Dwustuletnia historia, w której wielkie i małe dramaty, smutki i radości, miłość i nienawiść, przeplatają się ze sobą na przemian w zawrotnym tempie, czyniąc z tej opowieści pełną niespodzianek podróż do świata, który dawno minął.
Gdy wiosną 1815 roku w majątku dziedzica Andrzeja Konarskiego przychodzą na świat bliźniacze cielęta, ten, zgodnie ze zwyczajem, ładuje je do bryczki i objeżdża z nimi granice swych włości. To, tyleż radosne, co niecodzienne, wydarzenie, rodzi w młodym dziedzicu nadzieję na równie pomyślne zmiany w jego życiu osobistym, a na widok pięknej doliny, rozpościerającej się podczas tej przejażdżki przed jego oczami, przychodzi myśl, by zbudować w niej mały folwark dla swej młodszej siostry, Konstancji…
Pewnej deszczowej kwietniowej nocy w maleńkiej osadzie w dolinie rzeki pojawia się kilkunastoletnia sierota, Marynia Popiel, z dopiero co narodzonym, ledwo żywym dzieckiem na ręku. Konstancja Konarska przyjmuje ją pod swój dach, nie wiedząc, ile ten jeden gest zmieni w życiu wszystkich.
Grażyna Jeromin-Gałuszka – urodziła się i mieszka w Sosnowicy, niewielkiej wsi koło Radomia, gdzie w otoczeniu rodziny pisze, a dla relaksu zajmuje się niewielkim gospodarstwem. Absolwentka bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim oraz scenariopisarstwa w PWSFTviT w Łodzi. Publikowała utwory poetyckie i krótkie formy prozatorskie w czasopismach oraz w antologiach poetyckich. Laureatka ogólnopolskiego konkursu na temat filmowy zorganizowanego przez Agencję Scenariuszową i tygodnik „Film”. Współautorka scenariusza jednego z popularnych seriali telewizyjnych. Ma dwoje dzieci, Kasię i Karola. Jej debiutancka powieść „Złote nietoperze” otrzymała pierwszą nagrodę w konkursie literackim „Kolory życia”. Ponadto napisała powieści „Oczy Marzanny M.”, „Kobiety z Czerwonych Bagien”, „Nie zostawiaj mnie” i „Magnolia”.
Przyjęło się, że polska literatura ukazuje to spokojne oblicze wsi. Nie bez kozery większości kołata się po głowie cytat z Kochanowskiego: wsi spokojna, wsi wesoła. Grażyna Jeromin - Gałuszka w swojej sadze literackiej Dwieście wiosen rozpoczynającej się powieścią Folwark Konstancji postanowiła ukazać też to oblicze, o którym często zapominamy.
Rok 1865, dzień jak co dzień. Właścicielka folwarku Konstancja dogląda swojego majątku. W jej drzwiach zjawia się Florentyna. Dziewczyna ma wątpliwości, co do zamążpójścia, kocha bowiem innego mężczyznę niż narzeczonego. Konstancja w trakcie rozmowy z dziewczyną wraca się do roku 1815, postanawia wyjawić jej rodzinny sekret. Wszystko bowiem zaczęło się od wielkiego dla gospodarza szczęścia, ponieważ u dziedzica Konarskiego, brata Konstancji narodziły się bliźniacze cielęta. To wydarzenie rozpoczyna całą falę zdarzeń z Marynią Popiel, sierotą tułającą się po wsi, w roli głównej.
Autorka stworzyła żywy obraz XIX wiecznej wsi. Wiernie oddała nie tylko zwyczaje sprzed lat, ale też język i mentalność jej mieszkańców. Życie tej społeczności w głównej mierze toczy się wokół cyklicznej zmienności pór roku, wiele zależy od hojności przyrody, zebranych plonów, pracy ludzkich rąk.
Większość opowieści poznajemy dzięki retrospekcjom, bowiem w swojej opowieści, tak jak wspomniałam wcześniej, Konstancja cofa się do roku 1815. Opowiada jak w dworze zjawiła się Marynia Popiel dzierżąc w rękach noworodka oraz jak przyjęcie jej pod dach otworzyło przysłowiową puszkę Pandory i zmieniło życie w folwarku.
Bohaterowie powieści są niezwykle różnorodni. Mamy tu bowiem i gderliwe, stare baby, młódki marzące o wielkiej miłości, ludzi twardo stąpających po ziemi oraz zagubione istoty szukające swojego miejsca w życiu. Bardzo przypadła mi do gustu kreacja Maryni Popiel. Niezwykle bawił mnie fakt, że mieszkańcy nie ufali jej, ponieważ ... codziennie się myła i pachniała chabrami. Tytułowa bohaterka okazała się kobietą charakterną, niezwykle silną psychicznie. Nie raz jej postawa świadczyła o wielkiej odwadze.
Książka przepełniona jest zapachami i smakami. W każdym rozdziale spotkać można opisy potraw, a całość uzupełniają przepisy przytoczone z dawnej książki kucharskiej, które rozpoczynają się zabawną dla współcześnie żyjących ludzi formułą:
Wyjdź z kuchni, znajdź zachodnie okno, otwórz je i spluń osiem razy pod wiatr. Jeśli nie ma wiatru, wcale się nie bierz do gotowania.
Folwark Konstancji to łakomy kąsek literacki dla wszystkich wielbicieli sag rodzinnych. Książka świetnie oddaje życie mieszkańców polskiej wsi istniejącej pod zaborami. Osobiście jestem zachwycona i z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnego tomu.