Kolejny tom opowiadań o pokornym Słudze Bożym Mordimerze Madderdinie, który niesie okrutnemu światu żagiew boskiej miłości... Niech zapłoną stosy! Oto świat, w którym Chrystus zstąpił z krzyża i surowo ukarał swych prześladowców. Świat gdzie słowa modlitwy brzmią: „i daj nam siłę, byśmy nie przebaczali naszym winowajcom”. Oto on – inkwizytor, Sługa Boży, człowiek głębokiej wiary – Mordimer Madderdin. Czym zajmuje się Wewnętrzny Krąg Inkwizytorium? Dlaczego Anioł Stróż opiekuje się głównym bohaterem pilniej niż zwykli to czynić aniołowie? Dokąd trafiają czarownice i czarnoksiężnicy oraz kto dba, by mroczna wiedza nie zaginęła? Jeżeli zadajesz pytania, strzeż się, gdyż możesz usłyszeć odpowiedzi – głosi stare porzekadło. Inkwizytor Mordimer Madderdin, pokorny sługa Świętego Oficjum, nie obawia się jednak poszukiwać prawdy. Niesie żagiew boskiej miłości światu pełnemu intryg i zła, w którym ludziom zagrażają demony oraz wyznawcy mrocznych kultów. Niech zapłoną stosy!
Od lat zajmuje się multimediami i szeroko pojmowaną popkulturą. Pracował jako zastępca redaktora naczelnego pism „Click” i „Game Ranking” oraz naczelny magazynu „Fantasy”. Prowadził programy autorskie w Radiu WAWA. Reżyserował dubbingi. Tworzył i tłumaczył scenariusze gier komputerowych. Od kwietnia 2008 – szczęśliwy tata małego Kacperka. Jeden z najpopularniejszych pisarzy fantastycznych. Prowokujący. Zaskakujący. Potrafi rozbawić, zbulwersować, dotknąć do żywego. Wymyka się oczekiwaniom. Ledwie okrzepł w szatach inkwizytora, niespodzianie wdział żupan.
Trzeci tom z cyklu Inkwizytorskiego już za mną. Nadal czekam kiedy zostanie uruchomiona jakaś konkretna fabuła, ale "Miecz aniołów" oferuje nam wyłącznie kolejną serię opowiadań. Koncepcja na świat w żaden sposób nam się tu nie zmieniła - lądujemy w świecie, gdzie Chrystus nie umarł za ludzi na krzyżu tylko z tego krzyża zszedł i stał się władcą ludzkości. Mamy naszego niezastąpionego uniżonego sługę Mordimera Madderdina, Inkwizytora Jego Ekscelencji biskupa Hez-Hezronu. Niczym bohater jakiejś gry RPG dostaje kolejne questy związane z nadprzyrodzonymi rzeczami i idzie je rozwiązywać na swój sposób.
Mając za sobą już trzeci tom z bardzo podobnymi elementami, ciężko jest mi napisać cokolwiek nowego, bo generalnie cały czas stoimy w miejscu. Zmienia się tylko miejsce oraz rodzaj tego "questa", ale schemat zostaje wciąż taki sam. Czuję się jakby autor wziął kalkę i sobie obrysował kształt fabuły na nowej kartce. Brakuje świeżości, pomysłu, czegoś co mogłoby czytelnika zachwycić.. lub dać nadzieję, że kolejna książka będzie już z tych, które mają ciągłą, spójną fabułę. Nie jest to tragiczna pozycja, ale powoli mnie zaczyna nużyć stanie w miejscu. Nadal jest zauważalny powolny, ale konsekwentny progres autora.
No nic, zostawiam ocenę i mam nadzieję, że kolejna książka będzie powiewem świeżości.
3/5, ale takie mocne 3. W porównaniu do poprzednich części akcja trochę stoi w miejscu, ale nadal czytanie sprawią przyjemność, herezja nie daje o sobie zapomnieć, a Mordimer jak to on, skromnie i dobitnie prowadzi swoje sprawy. Chwila przerwy i wskakujemy na kolejny tom.
Dziś kolejna recenzja z serii Cyklu Inkwizytorskiego od Jacka Piekary.
"Miecza Aniołów" to 3 tom tej serii i jak na razie najlepsza część. Można ją podsumować dosyć krótko, mniej brutalizmu, a więcej wyszukanego stylu. I to właśnie od stylu zacznę. Uważam, że ten tom pod względem warsztatu pisarskiego jest lepszy niż poprzednie części tego cyklu. Mamy tu więcej kwiecistych opisów, dzięki czemu możemy lepiej wyobrazić sobie jak wygląda świat i praca Inkwizytora. Do tego moim zdaniem brutalne sceny są delikatniejsze i przystępniejsze dla czytelnika, również przez mniejszy udział pomocników Mordimera.
Fabuła tego zbioru opowiadań jest oryginalniejsza niż w poprzednich tomach. Każda historia to inna opowieść, schematy sie nie powtarzają, dzięki czemu lektura jest przyjemniejsza i bardziej wciągająca.
Niestety, "Miecz Aniołów" ma wadę, która nie występowała wcześniej. Otóż, zaczynają sie pojawiać powtórzenia, z których niestety słyną kolejne tomy tego cyklu, czyli oczywiście to, że Mordimer Madderdin ma nadwrażliwy węch. Do tego inkwizycja nie pali już całych wsi, powtórzone w każdym opowiadaniu. Ale jest jedno zdanie, które mi sie podoba, szkoda tylko, że jest często powtarzane. Chodzi o zdanie, którym opisuje sie Mordimer jako Inkwizytor, czyli że jest Sługą Bożym, Młotem na czarownice i Mieczem Aniołów. To określenie fajnie nawiązuje do tytułów 3 tomów tego cyklu, ale też jest przez autora nadużywane.
"Miecz Aniołów" to dobry zbiór opowiadań, lepszy od poprzedników, jednak nadal ocena to 7/10.
Więcej moich recenzji znajdziecie na Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam.
Okej robi się ciekawiej. Opowiadania wnoszą coraz więcej smaczków dla całej sprawy z wiarą i bogiem, stawiają coraz więcej pytań rodzą niepewności. Zasiewają nutę zwątpienia. I to jest w tym najbardziej intrygujące, ale trzeba swoje przebrnąć. Przez nudę i niekończące się powtarzanie w kółko jednego i tego samego. Jaki nasz uniżony sługa się skromny i cnotliwy, tak bardzo że z pewnością nie świadczą o tym jego ciągle zapewnienia. Przy każdej niemal części autor daje nam znać jakie to wyczulone powonienie ma nasz bohater, jak szpetny jest jego jeden z kompanów, jakie mają wszyscy niebywałe talenty. To już wiadomo. Spamiętać to można po trzech pierwszych razach gdy autor to zaznacza. Prawdopodobnie to specjalny zabieg służący nadaniu swoistego charakteru powieści i szczerze powiem nie wiem czy bardziej mnie to irytuje czy nudzi.
Koniec końców jestem ciekawa dalszej części po tej końcówce a to już dobrze świadczy nieprawdaż ?
Czasem prawda bywa niebezpieczna, szczególnie w świecie Mordimera Madderina, Inkwizytora w świecie, gdzie Jezus mieczem i ogniem przekonał ludzi do siebie. Jacek Piekara stopniowo podkręca napięcie, powoli ujawniając coraz to bardziej intrygujące szczegóły w historii postaci, która może zmienić wszystko.
Opowiadania zaprezentowane w Mieczu Aniołów opowiadają dalsze losy naszego skromnego i pokornego Sługi Bożego...
Super fantastyka. Niesamowite postacie oraz dialogi! Dla mnie minus za niektóre niedopowiedziane wątki oraz zbyt szczegółowe opisy obrzydliwych miejsc. Lecz wiadomo nadaje to charakter tej książce! Tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jeśli ktoś lubi klimaty polowań na czarownice i inne tego typu podobne to serdecznie polecam .
cyt Oto on – inkwizytor i Sługa Boży. Człowiek głębokiej wiary. Minęło tysiąc pięćset lat, od kiedy Jezus zszedł z krzyża, utopił we krwi Jerozolimę i zdobył Rzym.
Lubię tego "prostego" inkwizytora:) Książka mi się podoba podobnie jak wszystkie z tego cyklu :)
To aktualnie moja ulubiona część z uniwersum Jacka Piekary, oczywiście jak zwykle należy przed nią postawić kilka trigger warningów, ale przynajmniej czytając tę książkę nie miałem wrażenia, że autor próbuje mnie czymś zindoktrynować, albo zmaga się wewnętrznie z tym, że świat się zmienił.
Pierwsze dwa tomy spod pióra Pana Piekary bardzo przypadły mi do gustu i praktycznie od razu sięgnąłem po trzeci zbiór opowiadań, aby ponownie dać nura w ten specyficzny, obrazoburczy świat, pachnący średniowieczem przepełnionym hipokryzją, herezją, zbrodnią i innym plugastem. Jezus zszedł z krzyża i pogromił swoich niedoszłych oprawców. Światem rządzi Święte Officjum, które pilnuje aby wierni za nadto nie zbaczali z ścieżek wiary, bo czeka ich oczyszczający płomień stosu. Tylko, że w tym tomie ten płomień jakby przygasł...
No początek jest przegadany, przekombinowany i nieco odpychający. To wszystko co już widzieliśmy wcześniej i trochę się zaniepokoiłem, że dwa pierwsze opowiadania, stanowiące bagatela ponad połowę książki, są takie sobie. Potem jest już lepiej, a koncóweczka w sumie wynagrodziła mi początkowe niedogodności(momentami za mocno mi tam zapachniało Panią Kossakowską, ale autor poszedł w nieco inna stronę, na szczęście...), choć jak w przypadku niezbyt słodkiej truskawki, niesmak pozostaje...
Może to fakt, iż dwa pierwsze opowiadania są dosyć przyziemne, mają wątki które nie do końca są zakończone, a tak jak w przypadku pierwszego opowiadania następuje w zwrot w pewnym punkcie, tak jakby Pan Piekara miał wcześniej inny pomysł, ale tu walniemy coś innego. Widać to mocno, jak jasny materiał zaszyty czarna nicią...
Niemniej pierwsze opowiadanie to zlecenie, jakie Mordimer dostaje od bogatego kupca, któremu porwano córkę. Jest całkiem dobry grosz w zadatek i perspektywa małej fortuny za odnalezienie panny nietkniętej. Zaczyna się śledztwo (nudne), a potem widzimy że całość ma drugie dno. Chyba najważniejszą kwestią pozostaje zapoznanie się z pewną lokacja. Klasztorem, który pojawi się pewnie na łamach serii Piekary nie raz... No i nie jest to zakończona historia.
Drugie opowiadanie dotyczy kwestii pewnego trupojada, rycerza, kąta i nadgorliwego kaznodzei. Był to najsłabszy fragment tej książki, z ciekawą końcówką, która jednak nie została odpowiednio zagospodarowana.
Tu zaczyna się już dziać dobrze, bowiem mamy wariację na temat baśni Jaś i Małgosia, choć końcówkę też tutaj autor wyciągnął jakby z czapy, co mocno mi kontrastowało w odbiorze całości. Niemniej czytało się to odpowiednio dobrze.
Maskarada była świetna, choć mocno przypominała mi film Polowanie na Czarownice z Cage'm. Muszę sprawdzić co było pierwsze. Mamy czarownika, który oddaje się w ręce Mordimer i prosi o dostarczenie go do wspomnianego klasztoru, ale zadanie jest o tyle trudne, iż coś poluje na maga, jak i na uboczu kręci się pewien demon... Finalnej intrygi domyśliłem się szybko, ale całość jest napisana bardzo sprawnie.
Ostatnia, tytułowa historia to z pozoru zwykle zadanie, jakie polega na zbadaniu sprawy heretyków, którzy zginęli nieco za szybko na przesłuchaniach, a zarówno kat, jaki i skryba zapadli na dziwną chorobę. Sprawa jak zwykle jest bardziej pogmatwana i prowadzi do świetnego finału, który poszerza wiedzę na temat świata w jakim żyje Mordimer, ale i pozostawia nas z szeregiem nowych pytań (to tu czułem aż za mocno Kossakowską...).
Niemniej całość i tak oceniem wysoko. To dla mnie taka "siódemeczka", bo czyta się to co prawda szybko i przyjemnie, ale początek potrafi z użyć, przez co będą osoby, które pewnie odbiją się od tego tytułu, a w sumie warto dotrwać do końca.
Uwielbiam Piekarę i uwielbiam postać Mordimera Madderdina. Jak zresztą można nie uwielbiać naszego sługę inkwizytora czytając jego cięte słowne riposty jak i barwne przemyślenia.
Wracając natomiast do "Miecza aniołów", w większości opowiadań akcja rozwija się bardzo powoli ale za to później nabiera rozpędu aż do finałów, które naprawdę zaskakują. Znów mamy dużo mocy nadprzyrodzonych choć początek zaczyna się sensacyjno-kryminalnie. Pan Piekara trzyma poziom, naprawdę czyta się świetnie i szybko. Forma narracji, opisy i dialogi na wysokim poziomie.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Piekary i nie jestem całkowicie zadowolony. Czyta się przyjemnie, pomysły na fabuły nie najgorsze, ale w zasadzie każdemu z opowiadań brakowało dobrze rozwiniętej puenty. Epilogi sprawiały wrażenie "pospieszonych", a niektóre wątki z "właściwego" opowiadania nagle się urywały. Ponadto, egzaltowana maniera preferowana przez autora, z którą przemawia Mordimer Madderdin, bardzo szybko staje się irytująca i męcząca.
Same historie niezłe, ale bohater tak często się powtarza w opisach zapachu Kostucha i w kilku innych kwestiach, że staję się to aż irytujące i psuje odbiór książki. Zakończenie tomu było ciekawe, pozostawiło z pytaniami i chce się czytać dalej, ale mam nadzieję, że to co irytowało w Mieczu Aniołów nie pojawi się w ostatnim tomie serii.
Byłoby świetnie, gdyby nie pełen irytujący niuans. Po świeżym przeczytaniu dwóch poprzednich części, aż rażą identyczne sformułowania, porównania używane przez autora. Tak jakby zakładał, że ktoś nie czytał innych jego książek i to usprawiedliwia całkowicie metodę kopiuj-wklej.
The whole series is an example of good piece of fantasy, by a Polish author. Each story within the book depicts one of many quests that Mordimer had to overtake. I wasn't bored even for a moment. Very well written.
Cały cykl jest całkiem fajny, ale to kolejny tom, gdzie jakoś tak akcja stoi w miejscu. Niby coś się dzieje, ale mam wrażenie, że do niczego to nie prowadzi.