Stary porządek na kontynencie Elise właśnie się rozpada. Śmierć króla Reingarda oznacza koniec panowania rodu Błogosławionej Krwi, a wieloletnia wojna domowa pogłębia podział w królestwie. Mściwe intrygi maga mroku, knute w ukryciu od wieków, uruchamiają lawinę zdarzeń pogrążających świat w rosnącym chaosie.
Fabuła była interesująca, ale ta postać kobieca to taka jak kobiety z powieści Sienkiewicza, czyli nudna i stereotypowa. Winea jest postacią stworzoną dla konkretnej grupy mężczyzn, takich Mariuszków, którzy po przeczytaniu powiedzą „winea to idealna kobieta bo i waleczna i niezależna ale normalna i pruderyjna taka której jedynie schlebia adorowanie jej urody i sie zarumieni nawet”. Jak na książkę z 2019 roku to taki aspekt dosyć wsteczny i odpychający.
Jak wiadomo nie od dzisiaj, do debiutów mam stosunek bardzo ambiwalentny. Wiem, że każdy kiedyś zaczynał, ale sięgam po nie dość rzadko, bo zbyt często się na nich sparzyłam i przekonałam, że jednak debiutanci to nie moja bajka. Jednak nie byłabym też sobą, gdybym nie zaryzykowała po raz kolejny (w końcu: no risk, no fun) i zdecydowała się sięgnąć po debiut Pawła Kopijera, czyli Mrok we krwi.
Skra to młoda dziewczyna, która przechodzi na wyspie swoją ostateczną próbę przed uczynieniem z niej pełnoprawnej szamanki. Po wyjściu z niej zwycięsko otrzymuje znamienne imię Winea, po wielkim przodku, ale też od razu awansuje w hierarchii na bliską współpracowniczkę Najstarszego, czyli tego, który przewodzi całemu szamańskiemu zgromadzeniu. Chociaż tak młoda, otrzymuje ważną misję odnalezienia przejścia do innego świata, by uchronić swój przed wojną i chaosem. Noran jest młodym, ale już doświadczonym zabójcą, należącym do gildii. Niestety, podpada potężnym ludziom i musi umykać w te pędy z miasta – przed ucieczką otrzymuje jednak misję do wykonania. Nikt nie wie, że młodzieniec toczy w swojej duszy heroiczną walkę z mrocznymi mocami, które próbują przejąć nad nim władzę, a on sam próbuje odnaleźć w tym chaosie samego siebie.
Chociaż to debiut autora na polu fantastyki, to muszę przyznać, że w porównaniu do innych, które miałam w swoich rękach, wypadł naprawdę dobrze. Ciekawy świat przedstawiony, czyli Dwuświat, który jest całkiem wyczerpująco opisany, to przede wszystkim podstawa tego tomu. Jak na tom pierwszy przystało, jest to odpowiednie wprowadzenie do całej serii. Koncepcja tego, że Winea musi przejść przez portal, by trafić do Amadal, bardzo mi się spodobała. Akcja powieści to taka trochę klasyka starej, dobrej fantastyki spod znaku magii i miecza – mamy tu i czary, i walkę, i podział na tych Dobrych i Złych, czyli wszystko, co jest niezbędne do uzyskania solidnej, wciągającej powieści fantasy.
Historia opisuje przygody dwóch głównych bohaterów – Skrę/Wineę i Norana. Qi-szamanka to nastoletnia dziewczyna, wygadana i odważna, która z oddaniem rusza na misję wyznaczoną jej przez Najstarszego. Nie jest idealna, popełnia błędy, ale potrafi się do nich przyznać i wyciągnąć z nich lekcję na przyszłość. Chociaż boi się jutra i tego, co ją czeka w trakcie wyprawy, nie waha się, by na nią ruszyć i nie cofnie się przed niczym, by wypełnić przydzielone jej zadanie. Noran jest w pewnym stopniu jej przeciwieństwem – dużo bardziej skryty od Winei, jednocześnie jest równie jak ona odważny i zabójczo skuteczny w swoich poczynaniach. I chociaż jest członkiem gildii zabójców, to wciąż jest w nim sumienie, niepozwalające na to, by mrok całkiem go pochłonął. Bardzo żałuję, że w tym tomie losy tej dwójki się nie spotkały, ale dzięki temu jestem w stu procentach pewna, że sięgnę w najbliższym czasie po drugi tom, który już został wydany na naszym rynku.
Mówiąc krótko, a treściwie – Mrok we krwi to solidnie napisany pierwszy tom dłuższej serii, będący naprawdę niezłym debiutem w polskiej fantastyce. Co prawda zdarzały się momenty, że akcja była nierówna, a dialogi sztuczne, ale myślę, że w drugim tomie będzie ich dużo mniej. Jeśli macie ochotę na powieść utrzymaną w tonach magii i miecza, to sięgajcie śmiało, powinna Wam się spodobać!
,,Mrok we Krwi” to książka wprowadzająca czytelnika w magiczny świat intryg i knowań. Szamanka i zabójca – dwoje zupełnie różnych bohaterów, niespokojne czasy, wielkie konflikty i ukryte spiski. To mroczna fantastyka, która wprowadza czytelnika w cykl Kronik Dwuświata.
Akcja powieści dzieje się na dwóch kontynentach: Amadal i Elise. Oba miejsca są pieczołowicie i szczegółowo wykreowane. Przygotowane mapy proste i czytelne a cały świat przedstawiony pobudza wyobraźnię. Miejsca o których czytamy są różnorodne i dokładnie opisane, co nie pozwala czytelnikowi na odczuwanie znudzenia. Objęty wojną domową kraj przeżywa ciężkie czasy. Śmierć Króla jedynie wzmaga bojowe nastroje i pogłębia wieloletni już podział Elise a knute intrygi nie pomagają w zaprowadzeniu jakiegokolwiek porządku. Nikt nie może czuć się bezpiecznie gdy kraj pozbawiony jest władzy.
W takich oto okolicznościach poznajemy dwójkę głównych bohaterów. Siedemnastoletnią Skrę, która dopiero co skończyła swoje nauki i została qi-szamanką. Oraz Norana, doskonałego zabójcę, w którego duszy siedzi zaklęty mrok, coraz bardziej dopominający się krwi.
Skra jest pewna tego, że już niedługo wróci do domu jako zwyczajna magiczka, jedna z ludu Darzanów musi. Tak się jednak nie dzieje. Jej przeznaczenie bowiem ma dla niej inne plany. Zmieniając imię Skra musi podjąć rolę, do której nie była gotowa. Jako osobista uczennica Najstarszego wyrusza na karkołomną misję w poszukiwaniu odpowiedzi na wiele trudnych pytań.
Noran zostaje wygnany z Gildii Zabójców za zabicie nieodpowiedniej, ważnej, osoby. Utalentowany zabójca o wyglądzie odmieńca dostaje jednak szansę na odkupienie win, ale w tym celu musi podjąć niebezpieczną misję. Pod okiem swojego starszego druha wyrusza do Kronogrodu by szpiegować dwór.
Historia opisana w pierwszej części cyklu Kronik Dwuświata jest z początku nudna i męcząca. Na pierwszych stronach dialogów jest jak na lekarstwo – dostajemy same opisy przyrody, czynności i pojedyncze, krótkie monologi. Z czasem jednak historia rozkręca się a czytelnik zostaje wciągnięty w splątaną sieć intryg i spisków, które śledzi z ogromnym zaciekawieniem. Postacie jednak wydają się dość ,,blade” na tle tak misternie ułożonych wydarzeń. Istniejące w sieci grafiki ilustrujące bohaterów pomagają w ich odbiorze, jednak nie oddają w całości charakteru i ich cech szczególnych. Sama Skra (nazywana później Wineą) jest bohaterem o denerwującym usposobieniu. Jest mądra i utalentowana, ale jej zachowanie nie wydaje się odpowiednie jak na pozycję, którą musi zajmować. Noran pozostaje postacią tajemniczą i niezłomną. Młodzieniec nie daje ,,dmuchać sobie w kaszę” ale zostaje przy tym posłuszny swoim nowym ,,przełożonym”.
Mnogość wydarzeń jak na tak krótką książkę nie pozwala czytelnikowi na dłuższe znudzenie. Kolejne rozdziały przynoszą coraz to większe zaciekawienie a sama końcówka sprawia, że ma się ochotę na więcej. Autor stopniowo buduje akcje i napięcie, dba o język choć niektóre dialogi wydają się stworzone na siłę. Stwierdzam jednak, że jest to książka młodzieżowa, której brakuje swego rodzaju brutalności aby starsi czytelnicy i weterani fantastyki mogli znaleźć w niej coś dla siebie. ,,Mrok we Krwi” jest jednak powieścią, która ma ogromny potencjał i predyspozycje by zaliczyć się do tej nielicznej grupy ratującej honor polskiej fantastyki, zwłaszcza tej młodzieżowej. Zadowalającym jest fakt, że inne wydawnictwa coraz częściej sięgają po mroczne tematy znacznie różniące się od świata rzeczywistego. W końcu fantastyka to gatunek literacki, do którego zapałałam miłością już jako dziecko, na samym początku mojej przygody w czytaniem.
Cieszę się, że miałam okazję przeczytać ,,Mrok we Krwi” i trzymam kciuki za autora, który w stworzenie tego świata włożył całe swoje serce, co widać na każdym kroku postawionym na kontynencie Elise i Amadal. Dalej może być już tylko lepiej i liczę na to, że nie zawiodę się czytając pozostałe książki z cyklu Kronik Dwuświata.
Plemię Darzan od wieków strzeże mieszkańców kontynentu przed magią, w której szkolić mogą się tylko wybrani. Młode pokolenie pragnie zmian, ale czy uda im się przekonać zgromadzenie do swoich racji? Tymczasem zaprzysiężona zostaje nowa, bardzo wyjątkowa qi-szamanka. Od powierzonej jej misji zależeć będą losy całego świata. Czy zdoła ją wypełnić, gdy na jej drodze staną istoty, o jakich nigdy dotąd nie słyszała?
Szkolenie 17-letniej Skry właśnie dobiega końca. Przed nią jeszcze tylko ostatnie zadania i wreszcie uzyska upragniony tytuł Szarim, zasilając grono szamanów plemienia Darzan. Dziewczyna zupełnie się jednak nie spodziewa, jak wielką rolę przyjdzie jej odegrać. Najstarszy wysyła ją na tajemniczą, pełną niebezpieczeństw misję, od której zależą losy całego Dwuświata. Razem z powiernikiem życia (Darem) i doświadczonym łowcą (Benen) wyrusza w podróż przez kontynent, gdzie każde spotkanie niesie za sobą ryzyko - nie tylko ze strony ludzi, ale także istot o dużo mroczniejszej naturze.
Paweł Kopijer wykreował ciekawy, różnorodny świat, który bardzo mnie zaintrygował. Z jednej strony mamy tu wyspę Orin, gdzie szkoli się przyszłych szamanów. Uczą się nie tylko korzystania z kilku rodzajów magii, ale poznają również historię, podstawy polityki czy strategii, trenują walkę, ćwiczą wytrzymałość. Gdy bohaterka wyrusza na kontynent, jakby znalazła się w innym świecie. W związku ze złożoną przed wiekami Wielką Przysięgą korzystanie z magii jest tam zakazane, a do tego trudno jej przywyknąć. Zwłaszcza w obliczu licznych niebezpieczeństw czyhających na jej drodze.
Skra wywarła na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Odważna, inteligentna, ale nie zarozumiała. Pełna pasji i gotowa do poświęceń. Aby spełnić swoje marzenia, dawała z siebie wszystko. I choć czasem reagowała porywczo i nieroztropnie, to zawsze kierowała się w swoich wyborach dobrem innych, nie potrafiła przejść obojętnie wobec czyjejś krzywdy, nawet jeśli oznaczało to kłopoty dla niej i jej towarzyszy. Przeogromnie intrygowała mnie także postać Norana. Już sam demoniczny wygląd i złote oczy wystarczył, żeby przyciągnąć moją uwagę. Ale gdy dodać do tego owianą tajemnicą przeszłość, przynależność do Gildii płatnych zabójców i mroczną siłę próbującą przejąć nad nim kontrolę... fragmenty skupiające się na losach tego bohatera czytałam z zapartym tchem. Zresztą nie było chyba postaci, której los by mnie nie interesował. Autor wykreował je tak umiejętnie, że każda z nich ciekawiła, każda była wyjątkowa, o każdej chciałam się dowiedzieć czegoś więcej.
Jeśli chodzi o styl i język powieści, nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Mało tego, dawno nie spotkałam się z tekstem napisanym i zredagowanym na tak wysokim poziomie. Nie zauważyłam w nim żadnych literówek, błędów, niejasności ani nawet przecinków w niewłaściwych miejscach. A to naprawdę rzadko się zdarza. Dodajcie do tego mnóstwo akcji, tajemnic, niespodziewanych zwrotów i idealnie wyważone opisy. Prawdziwa czytelnicza uczta!
Pierwszy tom Kronik Dwuświata ogromnie mnie zaintrygował i zachwycił. Rozbudowany i cieszący różnorodnością świat przedstawiony sprawił, że nie nudziłam się ani chwili. Losy nieprzewidywalnych i pełnych tajemnic bohaterów śledziłam z nieustającym zaciekawieniem i nie mogę się już doczekać ponownego spotkania z nimi w drugim tomie. Szczerze polecam tę powieść miłośnikom fantastyki, jest prawdziwie magiczna!
Paweł Kopijer to pisarz książek specjalistycznych. Na swoim autorskim koncie ma dwie pozycje ze świata zarządzania szkoleniami. „Mrok we krwi”, to pierwszy tom trylogii: Kroniki dwuświata. Już niedługo w ręce czytelników trafi drugi tom pod tytułem „Czempion Semaela".
Po długim szkoleniu Skra w końcu dostaje swoje zadanie, którego wypełnienie oznacza zdanie egzaminu na Szarim. Od tej pory dziewczyna musi się mierzyć z wielką tajemnicą i wieloma pytaniami, na które nikt nie umie jej odpowiedzieć. Coraz to nowe informacje zwiększają mętlik w jej głowie. Do tego niezwykła misja w nieznane od Najstarszego będzie próbą jej odwagi, ale i niebezpiecznym zadaniem. Co znajdzie po drugiej stronie? Sama będzie musiała stawić czoła przeszkodom. Noran młodzieniec, który nie tylko swoim wyglądem, ale również fachem może napędzić stracha. Do tego mrok, który kryje się w nim coraz bardziej chce go kontrolować. Jednak nie można mu odmówić odwagi. Jego życie nigdy nie było usłane różami a tajemnica, którą nosi w sobie coraz bardziej zatruwa mu życie. W końcu popełni błąd, którego nie da się już odwrócić. Jest jeden sposób, by zachować głowę. Czeka go teraz niebezpieczna wyprawa. Nie raz poleje się krew. Jednak złe siły trzeba pokonać. Porządek dwuświata może w końcu przestać istnieć. Nieposkromiona magia i mrok wyjdą na światło dzienne niszcząc znany wszystkim świat. Dwie całkiem obce sobie postacie będą musiały przejść bardzo ciężką drogę pełną tajemnic i nieścisłości, by w końcu odkryć co powoduje zachwianie porządku. W tej historii kryje się mrok i ogromna magia. Co się stanie jak obie będą w nieodpowiednich rękach? Czy zaprzeczenie ich istnienia jest na pewno bezpieczne...
Mrok we krwi to pierwszy tom trylogii, więc jest on tomem wstępnym. Poznajemy w nim bohaterów, ale i funkcjonowanie świata. Wiadomo jak to tom początkowy wprowadza nas we wszystko jednak nie można tu mówić, że czegoś mu brakuje czy przez to jest nudny. W żadnym wypadku. Akcja książki wciąga czytelnika i razem z bohaterami przemierzamy krainę. Rozwiązujemy problemy. Nie mamy chwili na większy oddech. To jedna z lepszych polskich fantastyk, jakie czytałam w życiu. Mówiąc o tej książce nie można zapomnieć o wspaniałych bohaterach, których polubiłam już od pierwszych stron. Nietuzinkowi i co najważniejsze z unikatowymi charakterami. Nie mamy tu do czynienia z rozgotowanymi kluchami tylko z ludźmi z krwi i kości do tego z własnym zdaniem. Poznajemy tę historię z dwóch perspektyw. Jednak to wcale nie jest tak jak myślicie. Nic nie zdradzę sprawdźcie sami. Ta historia nie raz was zaskoczy. Niesamowity świat stworzony przez autora powodował że czytanie szło tak szybko, że nie chciałam kończyć. Chciałam zostać w tym świecie trochę dłużej i oczywiście poznawać dalsze losy bohaterów. Jak to dobrze, że są jeszcze dwa tomy. To idealna pozycja dla każdego fana gatunku fantasy. Koniecznie sięgajcie i sami zanurzcie się w niesamowitym świecie wykreowanym przez autora. Oceniam tę książkę na 5/5. Nic dodać, nic ująć. Według mnie świetna. Znalazłam w niej wszystko, czego szukam w fantastyce. Sprawdźcie sami, a nie powinniście się zawieść. No i oczywiście wyczekujcie kolejnych tomów.
„Mrok we krwi” jest pierwszym tomem „Trylogi Mitrys”, która z kolei otwiera „Kroniki Dwuświata” – uff, skomplikowane to. Mi seria mignęła gdzieś wieki temu w internetach i miałam ją na swoich listach „do kupienia”, tyle, że z inną okładką, ale o tym nie pamietałam gdy Instagram mi podsunął reklamę autora. Skusiłam się i mam egzemplarz z autgrafem, po dość wygórowanej cenie w stosunku do objętości książek. Tu warto jeszcze dodać, że za powieścią nie stoi żadno wydawnictwo – mamy self publishing.
„Mrok we krwi” zaczynamy od poznania Skry, która właśnie podchodzi do ostatniego testu by zakończyć 7 lat nauki i stać się szamanką ludu Darzan. Jak można się spodziewać, szybko okazuje się, że dzieczyna jest wyjątkowa i takie też dostaje zadanie. Drugą główna postacią, wokół której toczy się narracja to Noran – młody zabójca, walczący z wewnętrznym mrokiem. Każde z bohaterów zostje wysłane na misję poza znane im miejsca.
Wprowadzenie Skry ciekawie i tajemniczo zarysowuje świat, w którym toczy sie akcja, a jednocześnie jest dynamiczne i wciagające. Tymczasem wprowadzenie Norana jest kompletnym przeciwieństwem – jest nudne i stasznie oklepane – bohater z trudną przeszłością, niekaceptowany przez swój wygląd, schronienie odnajduje w Gildii złodzei i zabójców, ale ma problem z dostosowaniem się do zasad i hierarchi. Ja osobiście odłożyłam na tym etapie książkę – potrzebowałam przerwy, a do dalszego czytania i przebrnięcia przez fragment Norana się zmuszałam. Jego dążenie do odrycia swojego pochodzenia w założeniu ma wzbudzać w czytelniku ciekawość, ale mi wydawało się strasznie wymuszone. Po czymś takim powrót Skry, również był nieciekawy, ale tu historia się zdecydowanie szybciej rozkręca – przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. „Mrok we krwi” powiedziałbym, że jest typowym otwarciem serii. Na początku czułam się szczerze zaintrygowana, ale Noran szybko moje zaintrygowanie pogrzebał.
Powieść jest krótka – 327 stron (nastęne tomy trylogii są nawet krótsze!) i trochę ze zmarnowanym potencjałem. Brak jej takiego momentu „Wow! Muszę to przeczytać!”. Mnie zostawiła z mieszanymi uczuciami – część historii mi się podobała a część nie, do tego cena w stosunku do samej książki – jej objętości i wydania oraz zawartości jest za wysoka (49,90zł według okładki). Niemniej jednak oceniłam ja na 6/10 – dostarcza rozrywki, a czytywałam gorsze powieści.
Po więcej recenzji zapraszam na mojego bloga: napocerenaty.pl
Czym jest "Mrok we krwi"? To pierwsza część trylogii Mitrys, z serii Kronik Dwuświata. To polski fantastyczny debiut autora, Pawła Kopijera. To dwa kontynenty i dwie osoby, które nie znają swojej przeszłości, a przed sobą mają niebezpieczną przyszłość.
Pierwszą poznajemy Skrę, dziewczynę, która właśnie podchodzi do próby, ostatniego egzaminu na pełnoprawną szamankę. Jest młoda i niedoświadczona, ale bardzo pojętna i jeszcze nie wie, że jej opiekunowie zaplanowali dla niej o wiele trudniejsze zadanie. Muszę przyznać, że jej wątek odrobinę mnie nużył. Początki lektury były ciężkie, bo nie umiałam poczuć tej postaci, wydawała mi się trochę papierowa. Wydarzenia, które się rozgrywały kojarzyły mi się z odhaczaniem kolejnych punktów w planie autora, ale im dalej, tym bardziej wciągałam się w tę historię i było lepiej.
Noran, drugi bohater, o! to jest godny uwagi charakter. Cichy profesjonalny zabójca, na którym ciąży klątwa, w każdej chwili może zawładnąć nim jego demoniczna natura. Rozmowy z nietypowymi kompanami, z którymi przyjdzie mu podróżować (bojowy druid?!) są bardzo interesujące i pozwalają czytelnikowi poznać spory kawałek tego rozległego fantastycznego świata. Odniosłam tylko wrażenie, że za duży nacisk położony jest na dialogi w tej części. Długa rozmowa przerwana jest krótkim fragmentem z określeniem miejsca akcji, a po nim następuje kolejna długa dyskusja. Nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, po prostu podświadomie czułam, że nie jest zachowana równowaga.
Ta książka dostaje na pewno duży plus za wprowadzenie do bogatego uniwersum. Magia istnieje, ale jest zakazana. Czytelnik pozna różne profesje, fantastyczne istoty, doświadczy walk na miecze i dworskich intryg. Nie jest idealnie, zdarzają się błędy (o bohaterze, który wręcz teatralnie delektuje się posiłkiem ciężko powiedzieć, żeby zachowywał się stoicko, prawda?), ale nie było tutaj nic, co popsułoby radość z lektury.
Myślę, że warto dać tej powieści szansę, szczególnie jeśli ktoś przepada za tym gatunkiem. Lecę czytać drugi tom!
It wasn't that bad but unfortunately I can't say I enjoyed it either. The biggest problem was that the pacing felt off - just a random, but maybe alternating between Noran's and Winea's chapters would have been better?
There is too much clunky exposition, the characters are a bit too much one-dimensional and the dialogues feel fake. Not to mention that not only is Winea extremely annoying, almost every person who meets her has to tell her how special she is.
I think the book suffers also from the lack of clearly defined antagonist or stakes. I know that the whole "villain hidden in the shadows" shtick *can* work, but here it doesn't. And we don't even know why the protagonists' task is so important. That, combined with the fact that the book ends just as things are becoming more interesting makes it feel as if what happened here was a bit of a aimless filler. Well, you can say the same thing about the first half of the Fellowship of the Ring, but there it works.
Also - and that's only my personal preference - I didn't realize how annoying third person omniscient viewpoint can be. Being given all the contrasting thoughts of the characters in every conversation didn't make it better - especially as the reader was kept away from the majority of the real secrets, which of course makes sense but made it feel a bit like a "omniscient but surprisingly tight-lipped" narrator.
Not all was bad however. There is promise in the book and I was interested in the plot and I'm now curious how things will go in the next volumes. The world itself is quite interesting, there are some good ideas when it comes to customs, sayings etc. I also liked the Slavic influences visible in the creation of the setting.
„Mrok we krwi” to początek dobrze zapowiadającej się serii książek fantasty. Ciekawie wykreowani bohaterowie, sporo intryg, magii i tajemnic, a do tego plastycznie i logicznie skonstruowane uniwersum sprawiają, że lektura jest ciekawą przygodą. Dobrym zabiegiem jest też zakończenie pierwszego tomu w kulminacyjnym punkcie. Zachęca to do sięgnięcia po drugi tom.
Poznajemy fantastyczne dwa światy, nie bez kozery przecież Paweł Kopijer nazwał ten cykl Kronikami Dwuświatów. Jednym z nich jest Stary Kontynent, gdzie magia jest codziennością, a mrok nadal gdzieś się czai i co pewien czas manifestuje. Nowy Kontynent to taka trochę Ameryka – to tu wylądowała ekspedycja morska szukająca lepszego miejsca do życia. Ludzie ci byli odważni, ale też grubą kreską oddzielili przeszłość od teraźniejszości, nie pozwalając jawnie władać magią, która już raz doprowadziła do potężnej wojny i ich tułaczki. Obydwa światy teoretycznie nie mają żadnych punktów stycznych, obywatele Nowego Kontynentu nie komunikują się z tymi ze Starego. Ale praktycznie istnieje takie miejsce, które może je połączyć… Dodam jeszcze tu, ze autor mistrzowsko odmalowuje świat, a w książce znaleźć można także mapki obu krain, co bardzo pomaga w odnalezieniu się.
Bardzo przyjemna pozycja, przesłuchana jako audiobook. Świat jest bardzo fajnie wykreowany, nazwałabym to ''klasycznym męskim fantasy''.
Trochę gryzły mi się ze sobą wątki, bo historia Wineii nie ma przez całą książkę nic wspólnego z Noranem. Wiem, że to pierwsza część serii, ale liczyłam na jakieś większe połączenie. Rozpoczęte wątki bardzo zachęcają do czytania. Sceny walki bardzo fajne, język ma klimat, świat jest logiczny nazwy są ciekawe i nie wyglądają jak walnięcie dwa razy w klawiaturę w imię fikuśnego nazewnictwa w imię '' to fantasy, Polacy nie powinni umieć wypowiedzieć tych nazw". Polecam.
Gdybym miała podać przykład książki 4 gwiazdkowej byłaby to ta. Mrok we Krwi był świetną rozrywką i ciekawą lekturą. Miał świetnych bohaterów, choć nie wszystkich polubiłam część była bardzo realistyczna, a inna bardzo kreatywna dlatego mam wrażenie, że nie było "złego" bohatera. Jednak nie był pozbawiony błędów. Książka jest wyjątkowo schematyczna, mam tu na myśli, że większość wydarzeń i konceptów jest typowa dla tego typu książek, mimo to nie przeszkodziło mi to w dobrej zabawie. To co również mi się podobało to to jak ta książka wciąga i jak bardzo klimatyczna wbrew pozorom jest. Polecam!
Pierwsza część trylogii Mitrys wprowadza bardzo dużą ilość faktów rozsianych i zapisanych w obszernych dialogach i debatach całkiem sporej ilości bohaterów. Z racji dość nietypowo brzmiacych nazw rodów i postaci miałem trochę problemów aby panować nad tym kto jest kim i jaki jest danej postaci cel i motyw. W książce jest też trochę znanych rozwiązań typu egzamin na szamankę głównej bohaterki czy system kolorów kast. Fabuła obfituje w kilka starć zbrojnych, które dobrze się czyta. Jednak spora część głównych bohaterów to super-ludzie co trochę czasem męczy. Jestem ciekaw jak to się dalej potoczy.
Zmiany między narratorami są na tyle rzadko przeprowadzane, że autentycznie można zapomnieć kim była postać, do której nagle przeskakujemy. Całość jest ciężka pod względem ilości informacji, trzeba się dokładnie skupić na tym, co się dzieje i jacy bohaterowie aktualnie są prezentowani. Pierwszy tom zupełnie nie broni się jako całość, jest wstępem do innych wydarzeń i bez reszty tomów nie działa. Widzę nawiązania do Sandersona, ale zdają się tak suche i bezpośrednie, że aż ciężko się to czyta. Chyba tyle mi wystarczy tego autora.
Panie Kopijer, rozumiem, że nie chciał pan lać wody i postawił pan na wartka akcję, ale trochę opisów tego o co panu chodzi by naprawdę książce niesamowicie pomogło. Pomysł ma potencjał ale wykonanie nie jest zbyt dokładne. Ot taka moja skromna opinia. Szkoda, brnelam chętniej przez dużo cieńsze historie
Nudne fantasy które jest zlepkiem popularnych i wałkowanych w nieskończoność motywów. Mnóstwo nachalnej ekspozycji, nudni bohaterowie i przez większość czasu brak fabuły. Jak na to, że na facebookowych grupach ta książka dosłownie "wyskakuje z lodówki" to bardzo się zawiodłam.
Pierwsza część serii Kroniki Dwuświata. Fantastyka, magia, intryga i wielowątkość. Sam świat w książce jest pokazany wyjątkowo. Mroczny i tajemniczy klimat budują całą otoczkę wokół.
Niestety mimo oryginalnego pomysłu nie porwała mnie. Strasznie długo się rozkręca. Właściwe cały ten tom to chyba wstęp do dalszej histori. Raczej nie sięgnę po drugą część.
Świetnie spędzony czas ! Świetna historia, rewelacyjne postacie. Do tego świetne pióro autora, nie nudziłem się ani przez chwilę, jedyny zarzut to odrobine zbyt dużo informacji na raz które czasami się mieszały, a część ulatywało z pamięci. Mimo to z wielką chęcią sięgam odrazu po drugi tom, bo dawno nie czytałem tak fajnej fantastyki.