Jump to ratings and reviews
Rate this book

Poniewczasie

Rate this book
Być może najgłębszym sensem powieści jest schodzenie do podziemi, gdzie kłębią się opowieści, lęki i przeczucia. Uchodzimy z miejsc, z historii, z pamięci.

Wit Szostak napisał po trosze dziennik, po trosze esej, zbiór opowieści i zmyśleń, po trosze powieść. Wielość znaczeń prowadzi nas tropami słów, losów, namiętności i miłości. To literatura, która pozostaje w nas.

416 pages, Hardcover

First published May 15, 2019

13 people are currently reading
282 people want to read

About the author

Wit Szostak

33 books62 followers
Wit Szostak (pseudonim, ur. 1976) to polski pisarz, z wykształcenia doktor filozofii, absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej. Mieszka w Krakowie. Członek Towarzystwa Tischnerowskiego i miłośnik twórczości Tolkiena. Jest znawcą muzyki ludowej, od kilku lat zapisuje nuty ostatnich skrzypkow ludowych, gra na skrzypcach, gęślach i dudach.

Jako autor debiutował w roku 1999 opowiadaniem „Kłopoty z błaznem” zamieszczonym w „Nowej Fantastyce”.

Jak sam mówi, używa pseudonimu nie po to, by się ukrywać, lecz aby zasygnalizować, że rozgranicza różne dziedziny swoich zainteresowań, jako że pod swoim prawdziwym nazwiskiem publikuje teksty dotyczące filozofii.

Ratings & Reviews

What do you think?
Rate this book

Friends & Following

Create a free account to discover what your friends think of this book!

Community Reviews

5 stars
21 (29%)
4 stars
28 (38%)
3 stars
16 (22%)
2 stars
4 (5%)
1 star
3 (4%)
Displaying 1 - 17 of 17 reviews
Profile Image for Wojciech Szot.
Author 16 books1,415 followers
March 12, 2020
[WYBITNOŚCI]

Szanowni i Szanowne, mamy patronat nad “Poniewczasie” i od kilku miesięcy mówię wam, że jest to książką, którą musicie przeczytać. A teraz powiem wam to za pomocą kilkunastu tysięcy znaków recenzji. Mam szczerą nadzieję, że przeczytacie, bo się narobiłem. Kończę ją tak: “Poszukajcie zatem sobie sami Szostaka.A znajdziecie moc literatury i może choć trochę jej sens”. Fantastyczna rzecz. No a teraz czytamy:

---

Roman Zimand pytał - w jednej z najważniejszych dla mnie książek o literaturze, wydanym w 1990 roku “Diaryście Stefanie Ż.” - “czy sensowne i prawomocne jest mówienie o “prawdzie” dziennika i “zmyśleniu” noweli?” Dalej pisze o dwóch zasadach - referencjalności i “zasadniczej strategii tekstu”. Przez pierwsze rozumie faktyczne, fizyczne istnienie narratora, lub - to w przypadku listów - adresatów, w drugim mówi Zimand o posługiwaniu się strategią prawdziwości wydarzeń, co oznacza, że im więcej wydarzeń możliwych do weryfikacji, tym większa szansa, że dany tekst będzie operował “prawdą autobiografii”. Autobiografia, a więc i dziennik zajmuje się według badacza “opisem relacji między tym, co zmienne, a tym co niezmienne”. I to chyba najlepsza definicja tego, czym jest książka Szostaka. To książka o relacji pomiędzy fizycznym aktem pisania i fikcji powstającej w relacji wobec “prawdziwej” rzeczywistości. “(...) muszę pisaniem próbować, pisaniem błądzić, pisaniem pytać i przegrywać” pisze Szostak dając nam “dzieło w procesie”. “Muszę myśleć opowieść i opowiedzieć myślenie” - już wiecie, że to nie będzie taka sobie zwykła powieść? Gdy zaczynam pisać o “Poniewczasie” zbroję się, obstawiam stanowisko z komputerem książkami. Sięgam po naukowe wyjaśnienia i wspomagam się Bachtinem, Zimandem, mam Lejeune’a w odwodzie i na pomoc wezwałem też Thomasa Manna, bo jednak “Poniewczasie” Szostaka to są chwilami dość ciężkie “norwidy”. To nie są przelewki. To możliwe, że najwybitniejsza od lat literacka porażka. Porażka z góry przewidziana, przez co odbierająca ostrze recenzentowi. Porażka mająca na celu przetestowanie granic literatury. Literatura z kategorii tych, które nie oglądają się na poklask i opinię, a która testuje autora i czytelnika.

“Poniewczasie” jest książką dziejącą się na kilku poziomach i w kilku rejestrach. Bezsprzecznie jest to dziennik Wita Szostaka, w którym autor opisuje swoje zmagania z pisaniem powieści. Powieść jest o Marcinie Strzępce, który przeżywa kryzys w związku. Coś pękło i to nie tylko w kuchni, gdzie coś się zepsuło, coś nie pasowało i podjęli decyzję o “nowej kuchni”. Ale psuje się też powieść Szostakowi, nie idzie mu, za dużo ma wątpliwości wobec swojego bohatera, czasem za wiele na niego pomysłów, ale najczęściej towarzyszy mu przykra świadomość, że konstruowanie fikcyjnej opowieści to mierzenie się z językiem i wszystkimi jego konsekwencjami. Każdy z wariantów powieści o Marcinie - od opisu jego relacji z kobietami poprzez historie o zbierackich pasjach czy jego dość naiwne poszukiwania rodzinnej historii - są dla Szostaka pretekstem do ujawnienia ich struktury, ukrytej w konstrukcji i języku. Zatem mamy dziennik z rozważaniami autora, narracją Marcina, który opowiada o swoich perypetiach i jeszcze do tego narratora, który przedstawia akcję powieści. Trzy głosy mówiące, choć głosów jest w tej książce dziesiątki i wątpliwości. Choćby takich, czy da się odciąć bohatera od samego siebie, swoich źródeł “nie zatruwać go nimi”. Można to zrobić, skoro pisarz ma “logos”, a bohater wyposażony jest tylko w “mythos”, “nie wejdziemy sobie w drogę” pisze Szostak.

Jest “Poniewczasie” też wykładem o literaturze i filozofii, o źródłach inspiracji Szostaka, jego poprzednich powieściach, czy zagadnieniach, które go fascynują - uwikłaniu w słowa i ich znaczenie. Przygotujcie się na wyprawę przez historię - od “Odysei” po “Sto lat samotności”, ale też od Heideggera po Milesa Daviesa. Nie ma niewinnych motywów, co jest prawdą, a co zmyśleniem, gdzie przebiega granica pomiędzy zmiennym, a niezmiennym, czy - jak chciała Szymborska - napisana sarna biegnie przez napisany las? Pisze pięknie Szostak o Buczkowskim, o tym, że zapomnieliśmy chyba najwybitniejszego polskiego pisarza, pisze: “(...) hojnie zapominamy. Stać nas na taką niepamięć? Ktoś przeorał polszczyznę, przewędrował powieść, a my sobie nie pamiętamy. Rozrzutnie”. Wydaje się być zakochany w Schulzu, a zwłasza w jednym rozdziale z “Wiosny”. Jest czytelnikiem uważnym i momentami wręcz nadwrażliwym.

“Poniewczasie” jest rozliczeniem z własnym pisarstwem i lekturami. “Krążę od lat wokół kilku tematów, tropów, pytań. Waruję przy nich; zieję. Dlaczego te, a nie inne?” Podsuwa nam tropy, jak choćby gdy cytuje Joyce’a, który w “Ulissesie” mówi, że przechadzając się wewnątrz siebie zawsze spotykamy samych siebie. Co jest pięknym przedstawieniem problemów z fikcjonalizacją głównego bohatera pisanej przez Szostaka powieści. I ten moment, gdy z Szostakiem jesteśmy w nocy, czytamy o pisaniu i rozważamy cytat z Durrella, a tu nagle “płacz dziecka, życie ożyło, jak światło płoszy literaturę, pisanie skulone w ciemnym kącie, już idę”. Prawdziwa moc literatury, wielokrotnie powtarzajaca się fraza o “wróżeniu z wnętrzności”, będąca spoiwem wielu dzieł Szostaka, pozwala nam ujrzeć jego pracę jako dzieło makabrycznego wróżbity, który wywleka na światło dzienne trzewia, by z nich opowiedzieć “mythos”, porzucając uprzednio “logos”.

Szostaka rozważania o literaturze mną wstrząsają, bo pokazują jej ostateczną pustkę, że jest tylko złudną konstrukcją, jak ta żyrafa u Grochowiaka, “biedna konstrukcja człowieczego lęku”. Jest to opowieść porażająco smutna, bo poddająca w wątpliwość właściwie cały sens literatury, czy choćby możliwość napisania czegoś nowego. Urocze w tym są momenty, gdy Szostak sam się z sobą boksuje - gdy wykorzysta motyw, który miał się przydać w innej powieści, gdy użyje czegoś odłożonego na inną okazję. Na ile to kreacja, a na ile faktyczne rozterki? Momentami z tym chyba miałem największy problem. Dziennik to przecież więcej “życia”, dziania się. I trochę żałuję, że nie dostajemy szerszego dostępu do rzeczywistości “pozaszostakowej”, do codzienności wyjazdów, rozmów, czegoś “niefikcyjnego”. Niezależnie od tych uwag, “Poniewczasie” czytam jako opowieść o kryzysie i zwątpieniu w literaturę (choć nie w sam język). Pewnie czytam to też przez pytania, które jako nałogowy czytacz sam sobie stawia, że to wszystko nie tylko nie ocala, ale i już rzadko kiedy dostarcza przyjemności. Dlatego trzeba wracać do klasyki, a dzięki Szostakowi możemy garściami wręcz z niej czerpać, bo odwołań jest tu mnóstwo.

“Od chwili (...) powstania nowoczesnego społeczeństwa nasz stosunek do ludzi i rzeczy stał się niesłychanie pośredni i skomplikowany i nie istnieje już nic prócz problematyczności i niepewności, tak że projekcja ku prawdzie grozi rezygnacją i rozpaczą” pisze w Thomas Mann w “Doktorze Faustusie”, która to książka jest jedną z bohaterek rozważań Szostaka-narratora i z pewnością książką ważną dla Szostaka-autora. Nic nie jest pewne, nic nie jest jasne, trzeba mieć wątpliwości, może nie trzeba, ale jak się już je ma to należy dać im wyraz. Czy istnieje fikcja? Jak wygląda relacja pomiędzy fikcją a rzeczywistością? Szostak zdaje się postanowił zadać sam sobie dziesiątki pytań, sam sobie próbuje na nie odpowiedzieć, przy okazji angażując do tego czytelnika, choćby przez sam fakt publikacji tej niezwykle erudycyjnej, trudnej i niewdzięcznej książki. Najbardziej docenicie Szostaka za niezwykle piękne passusy o samej pracy pisarza, który jest złodziejem. Pisze:

“Całe życie kradłem, okradałem sam siebie. Pisałem w czasie kradzionym, wyrwanym na siłę innemu życiu. Kradłem z czasu na pisanie doktoratu, potem kradłem z czasu na habilitacje. Odwlekałem, żeby pisać. Wszystkie moje książki złodziejskie. Kradłem na potęgę, okradłem się na dziesięć książek. To dziwne doświadczenie. Robić to, co się powinno robić, pokątnie. Chyłkiem. Duszkiem. Pij duszkiem, mówili rodzice, kiedy się spieszyliśmy. Bez przerwy, jednym haustem. Zanurzałem się w pisanie jak pod wodę, pisałem jednym haustem, duszkiem. Ciągłe odwlekanie, odwlekanie spłaty. Jeszcze jedna książka, i jedna. Pisałem na wyjazdach, okradając urlopy. Plaże i klawiatura, Śródziemnomorze i historie Bartków, Błażejów. Narobiłem długów, zadłużyłem się w czasie. Tego czasu nie oddam, nie potrafię. Jakie zło działem?”

Kilka wersów dalej doda: “Nie wiem czy jestem pisarzem”. I: “Nie wiem, co mam kraść, jakie domy okradać”. Chciałoby się otworzyć mieszkanie, powiedzieć Szostakowi - wyjeżdżam na miesiąc, wejdź, rozejrzyj się, okradnij mnie. Ale wiadomo (na pewno wiadomo?), że posługuje się tu autor metaforą. Mimo tego, postanawia napisać powieść o Marcinie (który miał mieć na imię Józef), dać mu “małe życie, ale swoje”. Dać mu też marynarkę, przecież to książka Szostaka. Tak pojawia się na świecie Marcin Strzępka, bohater niewykończony. I tak zaczyna się opowieść, która dla mnie jest niezwykła, bo jest opowieścią o wątpliwościach, a jednocześnie powieścią o miłości, jej utracie, poszukiwaniu sensu życia i pogodzeniu z jego niekoniecznością. Jednocześnie nie można zapomnieć o Wicie Szostaku, pisarzu, który chwilami odgraża się, że wyśle swojego bohatera na spotkanie bohaterów poprzednich swoich książek i robi to kilkakrotnie, czasem bardziej jawnie, czasem korzystając jedynie z powtórzenia sytuacji czy motywu.

Jest jeszcze jeden wątek, który warto śledzić podczas lektury - powieści o słowach. Jak “myślenie i myślistwo”, czy podobne brzmienie, “nieuchronna zbieżność”, to “przemyślnie zastawione wnyki”? Jak współgrają ze sobą słowa i jak ich relacje odsłaniają struktury myślenia i tworzenia opowieści? Warto się temu przyjrzeć, choć chwilami te rozważania wydają się niepotrzebnie zapętlać i nadmiernie multiplikować, balansując na granicy czysto retorycznego popisu. I można jeszcze egzaminować “Poniewczasie” z najciekawszego wątku - uchodzenia. Jest tak, że codzienność uchodzi, można być uchodźcą, bohater może z autora uchodzić, w cichym syku, (albo szyku, co chętniej widzi Word poprawiający to pierwsze słowo Szostakowi, bo recenzent szczęśliwie wyłączył autokorektę) Czy Autor uchodzi od literatury? "Może słowami uchodzę, wycofuję, wykręcam się sianem?", pyta Szostak. Przygody uchodzenia, poetyckie przygody słów. Kolejny wątek. Pisanie o tej książce skutkuje chaosem. Czyja to porażka? A może po prostu coś ze mnie też uchodzi?

Myślę, że postanowił się Szostak rozliczyć z samym sobą, rolą pisarza, zawodem, ale i sobą-stwórcą, panem słowa i akcji, właścicielem Marcina i innych postaci z “Poniewczasie”. Skoro tak i skoro tyle poziomów wprowadził, to czemu wciąż Dobrosław Kot pozostaje tylko partnerem, któremu się dziękuje w odpowiednim miejscu książki? Dlaczego wciąż autor nie odsłania się i nie rezygnuje z bezpieczeństwa fikcji? Czy chce nam przez to powiedzieć, że każdy z poziomów nadal jest fikcją, a my dajemy się złapać w Lejeunowski “pakt autobiograficzny”?

Dla francuskiego badacza literatury autobiograficznej jej cechą immanentną jest tożsamość (rozumiana jako jedność) autora, narratora i głównego bohatera. W “Poniewczasie” w szerszym ujęciu mamy jasno rozdzieloną rzeczywistość autora-Szostaka, narratora i Marcina, głównego bohatera. Jednocześnie przez cały czas głównym bohaterem jest sam Szostak piszący swoją powieść. Wystarczająco zagmatwane? Nikt wam nie obiecuję, że jak weźmiecie do ręki “Poniewczasie”, to będzie to lektura łatwa i przyjemna, ale obiecać mogę jedno - że będzie to doświadczenie obcowania z literaturą w wymiarze, który rzadko kiedy się zdarza. To jest książka (bo czy powieść?) wybitna, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wierzę Szostakowi i choć zżymam się trochę na to, że Dobrosław Kot może podpuszcza nas i mruga okiem, że podpisujemy pakt autobiograficzny z fikcyjnym Szostakiem. Pisał Lejeune:

“Jeśli więc autobiografię trzeba definiować przez coś wobec niej zewnętrznego, to nie przez nieweryfikowalne podobieństwo z realną osobą, a poprzez styl lektury, jakiego się domaga, poprzez udzielany jej kredyt zaufania, jaki można wyczytać w tekstach krytycznych”. Ufam Szostakowi, bo była to niezwykła przygoda w odkrywanie konstrukcji i niejako wspólne tworzenie opowieści. Dajcie się uwieść tej wizji, dawno czegoś takiego nie doświadczyliście.

Wracam do Zimanda, bo do dobrych tekstów trzeba wracać. Pisałem o fragmencie, gdzie badacz podkreślał, że każdy dziennik to opis relacji pomiędzy zmiennym (fikcyjnym) a niezmiennym (prawdziwym, weryfikowalnym), w innym miejscu Zimand zauważa, że jedynie - jak to nazywa - “spór” pomiędzy tymi dwoma elementami pozwala nam na analizę dzieła. Poszukajcie zatem sobie sami Szostaka. A znajdziecie moc literatury i może choć trochę jej sens.

---

Korzystałem z:

Philippe Lejeune, "Pakt autobiograficzny" [w:] “Teksty” 1975, nr 5 (23), tłum. Aleksander Wit Labuda.
Roman Zimand, “Diarysta Stefan Ż.”, Warszawa 1990.
Thomas Mann, “Doktor Faustus”, Warszawa 1960, tłum. Maria Kurecka i Witold Wirpsza.
Profile Image for Jakub.
813 reviews71 followers
July 5, 2019
Wicie Szostaku, obyś wybaczył mi zwrot ten wołaczem bezpośredni, ale: znów Ci się udało. Poniewczasie to książka hermetyczna, specyficzna i autotematyczna, ale w tych ramach wyjątkowo udana. Miłośnicy prozy tegoż autora oraz/lub rozważań okołoliterackich będą usatysfakcjonowani. Mi na koniec pozostaje tylko wyrazić nadzieję, że nie spełnią się obawy pisarz o fabularne wyczerpanie. Niech mythos mu sprzyja!
Profile Image for Riello.
301 reviews37 followers
January 10, 2022
Książka niezwykła, w mojej opinii nieco wymagająca. Brak jednej gwiazdki, ponieważ uważam, iż jestem zbyt głupim człowiekiem, aby dać pięć.
Profile Image for Monika.
774 reviews81 followers
January 12, 2020
Bardzo dobra książka, której narracja jest dwupoziomowa. Jest poziom wymyślonego przez autora bohatera, zwanego najpierw Józefem, a potem Marcinem Strzępą. Marcin ma żonę i córkę i problemy codziennego życia. Dodatkowo zaczyna się interesować przeszłością swojej rodziny i drąży temat w rozmowach z ciotką, w starych dokumentach i w swoich domysłach. Na koniec książki dowiadujemy się wiele o dziadku Marcina.
Drugi poziom książki to dziennik Wita Stwosza, który w zapiskach z całego roku wspomina swoje poprzednie książki, prowadzi rozważania o istocie literatury, języku.
W obu warstwach jest mnóstwo nawiązań do innych dzieł kultury - to cała kopalnia inspiracji. Jest tu i Schulz, Kantor, Joyce, Tkaczyszyn-Dycki, Coltrane, Heideger, Transtromer, Kundera i wielu innych.
Tę książkę warto smakować powoli i wracać do niej.
Profile Image for Joanna.
37 reviews2 followers
April 13, 2022
Wit Szostak pisze tak, że nawet historia remontu kuchni brzmi ciekawie.
Profile Image for echo.
239 reviews14 followers
Read
June 4, 2025
czasami wydaje mi się, że z Wita Szostaka arcydzieło może wyjść nawet w porannej kupie

za każdym razem, kiedy czytam jego książki, wynoszę z nich tonę inspiracji do dalszego babrania się w nieskończonym akcie (o)powiadania; zbieram, co mogę, czytam jak złodziej, uczę się, chyba tak można to określić, uczę się snuć i wywlekać, wróżyć z wnętrzności, łączyć mythos z logosem, rozbebeszać bios na rzecz płynnego zoe, składać, co mogę, peryfrazować pusty rdzeń istnienia

w „Poniewczasie” otrzymujemy kilka tekstów na raz: dziennik pisarza (zwróćmy uwagę, że autor wybrał opublikowanie go pod pseudonimem, pod którym wydaje powieści, więc już na wstępnie spotykamy się z grą fikcji i faktu), samodokumentującą swoje powstawanie powieść (na naszych oczach rodzi się Marcin, zabiera głos autorowi na całe dni, jakby wyrywał mu je z życia), esej o literaturze i naturze powieści (zaznaczyłem mnóstwo cytatów; Wit Szostak po mistrzowsku rozgrzebuje mętną metafizykę powieści), zbiór embrionów przyszłych dzieł (widzę „Wróżenie z wnętrzności”, „Cudze słowa”, „Rumowiska”, „Szczelinami”) oraz przegląd cmentarzyska dawnych publikacji (między innymi postacie z cyklu krakowskiego zyskują na chwilę nowe życie)

powieść-dziennik-esej czyta się powoli, nie można przyspieszać, trzeba się wczuć, bo bogactwo literacko-filozoficzne wysypuje się spomiędzy okładek; ucieszyło mnie pogłębienie kilku kwestii, które autor poruszył na zajęciach, które prowadził na twórczym pisaniu na UJ — pojawił się wątek pierwszych zdań (a także schulzowskich pierwszych wersetów — teoretycznego źródła wszelkich opowieści), ulissesowego błądzenia, opozycji do fabularyzacji

polecam każdemu, kogo interesują dyskusje warsztatowe i oglądanie procesu konfabulacji na żywo; powieść przypomina mi dokonania Kundery, ale też postmodernistyczne metafikcje, pisanie o pisaniu, zmyślanie o zmyśleniu, jak u Borgesa czy Federmana
Profile Image for Paweł.
386 reviews46 followers
April 12, 2020
18 marca
Paweł:
Rozpoczynam lekturę "Poniewczasie".
.
.
.
12 kwietnia
Paweł:
Zakończyłem lekturę "Poniewczasie". W jednym z niedawnych wywiadów autor wyrazić miał wątpliwość, czy napisze coś jeszcze. Ja wyrażam swoją, czy miałbym jeszcze ochotę coś jego autorstwa przeczytać. I nie dlatego, że to zła powieść, raczej dlatego, że niewiele zostało do dodania, na co miałbym chęć rzucić okiem. Nigdy nie mów nigdy, ale najprawdopodobniej już nic.
Udanej kariery naukowej życzę, to może być ciekawa odmiana.
Profile Image for Przemko Godlewski.
58 reviews1 follower
May 23, 2022
Wyjątkowe, niespodziewane emocje wywołała we mnie lektura tej książki... Bardzo ciekawy, udany, choć dość wymagający w odbiorze eksperyment.
Profile Image for Jowix.
449 reviews141 followers
November 3, 2020
Co najlepsze - życie jako opowiadanie siebie, uchodzenie w alter ego, wędrówka słów, stwarzanie świata językiem. Powieść in statu nascendi, książka o pisaniu, nieskończenie meta-, czasem wydaje się, że tylko dla tych, którzy piszą albo chcą pisać, albo tyle czytają, że piszą siebie bezwiednie, myśląc. Czyli dla mnie, pytanie jak działa na czytelników bardziej przypadkowych, przejezdnych.
Wyśmienity język, Szostak jest poetą, szuka rdzeni, przegląda w sobie słowa, jest gęsto i dźwięcznie.
Co najgorsze - książka niedobra na pierwsze spotkanie z autorem - zdaje się rozwlekłym dopiskiem do poprzednich książek, jakimś rozliczeniem, zaniechaniem powieści po kilku powieściach, pewnie lepiej by było, gdybym wiedziała, co było przed zaniechaniem. No i czasem traciłam zaufanie, wywlekanie było zbyt rozwleczone, zaczynałam się zastanawiać, dokąd to zmierza.
Nie zmierza, po prostu jest, dziennik ma precyzyjną dramaturgię braku dramaturgii i w końcu wciąga, wchłania.
Warto było, ale długo do Szostaka nie zajrzę, dostałam dużą dawkę.
Profile Image for bryżit.
148 reviews5 followers
June 15, 2022
Doceniam, ale wyzwoliłam się już z częstej przypadłości oceniających, że jak mądra książka to trzeba dać pięć, żeby nie wyjść na niemądrego.

Tak, są odniesienia do klasyki literatury, jazzu, rozważania filozoficzne. Koncepcja z rozszczepieniem - gdzie kończy się, a gdzie zaczyna autor, narrator, bohater - super wymyślona. Szostaka lubię. Co nie zmienia faktu, że od połowy książki już się musiałam trochę poganiać kijkiem, żeby ją dokończyć.
Profile Image for Elina.
5 reviews
November 11, 2023
"...rozważania przetykane strzępami historii, uwagi, zdania, cytaty?" Tak sam autor podsumował książkę.

Ciekawe fragmenty nawiązujące do innych dzieł literackich. Poza tym dużo pytań, bardzo dużo. Gdybanie z którego nic nie wynika...wywleka?

Ten cytat zostawiam dla siebie: "Czuję, że człowiek i wszystko, co ważne, ujawnia się raczej w wielogłosie niż w monologu. "
Profile Image for MgochaM.
80 reviews5 followers
February 21, 2023
"Książka ta wiele zawdzięcza Dobrosławowi Kotowi. Wiele jej fragmentów to owoc naszej trudnej przyjaźni oraz rozmów, które toczymy w ciszy i bez świadków. Niewykluczone, że jego nazwisko powinno się pojawić na okładce i stronach tytułowych".
Profile Image for Gosia Gosiewicz.
2 reviews2 followers
Read
January 5, 2025
Ciężko mi tę książkę ocenić - opowieść jest wspaniała, ale te literacko-etymologiczne rozkminy są męczące, mimo że bardzo mądre .
172 reviews
February 23, 2025
4,5⭐️ odejmuje troszkę za końcówkę 😪 ale ogólnie typowo moja ksiazka
Profile Image for misia .
65 reviews
January 18, 2025
zakochałam się w tym, jak pan Wit umiejętnie posługuje się słowami, jest to swego rodzaju geniusz. powieść epistolarna, w której raz wiemy wszystko, obnażone, zupełnie nagie, a potem nie wiemy nic i myślimy, że to jest gorączkowy sen. zwykłość rozszerza się, staje się symfonią, którą podziwiam z otwartymi ustami.
jeszcze raz, tego dzieła nie buduje fabuła, tylko budują je słowa rozlane po papierze, piękne, lekko burdelowate. płyniemy z narratorem, który w dłoniach trzyma wszystko i trzyma nic. ma w sobie błyszczące gwiazdy, ale eksponuje ciemności. te ciemności są specyficzne, jednak przede wszystkim - istotne. rzeczy zwykłe - istotne, a także pięknie ubrane, docenione. przeszłość trochę się zapada, bohaterowie również gdzieś tam uciekają bokiem: znamy ich, a może nie? czy wiemy gdzie kończy się fikcja a zaczyna prawda?
jestem absolutnie zachwycona.
Displaying 1 - 17 of 17 reviews

Can't find what you're looking for?

Get help and learn more about the design.