego historia o topielicy, tajemnicze krzyki rozlegające się na bagnach, książki o okultyzmie w domowej biblioteczce i bohaterowie ze skrywaną przerażającą historią. Nie bez znaczenia jest informacja, że „Cymanowski Młyn” to mistrzowskie połączenie, bo tak właśnie jest. Otwarte zakończenie sugeruje, że jest szansa na część drugą. Ja jestem za! A czy Wam przypadnie do gustu duet Witkiewicz-Darda, przekonajcie się już sami!
„Cymanowski młyn” to bardzo osobliwy twór duetu autorów, których znamy z gatunków, z pozoru nie współgrających ze sobą. Powieść obyczajowa i thriller z elementami grozy to ciekawy pomysł na połączenie sił, jednak czy tym razem się udało?
Monika przeżywa w swoim małżeństwie kryzys. Pewnego dnia w skrzynce pocztowej odnajduje zaproszenie na dwutygodniowy pobyt w kaszubskim pensjonacie. Kobieta upatruje w tym szansę na ratowanie związku z mężem, który jednak po zaledwie dwóch dniach, wraca do Warszawy tłumacząc się natłokiem pracy. Zrozpaczona Monika coraz więcej czasu zaczyna spędzać z synem gospodarza, Michałem. Co dziwniejsze, chłopak bardzo przypomina jej zmarłego narzeczonego sprzed lat. W niemało skomplikowaną sytuację, wplątują się jeszcze historie tajemniczych zaginięć i śmierci na pobliskich moczarach. Jak w takich okolicznościach mogą potoczyć się losy zwaśnionych małżonków?
Książka jest pisana w dosyć dziwnej narracji, miałam wrażenie, że mieszano pierwszą osobę czasu teraźniejszego i przeszłego. Osobiście słuchałam audiobooka, który był czytany przez Martę Żmudę-Trzebiatowską i Filipa Kosiora. Zdecydowanie wspaniali lektorzy, dzięki którym rozdziały z męskiego punktu widzenia przedstawiał mocny głos, a z kobiecego odpowiednio lżejsza tonacja. Wydaje mi się, że miałam dosyć neutralny stosunek do bohaterów, jakoś specjalnie ich nie polubiłam, ale nawet tych których polubiłam, byłam chętna oddać ku objęciom śmierci w wymyślnych warunkach. Cóż mogę powiedzieć, liczyłam na mocniejszą, horrorystyczną nutę.
„W kominku już nie płonął ogień, żarzyło się tylko jedno polano. Dołożyłam kilka szczap i dmuchnęłam mocno, by żar się rozpalił. Jakie to było proste. Że też tak nie można w życiu. A może się myliłam? Może w życiu występuje dokładnie taka sama zależność? Dbasz o związek, podsycasz ten ogień, to kochasz z wzajemnością aż do śmierci?”
Po skąpym opisie trudno było mieć nadmierne oczekiwania, jednak miałam cichą nadzieję, że „Pomarliskie błeto” i topielce, które się w nim kłębią, znajdą w akcji więcej miejsca i potencjał zostanie w pełni wykorzystany. Trochę się jednak w tej kwestii zawiodłam i żałuję, że pewne wątki przedstawiono zbyt łopatologicznie i otwarcie, nie pozostawiając żadnej furtki na domysły. Z kolei obyczajowe fragmenty, dużo bardziej rozbudowane i zajmujące więcej przestrzeni, były stworzone w sposób poprawny, ale raczej bez polotu i innowacyjności. Czy więc udał się ten duet? Po części, bo zobaczyłam dwa style, które w pewnym sensie ze sobą współgrały i otrzymałam dobrze stworzoną postać starego Zawiślaka, której działania i motywy były warte prześledzenia. Za lektorów gwiazdka wyżej, jednak ogólnie chyba wolałabym sięgnąć po książkę albo Pani Witkiewicz albo Pana Dardy, bo miałabym większą pewność, czego mogę się finalnie spodziewać.
Tytułem wstępu pragnę nadmienić, że najczęściej podchodzę do takich pisarskich fuzji trochę jak pies do jeża. Zazwyczaj widać, że książka nie jest napisana przez jedną osobę. Mało tego, często style autorów/autorek nie pasują do siebie - powieść można podzielić na kilka lepszych i gorszych części, a o to chyba współpracującym pisarzom/pisarkom nie chodzi.
W Cymanowskim młynie mamy do czynienia z jeszcze cięższym przypadkiem, bo Magdalena Witkiewicz pisze książki obyczajowe o lekkiej tematyce, okraszone humorem, kończące się szczęśliwym zakończeniem. Przyznam, że wcześniej nie czytałam książek Dardy, ale dowiedziałam się, że tworzy powieści w zdecydowanie mocniejszych klimatach - mroczne i pełne grozy dreszczowce.
Jakie są moje wrażenia?
Pierwsza połowa książki - cudo! Taka lekka obyczajówka, w której co prawda nie wszyscy bohaterowie mi podpasowali, ale coż mówi się trudno i czyta się dalej. Miałam tylko jedno zastrzeżenie, gdzie tam jest thriller?
Na okładce powieści możemy przeczytać, że jest to połączenie powieści obyczajowej z powieścią grozy. Czekałam na ten mroczniejszy klimat i się niestety doczekałam. Dlaczego niestety? A no, dlatego że mniej więcej w połowie książki, autorzy jakby przypomnieli sobie o tym thrillerowym wątku i wciskali do fabuły wszystko, co się da. Mamy tutaj: duchy, opętania, seanse spirytystyczne, tajemnice sprzed lat, kradzieże, oszustwa, skarby rodzinne, zachowania psychopatyczne, morderstwa.
Oprócz tego powyższego, wątkowego burdelu na kółkach, mam ogromny problem z bohaterami, którzy po pierwsze: są po prostu antypatyczni. Wszyscy, co do jednego kłamią, kręcą, mataczą. Dialog między tymi postaciami nie istnieje. Po drugie, bardzo mnie wkurzały zmiany charakterologiczne postaci, z dobrych w złoli i odwrotnie - z mend w misie do rany przyłóż. Nie wiem po kiego grzyba to było, bo te wariacje nic nowego nie wnosiły, śmiem rzec, że dodawały całości jeszcze większego absurdu i poczucia bezsensu.
Historie zawarte na kartach książek, po które sięgam, zawsze wywołują we mnie jakieś emocje, ale tego swoistego deszczyku niepokoju, wywołanego czymś pozaziemskim, nie czułam już dość dawno. Gdy po dłuższej przerwie od prozy, z marszu sięgnęłam po Cymanowski Młyn, pomyślałam, że miło będzie sprawdzić jak się mają Kaszuby w odsłonie thrillerowej. Po lekturze dwóch części już żałuję, że ta historia czekała na mnie tak długo. Magdalena Witkiewicz i Stefan Darda popełnili kawał dobrej fabularnej roboty. Co tam się dzieje?! Łapałam się za głowę niejeden raz, a jednak z każdym kolejnym razem było to z innego powodu. Fabuła niby skupia się niewinnie wokół ratowania małżeństwa Moniki i Macieja, ale ani się spostrzegliśmy, a z kolejnych rozdziałów, niczym królik z kapelusza, wyskoczyło nam parę ciemnych interesów i występków zupełnie niegodnych człowieka. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że w żadnym momencie nie spodziewaliśmy się, że to wszystko będzie zmierzać właśnie taką drogą. Mnogość historii ludzkich istnień, rozterek i radości postaci, rozpościera przed nami wachlarz zdarzeń, które nie mogą być jednoznacznie ocenione jako dobre lub złe. Kto zasługuje na przebaczenie? Kto na karę? Co z wyrzutami sumienia? I wreszcie, co na to Pomarlisko i jego metafizyczni lokatorzy? Jazda bez trzymanki, a wszystko w pozornie sielankowej jesiennej scenerii malutkiego pensjonatu, to dokładnie to, co tu znajdziecie. A jeśli cenicie sobie też ten trudny do uchwycenia wymiar metafizyczny, nieprzerwanie idący w parze z podszeptami z drugiej strony, to nie pozostaje wam nic innego, jak sięgnąć po tę dylogię. Uważajcie tylko, bo po lekturze tej historii przez długi czas nic nie wywoła w was tego wielce zdumionego "Wow, działo się“.
Historia zapowiadała się naprawdę ciekawie - jest podupadające małżeństwo, tajemniczy Cymanowski Młyn w pobliżu Pomarliska, gdzie straszy topielica. Jest dobroduszny pan Jerzy, właściciel i zagadkowy syn Łukasz, który pasuje do roli amanta. A potem wchodzi kicz. Obyczajowka, która tak bardzo chciała udawać thriller, że aż poszła w coś zupełnie nieodpowiedniego. Historia jest mocno naciągana. Mamy okultyzm, który kończy się czymś zupełnie niezrozumiałym, co nasuwa tylko pytanie: co?! Nie trzyma się to moim zdaniem kupy zupełnie. Topielica niestety zostaje zepchnięta na drugi plan, a szkoda, bo to ona powinna grać pierwsze skrzypce. Małżeństwo Moniki i Macieja też było jak rolleycoster, który był aż nienaturalny. Monika była impulsywna i momentami strasznie naiwna. Nie słuchała co się do niej mówi. Polubiłam ją, bo trochę przypominała mi siebie. Ale potem zaczęła popełnić takie kardynalne błędy, że szok i niedowierzanie. Z thrillera zrobiła się naciągana historyjka, która nawet za bardzo nie przerażała. Nie wstrząsnęło to mną, nawet jakoś za bardzo nie zainteresowało. Całość ratowała tylko fajna kreacja Cymanowskiego Mlynu, dobra zajawka na początku i lekkie pióro, które sprawiało, że czytało się przyjemnie i szybko. Oprócz tych momentów niedowierzania. Generalnie ktoś już pisał o tej książce, że zdecydowanie za mało tutaj thrillera i zgadzam się. Nie jest to połączenie aż tak udane, bo thriller zdecydowanie nieco został naciągnięty. Ot, taka lektura na weekend, do szybkiego przeczytania. Bardzo szkoda, bo autorka zdecydowanie pisze dobre książki. Jednak tylko obyczajowe.
Twórczość Magdaleny Witkiewicz znam i uwielbiam 😍. Jednak książek Stefana Darfy jeszcze nie miałam okazji czytać. Muszę stwierdzić, że historia napisana przez ten duet, bardzo mi się podoba.
Pewne małżeństwo, Monika i Maciej, znajduje w skrzynce na listy, voucher na dwutygodniowy pobyt w Cymanowskim Młynie na Kaszubach. Mimo, że nie mają pojęcia od kogo jest ten voucher, postanawiają go wykorzystać. Ten prezent traktują jako szansę uratowania swojego małżeństwa. Monika to bardzo sympatyczna i pełna ciepła kobieta, która parę lat temu straciła swoją największą miłość i nie może o nim zapomnieć. Z kolei Maciej, to zapracowany prawnik. Z początku wydaje się być zimny i kompletnie niedoceniający skarbu przy swoim boku.
O pensjonacie i pobliskim miejscu , do którego pojechali, krąży przerażająca historia.
Jeśli ciekawi Was ta historia, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę.
Naprawdę podobała mi się ta książka. Autorzy świetnie się połączyli romans z nutką thrillera. Może fanom mocniejszych kryminałów ta książka wyda się za mało mroczna. Choć muszę przyznać, że bywały momenty, kiedy moje serce biło szybciej. Jednak ja należę do tych bardziej strachliwych osób.
„Cymanowski Młyn” przeczytałam błyskawicznie, bo w ciągu dwóch dni. Duży wpływ ma na to duża czcionka oraz liczne dialogi, co ułatwia czytanie. Dodam, że słuchałam również powieści w formie audiobooka i muszę przyznać, że Marta Żmuda-Trzebiatowska i Filip Kosior stanęli na wysokości zadania. Ciężko jest mi wyobrazić sobie lepszych lektorów do tej historii.
Magdalena Witkiewicz i Stefan Darda to duet wybuchowy. Czytając "Cymanowski Młyn", miałam wrażenie jakbym czytała światowej klasy arcydzieło, które wciąga niczym bagno, z którego nie sposób wyjść cało. Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi kryzys. Zaplątani w pędzący warszawski świat, gubią siebie gdzieś pomiędzy biurem, a konferencjami. Wydaje się,że wszystko stracone, jednakże jak to w życiu bywa, los postanawia Kaczmarkom, "spłatać figla" dostarczając Monice tajemniczą przesyłkę. Voucher na dwutygodniowy urlop w dzikiej głuszy w domu na Kaszubach, gdzie teraźniejszość Macieja ma szansę spotkać się z nierozliczoną przeszłością Moniki i staje się cud. Maciej zaczyna przypominać faceta z początku ich związku, a ich uczucie zdaje się rozkwitać na nowo... do czasu. Kolejnego telefonu z Warszawy, kolejnego rozczarowania i pojawienia się przystojnego Łukasza, który tak bardzo przypomina głównej bohaterce kogoś za kim tęskni, całym sercem i każdym skrawkiem duszy od ponad dziesięciu lat. Mówią, że osoba, która umiera, nie odchodzi na zawsze, pozostaje w sercu i we wspomnieniach, ale czy możliwe jest, aby przybrała realną, namacalną postać? A Ty drogi czytelniku co byś oddał, aby choć przez chwilę spędzić czas z kimś kto odszedł i masz nadzieję spotkać się z nim dopiero w niebie, a może i nawet w piekle? W końcu ile trwa żałoba? Kiedy się zaczyna? Kiedy się kończy? Czy kiedykolwiek nadchodzi jej kres?
Pani Magdalena Witkiewicz to Specjalistka od szczęśliwych zakończeń. Twórczości Pana Dardy nie znałam do tej pory ale wiem że jest znany jako autor mrocznych thrillerów. Nie lubię się bać ale pomyślałam że spróbuję. Nic się tu nie dzieje bez powodu, jedna decyzja pociąga natychmiast kolejną. Wątki miłosne mieszają się z wątkiem kryminalnym, zabójstwami do których pchnęła chciwości i marzenia o bogactwie....i zaskakujący wątek paranormalny. Prawdę mówiąc nie umiem jeszcze, tak na gorąco, powiedzieć co myślę o tej książce. Nie zachwyciła mnie ale w sumie dobrze się czytało. Jedno jest pewne – po tej lekturze dobrze się zastanowię nad miejscem, w którym spędzę najbliższy urlop ale na pewno nie będzie to leśniczówka 😉 Wątki okultystyczne to zdecydowanie nie moja bajka, ale Cymanowski Młyn do samego końca trzymał mnie w napięciu. Lubię czytać serie po kolei więc od razu idę czytać drugą część. 📚
4.5/5⭐ Ta książka była czymś zupełnie innym niż się spodziewałam i zaskoczyła mnie tym zdecydowanie na plus. Sięgając po tę powieść spodziewałam się połączenia literatury obyczajowej z kryminałem, co już mnie przekonało, ale dostajemy tu też elementy literatury grozy, czym zostałam całkowicie kupiona. Książka opowiada o młodym małżeństwie, które dostaje w prezencie pobyt w pensjonacie na Kaszubach. Jest to dla nich ostatnia szansa na ratowanie związku, w którym już od dawna żyją bardziej obok siebie niż razem. Parą po przyjeździe dowiaduje się, że na terenie pensjonatu nie ma zasięgu i internetu, oraz o legendach, które dotyczą pobliskich mokradeł. Książka bardzo mnie wciągnęła i czytałam ją z zapartym tchem. Jedynym co trochę mi przeszkadzało było niewyjaśnienie niektórych wątków i bardzo liczę tutaj na drugą część, w której pokładam jeszcze większe nadzieje.
Obyczajówka z dodatkiem elementów paranormalnych i thrilleru. I słowo ,,dodatek" nie jest przypadkowe. Fabuła to głównie obserwowanie kryzysu małżeńskiego głównych bohaterów i próba uratowania związku, więc ogólnie: ,,miłość rośnie wokół nas, ale emocje akurat nie". Gdzieś między miłością przeplatał się wątek skarbu ukrytego na terenie Zawiślaka - właściciela pensjonatu - ale szczerze, nie pamiętam o co tam chodziło i nie skupiałam się na tym zbytnio. No i wątek paranormalny - był przewidywalny, nieciekawy.
Książka jako historia obyczajowa jest znośna (jak na to, że nie lubię romansów), ale źle poprowadzony i przewidywalny wątek paranormalny sprawił, że całość była mi obojętna. Zakończenie też nie wywołało żadnych emocji. Tak naprawdę w całej książce zaskoczył mnie tylko ,,Raskolnikov moment", nie spodziewałam się tego po tej osobie. Jeszcze klimat był okej, ale reszta nudna.
To wg mnie calkiem udany duet. Ona pisze powiesci obyczajowe, on lubi groze. Razem stworzyli calkiem fajna historie. To taka obyczajowka z domieszka grozy i watkiem paranormalnym. Monika i Maciej przezywaja kryzys w swoim malzenstwe. Kiedy nieoczekiwanie w ich skrzynce na listy pojawia sie kupon na urlop w pensjonacie Cymanowski Mlyn na Kaszubach. Oboje, mimo mieszanych uczuc, postanawiaja spedzic tam urlop. Moze cisza, spokoj i odciecie sie od cywilizacji pomoze im naprawic to, co sie zaczelo mocno psuc miedzy nimi. Pensjonat prowadzi starszy pan Zawislak razem ze swoim synem Lukaszem. Pan Zawislak wydaje sie dobrodusznym czlowiekiem, ale czy taki faktycznie jest? Wszystko zaczyna isc w dobrym kierunku, kiedy Maciej dostaje pilny telefon i natychmiast musi wracac do Warszawy. Monika jest wsciekla, niepocieszona i samotna. Myslami wraca do swojej milosci zycia, Piotra, ktory zginal 10 lat temu. Wtedy zainteresowanie okazuje jej syn Zawislaka, Lukasz, spokojny chlopak, ktory interesuje sie miejscowymi duchami i okultyzmem. Co z tego wyniknie, przekonajcie sie sami 😉Ja jestem na tak👍.
Do "Cymanowskiego Młynu" podszedłem z pewną dozą ostrożności. O ile Stefan Darda był mi już znany wcześniej, o tyle Magdalena Witkiewicz, to autorka dla mnie nowa.
Muszę przyznać, że w tym przypadku duet sprawdził się bardzo dobrze. Bez problemu można rozpoznać, które części utworu zostały napisane przez Witkiewicz, a które przez Dardę.
Opowiedziana historia łączy w sobie wątek miłosny, zachłanność i związaną z nią zabójstwa oraz element grozy w postaci zjawisk metafizycznych.
Mam nadzieję, że nastąpi kontynuacja, gdyż zakończenie sugeruje ciąg dalszy.
Zapowiadało się fajnie, zwłaszcza od strony legend i okultyzmu. Zapowiadało się, ale niestety od pewnego momentu robi się trochę sztampowo i już tak jest do końca. Mam poczucie, że spory potencjał został zmarnowany. Zakończenie niby oczywiste, ale nie do końca, nie ratuje właściwie niczego. Styl w porządku, chociaż może nie jestem obiektywna, ponieważ książki Dardy zawsze pochłaniam jednym tchem.
Sięgnęłam po tytuł zachęcona znajomością innych utworów Magdaleny Witkiewicz. Stefana Dardy wcześniej nie znałam, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Wyszło nienajgorzej, ale trochę chaotycznie i ckliwie momentami. Spodziewałam się wątków zbrodni, ale paranormalne zjawiska mnie zaskoczyły. Zakończenie mnie nie satysfakcjonuje w związku z czym pokładam duże nadzieje w "Cymanowskim Chłodzie" bo póki co historia wydaje się być niepełna.
Książka mnie nie zachwyciła. Romans pomiędzy głównymi bohaterami był przewidywalny. Od pierwszych stron wiedziałam, że to się zdarzy i się nie myliłam. Co do starszego Zawiślaka, to nie spodziewałam się, że jest zdolny do takiego uczynku. I to było w pewnym stopniu dla mnie zaskoczeniem. Ogólnie lubię historie o duchach, lecz tutaj to było trochę nudne i mam wrażenie, że trochę nie przemyślane.