Jak to możliwe, że oskarżony, którego alibi potwierdza dziesięć osób, mimo wszystko otrzymuje wyrok skazujący? Czy można w dziesięć minut pokonać kilka kilometrów, popełnić morderstwo i skutecznie zatrzeć jego ślady? Okazuje się, że w Polsce wszystko da się zrobić.
Violetta Krasnowska zebrała historie niewinnie skazanych; niektórzy spędzili za kratkami wiele lat, niektórzy wciąż siedzą. Dlaczego? Przez niekompetencję, lenistwo, wyrachowanie policjantów, prokuratorów i sędziów. Przez brak rozwiązań systemowych, biurokratyczną apatię, nieraz zwykłą głupotę.
Będziesz siedzieć to bulwersujący reportaż o niesprawiedliwości, który nikogo nie zostawi obojętnym.
Dobry i poruszający reportaż ukazujący czym jest skazanie niewinnego człowieka i uchylanie się od ponownego rozpatrzenia sprawy. Skazywanie ludzi bez dowodów rzeczowych, ciągnące się latami procesy, których skutek jest odwrotny od należytego. Smutne historie kilku więźniów, które przepełnione są absurdem, bólem i smutkiem. Każdemu polecam ta pozycje.
Czytając ten reportaż, co stronę, będziecie kręcić głową z niedowierzaniem. Te historie są przerażające, dlatego że sąd nie mając dowodów na winę podejrzanego i tak skazuje go na karę więzienia. 8 lat, 25 lat, dożywocie. Takie wyroki słyszeli NIEWINNI. Niektóre działania policji, prokuratury, czy sądu są dla mnie cyrkiem na kółkach. Tę książkę trzeba koniecznie przeczytać, żeby zobaczyć do czego zdolni są ludzie związani z wymiarem sprawiedliwości. Tfu, wymiarem totalnej NIEsprawiedliwości.
Temat nośny i ważny, ale reportaż Violetty Krasnowskiej jest po prostu słaby. Aż dziw, że Czarne to wydało. Przeciętność i nuda. Co oni w tym widzieli to ja nie wiem.
Przerażające i niewiarygodne historie nie tylko braku sprawiedliwości, ale momentami po prostu skrajnego lekceważenia tego, że podejmowane decyzje mają wpływ na czyjeś życie.
Kiedy wczorajszego popołudnia skończyłam lekturę tej książki byłam przekonana, że od razu zasiądę do komputera i napiszę Wam kilka moich przemyśleń na jej temat. Tymczasem okazało się, że ciężko mi sformułować myśli. Wiedziałam, co sądzę o lekturze, ale kompletnie nie umiałam tego ubrać w słowa. Dziś wcale nie jest łatwiej, ale koniecznie już muszę Wam o niej opowiedzieć!
Przede wszystkim - to przerażająca, wręcz mrożąca krew w żyłach lektura. Opowiada ona bowiem o tym, że możesz być krystalicznie czysty, nic nie mieć na sumieniu i ogrom ludzi może potwierdzić to, że wcale nie było Cię "w złym miejscu o złym czasie", a i tak możesz zostać skazany prawomocnym wyrokiem na długie lata więzienia. Co więcej, możesz przebywać w nim nadal nawet wówczas, gdy odnajdzie się sprawca, który przyzna się do zbrodni, którą to niby Ty miałeś popełnić. I to dzieje się teraz. Nie w PRL-u, nie w czasie, kiedy o szczegółowych testach DNA nikt jeszcze nie słyszał.
Naprawdę mroziło mi to krew w żyłach. Dodatkowo bolał fakt, że wielu niewinnie skazanych kompletnie straciło już nadzieję. Trudno im się dziwić. Nie każdy jest Tomkiem Komendą. Naprawdę, sądziłam, że to jedyny przypadek w naszej najnowszej historii, gdy niewinny człowiek siedział tak długo za kratami. Lektura "Będziesz siedzieć" uświadomiła mi jednak, że takich przypadków jest i było w Polsce wiele i tak szczęśliwy happy end jaki spotkał Komendę jest czymś wyjątkowym.
Sama książka napisana jest jest prostym językiem bez udziwnień. Poszczególne historie mieszają się z wypowiedziami i krótkimi wywiadami z prawnikami i przedstawicielami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz samymi oskarżonymi i ich bliskimi. Nie brak też protokołów z rozpraw sądowych, z których nawet taki prawniczy laik jak ja jest w stanie punkt po punkcie wyszczególniać błędy logiczne, które doprowadziły do skazania niewinnych ludzi na długie lata ciężkiego więzienia.
Polecam lekturę, choć nie spodziewajcie się, że będzie szybka, łatwa i przyjemna. To jedna z tych książek, które na długo zostają z czytelnikiem i o której ciężko zapomnieć.
o tym, że żeby skazać niewinnego człowieka wcale nie potrzeba dowodów, a od ponownego rozpatrzenia sprawy sądy się uchylają. straszne i nieprawdopodobne, a jednak to dzieje się naprawdę…
Wstrząsający reportaż. Można naprawdę zwątpić w to, że w policji, prokuraturze, a wreszcie w sądach siedzą kompetentni ludzie, którym zależy na prawdzie... Człowiek zaczyna podejrzewać, że królują tam wyłącznie lenistwo, indolencja, zgubna rutyna, pogoń za statystykami i presja przełożonych.
Książka to analiza kilku przypadków haniebnych wręcz pomyłek sądowych, zaniedbań na etapie śledztwa, manipulacji zeznaniami, byle jak zabezpieczonych dowodów, pomijania istotnych faktów. Jest też oczywiście najgłośniejszy przypadek - Tomasza Komendy, który miał wyjątkowe szczęście, bo znalazł się faktyczny sprawca. Paru innych bohaterów reportażu takiego szczęścia nie miało. Rzetelnie napisana rzecz, którą też dobrze się czyta pod względem czysto literackim. Tylko przez cały czas włos się jeży na głowie i człowiek nie może dojść do siebie, bo przecież cały system wymiaru sprawiedliwości to coś, co w demokratycznym państwie obywatel bierze za pewnik jako podstawę praworządności.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet jeśli sądowe pomyłki, prokuratorskie zaniedbania czy policyjne manipulacje wyjdą w końcu na jaw, nawet jeśli człowiek zostaje uniewinniony, to NIKT z tych, którzy się przyczynili do jego niesłusznego skazania nie ponosi za to odpowiedzialności! Prokuratorzy pracują dalej w glorii chwały, a sędziowie dalej orzekają! Ci, którym wykazano ponad wszelką wątpliwość, że popełnili szereg błędów (często kardynalnych) nadal pracują w najlepsze w zawodach zaufania publicznego!
Smutna książka, ale warta przeczytania. Bo każdy z nas może pójść siedzieć za niewinność. Wystarczy być w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie oraz mieć pecha trafić na ludzi, którym zamiast na dojściu do prawdy zależy na słupkach statystyk.
O Tomaszu Komendzie słyszeli prawie wszyscy, 18 lat w więzieniu, po których wykryto prawdziwego sprawcę. To ten jeden, którym w ogóle ktoś się zainteresował i szczęśliwie dostępne były dowody, a tylko dlatego, że szukano wspólników. Ile jest takich spraw, w których skazano niewinnego człowieka i po trzech, pięciu czy dziesięciu latach zniszczono dowody, które po czasie mogłyby pomóc znaleźć prawdziwego sprawcę? Absurdem jest sytuacja prawna w tym kraju. Sąd apelacyjny nie zgadza się z wyrokiem okręgowego i sprawia, że sprawa wraca do dokładnie tego samego sądu i tych samych policjantów? Wtf? Wydawałoby się, że policja jest super, przecież nawet stworzyli archiwum x, żeby doprowadzić do złapania sprawców starych morderstw. Okazuje się, że nawet to jest podyktowane starą dobrą statystyką i chęcią wyglądania dobrze na papierze. Najważniejsze to KOGOŚ za zbrodnię posadzić.
Historię Tomasza Komendy znają chyba wszyscy. Oczywistym jest, że nie może być to przypadek jedyny, ale czytając historie zebrane w tym reportażu, człowiek co chwilę przeciera oczy ze zdumienia. Absurdalność oskarżeń, brak dowodów, a nawet dowody na to, że oskarżonego nie było w danym miejscu, nie wykluczają wyroku skazującego. Bo ktoś chce zamknąć sprawę, kolejnemu się nie chce pracować, następny pisze akt oskarżenia, który nie trzyma się kupy, a na końcu jest sąd, który chyba wychodzi z założenia, że skoro jest akt oskarżenia, to wina jest oczywista i nie ma co się zastanawiać.
Stalinowska zasada "dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie" przenika całą książkę. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie cały system tak działa, ale to nie jest jedna łyżka dziegciu w beczce miodu. Reportaże są dobrze napisane, czyta się wartko i przyjemnie. Nie ma, tak częstego w tego typu zbiorach, przeładowania długimi litaniami faktów. Zdecydowanie warto przeczytać, przygotować się jednak należy na dużo gniewu i rozczarownaia.