Po zdanym egzaminie adwokackim, świeżo upieczony mecenas Oryński ma zastąpić Chyłkę jako główna siła napędowa kancelarii Żelazny & McVay. Pierwsza sprawa, jaką poprowadzi, niechybnie zaważy na całej jego przyszłości zawodowej. Kordian nie ma jednak żadnego wyboru – zostaje zmuszony przez Piotra Langera, by podjąć się obrony pewnego chłopaka w Poznaniu. Co ich łączy? I dlaczego Langerowi tak zależy na jego obronie?
Siedemnastolatek oskarżony jest o wyjątkowo krwawe zabójstwo dwóch kolegów ze szkoły, które łudząco przypomina sposób działania Sadysty z Mokotowa. Nie ma alibi, plącze się w zeznaniach, a dowody przemawiają przeciwko niemu. Nawet Chyłka jest przekonana, że tej sprawy nie da się wygrać…
-1/5 O żesz.. Remuś się bujną w Kaśce i napisał największego gniota w swoim życiu. Nigdy mu nie szło, ale to... To jest już jakieś mistrzostwo świata inaczej. To ja może zacznę od plusów.... Hmm.. Tia... Idąc dalej! Ta część jest o niczym. Dosłownie. No chyba, że ktoś lubi powtórki to się ucieszy, bo Remuń wziął i powtórzył z pięć rożnych zabiegów, które przetestował w tej serii już kilka razy. Biorąc to pod uwagę, książka nie jest o niczym tylko o tym samym co wcześniej. Nie wiem czy to gorzej czy lepiej... To pierwsza pozycja w serii w której brak sprawy na której opierała by się fabuła. Wszystko kręci się wokół głównych bohaterów i ich podwójnych standardów. Podejście do życia zmienia im się jak w kalejdoskopie. W jednej części jedno podejmuje jakieś dziwne decyzje, a drugie jest zaskoczone, by w następnej role się odwróciły, a zaskoczenie było równie wielkie jakby się poznali godzinę temu. Po raz setny przeżywamy te same dramaty i identyczne kłótnie. Znów czyjaś kariera wisi na włosku, znów trzeba kogoś ratować przed śmiercią/więzieniem/utratą roboty. WSZYSTKO TO JUŻ BYŁO I TAK SAMO SIĘ KOŃCZYŁO. Z PIĘĆ RAZY. Oprócz jakiejś tam, pożal się Boże, "akcji" mamy standardowo jęczącego nieustannie to samo Zordona, zachowującego się jakby miał wiecznie 15 lat i nieprzerwanie pitolącą to samo Chyłkę, która raz jest w stanie przewidzieć wszystko lepiej niż Jackowski (ten jasnowidz), by za chwile iść jak te owce na rzeź.. Remuń już nie wie co pisze, pogubił się totalnie. Przy którejś z części, chyba "Oskarżeniu", rozpisywałam się, że jedyną udaną postacią w tej książce jest Langer. No cóż, to też Remuś musiał zepsuć, nie byłby sobą (zabrać mu te Snikersy już!). To jak poprowadził wątek tego bohatera to jest jakaś tragedia. Zero logiki i sensu. Nie idzie tego przyłatać do narracji budowanej w poprzednich częściach. Zakończenie pod hasłem: "ale to już było..." i znając Remunia, pewnie jeszcze wróci z 5 razy. Może o to chodzi by każdy z bohaterów tej serii zaliczył taką przygodę? Przynajmniej teraz wiadomo dlaczego Kaśka go rzuciła. Na jej miejscu też bym to zrobiła, gdyby ktoś otumaniony uczuciem do mnie stworzył takie gunwo i jeszcze mi za to dziękował. Ewentualnie kazała mu przestać pisać dalej i nie robić siary. Na to już z 3 tomy za późno, ale nadzieja umiera ostatnia.
Podczas czytania tej książki jednocześnie płakałam, śmiałam się, przeklinałam ją, przytulałam, rzucałam o łóżko… Karuzela śmiechu.
Zdecydowanie najbardziej rozczarowująca Chyłka… Niestety, a miałam wysokie oczekiwania. Niektóre akcje były wręcz nieprawdopodobne, ciężkie do uwierzenia i absurdalnie śmieszne.
Końcówka - nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Epilog wg. mnie zbędny …
No ale…. Mnóstwo świetnych tekstów Chylki, waleczny Zordon i cieszę się ze nareszcie jednym z ważniejszych bohaterów był Piotr Langer Junior 😈 Czyli naczelny psychopata serii😅
Z jednej strony myślę, że zrobiło się już tak nierealnie, że już bardziej się nie da. Z drugiej - wiem, że nie powstrzymam się przed sięgnięciem po kolejne tomy 🤷🏼♀️😅
o.m.a.t.k.o. Chyłka z Zordonem ewidentnie gdzieś się spiknęli z Sewerynem Zaorskim. Joanna rzucała żartami na prawo i lewo, oczywiście nie zabrakło tych prawniczych ("Prawnik nie tańczy. Prawnik znajduje się w obrocie.", czy "Prawnik nie randkuje. Prawnik zawiera umowę przedwstępną na wspólne spędzenie nocy."), a Kordian zdobył się na tak piękne i wzruszające wyznanie, przy którym od razu przyszło mi na myśl Sewerynowe "Robisz ze mną to, co wiosna z magnoliami...". Zdecydowanie mój ulubiony moment tego tomu 💛🥺 Szkoda tylko, że zostało ono wypowiedziane w takich okolicznościach...
Jak zapewne dobrze wiecie - lubię Langera (nienormalna 🥴🤤), więc "Wyrok" już na wstępie zapunktował. Uśmiech sam pojawia się na twarzy przy wzmiance o czerwonym mustangu i None Shall Pass (nie moje klimaty, ale przepadłam). Jak to kiedyś ładnie powiedziała @karolinarecenzuje "ty jesteś tak słodko nieświadoma" (spodobało mi się to określenie). Teraz jestem bardziej wtajemniczona i nadal moja sympatia do tego bohatera ma się dobrze, ALE nie można sobie aż tak folgować. Tak że jestem rozdarta między miłością a siarczystą (ciekawe, skąd taki przymiotnik 🙃) nienawiścią. Nie mogę powiedzieć nic więcej, gdyż posypałyby się spoilery, ale... to było mocne.
" - Jest czas słuchania - odparł spokojnie, nieco rozmarzony. - I czas umierania."
Lecz po drugiej stronie jest Kordian 😍 Mógłby mi ktoś takiego znaleźć? Proszę 🙏 Albo chociaż powiedzieć, gdzie szukać. To, jak troszczy się o Chyłkę, w jakim amoku się znajduje, gdy ona jest w niebezpieczeństwie, jest gotowy oddać za nią wszystko. Wszystko.
" - Jak wiele jesteś w stanie dla niej zrobić? Cisza. - Jak wiele? - powtórzył Langer. - Wszystko."
Jestem totalnie zauroczona 💛 Szkoda jedynie, że Joanna ma na niego taki destrukcyjny wpływ - chyba pierwszy raz widziałam go w aż tak złym stanie 🥃 "niedużo, na pewno nie dużo"... I chyba nigdy nie widziałam go aż tak wzburzonego. To bolało. Bardzo bolało. Jak przy "Umorzeniu" 💔 Zupełnie inna twarz Zordona.
" - Wszystko ma swoje granice, Kordian. Nawet miłość. - Mylisz się - odparł bez wahania, i to nie tylko dlatego, że chciał ją przekonać. - Ona nie zna barier, reguł czy ograniczeń. Owszem, czasem umysł je widzi, ale serce nigdy."
Cóż więcej? Zamarłam, kiedy Siarka wkroczyła do akcji (nie lubimy się). Lub McVay. Jazda bez trzymanki. W "Wyroku" jest wszystko to, czego oczekuję od dobrego thrillera - wyrafinowany psychopata, para głównych bohaterów, których darzę sympatią, liczne zwroty akcji, ciekawa sprawa (jej klimat kojarzy mi się poniekąd z twórczością Mossa - mierzenie się z hejtem w internecie) i duuużo emocji. Zwłaszcza przy ostatnich 30 stronach 🤯🤯🤯 I ostatnim zdaniu 🥺 Spędziłam 10 minut w jakimś dziwnym stanie ogarniania, co tam się odzordoniło, ze świeczkami w oczach. Do tej pory w czołówce najlepszych tomów 💛
Garść przemyśleń: 1. Są momenty wciągające, trzymające w napięciu. 2. Są momenty, w których zastanawiasz się czy autor naprawdę myśli, że jesteś tak naiwna/y. 3. Są momenty, w których wręcz krzyczysz "kończ waść, wstydu oszczędź" i takie w których pytasz "czy to będzie trwało dłużej niż "Moda na sukces"?" 4. Jestem uzależnioną od duetu Zordon-Chyłka masochistką.
wow, jestem pozytywnie zaskoczona, jak bardzo podobal mi sie ten tom – byc moze zasluga tego, ze wiecej tu skupienia sie na relacjach, o czym autor zreszta wspomina w poslowiu. no i to zakonczenie sprawilo, ze szybko chce siegnac po nastepna czesc 🫶
Ostatni tydzień spędziłam nadrabiając ostatnie cztery książki z serii o Chyłce i każda kolejna przypominała dobitnie, że wybitne dzieła to to nie są. Absurd pogania absurd, a dramy mnożą się na potęgę - mimo to mam za sobą dziesięć tomów i pewnie sięgnę po kolejne dziesięć. Z prostej przyczyny, dla której oglądam również większość śmieciowych seriali na Netflixie - bo to jest po prostu fantastyczna rozrywka. Nieco głupawa, ale angażująca jak cholera.
Przerwa chyba dobrze mi zrobiła, bo zapomniałam o męczącej pierwszej połowie książki i bawiłam się przednio na końcówce :D Jednak te dialogi i dynamika to jest to
Oryński zawodowo nabiera wiatru w żagle i bierze się za prowadzenie swoich spraw. Zordon ma obronić pewnego 17-letniego chłopaka z Poznania, którego oskarżono o brutalne zabójstwo dwóch rówieśników ze szkoły. Nawet Chyłka twierdzi, że sprawa jest z góry przegrana, gdzie zwykle to ona przejawiała największy optymizm. Okazuje się, że to Langer postawił ultimatum Zordonowi, więc mężczyzna nie miał wyboru i musiał zgodzić się bronić chłopaka.
Krótko mówiąc - jest źle. Bohaterowie przepychają się między sobą jak ze wścieklizną, ta się już do grobu kładzie i nie będzie się leczyć, bo nie i już, ten dalej jest chłopcem do bicia, a wisienką na torcie jest Langer. Ten wielki Langer. Wodzący za nos wszystkich oraz manipulujący każdym możliwym dowodem, potrafiący wszystkich wykiwać. Bożyszcze, którego wszyscy się boją. Sama sprawa de facto kończy się w połowie książki, bo my znamy już całą prawdę (i bez tego oczywiście wszystko jest oczywiste), a dopięcie sprawy do końca to już formalność. O czym jest druga połowa? O niczym, po prostu rozpoczynamy festiwal odklejenia. Oczywiście nadal top of the top jest słynna Annapurna, ale Mróz jak zwykle leci po bandzie. Epilog sprawił, że zaczęłam się śmiać, stwierdziłam, że moje życzenie o wylocie Chyłki na Marsa prawie się ziściło i z ulgą skasowałam plik na czytniku.
Sprawa oczywista od samego początku, kolejne odklejenie i szamotanie się emocjonalne bohaterów. Niezmiennie to samo od kilku tomów.
Aż trudno w to uwierzyć, że to już 10 tom przygód Chyłki i Zordona. Jestem fanem tej serii od samego początku, mocno kibicowałem Joannie i Kordianowi podczas ich licznych zawirowań w życiu zawodowym oraz osobistym, co spowodowało również, iż wszystkie te książki stały się dla mnie naprawdę dość ważne, a wręcz w pewien sposób bliskie i sentymentalne. Jak było tym razem? Czy Remigiusz Mróz potrafi nadal mmie zaskoczyć?
"Wyrok" to z całą pewnością troszkę odmienny tom, od tych poprzednich, gdyż autor bardzo skupił się na wątku romantyczno-osobistym z życia naszych bohaterów. Miałem przez całą lekturę nieodparte wrażenie, iż sama zagadka kryminalna zeszła tutaj na drugi plan. Sam Remigiusz podkreślił w posłowiu, iż fabuła "Wyroku" była pokłosiem tego, co wydarzyło się w życiu osobistym pisarza. Czy mi to przeszkadzało? Osobiście nie, gdyż cały klimat i tempo wydarzeń w "Wyroku" niczym nie odbiegają od wcześniejszych części. Znowu mamy cięty i ironiczny język Chyłki, choć ta jak wiemy znalazła się na dość dużym życiowym zakręcie. Bardzo podobało mi się ulokowanie wydarzeń w Poznaniu, gdyż było to bardzo przyjemne odczucie przebywać z bohaterami w miejscach znanych z własnego doświadczenia.
Jedynym malutkim minusem było dla mnie zakończenie, dlatego że spodziewałem się jeszcze bardziej szokującego rozwiązania sprawy, a wyszło na to, iż Chyłka kolejny już raz podjęła decyzję na przekór wszystkim i kierowała się własnymi (nikomu nieznanymi) pobudkami. Co nie zmienia oczywiście faktu, że przez książkę się płynie i chce się więcej i więcej! Czekam już teraz na 11 tom!
No cóż... To nie są dwie gwiazdki w skali wszystkich książek, jakie czytałam, ale zdecydowanie dwie gwiazdki w skali Chyłki. Nie podobało mi się i jestem zawiedziona bo miałam ogromną ochotę wrócić do mojej ukochanej parki ,,Chyłki i Zordona'', ale wszystko co tu było mnie jedynie zirytowało:
1) Porwanie Chyłki - serio? 2) Znalezienie Chyłki- serio? Prędzej uwierzyłam w to, że Chyłka weszła na Annapurnę, niż w to, że tak ,,o'' Langer ją odstawił całą i zdrową po tym jak ją porwał i chciał zabić. 3) Langer - niby w tej części umarł, ale wszyscy wiemy, że nie umarł i wróci jak bumerang. Czemu on musi przewijać się w każdej części? 4) Zerwanie Chyłki i Zordona - czemu oni zawsze muszą się kłócić? Kiedy ja się wreszcie doczekam książki, w której będą w pełni szczęśliwi? 5) Ucieczka Chyłki na Białoruś - ehhh, po co?
Osobiście uważam, że wszystko co w tej książce zostało zawarte było mocno naciągane.
This is becoming more and more ridiculous. The psychokiller who is obsessed with Chyłka promises to help them if they defend his little psychokiller friend. Now rhetorical questions. Does the little psychokiller commit the crime? Does the big bad psychokiller really want to help Chyłka? When Chyłka and psychokiller go to a hospital does he kidnap and want to kill her? Do Chyłka and Zordon argue about psychokillers? I guess you know the answers. I don't know why Zordon is shocked with all these actions after so many volumes. He'd seen enough you'd think. And the final question: when the psychokiller (who is a criminal mastermind) jumps off the building and lands with a damaged face, do you think it was him who died? Sooo obvious. I start wondering why I keep reading it. Maybe I like some psychological torture, apparently having a little crying baby isn't enough.
This entire review has been hidden because of spoilers.
wysoka ocena, bo ksiazki mroza ocenia sie zupelnie inaczej gdy sie zaakceptuje, ze to nierealna telenowela. bawilam sie dobrze i czasami to jest wystarczajace 🤷♀️
ps. i love the plot i looove piotr langer 😸
pps. piotr langer if you read this i'm free on thursday night and would like to hang out. please respond to this and then hang out with me on thursday night when i'm free 😽
ppps. mezczyzni nigdy nie zrozumieja ksiazek mroza z perspektywy szesnastolatki 😿
pppps. remi was on FIREEE 😼
ppppps. jest mi troche wstyd 😺
pppppps. langer zamieszany w vdolce XDDDDD
This entire review has been hidden because of spoilers.
tyle się tu działo, że nawet nie mam co napisać bo wszystko będzie spojlerami, WRESZCIE akcja była równomiernie rozłożona, co najmniej z pięć razy myślałam, że zaraz będzie końcowy clif hanger (bo trochę sobie zaspojlerowałam kolejną część), a gdy w końcu nadszedł i tak byłam zdziwiona. kolejny plus to zmiana miejsca akcji na Poznań oraz niezastąpiony Langer, który w tej części jeszcze bardziej przenika wszystko. czy nadal są tu bezsensowne sytuacje, absurdalne dialogi i cringowe teksty, które mi zawsze przeszkadzają? oczywiście, przecież to Chyłka, ale jakby mniej je czuć. Mróz zdecydowanie powinien częściej pisać książki będąc zakochanym!
Dużo powtórzeń z poprzednich części i dużo zawiłości. Chyba powinnam nadać mniejsze tempo czytania, bo uzależnienie historią Zordona i Chyłki zaczyna być niebezpieczne ;P
Właśnie odkryłam, że nie przyznałam się na GR, że to przeczytałam... Poważnie zastanawiałam się nad 1 gwiazdką, ale doszłam do wniosku, że to daję jednak jeszcze większym szmirom. Niemniej - po przerwie kilku tomów, postanowiłam sprawdzić, czy jest lepiej (bo takie opinie się pojawiały). Niestety, jest gorzej. Chyłka (rozumiem jej stan, niemniej jednak) nie jest już sobą ani trochę, Zordon w sumie też średnio. Nic nie trzyma się większego sensu, a całość robi się przewidywalna gdzieś po 10% książki...Pewnie za następne 5 tomów znów się nabiorę i sprawdzę, czy coś się zmieniło, ale chyba trzeba przyjąć, że pisanie w takim tempie ma niestety duże wady i coś, co porywa na początku, w ramach serii szybko spada na dół, a co nie leci w dół - jest odgrzewanym kotletem...