Są kości i ślady, które rzucają nowe światło na tajemnicze zaginięcie pary studentów. Jednak zmowa milczenia trwa od lat.
Kiedy w podchełmżyńskim Grodnie opadają wieczorne mgły, komisarz Bernard Gross bada sprawę odnalezionych w pobliskim lesie kości. Nowe tropy zaprowadzą go do sprawy zagadkowego zaginięcia pary studentów sprzed szesnastu laty.
Im głębiej i dokładniej Gross będzie szukał, z tym większym trudem przyjdzie mu przedzierać się przez gąszcz traumatycznych wspomnień skłóconych ze sobą członków rodzin dwojga zaginionych. Prawda o tamtych zdarzeniach okaże się wstrząsająca.
Zadra to mroczna opowieść o niszczącej sile miłości, ale też o śmierci, która przedwcześnie zabierając bliskich, strąca w otchłań samotności.
Robert Małecki (ur. 1977 r.) politolog, filozof i dziennikarz, ale przede wszystkim miłośnik kryminałów i thrillerów oraz nowej zabawki – czytnika ebooków; szczęśliwy uczestnik warsztatów kreatywnego pisania realizowanych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, a także tych organizowanych przez Maszynę do Pisania; laureat ogólnopolskich konkursów na opowiadanie kryminalne (MFK Wrocław i Kryminalna Piła). Jeśli w jego głowie nie pulsuje bas Bena Otręby i nie rozbrzmiewają solówki Jurka Styczyńskiego, znaczy, że jest chory. Do tej pory nie był.
Warto zadrzeć z Małeckim. W skrócie Zadra to bardzo dobry kryminał, z udanym wątkiem obyczajowym głównego bohatera. Z uparciem będę przyrównywał losy Bernarda Grossa do Kurta Wallandera. Obaj autorzy są oczywiście oryginalni w swoich historiach. W obu natomiast znajdziecie ten sam klimat, jakość prowadzenia śledztw i rozgrywające się w tle życie prywatne komisarza. Zadra to książka, którą się delektuje. Dzięki sugestywnemu pisarstwu, możemy poczuć się niemal jak podczas oglądania dobrego kryminalnego serialu. Do tego wiarygodna i trudna zagadka kryminalna oraz sensowny twist i jej rozwiązanie. Naprawdę czuć jakość lektury oraz z jednej strony satysfakcję z końca, a z drugiej chęć sięgnięcia od razu po kolejny tom. Ja jestem zachwycony i cieszę się ogromnie z przejścia autora na zawodowe pisanie. Jest szansa na więcej książek w roku i jeszcze wyższą jakość. Brawo!
zakonczenie sprawy było tak szybkie, że nie ogarnęłam nawet czemu tak a nie inaczej. jest gorsza od 1 jak i 2 części. dłużyła mi się strasznie. ogólnie pomysł był dobry
Zdecydowanie najsłabsze ogniwo przygód Grossa. Wiele stron powtórzeń historii z poprzednich tomów - oraz dodatkowo całe strony opowiadające treść czytanej żonie książki - naprawdę niepotrzebne. Przegadane - szkoda, bo zapowiadało się fajnie.
Ostatnio zupełnym przypadkiem, przeglądając Legimi, odkryłam, że cykl o Bernardzie Grossie ma kontynuację, co mnie ucieszyło, bo bardzo polubiłam spokojną narrację Małeckiego oraz to, jak kreuje swoich bohaterów. W tym cyklu życie prywatne odgrywa tak samo ważną rolę jak śledztwo i jest tak nie tylko w przypadku komisarza Bernarda Grossa, ale także jego koleżanki Moniki Skalskiej. Nie ukrywam, że byłam ciekawa, jak potoczą się ich losy i dodam, że bardzo rzadko zdarza mi się tak dobrze pamiętać treść poprzednich tomów. O ile szczegóły śledztw i zagadek, z jakimi musieli się zmierzyć policjanci z Chełmży mi umknęły, to nadal byłam dobrze zorientowana w ich prywatnym życiu.
W Zadrze wiąże się ono ze śledztwem, przynajmniej w przypadku Skalskiej. Wszystko zacznie się od samobójcy w lesie, na którego trafiają żołnierze szukający padłych na zarazę dzików.
Najsłabsza książka z serii. Niestety przegadana, co powoduje że zakończenie (które nagle dzieje się bardzo szybko w porównaniu z resztą historii) rozczarowuje.
Po "Żałobnicy" nie miałam zamiaru sięgać po coś innego Małeckiego, ale polecajka zrobiła swoje i nie żałuję, że przeczytałam "Zadrę". Teraz pora na resztę części cyklu, ale w odpowiedniej kolejny.
*2,5 (chociaż dałam 3 gwiazdki, bo lubię tą serię książek)
Nieco na historii się zawiodłam. Sam pomysł na wątek kryminalny jest dobry, ale nie mogłam się na nim skupić przez fragmenty, które były poświęcone prywatnym sprawom bohaterów i ten mankament jest niestety w każdej z książek z tej serii. Co kilkadziesiąt stron coś rozpraszało moją uwagę od głównego wątku - albo monologi Grossa o tym, że kocha swoją żonę, albo to że jest złym ojcem, lub to, że coś czuje do bibliotekarki, chociaż nadal kocha żonę itp. Książka jest bardzo rozwleczona przez niepotrzebne sytuacje, które nic nie wnoszą. I tak jak całość się ciągnie to zakończenie przemknęło mi błyskawicznie. Za bardzo nawet nie zrozumiałam do końca rozwiązania sprawy i wydaje mi się, że nie wszystko zostało wyjaśnione. Nadal czuję niedosyt. Mam nadzieję na kontynuację, bo polubiłam bohaterów (ale ze względu na ich sposoby rozwiązywania zagadek, a nie prywatne problemy).
Kolejne przygody Bernarda Grossa są niestety najsłabszym tytułem z całej serii. Wydaje się, że historia jest trochę rozwleczona a jej część napisana na siłę. W ten sposób niektóre wątki stają się niepotrzebnie zagmatwane i odnoszę wrażenie, że całość nie prowadzi czytelnika ku końcowi tak jakby można było się tego spodziewać tylko rozwiązanie całej zagadki dostajemy prosto na twarz. Jest to coś czego absolutnie się nie spodziewamy ale czy to dobrze? Sam nie wiem.
Nie jest to oczywiście książka zła a dla fanów autora pozycja wręcz obowiązkowa. Jednak mam nadzieję, że kolejne przygody Grossa będą ciekawsze i bardziej interesujące. Co martwi natomiast i smuci to odczuwalnie duża ilość literówek w tekście. Na tyle, że zwróciło to już moją uwagę. Następnym razem korekta powinna chyba wrócić z urlopu i bardziej zadbać o ten aspekt.
To, co uderzyło mnie w „Zadrze” to opisy. Autor potrafi zbudować całe tło sytuacji - jak opisuje gotującą się wodę na herbatę to mam wrażenie ze zaraz usłyszę za plecami dźwięk gwizdka.. bardzo ciekawa i dobrze skrojona historia, intryga, zagadka która zamiast się wyjaśniać prowadzi do kolejnych pytań bez odpowiedzi, a na końcu wszystko składa się w logiczną całość. Uwielbiam styl tego autora, jego każda kolejna książka jest lepsza od poprzedniej.
Nie od dziś powtarzam, że Polska kryminałem silna. Robert Małecki w Zadrze potwierdza tę zasadę.
Jesienna szaruga i zbliżająca się wielkimi krokami zima, zwiastują zbliżające się mroźne powietrze, a nad chełmżyńskim jeziorem zapada mrok. Wraz z opadnięciem mgły w pobliskim lesie zostają odnalezione ludzkie kości. Na miejsce zdarzenia przyjeżdża komisarz Bernard Gross. Prowadzone badania potwierdzają, że szczątki te należą do zaginionego kilkanaście lat temu rodzeństwa. Sytuacja zagęszcza się, kiedy śledczy zaczyna rozwiązywać sieć wzajemnych powiązań, jakie łączyły zmarłych z ich rodzinami. Im dalej idzie śledztwo, tym bardziej on sam będzie musiał zmierzyć się z własną zadrą noszoną od dekady.
Hipntyzująca zagadka kryminalna, w której jedynym tropem są ludzkie kości, rodzinne tajemnice i noszone od dawna wzajemne żale, i w tym wszystkim bolesna historia Bernarda Grossa, od której nie można uciec. Robert Małecki z każdym kolejnym tomem serii zdecydowanie podnosi poprzeczkę, przygotowując się mam wrażenie do dramatycznego finału cyklu. Ponownie więc zadaje porządnego ćwieka, gdyż rozpoczyna opowieść w miejscu, w którym de facto mogłaby się zakończyć. Wystarczy tylko wyobrazić sobie, trójkę zaginionych nastolatków, których szczątki - bo już trudno mówić o zwłokach zostają znalezione. Już samo to powinno zamknąć dochodzenie, ale nie w przypadku chełmżyńskiego Sherlocka, Bernarda Grossa dla niego stanowi to start do wędrówki w najczarniejsze zakamarki ludzkiej duszy, ale i swojej własnej. Noszone przez tutejszych mieszkańców zadry, sprawiają, że wzajemną niechęć - mało tego wręcz wrogość wyczuwa się w powietrzu. Zostają jedynie półsłówka i niedopowiedzenia, zwłaszcza, że sprawę tę badał zmarły podwładny Grossa. Tworzy się przez to niezwykle mroczna, dusząca atmosfera. Osacza mieszkańców, przywołuje wszystko to, o czym chcieli by zapomnieć i nie daje złapać nawet chwili oddechu.
Robert Małecki w trzecim tomie o komisarzu Grossie udowodnił, że przyznana mu w zeszłym roku Nagroda Wielkiego Kalibru za pierwszy tom Skazę, nie było kwestią przypadku. Seria ta bowiem z każdą kolejną częścią staje się po prostu lepsza, a największym jej atutem jest możliwość czytania jej w dowolnej kolejności. Zadrą udowodnił, że jest jednym z najbardziej wyrazistych i godnych poznania twórców swgo gatunku, a śledząc uważnie przeszłość można znaleźć wiele odpowiedzi na pytania teraźniejszości.
Robert Małecki to mój numer jeden wśród polskich autorów. Przygodę z jego twórczością zaczęłam od "Skazy", a Bernard Gross od pierwszych stron skradł moje czytelnicze serce. "Zadra" to trzeci tom cyklu o chełmżyńskim komisarzu i jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Już teraz mogę śmiało stwierdzić, że na pewno znajdzie się w pierwszej trójce najlepszych przeczytanych w tym roku książek.
W podchełmżyńskim lesie żołnierze trafiają na ludzką czaszkę. Wezwany na miejsce Gross odnajduje resztę ciała. Prawdopodobnie mężczyzna popełnił samobójstwo, jednak komisarz ma co do tego wątpliwości. Szybko okazuje się, że śmierć Rafała Beckera powiązana jest z zaginionymi szesnaście lat wcześniej studentami. Gross i Skalska kolejny raz angażują się w zagmatwane śledztwo, a prawda okaże się o wiele bardziej skomplikowana niż mogą przypuszczać.
"Zadra" to pełnokrwisty kryminał w najlepszym wydaniu. Jak dla mnie w tej książce wszystko jest idealnie dopracowane - począwszy od intrygi, przez wątek obyczajowy, a na bohaterach kończąc. Już o tym wspomniałam i muszę powtórzyć, że Robert Małecki jak mało kto potrafi bez wylewania litrów krwi wciągnąć czytelnika w wir wydarzeń. Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu autora i zawsze delektuję się każdą napisaną przez niego stroną. Umiejętnie odsłania elementy stworzonej przez siebie historii. Wie jak podrzucać czytelnikowi fałszywe tropy, doprowadzając to zaskakującego finału, w którym wszystkie elementy skomplikowanej łamigłówki wskakują na swoje miejsce. W tej części mamy bardziej rozbudowany wątek obyczajowy. Więcej jest nawiązań do życia prywatnego bohaterów. Każdy z nich zmaga się z własnymi słabościami, problemami i tęsknotami. Dla mnie "Zadra" była czytelniczą ucztą i pozostaje mi tylko czekać na kolejne napisane przez Roberta Małeckiego książki. Oby nie za długo! Czytajcie, bo to rewelacyjna książka jest!
Komisarza Grossa polubiłam już od pierwszych stron "Skazy" i choć "Wada" mnie nie zachwyciła, to "Zadra" znów podbiła moje serce. Komisarz Gross nie ma łatwego życia. Cały czas boryka się z wydarzeniami z przeszłości, jego relacje z synem bardzo kuleją. Do tego dochodzą problemy dnia codziennego, ale część z nich, a przynajmniej tych związanych z pracą, odejdzie wraz z pojawieniem się upragnionej przez Grossa emerytury. Czy jednak wszystko dobrze się potoczy? W tej części Gross często wraca do zdarzenia sprzed lat, które odmieniło jego życie na zawsze. Wyrzuca sobie, że gdyby praca nie była dla niego najważniejsza, to może jego życie wyglądałoby teraz zupełnie inaczej. Co więcej do komisarza dociera fakt, że pomimo przykrych zdarzeń ten aspekt jego życia się nie zmienił, a on zawsze wybiera pracę. Dlatego dochodzi do wniosku, że emerytura to jednak dobra rzecz i jest bardzo zdeterminowany by zdać mundur po zakończeniu sprawy, którą aktualnie prowadzi. Sądzę, że zbrodnia w tej książce stanowi jedynie tło, a na pierwszy plan wychodzą wewnętrzne rozterki naszego komisarza. Jednak skoro jesteśmy przy zbrodni, to sprawa zaczyna się przypadkowym odnalezieniem zwłok. Wszystko wskazuje na samobójstwo, ale w międzyczasie Gross i jego ludzie odkrywają związek z zaginięciem dwójki studentów sprzed lat. "Zadra" to fascynująca lektura, wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do ostatniego zdania. Jedyne co pozostało mi zrobić, to polecić twórczość Roberta Małeckiego.
Książka jakby smutniejsza niż poprzednie części. Biorąc pod uwagę relacje międzyludzkie i ogólnie wewnętrzne rozterki bohaterów - o wiele bardziej mi się podobała. Ale na minus muszę powiedzieć, że zbędne było ciągłe przypominanie tego, co się wydarzyło w rodzinie Grossa 10 lat temu - męczyłam się po prostu i przeklikiwałam (lepsze były krótkie i bardziej dobitne wspomnienia Skalskiej), tak jak przy opisach treści książki, którą mężczyzna czytał żonie. Co do sprawy - chyba lepiej mi "weszła" niż poprzednie, bo w 1 i 2 części miałam wrażenie, że rozwiązanie zostało tak rzucone na raz i jakoś ciężej to się procesowało w głowie. Szkoda jednak, że autor nie rozwinął wątku jak doszedł do tego, że to jego wieloletni podwładny ma swoje za uszami. Ogólnie nie zmieniam zdania co do pozytywnej oceny tej serii i chętnie bym szła w kolejną część.
Nie mogłam się skupić i wciągnąć przez... jakieś 3% książki, a potem to już była jazda bez trzymanki :D Serio, od tego trudno się oderwać! Uwielbiam tę serię za umiarkowanie. Chodzi mi konkretnie o brak hollywódzkiego rozmachu i przekombinowania. Sprawy Grossa, to historie, które mogły się wydarzyć. Za każdym razem mam wrażenie, że oglądam słynny program „997”, a nie że czytam o fikcyjnym bohaterze. Dla mnie to taki książkowy powiew świeżości. Wielowątkowość, a przy tym logika i spójność wydarzeń u Małeckiego naprawdę robią wrażenie. A to wszystko jeszcze ubrano w poprawną polszczyznę. Czego chcieć więcej? Tylko kolejnego tomu, a ten zapowiada się baaardzo ciekawie!
Nie była to zła historia i nie nudziłam się przy niej ale w ogóle mnie nie interesowała. Było w niej dla mnie też za dużo przypadków. Bo przypadkiem Gross dostał dwie sprawy, które się ze sobą łączą choć nic na to nie wskazywało. I wdowa po policjancie też w to niesamowicie mocno się wmieszała - przypadkowo! XD I oczywiście wszyscy są strasznie smutni. Każda postać, którą poznajemy trochę bardziej niż z imienia ma tragiczną przeszłość. Nawet zwykli ludzie mieszkający w kamiennicy Płockich. No każdy. Gross był średnią postacią. W miarę ludzki i prawdziwy choć za dużo filozofował i miał bardzo dziwny zwyczaj ignorowania innych i nie odpowiadania im na pytania...
Dobra, naprawdę bardzo dobra... dorównuje poprzedniczkom z serii o Grossie. Wszystko co znamy z poprzednich części się powtarza. Jest historia, jest akcja, są ludzie z krwi i kości, którzy mają swoje wady, historie, przeszłość... Czyta się z przyjemnością błądząc wśród domysłów, przypuszczeń, fałszywych tropów. Jedno do czego mogę (i chyba muszę :( ) się "przyczepić" to zakończenie... Delikatnie mówiąc (pisząc) mogłoby być lepiej dopracowane. Jest zaskakujące ale... dlatego, że nic (prawie nic) nie wskazywało na taką jego wersję. Co oznacza, że trochę (ale troszeczkę) mam wrażenie, że jest... naciągane?
Bardzo fajna seria ,ale kilka rzeczy mi się nie podobało.. Przede wszystkim te podchody Do Bibliotekarki... ma się ochotę krzyknąć:rusz się gościu! :) Za długo .Druga rzecz :w kółko ta sama analiza uczuć Bernarda, wobec żony i nowej znajomości, po co się powtarzać ? Sama fabuła wciągająca ale koniec taki sobie ,jak dla mnie. Gdyby Autor pominął kilka niepotrzebnych powtórzeń i tym samym książka miałaby mniej stron- byłoby lepiej. Podsumowując,całą serię o Grossie polecam.
Trzecia i jak na razie ostatnia część serii o Bernardzie Grossie. Kolejna zbrodnia, kolejne śledztwo i kolejne zdarzenia poboczne mające duży związek z głównymi wydarzeniami. I kolejny raz powrót do wydarzeń związanych z żoną komisarza, ale teraz już wiem dlaczego tak jest 😉 Autor trzyma nas w napięciu, daje tylu winnych, podejrzanych i możliwości przebiegu zdarzeń, że w pewnym momencie gubimy się i nie, wiemy kto zna prawdę. Ta seria bardzo przypadła mi do gustu i czekam na więcej.
Moje pierwsze spotkanie z prozą Małeckiego. Sprawnie napisane, plastycznym językiem, bohaterowie, których można polubić. Niestety zakończenie pozostawiło u mnie niedosyt i wrażenie, że autor bardziej skupił się w nim na podprowadzeniu wątku do nowej powieści, niż na dokładnym opisaniu rozwiązania śledztwa.
Wciąż troszkę brakuje do ideału, ale jest coraz lepiej. To chyba najlepsza z trylogii Grossa powieść. Bardzo lubię ten klimat. Czego zabrakło? Chyba przede wszystkim poświęcenie trochę więcej czasu na samo rozwiązanie zagadki kryminalnej.
Nie. Zupełnie nie ufam kryminałom w których rozwiązanie jest tak niedorzeczne, ze tylko jeden komisarz jest w stanie na nie wpaść zupełnie przy tym nie uprzedzając czytelnika. A już spoilerowanie zupełnie innej książki przez autora to prawdziwa zbrodnia!