Krzyczący w Ciemności po zawarciu ugody ze srebrnymi magami wyrusza na Wyspy Śpiewu. Jego tajnej misji od początku towarzyszą kłopoty. Równowaga Zmroczy uległa zaburzeniu, a nad wszystkim wisi widmo szykującej się katastrofy. Co knują demony z Doliny Śniedzi?
Melanż czarnej magii z tropikalną przygodą zaskoczy was, zahipnotyzuje i przyprawi o dreszcze.
To moje pierwsze i na pewno nie ostatnie spotkanie z twórczością Agnieszki Hałas. W trakcie mojego urlopu, jak to mam w zwyczaju latem, czytałem głównie kryminały. Zatęskniłem jednak za moim ulubionym gatunkiem fantasy i wziąłem się właśnie za "Śpiew potępionych". Lektura spełniła wszelkie moje oczekiwania. W końcu dostałem dobre high fantasy, z bogatym i rozległym światem przedstawionym, z ciekawym i rozbudowanym systemem magicznym. Nareszcie fantasy, gdzie magia miała swoją główną rolę i była powszechna, także za sprawą głównego bohatera, który magiem jest. Wreszcie magia nie była sprowadzona tylko do roli pomniejszego, przydatnego momentami narzędzia. Świat przedstawiony, wykreowany przez autorkę aż kipi od magii. I to mi się bardzo podoba. Podobnie jak zadanie stojące przed głównym bohaterem. Ciekawi bohaterowie poboczni, interesująca historia i rozsądna ilość akcji. Przyznaję, że mogło być bardziej dynamicznie i niekiedy z większymi emocjami, które dostajemy głównie w finale historii. Jednak i tak całość czytało mi się bardzo przyjemnie. Jedyny minusik mam do postaci głównego bohatera. Moim zdaniem brakowało mu charyzmy i tego czegoś, co sprawia, że bohater zyskuje głębie i chce mu się kibicować do końca. Dla mnie Brune był trochę nijaki. Niby z mroczną przeszłością, niby potężny mag, ale tak jakoś nie poczułem z nim większej głębi. Za to wszystko nadrabiała historia oraz opisy świetnego uniwersum wykreowanego przez autorkę. Z przyjemnością oceniam tak wysoko i pędzę nadrabiać poprzednie tomy. Jeżeli ktoś tak jak ja chce zacząć przygodę z Teatrem Węży od "Śpiewu potępionych" to można śmiało czytać. Dzięki prologowi, który wprowadza nas w podstawy wykreowanego świata, szybko da się połapać o co mniej więcej chodzi. Polecam!
Absolutnie niesamowita książka. Ja chyba nawet nie mam słów żeby opisać ją odpowiednio, bo za bardzo przeżywam wydarzenia. What the hell Agnieszka? Dlaczego to zrobiłaś.
Agnieszka Hałas dała czadu w trzeciej odsłonie cyklu Teatr węży, dlatego też postanowiłam nie zwlekać zbyt długo (wcale nie chodziło o to, że zżerała mnie ciekawość, co dalej ;)) i sięgnęłam po czwartą odsłonę serii pod tytułem Śpiew potępionych.
W tropikach. "Krzyczący w Ciemności po zawarciu ugody ze srebrnymi magami wyrusza na Wyspy Śpiewu. Jego tajnej misji od początku towarzyszą kłopoty. Równowaga Zmroczy uległa zaburzeniu, a nad wszystkim wisi widmo szykującej się katastrofy. Co knują demony z Doliny Śniedzi? Melanż czarnej magii z tropikalną przygodą zaskoczy was, zahipnotyzuje i przyprawi o dreszcze."
Krzyczący w Ciemności i Elita. Muszę przyznać, że im dalej, tym bardziej ta seria mi się podoba. :)
Szczególnie iż autorka ma ogromne wyczucie w zakresie „omijania” zanudzania czytelnika, dzięki czemu w tym odcinku zaserwowała nam przeniesienie całego zamieszania w nieco cieplejsze regiony globu. Ta niepozorna zmiana nie tylko rozgrzała już i tak gorącą atmosferę wokół Krzyczącego w Ciemności, ale dodatkowo zapewniła niesamowity powiew świeżości dla otoczenia i fabuły.
A to tylko pierwsza z niespodzianek, która czekała mnie w tej odsłonie cyklu. Dalej było jeszcze ciekawiej, bo Brune Keare pozwolił sobie na pewne konszachty z Elitą. Dzięki czemu powiększa swój repertuar czarów, spotyka dawną przyjaciółkę/miłość i żeby nie było zbyt różowo, musi „zabawić” się z kilkoma demonami (na szczęście ma kilka nowych sztuczek w rękawie) i odkrywa, że piękne rajskie wyspy raczej należą do kategorii tajemniczych i mrocznych.
Wszystkie te nowe zabawy Krzyczącego są podane w odpowiednim tempie, z dodatkiem morskich bitew, odrobiną romansu, frapujących zagadek, ciekawych wzmianek o relacjach między magiami i nowych, niezwykłych scenerii.
Czy można chcieć czegoś więcej? Szczególnie gdy zakończenie pokazuje, że autorka wie, jak „zabawić” się z uczuciami czytelników, a bohater zdobywa „odznakę” tropiciela wysłanników Otchłani.
Polecam gorąco Śpiew potępionych Agnieszki Hałas wszystkich spragnionym dobrego dark fantasty!
W dużym skrócie: świetna powieść. Zmiana scenerii przyniosła nieco odmiany, ale jednocześnie zostało wszystko to, co czyni ten cykl tak dobrym. Aż nie wiem, czy żałować, że tę część przeczytałem tak późno (bo tak dobre), czy może cieszyć się, że tak późno (bo Autorka jest okrutna).
Z Teatrem Węży przeszłam już niemałą przygodę, która zaczęła się bez przekonania, jednak ostatecznie przekształciła się w szczerą fascynację stworzonym światem. Pamiętam, że trzeci tom wywołał we mnie wiele emocji oraz nie pozwolił sądzić, że to koniec historii Krzyczącego. Dlatego też z niecierpliwością czekałam na każdą wieść o czwartej części. Czy spełnił on moje oczekiwania?
Jeżeli przyzwyczailiście się do realiów podziemi, miast oraz szlachty, porzućcie to wszystko na rzecz tropikalnych (acz przeklętych) wysp, morskich (a zarazem demonicznych) walk oraz tubylczych (i magicznych!) ludów. Tym razem Krzyczący otrzymuje nową misję, która wymaga od niego odwiedzenia regionu, na którym zalęgło się zło. Ma dowiedzieć się, kto odpowiada za nietypowe tam zdarzenia, jednak zadanie to wcale nie jest takie proste. Szczególnie w obliczu widma nadchodzącej wojny oraz spotkania starych znajomych...
Po raz kolejny byłam ciekawa, co takiego wymyśliła Agnieszka Hałas. I tak naprawdę można to określić mianem kolejnych przygód Brune'a, tylko w trochę innym klimacie niż dotychczas. Ponownie mamy do czynienia z różnorodnymi wydarzeniami, w których mają znaczenie pewne elementy dotyczące historii głównego bohatera, jednak nie powiedziałabym, że są one szczególnie mocno rozbudowane. A przyznam szczerze, że chciałabym zobaczyć, jak pewne wątki z historii Krzyczącego zostają rozwinięte, ponieważ póki co wiszą nad nim, jednak nie wnoszą do książek tyle, ile bym chciała.
Nie zmienia to faktu, że czytelnik otrzymuje ciekawą historię przepełnioną śledztwami, demonami, konfliktami między różnymi jednostkami oraz ekscytującymi walkami. Dobrze bawiłam się w trakcie lektury, śledząc losy Brune'a. Wiele razy zostałam pozytywnie zaskoczona przez nowe elementy, które postanowiła wprowadzić autorka. Zresztą zaskoczenie nie było jedyną emocją, którą odczuwałam w trakcie lektury! Śpiew potępionych na pewno nie jest książką do czytania z kamienną twarzą.
Bardzo duża pochwała należy się Agnieszce Hałas za stworzony przez nią świat. Jest fascynujący i w każdym kolejnym tomie odkrywa kolejne karty. Przeniesienie miejsca akcji na morze oraz rajskie wyspy było świetnym zagraniem! Dzięki temu nasza wiedza na temat świata przedstawionego zostaje rozbudowana o nowe ludy oraz magiczne istoty. I przyznam szczerze, że z chęcią „zwiedziłabym‟ kolejne zakamarki. Dodatkowo ponownie dowiadujemy się czegoś więcej na temat tajemniczych bogów, zaklęć oraz natury magii.
Nie mogę nie wspomnieć o bohaterach, którzy z każdym kolejnym tomem zmieniają się. Można to nazwać dojrzewaniem, pogodzeniem się z przeszłością, walką ze swoim losem... Jakiegokolwiek określenia by nie użyć, zabieg ten wypada naprawdę dobrze. Sprawia, że wprowadzone do książek postacie są bardziej ludzkie, a to zawsze sobie cenię w powieściach. Co więcej jestem przekonana, że Krzyczący w Ciemności jeszcze nie pokazał nam wszystkiego!
Bezsprzecznie Śpiew potępionych czyta się bardzo szybko. Autorka ma przyjemny oraz obrazowy styl, który z łatwością pozwala wyobrazić sobie rzeczywistość bohaterów. Domyślam się jednak, co może stanowić dla niektórych osób pewien problem – niektóre imiona są skomplikowane i nie wiem, jak poprawnie je wymówić. Na szczęście mimo braku tej zdolności, z łatwością można zapamiętać, które nazwy własne odpowiadają poszczególnym postaciom. W związku z tym nie obawiajcie się, na pewno połapiecie się, o kogo w danym momencie chodzi. Z kolei inny problem, który kilkukrotnie zauważyłam to brak swobody w dialogach. Chwilami niektóre stwierdzenia wydawały mi się nieco sztuczne i suche. Na szczęście jest to nieliczne zjawisko, więc można na nie przymknąć oko.
Podsumowując, jestem zadowolona z czwartego tomu Teatru Węży. Otrzymujemy ciekawą historię, barwnych bohaterów, którzy wraz z upływającym czasem przechodzą przemianę oraz intrygujący, niebanalny świat. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji, licząc, że w następnym tomie wątki Krzyczącego w Ciemności zostaną zebrane w spójną całość i zyskają na znaczeniu.