Nowa, przerażająca sprawa komisarza Deryło i Tamary Haler!
Rozglądaliście się kiedyś wokół i zastanawialiście, która z otaczających was osób umrze pierwsza? A może pierwsi umrzecie wy? Macie swoje typy?
W zabytkowym hotelu na odludziu ktoś morduje gości. Jednego po drugim. Pierwsza ofiara zostaje odnaleziona w pokoju zamkniętym na klucz od środka. Zabójca zdaje się być samym diabłem, który potrafi przenikać przez ściany. Potem jest jeszcze gorzej. Kolejne osoby giną w męczarniach. Wygląda na to, że morderca ma plan, który skrupulatnie realizuje.
Deryło i Haler muszą wytypować zabójcę, zanim będzie za późno. Ale przede wszystkim muszą odkryć motyw, którym kieruje się chory umysł.
Chwile spędzone w tym miejscu zapamiętacie do końca życia…
Adwokat, praktykował prawo w Polsce i we Włoszech. Niczym w dowcipie lubi stare wino, spleśniałe sery i samochody bez dachu. W prozie - seryjny morderca. „Grzech” to jego pierwsza zbrodnia.
"Przez lata pisałem opowiadania, ale na studiach zarzuciłem je i moje natręctwo porządkowania myśli skupiło się na artykułach naukowych, a później siłą rzeczy także na pismach procesowych. Jednak chęć opowiadania historii przez cały ten czas narastała. Jednocześnie wciąż podsycała ją wyobraźnia. Gdy miałem stabilną sytuację zawodową wyobraźnia ciągle upominała się o przelanie na papier. Zamknąłem wszystkie inne sprawy i uznałem, że ten jeden, przy tym ostatni raz, spróbuję zmierzyć się z długą formą. Nie miałem opracowanego planu, rozpisanych wydarzeń ani drabinki bohaterów. Pisałem scena po scenie, bo tak wydarzenia podrzucał mi umysł. Właściwie musiałem jedynie spisać film, który oglądałem oczyma wyobraźni. W ten sposób powstał „Grzech”, a wkrótce okazało się, że to dopiero początek." trescjestnajwazniejsza.pl
Jestem całkiem prostą dziewczyną. Lubię rano mieć czas na to, by w spokoju napić się kawy. Uwielbiam, kiedy po ciepłej kąpieli kładę się do łóżka pościelonego świeżo wypraną pościelą. Zachwycam się zapachem w powietrzu po letniej ulewie. I totalnie kocham krwawe kryminały pełne krwi, psychopatów i nagłych zwrotów akcji. Jak mówię – normalna dziewczyna.
Max Czornyj pojawił się w moim czytelniczym życiu jakieś dwa lata temu. Do tej pory czytałam tylko jego serię z komisarzem Deryło, choć ma on również i pojedyncze powieści, a i ostatnio pojawiła się i nowa policyjna(?) saga w jego wykonaniu. To, co jest dla mnie charakterystyczne w jego książkach to to, że czyta się je turbo dobrze i całkiem nadają się na książkowego kaca.
To już piąty tom derylowskiej serii, dlatego naszego komisarza już całkiem dobrze znamy. Jego usposobienie i stosunek do ludzi nie zmieniły się ani na jotę, choć, biorąc pod uwagę ciężkie wydarzenia, jakie przeżył kilka miesięcy wcześniej, można byłoby przypuszczać, że coś w tym względzie się zmieni. Niemniej jednak w tym tomie dowiadujemy się o pewnej skrywanej głęboko przez komisarza tajemnicy, która może tłumaczyć jego ‘niezmienność’.
Ta powieść jest inna, bo opuszczamy Lublin i komisariat i przenosimy się w góry, do odosobnionego hotelu, który – w przypadku złych warunków pogodowych – staje się całkowicie odcięty od świata (komu zalatuje kingowskim „Lśnieniem” ręka do góry!). Deryło przybywa tam, aby spotkać się z kimś, kogo od dawna nie widziała. Razem z nim w hotelu przebywa również jego właściciel, recepcjonistka i kilkoro gości na specjalne zaproszenie, wśród nich aktorka-celebrytka, malarz, prawniczka, właścicielka sieci salonów fryzjerskich, lekarz oraz architekt. Niedługo po nich do hotelu przybywa też Tamara Haler, którą mieliśmy okazję poznać w poprzednim tomie. Ogromna wichura i ulewne deszcze zamykają wszystkich w budynku. I robi się groźnie, bowiem to właśnie aura odcina im drogę ucieczki. A potrzeba wyrwania się z hotelu jest przeogromna, bowiem już pierwszego dnia okazuje się, że wśród gości jest sadystyczny morderca, który nie cofnie się przed niczym, aby zabić wszystkich, którzy są na miejscu. Deryło i Haler będą musieli pokrzyżować mu szyki, ale czy im się to uda, a co ważniejsze – czy sami wyjdą z tego cało?
Jak już wspominałam, Max Czornyj jest dla mnie świetnym autorem na książkowego kaca, ale – niestety – nie nazwałabym go bardzo dobrym pisarzem kryminałów. Lubi przekombinować, a seria o Deryle rozrosła mu się już chyba za bardzo, przez co sam bohater, jak i fabuła stały się trochę karykaturą kryminału. Na pierwszy rzut oka w „Klątwie” autor mocno inspiruje się klasycznymi powieściami Agathy Christie, ale nie robi tego w zbytnio odkrywczy sposób przez co zakończenie, lansowane jako „zaskakujące i nie przewidzenia” choćby przez Olgę z Wielkiego Buka, jest stosunkowo łatwe do odgadnięcia, zwłaszcza jeśli pamięta się zabiegi fabularne stosowane przez autora w innych jego książkach.
Nie jest to zła historia, ale brakuje jej tego „czegoś”, czy czyni kryminały mrożącymi krew w żyłach i sprawia, że z wypiekami na twarzy staramy się wraz z bohaterami rozwiązać zagadkę morderstwa. Słowem, jest to powieść, która po kilku już dniach ulatuje z głowy i nawet nie pamiętamy, jak nazywali się poszczególni bohaterowie. Niemniej jednak, jeśli proza Maxa Czornyja Wam odpowiada, to nie widzę powodu, dla którego i ta książka miałaby się Wam nie spodobać. Ot, ja od tego gatunku oczekuję czegoś innego.
Oj Czornyj lubisz pogrywać z czytelnikiem i jego emocjami i robisz to perfidnie dobrze. Nie spodziewałam się wielu rzeczy, które wydarzyły się w książce, po przeczytaniu czuję się rozemocjonowana końcówką. Zaczęłam lubić komiksiarz Tamarę, ale nie nie pałam jeszcze wielką miłością do niej. Aż się boje co będzie dalej. Czytając tą część część miałam wrażenie jakbym momentami wyczuwała Christie.
I really liked the idea about the people locked in a hotel with a psychokiller and the policemen happen to be there by chance too. Of course, it is a typical motive for crime stories but I cannot help falling for it. It was quite good and interesting, however, I didn't particularly like the story of the killer's youth with a horrible mother. I can understand that the writer wanted to show how the deviants are created but it was a bit too much. I have to say I guessed the riddle of the locked room from the beginning but probably I read too many stories.
Po półtora roku przerwy od serii z komisarzem Deryłą powrót do tych mrocznych historii był pewnym wyzwaniem - myślałam przez moment, że porzucę ją po przesłuchaniu zaledwie trzech rozdziałów. Jednak udało się przemóc i na nowo jestem zakochana w krwistych opisach pana Maxa. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu.
Chyba jak na razie najgorsza część przygód Deryły. Kojarzy mi się z takim filmem co byli w hotelu i chyba tam grał Bruce Willis 🤔 Jest oczywiście tajemnica, morderstwo i makabra, ale to wszystko wydaje mi się takie naciągane. Trochę tak nie w stylu Pana Maxa i stąd chyba takie, a nie inne zakończenie 😉 Oczywiście nie porzucam komisarza i kiedyś poznam dalsze jego losy 😀
Ta fabuła przypominała mi nieco twórczość Agaty Christie - hotel odcięty od świata zewnętrznego, garstka ludzi niby nie mających nic ze sobą wspólnego oraz trupy, więc 'morderca musi być wśród nas'. Słuchało się tego dobrze, ale zabrakło czegoś do efektu wow 🤷🏻♀️
Większość z Was zapewne wie, iż Max Czornyj to zdecydowanie jeden z moich ulubionych polskich pisarzy kryminałów i thrillerów. Osobiście uwielbiam serię z komisarzem Erykiem Deryło, więc tym bardziej czekałem na piąty tom, a moje oczekiwania były dość wysokie. Niestety, praktycznie od samego początku powieści nie mogłem zupełnie wczuć się w fabułę i akcję, a dodatkowo w odbiorze lektury przeszkadzały mi również inne większe lub mniejsze szczegóły. Co konkretnie?
Już sam motyw zamknięcia grupy ludzi w starym hotelu na kompletnym odludziu, gdzie morderca zabija w pewnej kolejności swoje ofiary, wydał mi się dość schematyczny i standardowy. Co prawda Czornyj dość szczegółowo i skrupulatnie oddaje tutaj klimat tego miejsca, ale już kreacja bohaterów nie przypadła mi do gustu. Większość postaci jest mdła, pozbawiona wyrazu i po prostu nudna. Poza tym niezmiernie przeszkadzał mi tutaj brak odpowiedniej redakcji tekstu - przede wszystkim dość duża liczba literówek w tekście. Następnie, nie byłem kompletnie przekonany co do osobistych pobudek samego mordercy oraz wybrania przez autora motywu literackiego, którego użył w "Klątwie". Ten wątek nie został niestety należycie rozbudowany i wyjaśniony. I co najważniejsze - sama postać komisarzy Deryły mnie momentami irytowała, a wręcz męczyła. Być może ta seria miała się jednak skończyć na wcześniej wspomnianej trylogii, gdyż niestety w tym przypadku im dalej w las, tym literacko dla mnie przynajmniej jest gorzej.
Z drugiej strony "Klątwa" to nie jest taka zupełnie zła książka, gdyż jest to zręcznie napisany thriller, który na pewno wciągnie nie jednego z Was. Jednak moje oczekiwania wobec Maxa Czornyja są o wiele, wiele większe, więc mam też nadzieję, że był to po prostu mały wypadek przy pracy i kolejne książki tego autora znowu spowodują, że będę piał z zachwytów.
Tym razem Eryk razem z Tamarą przypadkowo spotykają się w pewnym hotelu. Niestety ktoś zaplanował tam morderczą grę, a zaproszeni goście stoczą walkę o życie. Czy policjantom uda się zorientować kto pociąga za sznurki? Osobiście jestem zakochana w panu Komisarzu. Czekam na premierę kolejnej części.
Max ty chuju mogłeś oszczędzić mi to fucking zakończenie... Jak ja mam teraz cieszyć się życiem (nie żebym potrafiła) - BĘDZIESZ OPŁACAŁ MOJE LEKI OD PSYCHIATRY TĘPA DZIDO.
Ogólnie książka super cool. Polecam.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Piąty tom serii o komisarzu Eryku Deryło to z jednej strony kontynuacja tego, co znane - charakterystycznej dla Maxa Czornyja makabreski, z drugiej strony złapanie lekkiej zadyszki. Jedno jest pewne Klątwa nie pozwoli się nudzić.
Tatra Elegance to ekskluzywny hotel położony w samym sercu słowackich Tatr, do którego zjechała się śmietanka finansowa i show biznesu. Wszyscy zostali zaproszeni, wszyscy słyszą te same słowa zawarte w powitalnym liście: wszyscy zginiecie, jeden po drugim. Kiedy zostaje zamordowana popularna aktorka, na miejscu zbrodni zjawia komisarz Eryk Deryło i Tamara Haller. Zadanie jakie przed nimi staje wydaje się o tyle trudne, że morderca ma talent przenikania przez ściany, a kiedy ginie kolejny gość, sprawa przybiera dodatkowo dramatycznego charakteru. Wiadomo, że sprawca nie spocznie, aż nie zrealizuje swojej zapowiedzi.
O ile nie przepadam za cyklami nie mającymi końca, to w przypadku Deryły nieustannie on intryguje. Klątwa łączy znane już opisy brutalnych morderstw, wypływającej strumieniami krwi, zmasakrowanych ciał, czy nieustanne wodzenie za nos przez mordercę, religijne nawiązania - złożone do modlitwy ręce, z pewnym nowum, które pojawiło się od Traumy - mniej religijnego charakteru zbrodni, stanowi tu jedynie jeden z charakterystycznych dla sprawcy element, a bardziej przybiera formę perwersyjnej gry prowadzonej z czytelnikiem. Coraz mniej jest tego, co tak intrygowało w pierwszych trzech tomach serii, tej mistycznej, mrocznej atmosfery na rzecz bardziej psychologicznego rysu. Ofiary są dobierane według pewnego klucza, ludzie którzy odnieśli sukces i zamożnych, budzą zazdrość ale gdzieś są bardzo skoncentrowani na samych sobie. Zabójca nazywający siebie Widzem, również kieruje się własną logiką, a dokonywane zbrodnie mają jedną nić przewodnią. Krok po kroku poznajemy jego przeszłość i to, co ukształtowało go w bestię. Mało tego wydaje się on być ciekawszy od historii hotelowych gości, od Deryły nie potrafiącego pozbierać się po wcześniejszych przejściach. Eryk staje się nijaki, idealnie wkomponowuje się w tło sprawy ale nie ma w sobie siły przebicia i rywalizowanie o uwagę czytelnika, jak było w poprzednich tomach. Natomiast co do samej Tamary Haller, jest postacią zbędną i wręcz irytującą.
Klątwa to jedna z tych pozycji idealnych na jeden, dwa wieczory, kiedy chce się zapomnieć o ciężkim dniu. Czornyj osacza klaustrofobiczną atmosferą, wąskim gronem podejrzanych i coraz bardziej większym brakiem realności opisywanej historii. O ile Grzech, Ofiara i Pokuta były wiarygodne, to od Traumy zaczyna przybierać coraz bardziej naciągany charakter. Nie ukrywam, że brakuje mi tego klimatu strachu jaki wręcz panował w pierwszych częściach. Sam finał jest mocno przerywany, nieco na siłę i mało zadawalający. No cóż zobaczymy co niosą kolejne tomy.
Czy Max Czornyj przestanie mnie kiedyś zaskakiwać? Czy jest połączenie, którego nie wykorzysta? Literacka uliczka, w którą nie skręci. Wątek, którego nie wykorzysta. Mroczne miejsce w duszy, do którego nie zajrzy? Kochani…nie wiem, ale póki, co w świecie polskiego thrillera jawi się, jako człowiek orkiestra.
Domyślam się, że większość z Was nawet, jeżeli nie pokochała tak, jak ja uroczego belga z wąsami, to czytała, chociaż jedną z książek Agathy Christie i wie, czym się wyróżniają. Wiecie pewnie również, że pomimo zbrodni, jakie są tematyką tych kryminałów całość jest opakowana w pewnego rodzaju językową delikatność. Wyobraźcie sobie w takim razie połączenie Jeffreya Deaver’a i jego „Kolekcjonera Kości” z powieściami Agathy Christie. Niemożliwe? Czornyj udowodni Wam, że jednak tak.
Hotel na odludziu. Szóstka bohaterów i dobrze nam znany komisarz Deryło wraz z partnerką są odcięci od świata przez straszliwą nawałnicę. Do tego brak zasięgu i agregat, który ledwo zipie. Nie byłoby aż tak strasznie, gdyby nie fakt, że w owym hotelu ktoś zaczyna mordować ludzi. Zamknięte od środka pokoje. Brak dodatkowego wejścia, okna nad przepaścią. A jednak ktoś zginął. Czyżby morderstwa dokonał duch?
Nie da się nie docenić pomysłu. A jako czytelniczka zakochana w Herkulesie doceniam podwójnie. To napięcie, misternie zaplanowana zbrodnia, zwroty akcji i kolejne smaczki, tym razem czerpiące ze świata teatru. Czy muszę Was bardziej zachęcać do sięgnięcia po lekturę?
A teraz ostrzegam i chwilowo wyganiam wszystkich, którzy nie chcą sobie psuć wrażeń z lektury spojlerami, a takie zaraz wrzucę.
SPOJLER
Pamiętacie ten smutek towarzyszący poprzedniej części, gdy komisarz został sam na świecie, bo jego żona i córka zginęły? Niespodzianka rodem z telenoweli – córka żyje! Wielki jej powrót oznacza dla mnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony czuję się oszukana, że było mi tak smutno i żal komisarza nie koniecznie potrzebnie aż w takim stopniu, a z drugiej się cieszę, bo tak zrobić w konia czytelnika i go zaskoczyć… Brawa panie Maxie, oj brawa…
To nie jedyny trup, który okazuje się zmartwychwstawać w tej książce. Sam morderca robi to (w pewnym sensie) nawet dwukrotnie. Haler ożywa i tylko komisarz utyka w przejściu pomiędzy życiem, a śmiercią.
Przede mną ostatni tom przygód komisarza Eryka Deryły i boję się po niego sięgnąć. Poprzeczka jest ustawiona tak wysoko, że autorowi będzie bardzo ciężko mnie zadowolić. Zwłaszcza, że zakończenie, to zakończenie. Musi wstrząsnąć posadami świata.
Hotel na odludziu, umiejscowiony na Słowacji. Grupka ludzi zwabiona przez tajemniczego organizatora. Pogoda, która odcina wszystkich turystów i obsługę od cywilizacji. I perfidny morderca, który z sobie znanym motywem, zaczyna w bestialski sposób mordować przybyłych. Pewnie od razu coś wam tam z tyłu głowy zadzwoni. To znany motyw, nieco samograj.
No i Deryło, który przybył tutaj "zupełnym przypadkiem", zmową losu. Tyle że tak niewiarygodną, że zęby trzeszczą, bo na pewne upragnione spotkanie można było stawić się gdziekolwiek indziej w Polsce. Nie trzeba było wybrać "losową" lokalizację, która akurat "zbiegiem okoliczności" stanie się areną zmagań z mordercą...
Z początku byłem zły, bo autor uraczył nas tanim zwrotem akcji, który kończył "Traumę", w taki sposób, że do głowy przychodził mi tylko jeden sposób, aby to miało ręce i nogi. I to tutaj się dzieje, tyle że nie tłumaczy to podejścia bohatera z poprzedniego tomu. To rozwinięcie godne jest bardziej telenoweli typu Moda na sukces, niż kryminału o takiej wadze i wygląda tak, jakby bohater krył świadomie przed czytelnikiem pewną informację. Informację, którą dopiero teraz postanowił ujawnić, ale bez dobrego uzasadnienia, bo cała ta tajemnica mogła spokojnie zostać podana już w poprzednim tomie. Lubię postać komisarza i poczułem się okłamany.
Ale wziąłem wdech i delektowałem się atmosferą powieści Agathy Christie, bo z jej dorobku tutaj czerpano garściami, choć i trochę kingowskiego Lśnienia też tu czuję. I dalej rozwija się naprawdę dobrze. Mamy pierwszy mord, bardzo obrazowy, bardzo makabryczny i szczegółowy, ale z tego autor jest znany i to mi akurat bardzo pasuje. Zbrodnia to dosadność, która obrzydza.
Pytania się mnożą, aż całość prowadzi do finału. I ja naprawdę w duchu prosiłem, aby to nie było to zakończenie. Ale było. Gdy sprawca się ujawnia to aż boli, bo finałowy twist jest tak jakby twistem "zapasowym". Pojawił się już w popkulturze na tyle często, że doświadczonego czytelnika nie da się tym w żaden sposób zaskoczyć. Szkoda.
Książkę czyta się szybko i potrafi umilić mroźny wieczór, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że seria zamienia się w "popkorniak". Niby to nie wada, ale profiluje to książki autora ze statusu pełno-krwisty kryminał o światowej randze (jak choćby dzieła Chrisa Cartera, Harlana Cobena czy Simon Becketta), na pozycję o poziom (lub dwa) słabsze. Dla mnie na pewnym etapie Czornyj konkurował z takim polskimi tuzami jak Krajewski, Bonda czy Piotrowski. Teraz spada o oczko niżej.
Piąty już tom przygód Eryka Deryły zabiera nas z Lublina do hotelu na odludziu. Sam motyw przewodni powieści wywołał u mnie sporą ekscytacje, ponieważ przypomniał mi klasyczne kryminały Agathy Christie. Do tego opuszczenie skąpanego we krwi z poprzednich tomów Lublina dało cyklowi jakąś świeżość. Początkowo wszystko idzie bardzo dobrze jednak następuje załamanie pogody w następstwie którego hotel zostaje odcięty od świata a co gorsza w ośrodku grasuje sadystyczny morderca. Wtedy zaczyna się morderczy spektakl pomiędzy Deryła i Haller, a szalonym wizjonerem. Pomimo zarysu fabularnego, który mocno zaostrzył mi apetyt na tę powieść przeżyłem lekkie rozczarowanie bowiem czegoś mi zabrakło. Autora polubiłem za dynamikę, wartką akcję i plastyczne opisy, a w „Klątwie” otrzymałem tylko te ostatnie. Rozumiem, że odcięty od świata hotel nieco ogranicza pole manewru w kwestii wartkiej akcji i dynamizmu jednak tutaj nawet fabuła sama w sobie nie wchłonęła mnie jak miało to miejsce w poprzednich tomach. Nawet samo zakończenie pomimo tego, że mnie zaskoczyło to nie dało mi takiej frajdy jak miało to miejsce w dotychczasowej twórczości autora. Absolutnie nie jest tak, że ta powieść jest zła, nie to bardzo przyzwoicie napisany kryminał dla mnie jednak czegoś tu zabrakło, zabrakło tego pierwiastka „Czornyj”.
Jako setną książkę w tym roku chciałam przeczytać coś wyjątkowego. Od tak dla uczczenia okrągłej liczby. Szczęśliwie moja setka zbiegła się z premierą nowej książki Czornyja, więc wątpliwości, po którą książkę sięgnąć, nie było.
Co tu się odderyłowało! Ale po kolei może. Od pierwszej strony miałam wrażenie, że to wyjątkowo dobra fabuła na zbliżające się Halloween. Im dalej w las, tym to wrażenie się pogłębiało, lecz z jednym bardzo ważnym szczegółem: dla osób o mocnych nerwach i jeszcze mocniejszym żołądku. Tak Panie autor, udało się Panu doprowadzić mnie do mdłości! Nikt, absolutnie nikt nie potrafi tak plastycznie opisywać jak Czornyj. Bywa to niekiedy obrzydliwie apetyczne. Krótko mówiąc, po prostu mistrzowskie pióro. No i te pomysły na zbrodnie - mnie po prostu brak słów. Po raz kolejny czytałam z otwartą buzią i nie mogłam się oderwać nawet na chwilę. Zakończenie natomiast... a co ja Wam będę mówić. Musicie to przeczytać! Ps. Panie Czornyj, trzymam kciuki razem z Panem!
Piąty #weekendzmaxemczornyjem bardzo mi się rozciągnął. I nie jest to kwestia samej książki. Poprostu brak czasu. Wracając do „Klątwy”. Tym razem komisarz Deryło zapragnął odpoczynku i ucieczki od swoich osobistych problemów. W tym celu udał się do odosobnionego hotelu w słowackich Tatrach. Wszystko zapowiadało się wręcz sielankowo, bo ilość gości była niewielka. Niestety okazało się, że wszyscy zostali odcięci od świata z powodu szalejącej burzy, a dobór gości też nie jest przypadkowy. I zamiast spokojnego pobytu Deryło znajdzie się w środku show zaplanowanego przez psychopatę. Czornyj, znany z realistycznych i przerażających opisów zbrodni, nie zawodzi i tym razem. "Klątwa" to pełna napięcia opowieść, w której każdy szczegół ma znaczenie, a zakończenie potrafi zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych czytelników Książkę polecam, bo jak zawsze trzyma w napięciu i czyta się naprawdę gładko. Osobiście dam odpocząć komisarzowi i chwilowo ucieknę w świat bardziej nierzeczywisty.
"Oj, Max, coś Ty tu nawyprawiał!" - chciałoby się powiedzieć. Komisarz Eryk Deryło i Tamara Haler zostają tym razem zmuszeni do poprowadzenia śledzwa. Okoliczności sprawiają, że wraz z ośmiorgiem osób znaleźli się w zabytkowym hotelu na Słowacji. Hotelu odciętym od świata przez potężną wichurę. Goście zaczynają ginąć w sposób upozorowany na sztukę teatralną. Haler i Deryło mają tylko jeden trop - psychopata nazywa siebie Widzem, a ofiary podpisuje tajemniczymi inicjałami... Dla mnie to najlepsza część cyklu. Być może dlatego, że uwielbiam wykorzystywanie klasycznych motywów w nowatorski sposób. Tym razem Czornyj wyraźnie odwołuje się do A. Christie i jej "I nie było już nikogo".Nie jest to jednak kalka - co to, to nie! Zakończenie mocno Was zaskoczy (takiego zwrotu akcji nawet ja się nie spodziewałam), a po lekturze zostanie w Was nurtujące pytanie: Co dalej z komisarzem?
This entire review has been hidden because of spoilers.
Gdybym czytała tę książkę w 2019, teraz pewnie umierałabym z ciekawości, ale już wiem że 20 maja wychodzi kolejna część (na szczęście). W tym tomie zmieniamy trochę otoczenie, odpoczywając od przeklętego Lublina. Nasz komisarz znów ma pecha. Trafia do hotelu, gdzie znalazł się w dość nieodpowiednim czasie. Tamara jak zwykle wypadła świetnie, bardzo przywiązałam się do tej kobity. Chciałabym z nią wyjść na piwo, oj chciałabym! Co do fabuły, nie jestem specjalistką od kryminałów (powtarzam się wiem) ale zauważam niezwykłą powtarzalność we wszystkich tomach. Posłowie autora trochę mnie zmroziło, ale wierzę że mimo kilku niedociągnięć, „Zjawa” wykopie mnie z sandałów. Powiem tak: lepsza od poprzedniej części, jednak seria z Lizą Langer wciąż jest dla mnie lepsza. Zniecierpliwiona czekam na 20 maja! 🖤
Od pierwszej do ostatniej strony tej książki towarzyszyło mi napięcie. Czułam się jak jeden z gości hotelu, czekający na kolejny cios, zaskoczenie. Max Czornyj świetnie buduje tutaj napięcie, niepewność. Rozdziały krótkie i treściwe. Akcja toczy się szybko. Tamara Haler po raz kolejny zachwyca swoją osobą, a komisarz Deryło jest już niczym stary dobry kumpel, któremu kibicuje się i przeżywa razem z nim trudy życia osobistego. Bardzo podobała mi się konstrukcja, w której razem z duetem Deryło-Haler czytelnik typuje mordercę, rozwiązuje zagadki zostawione na miejscu zbrodni. To z pewnością zasługa świetnie rozpisanej akcji oraz osadzenia jej w hotelu odciętym od świata, w którym jedna z przebywających w nim osób dokonała mordu.
Zebranie kilku postaci w jednym miejscu (tutaj: hotel) i pozbywanie się ich po kolei przypominało mi "I nie było już nikogo" Agaty Christie i nie tylko, ale nie mogę skojarzyć kolejnego tytułu. Absolutnie nie uznaję tego za wadę, bo schemat bardzo mi się podoba. Może niektóre pomysły były zbyt wydumana, niektóre zdarzenia zbyt nieprawdopodobne, ale jak dla mnie to najlepsza książka M. Czornyja spośród tych, z którymi dotychczas miałam do czynienia.
Akcja niczym z powieści Agathy Christi była świeżym powiewem, w tej serii. Tym razem nie ma techników, patologów ani internetu. Deryło razem z Haller są zdani na siebie. Zamknięci w dużym hotelu wraz z kilkoma potencjalnymi ofiarami, jak i mordercą. Nie mam się tutaj do czego przyczepić. Całość bardzo polubiłam. I do tego to zakończenie. Autor zaskakuje końcem w każdym tomie, lecz to przebiło wszystko. Spodziewałam się mocnego zakończenia, lecz przebiło moje wyobrażenia.
Seria z Komisarzem Erykiem Deryło, od poczatku trzyma wysoki poziom. Również tym razem “Klatwa” nie zawiodła. Max Czornyj ma to do siebie, że nie pozwala czytelnikowi odetchnać. Pełne napięcia chwile grozy sprawiaja, że ksiażkę czyta się z zapartym tchem. Polecam
To było szybkie! Ale tak jak przewidziałam - kompletnie nie mój wątek :). Szczerze mówiąc po wcześniejszym świetnym tomie spodziewałam się czegoś równie dobrego, ale czuję się rozczarowana. I zagadka średnia i samo rozwiązanie mnie nie usatysfakcjonowało. Szkoda.
z części na czesc coraz bardziej sie zawodze a ta brutalnosc która była zaczyna ulatywać, coraz łatwiej jest tez domyślić sie kto jest morderca i tak szczerze irytuje mnie brak określenia czasowego już samo ile lat wcześniej albo cos przysięgam jedyny sentyment do tej serii to Lublin
3.5 Mam wrażenie, że Pana Czornyja troszeczkę wyobraźnia poniosła względem paru zjawisk i wydarzeń pojawiającej się w tej książce, lecz niezmienne emocje trzymające w napięciu dalej mi towarzyszą tak samo jak przy pierwszej części :)