W tomie świat był mój Roman Honet nieustannie wraca do bliżej nieokreślonego "dawniej", kieruje wzrok ku przeszłości, bo wyłącznie tam można zobaczyć tych, którzy zniknęli, odeszli; jak gdyby pamiętał, że na przeciwległym biegunie jest pustka teraźniejszości. Wiersze te zostają zawieszone na granicy między "czasem przeszłym a czasem nieważnym" i niemal każdy z nich okazuje się częścią mechanizmu pamięci, przez który ból i utrata stają się namacalne. Publikacja otwiera 20. jubileuszowy sezon Biura Literackiego.
Kreč, sneg, pepeo i bol. Na periferiji vremena u vagonima putuju mrtvi pored stovarišta uglja. Roman Honet je mašinovođa. Mesing i aluminijum. Tuneli i urne pored puta. Pepeo potekao iz zarđalih cevi centralnog grejanja seku vazduh dopirući do tela koja su samo „bubanj od pluća i mišića, / kojim su mrtvi namamljeni u klopku” (24).
Mračna, katastrofična, jeziva poezija. Hladna. Honetovi rođaci potiču iz duge loze prokletih pesnika. I mada Honetov bezdan, mrtvi život, ima, poput knjige Žaka Ruboa „Nešto crno”, svoje uporište u ličnom iskustvu, odnosno, u gubitku voljene osobe, posebno turobno deluje kako se stihovi mogu čitati kao zastrašujući produžetak užasa na istoku Evrope. Pa i pandemije.
Želeći da odbrani umrlu ljubav od sebe i sveta, Honet je pevao o životu kao većoj smrti od smrti. Nije život kletva, primoravanje na patnju, već pad u najavi sa dobro poznatim ishodom. Ne čudi, stoga, obraćanje embrionu u jednoj od pesama, ili kolažno pisanje o pejzažima opustošenosti.
Oniričnost i bezizlaz od iste su sorte kao kod Celana ili Tura Ulvena. Tu su i srodni motivi: od hleba, do snega. Naizgled smirujuće prisustvo snega u stihovima pokazuje se kao posebno opako, a utabanost padavina donosi ne samo nivelisanje svetala, nego patnju ujednačavanja.
Ima ponegde i nečeg podudarnog sa Veličkovićevim slikarstvom, samo što su Honetovi stihovi još natušteniji.
A „večnost postoji onoliko dugo / koliko život traje posle gubitka.” (48)
zimski red stvari
umrli je telo, u koje ulazi bog, da odspava. odmotava ga ledena, decembarska noć, obavija voz zaustavljen u polju, žene sa svetiljkama na čelu – mali kvadrati od mesinga i stakla, koji drhture, kao da unutra imaju vodeni cvet ili seme. kroz mrak istovremeno prolaze – molitve i zavijanje, đakoni iz bogoslovije nose respirator i bibliju, i tanjir, i kašiku, i sunđer. oni nikada neće saznati – umrli je telo, koje je već čisto, sa bogom posprema zemlja, zbog toga postoji
W świecie, który był jego (ale już nie jest), Honet upada po to żeby już nie wstać. Jego rzeczywistość pełna jest śmierci, degeneracji i … onirycznych uniesień, w których „słońce splata z gwoździ swój czarny szkielet”, a z podanej dłoni wypada robak.
W swoim najnowszym tomiku poetyckim Roman Honet każe nam zmagać się z wszechogarniającym poczuciem straty, bólem, śmiercią i deformacją. Krakowski poeta buduje ciemny i brutalny świat kontrastów. Posługując się luźnymi skojarzeniami, niejednokrotnie zestawia je z innymi, zupełnie niepasującymi do nich określeniami, tworząc poruszające obrazy. U Honeta bowiem, szept przypomina węża, a skóra jest lakierem, którym opluł go świat. Ciała umarłych znikają w brudnej ziemi, by nigdy się nie obudzić, a żywi zostają sami z „niepotrzebnymi narzędziami w rękach”.
(…) składniki śniegu: szum i deformacja blask na przyjęcie zmarłego/ umarłej – czekałem, płacząc. byłem twoim okiem (tańcząc wśród krów)
Z tomiku bije poczucie straty. Tęsknota za życiem przed śmiercią i światem, który należał do żywych. Autor balansuje na krawędzi między wspomnieniami a teraźniejszością, w której nie może znaleźć swojego miejsca. Być może dlatego tak widoczny w wierszach jest tryb przypuszczający: byłby, zrobiłby, stałby się, a narracja prowadzona jest w pierwszej osobie liczby mnogiej. Wiele bowiem „oswoiliśmy”, „musieliśmy”, „zamknęliśmy”. Niezależnie jednak od tożsamości podmiotu lirycznego zawsze ma on do czynienia z koniecznością poddania się siłom natury, przegrywania ze śmiercią.
(…) i ci, co byli bogiem byliby dwójką starców, którzy się rozstają grzęznąc w oddechu, czołgając się po piętrach z zakrzywionych kości, a trzeci byłby między nimi echem: - widziałeś wybuch? powiedz więc - ech! ojcze. byłem wewnątrz. (boże narodzenie nad brzegiem rzeki)
W świecie, w którym jedynymi pozytywnymi aspektami egzystencji pozostają wspomnienia, trudno jest żyć. Z poezji Honeta płynie gorzka lekcja tego, że nic nie jest wieczne, a to na czym nam najbardziej zależy, bardzo łatwo możemy stracić. Osobę mówiącą otacza brud, ciemność i śmierć – światełka w tunelu brak. A miłość? Miłość śpi.