To była zwykła, kochająca się rodzina. On ciężko pracował, ona zajmowała się dziećmi. "Co się stało, że zabił?" - krzyczały pierwsze strony gazet, a obok dramatycznych tytułów pojawiały się zdjęcia atrakcyjnej blondynki i młodego mężczyzny. Mężczyzny, który tuż po niedzielnym grillu zabił nożem sześć osób, w tym dwoje swoich dzieci i jedno przyjaciół. Zbrodnia, której dopuścił się Damian Rzeszowski w piękne niedzielne popołudnie przy zacisznej ulicy Victoria Crescent, zelektryzowała nie tylko brytyjską wyspę Jersey, ale też całe Zjednoczone Królestwo. I przyznać trzeba, że nie poprawiła wizerunku polskiego emigranta.
Ewa Winnicka i Dionisios Sturis w Głosach próbują odpowiedzieć na to dręczące pytanie: co się stało, że zabił? Przemierzają brytyjski raj podatkowy, wyspę Jersey, na którą w poszukiwaniu lepszego życia przeprowadziła się rodzina Rzeszowskich. Rozmawiają z policjantami, znajomymi, przyjaciółmi, skrupulatnie śledzą przebieg rozprawy sądowej i przejmująco odmalowują postać zabójcy. Przede wszystkim jednak odczarowują mit emigrantów jako królów życia, pokazując to, o czym zazwyczaj się nie mówi. Cenę, jaką płaci większość wyjeżdżających: poczucie wyobcowania, egzystencję na granicy biedy, stres, choroby psychiczne, przemoc.
Urodzony w 1983 roku w Grecji, wychowany w Polsce. Dziennikarz i pisarz, od wielu lat związany z radiem TOK FM, gdzie zajmuje się polityką zagraniczną. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą”, „Dużym Formatem” i „Polityką”. Autor licznych reportaży prasowych i radiowych oraz trzech książek reporterskich opowiadających kolejno o współczesnej Grecji (Grecja. Gorzkie pomarańcze), wyspie Man i miejscowej Polonii (Gdziekolwiek mnie rzucisz…) oraz greckich i macedońskich uchodźcach, którzy w latach 40. i 50. XX wieku znaleźli się w Polsce (Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji). Wielokrotnie nominowany do prestiżowych nagród dziennikarskich, m.in. Nagrody Grand Press, Nagrody PAP im. Kapuścińskiego, Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki, Nagrody im. Macieja Płażyńskiego. Mieszka w Warszawie.
Czytam opinie o tej książce i widzę, że to, co wielu czytelników uważa za wadę, dla mnie jest zaletą. Mnie się podoba, że ten reportaż nie daje gotowych i jednoznacznych odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?". Podoba mi się to, bo wiem, że motywacje zachowań ludzkich są bardziej skomplikowane, niż to się może wydawać (i niż byśmy chcieli). Tragedia, do której doszło, jest wypadkową wielu różnych czynników, one wszystkie zostały tu zasugerowane. Autorzy reportażu nakreślili bardzo wnikliwy i bardzo obiektywny obraz tego, co zdarzyło się w rodzinie Rzeszowskich. Podoba mi się to wszystko rówież dlatego, że mnie zawsze w niewielkim stopniu interesuje "Winny czy niewinny" oraz "Na ile go posadzić", a bardziej "Co zrobić, żeby do takich tragedii nie dochodziło". Ta książka daje do myślenia właśnie o tym.
Mam do tej książki praktycznie taki sam zarzut, jak do innego reportażu Ewy Winnickiej, który czytałem w zeszłym roku, tj. jest to w gruncie rzeczy bardzo relacyjny zapis prowadzenia sprawy (w tym przypadku głównie sądowej) z przepisywaniem oświadczeń kolejnych lekarzy, sędziego, obrony, fragmentami akt, szczegółowymi opisami ran zadanych ofiarom itd. To wszystko przeplatane jest tekstami na temat obecności Polaków na Wyspach i ich problemów, jednak mam wrażenie, że w niektórych momentach bardzo odstaje od reszty, a poważna problematyka jest zaledwie dotknięta, nad czym ubolewam.
Było mi słabo, jak to czytałem. Wielokrotnie. To, że takie rzeczy mają miejsce jest po prostu obezwładniające. Widziałem narzekania, że niektóre zagadnienia były w tej książce mało zgłębione, bądź wręcz pominięte. Ale wydaje mi się, że to po prostu nie jest reportaż o tych zagadnieniach, a o innych. Bardzo mocna rzecz.
Winnickiej słabo wychodzą reportaże. Ten składa się z trzech części - opisu co się wydarzyło (i co można przeczytać od ręki w internetach), wplecionych od czapy historyjek o Polakach zjeżdżających na wyspę (nudne, zbędne, nic nie wnoszące do reportażu) oraz maglowaniu kwestii stanu psychicznego Damiana Rzeszowskiego ( co polegało na przepisaniu zeznań psychiatrów zeznających i opiniujących w sprawie). Patrząc z perspektywy, po lekturze, stwierdzam, że ta historia nie nadaje się na reportaż. Mam wrażenie, że autorzy sami nie wiedzieli co chcą napisać - reportaż o zbrodni czy reportaż o emigrantach i ich sytuacji w kraju docelowym. Wyszło jakieś takie marne dwa w jednym. Choć z drugiej strony jakby tak rozliczyć treść to jeszcze doszlibyśmy do wniosku, że ten reportaż to stenogram z procesu mordercy ( z ograniczeniem do zeznań psychiatrów). To serio zajmuje większa część książki, a biorąc pod uwagę, że przypadek Rzeszowskiego nie jest arcyskomplikowany czy wyjątkowy, spisanie tego wszystkiego spowodowało znużenie. Z drugiej strony - gdyby to wyciąć/skrócić, podobnie jak wstawki o Polakach na wyspie, został by z tego artykuł z internetów opisujący zbrodnie.. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej się zastanawiam po co ta pozycja powstała. Styl i język też nie robi wrażenia, wręcz przeciwnie - sucho i nijako. Nie polecam.
Moja ocena w żaden sposób nie jest obiektywna, ponieważ książka opowiada o miejscu, z którym związana jest duża część mojego życia. Sama na wyspie nie byłam, ale moja mama przez długi okres wyjeżdżała tam regularnie do pracy (wspominanej zresztą w książce) odkąd tylko skończyłam dwa lata. Myśl o tym, że jej drogi mogły się jakoś zejść z zabójcą i jego rodziną opisanymi w książce mnie po prostu przeraża, a cała historia tej rodziny jest straszna. Sama także doświadczyłam innego koszmaru, który miał miejsce na Jersey i czytając te książkę momentami czułam się naprawdę blisko z tym miejscem, niestety nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Jakby wszystko co wiem o tej wyspie było jednym wielkim fatum. Fragmenty były dla mnie nieco triggering (tylko ze względów osobistych), ale całość ocieplał wizerunek koleżanki mojej mamy a zarazem pani, która bardzo nam pomogła w życiu, wspominanej co jakiś czas przez całą książkę. Poza tym podobały mi się opisy wyspy, jej krótka historia i historia Polaków tam zawarte w tym reportażu. Stąd moje pięć gwiazdek.
Mam wrażenie, że był to materiał na dłuższy reportaż, nie zaś na osobną książkę, tym bardziej, że około 1/3 zajmują w niej fragmenty z oświadczenia prokuratora (drobiazgowe opisy ran ofiar), zeznań biegłych i świadków, mów obrońcy i prokuratora. Niektóre fragmenty (historia Jersey- zwłaszcza jej niechlubne epizody, jak czasy II wojny Światowej czy wątek z sierocińcem) nie wnoszą nic do opowieści i sprawiają wrażenie raczej wypełniaczy (choć same w sobie są ciekawe, zwłaszcza gdy o wyspie Jersey powszechnie raczej nie wiadomo zbyt wiele). Jednak największym problemem, który miałam z tą książką, jest założenie, że tragedia do której doszło jest wynikiem nieudanej emigracji, poczucia wyobcowania, niedopasowania, kryzysu małżeńskiego pogłębionego życiem w obcym kraju - i oczywiście, te czynniki w ten czy inny sposób wystąpiły w opisanej historii i zapewne pojawiają się u części rodzin emigranckich, ale mam wrażenie, że biorąc pod uwagę problemy emocjonalne i historię rodzinną zabójcy - do opisanych wydarzeń mogłoby dojść również gdyby rodzina ta pozostała w Polsce. Krótko mówiąc: myślę, że autorzy reportażu do pewnej tezy dopasowali zaistniałe, dramatyczne wydarzenia, które jednak nie do końca popierają tę tezę, skądinąd prawdziwą w przypadku pewnej grupy emigrantów.
Chciano otworzyć okno, a przynajmniej lufcik, na problemy rodaków na gospodarczym uchodźstwie. Trochę za mało wywietrzone. Wyspa jako bohater drugoplanowy bądź wypełniacz treści. Co wydaje się tu wartościowe, to nieśmiałe ukazanie tego, jak psychiatria, która w XXI w. powinna zostać już królową nauk, przeciągana jest jak guma w zależności od potrzeb i odbiorców.
Mam cichą nadzieję, że ledwie liźnięte w tym reportażu tematy zdrowia psychicznego polskich emigrantów na Wyspach będą rozwinięte w kolejnej książce. Czas pokaże.
Świetny reportaż, który czyta się jak najbardziej wciągającą powieść. Autorzy przeplatają ze sobą opowieść o zbrodni dokonanej przez młodego Polaka na sześciu bliskich mu osobach oraz ciekawe spojrzenie na polską emigrację. Z jednej strony więc odkrywamy co wydarzyło się tragicznego sierpniowego dnia na wyspie Jersey, a z drugiej - dowiadujemy się, skąd w tym miejscu tylu Polaków i dlaczego nie mają tam odpowiedniej opieki, chociażby psychologicznej.
Tematyka niełatwa, już na pierwszych stronach czytelnik dostaje w twarz mocnym uderzeniem, ale przeczytać warto.
Powody dla których sięgnęłam po tę książkę: 1. Nigdy nie czytałam niczego o Jersey. 2. Winnicka kupiła mnie już wcześniej innym reportażem, więc byłam ciekawa jej kolejnej pozycji. 3. Okładka sugerowała, że z tej historii dowiemy się, jaką cenę ponoszą emigranci.
Poza tym sama kiedyś mieszkałam poza Polską, więc chciałam zobaczyć, czy po lekturze wyciągnę jakiekolwiek wnioski.
Wyciągnęłam.
O samej sprawie Damiana Rzeszowskiego nigdy nie słyszałam, więc była to dla mnie zupełna nowość. Podobało mi się nie tylko opisanie reakcji rodzin, władz, ale także skupienie się na samej wyspie. Zbrodnia, którą popełnił główny bohater była okrutna i nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Nie podobało mi się to, że nagle wszystkich ocenia się tą samą miarą. Skoro jeden popełnił tak straszne czyny, to i inni są do tego od razu zdolni.
Ten reportaż był świetny, jednak pozostawił we mnie spory niedosyt. Nie satysfakcjonuje mnie bowiem to, że sama musiałam dopowiedzieć sobie pewne rzeczy. Wolałabym dostać je podane na tacy.
Książka, mimo strasznej tematyki, czyta się dobrze i szybko. A jednak, kiedy zastanowić się nad nią na spokojnie, to coś jest nie tak. Na przemian czytamy o zbrodni, procesie i dalszych losach Damiana Rzeszowskiego, historii wyspy Jersey i sytuacji polskich imigrantów na wyspie. Kwestie te są postawione obok siebie, ale czy stoi za tym teza? Trudno powiedzieć. Nie udało mi się tego z przekonaniem ustalić. Dla mnie osobiście bardzo ciekawe i ważne były wątki związane z trudną sytuacją pracowników z Polski na Jersey i chętnie przeczytałabym książkę tylko o tym, z pogłębioną analizą zjawiska. Jednak w zestawieniu ze zbrodnią rodzi pytania o to, czy to jest teza autorów, ze zbrodnią wynikała ze złej sytuacji imigrantów i braku wsparcia dla nich? Widzę to jako solidny mankament.
Świetny reportaż ! Nie tylko przybliża czytelnikowi profil zabójcy i związane z nim wydarzenia ale także opisuje pokrótce wyspę Jersey: historię, najważniejsze fakty, społeczeństwo oraz różne ciekawostki. Tekst zwarty, bez przynudzania, pobudza do szperania po necie jak wygląda wyspa, słynna ulica na której doszło do zabójstwa, a dociekliwi mogą zobaczyć ofiary i mordercę, a także narzędzie zbrodni …
Nie zgodzę się z opisem, że była to "szczęśliwa i kochająca się rodzina", bo była to rodzina ocierająca się o patologię. Reportaż próbuje zgłębić genezę zbrodni, przy okazji zagłębiając się w kulturę, historię, społeczeństwo etc. wyspy Jersey. rzetelnie rekonstruuje fakty i wydarzenia odpowiedź na pytanie - dlaczego się wydarzyło-pozostawia nam
Surowy, gazetowy styl Sturisa trochę osłabia historię, za to dzięki Winnickiej jest to świetny materiał do przemyśleń na temat naszych bliskich za granica.
Naprawdę bardzo dobry reportaż. Nie jestem zagorzałą fanką tej kategorii, lecz od czasu do czasu lubię przeczytać coś „rzeczywistego”. Nie zawiodłam się. Reportaż był naprawdę mocny. Poznajemy cały przebieg zdarzeń z wyspy Jersey. Nie dostajemy wszystkiego na tacy, wręcz przeciwnie - do niektórych wniosków musimy dojść sami. Polecam przeczytać tę książkę nie ze względu na to, że z czystej satysfakcji mogę ją wam polecić, ale dla samego faktu upamiętnienia ofiar polskiej rodziny, która została zamordowana z zimną krwią. Czy rzeczywiście Damian Rzeszowski słyszał głosy? Na to pytanie już sami musicie odpowiedzieć.
Ten reportaż był bardzo ciężki do przeczytania ze względu na treść. Ale spodobał mi się sposób, w jaki został napisany — z przerwami na ważne momenty z historii wyspy i losy imigrantów z Polski. Sama, będąc imigrantką akurat do Polski, wiedziałam, że życie dla obcokrajowców, zwłaszcza tych wykonujących pracę fizyczną, nie jest kolorowe, jednak zdziwiło mnie to, co przeczytałam. Nie spodziewałam się, że ludzie harują w warunkach nie do wytrzymania.
Spodobało mi się to, co akurat zarzucają autorom książki. Wydaje mi się, że bez opisu tego, jak się żyje na tej wyspie, jakie jest podejście do obcokrajowców, z jakimi problemami zmagają się ludzie, obraz tej tragedii byłby niepełny. Książka, moim zdaniem, wtedy byłaby tanią kryminalną kroniką i Czarne raczej nie podjęłoby decyzji o jej publikacji. Już czytałam kilka książek tego wydawnictwa i nigdy się nie zawiodłam.
Dziwny reportaż. Opisy rozprawy są dobre i konkretne, ale przeplatanie tego historiami i jednozdaniowym wypowiedziami zupełnie losowych osób zupełnie mnie nie przekonują