Igor Brudny to twardy warszawski glina, który woli nie wracać do swojej przeszłości. Tym razem może jednak nie mieć innego wyjścia.
Zielona Góra. Mężczyzna bliźniaczo podobny do Brudnego jest poszukiwany w sprawie wyjątkowo brutalnego morderstwa. Komisarz musi wrócić do rodzinnego miasta, by oczyścić się z podejrzeń i rozwikłać tajemnicę swojego pochodzenia.
Na miejscu działa już zespół śledczych dowodzony przez inspektora Romualda Czarneckiego. Brutalność mordercy nie pozostawia wątpliwości – to dopiero początek. Obecność Brudnego dodatkowo komplikuje całą sprawę. Czarnecki jest przekonany, że komisarz może okazać się kluczem do złapania sprawcy. Ale czy może mu zaufać?
Były dziennikarz sportowy, a potem śledczy w „Gazecie Lubuskiej”. Absolwent Uniwersytetu Zielonogórskiego, studiujący również w Hiszpanii i USA. Kocha podróże i nowe wyzwania. Pasjonat sportu, podróży, geografii i historii. Wychowany na Stephenie Kingu, Grahamie Mastertonie, Connie Igguldenie i Bernardzie Cornwellu. Zadebiutował entuzjastycznie przyjętym thrillerem Kod Himmlera, następnie wykreował mroczny świat w ciężkiej gatunkowo Drodze do piekła. Najnowsza powieść – Radykalni. Terror, pierwsza część cyklu Radykalni – to thriller political fiction, podejmujący niezwykle trudny i kontrowersyjny temat radykalnego islamu. To książka o miłości, stracie, bólu i cierpieniu. I nienawiści, która często kwitnie powoli i niepostrzeżenie, ale zawsze prowadzi nas w otchłań zła.
Horror to, czy kryminał? "Piętno" Przemysława Piotrowskiego niejednego czytelnika zbiło z tropu, zanim jeszcze sięgnął po lekturę, bo co jak co, ale w tym przypadku makabryczna okładka z wrzeszczącą mumią zrobiła swoje.
I od razu rozwieję Wasze wątpliwości – "Piętno" to kryminał z krwi i kości albo thriller kryminalny, jak kto woli. Ma w sobie wszystko to, co tak lubimy w tych gatunkach, czyli: zwyrodniałe morderstwa, porządny zespół do zadań specjalnych i zagadkę, która zazwyczaj zawraca do przeszłości. Tym samym bliżej "Piętnu" do "Milczenia owiec" Thomasa Harrisa niż do "Szeptacza" Alexa Northa, w którym element paranormalny był bardzo silnie wyeksponowany i od pierwszych stron zwracał swoją uwagę. Warto jednak zaznaczyć, że w "Piętnie" faktycznie pojawia się element niewyjaśnionego – w ciemnościach kryje się coś, co przyprawia o ciarki, coś, czego nie sposób do końca wyjaśnić, ale same zbrodnie i śledztwo są tradycyjnie kryminalne.
Miłośnicy kryminałów i thrillerów – nie wahajcie się i czytajcie "Piętno", bo to jeden z najmocniejszych tytułów gatunku w tym roku. Przemysław Piotrowski zadbał o to, by czytało się z przyjemnością, z zaciekawieniem i fascynacją, bo zagadka, jaką mamy w "Piętnie" to jedna z najlepszych, jakie ostatnio spotkałam, jedna z najmroczniejszych. A już szykują się kolejne tomy!
Powtórzę: "Piętno" Przemysława Piotrowskiego" to kryminał albo thriller kryminalny, nie horror, więc kto bał się okładki, teraz może spać spokojnie.
Ależ to było angażujące! Połączenie kilku kryminalnych historii, które z wielką przyjemnością udało mi się skonsumować w mijającym roku ("Langer" czy "Robaki w ścianie") w indywidualną fabułę, od której nie sposób się oderwać. Na pewno sięgnę po dalsze tomy serii!
Mam podobne odczucia jak po ostatnio przeczytanej "Czwartej małpie" - jest dobrze, nie ma za bardzo do czego się przyczepić, ale z nóg mnie nie powaliło. Zacznę od tego, że choć momentami można mieć takie wrażenie (również przy samej okładce), że będzie to kryminał z elementami horroru. Na to nie ma się co nastawiać. Mamy tu typowy kryminał - grupa policjantów, śledztwo i szalony morderca. Schemat jest już utarty i nie znajdziemy tu nic odkrywczego, jeśli chodzi o sam gatunek. Bohaterowie nie irytujący, nieźle nakreśleni, ale tylko poprawni. Nie przywiązałam się do nikogo, ale ciesze się, że nie tworzyli jednej, wielkiej pulpy. Miałam mały problem ze spójnością głównego bohatera, który początkowo nakreślony jest w taki sposób, że to co robi w ostatniej części książki zupełnie mi do niego nie pasuje. Tutaj autorowi trochę uciekł niezły pomysł i poleciał sztampą. Muszę wspomnieć, że tematyka książki jest po tej obrzydliwej stronie, wiec nie dla wrażliwców. Choć autor nie przesadził to ja jednak nie lubię czytać o obrzydliwościach. Pomijając tą kwestia, sama zagadka daje radę. Choć finalnie nie jest to coś spektakularnego to, co bardzo ważne, autor nie wyskakuje z rozwiązaniem jak królik z kapelusza, a przynajmniej nie do końca. Rozwiązania trudno się domyśleć, bo wskazówki choć są, to są bardzo delikatne. Przy finale okazuje się że rozwiązanie ma sens i w głowie nie huczy pytanie: "ale skąd to się w ogóle wzięło?". Konstrukcyjnie i fabularnie jest poprawnie, logicznie, wszystko ma ręce i nogi. Językowo i stylistycznie autor też bardzo dobrze sobie radzi. Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko, mimo że Piotrowski lubi sobie porobić wstępy i poopisywać odrobinę za dużo. Na szczęście nie przedobrzył i na wszelkie, nieduże niedociągnięcia można przymknąć oko. Wrażenia z całości bardzo pozytywne, w końcu jakiś dobry, polski autor w tym gatunku. Końcówka zapowiadająca tematykę kolejnego tomu serii zachęca i na pewno ją przeczytam.
EDIT: Bardzo rzadko jestem zszokowana opiniami przeciwnymi do swojej, ale w tym przypadku jestem... Rzuciłam okiem na kilka negatywnych i się zastanawiam jakie były oczekiwania tych osób przed lekturą (dużo za wysokie jak na polski kryminał, jak sądzę) i jakie kryminały im się podobają (mam nadzieje, że w tej sytuacji żadne polskie i większość zagranicznych nie zdaje egzaminu).
DANSE MACABRE Dopiero co marudziłam, że „Wyrwa” Chmielarza taka niemrawa i powielająca schematy, a teraz muszę ponarzekać na coś z przeciwnego bieguna. Przemysław Piotrowski w „Piętnie” zaproponował nam tyle atrakcji, na tak wielu płaszczyznach, że aż się od tego kręci w głowie. Już Arystoteles twierdził, że najważniejsze jest zachowanie odpowiednich proporcji. Niestety, wydaje się, że obaj wspomniani autorzy o tym zapomnieli.
Przemysławowi Piotrowskiemu na pewno nie można zarzucić, że nie chciało mu się wymyślić wciągającej intrygi. Już sam punkt wyjścia jest ciekawy: komisarz warszawskiej policji (twardziel, z osobistymi problemami) dowiaduje się nagle, że ma brata bliźniaka, który został oskarżony o zabójstwo. Komisarz Igor Brudny (zbieżność z „Brudnym Harrym” nieprzypadkowa) wychowywał się w Domu Dziecka (dobry pomysł na budowanie postaci) i nie znał swoich rodziców, ani tym bardziej nie przypuszczał, że ma jakieś rodzeństwo. To bardzo dobre zawiązanie akcji. Niestety, tak świetnie rozpoczęty wątek szybko skierowany zostaje w rejony balansujące na granicy nieprawdopodobieństwa. Żeby tym razem nie spoilerować powiem tylko, że sytuacja opisana przez autora w końcówce, związana z osobą mordercy, mogła przytrafić się raz na milion. Tak twierdzą internety. Okoliczności wyjaśniające ten wątek – również zostały wyssane z palca. Urodzone w warunkach wiejskiej chaty, takie dzieci, nie miały szansy na przeżycie. No, może miały, jedną na milion. Oj, przekombinował autor, albo kit wciska. Szkoda.
Piotrowski niepotrzebnie przegina, epatując opisami odrażających zbrodni. Po lekturze setek kryminałów wydawałoby się, że moja wrażliwość powinna być uodporniona na takie rzeczy, ale tym razem się zbuntowała. Jak policjanci znajdują wycięte, ludzkie narządy porozrzucane po ulicach, jeszcze daję radę. Ale opisy tortur zadawanych przez psychopatę i wszystkie inne makabreski które, gdybym chciała opisać je tu jednym zdaniem, spowodowałyby skręt kiszek, autor mógł sobie darować. Czytelnik naprawdę wiele jest w stanie sobie wyobrazić, nie trzeba wywracać mu bebechów.
Jak po raz sto siedemdziesiąty ósmy czytam o pedofilii wśród kleru, również zaczynam reagować alergicznie. To już nawet nie jest eksploatacja „modnego” tematu, to już jest wtórność nad wtórnościami.
Ciężko mi też zdzierżyć gadulstwo autora. Gdy policjant przesłuchuje drugorzędnego świadka, to (błagam!) nie musimy trzy razy utrwalać sobie jak on się nazywa i poznawać wszystkie adresy jego zamieszkania. Hej redaktorzy, jesteście tam? Jest taki przycisk „delete”.
W części środkowej powieści, gdy kryminał zamienia się w thriller, bo zbrodniarz zaczyna prowadzić grę z policjantami, na chwilę wzrasta napięcie, ale zaraz potem perypetie bohaterów zaczynają budzić znużenie. No ile razy można wpadać w kłopoty? Wykazywać się nadludzkimi zdolnościami? W ostatniej chwili przychodzić z ratunkiem? Ile kłód można rzucać pod nogi? Ciągnie się to i ciągnie, a ja myślę tylko o tym, żeby oni już wreszcie złapali tego mordercę. Bo raczej nie biorę pod uwagę, że nie złapią. Takie jest prawo gatunku.
Efekt ogólny – taki sobie. Z dwojga złego wolę jednak, kiedy autor za mocno główkuje, niż gdy idzie na łatwiznę, więc jakiś tam potencjał w Piotrowskim jest. Teraz tylko od niego zależy, którą pójdzie drogą. Czy nadal będzie tworzyć atrakcyjne tematycznie ale nieprawdopodobne życiowo opowieści, czy bardziej skupi się na budowaniu wiarygodnych postaci i przekonujących historii. I czy weźmie sobie do serca złotą myśl Arystotelesa: „piękno polega na odpowiedniej wielkości i porządku”.
Czemu jednak czarno widzę ewentualność, że autor wybierze tę drugą drogę? Bo przecież o wiele łatwiej zostać kolejnym klonem Remigiusza Mroza. https://www.czytacz.pl/2020/06/danse-...
No szkoda, że nie można tutaj tych połówek dawać. 3.5⭐ Błyskawiczna lektura, zabrakło do tych czterech, bo ten komisarz mocno schematyczny. Sam kryminał bardzo sprawnie napisany. Kolejna seria do kontynuacji
Ależ to było dobre, ależ to było mięsiste! Od dawna nie czytam już praktycznie żadnych kryminałów, bo najzwyczajniej w świecie mnie już nudzą i niczym nowym nie zaskakują, nierzadko również emocje są jak na grzybach i wieje nudą, ale ta książka jest tego totalnym przeciwieństwem! Wszystko tutaj się zgadza, akcja, tempo, bohaterowie, klimat, język! Przeczytałem dosłownie na 2 posiedzenia, co dość rzadko mi się zdarza, bo jednak lubię dawkować sobie lekturę, ale tutaj nie mogłem się od niej oderwać i z pewnością jakbym miał więcej wolnego czasu to przeczytałbym ją za jednym zamachem, ale inne obowiązki wzywały! Jestem zachwycony i z pewnością w najbliższej przyszłości będę się brał za pozostałe dwie części, które już czekają na półce! :)
To jest gorsze niż generyczne. Nudy, epatowanie gore. Tworzenie tajemnicy przez bezsensowne urywanie rozdziałów. Użycie aktualnego tematu pedofilii strasznie nieudolne. Jestem mocno rozaczarowany. Porzucam w 50%.
"Piętno" zrobiło furorę na bookstagramie. Byłam nim bardzo podekscytowana, bo uwielbiam kryminały i sięgam po nie bardzo często, a ten konkretny polecało mnóstwo osób tutaj, którym ufam. Obiecywano mi brutalną powieść, wartką i zaskakującą, świetnie skonstruowaną i trzymającą w napięciu. Niestety, poza przepiękną okładką, chyba nic mi się nie podobało. Zaskakująco nie jest wcale, domyśliłam się zakończenia jakoś w połowie, brutalność rzeczywiście była, ale nie uważam jej za wartość samą w sobie - rzeczywiście może ona wzbogacić niektóre kryminały, ale powinno być to wisienką na torcie, a nie bezmyślną makabrą, za którą nic nie stoi. Bo sensu tu nie było żadnego. To kryminał tak schematyczny, typowy, nieciekawy, że zaczęłam dzięki niemu analizować gatunek sam w sobie, zmęczona powtarzalnością i pewną wydzierającą się z niego żenadą, kiedy czyta się go dużo. Oklepane motywy, bohaterowie tak schematyczni i jednowymiarowi, że ciężko było to czytać. Wystarczyło tak naprawdę przeczytać jedno zdanie opisu bohatera, żeby wiedzieć, jak będzie się zachowywał na przestrzeni całej książki. Charaktery nie mają w sobie żadnej głębi, tylko nijakość. I to szalenie żenująca - kiedy bohater jest opisywany co drugie zdanie jako zimny skurwysyn, zamiast pozwolić jego czynom mówić samym za siebie, to mam wrażenie, że czytam wattpadowy fanfik. Brudny jest na wskroś przerysowany, bucowaty, antypatyczny, niewiarygodny, zbliżający się wręcz do karykatury. Czarnecki - nie zrozumiem, z jakiego niby powodu Brudnemu tak bardzo ufa, chociaż nie ma ku temu żadnych przesłanek - i nie, instynkt nie jest wytłumaczeniem, kiedy jest tyle wskazówek świadczących przeciwko niemu. Lis - to jest dopiero śmiech na sali. Zabieg nomen omen powinien zostać zarezerwowany dla literatury dziecięcej, bo to karykaturalne i żenujące, kiedy mamy w pseudo poważnej książce chytrego i nerwowego bohatera o nazwisku Lis. Na miłość boską, to nie 'Dora poznaje świat' żeby autor musiał mi tłumaczyć, ze lis jest cwany a ten to jest niemiły, sama jestem w stanie to odgadnąć bez przypominania mi o tym co dwa zdania. Bliźniaków prześladuje od dzieciństwa cień, widzą go tak samo, chociaż nie wychowywali się razem i zostali oddzieleni od siebie w niemowlęctwie, do tego ten wątek nie ma potem żadnego znaczenia fabularnego, nie jest niczym poparty- to chyba największa głupota, jaką tu wyczytałam (właściwie przesłuchałam). Poza tym, jak zauważa nawet sam Brudny w pewnym momencie(!), motyw, którym kierował się główny zły, był bez sensu w jego przypadku. Sposób, w jaki morderca traktował ofiary, też moim zdaniem nie ma sensu. Zbyt brutalnie, jak na osobę, którą był. Ogólnie, jeden wielki bezsens. Podsumowując, jestem zwyczajnie zawiedziona i zła. Naprawdę liczyłam na tę książkę i nie spodziewałam się gniota.
This entire review has been hidden because of spoilers.
1,5/5 "Piętno" mnie niestety rozczarowało. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Jest to na pewno pozycja, która spodoba się wielu osobą, ponieważ już z kilkoma o niej rozmawiałam, po prostu dla mnie coś w niej zabrakło. Podobała mi się kreacja bohaterów, a i sam zamysł na historię był dobry. Zabrakło mi w niej jednak momentów zaskoczenia, była dla mnie zbyt przewidywalna. Może po prostu zbyt przywykłam do historii Mroza, przez które mam mętlik w głowie. Początek zapowiadał się naprawdę dobrze. Czułam mroczny klimat, ale później już tego zabrakło, niektóre wydarzenia były dla mnie za szybko ucinane i dostawałam jedynie krótkie sprawozdanie z nich. Prolog też w pewien sposób zadziałał na niekorzyść tej książki. Dlaczego? Ponieważ dzięki niemu dowiedziałam się, kim jest główny sprawca. Nudziłam się przy niej, ale zakończenie, które jednocześnie było wprowadzeniem do "Sfory" bardzo mnie zaintrygowało, więc nie wykluczone, że jeszcze w sierpniu po nie sięgnę, jeśli starczy mi czasu. "Piętno" dla mnie nie było najlepszą książką, ale jest na pewno dobrze napisana i jeśli tylko macie ochotę to po nią sięgajcie, ponieważ pamiętajcie to, że mi nie przypadła do gustu nie znaczy, że tak będzie z wami.
Sama jestem zaskoczona, jak bardzo mi się ta książka podobała. Jest to jeden z bardziej makabrycznych kryminałów, jakie przyszło mi czytać, i który umiejętnie łączy w sobie bardzo plastyczny język i atmosferę lepką od brudu. Bardzo przypadły mi do gustu wyraziste postaci, nie tylko te pierwszoplanowe, ale i pozostałe. Zielona Góra jako miejsce akcji to też całkiem przyjemna odmiana.
Miała być lektura na weekend...przeczytałem w jeden dzień!
W tym roku nie miałem szczęścia do wielu dobrych kryminałów. Po powieści Roberta Małeckiego, nie mogłem znaleźć czegoś, co dorównywałoby poziomowi Zadry. W końcu odnalazłem to w Piętnie, Przemysława Piotrowskiego. Wydawnictwo Czarna Owca wydaje kryminały i thrillery na wysokim poziomie. Nie dziwi mnie więc, że w swoje progi przyjęli tego autora.
Piętno to powieść pisana nieco w stylu amerykańskiego thrillera, ale zaszczepionego na nasz rodzimy grunt. Mamy tu wyrazistego głównego bohatera, który na szczęście nie powiela zbyt wielu schematów charakterystycznych dla kryminału. Ciekawe postacie poboczne. Duży dynamizm akcji. Krótkie zdania i konkretne dialogi. Do tego psychopatyczny morderca i krwawe zbrodnie. Akcja dzieje się szczątkowo w Warszawie. W większości zaś w Zielonej Górze i okolicach. Bardzo lubię, gdy autorzy opisują akcję kryminałów w swoich rodzimych stronach. Poznajemy dzięki temu różne zakątki naszego kraju. Dzieje się naprawdę wiele, od pierwszych stron. Nie zauważyłem dużych nielogiczności lub innych zgrzytów. Całość czyta się dobrze i co najważniejsze wciąga. Jest też powiew świeżości w postaci wprowadzenia brata bliźniaka głównego bohatera. O którym on sam nic nie wiedział, a który jest podejrzewany o morderstwo. Przez to obserwujemy reakcje policjantów prowadzących sprawę oraz innych ludzi na komisarza Igora Brudnego - głównego bohatera, który ma "twarz" domniemanego mordercy.
Autor sygnalizuje i piętnuje różne społeczne problemy. Nie chcę pisać, jakiej natury, by nie psuć lektury. Dlatego w książce oprócz akcji i dobrej sprawy kryminalnej, znajdziemy poruszone, często niewygodne i przemilczane, trapiące nasze społeczeństwo problemy. Kończąc, polecam Wam Piętno z czystym sumieniem. Mnie trzymało w napięciu do ostatniej strony. Mocne 4/5.
Nie kupiła mnie ta książka. Było dużo mięcha, ciekawa historia i poważna zagadka, a jednak wszystko razem nie zagrało. Miałam wrażenie przebodźcowania, przeładowania tej książki przemocą, które sprawiło, że momentami wydało się to nierealistyczne. Miałam też wrażenie, że kolejne sceny, które miały dziać się jednocześnie były trochę niezsynchronizowane. Do tego śledztwo moim zdaniem było trochę grubymi nićmi szyte. Szkoda, bo było mnóstwo rzeczy, które mnie przyciągały do tej książki - ciekawa historia, tajemnica, która domagała się rozwiązania, niepokojąca okładka. Nie wszystko niestety zostaje wyjaśnione, zostaje gdzieś tam w sferze domysłów, jakby autor zapomniał, że coś powinno zostać doprecyzowane. Czasem też przeskakiwał między tematami i nie byłam pewna o co chodzi. Dialogi czasem też były pisane jakby pod sytuację, aby tylko pociągnąć temat. Szkoda, trochę się zawiodłam.
Już myślałam, że wszystkie najfajniejsze kryminały mam za sobą... a nie, wróć, jednak nie. Włączyłam, zaczęłam słuchać i przepadłam do samego wieczora i nic, ani nikt nie było w stanie mnie powstrzymać od poznania tej historii. W trakcie słuchania przypomniały mi się ulubione odcinki Zabójczych Umysłów, które chyba na dobre rozkochały w mnie takich popapranych i mrocznych historiach i pierwsze spotkanie z Barkerem i Carterem.
To jest dokładnie to, co uwielbiam - jest zagmatwane, jest na granicy moralności. Jest ponuro, jest mrocznie, czasami wręcz na granicy groteski, ale dla mnie to po prostu gra. Jestem ślepa na wady, bo w mojej głowie ta historia stanowi spójną całość i przebieram nóżkami, by jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie dalej i czy bohaterowie wyjdą z tego cali. Końcówka niektórym może się wydać naciągana, ale mi się podobało, jak zostało to zagrane. Poza tym ten epilog zapraszający do kolejnego tomu. Matko, musiałam się mentalnie złapać za fraki, żeby nie włączyć od razu drugiego tomu, bo to już nie te lata, żeby po nocach siedzieć i słuchać książki. A ja chyba zyskałam nowego ulubionego autora! ♡
Jeden z youtuberowych recenzentów filmowych skwitowałby tą pozycję krótko i soczyście: "Aleeee gówno". Dla mnie to klucz do pytania, skąd w naszym kraju taki wylew opowieści kryminalnych. Z grafomaństwa nieskalanego filtrem redaktora czy wydawcy. Fabuła naciągana jak plandeka na Żuku, postacie nawet już nie wycięte z szablonu a kupione hurtem po 0,99 centa na Aliexpress a całość, jak przystało na szmalcową jadłodajnie, polane obficie najtańszym ketchupem by zamaskować zjełczałe, wczorajsze składni. Miało szokować a zniesmacza, miało trzymać w napięciu a nudzi straszliwie. Jedyny efekt to efekt halo - szukałem czegoś "do poduszki" i zdecydowałem się na tą pozycję, bo kolejny tom z serii króluje na liście "Książki roku 2021 wg Lubimyczytać.pl". Strata czasu na lekturę tego tworu nie tylko odrzuca mnie od pozostałych książek autora ale i napawa wątpliwością co do jakości innych pozycji w tym zestawieniu.
...i już wiem, że sięgnę po kontynuację, jednak nie z takich zamiarów, jakie zakładałam.
...i już tłumaczę - jeśli ta książka ma taką średnią ocen z niecałych ~1500 opinii na LubimyCzytać oraz opinii tutaj, a w recenzjach padają nawet ósemki i dziewiątki (ludzi dziesiątkujących co trzecią widzianą książkę nawet nie liczę), to prowadzi to do dwóch równie prawdopodobnych wniosków:
1) poziom na LC/GR spadł względem oceniania książek kiedyś, być może na skutek opłacanych recenzji czy "opłacanych" recenzji, czyli dawania książek i podarunków recenzentom książkowym, zaś książka sama się nie obroni ponad przeciętność; 2) książka jest napisana na wyższym poziomie, niż reszta polskich kryminałów i to ja narzekam, a innym Czytelnikom WYBITNIE przypadła do gustu;
opcja dodatkowa) WYBITNIE to ja nie mam gustu, a książka jest fenomenalna - tu pozwolę sobie jednak na dygresję i się nie zgodzę, nie uważam swojego gustu za najlepszy na świecie, ale za stosunkowo wyrobiony i eklektyczny już tak.
Myślę, że właściwym wnioskiem jest miks obydwu obserwacji, naturalnie jako recenzentka (quasi-) zawsze biorę pod uwagę i ten trzeci "wniosek".
Językowi nie można niczego zarzucić - bo nie jest rozwinięty na tyle, by to uczynić. Zrobił, powiedział, przykucnął, spojrzał, zawahał się, odpalił papierosa. Ciężko popełnić tu jakieś błędy stylistyczne. To, że od połowy akcji można wskazać palcem na osobę 'zamieszaną', to też nie jest minus, ale postaci są tak płaskie, że trudno namotać tu w ich konstrukcji. Motywacje od momentu pojawienia się w książce KK są niemalże oczywiste, tak, jest lekki plot twist, ale czy można tak to nazwać? Za to w żadnej, ŻADNEJ książce nie widziałam tak nachalnego promowania drugiej części, jak tutaj - cały rozdział czy dwa dopisane w tym, wydawałoby się, celu.
Po "Sforę" sięgnę zaś w celu przekonania się, czy dalej jest tak... brudno, smutno i miernie.
Naczytałam się tylu dobrych opinii na temat tej książki, że trochę bałam się po nią sięgnąć. W moich wyobrażeniach poprzeczka zawisła dość wysoko, więc istniało duże ryzyko bolesnego upadku. Szczęśliwie okazało się, że moje obawy były zupełnie niepotrzebne.
Co to była za książka! Pochłonęłam w dwa wieczory, a i tak nie do końca byłam zadowolona, że w dwa, a nie w jeden. Serio, przymus odłożenia lektury wywoływał we mnie rozdrażnienie, bo ja chciałam wiedzieć co dalej natychmiast. Działo się tu dużo. Trochę bałam się, że temat kościoła zdominuje fabułę, ale i w tym wypadku niepotrzebnie się martwiłam, bo autor po prostu potrafi w równowagę. Potrafi również w intrygę :) Piotrowski genialnie wodzi czytelnika za nos zostawiając mu małe wskazówki to tu, to tam. I bądź tu mądry i weź to poskładaj - łatwo nie było, oj nie było.
Nie zdradzę treści, bo trudno by mi było nie spoilerować. Powiem tylko, że to kryminał : jest napięcie, jest świetny pomysł na fabułę i jeszcze lepsza realizacja, jest przyjemny w odbiorze język i jest zapowiedź kolejnej sprawy. Ja jestem kupiona panie Autor :)
Książka została napisany w sposób, który oceniam jako nieznośny. Autor kończy każdy wątek w kluczowym momencie. Niekiedy zaznaczając jednocześnie, że to co niebawem się wydarzy wstrząśnie bohaterami. Ten zabieg powtarza się co kilka stron. O tym, że dialogi są popisami elokwencji i wyrazem inteligencji bohaterów dowiedziałem się z didaskaliów. Faktycznie same rozmowy są nudnymi pustosłowiami. Bohater jest męski i surowy co przejawia się tak w wyglądzie jak i zachowaniu. Robi po pięćdziesiąt pompek w serii i nie rozmawia o uczuciach. Otaczające go kobiety są piękne, twarde i mają wielkie metaforyczne jaja. Charakterystyka przystająca do postaci z różnorodnych produkcji z lat 90tych jak widać ma się dobrze nawet dziś.
autor niewątpliwie przeczytał reportaż Justyny Kopińskiej, obejrzał Kruka + teksańską masakrę piłą mechaniczną - i stwierdził, że napisze kryminał a wyszedł z tego:
Idealna książka by rozpocząć nowy rok! Nie mogłam wybrać lepiej - 'Piętno' ma wszystkie elementy, które tak uwielbiam w kryminałach. Seryjny morderca, skomplikowane śledztwo, policjanci kierujący się intuicją a nie zasadami. A! Czytelnikom o słabszych żołądkach nie polecam przekąsek przy lekturze 🤣
Trylogię Piotrowskiego otwiera ,,Piętno’’, czyli część zapoznawcza z komisarzem Igorem Brudnym. Diablo przystojny Brudny, jest równie diablo niedostępny; w zanadrzu ma kilka mrocznych tajemnic z przeszłości, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Los jednak chce inaczej, a warszawski glina zostaje głównym podejrzanym w sprawie wyjątkowo brutalnego morderstwa. Brzmi znajomo, prawda? Ano właśnie. Pierwsze kilkadziesiąt stron ,,Piętna’’ jednoznacznie przywodziło mi na myśl klimat Kingowskiego ,,Outisidera’’; wiecie, krwawa zbrodnia, przestępca złudnie podobny do jednego z podejrzanych, ta sama posępna aura unosząca się wokół sprawy. Myślałam nawet, że fabuła ruszy w podobnym kierunku, ale na szczęście nie, Piotrowski szybko naprowadza czytelnika na właściwe, bardziej przyziemne tory. Zagadka kryminalna sama w sobie zapowiada się szalenie intrygująco i nie ma co ukrywać - jest siłą napędową tej powieści. Niestety, sama szybko połączyłam fakty, więc w połowie historii już wiedziałam ‘kto kogo’. Nieco się zawiodłam, ale w efekcie postanowiłam przeanalizować pozostałe aspekty ,,Piętna’’. Co ujrzałam? Przede wszystkim schematyczność, niezbyt oryginalnych bohaterów (z Brudnym na czele), kiepskie dialogi (proszę Was, powiedzcie, że nie tylko mi wyświetlał się w głowie kolejny odcinek W11?), no i warsztat literacki, który mnie w ogóle nie przekonał (lubię lekki styl oraz przystępny język, ale bez przesady). Ponadto sięgając po kryminał, oczekuję wrażeń; lubię czuć podekscytowanie, szybsze bicie serca, tą charakterystyczną nerwowość, gdy coraz szybciej przebiegam wzrokiem po tekście, bo chcę już, teraz poznać finał powieści. A ,,Piętno’’ żadnych większych emocji mi nie dostarczyło, wręcz przeciwnie – czułam się poirytowana kolejnym wtórnym dziełkiem.
Świetnie napisana, mocna, dość kontrowersyjna (bardzo gorliwi zwolennicy Kościoła mogą czuć się oburzeni). Polecam gorąco wszystkim fanom dobrych thrillerów.
na początku warto poświęcić moment na docenienie cudownej, przykuwającej uwagę okładki, zaprojektowanej przez Piotra Cieślińskiego. kawał naprawdę dobrze wykonanej roboty!
przechodząc do treści, „Piętno” jak na pierwszą część w serii radzi sobie całkiem dobrze. to porządny, dość brutalny kryminał, który szybko się czyta.
językowo jest bez zastrzeżeń. czuć bogactwo słownictwa. opisy bywają co prawda przydługie, ale mimo to udaje im się wprowadzić czytelnika w klimat książki. czułam się, jakbym na żywo obserwowała losy bohaterów.
jeśli chodzi o postacie, są na tyle dobrze wykreowane, że z łatwością można je między sobą rozróżnić. mnie przeszkadza natomiast pewna sztampowość głównego bohatera – to postać zbudowana ze schematów, która nie może niczym zaskoczyć czytelnika.
widać to też w całej fabule. schemat goni schemat i to, co ma szokować, nie daje rady. z reguły nie wpływa to na mój odbiór książki, jeśli rozpracuję całą intrygę wcześniej, ale tutaj – kurczę, ucinanie rozdziałów (zwłaszcza pod koniec), żeby budować napięcie, to bardzo tania sztuczka. zwłaszcza jak już to całe napięcie leci na łeb na szyję, bo te wszystkie okropności, jakie się czytelnikowi obiecywało, nie są okropne. nie są nawet zaskakujące.
duży potencjał, napędzany tanimi sztuczkami. trzymam kciuki, by dalej było lepiej, bo mimo wszystko Przemysław Piotrkowski to zdolny pisarz.
no nie podobało mi się ale dla chętnych przepis żeby napaść podobną książkę: -MENSCY menszczyśni, z których testosteron wylewa się oczami, uszami i nosem (ala Hemingway), jedzący na śniadanie papierosy i popijający czarną kawą. Wredni, paskudni, zero empatii, bo "nie szanują fałszywej uprzejmości." -PIĘMKNE kobity, mózg wymieniły na botoks, cycki i tyłek. Zero myśli za tymi pięknymi niebieskimi oczami. - JEDNA (1) mądra kobieta, ale to "chłop w skórze kobiety, co ma jaja jak arbuzy" (nie ja to wymyśliłam, side eye na pana Przemka). Obowiązkowo brzydka! (Bo baby to albo ładne albo mądre, jedno drugie wyklucza). - DOKŁADNE opisy samochodów, które mają więcej osobowości niż damskie postacie. - ZIELONA GÓRA! -Ładna okładka. -Zakończenie, które czytelnik jest w stanie wymyślić w połowie książki, ale nie weźmie go na poważnie, bo jest tak absurdalne. Dziękuję, nie polecam. Daję dwie gwiazdki, a nie jedną, bo przynajmniej jednej Oliwii oszczędzano dotrwania do końca tej historii. Good for you girl and RIP.
Myślałam, że przeczytałam najbrutalniejszą historię ever jakiś czas temu i jako osoba wrażliwa nie przekroczę jej granicy. Cóż 😅 "Piętno" przebija wszystko dziesięciokrotnie. Jest brutalnie, okrutnie, odrażająco i obrzydliwie. I cholernie dobrze napisane. Co za zagmatwana sytuacja, nie można doczekać się rozwiązania!!! Co za akcja, emocje, adrenalina, nie da się oderwać, jak już wszystko się kulminacyjnie rozgrywa. Co za charakterne postacie! Boję się tych brutalności, ale wobec tak genialnie poprowadzonej historii i wspaniałego pióra zrobię to sobie i sięgnę po następną 🙃
4,5⭐️ Dobre to było. Wciągnęła mnie niesamowicie i nawet nie wiem kiedy przeczytałam. Co do zakończenia miałam pewnie podejrzenia, ale jeden bohater tak zaczął mącić, że w końcu nie byłam pewna. Może to zakończenie takie lekko naciągane, ale i nie fatalne.
fajne, wciągające, ale trochę zbyt nieprawdopodobne; warto też podkreślić, że jeśli ktoś jest wrażliwy na dość brutalne opisy zbrodni, to raczej książka nie dla niego
3⭐️ początek mi się dłużył, ale im dalej tym bardziej byłam zaciekawiona. Chociaż mam wrażenie, że obraz mordercy trochę się rozjechał i postać, która poznajemy na początku to inny osobnik od tego, który klaruje się już w połowie.