Intymne zapiski o uwikłaniu w powinności i konieczności, o tym, co trzeba i co należy.
Opowiadania układają się w historię o dziewczynie, która wtłoczona w świat utkany ze słów matki, babci, koleżanek, nauczycielek, chłopaków, kochanków, partnerów, pełen konwenansów i zasad zaczyna kawałek po kawałku tracić swoje życie. To ślady jej próby odnalezienia się w rzeczywistości, której sztywne ramy nie znoszą sprzeciwu, inności i wrażliwości.
Codzienność składa się z gestów i słów. Czasem zostawiają one w nas mikrourazy, drobne skaleczenia, które nie chcą się goić i układają się w kolejne warstwy smutku. Czy poczucie osamotnienia jest ceną za nadwrażliwość na świat?
Absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. W latach 2005–2010 studiowała filologię romańską na Uniwersytecie Łódzkim, uzyskując tytuł zawodowy magistra. Jednocześnie odbyła studia licencjackie z kulturoznawstwa w specjalności kultura literacka. W 2009 studiowała na Université de Paris VII Diderot w ramach stypendium Socrates Erasmus.
W latach 2012–2016 odbyła studia doktoranckie na Uniwersytecie Łódzkim. W 2017 uzyskała stopień doktora nauk humanistycznych w specjalności literaturoznawstwo na podstawie rozprawy doktorskiej Francuskojęzyczna literatura świadectwa pisarzy o polsko-żydowskich korzeniach: Anna Langfus i Piotr Rawicz przygotowanej pod kierunkiem prof. dr. hab. Grzegorza Gazdy.
Od 2018 pracuje na stanowisku asystenta w Katedrze Teorii Literatury w Instytucie Kultury Współczesnej Wydziału Filologicznego UŁ.
Początkowo publikowała wiersze na Instagramie, stając się pierwszą w Polsce znaną instapoetką, czyli autorką publikującą swoje wiersze w mediach społecznościowych. W styczniu 2018 Wydawnictwo Otwarte wydało tomik Ciarkowskiej Chłopcy, których kocham z jej własnymi ilustracjami. Tomik miał skrajne recenzje – od entuzjastycznych po bardzo krytyczne[5][6].
W 2019 ukazała się pierwsza powieść Ciarkowskiej Pestki poświęcona dojrzewaniu nastolatki/młodej kobiety. W 2021 Ciarkowska wydała też powieść Dewocje opisującą religijność małego miasteczka
Była zaangażowaną katoliczką. Oficjalnie wystąpiła z Kościoła. Deklaruje się jako osoba niewierząca.
Smutny obraz tego, co dotyka wiele dziewczynek i kobiet w naszym społeczeństwie — klątwa podwójnych standardów i przekonanie, że choroby dotykające psychiki są wymysłem.
Nie zachwyciła mnie niestety, choć miała dwa dobre cytaty. Myślę, że gdybym przeczytała je jako nastolatka to mogłabym poczuć to mocniej.
To książka, która równocześnie boli i koi. Psuje i naprawia. Ubarwia miłością i nienawiścią. Pestki to tak naprawdę wszystkie okruszki słów i gestów, zasiewane przez najbliższych. Rosną w naszych sercach podlewane presją społeczeństwa i poczuciem bezmiaru pustości. Tworzą ogrody bezczelnych mikrourazów, wzrastających do potęgi choroby.
Książka o tym, jak pozornie nieistotne, krótkie zdania, mogą na zawsze pozostawić ślad w naszej osobowości. O rozpaczliwej potrzebie akceptacji, samotności, smutku, niezrozumieniu, życiu razem, ale obok siebie, o pojedynczych słowach ważących tonę, słowach, które jak połknięte pestki wiśni, kiełkują wewnątrz ciała poczuciem niewystarczalności, odrzucenia, żalu. Wreszcie to książka, w której każdy znajdzie fragment o sobie, a może nawet więcej, niż fragment.
Po prawie tygodniu od przeczytania nadal ciężko zebrać mi myśli i słowa, aby choć w części przekazać to, jak ogromnie podobało mi się to co przeczytałam. Będę to powtarzać każdemu - CZYTAJCIE "PESTKI" ✨
Długo się ze sobą targowałam, żeby ją ocenić lepiej, ale nic powyżej 3 gwiazdek nie przeszło mi przez palce. Może to przez to, że czytając, czułam, jakbym poklatkowo oglądała własne życie, a tyle razy już ten film wałkowałam, że przestał na mnie robić jakiekolwiek wrażenie. Dodałam moją obojętność czucia z jej obojętnością pisania i wyszło mi zero.
Na każdej stronie mogłabym coś o sobie wskazać palcem. Począwszy od babci i mamy, przez publiczne odczytywanie mojego prywatnego dziennika, po wyśmiewanie moich piersi i ciągłe kombinowanie, jakby się tu wyzwolić z lekcji wuefu. Sympatyczne fantazjowanie o śmierci. Ładniejsze koleżanki i ich chłopcy, do których skrycie wzdychałam. W oczach dorosłych i rówieśników byłam paskudnym dzieckiem i do końca liceum za to pokutowałam. Potem trochę wyładniałam i wystarczyłoby na wszystko machnąć ręką. Ale zostało.
I jak mój chłopak był otwarcie poirytowany, że mnie za pierwszym razem bolało. „Bez przesady, co tam do bolenia”. Teraz wiedziałabym, co odpowiedzieć - eskjumi, no vagina, no opinion - wtedy umierałam z zażenowania.
I inny chłopiec, który mi groził, że jak do niego nie wrócę, to rozpędzony wjedzie w drzewo. Wtedy się przejęłam i wróciłam, dzisiaj, wiedząc, jakim jest neurotycznym narcyzem i że nigdy by tego nie zrobił, życzyłabym mu szerokiej drogi. Jeszcze inny stwierdził, że wspaniałomyślnie przeczyta dla mnie cały internet i powie mi, jak mogłabym z siebie zdjąć cellulit: - po prostu jesteś leniwa. I tu piszą, że tę wodę to powinnaś pić często i małymi łyczkami. Jeden mnie uderzył, to mu oddałam i jak stałam, odeszłam. Czy miałabym na to siłę, gdyby nie wcześniejsze upokorzenia?
Tylko że nie chce mi się tego dłużej roztrząsać. A ta książka kazała mi raz jeszcze, po raz setny i pierwszy, wszystko od nowa roztrząsnąć.
Jestem bardzo silna, prawdę mówiąc nie do złamania. Szkoda tylko, że moją największą siłą jest rozpanoszona po wszystkich komórkach mojego ciała obojętność.
Wydawać by się mogło, że książce żywcem wybebeszonej z mojej głowy i niezliczonych pamiętników powinnam dać najwyższą notę. A jakoś nie mogę.
Bardzo dobre. Część dotycząca dzieciństwa - wręcz genialna. Gęsta, mocna proza. Smuci i przeraża. Świetne językowo, miniamalistycznie trafia celnie i w samo sedno bólu. Brawa.
Dla mnie "Pestki" są o tym jak społeczeństwo narzuca nam swoje ramy, normy postępowania i jak duży mają one wpływ na nasze życie. Chłopcy dokuczają dziewczynkom z sympatii, bo przecież "chłopcy już tak mają". Dziewczynki mają być posłuszne, pisać ładnie w zeszycie, nosić sukienki, bo inaczej "co z ciebie wyrośnie?", "ale byłby wstyd!", "ja za tobą płakać nie będę". Ich problemy są nieważne, bo "jesteś jeszcze dzieckiem", a "jak będziesz duża, to zrozumiesz". Potem pierwsze miłości i pierwsze miłosne zawody, ale pamiętaj "tego kwiatu jest pół światu", "jak nie ten, to inny" i pod żadnym pozorem "nie dzwoń pierwsza". Choroba jest zbywana słowami, że przecież "teraz to już wszyscy mają depresję", "zajmij się czymś", "po prostu masz doła", a poza tym to "inni mają gorzej".
Czy nie tekstami takiego pokroju jesteśmy właśnie raczeni całe życie? To myślenie jest przekazywane z pokolenia na pokolenie i tak się utarło w naszych głowach, że już nie można inaczej. Sami przyznajcie ile razy w życiu słyszeliście "ja w twoim wieku..." albo "inni mają gorzej". Ludzie wtrącają się w nie swoje życie, narzucają jak masz żyć i jak być "normalnym", bo to o normalność w życiu przecież chodzi. Ta książka w mniejszym lub większym stopniu pokazuje jak wygląda życie każdego z nas. Jesteśmy zależni od opinii innych ludzi i wpasowania się w normy, które narzuca społeczeństwo. Anna Ciarkowska z wdziękiem i niemalże poetycką prozą zaprezentowała sposób myślenia wielu ludzi. Dotarła do najgłębszych zakamarków mojego serca i umysłu. Spojrzała z dalszej perspektywy na otaczający nas świat i bardzo rzetelnie go oddała. Wzbudziła we mnie mnóstwo emocji i skłoniła do przemyśleń, co pewnie już zauważyliście. To była nietuzinkowa lektura. Właśnie dla takich książek czytam.
"Samotność nie jest wtedy, kiedy nie masz się do kogo odezwać. Tylko kiedy wiesz, że nikt nie rozumie tego, co mówisz."
Ta książka to historia emocjonalnych mikrourazów, które zbierane przez lata, niczym te tytułowe pestki, które niby małe, a jednak uwierają, ostatecznie przytłaczają nas swoim ciężarem. Bo to książka o ciężarze niby to błahych zdań, rzucanych z przykrą częstotliwością, o czekaniu na to „kiedyś”, które zdaniem starszych i mądrzejszych od nas nadejdzie i wtedy będzie lepiej. To książka o tym, jak ignorowana jest teraźniejszość na rzecz wyobrażonego przez kogoś innego niż my same jutra. To nie była dla mnie łatwa książka – nie dlatego, żebym sama w dzieciństwie i w czasie dorastania była otoczona właśnie taką narracją, jaka zalewa główną bohaterkę. Raczej dlatego, że sama kiedyś nie byłam na takie frazy wrażliwa i z niezrozumieniem byłam skłonna uznawać reakcje głównej bohaterki za przesadę. Polecam wszystkim lekturę jako terapię uwrażliwiającą.
Uporządkowana przez dyscyplinujące performatywy, drobne zdarzenia, które niepostrzeżenie przekształcają, ranią, czynią szkodę. Anna Ciarkowska ma nadzwyczajny zmysł szczegółu, a język którym prowadzi czytelniczki przez niuanse życia swojej bohaterki jest delikatny, oszczędny, ale niezwykle plastyczny, trafny - osadza się miękko, a potem zaczyna boleć. Bardzo emocjonalna, wyważona, mądra, doskonale ujmuje w słowa społeczne doświadczenie dziewczyńskości i kobiecości, a przynajmniej jego cząstki, z których z powodzeniem można złożyć przygnębiającą całość. Bo ważne jest tu zarówno to, co zostało przez autorkę oświetlone, jak i to, co ukryła w cieniu narracji.
Lipiec 2023, drugie czytanie: wciąż kocham i wciąż mnie rozrywa od środka, po cichu. Wrócę po raz trzeci.
03/22 Strasznie mnie bolała ta książka, momentami wręcz miałam wrażenie ze gęstnieje mi powietrze w płucach i się uduszę. Wiele razy odkładałam ją podczas czytania i gapiłam się w przestrzeń kilka/ kilkanaście minut a myśli płynęły we mnie jak wzburzone morze. Niesamowita, tak prosta, z zaskakująco małą ilością słów które skłaniają do naprawdę dużych refleksji. Na pewno do niej wrócę, wspaniała.
Ujęła mnie i w przeciwieństwie do np. "Dziewczyństwa" Melissy Febos, tutaj poczułam wspólnotę doświadczeń z bohaterką - zwłaszcza w części dotyczącej dzieciństwa i nastoletniości, na szczęście nie dorosłości. Zastanawiałam się podczas lektury, co sprawiło, że mi się jednak "udało" pójść mniej mroczną drogą w życiu.
Krótka i oszczędna w formie, bo właściwie składająca się jedynie z pojedynczych scenek, z których każdą rozpoczyna jedno ze zdań, wygłaszanych w kierunku bohaterki przez jej bliskich - babkę, mamę, koleżankę, męża.... Są to frazy, które każda z nas pewnie nie raz słyszała: "ja w twoim wieku...", "podziękuj ładnie", "co się tak wstydzisz?", "potrzebujesz faceta", "ogarnij się", "wyjdź do ludzi" itp itd. Niby proste i mało odkrywcze, a jednak te sceny opisane są w taki sposób, że trafiają prosto w serce. Poza tym styl Ciarkowskiej bardzo mi pasuje, niby jest na granicy grafomanii, a jednak jej nie przekracza - wychodzi bardzo lekko i poetycko zarazem.
Tej książki nie powinno się czytać w słabym stanie psychicznym - bo tylko go pogorszy. Czytanie jej w lepszym stanie psychicznym i tak skutkuje pogorszeniem.
Nasze wychowanie i dorastanie opiera się na zdaniach wypowiadanych do nas w dobrej woli, mimochodem, bez zastanowienia, z przyzwyczajenia. Zdaniach, które niemal wszystkie słyszałyśmy dziesiątki, setki razy, zdaniach, które wpadają jednym uchem i wypadają drugim, ale też pozostają i drążą. W tej swojej kreciej robicie mogą nas naznaczyć, mogą ukierunkować nasze myślenie, a mogą nas stracić.
„Samotność nie jest wtedy, gdy nie masz do kogo się odezwać. Tylko kiedy wiesz, że nikt nie zrozumie tego, co mówisz.”
Ta powieść dotyka takich strun w człowieku, o których nie miało się pojęcia, albo dawno już wyrzuciło się je ze swojej świadomości, aby zapomnieć o tych przykrych rzeczach, myślach i niezrozumieniu. Podobało mi się, jednocześnie było tak strasznie przytłaczająco, tak depresyjnie i ciężko..
Uważam, że osoby w kryzysie psychicznym powinny sobie dozować tę powieść, albo odpuścić i poczekać na lepszy czas, bo jest możliwość, że przytłoczy zbyt bardzo.
blyskotliwa, uderzajaca. pozycja wyjatkowo przemowi do mlodych kobiet, bo chyba kazda z nas rowniez slyszala komentarze rzucane do narratorki przez roznych jej bliskich
Zbiór krótkich historii, urywków z życia codziennego, pozornie nieistotnych i nieważnych. Każda z nich jednak porusza znaną strunę, zostawia ze smutkiem i pustką, przypominając o własnych, tak podobnych, doświadczeniach. O zdaniach, które czasami powtarzane notorycznie, a czasami usłyszane tylko raz, nie dają o sobie zapomnieć. Kształtują nas bez naszej wiedzy i kontroli. To niezwykle mocna książka o tym, jaką moc mają słowa i jak łatwo skrzywdzić człowieka.
Gdybym miała określić, jak wygląda życie, dzieciństwo, dorastanie jako dziewczynka, a potem kobieta, to określiłabym to tą właśnie książką. Te wszystkie słowa i gesty, tak niepozorne, a których doświadczyły chyba wszystkie dziewczyny. A zwłaszcza te dziewczyny dzikie, dziwne, nieidealne, których nikt nie chce, te nieładne, inne, te, które są tylko postaciami drugoplanowymi dla życia swoich koleżanek, samotne, wybierane na wuefie jako ostatnie, żyjące w ciągłym strachu i niepewności, czy następnego dnia jeszcze będą miały przyjaciółkę, czy może zostaną zastąpione kimś lepszym. Każde słowa w tej książce, każdy minirozdzialik, to liczne lekcje wstydów, strachów, niepewności, niedoskonaleń i niewystarczań, które zbierane w sercu niczym igły w igielniku sprawiają, że w pewnym momencie odechciewa się mówić, o tym, co siedzi w głowie w obawie przed odrzuceniem i w ogóle odechciewa się być wiedząc, że jest się nieperfekcyjnie.
Doświadczenie uniwersalne, słowa, tak prawdziwe i bolesne, powracające zawsze pod osłoną nocy, cały ten lęk, kultura wstydu i poczucie braku, który potem usilnie staramy zapełnić kimś innym, byle tylko zakryć dziury w sobie. A w tym wszystkim marne podniesienie na duchu w tym, że my wszystkie jesteśmy w tym razem.
„Martwię się […], że nie stanie się w przyszłości to, co ma się stać, i że nie spełnią się obietnice, które każdy składa światu w dniu narodzin. Jakbyś się urodził z długiem do spłacenia. Trzeba się spieszyć, żeby wypełnić te wszystkie zadania, które nam przydzielono, spełnić marzenia, które nam wyznaczono”.
Książka o zniewoleniu kobiet przez konwenanse, przez wyobrażenia idealnego życia, narzucone jego wizje przez matki i babcie, przez przeszłość, przez niepoznaną przyszłość, przez niezrozumienie, przez brak chęci zrozumienia, przez mężczyzn, ale też przez same kobiety. Książka warta polecenia, otwierająca oczy i poruszająca. Każdy znajdzie fragment, który do niego trafi najbardziej, z którym będzie się utożsamiał i czuł, że to właśnie o nim/niej. Dla mnie to chyba cytat powyżej.
Książka dotykająca, zmuszająca do cofnięcia się myślami do swoich młodszych lat. Historia dorastającej dziewczyny, którą otaczają raniące słowa bliskich, przez co wpada w spiralę prób dopasowania się, spełniania oczekiwań.
Pełno w tej książce smutku, niepewności, samotności oraz wrażliwości. Krótkie teksty są uderzające, poruszają często dawno nietknięte struny. Pokazują, że nawet pozornie bezproblemowe życie może dopowadzić na tory depresji.
"Nie za każdym uśmiechem stoi uśmiechnięty człowiek."
Myślę, że "Pestki" to jest ten rodzaj książki, która powstała po to, by inni mogli odnajdywać w niej samych siebie. Doszukiwać się drugiego dna w zagięciach stron, w brzuszkach liter i zakrętach przecinków. I ja odnalazłam tam kawałek mnie - trochę wrażliwości i samotności, odrzucenia i dyskomfortu wynikającego z udawania przez długi czas kogoś, kim się wcale nie było.
"Wszystkiego, co wiem o swoim życiu, dowiedziałam się od innych."
Bohaterka utraciła swoje życie jeszcze zanim zdążyła go tak naprawdę zasmakować. Ciągle kazano być jej "jakąś" - tylko nie taką, jaką była, nie tą płaczącą i "dziwaczną". "Bądź normalna", słyszała z każdej strony. Obserwowała tych normalnych ludzi wokół niej i powoli znikała, czując jedynie smutek wymieszany z tym dziwnym bólem w brzuchu, z tą kiełkującą pestką niepokoju.
Mogłabym wiele napisać o tej lekturze, ale ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa, więc po prostu ją wam polecam. Nie jest długa, ale po przeczytaniu jej treść i przekaz na pewno pozostaną z czytelniczką/czytelnikiem na bardzo długo. Składa się głównie z emocji, łez i prawdy - i myślę, że to właśnie to ją tak bardzo wyróżnia na tle innych pozycji.
"dzień, w którym pierwszy raz powiedziałam na głos: chcę umrzeć. wcześniej mówiłam tylko: nie chcę żyć."
to jest na pewno pięknie napisane. i dużo cytatów sobie zaznaczyłam, bo utożsamiam się z tym, co czuje bohaterka, jednak jest to dla mnie typowe, gdy pojawia się temat depresji.
na pewno dużo można z tej książki wyciągnąć na temat różnicy pokoleń i podwójnych standardów. że pewne zdania zostają w nas i nie potrafią odejść, chociaż osoby, które je wypowiadają, zaraz o tym zapominają.
3.25 trochę jakbym czytała swoje myśli z drugiej strony jestem zazdrosna o to że każdy je przeczyta, uzna za swoje i włoży w ramy, z których ta książka miała nas wyswobodzić bardzo możliwe ze zostało to spowodowane przez fakt, ze czytam teraz myśliwskiego i ciężko mi dać się porwać łatwości wyrazu i jego bezpośredniości mam wrażenie ze z czasem ta ocena się zwiększy
Ciarkowska napisała w "Pestkach" to czego ja nigdy nie potrafiłam wyjąć z podświadomości. Pokazała nie tylko wagę słów, te tytułowe "pestki", które pozornie nic nie znaczą, ale też powolny proces stawania się kobietą i to była moja ulubiona część tej książki. To, w jaki sposób zostało to opisane i rozłożone na czynniki pierwsze. Gorąco polecam.