We wrześniu 1986 roku brutalne morderstwo wstrząsnęło niewielką nadmorską miejscowością. Na plaży znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, Reginy Wieczorek. Miała dziewiętnaście lat i żadnych wrogów. Na szczęście szybko udało się znaleźć winnego. Tak przynajmniej sądzi milicja. Tymczasem pewnego listopadowego dnia na komisariacie pojawia się Jan Kowalski. Twierdzi, że zabił nie tylko Reginę, ale także pięć innych kobiet. Pozbawiał je życia z niezwykłą dla seryjnego mordercy regularnością – co siedem lat jedną.
Milicja staje przed zagadką: kim jest Jan Kowalski, bezwzględnym zbrodniarzem czy szaleńcem? Czy to możliwe, że od ponad trzydziestu lat nikt nie zauważył grasującego w okolicy mordercy? Co naprawdę spotkało Reginę i gdzie są inne ofiary Kowalskiego? I kim jest tajemniczy mężczyzna, który obiecuje młodym dziewczynom nowe życie, jeśli poświęcą to, co dla nich najcenniejsze?
Polish writer. She graduated from the Faculty of Oriental Studies at Jagiellonian University with a specialization in Arab Studies. After graduation she came back to Katowice, where now she works in tourist office. Member of a Silesian Fantasy Club. She made her debut in April 2004 with a short story Diabeł na wieży, which was published in a Science Fiction magazine. She was writing movie and book reviews for web magazine Avatarae. Today she writes for Esensja. In July 2005, her short stories about Domenic Jordan were published in a collection entitled Diabeł na wieży by Fabryka Słów Publishing. Her full lengh book debut was a novel Miasto w zieleni i błękicie.
Jak to w tej serii bywa, wciągająca bez reszty; jakby nie wymęczenie składaniem regału, to przeczytałabym w jeden dzień z małym ogonkiem. Trochę nie jestem przekonana do nagromadzenia komplikacji (mimo, że część zagadek odgadłam słusznie albo chociaż strzelałam dość blisko), ale konstrukcja jest ciekawa i misterna, a postaci znowu fascynujące. Mam tylko żal, że jeden z wątków pozostaje zawieszony w powietrzu, bo choć zagadka kryminalne jest domknięta, to o wątku jednej z głównych postaci nie powiedziałabym tego samego i trochę tego brakuje.
Mam nadzieję, że Kańtoch będzie pisać dalsze kryminały, czy w tym cyklu, czy niezależnie od niego.
(A, no i dalej widziałabym tu trochę podobieństw do Gillian Flynn.) (Czy w 1986 było takim elementem powszechnej świadomości, że przy zaginięciu dziecka liczą się pierwsze 24 godziny?)
"Wiara" oraz "Łaska" autorki mnie zachwyciły. Swoim klimatem grozy, tajemnicy, aury czegoś nadprzyrodzonego. Stąd wiązałem duże nadzieje z "Pokutą". Czy mi się podobało? Bardzo! Być może dlatego, że sam mam melancholijną naturę, a ta często odznacza bohaterów powieści kryminalnych Anny Kańtoch. Cieszy mnie, że autorka umieszcza akcję swoich powieści w czasach PRL-u. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że jest to pewne ułatwienie, bo przedstawione sprawy dużo łatwiej można by rozwiązać współcześnie. Jednak pozbawieni najnowszych zdobyczy technologii i sposobów prowadzenia śledztw, zajmujący się sprawą milicjanci, muszą bardziej zdać się na własny instynkt oraz w większym trudzie prowadzić śledztwa. Mi ten zabieg odpowiada. Dodatkowo nie mogę nachwalić się klimatowi każdej z serii kryminałów Anny Kańtoch. W "Pokucie" także towarzyszy nam klimat grozy, tajemnicy i niedopowiedzenia. Sprawy z przeszłości wiążą się z wątkiem morderstwa a na jaw wychodzą niewygodne fakty. Tym razem autorka zaskakuje tym, że do morderstwa przyznają się z własnej woli dwie rożne od siebie osoby. Dodatkowo jedna z nich deklaruje, że mordowała już wcześniej. Z zadziwiającą regularnością co 7 lat. Najdziwniejsze jest to, że oprócz bieżącej zbrodni, nie ma śladu po opisywanych poprzednich zabójstwach. A wersja każdego z podejrzanych nie jest wiarygodna. To staje się powodem prowadzenia śledztwa przez dwójkę także rożnych osób. Jedną z nich jest milicjant, który przez swoją samotność, zupełnie oddaje się śledztwu i uparcie dąży do prawdy. Drugą jest chora na depresję nastolatka, dla której zamordowana dziewczyna była dawną koleżanką z dzieciństwa. Ona także mimo dręczących ją demonów postara się rozwikłać zagadkę tej śmierci. Co prawda dla mnie wątek kryminalny jest tu tylko pretekstem to ukazania historii postaci naznaczonych przez życie i nie do końca sobie z nim radzących. Depresja, smutek, problemy egzystencjonalne towarzyszą wielu bohaterom występującym na kartach powieści. Każda z nich ma za sobą bolesną przeszłość, która wpłynęła na ich bieżące postępowanie. Jednak "Pokuta" to obok dobrze napisanej powieści obyczajowej, także równie dobry kryminał. Znów nie udało mi się odgadnąć osoby mordercy, a cała sprawa jak zawsze miała swoje drugie dno. Podoba mi się także, że w przeciwieństwie do wielu powieści kryminalnych, u Anny Kańtoch motywem zbrodni nie są tylko pieniądze i ludzka chciwość. "Pokuta" to idealna powieść dla kogoś, kto ma ochotę zasmakować przedstawionej historii i pozwoli się wciągnąć w ponurą, deszczową i mroczną opowieść. Akcja nie rozwija się tu zbyt dynamicznie. Jednak według mnie dzieje się bardzo wiele. Przede wszystkim w warstwie psychologicznej. Autorka cierpliwie i z precyzją odkrywa kolejne karty z przeszłości. A ta szokuje z każdą stroną jeszcze bardziej. Ponadto nie raz można poczuć autentyczną grozę i strach. Ze swojej strony mogę tylko polecić i życzyć autorce, by dalej tworzyła zarówno wciągające kryminały, jak i powieści fantasy.
Anna Kańtoch po raz kolejny udowadnia, że do napisania dobrego kryminału wystarczy dobra historia. Dzięki takim autor(k)om nadal znajduję przyjemność w kryminałach.
Anna Kańtoch napisała kryminał, który w zręczny sposób łączy bardziej współczesne trendy i elementami klasycznymi. Do tego Pokuta nie epatuje okrucieństwem, a potrafi też zaintrygować poruszonymi motywami. Z gatunkiem się jeszcze nie przeprosiłem, ale po wcześniejsze powieści autorki sięgnąć zamierzam.
Anna Kańtoch uraczyła mnie kolejnym wybornym kryminałem z rozbudowaną warstwą psychologiczną. Autorka jest mistrzynią w tworzeniu klimatu, a jej bohaterowie są niebanalni, wielowymiarowi i zwyczajni; tacy nie za bardzo szczęśliwi, za to bardzo ludzcy ze swoimi problemami egzystencjalnym, nigdy czarno-biali. Fabuła jak zwykle toczy się w małomiasteczkowej społeczności i osadzona jest w latach 80'.
Jesień 1986r. W nadmorskim Przeradowie zostaje zamordowana młoda, ładna i lubiana dziewczyna. Milicja szybko zamyka sprawę, bo do morderstwa przyznaje się chłopak, którego dziewczyna odrzuciła. Jednak sprawa komplikuje się, kiedy na komisariat zgłasza się mężczyzna twierdząc, że to on zamordował młodą kobietę, a jego ofiarami jest jeszcze pięć innych dziewczyn, które zabijał co 7 lat.
Autorka powolutku, skrupulatnie odkrywa tajemnice mieszkańców, a sprawy z przeszłości zostają ujawnione przynosząc nieoczekiwane rozwiązanie. Kryminały Anny Kańtoch to świetne czytanie. Autorka nie zawodzi! Polecam👍.
3,5 gwiazdki (za niedociągnięty wątek). Ale ogólnie czytało się świetnie, wciagnęłam równiutko z minimalnymi przerwami. Bardzo dobry kryminał i taki właśnie, że czytanie go sprawia przyjemność, a nie zostawia niesmak.
Niby całkiem zwykły kryminał, ale jakoś tak lepiej się to czytało, niż te wszystkie przekombinowane, epatujące, pseudofilozoficzne albo na siłę ambitne.
Ile litrów herbaty wypili bohaterzy książki? Nie wiem, ale dużo. Ja natomiast przy czytaniu tylko jednen kubek. Pisarstwo Pani Kańtoch jest tak wciągające, że nie ma się czasu na nic innego. Polecam, bardzo klimatyczna powieść.
To, co Kańtoch opanowała do perfekcji, to tworzenie klimatu. Te jej miałomiasteczkowe smętne pejzaże, te galerie zwyczajnych, choć nieszczególnie szczęśliwych ludzi, te zgrzebne lata osiemdziesiąte bez blichtru i pędu współczesności, wszystko to sprawia, że jej powieści wciągają bez reszty, choć nie bardzo znajduję na to wytłumaczenie. Ona to po prostu potrafi. Sama kryminalna intryga jest tu tak naprawdę drugorzędna, zresztą jak w każdym dobrym kryminale to nie ona decyduje o jakości, tylko to, w co autor ową zbrodnię owinął. Sam pomysł nie jest zatem wybitnie wyrafinowany, ale to zupełnie nie przeszkadza w delektowaniu się tą książką. No i ma ona jedną istotną cechę: nie jest pretensjonalna. Większość polskich autorów kryminalnych (i nie tylko) tworzy teksty przekombinowane, mizdrzy się do czytelnika lub sili na oryginalny styl, cuduje językowo lub charakterologicznie, ogólnie mówiąc - przedobrza. A Kańtoch nie, ona jest po prostu sobą. I to się czyta.
Kańtoch jest jedną z niewielu pisarzy tworzących na prawdę wysokiej klasy kryminały. Przeciętniak stworzyć nietrudno, jednak "Pokuta" podobnie jak jej poprzedniczki - "Łaska" i "Wiara" - do przeciętnych nie należą. Wręcz przeciwnie. Historia skonstruowana z niesamowitą skrupulatnością wciąga bez reszty od pierwszych stron. Z niejednoznacznym protagonistą, bez łatwych odpowiedzi czy rozwiązań prosto z powietrza. Kryminał przez duże K.
Przypadkowy wybór okazał się być wyborem dobrym - po kilku cięższych lekturach zapragnęłam czegoś lekkiego i wciągającego. Owszem, Pokuta może nie jest lekką powieścią, ale na pewno potrafi uwieść czytelniczkę. Kańtoch znana mi dotychczas z serii o Krystynie Lesińskiej nie zawiodła - jej kryminał to bowiem także dobry kawałek prozy psychologicznej. Akcja rozgrywa się w listopadzie 1986 roku, w małym nadmorskim miasteczku. Poza sezonem to miejsce bez perspektyw, dziura zabita dechami, gdzie hula wiatr i nic się nie dzieje. To tu we wrześniu na plaży znaleziono ciało osiemnastoletniej Reginy - zdolnej, pięknej i lubianej dziewczyny.
Rok 1986, nadmorskie Przeradowo. Do zabójstwa osiemnastoletniej Reginy Wieczorek, której zwłoki znaleziono na plaży, przyznaje się Andrzej Biały z sąsiedniego miasteczka. Utrzymuje, że był w niej zakochany, a ona go nie chciała. Kiedy po jego aresztowaniu zadowoleni milicjanci mogą zamknąć dochodzenie, do jednego z nich, starszego sierżanta Krzysztofa Igielskiego, zgłasza się niejaki Jan Kowalski twierdząc, że to on jest zabójcą, i to nie tylko Reginy. Od dłuższego czasu miał co siedem lat mordować jedną dziewczynę z Przeradowa. Prawie nikt mu nie wierzy. Igielski też ma watpliwości, ale coś go we włóczędze Kowalskim intryguje. Zaczyna węszyć. Inną osobą nie bardzo wierzącą w winę Andrzeja i zainteresowaną wyjaśnieniem śmierci byłej szkolnej koleżanki jest Pola Filipiak. Zakompleksiona, znudzona życiem dziewczyna i tak teraz w listopadzie niewiele ma do roboty w pensjonacie należącym do matki, rusza więc tropem malej kartki znalezionej w rzeczach Reginy.
Podobnie jak dwie inne znane mi powieści Anny Kańtoch, „Wiara” i „Łaska”, również „Pokuta” ma wszystkie cechy solidnego kryminału, precyzyjnie zaplanowanego i dobrze skonstruowanego. Fabuła jest urozmaicona i niepozbawiona niespodzianek, szerokie grono postaci o dość zróżnicowanych osobowościach nieźle odzwierciedla kawałek małomiasteczkowego społecznego pejzażu. Akcja nie toczy się wartko, trudno też mówić o zapierającym dech w piersiach napięciu, jest to raczej mozolne łączenie tropów, aby po nitce dojść do kłębka. Autorka celowo tropy mnoży, mieszając ślady istotne z przypadkowymi, tak by zarówno dwoje głównych zainteresowanych, sierżant Igielski i domorosła detektyw Pola, jak i czytelnicy zbyt szybko na rozwiązanie kryminalnej zagadki nie wpadli. Niektórzy recenzenci porównują Annę Kańtoch do Agathy Christie.
Jednak klasyczna formuła detektywistycznego kryminału w zderzeniu z przaśnymi peerelowskimi realiami, z miałkością i brzydotą życia w Przeradowie, z gnuśnością milicjantów jakoś słabo do mnie trafia. Za dużo w tym monotonii lub, dosadniej rzecz ujmując, po prostu nudy. Z kolei przeradowska zbrodnia jest z innego świata, kiepsko wpisuje się w lokalny krajobraz, a jej przejawy robią wrażenie nieco sztucznie doczepionych fabularnych rozruszników. Osobiście wolałabym, aby w takiej roli występowali raczej Igielski i Pola, aby nieco bardziej przypominali Herkulesa Poirot czy pannę Marple, a nie byli takimi beznadziejnymi produktami swoich czasów. Ale oczywiście de gustibus...
Anna Kańtoch bardzo wysoko ustawiła poprzeczkę swoją "Wiarą", zrozumiale więc, iż rzeczą niezwykle trudną jest do tego progu dorównać.
Czy udaje się to w "Pokucie" - chyba nie do końca. Ale mimo że nie jest to kryminał genialny i olśniewający, to jest to kryminał bardzo dobry. Przyznaję, że mam słabość do tych PRL-owych scenerii (prawdopodobnie dlatego, że sama ich nie doświadczyłam, więc traktuję je z bardzo dużym romantyzmem), historii osadzonych w kontekście historyczno-kulturowym i w sumie sympatycznych, ze zrozumiałymi problemami bohaterów. (Aczkolwiek wciąż czekam na postać policjanta, który nie ma problemów osobistych). Podobało mi się <3 (I bardzo doceniam zakończenie, które, mimo że mogło wykorzystać pewien bardzo oklepany w kryminałach motyw, bardzo zgrabnie go ominęło i zrobiło coś niby prostego, ale zaskakującego).
Anna Kańtoch dołączyła do grona autorów, na których książki czekam i znów mnie nie zawiodła. "Pokuta" czyta się wartko, fabuła wciąga, bardzo odpowiadało mi tempo. Być może intryga odrobinkę przekombinowana, ale podoba mi się idea, że czasem wyjaśnienie niektórych zdarzeń może być prostsze niż by się wydawało.
Poza samą dobrze pomyślaną i zrealizowaną historią kryminalną jest to świetnie napisana powieść, w dobrym stylu oddająca realia lat 80. na prowincji. Bardzo dobrze przedstawione różne typy ludzkie. Brawo i czekam na kolejne książki autorki w tym stylu.
Czasem wystarczy jeden puzzel aby ułożyć cały obrazek.
Anna Kańtoch to pisarka, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Pomimo tylu nazwisk pojawiających się na czytelniczym rynku to ona wie jak być zauważoną. Ciągle zaskakuje bardzo dobrym stylem pisania, nietuzinkowymi bohaterami oraz zaskakującymi zwrotami akcji. Jest to moja druga "czytelnicza przygoda" z tą autorką.
Wraz z bohaterami przenosimy się do roku 1986, kiedy to bardzo dużej liczby czytelników (w tym mnie samej) nie było jeszcze na świecie. Inne realia, policja zwana jest milicją, lecz problemy pozostają te same: chęć lepszego życia, znikające piękne i wyjątkowe dziewczyny, a także morderstwo/ a, które należy wyjaśnić.
Czy na pewno należy je wyjaśnić? A może lepiej zapomnieć? Czy jednostka ma możliwość, aby dokonała się sprawiedliwość? Starszy sierżant Krzysztof Igielski staje przed nie lada wyzwaniem, toczy tzw. "bitwę z wiatrakami", czy jak kto woli "szuka igły w stogu siana". Jest morderstwo pięknej, idealnej Reginy Wieczorek, jest morderca zakochany w niej niejaki Andrzej Biały, jednak "coś się nie zgadza". Znajoma z czasów szkolnych zamordowanej o imieniu Pola to zakompleksiona dziewczyna ze skłonnościami do autodestrukcji, która przez zwykły przypadek wpada na ślad pewnej legendarnej niebieskiej kartki z numerem telefonu, która ma spełnić jej największe marzenie: wyjazd z niewielkiej mieściny, w której przyszło jej żyć.
Na dodatek w okolicy pojawia się Jan Kowalski, który nie tylko przyznaje się do zamordowania Reginy, lecz także do wielu innych morderstw, o której policja nie miała dotąd pojęcia. I w ten oto sposób "rusza lawina wydarzeń".
W "Pokucie" najbardziej podobało mi się układanie puzzli. Widzimy wydarzenia z perspektywy bardzo wielu bohaterów, co tutaj nie przeszkadza, żeby to osiągnąć trzeba nazywać się Anna Kańtoch. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji od których "czytelnik przeciera oczy ze zdumnienia" zastanawiając się "ale jak to tak, dlaczego?". Bardzo chętnie sięgnę po pozostałe książki tej autorki, bo z wcześniejszej lektury mało co już pamiętam, a po "Pokucie" widzę, że należy jej pozostałe książki znać. Polecam serdecznie.
„Pokuta” to kolejna powieść Anny Kańtoch, osadzona w realiach schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku. I po raz kolejny jest to zabieg bardzo udany. Bo autorka doskonale oddaje szarość i pewną zgrzebność tych czasów (jakoś nie potrafię tego zapomnieć) oraz umiejętnie wplata w nie mroczny wątek kryminalny. Bardzo sprawnie również buduje przygnębiający, ponury klimat, osadzając akcję w najbrzydszej chyba porze roku, ciemnej, pełnej wilgoci, deszczu i przenikliwego wiatru. W czasie lektury odnosiłam wrażenie, że to obraz wypłukany ze wszystkich kolorów, jak czarno-biały film, albo pejzaż namalowany wyłącznie w ciemnych barwach.
Śledztwo toczy się tu niejako dwutorowo, bo oprócz milicji badającej sprawę tajemniczego zabójstwa młodej dziewczyny, prywatne dochodzenie, trochę z nudów i braku lepszego zajęcia, prowadzi dwójka młodych ludzi. I tu pojawia się kolejny atut książki – dobrze nakreśleni bohaterowie. To nie są papierowe ideały, zachwycające urodą, błyskotliwością czy inteligencją. To bardzo zwyczajna dziewczyna bez wielkich planów czy ambicji, za to z problemami z matką i dziwny chłopak – outsider. To ludzie do bólu prawdziwi, nawet prowadzący sprawę uparty milicjant Krzysztof Igielski takim ideałem nie jest, zdarza mu się pominąć coś ważnego, a czasami po prostu pomaga mu przypadek.
Mocną stroną powieści jest również jej cała warstwa obyczajowa - relacje międzyludzkie, stosunki służbowe, małomiasteczkowa mentalność, plotki i tajemnice.
Intryga jest dość zagmatwana, pełna pułapek, mylnych tropów, ślepych uliczek. Akcja niezbyt dynamiczna, ale zagadka wciąga i czyta się to dość dobrze. Niestety, moim zdaniem, jej rozwiązanie okazało się lekko przekombinowane.
Pomimo to, „Pokuta” to doskonały kryminał, klimatyczny, bez nadmiernej brutalności, z interesującą zagadką, fajną warstwą obyczajową i wyrazistymi bohaterami. Polecam!
A great book about a mystery from the past. Great language, interesting protagonists, logical and interesting plot that is unpredictable almost until the end. All plot threads are explained and consistently closed.
The plot is set in a small Polish city by the sea in the 80s of the 20th century. The police has just taken the murder case of a young woman Regina down and arrested the perpetrator - her secret boyfriend. But a month later another unknown man appears out of nowhere at the police station and turns himself in for the killing of Regina and another five women within the last 40 years. Even if the police believe him being crazy, one police sergeant reluctantly start to investigate the case. But no one is interested in solving the case from the past - neither victims’ families, nor local police chief.
Mam wrażenie, że każdy kolejny kryminał Kańtoch jest lepszy niż poprzedni. Zagdaka była pogmatwana ale tbh i tak nie słucham tych audiobooków aby rozwiązywać zagadki więc może też nie zwróciłam uwagi na różne rzeczy. Za to mam wrażenie, że coraz bardziej interesujące są postaci. Po praz pierwszy u Kańtoch miałam detektywa którego nawet polubiłam. Też ciekawym dla mnie aspektem jest to, że autorka ma wiedzę o problemach psychicznych, takich jak depresja i to widać, ale jej postaci już nie. Matka Poli była tak frustrująca, ale jak wyjęta z prawdziwego życia z brakiem zrozumienia czemu córka się *spoiler* samokaleczy *spoiler end*
Jako lektura na wakacje OK. Ale: 1. Tym razem zabrakło mi klimatu PRL. 2. Wymyślone nadmorskie miasteczko wydaje mi się mało wiarygodne. To bardziej miasteczko widmo, które dostosowuje się kształtem do potrzeb opowieści. 3. Autorka za wszelką cenę chce stworzyć aurę tajemniczości, podejrzenie jakichś dziwnych wydarzeń i tworzy bardzo zagmatwaną historię, w której zanika logika. To pewnie pokłosie jej początków, jako autorki fantastyki, zdecydowanie ciągnie ją w stronę tajemniczych wątków bardziej niż tych kryminalnych. 4. Przez większą część książki tu w ogóle nie na sprawy kryminalnej. Policjant się upiera i szuka. 5. Zabrakło ciekawych postaci i wiarygodności.
Lata 80, polskie wybrzeże i dziewczyny które znikają. Było zimno, mokro i szaro, czyli listopad na pełnej. Ciekawa fabuła i kilku prowadzących sprawę morderstwa, część z nich zawodowo, część hobbystycznie, dla zabicia nudy. Świetnie mi się to czytało. Anna Kańtoch pisze bardzo obrazowo, uwielbiam jej opisy przyrody, ludzi i okoliczności.
Słabsze niż Wiara, lepsze niż Pokuta. Pewnie dałabym gwiazdkę więcej, gdybym wysłuchała audiobooka w wykonaniu najlepszego Janusza Zadury, ale ten akurat nie był dostępny za darmo w moim abonamencie Empiku Go. Niemniej klimat zachowany.