Czy gdzieś w twoim ciele mogą kryć się pozostałości twojego brata bliźniaka? Dlaczego londyńscy kominiarze zaskakująco często cierpieli na raka moszny? I czy to możliwe, żeby guz podwoił się w ciągu zaledwie doby?
Szokujące, obrzydliwe, zabawne, fascynujące… Nowotwory i inne choroby kryją wiele tajemnic. Autorka popularnego bloga Patolodzy na klatce przeprowadzi cię przez twój świat wewnętrzny, zaczynając od różowo-fioletowych maziajów na szkiełku pod mikroskopem, a kończąc na stole sekcyjnym w prosektorium. W tej książce opowiada o wszystkim, co zwykłych ludzi przyprawia o ból głowy. Dosłownie.
Nie znacie nas, my jednak niejednokrotnie znamy was lepiej niż wasi bliscy. W końcu liczy się wnętrze, a mało kto bada je dogłębniej niż patolodzy.
Teksty Pauliny Łopatniuk znałam z Facebooka i jako fanka jej wpisów oraz wszystkich książek, które mają coś wspólnego z medycyną, musiałam koniecznie kupić i tę. Od razu zabrałam się za lekturę - to w zasadzie fenomen, bo zazwyczaj moje zakupy muszą swoje odleżeć na półce lub czytniku.
Łopatniuk w znanym z Facebooka stylu opisuje swoją pracę patolożki. Każdy rozdział poświęcony jest innemu rodzajowi tkanek czy struktur, jakie trafiają pod mikroskop patologa. Pierwsza część poświęcona jest rakowi i nowotworom - temat, który chyba najszybciej kojarzony jest z patologami, a ich ocena badanych tkanek może być przecież dla chorych wyrokiem. Następnie Łopatniuk omawia inne schorzenia, których potwierdzenie zależy od opinii patologa. Jest tu celiakia, są potworniaki, kamienie żółciowe czy moczowe, kiła, pasożyty, endometrioza.
Książka Łopatniuk do kopalnia wiedzy, ale wymaga pewnego obeznania biologiczno-medycznego, bo chociaż autorka stara się opisywać poszczególne schorzenia przystępnie i łopatologicznie, to jednak konieczne są podstawowa wiedza i terminologia, by zrozumieć procesy chorobowe. Z łezką niemal w oku przypomniałam sobie i mitozę, i mejozę na przykład. Powiedziałabym wręcz, że książka Łopatniuk to taki lightowy podręcznik dla osób ponadprzeciętnie zainteresowanych medycyną. Czasami ten podręcznik przypomina kryminał, czasami wykład, a czasami ciekawą powieść. Ja na pewno sporo się dowiedziałam - różnica między rakiem a nowotworem nie była dla mnie tak oczywista, podobnie jak mechanizmy, którymi rządzi się celiakia, różnica między potworniakiem a wchłoniętym bliźniakiem itd.
Wspaniała książka - jednocześnie lekka w czytaniu i bardzo edukacyjna. Co prawda osoby o wysokiej wrażliwości na treści żołądkowe oraz inną fizjologię mogą mieć pewne przejścia z ilustracjami, ale przyznam, że dla mnie były absolutnie fascynujące. Autorka ma naprawdę rzadką w swoim zawodzie umiejętność pisania ciekawie i merytorycznie jednocześnie.
Przyszli stomatolodzy tajniki patomorfologii (za moich czasów) poznawali na III roku studiów. Pierwszy semestr była to patomorfologia ogólna, w drugim skupialiśmy się na zagadnieniach dotyczących jamy ustnej. Wtedy z patomorfą było mi nie do końca po drodze, ale tylko dlatego, że III rok był po prostu koszmarem, a nasz asystent lubił sypać „łabądkami” (nie pozdrawiam :P). Do zaliczenia przedmiotu potrzebne było uczestnictwo w kilku sekcjach, więc temat ten (i wrażenia węchowe) nie jest mi obcy.
Nie śledzę zbyt aktywnie (poza stomatologią oczywiście) medycznej części internetu, więc nie miałam wcześniej styczności z twórczością pani Pauliny Łopatniuk. Książka „Patolodzy. Panie doktorze, czy to rak?” była dla mnie bardzo miłym powrotem do tej bardzo ciekawej i obszernej dziedziny medycyny. Po latach stwierdzam z całym przekonaniem, że gdybym miała zdradzić stomatologię, to tylko dla patomorfologii. Odnalazłabym się w tych szkiełkach i książkach, ale jak człowiek wybiera ścieżkę kariery w wieku cielęcym, to nie do końca wie, co robi :)
Patomorfologia niezaprzeczalnie jest dziedziną interesującą i opisy niektórych przypadków lub tajemnic, jakie może skrywać nasze ciało, są jak dobry thriller. Pamiętam nawet, że jedna z książek do jej nauki nazywała się „Tajemniczy świat chorych komórek człowieka”. Autorka bardzo starała się przedstawić wiele takich ciekawostek, więc nie nudziłam się ani odrobinę. Książka pani Pauliny Łopatniuk zawiera jednak bardzo dużo medycznych szczegółów, co dla mnie jest rzeczą normalną, ale nie wiem, jak to wpływa na odbiór tych czytelników, którzy nie mają styczności z branżą.
Tak mnie natchnęło, że mam ochotę wygrzebać z półki „Stachury i Domagały Patologia znaczy słowo o chorobie” :)
A na koniec dodam, że też pamiętam wierszyk o kościach nadgarstka, tylko u nas szedł trochę inaczej: Łódka płynie, księżyc świeci, Trójgraniasty groszek leci, Większa mniejszej główkę zbiła I na haczyk powiesiła.
A ze stomatologicznych ciekawostek, to mieliśmy swój sposób, na zapamiętanie etapów odontogenezy (tworzenia się zębów):
Na listewce siedzi pączek w czapeczce i dzwoni dzwonkiem – listewka zębowa, stadium pączka, stadium czepeczki i stadium dzwonu :)
Z przykrością stwierdzam, że Patologów trochę wymęczyłam. O ile skrajne rozdziały były czystą przyjemnością, o tyle reszta mi się większość czasu dłużyła.
Tak jak lubię sam fanpage autorki, tak w książce nie byłam momentami w stanie skupić się na tekście. Tekście napisanym dość charakterystycznie, zdaniami tak wielokrotnie złożonymi, że chociaż temat nie jest mi zupełnie obcy, część czytałam parokrotnie. Lubię dygresje, ale niekoniecznie wtedy gdy jedno zdanie to siedem (sic!) linijek tekstu. Nie jest to książka dla stuprocentowych laików. Choć jest to literatura popularnonaukowa, są tam fragmenty, które trudno zrozumieć bez podstawowej znajomości histologii czy genetyki.
Fascynująca, bardzo dobrze napisana, choć przez wzgląd na fachowość niełatwa w odbiorze to książka. Osobom o słabych nerwach i wrażliwcom stanowczo odradzam. Detaliczność opisów w połączeniu z nieco drastycznymi (by nie rzec obrzydliwymi) fotografiami kilka razy nawet mnie przyprawiła o mdłości, a o zbrodniach i chorobach mam w zwyczaju czytać dla relaksu.
Paulina Łopatniuk, autorka bloga "Patolodzy na klatce" w sposob przystepny i wnikliwy przybliza zawod patologa, a wlasciwie histopatologa. To dosc trudna lektura dla laikow, ale jesli sie przebrnie przez poczatek ze skomplikowanymi nazwami i zjawiskami robi sie bardzo interesujaco. To rzetelna wiedza podana w dosc przystepnym jezyku, pasjonujace przypadki medyczne, nowotwory i inne choroby, i ich tajemnice, interesujace ciekawostki ze swiata medycyny. Ksiazke dodatkowo uzupelniaja ciekawe fotografie.
Nie miałam pojęcia, że przed książką najpierw był blog, ale przyznam szczerze, że w formie bloga na pewno czytałoby się to o niebo lepiej. Trochę skakałam pomiędzy tekstem, a audio, by ostatecznie zostać przy samy audio, bo wiem, że w innej formie tej książki zwyczajnie bym nie skończyła.
Patolodzy. Patomorfologia. To zajęcie i zagadnienie, do których w jakiś sposób zawsze mnie ciągnęło. Lubię obrzydliwe rzeczy, nie przeszkadzają mi gorszące opisy, a o różnych chorobach (im groźniejszych tym lepiej) uwielbiam czytać i ich pojawienie się w książkach zawsze wywołuje mój uśmiech (spoko, wszystko ze mną w porządku. Chyba), dlatego pierwszy rzut oka na tę książkę i mój mózg krzyczał: to pozycja dla ciebie!
I początkowo faktycznie wkręciłam się nieziemsko i słuchałam z oczami jak pięć złoty, zachwycona. Ale ten zachwyt bardzo szybko uleciał i pojawiła się... nuda. Autorka wykonuje zawód, na który wielu się nie pisze, a jeszcze mniej osób ma o nim pojęcie. Ma okazje przekazać nam wiedzę o choróbskach, stanach zapalnych, bakcylach i maziajach, które widzą tylko nieliczni. Ale robi to w tak suchy sposób, tak bardzo okraszony wiedzą medyczną, której laik nie rozumie (i nie chce, bo na co mu ona), że przebrnięcie przez ta książkę zajęło mi wieki. Parę razy pojawiły się żarty tak bardzo nie na miejscu, że aż zrobiło mi się dziwnie.
Przyznaję, że nie każdy temat mnie interesował, a tam, gdzie moje zainteresowanie było niewielkie, czytany tekst nie sprawił, że zapłonęło. A uwierzcie mi, że jestem człowiekiem, który jest w stanie zainteresować się wszystkim. Jeszcze lepiej, kiedy ktoś z wiedzą potrafi to przekazać i sprawić, że chociaż w minimalnym stopniu załapię bakcyla. A tu niestety po raz kolejny w przypadku takich książek zostałam zalana taką falą profesjonalnego żargonu, że zwyczajnie opadły mi ręce i miałam ochotę rzucić to w cholerę i co chwilę sprawdzałam, ile jeszcze do końca.
Zabrakło mi anegdotek, zabrakło mi humoru, pasji bijącej z tekstu, jakiegoś takiego luzu. Nie przeczę, że to fajna książka, bo znalazłam rozdziały, przy których czerpałam garściami (jak chociażby ten o celiakii) i nie odradzam pozycji (uwaga, bo można trafić na naprawdę paskudne zdjęcia! :)), ale dla mnie irytująco nużąca i męcząca.
Sięgnęłam po tę książkę, choć nie znałam wcześniej bloga autorki. Patomorfologia wydaje mi się być jednym z najciekawszym działów medycyny, a Paulina Łopatniuk pokazała mi przy okazji, że także jednym z najtrudniejszych, jeśli chodzi o naukę. Świetnie mi się tę książkę czytało, język autorki i jej poczucie humory bardzo przypadły mi do gustu.
Bardzo ciekawa książka, momentami gubiłam się w opisach jako laik, ale z czystym sumieniem polecam lekturę. Nie mając fachowej wiedzy można zrozumieć chociaż pewne mechanizmy ludzkiego ciała i wpaść w podziw nad tym jak bardzo skomplikowana to maszyna. Przed poznaniem jednego przypadku onkologicznego od kuchni i przed lektura tej ksiazki nie miałam tak duzej świadomości jak ważna jest praca patologow. Oby było coraz więcej takich patologow jak Paulina Łopatniuk, która oprócz wiedzy ma dość lekkie pióro mimo specyficznej tematyki.
Trochę nie wiem do jakiej grupy docelowej została skierowana ta książka. Pomijając, na początku ciężko było mi się połapać w całej tej terminologii, a wątki były szybko omawiane i to po łebkach. Uważam, że powinno się trochę bardziej skupić na kilku tematach i zwyczajnie bardziej je rozwinąć, ponieważ tak zapamiętałabym informacje na dłużej. Zalecałabym nie sugerować się opisem!
3.5 Na pewno bardzo dobra książka. Myślę, że bardziej dla osób które interesują się tematem i ogarniają bardziej niż "przeciętny" człowiek. Książka napakowana terminami medycznymi i wiedzą, dlatego odbiór czasami jest ciężki i nudny dla osób mało siedzących w temacie. Niemniej bardzo dobra. Dałabym większą ocenę bo na pewno na nią zasługuje ale czasami ilość terminów medycznych była dla mnie przytłaczająca, liczyłam na więcej anegdot, historii.
4,5 Świetna książka, napisana lekko, błyskotliwie i z dowcipem. Polecam! Jedyne "ale" to próg wejścia; nie jestem pewna, czy osoby niezwiązane w żaden sposób z tematem, tak łatwo jak ja, złapią bakcyla...
Niezbyt. Główny problem z tutejszymi obrzydliwymi żartami nie jest taki, że są obrzydliwe, tylko - że nie są śmieszne. Styl autorki, jej poczucie humoru - zupełnie do mnie nie przemawiają. Jak dla mnie, patolodzy nadal czekają na książkę, która będzie ciekawym wprowadzeniem w ich zawód i świat.
Mnóstwo informacji. Tony. I może w tym problem, bo trudno się skupić i nadążyć. Ale to nad czym się nadąży było bardzo ciekawe. Polecam, choć może nie tym wrażliwym i nie antyfeministom :)
Ciekawa książka, fajne zdjęcia, poziom nieco wyższy niż wiedza przeciętnego licealnego biochemu na rozszerzeniu. Jedyna wada to styl, który brzmi jakby książka była dyktowana (przez np. składnię zdań), przez co o wiele wygodniej słucha się audiobooka, niż czyta ją fizycznie.
Dwa razy do tej książki podchodziłem... puściłem jednego dnia i po kilku godzinach stwierdziłem, że bardzo mało z niej zrozumiałem i chyba dam sobie spokój... Ale czasami tak jest (a właściwie zawsze tak jest), że jak mnie już jakaś książka zaciekawi opisem, to jaka by ona nie była, mam dyskomfort, że miałbym nie przeczytać jej do końca ;) więc dnia następnego ze skupieniem zacząłem słuchać od początku. Tym razem było trochę lepiej... Tylko hmm, znów muszę powiedzieć, że Richard Shepherd to to nie jest :D (no cóż, tak będę dzielił teraz, że albo coś jest tak dobre albo nie ;) ). Niestety tym razem to książka za mało popularno-, za bardzo naukowa - terminów jak dla fachowca (albo przynajmniej kogoś blisko profesji medycznej), a przecież fachowiec nie potrzebuje czytać takich książek. To pierwszy minus. Drugi jest taki, że ten humor jest taki... no przynajmniej nie żenujący (jak to czasem bywa) ale też jakoś wymuszony i przez to niezbyt śmieszny. Dalej... być może taka koncepcja treści sprawdza się na Facebooku albo innym jakimś blogu, ale w formie książki to tak średnio, a są to teksty zebrane właśnie z takich wpisów i to niestety widać. Po czym widać? Ano że dwa razy jest wytłumaczony (w dwóch sąsiednich albo bliskich tekstach) ten sam termin. Trochę słabo. Ale nie zdarza się to często (ale to jednak niedbalstwo). Wszystkie te powody sumując, chciałem ocenić na 3/5 aaale jednak było trochę dla mnie nowych informacji (a to się rzadko zdarza) - zaśniady groniaste, potworniaki i podwójne wiry włosów, to dla mnie nie nowości ale o podwójnej linii rzęs jeszcze nie słyszałem, choć też nie dziwi mnie to jakoś bardzo, zapewne każdy najmniejszy element organizmu może na którymś etapie pójść genetyce źle. Noo, a już najciekawszą informacją było że mężczyźni też mogą chorować na endometriozę! Drugim plusem jest, że autorka prawidłowo nazywa transmężczyzn mężczyznami, a nie jak to często bywa - odwrotnie ;) Z tych dwóch powodów (ale głównie z powodu nowej wiedzy) oceniam jednak na 4/5.
Książka, która dostarcza dużo wiedzy, wrażeń i wyobrażeń, przy czym kolejność tych efektów zależy od predyspozycji zainteresowanego. “Patolodzy” nadają się dla czytelników ze środowiska medycznego, ponieważ dla laików lektura ta może być przeprawą pełną niespodziewanych pułapek. Poza sprecyzowaniem zakresu pracy patomorfologa Łopatniuk znajduje w swoich fascynujących opowieściach miejsce na notki historyczne, frapujące anegdoty, a nawet humor - przy czym ‘specyficzny’ to za mało powiedziane. Pozorny chłód jako sposób obchodzenia się z tematem na co dzień jednak nie razi, za to daje się zrozumieć. Nienaukowe fragmenty wciągną wielu, ale te specjalistyczne im bardziej skomplikowane, tym niestety większe wyzwaniem stanowić będą dla niewtajemniczonych. Czasami ciężko nadążyć za autorką, choć wina nie leży po jej stronie. Dzięki swojej pasji Łopatniuk jest doskonałą przewodniczką po świecie, z którym właściwie wolimy nie mieć do czynienia. Jej zaangażowanie i empatia zasługują na podziw.
It sounds (I listened to audiobook) like a collection of "unrelated" articles from the author's blog. First or second one is a kind of introduction to all others, but without pictures it almost didn't help me at all (but maybe the paper edition is full of pictures...). Then some chapters are quite interesting, because they make you realize the complexity of human body and all the processes going on inside it. It was in a style of "A short history of nearly everything" by Bill Bryson. Generally, it is a nice book if you skip most of chapters in the first half :-).
Ciekawa pozycja, choć nierówna, bardzo szczegółowa, ale momentami (zwłaszcza na początku) zakładająca absolutną ignorancję potencjalnego czytelnika. Humor specyficzny. Duży plus za rozdział o wadach genetycznych. Książka raczej dla osób bardziej niż przeciętnie zainteresowanych tematami okołomedycznymi.
W pierwszym momencie wrażenie miałem negatywne, bo myślałem, że książka będzie zbiorem ciekawych anegdot z pracy patologa, a tu na twarz dostaje się sporo informacji z tej branży i brak jest jakiejkolwiek fabuły - po prostu książka jest dawką wiedzy. Ale jak człowiek już się przestawi z poprzedniego podejścia, to jest super, bo temat jest bardzo ciekawy.
gdyby nie to ze kojarze niektore rzeczy ze studiow to zabilaby mnie ta ksiazka tyle naukowego medycznego gadania booo nie polecam nikomu kto dopiero zaczyna z literatura z tej polki i nikomu innemu tez nie polecam bo strasznie nudno napisane i momentami jak podrecznik po prostu
Książka była interesująca. Pomogła mi zrozumieć m.in. pracę patologów, czy działanie nowotwórów. Przyciągający uwagę był rozdział o FiF (fetus in fetu) 🙆