Zdawałoby się, że dostęp do wiedzy jest dziś nieograniczony i łatwy. Jednak czasy, w których żyjemy, przynoszą więcej pytań niż odpowiedzi – z gąszczu komentarzy i linków trudno wyłuskać rzetelne informacje, samozwańczy eksperci prześcigają się w dobrych radach, a "najnowsze badania" stały się zaklęciem sankcjonującym każdą teorię. Czujemy, że wiedza coraz bardziej nas zawodzi, jednocześnie nie wiedząc, kiedy możemy zaufać naukowej prawdzie.
Dziennikarz naukowy Łukasz Lamża brawurowo prowadzi nas przez krainę szarlatanerii, meandry pseudonauki i szczyty teorii spiskowych. Wiedza i dociekliwość autora oraz próba zrozumienia oponentów składają się na fascynujący alfabet pseudonauki, a zmierzenie się z najbardziej gorącymi zagadnieniami to świetny sposób na poznanie obiektywnej, naukowej prawdy.
Podziwiam autora, że jest w stanie podejść do podobnych niedorzeczności z naukowym zacięciem i na spokojnie wyjaśnić, czemu są bez sensu. Świetna książka, warto przeczytać.
Muszę przyznać, że mam olbrzymią słabość do różnego rodzaju teorii spiskowych, szarlatanerii i podobnych wykwitów ludzkiej wyobraźni. Cóż zrobić, rozczulają mnie filmiki z "eksperymentami" płaskoziemców czy charyzmatyczne wykłady tłumaczące, jakim cudem w arce Noego znalazły się pingwiny. Jednak zawsze gdzieś z tyłu głowy kołacze się proste pytanie. Jak można wierzyć w takie bzdury w XXI wieku? Czemu? Łukasz Lamża również stawia te pytanie i konfrontuje różnego rodzaju pseudonaukowe wykwity z faktami. Z prawami fizyki, chemii, biologii. Książka zasadniczo skupia się na obalaniu tych hulających gdzieś po odmętach internetu stwierdzeń. Wszystkie skomplikowane kwestie zostają objaśnione w bardzo przystępny sposób, co jest o tyle wartościowe, że o ile przeciętny człowiek jest w stanie zaklasyfikować większość (o ile nie wszystkie) "teorii" z tej książki jako absurd, to z wytłumaczeniem swego stanowiska mógłby mieć już problem. Ponadto autor podchodzi do zwolenników tego typu poglądów z olbrzymim szacunkiem. Choć od czasu do czasu pozwala sobie na lekkie kpiny. Bo trzeba przyznać na niektóre argumenty trudno zareagować inaczej. Jedyną rzeczą, która strasznie mnie irytowała podczas czytania były ciągłe stawki w stylu "o tym więcej w rozdziale X", "pisałem o tym w rozdziale Y", "temat wraca w rozdziale Z". Jest tego zdecydowanie za dużo. Autor na pewno nie wyczerpał tematu pseudonauki, ale napisał książkę przystępną dla każdego odbiorcy, bardzo lekką i przyjemną. Również mi przypomniał (jako osobie o zainteresowaniach raczej humanistycznych, która kontakt z naukami przyrodniczymi straciła w I klasie liceum) jak wielką nauka ma moc i jak wiele pokory ona wymaga, a gdy się o tym zapomina, łatwo dać się nabrać na jakąś teorię, która "na chłopski rozum" ma sens.
Moje oczekiwania najwyraźniej były zbyt wygórowane, bo książka okazała się czytelniczym niewypałem. Czytałam ją chyba jeszcze dłużej niż autor ją pisał, ale nie wiele wniosła poza tym co można znaleźć w internecie. Mało tego, Łukasz Lamża występuje tu w roli wszechwiedzącego mędrca, ale nikomu to nie służy.
Dawno nie ubawiłam się tak bardzo, jak podczas czytania tej książki. Sięgnęłam po nią zaintrygowana tematyką, bo ze względu na zawód mam do czynienia z pseudonauką i zastanawiało mnie, co w takiej pozycji może się znaleźć. Badań nie ma, więc - pozamiatane – nic tak naprawdę nie może zaskoczyć. Otóż, zaskoczyły mnie kolejne teorie, o których nie miałam pojęcia. Chemtraile, powiększanie piersi w hipnozie czy audiofilia ekstremalna, to dziedziny względem których odczuwam dyskomfort niewiedzy 😊 a jednocześnie mam wrażenie, że działają podkorowo na moje samopoczucie, wywołując nieprzerwany uśmiech na twarzy.
Ugh, mam wrażenie, że ta książka nie trafia w żaden potencjalny cel. Dla mnie, jako kogoś znającego opisywane w niej tematy, jest niedosytem. Nie oczekiwałem, że dowiem się mnóstwa nowych rzeczy, ale można to było napisać dużo przystępniej i ciekawiej. Niestety bardzo często jest to literatura toporna. Ponadto mam wrażenie, że od autora bije straszną bucerą. A to według mnie zrazi potencjalnych czytelników, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej.
Dwie gwiazdki, bo momenty są, a do tego merytorycznie jest bez zarzutu. Po prostu forma jest bardzo daleka od ideału.
autor wmawia nam, że podchodzi do tych tematów z otwartą głową, ale w każdym możliwym miejscu pokazuje jedynie, jak "wyżej" czuje się od wszystkich osób, które wierzą w przedstawione teorie.
książka została wydana w 2020 roku, autor w kilku miejscach wspomina o tym, że pisał niektóre rozdziały w 2019 roku. rozumiem, że do tej pory [sierpień 2023] mogliśmy dowiedzieć się o wiele więcej, jednak w samej książce każdy rozdział to tylko liźnięcie jakiejś kwestii, żeby przypadkiem jej nie naruszyć. myślałam, że dowiem się czegokolwiek więcej. o tyle dobrze, że na samym końcu są odnośniki do odpowiednich tekstów oraz większości badań, na które autor się powołał*. wolałabym dłuższą książkę, z której wyciągnęłabym jakąkolwiek wiedzę.
* − rozdział ósmy (poświęcony radiestezji) ich nie posiada, ponieważ autor przeprowadził jakże dogłębne badania na ten temat... a tak naprawdę porozmawiał z czwórką osób i przekazał zerową wiedzę.
Proszę Państwa, oto książka, która dołącza do mojego zbioru Książek Tłumaczących Świat (obok "Factfulness" Hansa Roslinga i "Chrobotu" Tomasza Michniewicza), a to jest najwyższe wyróżnienie, jakie mogę przyznać książce. Uprzedzę recenzję: niniejszy zbiór jest bowiem absolutnie znakomity, i bardzo proszę go kupić i się z nim zapoznać. Jak najszybciej. (Aczkolwiek obecnie polecam jednak zdecydowanie formę e-booka).
Łukasz Lamża bierze pod lupę różne mity i przekonania, które są obecne w środowiskach pseudonaukowych. Nie odrzuca ich jednak z automatu, mówiąc na wstępie "bezsens", "nonsens", "co za idiota tak wymyślił", ani żadnej innej rzeczy, którą na pewno my sami wielokrotnie powiedzieliśmy, gdy kolejny człowiek mówił nam, że ewolucji nie ma, szczepionki powodują autyzm itd., i nawet po trzydziestominutowej dyskusji nie docierało do tej osoby, że to, że "ciocia mojego szwagra koleżanki kuzyna ósmego stopnia linii bocznej TAK MIAŁA" nie jest argumentem naukowym (ani, tym bardziej, argumentem przesądzającym o czymkolwiek). Zamiast tego dociera do "rdzenia" danego problemu, każdorazowo zaczynając od tego, na czym właściwie polega dane przekonanie. (Np. co to w ogóle jest/miałaby być strukturyzacja wody, co to jest homeopatia albo radiestezja). Następnie, gdy bardzo naukowo (i ze źródłami i przypisami! <3) już wyłuszczy istotę problemu, najczęściej w punktach (mój wewnętrzny miłośnik list i spisów wszelakich piszczy z radości), równie rzeczowo autor przystępuje do rozpatrywania każdego argumentu po kolei, z jego wszystkimi logicznymi następstwami i pojawiającymi się nieścisłościami. Ponownie: z szacunkiem i wspomnianą na okładce sympatią do ludzi.
Jeżeli miałabym wskazać jakieś wady tej książki, powiedziałabym dwie rzeczy: - po pierwsze zabrakło mi tutaj redakcji naukowej (przy czym, zaznaczam to wyraźnie, właściwie każde zdanie czy akapit i tak zawierają konkretne źródło, a redakcja naukowa na polskim rynku wydawniczym jest niestety czymś właściwie nieznanym), co raczej leży w gestii wydawnictwa; - po drugie książka ta jest zdecydowanie za krótka, w tym znaczeniu, że z każdym mitem oczywiście się rozprawia, jednocześnie wiele rzeczy dając do przemyślenia, ale bardzo chętnie poczytałabym więcej, o innych absurdach rzeczywistości.
Na koniec napiszę tyle, że jestem absolutnie zachwycona, a książka z pewnością trafi do mojego top roku. Jeżeli chcecie podczas pandemii (albo kiedykolwiek indziej) przeczytać książkę, która rzeczywiście zwiększy Wasze rozumienie świata, to to jest doskonały wybór.
Ta książka powinna mieć podtytuł „krótki podręcznik dla użytkowników forów internetowych, jak szybko zamknąć usta wyznawcom teorii spiskowych”. Lamża w bardzo syntetyczny sposób, bez rozwlekania i dywagacji, opierając się na konkretnym dowodzie naukowym (tam gdzie się da, bo niektóre teorie są tak abstrakcyjne, że nawet nie da się szukać przeciwko nim argumentu. Po prostu nonsens w najczystszej postaci) obala i wykazuje nieprawdziwość najpopularniejszych w przestrzeni publicznej magiczno/irracjonalnych pomysłów. W dwunastu rozdziałach rozprawia się ze sprawami altmedowymi (szczepienia, homeopatia, wlewy z wit c, magiczne właściwości wody i powiększanie piersi przy pomocy hipnozy), szalonymi (kreacjonizm, plaskoziemstwo i chemitrialsy), denialowymi (zmiany klimatyczne), a nawet audiofilią ekstremalną. Ten ostatni temat dość mnie zaskoczył i rozbawił pośród reszty, podejrzewam, że musi dotykać autora jakoś osobiście. Argumentacja jest bardzo dobrze poparta źródłami, logiczna i podana w łatwy i przyswajalny sposób. Powiedziałabym, że momentami nawet pop, zupełnie po amerykańsku. Lamża daje gotowy oręż do stawiania czoła absurdom. Co istotne - przystępując do pracy nie był nastawiony negatywnie, nie skreśla wszystkiego z góry, poszukuje przyczyn, dla których ludzie nabierają się akurat na dany pomysł i czy rzeczywiście się nabierają. Stara się podchodzić poważnie do najdziwniejszych idei, ale oczywiście zdarza mu się też puścić oczko do czytelnika i wywołać uśmiech. Daję mocne 4,5.
Lamża przeplata w swojej książce teorie dosyć niszowe, w stylu młodoziemskich kreacjonistów z rzeczami, w które niestety wierzy duża część populacji, jak to, że powszechne szczepienia niosą za sobą większe ryzyko, niż zaniechanie tych szczepień, a homeopatia działa. Książka jest napisana w lekki sposób, Lamża nie ogranicza się tylko do heheszkowania z absurdalnych teorii spiskowych, ale tłumaczy też, jak nie nabierać się na głupoty w internecie i jak sprawdzać fakty, więc cieszę się, że taka pozycja powstała, ale jednocześnie mam taką przygnębiającą myśl, że to nic nie da (sorry, jestem zmęczoną weteranką kłótni o naukę).
(Pierwszy rozdział jest o szczepionkach, więc jeśli kogoś najbardziej interesuje ten temat to bardziej polecam książkę "Wirus paniki" Setha Mnookina, w której też jest sporo ogólnie o tym, jak czytać naukę).
Rozumiem zarzuty, ciężko omówić szczegółowo 14 tematów i teorii na 200 stronach, ale jako wstęp i "liźnięcie tematu", chociażby celem upewnienia się co do swojej opinii na temat wszelkich opisanych tutaj pseudonauk, jak najbardziej odpowiednia i wystarczająca.
Ocena: Mocne 4. Wrażenia: Względnie obiektywne podejście do tematu, z poszanowaniem drugiej strony, tzn. jeśli już się coś wykpiwa, to te najbardziej bzdurne teorie, a nie ich wyznawców. Kilkoma rzeczami udało się zaskoczyć doświadczoną znawczynię altmedowo-szurskich klimatów, więc duży plus i za to. Dla kogo: Dla noszących foliowe czapeczki i dla tych, którzy uważaja ich za zupełnych idiotów - obie strony mogą się czegoś wartościowego nauczyć.
Zacznę od aspektu, co do którego nie mam wątpliwości - książka Łukasza Lamży jest nam dzisiaj bardzo potrzebna. Fakt, że wyszła na początku roku 2020, jeszcze przed rozgoszczeniem się pandemii w Polsce, więc przed wysypem teorii o tym, że wirusa wypuścił Bill Gates albo że spowodowały ją maszty 5G, a w ogóle to w szczepionkach będą czipy, paradoksalnie działa na jej korzyść.
Autor rozprawia się bowiem z najpopularniejszymi teoriami (do roku 2019), o których z pewnością coś słyszeliście, może nawet nie wiedząc, że jest to część szerszego zjawiska. Lamżę nie interesuje natomiast bagatelizowanie czy wyśmiewanie ich, przeciwnie, we wszystkich 13 rozdziałach stara się prześledzić genezę danego poglądu, sprawdza jego naukowe podstawy (na które powołują się sami głosiciele teorii) i oferuje krytyczną analizę, popartą źródłami. Czytelnik otrzymuje dzięki temu nie tylko rozprawienie się z poszczególnymi teoriami, ale pewnego rodzaju kompendium naukowych narzędzi, które możemy i powinniśmy stosować za każdym razem, gdy ktoś zaproponuje obraz świata radykalnie sprzeczny z tym co znamy lub do czego skłania nas zdrowy rozsądek.
W tym kontekście ciekawy jest zwłaszcza rozdział 10 zatytułowany "Powiększanie piersi w hipnozie czyli co się dzieje na peryferiach nauki". W odróżnieniu od pozostałych rozdziałów nie kończy się on zdyskredytowaniem teorii. Nie oznacza to oczywiście, że Lamża zgadza się z istnieniem zjawiska. Szukając jednak naukowych podstaw i dowodów oraz nie mogąc w pewnym sensie dokończyć tej wędrówki autor nie potwierdza, ale i nie zaprzecza, kończąc myślą, że "Świat jest dziwny, naprawdę dziwny".
To czego zabrakło mi w książce "Światy równoległe" to perspektywy psychologicznej. Mam wrażenie, że o teoriach spiskowych nie da się mówić, nie wchodząc na grunt tego, co dają one ich "wyznawcom", a jedną z tych rzeczy jest z pewnością uczucie swoistego "domknięcia". Nasz świat jest niesamowicie skomplikowany, pełen zależności, od których mózg paruje. Niektórym ten brak domknięcia nie przeszkadza i potrafią z nim żyć, inni potrzebują odpowiedzi, które najczęściej upraszczają dane zjawisko. Bo skoro Bill Gates zrealizował w październiku 2019 roku Event 201, który skupiał się na naszej gotowości radzenia sobie z globalną pandemią, a w listopadzie w Wuhan odnotowano pierwsze przypadki zakażenia SARS-CoV-2, to przecież musi istnieć związek między tymi wydarzeniami. Jak mawiał klasyk: "Przypadek? Nie sądzę". Korzystając z narzędzi, których używa Lamża można jednak inaczej połączyć kropki, tworząc obraz nie spisku, a działań prewencyjnych, które w tym przypadku okazały się spóźnione.
Mam szczerą nadzieję, że za kilka lat doczekamy się kolejnej części, w której autor rozprawi się z teoriami powstałymi od roku 2020. Jeśli kuszą, a przynajmniej ciekawią was teorie płasko i młodoziemskie, jesteście ciekawi o co chodzi z tą całą "pamięcią wody" i jej żyłami, których szuka się różdżką i czy faktycznie istnieją chemtrailsy (no przecież je widać!) to zainteresujcie się "Światami równoległymi". Łukasz Lamża ma dla was kilka odpowiedzi.
Świetna książka, ale trochę nie dla mnie. Ponieważ autor mnie nie musi przekonywać. :) Zatem podszedłem do niej jako do zestawu argumentów. Ale i tu polegnę, ponieważ ci wszyscy wyznawcy absurdalnych teorii są zamknięci na wszelkie racjonalne argumenty. Weź tu przekonaj antyszczepionkowca, że opowiada brednie i daje się otumanić szarlatanom i oszustom. Jestem pewien, że i ekstremalny audiofil nie da sobie wytłumaczyć, że kupowanie super kabli za kilka tysięcy złotych nie poprawi jakości dźwięku.
Problem w tym, że audiofil to tylko niegroźnie zbzikowany fan. A antyszczepionkowcy w swojej masie są już groźni nie tylko dla swoich dzieci, ale i dla bezpieczeństwa ogółu. Przy okazji: aktualnie panującą pandemia ma szansę wybić z głowy (a może i z życia) antyszczepionkowy syf.
Autor jest bardzo rzeczowy. I bardzo przejrzyście tłumaczy, argumentuje, udowadnia. To doskonały, bardzo przyjemny wykład. Książka nie jest obszerna, a "skraca" ją dodatkowo to, że dwadzieścia procent to przypisy i bibliografia.
Swoją drogą, muszę się trochę ogarnąć i przestać szydzić z kreacjonistów. Prawidłowo powinno się ich nazywać "młodoziemcami". :) Z drugiej strony, podważanie teorii ewolucji to też kreacjonizm. W Polsce chyba niezbyt rozpowszechniony, ponieważ Kościół stoi pod tym względem twardo na ziemi (mam nadzieję). To Wynalazek amerykańskiej wolności od rozumu i dawania platformy każdemu cwaniakowi, który się dorwał do Biblii i próbuje na niej robić deale.
Bawiłam się dobrze i dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy, ale o większości już wiedziałam. Rozdział "Audiofilia ekstremalna" był na mój gust strasznie przeciągnięty i nudny, w inny rozdziałach również pojawiał się problem ze zbytnim rozciąganiem tematu i wielokrotnymi powtórzeniami. Były momenty w których już w połowie rozdziału wiedzieliśmy "co i jak", a autor od nowa zaczynał nam tłumaczyć jak chłop krowie na rowie, przez co czułam że robi się z czytelnika trochę głupiego, że może nie ogarnął i trzeba wszystko jak małemu dziecku tłumaczyć!
Za to dwa rozdziały rozwaliły mnie totalnie i to głównie dla nich mogę polecić książę, a mianowicie: -"Chemtraile" chyba żyłam pod kamieniem, ponieważ pierwszy raz się zetknęłam z taką teorią spiskową, a dodając do tego "obliczenia" ludzi wierzących, to wychodzi z tego jedno wielkie "OMG, serio ktoś za tym idzie?" -"Radiestezja" to jest jeden wielki kabaret i ten rozdział będę czytać wielokrotnie, na poprawę humoru!
konkretne rozprawienie się z pseudonaukę i teoriami spiskowymi, skrupulatne i cierpliwe trochę zbyt powierzchowne ale nie mogę totalnie zgodzić się z fragm. dot. wina, który próbuje wmówić czytelnikowi, że nie ma różnicy pomiędzy tanim a drogim winem >< i to w oparciu aż o...1 badanie... losowo wybrani ludzie na pewno ocenią lepiej wina tańsze, które produkowane i rozlewana są tak, aby przypominały table wine i były znośne do picia (dodatki, cukry etc). Docenienie trudnego Barolo czy dojrzałego Burgunda nie jest oczywiste, jeśli nie rozumie się specyfiki wina, podłoża, gleby, klimatu czy szczepu. fragm. o winie są b powierzchowne, amatorskie i zupełnie nie oddają rzeczywistości. Wynika z nich, że każdy woli wydać 20zł na wino z Biedronki, bo wiadomo niczym nie różni się od tych leżakujących i dojrzewających win latami w beczkach. Autor jest filozofem, a nie sommelierem, może do tytułu warto dodać: czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci, różdżkarze i ci, którzy nie znają się na winie? ( patrz: autor)
Problem z tą książką jest taki, że w sumie trudno zawrzeć tak zawiłe tematy w tak krótkich rozdziałach, Mimo to autorowi raczej się to udało. I doceniam, że faktycznie Lamża podszedł do wszystkich tematów na tyle obiektywnie na ile się da i przede wszystkim z pełnym szacunkiem do drugiej strony. Dość rzadkie zjawisko w erze internetu, gdy dużo ludzi próbuje udowodnić swoje zdanie obrażając drugą stronę.
Świetna pozycja popularnonaukowa, która nie tylko nie wyśmiewa i nie obraża szurii i foliarstwa, ale wręcz niektórym zjawiskom niechętnie przyznaje cień skuteczności (o ile jest to uzasadnione). Przy okazji wyjaśnia, jak działa metoda naukowa oraz przybliża mechanizmy rządzące pisaniem i publikowaniem artykułów naukowych. Lekka i szybka lektura, polecam cieplutko!
Wspaniała. Podziwiam autora, że podjął próbę obiektywnego przyjrzenia się tym wszelkim ruchom czy nurtom orbitującym wokół bredni, choć bawi mnie wyzierający co i rusz sarkazm. I niezmiennie szokuje mnie, jak bardzo ludzie są podatni na wszelkiego rodzaju kłamstwa, niepotwierdzone informacje i szarlatanerię w czystej postaci. Gdzie się podziała umiejętność krytycznego myślenia i szukania źródeł (choć patrząc na historię świata, to nigdy nie była to mocna strona człowieka)?
Merytoryczna i rozrywkowa książka, sprawiła mi dużo radości :)
Momentami czułam niedosyt, ale potem zdałam sobie sprawę, że z niektórymi tezami trudno jest merytorycznie długo dyskutować. Niektóre z nich nie mają wiele wspólnego ze stanem faktycznym, nie ma na nie żadnych dowodów, więc czasami nie za bardzo jest z czym dyskutować. Autor wykazuje się otwartym umysłem, podaje merytoryczne argumenty i wyjaśnia swoje stanowisko. Być może dla kogoś, komu zagadnienie pseudonauki jest bliższe, nie będzie to odkrywcza książka. Ja również niektóre twierdzenia znałam, ale nie znałam tzw. "behind the scenes", więc z przyjemnością dowiedziałam się, co za nimi stoi i jakie są argumenty za, a jakie przeciw.
Dobre wprowadzenie do tematów teorii spiskowych i pseudonauki. Autor lekko i przystępnie tłumaczy czemu wody nie da się strukturyzować, a szczepionki nie mają nic do autyzmu. W ramach kontekstu przybliża klasyfikację badań medycznych i funkcjonowanie wiedzy naukowej. Zgodnie z obietnicą tylko sporadycznie pokpiwa on sobie z osób wkręconych w prezentowane teorie, dlatego potencjalnie Światy równoległe to dobra pozycja dla osób niezdecydowanych czy neutralnych.
Z minusów - poszczególne rozdziały były dość nierówne jak chodzi o szczegółowość czy trzymanie się głównego wątku. Brakowało mi też jakiegoś zakończenia, które odpowiadałoby na (pod)tytułowe pytanie.
⭐3,5 bardzo ciekawa książka, sięgnęłam po nią mając małą wiedze o wszystkich pseudonaukach i teoriach spiskowych tutaj poruszanych. większośc była dla mnie czymś nowym a zostały wytłumaczone w ciekawy sposób oraz rzeczowo obalone.
Ciekawa, dobrze porządkuje wiele teorii „paranaukowych” i objaśnia ich pochodzenie. Warto przeczytać, choć dla mnie bez efektu wow, trochę zbyt wiele uproszczeń i szybkich prześlizgnięć po tematach.
Jeśli ktoś spodziewa się książki pełnej zabawnych anegdotek o dziwnych ideach, w które wierzą ludzie, tu tego nie znajdzie. Autor stara się naukową argumentacją wykazać, że takie zjawiska jak homeopatia, irydologia, płaskoziemstwo są zbudowane na fałszywych podstawach. Jednocześnie nie potrafi się powstrzymać od nazwania czegoś bzdurą, czy brednią, nie potrafi w pełni wytrwać w naukowym obiektywizmie. Czasem też nie doprowadza argumentacji do końca, brakuje "co należało udowodnić". Jest to widoczne zwłaszcza w pierwszym rozdziale o antyszczepionkowcach, który, napisany przed pandemią, wobec eskalacji, która nastąpiła w 2020, wydaje się niewystarczający. Mimo wszystko to interesująca, przystępna lektura, zwłaszcza rozdziały o homeopatii i strukturyzacji wody wydały mi się ciekawe.