Czujesz się zagubiona, zagubiony w tym, co się dzieje z naszą rzeczywistością? Zaskakuje cię to, jak bardzo się upodabnia do świata „podręcznych” z powieści Margaret Atwood? Masz rację, od kilku lat dzieje się coś bez precedensu. Czytasz wiadomości z Polski, Argentyny, ze Stanów Zjednoczonych czy Włoch i widzisz te same średniowieczne pomysły, krążące niebezpiecznie szybko po całym globie. Ktoś chce ci odebrać prawo do decydowania o intymności, o twoim ciele, o tym, jak kochać i kogo, i w ogóle jak żyć.
Ta książka opowiada o źródłach tego ciemnego, fundamentalistycznego nurtu, śledzi, kto za nim stoi. Klementyna Suchanow, autorka m.in. głośnej biografii Witolda Gombrowicza, dowodzi, że tu nic nie dzieje się przypadkiem, a kobiece ciała stały się dziś przedmiotem wielkiej politycznej rozgrywki o losy świata.
Równolegle To jest wojna opowiada historię międzynarodowego buntu kobiet. To pisany na gorąco dziennik protestów, najnowsza historia feminizmu, który narodził się na nowo w Czarny Poniedziałek 3 października 2016, kiedy Polki, przerażone pomysłem karania za aborcję, wyszły na deszczowe ulice, by walczyć o swoje prawa. A potem szybko okazało się, że muszą tak naprawdę walczyć o wszystko.
Chapeau bas za podniesienie tematu i mrówczą, naprawdę w pytę trudną pracę docierania do źródeł. Obok przytaczanych poszlak nie da się przejść obojętnie (chociaż cynizm jest teraz na salonach, więc kto tam wie). Natomiast samo wykonanie, złożenie materiału to dwója na szynach! Gdybym miała przed sobą osobę nieprzekonaną do działalności Strajku Kobiet, na pewno jedną z ostatnich publikacji, jakie mogłabym zaproponować, byłaby ta książka. Troszkę jest to klops, biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie jej tytuł i treść idą z dziewczynami na sztandarach.
To co było źle? Był bałagan. Bałagan na kółkach. Tonie się w chaosie, a winić za to można w pierwszej kolejności pokraczną formę, bo ani to fachowe dziennikarskie śledztwo, ani pamiętnik, a może jeszcze ani wpisy z bloga. Faktów do przemielenia i przyswojenia jest zwyczajnie za dużo, żeby pozwalać sobie na co-to-nie-ja wkręty o osobistych upodobaniach, sukcesach, fiku-miku autorki wesołych przygodach. A ponieważ i fragmenty z prywatą czasem zdają się nie być ze sobą spójne, nasuwa się przypuszczenie (może niesprawiedliwe, mea culpa), że sama autorka poległa przy próbie okiełznania całości. Nie wiem, jak inni, ja się kilkukrotnie pogubiłam przy najważniejszym, czyli przy kto komu daje w łapę.
Przede wszystkim, niezbyt rozumiem, do kogo miał być kierowany tekst tak bardzo buchający emocjami. Utwierdzić w stanowisku przekonanych? Przecież nie da rady zjednać aktywistkom rzeszy zwolenników, a pewnie coś by z tego wyszło, gdyby autorka spróbowała silić się na neutralny ton. Kapuję, naturalnie, że przy pewnych tematach trudno zachować spokój i wstrzymać się z osądami (sama zazwyczaj tego nie robię, niestety), ale coś mi się wydaje, że tylko same gęste fakty mogą cokolwiek ugrać. Zacięcie krasomówcze i granie na emocjach są bronią strony igrającej z prawami człowieka i ten oręż wypadałoby im zostawić.
Już tak całkiem na marginesie chciałabym wszem i wobec zaznaczyć, jak bardzo denerwuje mnie coraz częstszy, jakby to nazwać, fejsbukizm w książkach. Denerwuje potężnie. Niech blogowanie i fejsowanie pozostanie w internecie, proszę.
Nie pisałam Wam jeszcze o moich wrażeniach po przeczytaniu książki Klementyny Suchanow „To jest wojna”, a to serio bardzo ważna i bardzo potrzebna książka. Choć początkowo myślałam, że nie jest to pozycja dla każdego, to finalnie myślę, że musimy poznać wroga jeśli chcemy z nim walczyć. To książka dla wszystkich, którzy szukają odpowiedzi kto i z jakich powodów w ostatnich latach w Polsce i innych krajach wywołał wojnę z kobietami. To książka obowiązkowa dla każdej aktywnej feministki. U nas wszystko zaczęło się w 2016 roku w marcu kiedy w sejmie zarejestrowano inicjatywę obywatelską „Stop aborcji” fundacji Ordo Iuris. Projekt przeszedł wtedy do dalszych prac komisji, a potem w październiku tego samego roku i w marcu kolejnego wyszłyśmy tłumnie na ulice z parasolami i wieszakami. Doskonale pamiętam ten czas, to uczucie strachu i niesprawiedliwości spowodowane próbą odebrania nam prawa decydowania o sobie. Nie da się tego zapomnieć, zresztą nasz rząd po raz kolejny miesiąc temu ponownie nie odrzucił tego barbarzyńskiego pomysłu, a skierował go do dalszych prac w komisji. Nie możemy więc uznać tematu za zamknięty, bo zaraz znowu wylezie na powierzchnię, a my znowu będziemy zmuszone wyjść z krzykiem na ulice. Obecny rząd i jego fantazje prawicowo konserwatywne chcą wejść do naszych łóżek i majtek, odbierając nam intymność i prawo wyboru. Zastanawiałyście się kiedyś dlaczego? Autorka docieka skąd nagle pojawiają się wzmożone ruchy religijnych fundamentalistów w Polce, ale też w Argentynie czy USA. Czy to przypadek czy zorganizowana akcja na globalną skalę? Jak blisko siebie są ruchy antyaborcyjne i faszystowskie? Kto finansuje te grupy i jaki ma w tym biznes? Będziecie przerażone i jednocześnie jeszcze bardziej wkur**ne jak przeczytacie o niewyobrażalnej sieci powiązań. Ale czytając będziecie też wzruszone przypominając sobie solidarność Czarnego Poniedziałku, będziecie dumne z tego jak nasz polski czarny protest rozlał się na cały świat motywując do działania kobiety z Argentyny, Rosji czy Korei Płd. Mogłabym pisać i pisać o tej książce, ale ogranicza mnie ilość znaków w poście, na koniec napiszę Wam tylko - czytajcie, bo to serio jest WOJNA!
Bardzo ważna książka. Nie wszystkie wyniki śledztwa dziennikarskiego/naukowego pani Klementyny uważam za udowodnione, ale też to są sprawy bardzo trudne do udowodnienia przez dziennikarzy (w sytuacji, gdy prokuratura i służby się nimi nie interesują).
Bez wątpienia jest to książka niezwykle ważna do tego, żeby — po pierwsze — zrozumieć background wojny światopoglądowej, jaką skrajna prawica toczy przeciwko kobietom/LGBT/mniejszościom/ludziomrozsądnym/wszystkiminaczejmyślącymniżoni, a po drugie, żeby zrozumieć jak dzielne i odważne są panie ze Strajku Kobiet.
Dziękuję, pani Klementyno, za tę książkę, życzę przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia i czekam na kolejne książki.
Książka, która jest w połowie bardzo dobrze przeprowadzonym dziennikarskim śledztwem, a w połowie pamiętnikiem rozchwianej nastolatki z wybujałym ego.
Do pewnego momentu dość mocno dziwiły, potem zaczęły bawić ciągłe wtręty o Gombrowiczu (tak jakby lektura poprzednich książek autorki była czymś obowiązkowym i oczywistym) i potrzeba chwalenia się znajomością wielu języków, a "Kroniki feministyczne" sprawiały, że gdzieś rozpływała się cała reporterska wartość książki, a zostawało tylko silne poczucie skonfundowania.
Nie wiem do końca, czy byłabym w stanie komukolwiek polecić tę książkę - bo Suchanow najpierw pisze o tym, że jest wkurwioną matką, aktywistką i feministką, a następnie, że jednak dziennikarką i badaczką. I to rozdwojenie jaźni widać na przestrzeni całej książki - ale w tym momencie albo wydaje się pamiętniki ze swojej aktywistycznej działalności w Strajku Kobiet, albo próbuje się przekonać ludzi, że widoczne na całym świecie prawicowe tendencje mają niewiele wspólnego z wiarą, a o wiele więcej z chęcią władzy i próbuje się to sprzedać jako coś obiektywnego. You can't have it both ways, dear
Niemniej jednak warto sięgnąć po ostatnie rozdziały, które konkretnie opisują sytuację w Polsce, zarówno kwestię Ordo Iuris, jak i wykluwanie się ruchów antyaborcyjnych jeszcze w czasach PRLu. I choć Suchanow poświęca sporo czasu skrajnie prawicowej hiszpańskiej partii Vox, chętniej poczytałabym jednak o polskim podwórku i powiązaniach Konfederacji, które dość nieśmiało pojawiają się na kartach książki.
Moim zdaniem przy tak silnym nacechowaniu ideologicznym, i jednak obiektywnie rzecz biorąc, dość męczącej lekturze - wątpię, aby Suchanow była w stanie przekonać bardziej centrowe w swoich poglądach osoby
„To jest wojna” to bardzo dobre dziennikarskie śledztwo. To chyba pierwsza tego typu książka, którą miałam okazję czytać, a która traktuje o historii najnowszej Polski i świata, ze szczególnym uwzględnieniem Rosji i Ameryki Łacińskiej. Autorka bada źródła ruchów fundamentalistycznych i faszystowskich, przybliża czytelniczkom kulisy Strajku Kobiet, a także inne niedawne wydarzenia na świecie, które skupiają się na walkach o prawa człowieka. Jak wiemy, temat zdecydowanie nie jest zamknięty, a Klementyna Suchanow pokazuje, że nie tylko u nas dzieją się złe rzeczy (można by debatować, czy to jakaś pociecha, czy nie).
Miałam problem z tą książką. Aspekt (bardzo ważny!) międzynarodowej siatki prawicowych fundamentalistów ginie niestety w narracji „co ja, autorka zrobiłam dobrego dla feminizmu i będę się tym teraz onanizować”. Szkoda, pewnie za dwa tygodnie zapomnę o treści. Rozczarowanie.
Bardzo mnie poruszyła ta książka. Wiedziałam z góry, o czym będzie traktować, ale nie sądziłam, że to, co początkowo jawiło się jako zbiór dość luźnych przypuszczeń ocierających się niebezpiecznie o teorie spiskowe, zostanie w mrówczej inwestygatywnej pracy sklejone w jeden spójny obraz - już nie teorię - potworny obraz, wstrząsający. To się dzieje naprawdę. Jest tu ogień, są emocje, są osobiste, niekiedy dość prywatne doświadczenia autorki, ale jest i żmudne dokumentowanie, solidna reporterska robota, śmiały i bezkompromisowy opis starcia ideologicznego, którego groźby liczni nie dostrzegają lub bagatelizują. To książka bez zakończenia - życie pisze ją dalej, nie szczędząc dramatyzmu. Czytajcie, trzeba.
Kawał dobrej dziennikarskiej roboty. Autorka dogłębnie bada temat organizacji fundamentalistycznych w Europie i Ameryce Południowej (głównie odmiany TFP w różnych krajach i historia pochodzenia tej sekty) a także powiązań z Rosją. Momentami głowa boli od nadmiaru informacji więc nie czytałam więcej niż rozdział czy dwa na dzień. Zwłaszcza że po chwili zaczyna się wierzyć że Rosja macza swoje macki we wszystkim... Choć w sumie to prawda. Rozdziały przerywane są "kroniką feministyczną" gdzie autorka wspomina ważne wydarzenia feministyczne (i parę antyrządowych) z ostatnich lat w których brała udział także mamy opisane kulisy strajku kobiet który organizowała czy akcje antypisowskie z których zasłynęła (okej jest trochę tu trochę klepania się po plecach).
Na wstępie: tak, wiem, Suchanow została scalloutowana za przemoc wobec Margot i nie odniosła się do tych zarzutów. Kupując książkę, nie wiedziałam jeszcze o tym. A uważam, że o takich zarzutach wobec autorki trzeba mówić. Sama lektura - mam mieszane uczucia. Po pierwsze Suchanow miesza historie fundamentalizmu z historią budowania OSK, co moim zdaniem jest zbędne - w tym sensie, że w moim odczuciu to temat na osobne książki. Mam też poczucie, że zbyt często wnioski oparte są na domysłach, że A zna B albo C spotkał się w 2008 roku z D. Niemniej, książka jest faktycznie pełna źródeł i odwołań. Widać, że oparta jest jednak na naprawdę niezłym riserczu. Stawia wnioski i zadaje pytania, całkiem słuszne, chociaż czasem językiem za bardzo przypominającym mi spiskowe teorie. Ostatecznie myślę, że pomimo zastrzeżeń i odczucia chwalenia się swoimi znajomościami i niektórymi działaniami przez autorkę, całość jako taka to naprawdę dobry obraz powiązań, finansowań i sposobu powstawania fundamentalistycznej agendy na świecie. A więc lektura obowiązkowa dla osób zaangażowanych.
Gęsty od faktów i emocji tekst, po którym niewiele zostaje w głowie. Przy całym szacunku dla mrówczej pracy reporterskiej i odkrywaniu powiązań międzynarodowych między zwolennikami Putina, brazylijską sektą i antyaborcjonistami na całym świecie, muszę powiedzieć, że to nie jest dobra książka. Chciałabym, żeby ktoś wziął tę całą robotę researcherską i zrobił z tego spójny, zapadający w pamięć obraz. Widać próby - są grafy łączące powiązania między organizacjami. Jest indeks, bez którego trudno mi było się połapać. Jednak taka książka zainteresuje tylko osoby już zaangażowane. Czekam na reportaż literacki.
2.5/5 Potrzebna pozycja. Zrobiony porządny research, ale to mnóstwo informacji podanych w chaotyczny sposób przez co naprawdę ciężko się ją czyta. Myślę, że dałoby się ją skrócić.
Kawał naprawdę porządnej dziennikarskiej roboty. Porażająca i przerażająca. I niezmiernie smutna. Na końcu przydałaby się zbiorcza bibliografia, bo przeglądanie całej książki w poszukiwaniu konkretnych interesujących źródeł jest bardzo uciążliwe.
Świetne od strony reporterskiej, choć nie uważam, że wszystkie trzy stawiane przez autorkę są potwierdzone. Jednak jest tu trochę za dużo mówienia o sobie
Książka bardzo ważna, ale panie losie, jakże ciężko to mi się ją czytało...! Strasznie się męczyłam 😫 Oczywiście po pierwsze tematyka, ale po drugie - najważniejsze! - ilość wątków, nazwisk, powiązań przerastała mój marny umysł! Nie nadążałam...
Czytałam ją na KINDLE'U, więc myślę sobie, że może w papierze byłoby mi łatwiej (szybszy dostęp do spisu nazwisk i odpowiedzi na pojawiające się średnio co 4 minuty pytanie w stylu "to kto to był ten Komow / X / Z?!" 😩).
Mam poczucie, że przeczytałam całą książkę (choć bardziej ją "zmęczyłam" niż przeczytałam) i nadal nie umiem wymienić głównych Ultrazjebów (spoza Polski) i Grup Ultrazjebów. To częściowo wina mojego mózgu (jak jest więcej niż jakieś 13 postaci w książce, to cała reszta poza pierwszą 13-tką zlewa mi się w jedną zamgloną masę 😂).
Doceniłabym dwie rzeczy, może to pomóc czytelnikowi w połapaniu się w całości:
1. Zbawiennie byłyby diagramy i wizualizacje (poza tymi dwoma) pokazujące powiązania miedzy tymi zrypanymi chorymi instytucjami (hej Autorko, robię to zawodowo i za to mi płacą, chętnie zrobię do kolejnego wydania ❤️)
2. Podsumowanie na końcu książki (albo na końcu każdego rozdziału).
Cieszę się, że ta książka powstała. Porusza tematy ważne, podkreśla fakt, że feminizm to nie tylko walka o prawa kobiet, ale po prostu o prawą człowieka i jego godność, co niestety często ginie w medialnym przekazie (niezależnie od strony, z której przekaz nadchodzi). Jednak mam problem z formą, która, co tu dużo mówić, nie jest najlepsza. Liczne błędy redakcyjne, zagmatwanie w przekazywanych informacjach, mieszanie kompletnie różnych stylów narracji, kiepskie zakończenie, żeby wyliczyć kilka. Do tego ton, przez który niestety będę miała problem, aby wielu znajomych przekonać do przeczytania tej książki, a tym bardziej to „polubienia” feministek. Racja, autorka całkowicie szczerze i jasno na początku informuje, że to nie jest bezstronna analiza, że pisze to jako wkurzona kobieta, matka, aktywistka - i szczerze, kompletnie się nie dziwię, bo sama miałam podniesione ciśnienie podczas czytania książki. Jednak właśnie przez to nie jest to książka uniwersalna, do przyswojenia dla każdego, a takiej właśnie nam brakuje. Szkoda, bo włożono w nią dużo pracy, poświęcenia i odwagi.
⭐️⭐️⭐️ Czytałam, odstawiałam, wracałam, znowu odstawiałam, czytałam ciągiem setki stron, znowu odstawiałam, ale w końcu skończyłam ten reportaż. Obawiałam się, że będzie o takim skrajnym feminizmie i aborcji, a okazało się, że przypomina Trolle Putina.
Autorka dokopuje się do początków romansu grup proaborcyjnych z Kościołem i grupami nacjonalistycznymi. Ogromna masa wywiadów i dochodzeń z Europy i obu Ameryk. Pajęczyny powiązań Ordo Iuris z partiami rosyjskimi oraz południowoamerykańskimi powodowały, że parował mi mózg. Wielka robota dziennikarki przedzielana jest wspomnieniami z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i czarnych protestów z dołączonymi zdjęciami.
Generalnie czyta się to momentami bardzo trudno - ja nie mam pamięci do nazwisk i często musiałam się cofać by przypomnieć sobie, kim była wspominana postać. Ostatecznie też wiele historii się powtarzało - ot, kolejna powiązana grupa. Nie wyklucza to jednak ogromnej ilości pracy włożonej w napisanie tego reportażu i bardzo polecam zarówno przeciwnikom, jak i poplecznikom powyższych zagadnień.
Książka mnie mocno zmęczyła. Jest dla mnie zbyt chaotyczna - za dużo dat, nazw, nazwisk, niejasnych powiązań i skakania po chronologii. Może dzięki nim "To jest wojna" ma się wydać bardziej wiarygodna - wszak sporo w niej konkretów, ale wydaje mi się, że gdyby napisano ją prostszym językiem, z pominięciem niektórych "detali" i większym "ładem i składem" to miałaby szansę trafić do szerszego grona odbiorców. Niemniej uważam, że to ważna książka, opisująca bardzo niepokojące zjawiska, które - co ważne - jak się okazuje, nie dotyczą tylko naszego "kato-pisowskiego" podwórka, a dziejącej się w zasadzie na całym świecie pełzającej "kontrrewolucji". Dlatego, z premedytacją, zawyżyłem nieco swoją ocenę :-)
Niech że się podzielę paroma spostrzeżeniami dotyczącymi tej książki. Po pierwsze, bardzo interesujące jest przeczytać o wydarzeniach w których brało się aktywny udział (tj. Czarny Protest) z totalnie innego punktu widzenia, tj. ja bym opisał inne wydarzenia, inny trochę klimat, inne miałbym przemyślenia na temat przyczyn i skutków obywatelskiego wzmożenia lat 2015-2016. Po drugie, można odnieść wrażenie że to Kreml kręci całą prawicową kontrrewolucją, co jest o tyle ciekawe, że np. amerykańska wersja RT jest akurat dosyć mocno na lewo. Osobiście nie przeceniałbym wpływu Putina na politykę innych państw, chociaż przytaczane przez Suchanow powiązania są godne zastanowienia.
3,5 Temat bardzo ważny o którym powinno się mówić. Autorka zrobiła świetną robotę zbierając tak obszerny materiał ale mam wrażenie że książka jest napisana chaotycznie i momentami ciężko było mi przez nią przebrnąć. W natłoku nazwisk i dat można naprawdę łatwo się pogubić. Relacje z powstania strajku kobiet, protestów i zagranicznych eventów były dla mnie najciekawszymi fragmentami.
Wiem że powinno się osobno patrzeć na autora i jego dzieło ale w tym wypadku książka jest ewidentnie osobista wiec mega mnie razilo gdy autorka krytykowała osoby oskarżone o molestowanie i mówiła o równości i prawach lgbtq+ a sama jak dotąd nie odniosła się do sytuacji z Margot
Trochę to smutne, że tak skandaliczne działania jak te opisane w tej książce nie wywołują u mnie jakiegoś ogromnego poruszenia, ale być może to wynik realiów w jakich przyszło mi ją czytać. Bardzo ważny temat i choć czasem gubiłam się w natłoku powiązań, wart zapoznania się, by po prostu być świadomym jakie siły próbują nami rządzić.
Jedne rozczarowanie jakie mnie spotkało, to to że liczyłam na więcej informacji z zaplecza Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, ale być może ta publikacja jeszcze przed nami.
Świetny reportaż. Jednak uważam ze nie jest on przeznaczony dla każdego. Przez swoją nieobiektywność (która dla mnie jest świetna) nie trafi do ludzi, którzy nie zgadzają się chociaż w 60% z autorka. Czasem miałam wrażenie ze czytam kolejny raz ta sama treść. Zdążają się powtórzenia, które maja przypomnieć czytelnikowi o czym była mowa i jak wiąże się to z kolejnymi rozdziałami co było lekko irytujące gdy czytało się kilka rozdziałów na raz. Po prostu pomijałam te objaśnienia.
Autorka wykonała wielką robotę śledząc powiązania chrześcijańskich organizacji fundamentalistycznych na całym świecie. Czasem się w nich gubiłam, ale nie to jest najważniejsze. Książka pokazuje, jak poważnemu zagrożeniu dla praw człowieka i demokracji stawiamy czoła. Od czasu publikacji część przewidywań autorki, jej rozmówców i rozmówczyń zdążyło się ziścić. Dla osób, które chcą lepiej zrozumieć mechanizmy geopolityczne obecnej sytuacji praw kobiet i osób LGBT+, obowiązkowa lektura
nie da się zaprzeczyć, że książka ma bardzo podwójną naturę - pamiętnik aktywistki przeplata się ze śledztwem dziennikarki. zaczynając tę książkę, miałam nadzieję na więcej pamiętnika aktywistki, jednak kompletnie pochłonęło mnie śledztwo, które przeprowadziła suchanow. charakterystyki konserwatywny organizacji, które maluje i sieć powiązań, którą między nimi rysuje są równie fascynujące, jak i przerażające. pochłonęłam tę książkę w trzy dni
Bardzo ważna pozycja napisana w tragiczny sposób. Wielka szkoda. Natłok informacji, olbrzymia ilość szczegółów, daty, znajomości, spotkania, sympozja, koneksje... spodziewałam się bardziej czegoś, co wyjaśni obecną nagonkę na prawa kobiet od strony socjologiczno-psychologicznej. Trudno przebrnąć przez tą książkę.
Przebrnąłem. Uff. Długa, za długa. Dałoby się te informacje zawrzeć w 300 stronach. Spora doza rewelacji, które są piorunujące. Szczególnie Ordo Iuris jest tu dogłębnie przejrzane, co stawia tą fundamentalistyczną organizację bez majtek pod ścianą.