Jeśli myślisz, że uśmiechnęło się do ciebie szczęście, to znaczy, że wzięli cię na cel.
W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców legendarnej grupy oszustów. Synowi, którego opuścił, zostawia w spadku zeszyt. Są w nim nie tylko spowiedź, ale również pieniądze i obietnica fortuny. Tyle że aby ją zdobyć, musi wejść w konszachty z byłym wspólnikiem ojca w niechlubnym fachu i jego wciąż działającą grupą.
Krąg to artyści przekrętu. Wiedzą, jak za pomocą darmowej kawy wyłudzić z konta kilka tysięcy, jak zgarnąć czynsz i kaucję za wynajęcie nieswojego mieszkania, a także jak ugrać grube pieniądze na lęku przed uchodźcami.
Numer, który ma im wszystkim zapewnić pieniądze, to życiowa okazja. Każdy będzie musiał dać z siebie wszystko. Jak zwykle dobrzy ludzie staną się narzędziami, marzyciele ofiarami, a cała akcja odbędzie się w świetle reflektorów. Rzecz w tym, że robiąc ten numer, oszuści nie wiedzą wszystkiego...
Szwindel to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia, która uświadamia, jak działają oszuści i jak łatwo paść ich ofiarą. I że znajomość trików wcale przed niczym nie chroni.
Człowiek, który nie potrafi usiedzieć w miejscu. Pisarz, komik stand-upowy, publicysta, podróżnik. Autor ponad dwudziestu książek, a także licznych opowiadań, słuchowisk, artykułów, sztuk teatralnych i scenariuszy.
WART PAC PAŁACA Przeczytałam niedawno na portalu Lubimy Czytać, jak Jakub Ćwiek żalił się, ile to pracy (211 dni) i pieniędzy (też wyliczone skrupulatnie) włożył w swą najnowszą powieść: zakup książek zagranicznych niezbędnych do researchu, spotkania ze specjalistami, którym trzeba płacić za drinki i ciężka, mrówcza praca po 6-7 godzin dziennie, czyli samo pisanie. A potem, zaraz po publikacji zjawiają się piraci, książkę można sobie ukraść z internetu, a autor oczywiście nic z tego nie ma.
Wiedziona uczuciem empatii natychmiast zapłaciłam za książkę pokrzywdzonego autora, przeczytałam, i zaraz tego pożałowałam. Nie dlatego, że zapłaciłam, bo zawsze płacę za czyjąś pracę (a w abonamencie i tak taniej), ale ponieważ dałam się ponieść emocjom i niepotrzebnie straciłam czas na czytanie tej książki. Bilans wyszedł jednak na zero. Przynajmniej mam nauczkę, żeby nie dowierzać wylewającym żale autorom i że emocje należy trzymać na wodzy.
Od razu jednak zrobiło mi się autora żal. Tyle się napracował – a zupełnie niepotrzebnie. Remigiusz Mróz ten sam efekt osiąga przy nieproporcjonalnie mniejszym wysiłku. Wkład pracy to, jak widać, nie wszystko.
Analogia do twórczości najpłodniejszego polskiego twórcy kryminałów jest ewidentna. U Ćwieka, tak samo jak u Mroza akcja pędzi jak szalona, co chwila pojawiają się nowe tajemnice, nieskomplikowany język ułatwia czytanie, a dialogi są błyskotliwe. Kiedy jednak przychodzi do zakończenia i wyjaśnienia - jak i dlaczego coś się stało – otrzymujemy taką serię absurdów, że od razu przychodzi refleksja, że może autor powinien mniej czasu poświęcić na picie drinków ze specjalistami, a więcej na wymyślanie logicznej fabuły.
Problem może również tkwić w tym, że autor spotykał się z niewłaściwymi informatorami. O ile warstwa kryminalna (rodzaje przekrętów) wydaje się dobrze zdokumentowana, to cała reszta się chwieje. Trójka młodych ludzi działających w gangu wkłada masę pracy (fałszywe tożsamości, przebieranki, fałszywe zatrudnienie, opracowanie fałszywych stron internetowych i aplikacji) w przekręt, który przynosi im raptem 2000 złotych. Po prowizji centrali wypada jakieś pięć stów na głowę. Naprawdę warto ryzykować kiciem dla takiej kwoty, czy może pracują dla samego dreszczyku emocji? Przecież to inteligentni ludzie, mogliby uczciwie zarabiać dużo więcej, niekoniecznie na kasie w Biedronce. Profil psychologiczny przestępców jest zupełnie nieprawdopodobny.
Dramaturgia w tej powieści również nie istnieje. Mamy ciąg wydarzeń, owszem ciekawych, bo barwne przekręty muszą być ciekawe, ale nanizane są one na linię czasu, jak koraliki na sznurek w dziecięcej bransoletce. Różnią się tylko kolorem. Jedno zdarzenie nie wynika z drugiego, ułożenie ich w innej kolejności nie sprawiłoby różnicy.
Słabość dramaturgiczna wynika również z tego, że pojawia się tak wiele postaci pierwszoplanowych, które do tego jeszcze zmieniają imiona i zachowują się tak samo. To powoduje chaos. Dopiero w połowie można się zorientować kto jest kim.
Do końca nie mamy głównego bohatera, żadnej postaci nie poznajemy na tyle dobrze, żeby mieć do niej stosunek emocjonalny. Nie wiadomo z kim właściwie mamy trzymać w tej opowieści ani dlaczego. Autor wielokrotnie powołuje się na filmy „Vabank” i „Żądło” jako wzór do naśladowania, więc nie rozumiem, dlaczego nie skorzystał z tego wzoru. W obu tych filmach mieliśmy wyraziste postaci głównych bohaterów i od początku wiedzieliśmy z kim i dlaczego trzymamy. W „Szwindlu” wszystko to jest rozmyte. Jeśli miałabym porównać tę książkę do jakiegoś filmu, to chyba do równie nieudanej co „Szwindel” „Volty” Juliusza Machulskiego. Też do końca nie wiadomo, o co komu chodzi.
Kolejny błąd dramaturgiczny, to uprzedzanie wydarzeń. Skąd pomysł, żeby spoilery ukazujące przyszłe losy naszych przekrętowiczów wrzucać do środka opowieści? Może autor chciał zmienić kolor koralika, bo uznał, że samo mnożenie przekrętów nie wystarczy? Przecież byłoby o wiele ciekawiej, gdybyśmy wszystkiego dowiedzieli się na końcu.
No i wreszcie zakończenie, które najbardziej mnie zirytowało. Rzeczywiście zaskakuje. Tylko, że jak budzę się rano, wyglądam przez okno i widzę morze, a wcześniej zawsze widziałam Pałac Kultury, to też jestem zaskoczona. Tylko, że to jest zaskoczenie w rodzaju WTF, a naprawdę nie o to w powieści kryminalnej chodzi.
Więc teraz wreszcie dlaczego odrzucam zakończenie, czyli paskudny spoiler, tym razem mój, nie autorski. Dokończyć sobie można tu: https://www.czytacz.pl/2019/07/jakub-...
To moje pierwsze tête-à-tête z panem Ćwiekiem, choć oczywiście nazwisko obiło mi się o uszy. Wcześniej jednak autor pisał powieści fantasy, a to gatunek, który programowo omijam. Mam nadzieję, że powróci do swojego sprawdzonego genre i znów ktoś inny będzie wydawać pieniądze na jego książki.
Najsłabsza książka Jakuba Ćwieka jaką przeczytałem. Autor bardzo chciał napisać książkę "dla dorosłych" i stąd wiele tutaj bieda psychologii. Ćwiek wciska masę charakterystyk i myśli nawet trzecioplanowych postaci, które nie wnoszą do akcji nic poza nudą i zaburzeniem tempa, do tego szczegółowe opisy praktycznie wszystkiego co się nawinie: od ubioru, makijażu czy fryzur bohaterów, po ekspres do kawy i tak nachalne lokowanie Netflixa, że aż oczy bolą. Inna sprawa, że potencjał w tej historii był spory i w sumie z zainteresowaniem czekałem najpierw na sam przekręt, a potem rozwiązanie i niestety też się zawiodłem.
Na koniec dodam, że słuchałem poprawionej wersji, aż strach pomyśleć, jak wyglądała pierwotna.
Książka ta niestety nie przypadła mi do gustu. Miał być kryminał a wyszła taka sobie powieść akcji (i to też za dużo jej nie było). Sieć intryg w których można się pogubić już od samego początku. Miliony postaci i przeplatających się wątków za którymi nie sposób nadążyć. Zakończenie zbyt oczywiste, można się go było domyśleć już w trakcie. Generalnie to w tej książce coś dzieje się na samym początku i na samym końcu, środkowych 200 stron mogłoby by nie być a opowiadana historia nic by na tym nie ucierpiała.
Ten tytuł zwrócił moją uwagę, ponieważ powieść inspirowana była prawdziwi wydarzeniami. I muszę przyznać, że bardzo fajnie mi się tego słuchało. Pomysł na fabułę bardzo ciekawy, podany w dość oryginalny sposób, ładnie i lekko. "Szwindel" opowiada o zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się wyciąganiem, wyłudzaniem pieniędzy od tzw. gapa. Ale jest ale... Autor niby ciekawie buduje napiecie, ale zabrakło mi brawurowej kulminacji. Szkoda, że wielki szwindel, okazał słabym szwindelkiem. Zakończenie też wywołało we mnie lekki niedosyt, choć autor zmusza czytelnika, żeby sam poskładał sobie wszystko w całość, co może jest nawet fajne. Kto jest ciekawy jak Jakub Ćwiek poradził sobie z kryminałem (nie kryminałem) niech czyta.
To historia jak można zostać oszukanym w dzisiejszych czasach technologii. Krentaczy nie brakuje. Sięgnęłam po tą książkę przez @ksiazkowe.wino która miała ją w Krakowie i to właśnie w tej książce ma autograf autora #😍 Co sądzę o tej książce? Według mnie jest okay, niewymagająca, czasem wciągająca z małymi, zaskakującymi elementami. Spodziewałam się trochę więcej po autorze, ale mogę powiedzieć że po #kłamca który kompletnie do mnie nie przemówił była to miła lektura. Wydaje mi się że to nie będzie mój ostatni raz z tym autorem. (6/10⭐)
Książki Ćwieka są bardzo różnorodne, więc nigdy nie będziemy skazani na powtórkę z rozrywki. Gdy "Szwindel" wpadł w moje ręce, byłam bardzo ciekawa jak tym razem mi się spodoba. Historia jest bardzo ciekawa, szybko się przez nią płynie, dialogi i opisy są bardzo lekkie i przyjemne (w odróżnieniu od opisanej nimi historii), ale pod koniec książki mocno zaczęłam się gubić. Jest tu sporo postaci, wiele z nich ma więcej niż jedną tożsamość. Imiona, mimo że różne, to przez całą książkę mi się myliły, przez co, co jakiś czas odczuwałam lekką irytację.
"(...) numery dzielą się zasadniczo na Drobnicę, gdy po prostu się improwizuje, korzystając z okazji, Przygrywki, gdy zarzuca się sieci i zbiera kasę na duży numer, oraz Główne albo też DwaGie, co oznacza Główną Grę."
Książka zaklasyfikowana została jako kryminał, co możemy wyczytać już z okładki. Jednak ze standardowym kryminałem ma niewiele wspólnego. Nie ma morderstwa, uprowadzenia i komisarza z problemami rodzinnymi i alkoholowymi. Jest za to grupa oszustów prężnie działająca na naszym polskim podwórku. Robiąca grube przekręty, w które jest zaangażowane mnóstwo osób, jak i mniejsze oszustwa.
"(...) To showmani mocno skupieni na budowaniu swojej legendy. To dlatego, choć słyszeli o nich niemal wszyscy i wielu uczestniczyło w ich numerach, mało kto pracował z nimi osobiście. No i metoda - działają bardzo staroświecko, wspomnianymi już etapami. Prostackie skoki od razu na dużą kasę ich nie bawią (...) Szwindle, wymagają szeregu Przygrywek, zbierania funduszy, ćwiczenia. I nieważne, czy skok mały, czy duży - zawsze w oprawie jarmarcznego teatrzyku."
Ogólne odczucia mam raczej pozytywne. Szczególne wrażenie sprawia fakt, że to historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Ciężko uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Myślę, że to książka dla każdego, ponieważ przedstawia realne sytuacje, ostrzegające nas, by mieć się na baczności. Ofiarą oszustwa możemy zostać w każdym momencie - i z tą myślą skończyłam książkę i pozostawiam Was.
Ćwiek Jakub zabił mi Ćwieka. Bo Autora lubię i szanuję, jego książki są dobre, ba! Nawet bardzo dobre, te fantastyczne, te nieprawdopodobne, te po prostu „Ćwiekowe”. Fantastykę tego pana można brać w ciemno. Aż tu nagle takie coś, Jakub Ćwiek ulega „modzie” polskiej, - że już każdy w Tym Kraju chce pisać kryminały!
Szkopuł w tym, że nie każdy powinien.
„Szwindel” to książka reklamowana jako Vabanqowa książka, oszustach sprytnie wykorzystujących ludzkie słabości, różne socjotechniki i iście teatralne sztuczki do osiągania swoich niecnych celów. Reklamowana jako rasowy kryminał, z piękną okładką, która co prawda sugeruje nieco inny model oszustwa (phishing, tak popularny w internecie) choć sama powieść traktuje o nieco innym, dość już staroświeckim sposobie oszustwa. Piszę o tym, że jako kryminał jest reklamowana – bo ja nie do końca mam poczucie, że kryminał przeczytałem. Owszem, jest akcja, są bohaterowie, jest jakaś intryga. Dla mnie to po prostu sensacyjna książka Ćwieka, która choć definicję kryminału może i wypełnia, ale ja nie mam takiego odczucia – lektury dobrego kryminały.
FABUL: Historia zaczyna się obiecująco, dobry intrygujący początek, dobry, że tak to nie książkowo nazwę „scenariusz”. Robi się ciekawie, ale znów – od pierwszych stron wrażenie jakbym czytał „Chłopców”. Kryminał jest, ale taki bardziej komediowy. Nie podoba mi się to jak została sklejona fabuła. Mamy dużo rzeczy które autor, zdawać by się mogło, bardzo chciał upchać w powieści i poupychał niczym ciuchy na wycieczkę w za małej walizce. Jakieś rękawy i nogawki wystają, nie wszystko się układa – tam jest po prostu za dużo wszystkiego. Za dużo bohaterów, za dużo scenek raczej ze sobą luźno powiązanych, i te rozdziały wyprzedzające akcję – po co to? Ja oglądam film czy czytam książkę? Główny bohater (właściwie to kto jest główny ciężko się połapać, Autor nie wystawia jednej czy drugiej postaci na front) ze swoim finałem wyskoczył jak filip z konopii, jak u Bondy (ale o podobieństwach do innych pisarzy za chwilę) bad guyem powieści został zgoła całkowicie ktoś inny niż moglibyśmy podejrzewać i to w nieprzewidywalny sposób. I nic nie wskazywało na to czego moglibyśmy się domyślać. „Czytacze” kryminałów lubią się domyślać. Nawet błędnie, ale jednak. Tutaj autor nie pozostawił nic wyobraźni czytelnika. Poza tym tytułowy „Szwindel” nie występuje przez 80% książki. Mamy perypetie bohaterów (opisane iście Chmielarzowo, miałem momentami wrażenie, że czytam właśnie Wojciecha), ich życie itp., jakieś wzmianki o przygotowaniach, jakiś drobny numer na 2 tys. zł (którego w realnym świecie tak się nie przeprowadza) i w sumie tyle. 306 stron i Szwindel bez szwindla. Choć trzeba przyznać po 300 stronie akcja lekko przyspiesza, co zmusza Czytelnika do dalszej lektury. Nie zmienia to jednak faktu, że Ćwiek dalej nie konstruuje kryminalnego klimatu, kryminał jest – ale taki Oceans Eleven z zabawnymi wypowiedziami aktorów, zadziornym uśmiechem oszusta i kibicowaniem mu przez widzów. Już ktoś pisał tutaj na LC opinię (nie pamiętam nicka), że to taki bardziej „heist-story” niż kryminał per se. Dlaczego kryminał Ćwieka jest tak naprawdę sensacyjną komedią, lub kryminałem komediowym (wymyślam, ale to są odczucia jak najbardziej subiektywne)? Wszystkiemu winien jest
JĘZYK. Jakub Ćwiek nie potrafi pozbyć się maniery komedianta nabytej przez lata pisania zabawnej, choć dodam jeszcze raz, bardzo dobrej fantastyki. Maniera narracyjna przypomina to co możemy zastać we wspomnianych przeze mnie wcześniej seriach, jak „Chłopcy” czy „Kłamca”. Za dużo myśli bohaterów jest nam tłumaczone, za dużo wprost wypowiedzianej „jaźni”. To jest drażniące już w pierwszych momentach lektury. Takie prowadzenie czytelnika za rączkę jest dobre do satyrycznych wstawek, gdzie uwaga czytelnika jest skupiona na gagach, satyrze, więc autor identyfikuje myśli i intencje bohaterów za nas. Czuć tę niecierpliwość Autora do powolnego budowania akcji już w pierwszych stronach książki. Jakby chciał krzyknąć „bangarang!”. W moim przekonaniu w powieści kryminalnej autor osobowo nie istnieje. Nie dywaguje z czytelnikiem o rzeczywistości, nawet mimochodem poprzez psychikę bohatera, np. „a wiadomo,że” itp. Nikt tak nie myśli sam ze sobą.
MERIT wstawka: 1. Żaden oszust, który używa choć kawałka mózgu nie przyjmuje oszukańczych płatności na rachunek założony na swoje dane. No chyba, że jest idiotą. 2. Podoba mi się opis „gabinetu” policyjnego. W punkt. 3. Interesujące nazwy oszustw. Do sprawdzenia.
INSPIRACJE: Tutaj krótka wzmianka o tym, skąd mam wrażenie, że Ćwiek bardzo dogłębnie czyta krytykowanego przez siebie Mroza oraz innych jak Wojciech Chmielarz, Czy Zygmunt Miłoszewski. W żadnym wypadku nie zarzucam plagiatów, broń mnie ręka Złego, po prostu dostrzegam (być może nad wyraz?) pewnie podobieństwa lub, dość powiedzieć, inspiracje. Mimo nieukrywanej niby życzliwej „szyderki” z Mroza – Jakub Ćwiek używa sformułowań w kontekstach nieodparcie przynoszących na myśl te mrozowe, jak np. „owoce z zatrutego drzewa” czy też niefortunnie wkleja prawdziwe przypadki nadużyć policji w powieść, jak wyżej wymieniony. Dwa. Ług i zasypanie ludzi żywcem/trupów kretem. Kłania się Szacki w „Gniewie”. Trzy, to już wcześniej przeze mnie wspominane prowadzenie opowieści o ludzkim kieracie, życie prywatne bohaterów opisane bardzo ciekawie, atrakcyjnie, interesująco. Jak u Chmielarza. Ale może się już czepiam na siłę? Możliwe. Tak czy inaczej, doceniam wykorzystanie zdobyczy umysłu z różnych źródeł czytelniczych.
Tą luźną sklejkę uwag zakończę tym, że Jakub Ćwiek to bardzo dobry pisarz, ale pisarz fantastyki. Próby przenoszenia się na inne gatunki nie są u różnych autorów różnych gatunków niczym niespotykanym. Ale czasami po prostu nie powinny mieć miejsca. Ćwiek sam siebie w jednym z artykułów (prawdopodobnie artykuł na jego blogu, ale nie pamiętam) określił jako błazna, autora błazna, który jak podejrzewam ma taką misję wśród czytelników. Moim zdaniem, może i Autor Błazen, ale w koronie! Niech pisze dalej fantastykę, jest w niej niesamowicie dobry. Ale kryminały? Za kilka lat książki poczytnych, dobrych polskich autorów będą dalej książkami dobrych polskich poczytnych autorów, a Ćwiekowego Szwindla nikt już nie będzie pamiętał. Kryminał Ćwieka choć tragedią nie trąci i czyta się dobrze, nie wyrywa z butów.
I choć lepszy od mrozowych, niestety, na jednej półce stoi.
Szwindel "Jeśli myślisz , że uśmiechnęło się do ciebie szczęście, to znaczy, że wzięli cię na cel" Książka opowiada o tym jak pewna grupa przestępcza , która oszukują ludzi i wyłudzają z konta ofiary kilka tysięcy.Policja w całej Polsce od lat próbuje dowiedzieć się kto jest szefem oszustów i próbują Ich złapać by nikogo już nie oszukali. W prologu dowiadujemy się , że w zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców grupy (ojciec Mikołaja).Po śmierci za pośrednict pielęgniarki kontaktuje się z synem Mikołajem , która daje Mu kopertę od ojca .W niej znajduje się zeszyt,pieniądze i list w ,którym ojciec obiecuje Mu fortunę ale aby ją zdobyć musi przyłączyć się do kręgu oszustów. Na kartkach książki poznajemy historię kilku osób, którzy zostali oszukani przez grupę oszustów np. historia Olgierda , którmu ukradziono 2 tysiące💰💸 z konta przez wadliwą aplikację pewnej restauracji. Sprawami oszustów zajmuje się policjant 👮 Skowroński , który od dłuższego czasu zajmuje się tą sprawą. Jest to książka ,którajest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.Jest bardzo poważna i mówiąca o poważnych tematach książką.Jest bardziej skierowania dla starszych dojrzałych osób. Książka bardzo dokładnie opisuje nam w jaki sposób działają oszuście.Pokazuje , że powinnyśmy być ostrożni i pewni co robimy. Książka jest wciagajaca. Bohaterowie w książce są bardzo wiarygodnie i autetycznie przedstawieni.Każdy jest inny i bardzo Ich polubiłam🤗. Czytając ją trzeba się skupić by rozumieć sens książki mimo to czytało mi się przyjemnie 😁 Minusem w książce może być ,że jest dużo postaci w książce można się pogubić.Jest dużo opisów , które nudzą czytającego Ocena ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Zapraszam na mojego bloga WikaKosczyta i stronę CzytamPierwszy🤗 😀🙂
Jeśli myślisz, że uśmiechnęło się do ciebie szczęście to znaczy, że wzięli cię na cel.
Trochę poznałam twórczość Jakuba Ćwieka, tę fantastyczną. Zaliczyłam cykl Kłamca oraz Chłopcy, więc jakieś tam wyrobione własne zdanie mam. Jednak najnowszą powieścią Ćwiek łamie swój styl i proponuje nam... kryminał. Poważnie, kryminał! Też byłam zaskoczona. Od momentu, gdy zobaczyłam tę książkę na portalu Czytam pierwszy, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. A fakt, że Ćwiek zdradził fantastykę dla kryminału dodatkowo mnie przekonał. Tak się składa, że akurat oba gatunki literackie bardzo lubię. W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców legendarnej grupy oszustów. Synowi, którego opuścił, zostawia w spadku zeszyt. Są w nim nie tylko spowiedź, ale również pieniądze i obietnica fortuny. Tyle że aby ją zdobyć, musi wejść w konszachty z byłym wspólnikiem ojca w niechlubnym fachu i jego wciąż działającą grupą.
Tak zaczyna się największy szwindel. I nie będzie to wyłudzenie darmowej kawy, ani zgarnięcie kaucji za czyjeś mieszkanie, ani nawet wyłudzenie z czyjegoś konta kilku tysięcy. To będzie naprawdę szwindel wszech czasów i każdy będzie musiał dać z siebie więcej niż do tej pory, bo takiego numeru jeszcze nie robili. I choć są artystami w tym fachu, to muszą włożyć sporo czasu i wysiłku w przygotowania.
W latach siedemdziesiątych XX wieku emitowany był polski cykl telewizyjny, czteroodcinkowa Parada oszustów. Filmy te opowiadały wyrafinowane historie oszustów z różnych stron świata. W Szwindlu poruszamy się wraz z bohaterami po Polsce, ale numery, które wykonuje utalentowana grupa oszustów dorównują tym filmowym. W końcu Szwindel jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, które pokazują w jak prosty sposób stać się łatwym łupem dla hochsztaplerów. Celowo napisałam o tym cyklu, gdyż sam autor często w fabule porównuje akcję Szwindla do jednego z filmów Juliusza Machulskiego, Vabank. „Szwindel” to historia tak niewiarygodna, że aż prawdziwa. Anna Misztak
A na pierwszych stronach książki poznajemy Olgierda Pychela, który całkiem nieświadomie, pod pozorem promocji, wypija swoją najdroższą kawę. Jednak to nie on jest bohaterem tej historii. Nie jest nim także Marek Sokołowski, podkomisarz, który od wielu lat tropi grupę oszustów kierowaną przez dwóch „artystów” o pseudonimach Bosco i Houdin. Choć akurat postać Sokołowskiego kilkakrotnie przewija się w opowieści Ćwieka.
Mikołaj Otyś, rzekomy syn Houdina i Jan Karwasz (Bosco) wysuwają się na czoło w Szwindlu. Mikołaj, to zwykły młody mężczyzna, do którego ma uśmiechnąć szczęście, ale musi sporo zaryzykować. Postać Karwasza jest bardzo ciekawa. Bosco ma dwie twarze, w czym pomaga mu wykonywany na co dzień zawód (aktor). Oprócz nich w książce występują jeszcze inni oszuści, młodzi ludzie, którzy stanowią pionki na wielkiej planszy do gry Karwasza. Ania, Bartek, Marta, Marcin, Justyna... ale czytając nie przyzwyczajajcie się za bardzo do tych imion, bo one są tylko na potrzeby danego numeru. Trzeba oddać autorowi Kłamcy to, że każdą z postaci można polubić i chyba tak być powinno. Oszust, żeby być wiarygodnym musi robić dobre wrażenie i roztaczać pozytywną aurę. Inaczej kto by się dał nabrać? Znudziliście się już krwawymi, psychopatycznymi mordercami? Poznajcie prawdziwych sztukmistrzów szwindlu w brawurowym i inteligentnym kryminale Ćwieka. Koniecznie! Robert Ostaszewski
Szwindel wydaje się książką prostą, ale taka do końca nie jest. Potrzeba skupienia żeby się nie zgubić w prezentowanych przekrętach. Żeby móc podążać za bohaterami i nie zgubić wątku dobrze mieć tak zwaną wolną głowę. Trzeba naprawdę poświęcić się tej historii, aby nie pomylić prawdy z kłamstwem, choć kłamstwo wydaje się nadzwyczaj realistyczne. Ćwiek bawi się z czytelnikiem, zaprasza go do gry, w której trzeba rozpoznać kto blefuje, a kto mówi prawdę. A może wszyscy oszukują? Najlepszym numerem jednak wydaje się gdy jeden oszust zastawia sidła na innego oszusta. Czy tak będzie w Szwindlu? Przeczytajcie, to się przekonacie.
Można (a może trzeba) traktować powieść Jakuba Ćwieka jak przestrogę przed oszustami i oszustwami. Każdy jednak wie, że posiadają oni nieograniczoną wyobraźnię i w miejsce jednego przekrętu pojawia się kolejny. Przypomina mi to mitologiczną Hydrę, której po odcięciu głowy wyrastały dwie następne. Z życia znamy kilka oszustw, nagłośnionych przez media: „na policjanta”, „na wnuczka”, czy najnowsze „na kombatanta”. Szwindel uzmysławia nam, jak łatwo stać się ofiarą (w książce „gap”) i często nie jesteśmy w stanie się przed tym ustrzec, a czasami sami na siebie ściągamy uwagę oszustów. Ćwiek zadaje kłam obiegowej opinii, że kryminał bez nieboszczyka i zmęczonego gliny po przejściach, który usiłuje odnaleźć mordercę, jest bezwartościowy. Irek Grin
Tytuł: Szwindel Autor: Jakub Ćwiek Wydawnictwo: Marginesy
Jakub Ćwiek - autor ponad dwudziestu książek z dziedziny fantastyki, który nieustannie ugruntowuje swoją pozycję ważnego twórcy literatury na polskim rynku czytelniczym. Od momentu debiutu w 2005 roku, łącznie bibliografia pisarza liczy już ponad 20 pozycji książkowych. Cechą charakterystyczną jego powieści są nawiązania do szeroko rozumianej popkultury, mitologii a także typowe, rozpoznawalne na kartach powieści poczucie humoru. Z wielką przyjemnością zdecydowałam się na przeczytanie kolejnej historii napisanej przez Jakuba Ćwieka, która chociaż odbiega tematycznie od poprzednich powieści - nie jest książką fantasy, to i tak zdaje się być kolejnym, rynkowym bestsellerem.
 O książce: W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców legendarnej grupy oszustów. Synowi, którego opuścił, zostawia w spadku zeszyt. Są w nim nie tylko spowiedź, ale również pieniądze i obietnica fortuny. Tyle że aby ją zdobyć, musi wejść w konszachty z byłym wspólnikiem ojca w niechlubnym fachu i jego wciąż działającą grupą. Krąg to artyści przekrętu. Wiedzą, jak za pomocą darmowej kawy wyłudzić z konta kilka tysięcy, jak zgarnąć czynsz i kaucję za wynajęcie nieswojego mieszkania, a także jak ugrać grube pieniądze na lęku przed uchodźcami. Numer, który ma im wszystkim zapewnić pieniądze, to życiowa okazja. Każdy będzie musiał dać z siebie wszystko. Jak zwykle dobrzy ludzie staną się narzędziami, marzyciele ofiarami, a cała akcja odbędzie się w świetle reflektorów. Rzecz w tym, że robiąc ten numer, oszuści nie wiedzą wszystkiego... Co wspólnego z tym wszystkim mają legendarni iluzjoniści Houdini i Bosco?
 "To showmani, mocno skupieni na budowaniu swojej legendy. To dlatego, chodź słyszeli o nich niemal wszyscy i wielu uczestniczyło w ich numerach, mało kto pracował z nimi osobiście. [...] Prostackie skoki od razu na dużą kasę ich nie bawią, u nich wszystko dzieje się krok po kroku. Prawdziwe numery, czy też, jak podobno mówią o nich ludzie z kręgu, Szwindle, wymagają lepszych Przygrywek., zbierania funduszy, ćwiczenia. I nieważne, czy skok mały, czy duży - zawsze w oprawie jarmarcznego teatrzyku." (str. 61) Moje zdanie: Według słownika j��zyka polskiego, słowo “szwindel” oznacza pospolite oszustwo, zwłaszcza w interesach. Bądźmy ze sobą szczerzy, kanciarze są wszędzie. Codziennie możemy zostać okradzeni i obrabowani. Nie mam tutaj na myśli drobnych, ulicznych kieszonkowców, ale wyrafinowanych, sprytnych, inteligentnych oszustów, którzy w dobie łatwego dostępu do wszelakiej cyfryzacji wykorzystują swoje nieograniczone możliwości. Weźmy chociażby pobranie takiej aplikacji z niepewnego źródła, która po zainstalowaniu ściąga dane z naszych kont bankowych. Brzmi przerażająco? Nieprawdopodobnie? Otóż nic nieprawdziwego w tym nie ma. Szwindel" Jakuba Ćwieka to historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, a sam pisarz zrobił do niej olbrzymi research, przez co wszystko co w niej zawarte jest wiarygodne i realne. Autor pokazuje w jaki sposób działają oszuści i jak przez chwilę nieuwagi, można zostać ich ofiarą, przy okazji tracąc pieniądze. W historii uderza nas olbrzymi ilość postaci i wątków pobocznych. Ja momentami byłam mocno pogubiona, zwłaszcza, że część bohaterów, jak na kryminalny świat przystało, ma swoje pseudonimy i zmienia wygląd w zależności od sytuacji. Ciężko było mi się w tym wszystkim połapać. W „Szwindlu” brak konkretnego dobrego bohatera, bo wszystkie postacie są przecież tymi „złymi”, planującymi kolejne skoki. Właściwie to nawet nie wiadomo kto tu jest konkretnie główną postacią, przez co dość trudno wczuć się w historię i przywiązać się emocjonalnie do konkretnych osób. Finałowy twist niby zaskakujący, ale mimo wszystko wydaje się być wprowadzony na siłę. Myślę, że skupienie się na kilku większych akcjach i ograniczenie liczny osób, wpłynęłoby na czytelność całej historii i wartkość akcji. Jak dla mnie pomimo oryginalnego pomysłu, książka nie została dobrze dopracowana. I chociaż dalej uważam, że Jakub Ćwiek to kompetentny i solidny pisarz, to jednak ta próba przeniesienia się na inny gatunek raczej nie wyszedł mu na dobre. Sam "Szwindel" choć tragedią nie trąci i czyta się dobrze, nie wyrywa z butów.
W ośrodku opiekuńczym umiera mężczyzna, jeden z przywódców grupy oszustów. W spadku dla syna, którego opuścił jeszcze w dzieciństwie, zostawia zeszyt z opisanymi przestępstwami, pieniądze oraz pomysł na największy i najbardziej dochodowy przekręt. Do sukcesu mężczyzna musi połączyć siły ze starym przyjacielem i wspólnikiem Ojca, a także z jego grupą z tzw. Kręgu.
Od jakiegoś czasu z dużym zainteresowaniem oglądam filmy i seriale o oszustach, którzy przez niewinne działania potrafią wzbogacić się o niezłą sumę. Z tego też powodu zaczęłam szukać tytułów książek o podobnej tematyce. W pierwszej kolejności wpadł w moje ręce “Szwindel”, autorstwa Jakuba Ćwieka, który kojarzony jest bardziej z fantastyki. Sama historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Wszystko to powinno wskazywać na bardzo pozytywny odbiór tej książki. Niestety w całości tak nie było.
Fabuła książki skupia się na opisach przestępstw, dzięki którym w nieświadomy sposób przypadkowi ludzie tracą pieniądze. Poznajemy tam triki oraz łańcuch działań, które potrzebne są, aby dany skok się udał. Oprócz tego pojawiają się wątki związane z prywatnym życiem oszustów, a także sprawy związane ze “spadkiem” głównego bohatera, Mikołaja. Całość była dla mnie bardzo interesująca, gdyż fabuła nie stała w miejscu i co chwile pojawiały się nowe akcje Kręgu. Problem jednak w tym, że nie jest to kryminał tak, jak obiecuje nam autor i wydawca. Fakt, fabuła książki składa się z przestępstw, jednak nie ma zagadki, nad którą pracuje jakaś grupa. Co prawda zakończenie zaskakuje, lecz to nie daje mu miana kryminału.
“Szwindel” posiada również pełen wachlarz postaci, które działały na rzecz oszustw. Cieszy mnie również fakt, że każda z nich w jakiś sposób wyróżniała się na tle innych. A przy zamianach tożsamości nie czuło się zaniku elementu charakteru. Moja ulubiona to zdecydowanie Jan Karwasz, który posiadając podwójne życie, w jakimś stopniu zachowuje swój charakter. Poza tym mam również wrażenie, że umie on zachować granicę pomiędzy swoimi zawodami, mimo tak dużego pokrycia. Reszta niestety nie przypadła mi do gustu. Swoim zachowaniem niespecjalnie wzbudzali jakiekolwiek pozytywne odczucia, przez co nie zaskarbili sobie mojej sympatii.
Całość czytało mi się bardzo przyjemnie oraz szybko. Sposób, w jaki książka została napisana spowodował, że nie mogłam oderwać się od lektury. Autor nie dodał zbędnych opisów ani rozmów filozoficznych, które według mnie w kontekście całej książki byłyby trochę nie na miejscu. Jakikolwiek morał, czytelnik może zrozumieć już z pierwszego rozdziału. A jeśli nie z niego, to czarno na białym widać w kolejnych częściach.
Książka został podzielona na sześć rozdziałów, w którym znajdują się podrozdziały o działaniach, jak i skutkach “szwindlu”. Dla mnie jednak lepiej byłoby, gdyby autor zrobił z rezultatów jedną końcową część, idealnie komponującą się do powstałego zakończenia. W efekcie wywarłoby na mnie większe zaskoczenie. W rezultacie jaki możemy spotkać, odczuwałam jedynie niezrozumienie.
“Szwindel” nie jest złą książką. Ma ciekawą fabułę i niejednoznaczne postacie. Dodatkowo czyta się ją bardzo przyjemnie i nie czuje się, że straciło się czas. Mam jednak wrażenie, że jest to książka na jeden raz. Kiedy skończyłam ją czytać, nie siedziała mi w głowie przez późniejszy czas. Podejrzewam również, że po pewnym czasie zapomnę o niej. A nie takiego efektu chciałam. Mimo to nie zakończyłam przygody z książkami pana Ćwieka. Po stylu, w jakim został napisany “Szwindel”, wiem, że inne jego dzieła będzie mi się dobrze je czytało.
„Szwindel” Jakuba Ćwieka zamigotał mi przed oczami ciekawą okładką, kiedy to szukałam jakiegoś niewymagającego audiobooka, dzięki któremu mogłabym płynnie przejść w tryb wielozadaniowy. Poza tym z zainteresowaniem spoglądałam w kierunku powieści, odmiennej od standardowego dorobku autora.
Houdin i Bosco to legendarne postaci, działające w półświatku kanciarzy i oszustów niemal od dziesięcioleci. Ich legenda nie słabnie, nawet kiedy okazuje się, że jeden spośród wspólników zniknął przed laty, żeby dokonać żywota w domu opieki. Jednak przed śmiercią przekazuje tajne notatki i list, synowi, planując pożegnalny przekręt. Krąg wtajemniczonych zaczyna grę, gdzie każdy obserwuje każdego, a pozory przyjaźni nie są niczym więcej jak tylko grą aktorską. Kto w tej sytuacji wygra? Król kanciarzy, mający wszystkie asy w rękawie, czy może niczego niepodejrzewająca ofiara?
„- Możesz myśleć, że to nieśmiertelne boginie, stary, ale wszystkie one regularnie krwawią (…) – A wiesz, co mówią. Skoro coś krwawi, to jest do pokonania. Musisz tylko znaleźć słabość.”
Narracja w trzeciej osobie czasu przeszłego jest brawurowa. Mimo powolnego tkania akcji, ma się to wrażenie, że historia jest staranna, wyszukana i po prostu ładnie opowiedziana. Przeskakujemy pomiędzy obecnymi wydarzeniami wątku głównego i skutkami z przyszłości, ale dopiero pod koniec książki coś nam zaczyna świtać i składamy pewne poszlaki w jedną całość. Bohaterów występuje cała mnogość, chociażby wielki Houdin i jego krąg wtajemniczonych. Mamy też Mikołaja, który podąża za chęcią uzyskania spadku po nieznanym dotąd ojcu, czy jego dziewczynę, Kasię, która przybliża nam codzienne problemy w ich związku. Ci bohaterowie nie są zwyczajni, nie są ani tłem ani dobrem pobocznym. Poznajemy ich motywację, myśli, próby pokazania szczerości czy jeszcze większego brnięcia w kolejne kłamstwa. Jednak większość z nich jest neutralna, żeby nie powiedzieć negatywna, jak chociażby matka, która okłamuje męża, zostawiając go na co dzień z córką, podczas gdy sama ma oddzielne mieszkanie, w którym może się w każdej chwili zaszyć z dala od rodziny i obowiązków. Nie sympatyzowałam z nimi, ich metody były przebiegłe, oparte na manipulacji i kłamstwie i poza wszystkim, niestety skuteczne.
„ (…) granie seksem nigdy tak naprawdę się nie opłaca i nie przynosi nic dobrego. To właśnie za sprawą takich gierek w małżeństwie jej rodziców panował pat: on miał pieniądze, ona władzę w sypialni i nad jego żądzami, zaś między jednym a drugim leżały poprzewracane piony i strzaskane figury innych aspektów życia.”
Całość rozgrywa się ciekawie, jest kilka zaskoczeń i warto zwrócić uwagę na mnogość przekrętów, którymi mogą posługiwać się oszuści. Promocyjna aplikacja na telefon, może wyśledzić wszystkie twoje hasła i wyczyścić konto, a podstawiona agentka nieruchomości, wyłudzić zaliczkę za wynajmowane mieszkanie. Czytanie o tych pobocznych, mniej spektakularnych oszustwach, było ciekawe i zaostrzyło apetyt w oczekiwaniu na tytułowy szwindel. Autor przygotował się, rozmawiając z przestępcami i robiąc niesamowite rozeznanie tematu, co jest widoczne i się ceni. Polecam audiobooka w interpretacji Alberta Osika, bo zabawa była przednia.
Zdarzyło Wam się zostać zmanipulowanym? Dostaliście sms-a z informacją, że musicie dopłacić kilka złotych, bo macie niedopłatę na rachunku? A może ktoś napisał do Was, że nie dość, że kupi coś od Was to jeszcze kurier przyjedzie i to zapakuje? Wy musicie Tylko kliknąć w link....
Tematyki oszust i cyberprzestępstw podjął się w "Szwindlu" Jakub Ćwiek. Pokazując jakimi mechanizmami posługują się przestępcy. Pokazuje jak w jednej chwili ktoś może nam wyczyścić konto, albo jak stać się sławny i godny zaufania dzięki mediom społecznościowym. Jak niewiele trzeba by zyskać czyjeś zaufanie.
"Szwindel" napisany jest niczym film sensacyjny. Słuchając tej historii w audiobooku, jeszcze lepiej to odczułam. Filip Kosior jako lektor jak zwykle niezastąpiony, dzięki tej pozycji jeszcze bardziej doceniłam jego umiejętności, bo to jak on potrafi modulować głos to coś niezwykłego.
Mamy tu dużo nawiązań do filmów o oszustach, zarówno tych polskich jak i zagranicznych. Krąg, czyli zorganizowana grupa oszustów, którą poznajemy od środka, najbardziej przypomina mi bohaterów filmu "Iluzja". Ich życie polega na wcielaniu się w kolejne postacie, czekaniu aż pewien znany aktor da im rolę w kolejnym wielkim przekręcie. Liczą, na choć najmniejszą. Momentami miałam wrażenie, że sami już nie wiedzą kim są naprawdę.
Mamy tu również motyw śledztwa, z policjantem który od lat poznaje ich mechanizmy i sztuczki. Poświęca całe swoje zawodowe życie szukaniu ich. Podziwia w pewien sposób, fascynują go. Tu najlepszym porównaniem jest to do filmu "Złap mnie jeśli potrafisz", który z resztą mogę oglądać w nieskończoność i nigdy mi się nie znudzi :).
Najciekawszy wątek moim zdaniem to ten ze schroniskiem. Pokazuje jak łatwo można zyskać czyjeś zaufanie, jak perfidni potrafią być oszuści, którzy potrafią podpiąć się nawet pod legalnie działającą fundację, a wiadomo że los zwierzaczków często ludzi bardziej wzrusza niż krzywda drugiego człowieka. Widzimy tu jak nawet najmniejszy szczegół, jak wiek i aparycja asystentki, ma wpływ na postrzeganie ludzi.
Zakończenie, z nawiązaniem do "Skazanych na Shawshank" sprawiło, że nawet uśmiechnęłam się z nostalgią. Czytając końcówkę mamy wyjaśnienie zagadki w sposób filmowy, gdzie dowiadujemy się co tak naprawdę się wydarzyło i kto został wkręcony.
Jakub Ćwiek zbudował tę historię przełamując schemat typowych książek w tym gatunku. Nie ma tu krwawych scen, brutalności, czy zmasakrowanych ciał. Jest za to historia, która wciąga i bohaterowie, którzy są charakterystyczni. Warto docenić również to, że autor słucha swoich czytelników i zdecydował się poprawić pierwotną wersję "Szwindla" tak, by była dla czytelnika łatwiejsza w odbiorze i bardziej satysfakcjonująca.
Niedługo dzień ojca, więc możecie podesłać tę historię Waszym bliskim, jeśli czytają. Myślę, że docenią tę historię, tak ja doceniam.
Za możliwość poznania tej historii w ramach współpracy recenzenckiej dziękuję wydawnictwu Pulp Books i autorowi, Jakubowi Ćwiekowi. Książkę znajdziecie jako audiobook lub ebook w aplikacji PulpUp. Pierwszy raz z niej korzystałam i muszę przyznać, że jest bardzo intuicyjna.
"Teatr to nieustanne poszukiwanie, wieczny niepokój rozedrganej duszy. A także śmiałość, artystyczna bezczelność w doborze dramatów."
Pewnie większość osób ( w tym ja) kojarzy Ćwieka z książek takich jak "Chłopcy" czy "Kłamca", które obejmują głównie fantastykę, więc "Szwindel" jest kolejnym zaskoczeniem po "Bezpańskim". Przyznam się bez bicia, że ostatnia z wymienionych książek bardzo mi się spodobała i polecam ją każdemu komu tylko mogę, więc sięgając po nowość od wydawnictwa marginesy byłam pełna pozytywnych odczuć, które w większym stopniu zostały zaspokojone. Jak dowiadujemy się z opisu, mamy do czynienia z kryminałem, który jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z garścią przekrętów. Jak pewnie da się wywnioskować, tutaj dostaniemy coś innego niż w typowym kryminale. Na pewno w tej książce kartki papieru nie będą utopione w krwi ofiar, lecz utopione w przekleństwach, oszustwach i kasie.. oj tak, tej rządzącej światem. Wydaje mi się, że także musimy zwrócić uwagę na styl pisania. Po przeczytaniu kilku książek Ćwieka, muszę przyznać, że w żadnej nie spotkałam łagodnego języka, raczej na każdej stronie pojawia się multum przekleństw, co już zaczynam uważać za styl autora. Sama przyznam, że nie przepadam za tym wątkiem, lecz i tak w jakiś sposób ciągnie mnie do książek Jakuba Ćwieka. Z drugiej strony, nie należy zapomnieć o dobrym humorze autora, co można powiedzieć, w jakimś stopniu wyrównuje tą sprawę. Jeśli chodzi o fabułę czy bohaterów, uważam, że nie mam nic do zarzucenia. Historia jest zawiła, więc osobiście musiałam poświęcić jej trochę więcej uwagi, aby wiedzieć co się w niej dzieje. Bohaterowie według mnie także byli fajnie zbudowani. Każdy miał swój charakter, czymś się wyróżniał i wykonywał inne powierzone zadanie. Niestety mam mały minus, mianowicie, książka potrafiła mi się bardzo dłużyć. Były momenty, w których nie mogłam się oderwać od lektury i potrafiłam przesiedzieć przed książką ukochany serial, i były momenty, w których miałam ochotę już do niej nie wracać, lecz moje sumienie mi na takie rzeczy nie pozwala. "Szwindel" zapowiadał się dla mnie jako naprawdę dobra książka, co niestety nie do końca się spełniło. Głównie zawiniła ciągnąca się akcja, która nie potrafiła mnie cały czas trzymać przy sobie. Ogólnie mówiąc, uważam, że książka zawiera oryginalny pomysł, lecz mogłaby być bardziej dopracowana, lecz zapewniam, że do Ćwieka na pewno jeszcze wrócę.
"- Proszę, niech pan wejdzie. Moje biurko to te z kwiatkiem. - Szanuję. U mnie nie uchowałby się nawet kaktus. - To sztuczny kwiatek."
Podejrzane aplikacje, nadzwyczajne okazje, zainfekowane strony i załączniki pełne wirusów. Myślisz, że jesteś czujny? Że potrafisz się ustrzec przed oszustwem. Sprawdźmy, że przejrzysz „Szwindel” Jakuba Ćwieka.
Czasem nawet największe gwiazdy odchodzą po cichu, a już zwłaszcza te, którym przez całe życie zależało na... dyskrecji. W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców słynnej grupy oszustów. Od lat nie utrzymywał kontaktu ze swoim synem, Mikołajem, jednak pod koniec życia postanowił coś mu dać. Całym jego spadkiem jest niepozorny zeszyt, zwierający szczegóły dotyczące grupy oszustów i... obietnicę majątku. Chcą nie chcą wiążę się to zaangażowaniem w życie grupy oszustów. Czy Mikołaj sprosta wyzwaniu? Z czasem sprawa zaczyna się komplikować, a ktoś ewidentnie depcze im po piętach. Tym razem nawet oszuści nie wiedzą wszystkiego...
Po przeczytaniu wiele negatywnych recenzji, spodziewałam się, że ta książka będzie zwyczajnie kiepska. Całe szczęście... tak źle nie było. Przede wszystkim warto pochwalić całkiem przyzwoicie zrobiony research, powieść cały czas serwuje nam całe mnóstwo smaczków na temat działalności oszustów. Chyba już odzwyczaiłam się od tak porządnie przygotowanych historii. Ostatnio bowiem napotykam się tylko na tytuły zbudowane wokół dialogów z króciutkimi opisami. Tym razem proporcje są właściwe, a co za tym idzie, samej treści o wiele więcej.
Nie wpływa to jednak negatywnie na akcję, która toczy się dynamicznie i intrygująco. Nie na łeb i szyję, tempo jest szybkie, ale nie przesadnie intensywne. Obok samej przygody mamy mocno rozbudowane wątki osobiste oraz informacji budujących klimat.
Podczas czytania powieści miałam naprawdę silne skojarzenia z pisarstwem Remigiusza Mroza. Coś jest na rzeczy, ale nie do końca. Tak samo mamy zafiksowaną fabułę, zbudowaną z intrygi, tylko całe szczęście... bez zagadek matematycznych. Tego mogłabym już nie zdzierżyć. Dokładniejsze jest też omówienie merytoryczne poruszanych zagadnień i jednocześnie mniej łopatologiczne. O ile u Mroza odnosiłam wrażenie, że książka przesadza z akcją, o tyle u Ćwieka wszystko dzieje się wolniej, ale z lepszym „podkładem” (czytaj: uzasadnieniem).
"Proszę nie odebrać tego jako próby samousprawiedliwienie, ale czy nie jest tak, że dajemy się oszukać każdego dnia? Politycy, sprzedawcy w sklepach z fałszywymi wyprzedażami, dostarczyciele usług. Gdyby pan tylko zliczył te wszystkie małe przekręty i naciągnięcia, zdziwiłby się, o jakich kwotach mowa".
"Szwindel"Jakuba Ćwieka to kolejna bardzo dobra książka do przeczytania. Autor wynajduje takie tematy, że człowiek, czytając ma wrażenie, że w każdej chwili mógłby być uczestnikiem tej akcji. Osobiście nie znam nikogo, kto by chociaż raz nie został przez kogoś oszukany lub naciągnięty, chociaż na drobną kwotę. Najczęstsze najmniej wyrachowane to, że zabrakło komuś na bilet, że został okradziony i nie ma za co wrócić do domu. Niektórzy nabierają się na to, czasami zbiórki na rzekomo chorych, na aukcje charytatywne. Nic nieświadomymi złego ludzie dają się naciągnąć. Ten, kto się tego podejmuje czasami musi "pogłówkować". Hakerzy robiąc to co lubią najbardziej mogą włamać się na cudze konta i podprowadzać w ten sposób pieniądze i tu już mamy większe przekręty. Nieuczciwi księgowi znający dobrze swój fach, mogą latami "podbierać " większe lub mniejsze kwoty dopisując, lub chachmęcąc faktury. Ludzie potrafią wymyślać różne sposoby na wyłudzenie lub okradzenie innych, jeżeli są tacy, którzy nieświadomie lub podświadomie się na to godzą. Na kradzież wprost nikt się nie godzi, ale już np. na zakup czegoś po niższej cenie przez Internet już wielu. I później się okazuje, że dostajemy coś co nie jest zgodne z naszymi wyobrażeniami, albo w najgorszym przypadku nic. Naciągnie na tzw. ''wnuczka'' też częste. W ''Szwindlu'' autor zebrał możliwie jak najwięcej przekrętów, ale tych z tzw. ''wyższej półki''. Tutaj prawie każdy musi przejść test sprawdzający, czy nadaje się do tej roboty, czy nie. Czasami bohaterowie są już tak zafiksowani swoimi innymi tożsamościami, że gubią się w realnym świecie. Bossowie grup przestępczych to najczęściej znane osoby, które świetnie grają, ale nie wiadomo czy grają samych siebie, czy tych drugich. Najgorzej jak napotka swój swojego i wtedy jest duży problem albo trzeba dojść do konsensusu, albo walka na śmierć i życie. Najgorsi w tym wszystkim są skorumpowani policjanci, adwokaci i inne osoby mające władzę, wtedy niewiele można zrobić przestępcom, zwłaszcza tym o których się mówi, że to legenda. Każdy kto przeczyta tę książkę będzie się bardziej kontrolował, żeby nie zostać przez kogoś naciągniętym, niby mówi się, że jak raz się sparzymy to drugi raz będziemy uważać, ale po co ma być ten pierwszy raz? Bardzo polecam tę pozycję na przeczytanie w dwa wieczorki no gra trzy. Miłej lektury. www.czytampierwszy.pl Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy
Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie miałam styczności z twórczością Jakuba Ćwieka. Oczywiście wiele o nim słyszałam, ba, kilkukrotnie byłam już bliska zakupu którejś z jego książek, jednak zawsze „coś” wypadało i ostatecznie okazja do przeczytania przepadała. Jako wzrokowiec zwróciłam uwagę na „Szwindel” głównie przez wzgląd na okładkę (która jest rewelacyjna), ale zaintrygował mnie też opis. Poza tym zawsze poznawanie pisarzy z rodzimego podwórka sprawia mi ogromną przyjemność, więc pomyślałam, że dlaczego by nie zacząć mojej przygody z Ćwiekiem właśnie od tej powieści.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to zdecydowanie język – nieprawdopodobnie plastyczny, naturalny, niepozbawiony humoru. Od samego początku poczułam, że przez „Szwindel” przejdę gładko, m.in. dzięki bardzo sprawnie zbudowanym dialogom i równie dobrym opisom. Ponadto zauroczyła mnie mnogość nawiązań, a całkiem kupiona byłam już w chwili, kiedy pojawiło się odniesienie do „Harry’ego Pottera”.
No właśnie – „dalej”. Dalej spodziewałam się bomby, prawdziwego uderzenia, zagęszczenia fabuły… Niestety nic takiego do mnie nie przyszło. Owszem, rozwiązanie głównego wątku jest dość zaskakujące i przyznaję, że nie rozważałam takiej możliwości, jednak po krótkim zastanowieniu stwierdzam, że było to pójście po linii najmniejszego oporu. Takie zwroty akcji są już mocno oklepane i skojarzyło mi się z typowym, widowiskowym kinem, który ma za zadanie wprowadzić jak najwięcej zawirowań i przewrotności, niekoniecznie patrząc na to, czy będzie to banalne, czy nie.
Mimo że Ćwiek podejmuje trudny temat i w gruncie rzeczy mocno zwraca uwagę na to, jak bardzo bywamy naiwni, przez co łatwo możemy paść ofiarą oszustów, to jednak szczegóły fabuły zaczynają umykać z chwilą, gdy docieramy do ostatniej strony.
To, co robi zdecydowanie duże wrażenie, to research, jakiego musiał dokonać pisarz. Ćwiek zdecydowanie nie pisał tej książki po łebkach. Widać tu kawał dobrej roboty, która musiała wymagać nie tylko wielu godzin pracy, ale także i wysiłku. Zbieranie materiału do powieści przedstawiającej taką tematykę prawdopodobnie trwało miesiącami, bo nie sądzę, by zgromadzenie tych wszystkich informacji było czymś, co da się zrobić w dwa tygodnie.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi CzytamPierwszy.pl
Nie od dziś wiadomo, że wywrócić komuś życie do góry nogami jest bardzo łatwo. Czasem wystarczy tylko dzwonek do drzwi i jedna przesyłka. Tak właśnie trzydziestoletni Mikołaj dowiaduje się o śmierci ojca, który zostawił jego i matkę dawno temu. Ojciec nie dość, że zmarł to jeszcze pozostawił dość nietypowy spadek. Młody mężczyzna ma dostać prawie pół miliona złotych tylko jest jeden mały haczyk. Pieniądze ma wypłacić mu legendarny oszust Bosco i mają być zdobyczą w ostatnim, mistrzowskim pokazie umiejętności legendarnych oszustów. Zaczyna się gra, w której dosyć szybko zacierają się granice pomiędzy tym kto jest ofiarą - gapem a kto mistrzem oszustwa.
,,Szwindel" to bardzo ciekawa pozycja. Miałam przyjemność zapoznać się z nowym, poprawionym wydaniem i od samego początku byłam zaintrygowana pomysłem. Autor zabiera czytelnika w sam środek grupy oszustów, którzy sztukę iluzji, gry pozorów i nabierania naiwnych opanowali do perfekcji. To nie zwykli złodzieje, to mistrzowie budowania legendy i tworzenia drobiazgowych miraży po to by zrealizować swój cel. Rozproszenie uwagi klienta w kawiarni, wynajęcie kilka razy tego samego mieszkania, sprzedaż nieistniejącego apartamentu to tylko proste przygrywki aby nie wyjść z wprawy. Prawdziwe dzieło sztuki oszustwa dopiero przed nimi.
,,Szwindel" ma klimat i urok. Tu oszustwo urosło do rangi dzieła sztuki i właśnie w taki sposób jest odbierane. Z podziwem można obserwować drobiazgowe przygotowania do realizacji planu. To niczym dobrze zaplanowana partia szachów, w której nie ma miejsca na pomyłkę czy zaskoczenie. Tylko, że to nadchodzi i to ze strony, z której nikt się nie spodziewał. Przyznam, że od początku podejrzewałam, że coś tam się musi wydarzyć. Że z pewnością nie zobaczymy szczęśliwych bohaterów odjeżdżających w kierunku zachodzącego słońca ale i tak byłam zaskoczona tym jak Ćwiek to rozegrał. Uśpił czujność czytelnika niczym wytrawny oszust, stworzył bańkę pewności co do tego co się wydarzy a potem w najmniej spodziewanym momencie uderzył i to z impetem. Ale dzięki temu dostajemy intrygę, od której nie można się oderwać, trochę w starym stylu, pełną dżentelmeńskiej gracji ale równocześnie mocną i szokującą. Polecam!
Zapowiadało się ciekawie. Grupa oszustów pod przywództwem dwóch gości o ksywkach Bosco i Houdin działa od lat. Kroją ofiary, zwane gapami, na dużą kasę, ale na przykład w celach ćwiczebnych dla nowego narybku nie gardzą też małymi przekrętami, które nazywają przygrywkami. Warunkiem sukcesu każdej operacji jest rozpracowanie gapa, przy tych większych jest to staranne przygotowanie jego profilu. Zawsze jest to praca zespołowa. Dość wcześnie poznajemy zasady działania gangu oraz rolę i skład osobowy ciała kolegialnego zwanego kręgiem.
Tytułowy szwindel to duża i skomplikowana operacja, wymagająca zaangażowania wszystkich sił. Niestety, nie będę ukrywać, jako główny temat powieści po prostu mocno mnie wynudził. Mimo socjologicznie ciekawej obudowy, sensacyjnego składu osobowego kręgu, a także pomimo osobistych perturbacji uczestników operacji oraz tajemnic związanych z Houdinem i jego synem.
Ani cel tego szwindlu, ani wytypowany przez Bosco gap, ani wreszcie liczba osób i środki użyte do przeprowadzenia operacji niewiele wydają się mieć wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i racjonalną kalkulacją oszustów, których przecież o brak inteligencji posądzać nie można. Najgorsze, że jej przebieg to, mam wrażenie, taka sztuka dla sztuki, autorski popis Jakuba Ćwieka, sprawnego pisarza, władającego żywym, sugestywnym językiem.
Jeśli rzeczywiście crowdfunding na zbożny cel może stwarzać okazję oszustom do przejęcia zebranych funduszy nie sądzę, by przygotowanie tej procedury w taki właśnie sposób jak w powieści miało jakikolwiek sens. W każdym razie drobiazgowy opis wszystkich etapów urabiania gapa na głównego (jedynego?) donatora projektu przekroczył moją wytrzymałość jako czytelnika. Być może na ekranie lepiej by to wyglądało niż w druku, choćby jako lekcja poglądowa do jakich niecnych celów używane mogą być współczesne środki przekazu, z mediami społecznościowymi włącznie. Natomiast miarą rozczarowania lekturą książki, jakie zaczęło się wkradać mniej więcej od jej połowy, był fakt, że nawet niezbyt byłam ciekawa zakończenia. Tym bardziej, że w ogólnych zarysach było jasne, kto kogo przechytrzy.
Myślisz, że właśnie dopisało Ci szczęście? Że los się do Ciebie uśmiechnął? Mam dla Ciebie złą wiadomość...
Bo właśnie stałeś się ofiarą szwindla!
(Kod do audiobooka otrzymałem od Wydawnictwa Pulpbooks w ramach współpracy)
"Szwindel" Jakuba Ćwieka to opowieść o przekrętach i oszustwie. Autor pokazuje nam tu historię grupy oszu.. artystów w sztuce przekrętu. Grupa pod dowództwem Houdina i Bosco dokonywała największych i najbardziej spektakularnych numerów w historii. Teraz czas na ich ostatni numer, taki naprawdę ostatni. Bo Houdin odszedł z branży, tak na amen.
Ale pozostawił po sobie dziennik, a w nim swój największy numer...
Ze "Szwindlem" miałem już styczność podczas poprzedniej premiery i zainteresowała mnie pod tym względem, że autora kojarzyłem raczej z tytułami ocierającymi się o fantastykę, a tu nagle pojawia się kryminał. I to taki zawierający motywy oszustów, przekrętów. Od razu narzuciły mi się skojarzenia z kilkoma tytułami popkultury i dobrze, bo sam autor nie kryje tych skojarzeń 😁
Głównym motywem jest tu "praca operacyjna" wspomnianej wcześniej grupy. Mamy pokazane od podszewki sposoby rozgrywania celów, zdobywanie informacji, kamuflaże i inne... Aż strach pomyśleć ile na co dzień osób jest tak rozgrywanych🫠
Fabularnie jest tu bardzo fajnie. Historia nie jest aż tak zawiła, by nie wiedzieć co się dzieje. I dużo tu nawiązań do wspomnianych też motywów popkultury tj. "Żądło" czy "Vabank". Jedyne z czym można mieć problem to natłok postaci i aliasów. Przy mniejszym skupieniu, można się troszkę pogubić... Chyba, że jest to wpisane w motyw książki i sami jesteśmy rozgrywani, by nie wiedzieć kto jest kto w razie odwiedzin władzy i wypytywania jako świadkowie 🧐. To byłby dobry motyw 😅
Po za tym, przy książce bawiłem się fantastycznie i bardzo chętnie do niej wróciłem. Choć mam już jedno wydanie fizyczne to z chęcią zaopatrzę się w kolejne, bo z racji 20-lecia pracy @po.prostu.cwiek wydaje swoje książki w przekozackich wydaniach 🤟
Główny wątek Szwindla to działania zorganizowanej grupy oszustów, która na swój cel obiera dobrze wyselekcjonowane jednostki tzw. Gapów. Pewnego dnia do grupy dociera, że w zakładzie opiekuńczym umiera jeden z jej założycieli, który rozpłynął się w przeszłości jak mgła nad łąką. Zostaje po nim tylko zeszyt i syn, który by otrzymać spadek ma sam na niego zapracować, a kwota to niebagatelna, bo prawie pół miliona.
Książka porusza drażliwy temat oszustów i to nie tylko internetowych. Czasami jesteśmy tak zaślepieni wizją darmowych gadżetów czy posiłku, że korzystamy z niezabezpieczonych sieci, pobieramy aplikacje, którym dajemy dostęp do wszystkich danych w telefonie – bez jakiegokolwiek poczucia niebezpieczeństwa. Jakub Ćwiek przedstawia nam model działania takich grup, łatwość z jaką poszukują ofiary i jej dziecięcą naiwność, która pozwala im dopiąć celu. W książce wątek główny przeplata się z pobocznymi, nie poznajemy bohaterów w stu procentach, ponieważ skrywają się oni za pseudonimami. Nie wiemy kim są, co robią. Ich opis także nie jest adekwatny, ponieważ wielokrotnie zmieniają swój image do pełnionej roli w zadaniu. Autor poruszył ciekawy temat, ale mnogość wątków i bohaterów w pewnym momencie zaczęła przytłaczać i wprowadzać chaos. Myślę, że skupienie się na kilku większych akcjach i ograniczenie liczny osób, wpłynęłoby na czytelność całej historii i wartkość akcji. Całość jednak wynagradza research, który zrobił autor przed podjęciem tego tematu i jego świetny styl. Książka pomimo zagmatwania, jest napisana wyborowym językiem, o który nie tak łatwo wśród aktualnych twórców. Dialogi wypadają naturalnie, nacechowane są emocjami odpowiednimi do danego momentu, a opisy ubarwiają akcję. Przyznam, że to pierwsze spotkanie z Ćwiekiem i wypadło przyzwoicie. Recenzja na potrzeby portalu Czytam Pierwszy.
Sympatyczna książka, świetna gdy ma się ochotę na coś lżejszego ale nie głupiego.
Czyta się dobrze i szybko, mimo, że fabuła nie należy do najprostszych, a chronologia wydarzeń nie jest zachowana- rozdziały na przemian opowiadają o przygotowaniach i o następstwach przekrętu, co początkowo mnie zmyliło. Bohaterowie zmieniają nie tylko role ale też imiona. Należą do grupy ludzi parających się oszustwem, ale nie takim zwykłym, pospolitym; ich przekręty to dopracowane inteligentne przedstawienia, każdy ma dokładny scenariusz, uczestników wyłonionych w pewnego rodzaju castingu i ściśle określony cel- ofiarę, tzw. Gapa. „Gap to gracz mimowolny. Ktoś, kto tak bardzo pragnie odmienić swój los, że gotów walczyć o szczęście znaczonymi kartami. Bohater, choć tragikomiczny”
Książka skojarzyła mi się trochę z filmem Iluzja i chyba bardziej wolałabym tę historię obejrzeć na ekranie niż o niej czytać, niemniej cieszę się, że na polskim rynku wydawniczym pojawiają się takie pozycje. „Szwindel” to nowoczesny kryminał, wyłamujący się z utartego schematu zidentyfikowania mordercy, i doskonale ukazujący, że ofiarą przestępstwa, niekoniecznie brutalnego, ale potencjalnie bardzo dotkliwego, może stać się każdy z nas, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak polegamy na technologii czy tym, co przeczytamy w internecie. Nawet, kiedy wydaje nam się, że jesteśmy cwani, specjaliści od przekrętów i tak są już kilka kroków przed nami.
I właśnie ten walor edukacyjny uważam za największy plus książki, dobrze się zastanowicie zanim ściągniecie jakąś aplikację, dacie choćby na chwilę komuś swój telefon komórkowy czy uwierzycie w niesamowitą okazję zarobku.
Jesteś może fanem serialu „Domu z papieru”? A może masz dość kryminałów, gdzie głównym wątkiem jest - jak zwykle - morderstwo? To mam coś idealnego dla Ciebie!
Genialnie piszący, z niebanalnym stylem Jakub Ćwiek odświeżył swoją powieść i dał Nam możliwość poznania świata oszustw, manipulacji i genialnie zorganizowanej grupie przestępczej. „Szwindel” to historia, która ukazuje prawdę do ludzkiej naiwności.
Główny bohater Mikołaj ma okazję przejąć tożsamość oszusta i nauczyć się jego fachu. Trafia do grupy, która specjalizuje się wyłudzeniami oraz manipulacjami. Ma szansę zobaczyć proces poznawania zespołu, nauki zasad, przygotowanie planu oraz samą realizację. Podkreślić należy, że nie są to wymysły autora. Wręcz przeciwnie - wykonał koronkową pracę, aby dowiedzieć się od podszewki, jak wygląda specyfika grup, które specjalizują się w oszustwach internetowych czy w relacjach międzyludzkich.
Przestawieni bohaterowie nie są dobrzy czy źli. Oni charakteryzują się sprytem lub naiwnością. Poznając ich bliżej, mamy szansę poznać lepiej ich motywy działania.
Jak można się spodziewać, autor nie pozostawi nas w bezpiecznej pozycji. Tak nakierowana jest fabuła i zwroty akcji, że sami stajemy się ofiarami oszustwa.
Wniosek nazywa się jeden - każdy może zostać oszustem lub być oszukanym. Wystarczy tylko odpowiedni moment. „Szwindel” to dowód na to, jak bardzo jesteśmy naiwni. Nie potrafimy zweryfikować, czy dany SMS, wiadomość e-mail, informacje w sieci czy TV oraz sam kontakt międzyludzki jest prawdziwy i szczery, czy stajemy się ofiarami manipulacji. Mimo, że głośno się o tym problemie mówi, nadal zdarzają się sytuujące, gdzie człowiek pod wpływem tłumu, chwili, emocji, pada ofiarą własnej naiwności…
Fani Ćwieka pewnie sięgną po tę książkę z czystej ciekawości, tak jak ja i może nawet się spodoba, taka mała odskocznia od fantastyki. Jednak nie wiem czy spodoba się fanom kryminałów. Historia jest lekka i zabawna, tu i tam jakieś intrygi, przekręty, ale na pierwszy rzut oka, zamiast akcji, rzucają się w oczy banalne dialogi i sporo wulgaryzmów, może dzięki temu bohaterowie mieli być bardziej autentyczni, ciężko powiedzieć. Nie czytałam zbyt wielu kryminałów, jednak nie tak one wyglądały. Zwykle akcja goniła akcję, było brutalnie i tajemniczo, tutaj jest zupełnie przeciwnie. Atmosfera w Szwindlu jest taka trochę jak w Iluzji I lub II (kto oglądał?), bardzo rozrywkowo, mało kryminalnie. Z jakiegoś nieoczywistego powodu zaczynamy lubić bohaterów, mimo że na każdym kroku kantują. Zaczynamy się zastanawiać ilu takich ludzi spotkaliśmy w życiu, którzy ugrali coś oszustwem - cały szereg. Zaczynamy się zastanawiać nad tym gdzie mamy konta społecznościowe i jakie zdjęcia opublikowaliśmy - pewnie zbyt prywatne, i gdzie ostatnio używaliśmy karty kredytowej i czy byliśmy wystarczająco ostrożni - pewnie niespecjalnie. I to jest dobre, ale tylko tyle. Historia nie robi wrażenia, taka lektura "na raz", bez fajerwerków, na wakacje, czy na weekend, do przeczytania i zapomnienia.
"Szwindel" to nie jest moje pierwsze czy nawet drugie spotkanie z Jakubem Ćwiekiem. Jednak za każdym razem jestem oczarowana jego stylem i sposobem narracji. Jest to taka mieszanka swobody, trochę takiego pisania "od niechcenia", naturalności i talentu do snucia opowieści. Ćwiek to znakomity gawędziarz.
"Widziałem, jak się ekscytuje, jak przeżywa. I jasne, zaboli go, gdy wyjdzie, że został oszukany, ale myślę, że będzie pamiętał tamte emocje. I że będzie chciał poczuć je znowu."
Historia opowiedziana w "Szwindlu" dotyczy oszustów, ale nie byle jakich. Są to artyści, którzy swoje przekręty nazywają sztuką. Przemyślane, dograne w szczegółach i pomysłowe, pokazują "kunszt" naciągaczy. Autor na tym motywie stworzył ciekawą, realistyczną powieść. Kryminał, który mimo braku krwi, makabrycznych zbrodni i trupów, przeraża i zmusza do refleksji. Bo każdy z nas może paść ofiarą tytułowego szwindla.
"Jeśli coś jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to znaczy, że... nie jest prawdziwe."
Książka tak nieprawdopodobna, że aż prawdziwa. Dobra pod względem fabularnym, znakomita w kompozycji, niesamowicie wciągająca i wymagająca uwagi.
Książkę odebrałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.