Świat znalazł się w ruinie, cywilizację zastąpił chaos. W ocalałych z wojennej zawieruchy miastach królują gangi i handlarze niewolników. Większość ludzi wyznaje tylko jedno prawo, prawo silniejszego. Tylko gdzieniegdzie próbuje się utrzymać dawny ład. Alan i Zack mają szczęście żyć w rybackiej wiosce Saints, gdzie czas upływa im na prostych obowiązkach i zabawach z rówieśnikami.
Idylla nie trwa jednak wiecznie. Osada pada ofiarą napaści, z której tylko oni dwaj wychodzą cało. Pozostawieni samym sobie, są zmuszeni do walki o przetrwanie. Niełatwą sytuację komplikują rodzące się pytania.
Czym są osobliwe moce, które budzą się w chłopcach? Czy atak na wioskę naprawdę był dziełem przypadku? Jaką mroczną tajemnicę skrywali rodzice Alana i Zacka? Co łączyło ich z legendarnym łowcą potworów?
Alan i Zack ruszają w poszukiwaniu odpowiedzi przez świat opanowany przez potwory w ludzkiej skórze i nieskrywające swojej natury bestie.
Trochę zajęło mi zanim wymyśliłem jak zacząć tekst o tej książce. Chciałem uderzyć w: "diabelnie dobra książka", ale to nie do końca prawda, albo "gdzie diabeł nie może, tam bliźniaków pośle" to z kolei jest tak głupie, że aż żal klawiaturę ściska, uderzyłem więc w pewniaka, czyli napisałem dwa zdania, o tym jak pisałem dwa zdania. Klasyczne wodolejstwo? Owszem, ale sięgając po Diabły z Saints, musicie być przygotowani na to, że autor lubi długie zdania i opisy, co nie zmienia faktu, że to:
Dobra książka, chociaż zeszpecona fatalną okładką. Gdyby nie cała masa pozytywnych opinii nigdy bym po nią nie sięgnął i w ostatecznym rozrachunku nie poznałbym fajnej powieści - pal licho, wrażenia estetyczne, ale szczerzący się z niej potwór, ma się nijak do tego, co znajduje się między okładkami, całe szczęście, oprócz dobrych opinii, ratuje sytuację również:
Oficjalny opis zdradza całkiem sporo fabuły, więc szkoda mojego czasu na jego powielanie i waszego na czytanie: mamy dwóch braci bliźniaków, sieroty ze spalonej rybackiej wioski, którzy zmuszeni zostali do szukania szczęścia w szerokim post-apokaliptycznym świecie, bracia są wyjątkowi, bo jakby byli normalni, to nie nadawaliby się na bohaterów literackich). Generalnie książka dzieli się na trzy odrębne, ale bardzo mocno ze sobą powiązane części - pierwsza jest jak klasyczny western, opowieść rewolwerowcach i zemście, drugie to trochę zalatuje zapachem róży, to znaczy Imieniem Róży: mamy klasztor, w którym w tajemniczych okolicznościach giną mnisi (teo - thriller, he he he), trzecie to już zrzynka z opowiadań wiedźmińskich, z tym, że zrzynka bardzo fajna, i właściwie:
Marcin Rusnak garściami czerpie od innych twórców - czuć fascynację Mroczną Wieżą Kinga, autor pisał o niej magisterkę (rewolwery, te lekko westernowe klimaty), Sapkowskim, czy powiewem gier z serii Fallout, a mimo to, udało mu się stworzyć wyjątkowy, spójny świat przedstawiony, i co ważniejsze autor pozwala czytelnikowi poznawać go mimochodem, razem z naszymi bohaterami, oszczędzając dialogów, w których postacie tłumaczą sobie wzajemnie fakty zupełnie dla nich oczywiste, żeby czytelnik miał lepsze rozeznanie i się nie pogubił, mimo to powieść i tak jest lekko przegadana i "przeopisowana", bo pewnie autor w ten sposób chciał dać czytelnikowi lepiej poznać bohaterów i świat, bo rozumiem, że:
Na jednej książce o przygodach Alana i Zacka się nie skończy, a przynajmniej tak wywnioskowałem z zakończenia Diabłów, i bardzo dobrze, bo zapowiada się fajna seria, oby tylko autor miał pomysł jak to dalej pociągnąć - panie Marcinie, niech pan tego nie spieprzy!
Co racja, to racja… Okładka to nie wszystko, ale to ona właśni"zapowiada się ciekawie, warto byłoby się tą pozycją zainteresować", ale dopiero zobaczywszy trailer tej powieści powiedziałam jej stanowcze - tak.
Nie będę ukrywać, ale zwracam uwagę na szatę graficzną i niejednokrotnie to ona właśnie sprawia, że nabieram chęci na książkę. Chociaż jestem wzrokową sroczką, to czytam też opisy i jak wiecie kieruję się swoją intuicją. Jak było w przypadku "Diabłów z Saints" Marcina Rusnaka? Ano, dość nietypowo, jak na mnie. Okładka owszem rzuciła mi się w oczy specyficzną (będę szczera, okropną) grafiką, opis, który przeczytałam skwitowałam stwierdzeniem
Warto było? Wiecie… Zawsze uważam, że warto, nawet jeśli miałoby się potem okazać, że styl nam nie pasuje, że fabuła kiepska, że bohaterowie nijacy itp. Kiepskie książki tez dobrze czasem poczytać, od czasu do czasu. Nie sądźcie, że "Diabły..." takie były :). Kiepsko napisane, czy z nijakimi bohaterami. Chociaż kilka osobistych zastrzeżeń co do tej lektury mam, to jednak spędziłam podczas czytania kilka przyjemnych godzin.
1/3=1
Dlaczego tak? "Diabły z Saints" to powieść, którą łączą bohaterowie, świat, w którym rozgrywa się akcja oraz pewna ciągłość niektórych wątków. Podczas czytania okazało się, że dostałam w swoje ręce trzy historie, które na upartego można traktować jako oddzielne opowieści, choć nie bez powodu są one ułożone w takiej właśnie kolejności. Otwiera je część zatytułowana właśnie "Diabły z Saints" i chociaż fabuła była ciekawa, kreacje młodych bohaterów jak najbardziej mi pasowały, to jednak wyjaśnienie tego intrygującego (żeby nie powiedzieć chwytliwego) tytułu było poniżej moich oczekiwań.
Niby tacy sami, a jednak nie
Bohaterami są dwaj chłopcy, bliźniacy - Alan i Zack. Poznajemy ich, gdy chłopcy mają ledwie po trzynaście lat, a rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć jest ciężka i nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień. Bliźniacy spędzają dnie na pracy i zabawie z przyjaciółmi, ale pewnego dnia wydarza się coś co burzy ich ustabilizowany świat i staje się początkiem ich nowego życia, a co za tym idzie przygód w pełnym niebezpieczeństw świecie.
Alan i Zack, chociaż są bliźniętami, to jednak to dwie różne osoby, różne osobowości i różne doświadczenia. Nie mogę zdradzić Wam na czym owe różnice polegają, gdyż są one istotne dla fabuły i fajnie byłoby gdybyście sami je odkryli, jeśli "Diabły z Saints" Was zaciekawią. Autor główną postacią uczynił Zacka, chociaż to Alan wydaje mi się być tym bardziej interesującym bohaterem. Chętnie dowiedziałabym się o Alanie dużo więcej, niestety to co istotne musimy wysupływać z treści, a ten chłopak jest bardzo tajemniczą postacią.
"- Pochowaliśmy naszych rodziców. Pochowaliśmy całą wioskę. Nie wiem, czy to czyni nas mężczyznami, ale jestem pewien, że nie jesteśmy już dziećmi. Zostaliśmy sami i możemy polecać tylko na sobie."
Fantasy + postapokalipsa + western = "Diabły z Saints"
Marcin Rusnak stworzył bardzo oryginalny świat. Zaczynając czytać miałam wrażenie, że znalazłam się w świecie fantasy, zdobywane informacje klarowały mi rzeczywistość po bliżej nieokreślonej apokalipsie, gdy znany dotąd świat legł w gruzach, a na jego podwalinach powstał nowy, rządzący się innymi prawami. Jeśli dodać do tego dość charakterystyczne opisy broni i ubioru oraz pewne wydarzenia niczym z westernu, dostajemy interesującą mieszankę. Muszę przyznać, że było ciekawie, ale odczuwam niedosyt. Zabrakło mi większej dawki informacji dotyczącej katastrofy sprzed lat, jak do niej doszło, kiedy i dlaczego. Czy świat Alana i Zacka Cobsonów to świat, w którym żyjemy obecnie tylko po bliżej nieokreślonej apokalipsie?
Jestem na tak i na nie
Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o "Diabły..." Począwszy od frustracji spowodowanej brakiem jednoznacznego wyjaśnienia dotyczącego jednego z bliźniaków, po momentami zbytnie przegadanie treści. Nadmierna tajemniczość dotycząca niezwykłych mocy chłopców była deprymująca, oczekiwałam, że przynajmniej w ostatnim opowiadaniu dowiem się czegoś konkretnego, i na oczekiwaniu się skończyło, niestety. Jednak nic mnie tak nie denerwowało jak przedstawienie czasu. Naprawdę nie można było zachować choć pór roku? To musiały być jakieś heksamerony i obroty?
Jednak sama powieść bardzo mi się podobała. Spodziewałam się mroku, diabłów, stworów z piekła rodem, świata jak z Mad Maxa (serio, nie wiem dlaczego tak) i chociaż nie do końca dostałam to co chciałam, to czytało mi się bardzo dobrze. Styl Marcina Rusnaka jest lekki, miejscami przegadany, ale da się to przeżyć (ostatecznie tylko prześlizgnąć się wzrokiem przez co nudniejsze fragmenty). Najbardziej przypadło mi do gustu tytułowe opowiadanie, ale i to ostatnie było interesujące ze względu na motyw mitologii słowiańskiej.
Diabły i inne tematy
Taak... Każda książka oprócz przygód przeżywanych przez bohaterów skrywa w sobie różne tematy, mniej lub bardziej świadomie wplecione w fabułę przez autora. Tym, który narzuca się najbardziej w "Diabłach..." jest zło. Zło, nie pod postacią mitycznych stworów, demonów czy zjaw. Zło, które tkwi w człowieku. I to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające. Młodzi bohaterowie żyją niejako pod kloszem, mają szczęśliwe dzieciństwo, odgrywają scenki z życia legendarnego łowców potworów. Nie wiedzą jeszcze jak okrutny potrafi być świat, jak podły i zły może być drugi człowiek. Przekonują się o tym w wyjątkowo bolesny dla siebie sposób, a to siłą rzeczy ich zmienia. Łagodny i niepewny Zack musi dorosnąć, musi szybciej stać się mężczyzną. To trudne zadanie.
"Jestem już mężczyzną, powiedział sobie Zack. A mężczyzna musi czasem zrobić to, co trzeba. Nawet gdyby miał za to zostać przeklęty."
"Diabły..." to też opowieści o braterskiej miłości i przywiązaniu, chociaż czytając wydawało mi się, że to Zack opiekował się Alanem, choć właśnie ten drugi był tym odważniejszym i motywującym do działania.
Podsumowanie
"Diabły z Saints" Marcina Rusnaka były moim pierwszym spotkaniem z tym autorem, ale z pewnością nie ostatnim. Lekki styl, wyobraźnia, ciekawi bohaterowie i świetne główne wątki to zdecydowane atuty tej powieści. Konstrukcja fabuły daje autorowi możliwość stworzenia jeszcze wielu opowieści, których bohaterami staliby się bracia Cobsonowie. Przyznam, że chętnie przeczytałabym kiedyś o ich przygodach i (nie ukrywam)dowiedziała się więcej o Alanie.
Jeśli lubicie nastoletnich bohaterów, świat będący mieszanką westernu, fantastyki i ponurej rzeczywistości postapokaliptycznej to "Diabły z Saints" powinny przypaść Wam do gustu
Książkę przeczytałem w dobę. Wybrałem ja spośród nowości dostępnych w Legimi jako lekturę na ferie. Nie żywiłem szczególnych nadziei co do niej, bo autor był mi całkowicie nie znany. Zaskoczyłem się pozytywnie. Do tego stopnia, ze mam nadzieję, ze była to dopiero pierwsza część cyklu.
Losy Diabłów z Saints poznajemy od samego początku kształtowania się ich historii i to było moje pierwsze zaskoczenie, ale nie ostatnie. Całą fabułę można podzielić na trzy duże fragmenty, a dalej to ledwie początek legendy dwójki braci. Każdy etap był interesujący, pełny demonów i rozwoju. Dobrze, że pomimo wyglądu różnili się praktycznie wszystkim innym. Okazuje się też, że jest już drugi tom, więc będę musiała go zdobyć i dowiedzieć się co dzieje się dalej. Pragnę poznać odpowiedzi na pozostałe pytania!
Jest to ten rodzaj książki, który czyta się błyskawicznie z zapartym tchem, a potem równie szybko zapomina. Mamy ciekawy świat - postapo z elementami magii. Mamy ciekawe postacie - mi osobiście kojarzyły się z bohaterami serialu Supernatural, choć nie do końca wiem dlaczego.
Historie są przedstawione dość dziwnie, bo pomiędzy nimi mamy luki, które są wypełniane dopiero w trakcie kolejnych części. Np. wiemy, że bohater ma traumę, ale nie wiemy dlaczego, aż do końca kolejnego rozdziału. Trudno się do tego przyzwyczaić, bo z jednej strony wiemy niemal wszystko o bohaterach, włącznie z ich myślami, a nagle nie wiemy nic o ich rzeczywistych motywacjach. Do tego niektóre niedomówienia celowo wprowadzają czytelnika w błąd, by nagle go zaskoczyć. Osobiście nie jestem fanem tego typu zabiegów i wolałbym bardziej konsekwentny styl narracji, ale to tylko kwestia preferencji.