Komisarz Marcin Zakrzewski jest zmęczony. Zajmuje się drobnymi przestępstwami, wyprowadza psa, słucha muzyki, spotyka się z sąsiadką, myśli o odejściu z policji. Jednak podświadomie wciąż czeka na kolejne śledztwo takiego kalibru jak sprawa seryjnego mordercy ze Szczepanowa.
Kiedy w jednej z wrocławskich kamienic zostają odnalezione zmumifikowane zwłoki kobiety, Zakrzewski jeszcze nie przeczuwa, że będzie to początek śledztwa jego życia. Tymczasem jedno za drugim pojawiają się brutalne zabójstwa, mnożą się fałszywe tropy, trudno powiązać ze sobą ofiary i brak jest wyraźnego motywu zbrodni.
Ktoś musi zapanować nad chaosem w śledztwie. Ale może chaos jest częścią planu, iluzją pozwalającą sprawcy zniknąć bez śladu? Kiedy Zakrzewski sam zostaje podejrzanym, zaczyna się zastanawiać, czy i on nie należy do tego planu. Jest zabawką wariata czy rekwizytem w rękach genialnego iluzjonisty? Morderca czai się bliżej, niż mu się dotąd wydawało, a tropy znowu prowadzą w przeszłość.
Drugi tom serii po GENIALNYM "Martwym sadzie". Na koniec "Iluzji" miałam ochotę umrzeć z wymęczenia! Tylu wątków, tyle absurdów to ja jeszcze nie widziałam! I się nie spodziewałam! Panie! Było tu wszystko, dosłownie! Od nekro****** po wybuchające granaty, za dużo. Za dużo. Początek i zarys przeszłości grupy bohaterów, wokół których toczy się całość - rewelacyjna! Ale dalej to jak wirówka wszystkiego. ALE! Będę serię kontynuować!
Nie bardzo rozumiem, dlaczego autor rozciągnął „Iluzję” na ponad 580 stron. Choć w zasadzie nie mam nic przeciwko temu, że prawdziwa akcja zaczyna się czasami w powieściach gdzieś po dwóch trzecich książki, tutaj długi rozbieg po prostu mnie wynudził. Ani informacje środowiskowe, ani pogłębianie psychologicznych sylwetek bohaterów czy opis żmudnych procedur śledczych takiej objętości nie wymagały. Owszem, zbrodnie, na czele z nekrofilią, są dość nietypowe, i nietrudno uwierzyć, że sprawiają policjantom sporo kłopotów, ale w końcu to kilka przypadkowych wydarzeń prowadzi do ujawnienia całej prawdy. Chyba, że celem Mieczysława Gorzki jest wykreowanie współczesnego policyjnego bonda, zabójczo przystojnego seksoholika, który co pewien czas doznaje olśnienia, no i z każdej sytuacji wychodzi co najwyżej lekko poturbowany. A że Marcin Zakrzewski jest polskim supergliniarzem, nie może się oczywiście obejść bez sporej dawki hamletyzowania. Stąd pewnie tyle w powieści pustosłowia, na dodatek niechlujnie zredagowanego, o czym świadczą liczne literówki i powtórzenia.
Być może mój problem, który spowodował powyższe złośliwe uwagi, wynika z narastającej irytacji głównym bohaterem cyklu. Ale przyjmując, że literatura kryminalna ma prawo wzbudzać różne emocje, także zdenerwowanie, tak, przeczytam trzecią część „Cieni przeszłości”, choć z lekkim przerażeniem widzę, że „Totentanz” liczy sobie stron 608!
Mówi się, że Polska kryminałem stoi. I faktycznie tak jest, na przestrzeni lat pojawiły się nowe nazwiska, a wraz z nimi naprawdę dobre powieści kryminalne. Teraz do grona "kryminalistów" koniecznie trzeba dopisać jeszcze jedno nazwisko. Pan Mieczysław Gorzka wkracza do tego kręgu ze świetną serią kryminalną "Cienie przeszłości" (na dzień dzisiejszy są to dwie powieści + trzecia w przygotowaniu). Druga powieść "Iluzja" trzyma poziom, a autor jeszcze bardziej komplikuje fabułe, wprowadzając nowe wątki i zaburzając to, co już zostało powiedziane. Wszystko zaczyna się dość niewinnie. We wrocławskiej kamienicy zostają odnalezione zmunifikowane zwłoki kobiety, a potem..., potem już nic nie jest oczywiste. Akcja gna na łep, na szyję, a autor funduje nam prawdziwe rollercoaster z historią, która powoduje, że szczęka nie raz opada nam na ziemię. Mamy tu okrutne morderstwa, nekrofilię, związki poliamoryczne, zemstę i szaleństwo - czyli cały wachlarz zła współczesnego świata. Historie z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć, wypływają na powierzchnię i ujawniają swoje tajemnice dopóki nie zostaną odkryte wszystkie karty. Autora poniosło, oj poniosło 😉. Kiedy wydaje się, że jeden wątek został juz rozwiązany, pojawia się kolejny, który komplikuje sprawę jeszcze bardziej. Na szczeście autor nie pozostawia nas bez odpowiedzi i wszystko pięknie układa się w całość. Główny bohater, komisarz Marcin Zakrzewski to glina z krwi i kości, taki trochę hero, ale bardziej ludzki. Udaje się mu wywinać z wielu niebezpiecznych sytuacji. Niby można się do tego trochę przyczepić, ale po co, skoro jest dobrze i da się go lubić, na tyle, żeby mu kibicować i nie życzyć śmierci😉( ja go bardzo polubiłam). Zakrzewski nie jest też do końca jakimś samotnym wilkiem, ma grono ludzi, którzy pracują nad sprawą i ich ról nie należy umniejszać. Podsumowując; dzieje się, dzieje i właściwie nie ma czasu, żeby na chwilę odpocząć i złapać oddech. Historia jest tak zakręcona, że w pewnym momencie zadajesz sobie pytanie, co autor jeszcze nam zaserwuje, ale co tam, mi się podobało i to bardzo.
Znajomy, który polecił mi tę serię, powiedział mi kiedyś, że zanim zacznę czytać drugi tom, mam wyłączyć kuchenkę bo szkoda pieniędzy na nowe garnki. Po części muszę przyznać mu rację. Na szczęście jestem na urlopie, nie gotuję więc pożar w kuchni raczej mi nie grozi. Dorobiłam się za to dwóch zarwanych do późna nocy, mając w nosie fakt, że po 4 rano muszę zameldować się na szlaku. Z pierwszego tomu zbytnio zadowolona nie byłam ale w drugim widać już ogromny progress pod każdym względem. Parę rzeczy mi się nie podobało m.in wątek nekrofilski, i chyba nie tylko ja odniosłam wrażenie, że postać komisarza Zakrzewskiego jest nadmiernie zseksualizowana - każda przedstawiona babka ma jędrny tyłek i sterczące cycki. Kilka razy nasz bohater ociera się o śmierć, z której za każdym razem wychodzi zwycięsko. Zakrzewski jest kot, najwyraźniej ma 9 żyć ale w gruncie rzeczy to calkiem pozytywna postać i da się go lubić. Fabuła miejscami trochę przekombinowana ale i tak miałam z czytania świetną zabawę i całkiem ciekawy kryminał. Tom trzeci już zaczęłam więc zobaczymy, co też autor tutaj wymyślił...
Jeśli szukacie doskonałego polskiego kryminału/thrillera to doskonale trafiliście! Myślałam, że pierwsza część będzie świetna, a druga jak to druga - powielanie, trochę to wszystko już się znudziło, a tutaj... autor znowu zaskakuje! Kolejne złożone morderstwo, do samego końca autor myli tropy i nie wiadomo kto zabił, wartka akcja, brawura i dużo, dużo główkowania. Dreszcze mnie przechodziły kiedy czytałam te wszystkie opisy morderstw, a cała historia była po prostu pasjonująca. Główny bohater jest w czepku urodzony, ale nie jest to nachalne i naciągane, raczej widać, że ma dużo szczęścia zamiast rozumu i on sam doskonale to wie. Jest przy tym silny, męski i ma dobrą intuicję. Ma jednak również sporo pomocników, więc nie odnosi się wrażenia, że sam rozpracował trudną sprawę i to przesada. Gorąco polecam!
Książka zaczęła się bardzo ciekawie i nawet pomyślałam, że to brzmi o niebo lepiej niż ,,Martwy sad"! A potem, niestety, poznawałam kolejne etapy intrygi, następne zamieszane w to osoby, ich powiązania między sobą i... muszę przyznać, że to wszystko było dla mnie klejone na ślinę. Niby może być, ale z drugiej strony, to jest tak oderwane od rzeczywistości, że słuchałam audiobook z coraz większym niedowierzaniem. Przysięgam, że gdybym jeszcze raz posłuchała coś o papierosach to bym padła. Nie wiem, dlaczego autor tak uparł się na te papierochy, ale wspominał o nich w praktycznie każdym rozdziale: ten rzuca, ten zapala, temu już nie smakują, X musi podebrać od Y z paczki, a ta musi zapalić teraz i zaraz, bo się nie może skupić... no, bardzo to było dla mnie istotne. Muszę przyznać, że ostatecznie ,,Iluzja" mnie rozczarowała i muszę się poważnie zastanowić czy chcę poznawać kolejną część.
Znowu komisarz Zakrzewski. I tym razem widzimy go trochę w innym etapie życia, trochę innego, a jednak też interesującego. Samo śledztwo ma ciekawe aspekty i bardziej wytęża umysł by znaleźć odpowiednie elementy układanki. Czasami jednak mnogość postaci i długość tomu lekko rozciągają fabułę. Zakrzewski jak zawsze nieśmiertelny, ale czego można się spodziewać po pistacji która ma jeszcze swoje dwa tomy wydane. Bardzo fajnie przedstawiona jest relacja z Paulina i aspirantem Szawczukiem! Książka bardzo dobra, ale jednak Martwy Sad był bardziej wciągający. Co nie wyklucza wcale następnych tomów!
Dobra historia, zagmatwana, przemyslana. Tyle tylko ze za dluga. To sie ciagnie i ciagnie i ciagnie. W wersji audio te 19 godzin jest ok, ale nie wyobrazam sobie tego czytac. Latwo sie pogubic w ilosci postaci i meandrach sledztwa. I tu jest problem: 5 gwiazdek za ciezka i porzadna prace autora, ale 3 za wykonanie. Panie Mietku niech pan to jakos skondensuje :) P.S. Niech ktos policzy ile razy padlo slowo seks :) P.S.2 Nienawidze papierochow
Waham się między daniem 4 a 3 gwiazdki. Ostatecznie daję 4, bo jednak koniec końców książka wzbudziła we mnie sporo emocji, a chyba o to w tym wszystkim chodzi. Początek i rozwinięcie bardzo dobre. Trzymające w napięciu, sporo wątków które wprowadzają zamieszanie, ale jednak wszystko trzyma się kupy. Jest oczekiwanie, kombinowanie, szukanie poszlak. I nagle naprawdę dobra kryminalna książka zmienia się w tanią sensacyjną historię ze skakaniem po dachu pociągu. Ok, niby nie było skakania, ale no proszę ja ciebie... jednak trochę było. Domknięcie histori autorowi nie wyszło. Nie wiadomo jak bohater wpadł na swoje ostatnie pomysły, a sposób ich realizacji zakrawał o niskich lotów scenariusz filmowy. Nie kupuję tego.
Wspaniale jest czytać książki polskich autorów, będących na poziomie! Pan Mieczysław napisał książkę która trzyma w napięciu przez cały czas. Momentami wydaje się wręcz za duzo zwrotów akcji, pogmatwania, a niektóre wątki są lekko naciągnięte, jednak trafia to w moje gusta.
Dźwig to jest hit 😄 Ta część jest momentami tak absurdalna i naciągana, że aż zabawna. Dwie pacjentki zmieniające się w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym przez dziurę w suficie , policjant łamiący wszelkie zasady postępowania (wytrychy), spektakularna walka na torach i ten wspaniały dźwig niszczący galerię handlową. Panie Gorzka, gratuluję wyobraźni :)
Daje 3.5* - mimo wszystko się uśmiałem i wciągnąłem w fabułę.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Za dużo wątków, za dużo bohaterów, momentami się gubiłam i musiałam się zastanawiać o czym/ o kim oni mówią. Trochę czasami autora ponosiła wyobraźnia, a Zakrzewski nadal nie zmądrzał, a w dodatku jest nieśmiertelny 🤣 ale bardzo dobrze się bawiłam i był wciągająca, tego nie mogę jej odebrać. Chętnie sięgnę po kolejną część, bo mimo wszystko Gorzka dobrze pisze 😊
Cóż, takiej sieci powiązań i konstrukcji zbrodni to nawet scenarzyści Marvela by nie wymyślili. Meh. Oczywiście nie obyło się bez wątków romansowych komisarza Zakrzewskiego, które zajęły zdecydowanie więcej niż powinny.
4,5 (audio) trochę irytujące było to że ciągle wokół głównego bohatera dzieje się coś co zagraża jego życiu a jednak wychodzi z tego bez większego szwanku. Mimo to niespodziewanie książki te są niezwykle przyjemne i na pewno będę sięgać po kolejne! A ja przecież tak nie lubię kryminałów 😅
Po pierwszym tomie liczyłem na równie solidną historię no i jak zawsze wyszło, że liczyć to ja mogę…
Ogólnie nie umiałem się wczuć w tę historię, owa nekrofilią też mi nie pomagała. Nie żebym to jakoś piętnował, bo wiele jest zimnych kobiet i są tacy faceci, którzy to lubią jednak to zupełnie nie moja estetyka i nawet chłodzenie Monsterka przy pomocy rzeczonej postaci mnie nie przekonuje.
Mam takie poczucie, że autor zbyt wiele chciał w tej powieści pomieścić, wspomnianą już nekrofilię, homoseksualne zapędy, choroby psychiczne i jeszcze kilka innych, ale nie spojleruje Wam moi mili. I to zupełnie nie chodzi o tematy tylko o ich ilość i sam fakt, że tak różne wątki trudno logicznie połączyć i tutaj to się wysypało jak kobieta po 30*
*nie jest to moja opinia, tylko zasłyszana wśród intelektualnych elit zasiadających pod dość popularną siecią sklepów monopolowych
Irytował mnie coraz mocniej Zakrzewski, bo co to jest za pałka, chce rzucić palenie, no myśl skądinąd słuszna i rozsądna, ale ta jego logika „nie kupuje fajek, bo nie będę umiał rzucić chlipu, chilp, płaku, płak”, po czym wali na sępa i kosi całą paczkę fajne no ja się pytam, gdzie jest rozum i godność człowieka? Do tego mam jakieś poczucie, że gdyby w środku Peru było morderstwo to Zakrzewski i tak byłby w jego centrum, a dla wszystkich stanowiłby ostatnią deskę ratunku, pójdę krok dalej i wysnuję teorię, że gdyby zamiast drzwi Jack i Rose z Titanica leżeli na nim, to oboje by przeżyli.
Zakończenie mnie zaskoczyło i było rozsądne, a jak wiadomo rozsądek jest cechą, którą niesamowicie cenię i tak dalej… Jednak nawet to nie ratuje tej historii, która w dużej mierze jest jakaś odrealniona i naszpikowana mniejszymi czy większymi absurdami. Trochę jestem rozczarowany takim zjazdem po „Martwym sadzie”, ale co ja tutaj mogę, ja sobie tylko czytam i nic więcej moi mili…
Seria brutalnych morderstw, brak motywu, brak cech wspólnych ofiar, a do tego zmumifikowane zwłoki kobiety. Komisarz Marcin Zakrzewski na nudę nie ma czasu.
„Martwy sad” tak mnie zachwycił, że bałam się, że „Iluzja” będzie słabsza, bo przecież nie można napisać dwóch tak genialnych powieści. Zwracam jednak honor. Da się. Pan Gorzka potrafi.
Tym razem dostajemy bardziej skomplikowaną sprawę niż w pierwszym tomie. Dzieje się dużo, ale autor tak to przedstawił, że nie sposób się pogubić. Nie sposób też się domyślić zakończenia, a to mnie wbiło w fotel. Aj, jakie to było dobre!
Napięcie nie opuszczało mnie przez wszystkie 583 strony. Myślałam, że pęknę z ciekawości kto stoi za zbrodnią, dlaczego to zrobił i dlaczego akurat w taki sposób. A wierzcie mi, fantazja tutaj mordercę poniosła. Oj poniosła.
Nie będę nic więcej pisać. Jak tylko zaczynam, to mam ochotę rzucić pisanie opinii i od razu łapać za trzeci tom. I tak właśnie zrobię.
Gorąco polecam każdemu fanowi kryminałów i thrillerów!