Genialny seryjny morderca i para śledczych, która nie cofnie się przed niczym, by go schwytać... Kryminalny debiut roku!
Niezależna reporterka Larysa Luboń wpada na trop sadystycznego sponsora, mężczyzny płacącego studentkom za brutalny seks. Tymczasem ekscentryczny policjant Bruno Wilk usiłuje rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci młodej dziewczyny, która niepokojąco przypomina mu pewną sprawę sprzed lat. Każde z nich jest całkowicie oddane swojej pracy i zrobi wszystko, aby dotrzeć do prawdy. Niezależnie od ceny, którą przyjdzie im po drodze zapłacić. Na zawsze połączy ich osoba tego trzeciego – mężczyzny pozbawionego sumienia, więźnia własnych obsesji. Tylko jak mogą odnaleźć człowieka, który od lat oficjalnie nie istnieje?
Dziennikarka prasowa i telewizyjna, przez wiele lat pracowała dla cenionych stacji i magazynów, gdzie przygotowywała reportaże, teksty psychologiczne i rozmowy. Autorka programów reportażowych i talk-show, a także recenzentka scenariuszy filmowych.
Wytrawna słuchaczka, amatorka dobrego kina i niezłomna idealistka, która niczym magnes przyciąga przygody. W swojej twórczości inspiruje się psychologią oraz historiami z życia, które zostawiły w niej emocjonalny ślad. Prywatnie nieidealna mama dwóch urwisów.
Muszę przyznać, że była to naprawdę dobra przygoda z tym tytułem. Wyraziści bohaterowie, dobrze poprowadzona zagadka kryminalna i to zakończenie, po którym aż żal nie sięgnąć po kolejny tom!
Absolutnie przestaję się oszukiwać że znajdę coś ciekawego wśród polskich autorów kryminałów. Kocham w ogóle te próby tworzenia oryginalnych imion bohaterów; i wcale nikt nie widzi pewnie jasnych połączeń między postacią Luboń a Lisbeth Salander, skądże. Główny męski bohater natomiast to klasyczny nienawidzący się mężczyzna z problemami, które ukrywa pod najeżoną kolcami skorupą, w której chowa się trauma z dzieciństwa. I te jego żałosne żarty, boże, autorka chyba naprawdę nie wyczuwa granicy między cringe'm a odgrywaniem cwaniaka. "Debiut roku" nie pozwala mieć nadziei na to jak radzi sobie ten gatunek ostatnimi czasy.
Kiedy w człowieku buzuje gniew, wtedy rodzi się "Wrzask", jak w debiutanckim kryminale Izabeli Janiszewskiej, która udowadnia to, co powtarzam od lat: Polska kryminałem stoi. Niezmiennie.
"Znała chwile, w których wewnętrzny krzyk rozsadzał jej bębenki, a wtedy była gotowa pokruszyć świat na kawałki, by go zagłuszyć. Zatrzymać wrzask."
Izie Janiszewskiej udało się "Wrzaskiem" stworzyć mroczny, bardzo zimny klimat, który przywodzi na myśl kryminały skandynawskie, z kultową już w gatunku trylogią "Millennium" Stiega Larssona. Podobieństwo raczej nieprzypadkowe, bo nawet Larysa, główna bohaterka "Wrzasku" przypomina swoją agresywną postawą, swoim wizerunkiem, nawet swoją przeszłością dziką i genialną Lizbeth Salander. Na dokładkę, podobnie jak u Larssona, nic nie jest w tej powieści oczywiste, począwszy od zbrodni przez powiązania bohaterów aż na zaskakującym finale skończywszy.
To wszystko sprawia, że we "Wrzask" wpada się jak śliwka w kompot, o ile czytelnik ceni sobie ten lodowaty klimat osaczenia, zagubienia i okrucieństwa, które czai się blisko, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Fani kryminałów! Zapamiętajcie nazwisko Izy Janiszewskiej, bo czuję, że jeszcze niejednokrotnie narobi zamieszania w tym gatunku.
Ambitna reporterka z ogoloną głową i traumą z przeszłości, która zajmuje się sprawami przemocy wobec kobiet, cóż za oryginalność. Ogólnie na każdym kroku widać, że jest do debiut, postaci i wydarzenia są do bólu sztampowe, a główny bohater to jest jakaś porażka, dawno nie czułem do nikogo aż takiej awersji. Sprawa zapowiada się ciekawie, ale jej rozwiązanie jest niesatysfakcjonujące, nie wszystko trzyma się kupy, a tożsamości mordercy i przebiegu zdarzeń zacząłem się domyślać zdecydowanie zbyt wcześnie. Do tego strasznie mi denerwowała ekspozycja w dialogach, zamiast przedstawiać różne fakty w jakiś sensowny sposób, bohaterowie rozmawiali ze sobą bardzo nienaturalnie. Banalne i stereotypowe do bólu, genialny student polibudy, który bez problemu włamuje się na różne serwery, „ekscentryczny” (jak głosi opis z tyłu książki) policjant, który jest po prostu seksistowskim dupkiem i wiele, wiele innych. Może i dałbym wyższą ocenę, bo czytało się przyjemnie, ale jest tam zbyt wiele nielogiczności, żebym mógł w pełni tę książkę polecić.
Główna postać kobieca, Larysa Luboń, jest niepokojąco podobno (zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru) do Lisabeth Salander, której - umówmy się - podrobić się nie da. Z kolej główny bohater to taki polski odpowiednik Mikaela Blomkvista, tylko gorszy. A najgorsze w nim są te jego "sarkastyczne" żarty, które chyba tylko w głowie autorki brzmiały śmiesznie. Nie zliczę ile razy przewracałam oczami, czytając te niby cyniczne żarciki, którymi bohater sypie jak z rękawa. Obydwie postaci do bólu szablonowe i schematyczne.
Pomijając więc te ewidentne inspiracje sagą Larssona, zerową kreatywność, brak pomysłu na bohaterów i tragicznie rozpisane dialogi, to książkę czyta się zaskakująco dobrze. Sama zagadka, a zwłaszcza główny problem, wokół którego wszystko się rozgrywa i zazębia, na plus w moim odczuciu. Co bardziej obeznany czytelnik kryminałów, mam wrażenie, nie będzie miał jednak problemów z odgadnięciem, o co w tym wszystkim chodzi.
Sięgnę z ciekawości po drugi tom, ale zdecydowanie nie nazwałabym tego debiutu genialnym i super udanym.
W tej książce nie podobało mi się nic! Kompletnie nic! Schemat pogania w niej schemat. Płytcy, irytujący bohaterowie. O pogłębionej psychologii postaci można pomarzyć. Drętwe dialogi. Większość, jeśli nie wszystkie zwroty akcji przewidywalne, a to najgorszy grzech kryminału w ogóle. Kwiecisty język, pełen metafor pasowałby do prozy poetyckiej, ewentualnie powieści obyczajowej, ale nie do kryminału! Gdyby na podstawie tej historii nakręcić serial, wyszedłby z tego sitcom w klimacie czarnej komedii. Być może w tej formie byłoby to bardziej wadliwe. "Wrzasku" nie polecam! No chyba, że macie ochotę na lekturę, podczas której będziecie przewracać oczami i zgrzytać zębami (ale mi się zrymowało, więc prawda) prawie przez cały czas. Tak, jak ja.
Powiem tak - bawiłam się wybornie! Do paru rzeczy mogłabym się przywalić, ale pałam ogromną sympatią do tej książki! Na pewno będę kontynuować serię. A moim ulubionym bohaterem jest Bartek! Jeśli czytaliście, to dajcie znać, kto jest waszym numerem jeden😎
„Wrzask” to debiutancka powieść kryminalna Izabeli Janiszewskiej. Wydana została w 2020 roku i od tamtej pory pozostaje w czołówce najlepszych kryminałów, jakie miałam okazję przeczytać. W tym roku wydawnictwo Czwarta Strona nadało serii nową szatę graficzną, zachęcając tym samym fanów autorki do powrotu na karty powieści. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności i ponownie zajrzałam do życia jednych z moich ulubionych bohaterów.
Larysa Luboń, niezależna i zawsze dążącą do obranego sobie celu reporterka, wpada na trop sadystycznego sponsora, mężczyzny, który płaci studentkom za brutalny seks. Tymczasem policjant Bruno Wilczyński prowadzi śledztwo tajemniczej śmierci młodej dziewczyny. Oboje są zdeterminowani, by rozwiązać swoje sprawy i gotowi poświęcić wszystko, by dojść do prawdy. Wszystko zaczyna się komplikować w momencie, kiedy okazuje się, że oboje szukają tego samego mężczyzny – seryjnego mordercy, który od wielu lat pozostaje nieuchwytny.
Ależ to było cudowne uczucie móc ponownie zagłębić się w lekturze „Wrzasku” i na nowo wspólnie z bohaterami prowadzić śledztwo, które tylko z pozoru wydaje się łatwe. Izabela Janiszewska stworzyła niezwykle intrygujących, bardzo realistycznych, ale i doświadczonych przez los bohaterów. Larysa i Bruno to postaci ukształtowane przez trudną i bolesną przeszłość, która wciąż daje o sobie znać. To właśnie oni są największym atutem powieści i wokół nich toczy się cała fabuła. Autorka umiejętnie łączy ich prywatne życie, doświadczenia, traumy z przeszłości razem ze śledztwem, które wciąga i nie pozwala na chwilę wytchnienia. „Wrzask” to kryminał, w którym dzieje się bardzo dużo, napięcie budowane jest stopniowo, jednak nie opuszcza nas do samego końca. Sprawne łączenie poszczególnych wątków sprawia, że czytelnik z każdą kolejną stroną coraz bardziej angażuje się w prowadzone śledztwo. Mroczny i duszny klimat powieści w połączeniu z trudnymi tematami, takimi jak przemoc seksualna, trudne dzieciństwo, traumy z przeszłości, które wzbudzają w czytelniku mnóstwo emocji, tworzy niesamowicie wciągającą opowieść, której nie sposób jest odłożyć przed poznaniem zakończenia. „Wrzask” niezmiennie pozostaje jedną z moich ulubionych powieści kryminalnych. Historia jest mroczna, brutalna i bardzo emocjonująca – czyli tak, jak lubię. Z wielką przyjemnością chłonęłam historie z kart powieści, zagłębiałam się w prowadzone śledztwo, towarzyszyłam bohaterom w ich walce z trudną przeszłością, by utwierdzić się w przekonaniu, że Larysa i Bruno niezmiennie pozostają w czołówce moich ulubionych bohaterów. Polecam!
Wrzask to dla mnie kolejne miłe i pozytywne zaskoczenie w tym roku. Bardzo solidny kryminał. Gwiazdka wyżej za to, czego mi brakuje w wielu kryminałach, nie tylko polskich. Mianowicie ciekawi bohaterowie. W końcu nie były to postacie wyjęte z katalogu tworzenia głównych postaci w obrębie gatunku. Owszem mają za sobą bolesną przeszłość, lecz radzą sobie z nią na inny sposób. Z korzyścią dla czytelnika, ponieważ teksty dwójki głównych postaci są momentami rewelacyjne. Przynajmniej w moje poczucie humoru trafiają w samą dziesiątkę. Nie raz przyłapałem się, że pomimo ciekawej intrygi kryminalnej, bardziej interesują mnie losy bohaterów niż ich dążenie do prawdy. W końcu doczekałem się także silnej i ciekawej postaci żeńskiej. Rzekłbym nawet, że Larysa to taka nasza Lisbeth Salander. Zachowując odpowiednie proporcje. Jest niezależną kobietą, która z bolesnych zdarzeń z przeszłości stworzyła swoją broń i pancerz. Z siłą czołgu dąży do prawdy i nie zawaha się, gdy innym kobietom dzieje się krzywda. O takich postaciach czyta się z przyjemnością. Podobnie osoba komisarza Brunona. Cięty język, piekielna wręcz inteligencja. Przywdziana przez niego maska dziwaka i odludka ma chronić go przed bolesnymi uczuciami i tragedią z dzieciństwa. Gdy ta dwójka wpada na siebie, wtedy emocje buzują. Jest ostro i z humorem. To duet, który może zagościć na polskiej scenie kryminału na lata.
Sama zagadka kryminalna wydawała mi się z pozoru łatwa do przejrzenia. Mniej więcej w połowie książki, autorka jakby wyraźnie dała znać, kto odpowiada za morderstwa. Jednak w finale wszystko się zmienia i przynajmniej ja zostałem totalnie sprowadzony na manowce. I bardzo się z tego cieszę. Finał książki pozostawia ogromny niedosyt i zapowiada mocną kontynuację.
Jedynym minusem był dla mnie wątek Emilii, jednak i on ma swoje uzasadnienie i jego finał jest zaskakujący i emocjonujący.
Podsumowując, Wrzask to w mojej opinii bardzo dobry debiut. Liczę, że autorka jeszcze bardziej rozwinie się w kolejnych tomach. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i skoro zaczyna się tak dobrze to dalej może być tylko lepiej. Radzę czytać w weekend, bo jak się wciągnięcie to nie odłożycie jej aż do końca.
O debiucie Janiszewskiej słyszałam, że jest mocny, zniewalający i wgniatający w fotel. I chociaż nie było aż tak dobrze, jak obiecywali niektórzy, to dałam się wciągnąć w tę historię. Ma co prawda nieco sztampowych bohaterów i pewne nielogiczności fabularne, ale jest to bardzo sprawnie napisany kryminał, który po prostu chce się pochłonąć do końca.
Szczególnie warto docenić "Wrzask" za umiejętne połączenie ze sobą różnych płaszczyzn czasowych i losów wielu bohaterów. Coś, co początkowo wydaje się mało znaczącym faktem, nie jest tylko zmyłką mającą odwrócić uwagę czytelnika - tutaj każdy wątek ma swój cel i uzasadnienie, każdy coś wnosi i zostaje logicznie zamknięty. Dlatego właśnie uważam, że warto tę powieść przeczytać. A potem sięgnąć po kolejną z serii.
Zapomniałam, że na jednym z L4 czytałam tę książkę. Dopiero zapowiedź kontynuacji mi o tym przypomniała. Jest kilka elementów, które mi nie zagrały, ale jak na kryminalny debiut jest całkiem dobrze.
Jaka ta książka jest zła. To taka sztampowa, kiczowata mieszanka wszystkiego, co juz było, że żal mi siebie i każdego, kto zmarnował godziny na tę lekturę. Oczywiste inspiracje, by nie rzec, że skopiowane postaci/wątki kłują w oczy. Bohaterowie sa albo irytujący, albo niewiarygodni w swoich poczynaniach. Dziennikarka dostaje wszystko, czego chce nie przedstawiając żadnej legitymacji. Rozmowa z pacjentem? Spoko. Dokumentacja medyczna? A proszę się częstować, nieważne, kim pani jest. Od kryminałów nie oczekuję wiele, tylko troche oderwania się od codzienności. Ta książka mnie strasznie zniesmaczyła. Jeśli jest jedną z najlepszych, wolę nie myśleć, jakie są te złe.
zacznę od tego, że sama postać brunona jest naprawdę barwna, larysy również. nie zmienia to faktu, że są niezmiernie irytujący - niepokonani, nieśmiertelni i niezawodni. wątek kryminalny „jako tako”. nie ukrywam, że idzie się zanudzić przy tej książce. nie wiem czy skuszę się na kolejne dwie części🤷♀️ edit: nie skusiłam się i nie zamierzam tracić czasu na tę serię, pozdrawiam
1.5⭐️ Ależ mnie ta dwójka bohaterów irytowała! A już w szczególności teksty Wilczyńskiego 🙈. Audiobooka przesłuchałam na trzy razy, ale jakoś nie potrafiłam się wgryźć w fabułę. W skrócie: nie podobało mi się, ale będę kontynuować tę trylogię. ☺️
Nie wiem, chyba źle zaczęłam, po "W szponach" poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko. Niemniej, całkiem zaangażowałam się w fabułę, póki co 3.5 i lecimy do kolejnego tomu
Moje trzecie spotkanie z autorką otwiera serię z Larysą Luboń oraz Brunonem Wilczyńskim. Ona reporterka, on policjant. Połączenie sił może być niezłym rozwiązaniem. Larysa w swoim dziennikarskim śledztwie wpada na trop sadystycznego sponsora, który płacił studentkom za brutalny seks. W tym samym czasie Bruno zostaje wezwany na miejsce zbrodni, gdzie ślady przypominają inną śmierć sprzed lat. W wyniku splotu różnych okoliczności okazuje się, że informacje, które ta dwójka posiada zazębiają się i zaczynają wspólnie prowadzić sprawę.
Przejdźmy do konkretu i zacznijmy od samych bohaterów. Zostali oni stworzeni w taki sposób, że ciężko jest ich polubić. Równocześnie rozumie się dlaczego oni zachowują się w sposób odpychający. Brunon komunikuje się z drugą osobą poprzez ogromną ilość sarkazmu oraz słabej jakości żarty, które z początku mogą faktycznie bawić, bo ooo dojechał mu, ale później przestają być naturalne. To postać zgrywająca kozaka, ale jest w tym przerysowana. Larysa jest wykreowana na postać, która lubi bawić się w ryzyko i chętnie wsadzi nożyczki do kontaktu, żeby mieć temat na swoją reporterską robotę. W jej przypadku na kilometr czuć inspirację "Millenium" Larsona. Jeśli chodzi o przeszłość tej dwójki to oczywiście nie mogło być nic innego tylko został nam zaoferowany standardowy schemat czyli tragiczne wydarzenia, które kładą się cieniem na teraźniejszość. Zostawiając już tych bohaterów to niestety stwierdzam, że śledztwo prowadzone w tej książce zawiera sporo błędów, które w rzeczywistości nie miałyby racji bytu. Padają jakieś hipotezy i osądy co do dowodów, kiedy jeszcze te dowody nie zostały "laboratoryjnie" zbadane. Podstawowe zasady prowadzenia śledztwa jak zabezpieczanie tychże dowodów czy miejsca zbrodni tutaj dosłownie leżą. Poza tymi istotnymi aspektami muszę przyznać, że książkę czyta się dosyć sprawnie, a cała intryga jest na tyle ciekawa, że pomimo błędów i tak dążymy do końca książki.
Z ciekawości na pewno będę kontynuować tę serię i zobaczę co dalej.