3.5 Wiele książek, które podczas lektury mnie nie zachwycają, zostają na dłużej w mojej pamięci i jedną z nich jest „Pójdę sama”. To nietuzinkowa opowieść, a odnaleźć w niej można wiele empatii, nostalgii czy poczucia samotności. Powiedziałabym, że to jedna z tych poruszających lektur, a jednocześnie zapadających w pamięć, pomimo tego, że z początku miałam wrażenie, że szybko o niej zapomnę. Choć z początku, nie trafiła w mój gust, to wraz z licznymi refleksjami, coraz bardziej zaczynam się do niej przekonywać. Krótka, specyficzna i trafiająca do czytelnika dopiero po czasie. Nie zupełnie trafiła do mnie pod względem emocjonalnym, tutaj oczekiwałam więcej przeżyć związanych z fabułą, jednak ostatecznie sam walor językowy sprawił, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Melancholijna książka o pamięci, ale nie takiej ogólnej, typowej, a bardziej o wspomnieniach odczuć, zapachów, widoków, wypowiedzianych słów. Dużo pracy włożonej w tłumaczenie i redakcję, aby chociaż zbliżyć doświadczenie polskiego i japońskiego czytelnika, za co czapki z głów. Sama książka nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie, ale nadal jest to nietypowa perspektywa umoczona w japońskiej kulturze, co docenić zawsze warto.
Ej, to było mega dobre. Jakby, czemu ma ona taką niską średnią ocen? 🤨 Mam w niej masę zaznaczonych cytatów i łzy mi leciały ciurkiem na zakończeniu. Błagam was, czytajcie. edit: po półtorej roku zmniejszam nieco ocenę
Nostalgiczna i pełna refleksji opowieść o pewnej staruszce. Ja niestety nie zdołałam się zaangażować i pewnie szybko o niej zapomnę. Chociaż nie ukrywam, że wątek nieżyjącego męża, lekko złapał mnie za serce.
Główną bohaterką tej książki jest Momoko. Poznajemy ją w momencie kiedy już jest w sędziwym wieku, mąż odszedł na tamten świat, a dzieci rozjechały się w swoją stronę. Kobieta siedząca samotnie w swoim domu ma wiele czasu, by myśleć o swojej przeszłości oraz niejako rozliczyć się ze swoich życiowych decyzji, których dokonała.
To była bardzo spokojna oraz nostalgiczna powieść, która nie wyrywa czytelnika z butów swoją akcję, ale otwiera pole do tego, by samemu pomyśleć o swoim dotychczasowym życiu. Czy podejmując jakąkolwiek decyzję kierujemy się swoim dobrem czy jednak opieramy się na ogólnie przyjętych zasadach? Jeden minus jaki zauważyłam w tej pozycji to jest tylko ten dialekt Tohoku, który w polskim tłumaczeniu wyszedł dosyć topornie i znacznie spowalniał tempo czytania, bo skupialiśmy się na tym, żeby przetłumaczyć niektóre słowa na nasz język. Dla przykładu zacytuję tylko jedno zdanie, żeby zrozumieć o co mi chodzi: "Przedzież to, jag zama ziebie nazywam, to filar mie dzałej". Jak wpadniemy w wir czytania to owszem, płynnie tłumaczymy sobie w głowie słowa, ale też często trzeba się na chwilę zatrzymać i zastanowić o co tutaj chodzi.
"Pójdę sama" to specyficzna opowieść, która moim zdaniem nie każdemu przypadnie do gustu.
Już na początku w oczy rzuca się przede wszystkim wyjątkowy dialekt, którym posługuje się główna bohaterka. Trudno się go czyta, potrzeba czasu, aby swobodnie nim manewrować i bez kłopotu go odczytywać. Pojawia się on co kilka stron, więc patrząc na całość, nie ma go wcale tak dużo. Wielkie brawa dla tłumacza, bo Dariusz Latoś musiał odwalić tu kawał dobrej roboty!
Momoko to dojrzała kobieta, która na kartach powieści wspomina swoje życie i rozwodzi się nad tym, czego w nim doświadczyła. Niektóre spostrzeżenia we mnie uderzyły, niektóre po mnie spłynęły. Momentami jej współczułam, momentami ją podziwiałam. Była matką, żoną, babcią. Ale czy przy tym wszystkim była też sobą?
Zawsze opowieści starszych osób budzą we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony zastanawiam się, jaka ja będę na starość. Czy będę szczęśliwa? Czy będę dumna z tego, co uda mi się osiągnąć? Czy będę czegoś żałować? Czy mój partner i dziecko nadal będą mnie kochać? Z drugiej strony obawiam się, czy nie stanę się zgorzkniałą, rozpamiętującą i zapomnianą przez bliskich osobą ledwo wiążącą koniec z końcem.
Ta pozycja prawdopodobnie nie trafi do topki tego roku, bo momentami była zbyt powolna i nostalgiczna. Poza tym w tym roku przeczytałam naprawdę wiele świetnych pozycji, więc coraz trudniej się przez nie przebić. Problem jednak w tym, że ta historia skłoniła mnie do refleksji, do zatrzymania się po lekturze i zastanowieniu się nad własnym życiem. Długo o niej myślałam po odłożeniu na półkę. Jeśli dalej będzie siedzieć w mojej głowie to kto wie, może w tej topce roku i ona znajdzie swoje miejsce.
„Poѕłυcнαjdzιe, ĸozмɢι мoje, α ĸoвιedy ѕzczeɢólɴιe, ĸoвιedy z тycн, co jeżdże zoѕтαły, dzo zιe zαѕιedzιαły, ɴαdѕтαwdzιe υѕzυ, ѕłυcнαjdzιe υwαżɴιe. Od мιłoścι wαżɴιejѕzα jezd wolɴoś. Nιezαleżɴoś. Przezdαńdzιe wreѕzcιe ĸleɴĸαć przed тoм мιłoścιoм!”🖋️
🍂Momoko, główna bohaterka, całe swoje życie poświęciła innym - mężowi, dzieciom. Gdy ich zabrakło, zaczęła się zastanawiać, co właściwie zostało jej z tego życia, i czy „warto było szaleć tak”?
🥮Miałam dosyć duże oczekiwania do tej książki i to źle, bo jak jednak okaże się, że fajerwerków nie ma, to człowiek z głośnym plaskiem upada na cztery literki i nie może się pozbierać😭 Nie zabrakło w książce oczywiście melancholii i rozważań o przemijaniu, tak jak często zdarza się w japońskiej literaturze, ale dla mnie nie była to WOW(3 wykrzykniki) pozycja🫠
🍁Nie wiem, bardzo chciałabym powiedzieć, że podobała mi się ta książka, ale mało co z niej zrozumiałam tak dogłębnie jak bym sobie życzyła. Może to właśnie przez całkiem nieoczywistą formę, która tak naprawdę nie do każdego musi trafić. Jestem przekonana, że jest to pozycja, w której każdy złapie coś innego dla siebie i w innych momentach własnego życia. Dlatego nie skreślajcie tej książki po mojej recenzji, tylko dajcie sobie i jej szansę, spróbujcie, bo może akurat wy zrozumiecie ją w jej skomplikowanej prostocie! (w końcu to przeżycia i myśli pani Momoko, nie moje, i mogła to wszystko sobie rozważać jak chciała, nie zważając na moje upodobania!)
2,5⭐️. To byłaby świetna książka gdyby nie to, że jest tak niesamowicie nudna.
Opowieść starej kobiety o przeżytym życiu, analizowanie tego, jak to życie przeżyła, co zrobiła dobrze, co niekoniecznie, kim była jako żona i matka - to bardzo ciekawe, zwłaszcza że autorka używa czasami regionalnej gwary i tłumacz miał tu pewnie twardy orzech do zgryzienia, ale świetnie sobie poradził. Jednak ciężko było mi się skupić na treści, bo styl narracji dosłownie mnie usypiał. 140 stron, a ja je wymęczyłam jak 400-stronicową powieść.
2.5 Rozumiem jakie zamiar miała ta książka, ale mam wrażenie, że przeczytałam ją w złym momencie. Mimo trudnego języka, w którym została napisana, jej przesłanie o przemijaniu życia i samotności było bardzo jasne.
Bardzo ciekawa podróż przez życie, wspomnienia i umysł starszej osoby. Historia Pani Momoko do mnie trafia i wzrusza, może dlatego, że sama mam babcię (nieco starszą), która też musiała nauczyć się żyć po stracie swojej miłości.
Pani Momoko pokazuje czytelnikowi jak wygląda życie osoby, która przez całe życie starała się spełniać oczekiwania społeczeństwa, zatraciła swoje marzenia i sobą mogła być tylko przy jednej osobie. Niestety śmierć jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji i ta pozycja jest pełna ciekawych przemyśleń na ten temat, ale także starości, radzenia sobie ze stratą, samotnością.
Pani Momoko może uważać, że już nie ma żadnej roli w społeczeństwie, ale w moim życiu jednak ją miała! Ta historia dała mi pewnego rodzaju nadzieję, że nawet po najgorszej stracie można się podnieść, a nawet znaleźć w niej pozytywy 🫶🏻
[19.12.2024] koniec roku nadchodzi i no niestety po pewnym czasie wracam żeby obniżyć ocenę. nie myślałam o tej książce w ogóle (a myślałam że będę bardzo czesto) mimo to nadal uważam że była to dobra pozycja więc odejmuje 0.5 i 4⭐ zostają... (robie to również po przemyśleniach, że za dobrze oceniam wszystkie książki, które czytam, a później nie pamiętam nawet o czym były)
4.5⭐ TAK MNIE WZRUSZYŁA TA KSIĄŻKA, TAK MI SMUTNO Samotność, strata, przemijanie, śmierć to kilka rzeczy które bardzo mnie przerażają i smucą i wszystkie były właśnie w tej książce. Bardzo smutna historia o starości, o rodzinie, o stracie, samotności, poszukiwaniu sensu w życiu i ostatecznie o pogodzeniu się ze śmiercią (cudzą jak i własną). Myślę, że na długo ta książka zostanie w mojej głowie i nie raz będę wracała myślami do babci Momoko (przypominając sobię jednocześnie o historii z Antykwariatu Morisaki, gdzie historia z panią Momoko też bardzo mnie wzruszyła). Mam wielką nadzieję, że w dalszej części historii przynajmniej jej relacja z córką polepszyła się i nie spędziła reszty swojego życia w samotności, jedynie z głosami w swojej głowie. Jakbym tylko mogła to weszłabym na chwilę do środka tej książki, żeby spędzić z babcią Momoko trochę czasu popijając razem herbatkę. Ostatecznie nie potrafię jednak zrozumieć dlaczego ta książka ma tak słabe oceny. Jeśli to tylko przez używany tam dialekt, to uważam że większość osób minęła się z rzeczywistym przekazem tej historii (co nie zmienia faktu że sam dialekt też miał tu duże znaczenie) i że jeszcze kiedyś wrócą do niej by lepiej ją odebrać.
no nieee, jeśli chodzi o bohaterów staruszków to dla mnie wygrywa the one and only Fredrik Backman 🖤 PO ZA TYM moim największym problemem były myśli bohaterki w dialekcie, nie umniejszając, ale BOŻE TEGO NIE DA SIĘ CZYTAĆ TAK MNIE TO WNERWIAŁO, AŻ MUSIAŁAM ZROBIĆ TYGODNIOWĄ PRZERWĘ WRRR
Un breve romanzo giapponese narrato interamente in flusso di coscienza, dove seguiamo i pensieri di una donna anziana e sola che ripercorre la sua vita: da giovane indipendente a moglie e madre devota, fino alla vedovanza, quando si affaccia la possibilità – reale o solo interiore – di ritrovare una libertà a lungo sacrificata. Le stagioni che si susseguono nell’arco di un anno diventano una chiara metafora del ciclo della vita, mentre Momoko riflette su lutto, famiglia, doveri sociali, solitudine, vecchiaia e perfino sull’esistenza di un aldilà. La partenza mi ha conquistata: i pensieri della protagonista sono toccanti e ci sono spunti che creano empatia e fanno riflettere. Andando avanti con la lettura, però, lo stile diventa più frammentato e disordinato, e alcuni temi – in particolare il lutto per il marito – tornano spesso con parole e concetti simili, creando una sensazione di ripetitività che per me ha reso la lettura un po’ faticosa, nonostante il libro sia breve. Resta comunque un esordio originale e coraggioso, capace di dare voce a emozioni profonde e di offrire una prospettiva intima sulla vecchiaia e sulla libertà personale. Consigliato a chi ama le narrazioni introspettive e sperimentali, e non teme di abbandonare la struttura tradizionale di una trama lineare.
Wyobraźcie sobie czytać o szarej codzienności, co w tym ciekawego? Może lektura nie wydaje się być interesująca, ale okazała się uświadamiająca. Nie był to żaden banał, a sam ton książki balansuje między znanym ciepłem japońskim, a niesamowicie dojrzałym spojrzeniem.
Wiecie (lub nie), że książką mojego życia jest "Las z wełny i stali", a ja znalazłam dla niego konkurencję, bo to ten typ historii. "Pójdę sama" również opowiada o prostocie i skupia swoją uwagę na tych drobnych rzeczach.
Ta opowieść mnie wzruszyła i chociaż na chwilę ukoiła, przypomniała mi o znaczeniu wielu rzeczy i poklepała po ramieniu mówiąc, że mimo wszystko nie jestem i nie będę sama, urzeczywistniła wszelkie obawy i dodała odwagi w tej beznadziejności i samotności.
Autorka poświęca część książki na nakreślenie relacji w obrębie babcia-matka-córka-wnuczka. Skupia się na obserwacji otoczenia i obcych ludzi, zwykłych czynności, codziennych emocji, przywołuje wspomnienia, ale robi to tak umiejętnie, że ja wręcz czułam to odpływanie w przeszłość, jakby pojawiała się migająca mgła, a my znajdujemy się w innym czasie i miejscu.
Ta książka bardzo do mnie trafiła i cały czas, gdy o niej myślę, to mam mokre oczy. Czemu? Bo to MOJA książka.
Ważnym elementem jest używanie przez bohaterkę dialektu, który wydobywa się z jej wnętrza, z młodości, w ten sposób lepiej możemy poczuć etap życia staruszki, a przynajmniej ja to zrobiłam, przekroczyła w ten sposób pewną umowną linię, stara się zaakceptować nową-starą siebie i zastanowia się co ją teraz czeka. Sam dialekt początkowo odbiera lekkość lekturze, ale po pierwszym rozdziale jest go niewiele i można się przyzwyczaić, więc czytanie nabiera żwawości.
Miałam do niej przeczucie i mnie nie myliło, ode mnie 8/10.
Trochę więcej usłyszycie o niej w kolejnym filmie na kanale, a recenzja również pojawi się wkrótce na blogu.
A niech będą te cztery gwiazdki. Po prostu lubię raz na jakiś czas przeczytać japońskie książki. Są trochę specyficzne i zazwyczaj od razu po przeczytaniu nie ma szału, ale potem wracam do nich myślami dosyć często. Książka ta jest ciekawe napisana- narratorka mówiła takim ala dialektem, przez co w tekście były specjalnie zrobione błędy i do tego jak dla mnie super oddany taki efekt osoby z zanikami pamięci. Klimat też super, ale mój ulubiony aspekt to, że czytając o Pani Momoko widziałam moją babcię <3 Do tego jakąś nową perspektywę odblokowałam na to jak może się czuć moja babuszka. ~…młodość to synonim ignorancji. Żeby się czegokolwiek nauczyć, trzeba najpierw tego doświadczyć. ~nie każda piżama to ubranie, ale każde ubranie to piżama
La morale de cette histoire : quand on vieillit et qu’on commence à perdre les siens on descend de plus en plus bas si on n’a pas de vie sociale ! quelques passages qui méritent d’être cités :
« De toute façon, même si elle se levait tôt, elle n’avait rien à faire. C’était toujours le même train-train. Elle ouvrait les yeux, et aussitôt : « Après tout… », « Y a des jours, comme ça… », « On y peut rien, va ! » s’exclamait-elle, moitié pour excuse, moitié en guise de réconfort, se tournant et se retournant dans son lit. »
« Être incapable de prendre soin de soi-même est plus effrayant que de mourir, se disait Momoko. »
Rewelacyjny przekład i to chyba jedyne wrażenie, jakie zapamiętam na dłużej po przeczytaniu tej książki. Spodziewałam się większych emocji, 🥺 bo konfrontacja ze śmiercią najbliższej osoby to temat, który otwiera szerokie pole do ich ekspozycji. Tymczasem mam poczucie, że niektóre fragmenty przeczytałam wręcz obojętnie, a dzieląc lekturę na kilka wieczorów, nie potrafiłam streścić, o czym czytałam poprzednim razem. Oczywiście znalazłam też w tej książce kilka ujmujących spostrzeżeń, to znaczy olśniły mnie w trakcie czytania, ale już teraz nie umiałabym ich przytoczyć. Ulotność potrafi być piękna, jednak wolę teksty, które osadzają się w sercu, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Tutaj niestety mocno zabrakło tego elementu.
"Die 74-jährige Momoko schaut zurück auf ihr unspektakuläres Leben. Je stärker sie nachdenkt, desto häufiger drängt ihr nordostjapanischer Heimatdialekt hervor. Für die deutsche Übersetzung wurden diese Passagen ins Vogtländische übertragen." (Deutschlandfunk Kultur)
Der Roman versteht es beizeiten – besonders am Ende – zu bewegen, doch so wirklich meins war er nicht. Die durchgehenden Dialektpassagen stellen sicherlich einen literarischen Geniestreich im Original und eine Glanzleistung in der Übersetzung dar, haben mich jedoch durchgehend gestört und mir beinahe den Text in Gänze verlitten.
Skończyłam. To było drugie podejście po roku. Książka jest krótka, opowiada o starszej Pani Momoko, która została sama po śmierci męża. Przyznam szczerze, że prawie do samego końca nie mogłam się doczekać kiedy ją skończę - nie dlatego,że tak mnie zafascynowała, tylko dlatego, że nie podobała mi się. Najbardziej nieznośne było dla mnie wprowadzenie dialektu, okej, musieli to jakoś pokazać w tłumaczeniu, ale okropnie się to czytało. NATOMIAST....Ostatnie 20 stron było bardzo dobre - pięknie opisana tęsknota za bliską osobą, chęć przedostatnia się na "tamten świat", żeby w końcu nie być samotnym. I sam koniec...Tak mi się żal zrobiło głównej bohaterki, takiej uroczej staruszki. To do mnie trafiło, ale musiałam się przemęczyć. Gdyby nie dosłownie ostatnie strony, dałabym 2⭐️, bo spodziewałam się czegoś lepszego - od zeszłego roku ta książka czekała na półce, pamiętam jak się cieszyłam, kiedy wyszło polskie tłumaczenie i nie mogłam się jej doczekać. No cóż, tak też się czasami zdarza. "Kto nie zna cierpienia, które niesie strata, ten zazna go jeszcze aż nadto. A jeśli nie - to znaczy, żeś nikogo w życiu nie kochał." 💔 "Chciałabym poczuć z kimś więź. Porozmawiać o rzeczach bez znaczenia. I o tych ważnych też."
W teorii piękna opowieść. Refleksje starszej kobiety, myślenie o swoim życiu, popełnionych błędach, ale i chwilach radości i szczęścia.
W praktyce nudna, momentami niezrozumiała przez dialekt, którym posługiwała się bohaterka w młodości i który wrócił jej na starość. Udzwięcznianie głosek może by lepiej wybrzmiało w audiobooku, ale czytało się to średnio.
Mam 41% i zostawiam, bo nie lubię męczyć książek. Życie jest za krótkie na słabe książki.
2,75 ☆ Po okładce i po opisie spodziewałam się czegoś innego i niestety, ale w mojej wyobraźni, ta książka wypadała duzo lepiej, niż w rzeczywistości. Nie jest to zupełnie zła lektura, ale też nie do końca mi się podobała. Dziwne to trochę.