Jump to ratings and reviews
Rate this book

Golden Age Marvel Comics Omnibus vol. 2

Rate this book
In 1939, MARVEL COMICS (soon renamed MARVEL MYSTERY COMICS) launched a storytelling revolution that lasted eight decades and ultimately birthed the modern Marvel Universe! The title's first year was a mix of pulp adventure seeded with the first sparks of the colorful heroes to come - but in its second year, MARVEL MYSTERY followed the path of the fiery Human Torch and the aquatic Sub-Mariner with super heroes galore! Those twin trailblazers were soon joined by Joe Simon and Jack Kirby's Vision, the all-American Patriot and the joyously wild robot Electro. Backed up by boy sleuth Terry Vance, the pre-comics jungle king Ka-Zar and the noir adventurer the Angel, each issue delivered 64 pages of nonstop 1940s action! Now, relive the glories of the Golden Age in this painstakingly restored, oversized Omnibus edition! Collecting MARVEL MYSTERY COMICS #13-24.

832 pages, Hardcover

First published October 10, 1941

1 person is currently reading
16 people want to read

About the author

Joe Simon

359 books25 followers
Joseph Henry "Joe" Simon (born Hymie Simon) was an American comic book writer, artist, editor, and publisher. Simon created or co-created many important characters in the 1930s-1940s Golden Age of Comic Books and served as the first editor of Timely Comics, the company that would evolve into Marvel Comics.

With his partner, artist Jack Kirby, he co-created Captain America, one of comics' most enduring superheroes, and the team worked extensively on such features at DC Comics as the 1940s Sandman and Sandy the Golden Boy, and co-created the Newsboy Legion, the Boy Commandos, and Manhunter. Simon & Kirby creations for other comics publishers include Boys' Ranch, Fighting American and the Fly. In the late 1940s, the duo created the field of romance comics, and were among the earliest pioneers of horror comics. Simon, who went on to work in advertising and commercial art, also founded the satirical magazine Sick in 1960, remaining with it for a decade. He briefly returned to DC Comics in the 1970s.

Simon was inducted into the Will Eisner Comic Book Hall of Fame in 1999.

Ratings & Reviews

What do you think?
Rate this book

Friends & Following

Create a free account to discover what your friends think of this book!

Community Reviews

5 stars
0 (0%)
4 stars
2 (66%)
3 stars
1 (33%)
2 stars
0 (0%)
1 star
0 (0%)
Displaying 1 of 1 review
Profile Image for Maciej Skulimowski.
87 reviews8 followers
August 22, 2025
Pięć lat zajęło mi zabranie się za drugi tom Golden Age Marvel Comics Omnibus, czyli kolejne 12 numerów Marvel Mystery Comics, serii wydawanej przez Timely Comics w latach 40-tych, od której wszystko się zaczęło i tylko z tego względu daję 3/5. Niestety, ale tak jak pierwszy tom oceniłem jeszcze lepiej to tutaj, mimo paru lepszych historii, nie mogę dać więcej.

Jak to w tamtych czasach bywało każdy numer liczy sobie aż 64 strony i składa się na niego 7 oddzielnych historii komiksowych i dwustronicowa historia pisana prozą. Czasami pojawią się jakieś drobne zmiany, ale spis atrakcji (xd) na przestrzeni tych 12 numerów jest w miarę stały. Większość historii nie jest ze sobą w żaden sposób powiązana i polega na bijatyce z gangsterami, rozwiązywaniu jakichś dziwnych zagadek, czasami nawet lekko wieje grozą, a im bliżej końca tomu tym bliżej Pearl Harbor i coraz więcej historii wojennych i udaremniania planów nazistów. Nie uświadczymy tu raczej wielu powracających przestępców z supermocami, bo wtedy byli oni rzadkością.

Mimo paru absurdów fabularnych zdecydowanie najlepszymi fragmentami tej serii nie tylko pod względem scenariusza, ale też rysunków był Human Torch (nie ten z Fantastic Four tylko android Jim Hammond) autorstwa legendarnego Carla Burgosa i Prince Namor, The Sub -Mariner (jak ja tego typa nie cierpię) autorstwa równie legendarnego Billa Everetta. Sposób w jaki Everett potrafił narysować i pokolorować wodę, a Burgos płomienie do dzisiaj robi na mnie wrażenie. Po prostu pięknie to wygląda. Oboje też, jak dla mnie, rysowali w Timely najlepiej i najestetyczniej. Co do Human Torcha to, obok Kapitana Ameryki, jest to chyba moja ulubiona postać z tych czasów. Jest to android stworzony przez profesora Hortona, który ucieka z laboratorium. Ścigany i zagubiony z początku nie wie co z sobą zrobić i po jakimś czasie postanawia pracować jako policjant. W tym tomie dołącza do niego Toro, The Flaming Kid, który co prawda nie wiadomo skąd się nagle wziął i nie ma życia poza pomaganiem Torchowi, ale jest nawet ok postacią i jakimś urozmaiceniem dla fabuły więc spoko. Wspólnie rozwiązują kryminalne zagadki, a w jednym z numerów Torch łączy siły z Sub-Marinerem i wspólnie oklepują całą flotę niemieckich statków. Taki team-up w tamtych czasach to było normalnie wydarzenie na skalę międzygalaktyczną. Z kolei Sub-Mariner razem ze swoją kuzynką, Dormą z początkiem tego tomu opuszcza Atlantydę, bo stwierdza, że chyba jednak nie nienawidzi ludzi i pomoże im walczyć z nazistami. Oczywiście w trakcie tej całej zawieruchy nagle korba mu się odkręca i postanawia ponownie sprowadzić do Atlantydy siłą Lynne Harris i Luthera Robinsona, bo tak mu matka powiedziała, że on ma się ożenić z Lynne no więc Namora nie obchodzi, że Lynne i Luther nie chcą być porywani i ich sobie porywa, a co się z tą trójką dzieje dalej to już przekracza ramy absurdu xd. Namor to jest dosłownie najbardziej nadęty i zarozumiały pyszałek z całego uniwersum Marvela. Typ się panoszy wszędzie w tych swoich zielonych gaciach i myśli, że jak jest księciem Atlantydy to mu wszystko wolno i już nie mogę się doczekać aż przeczytam jakąś historię gdzie Hulk wgniata go w ziemię albo wysyła prawym sierpowym na orbitę.

Najlepiej pisali i rysowali też Simon i Kirby i to na ich historie z udziałem Visiona (nie tego z Avengers tylko kosmitę, który z wyglądu był czymś pomiędzy tym dzisiejszym Visionem, a Martianem Manhunterem z DC) czekałem równie bardzo jak na Torcha i Namora. No i niestety, ale ta postać to jest jakieś nieporozumienie i aż nie wierzę, że te historie są autorstwa tych samych ludzi, którzy stworzyli Kapitana Amerykę. Ten Vision to jest dosłownie jeden z najgłupszych konceptów na superbohatera o jakim czytałem. Historie są takie na odwal i o niczym, że masakra. Chłop z innego wymiaru co do nas na Ziemię może zejść tylko jeśli pojawi się dym (papierosowy, z wulkanu czy jakikolwiek inny) no i oczywiście zawsze pojawia się tam gdzie jest potrzebny. I w ogóle niby dlaczego jakiegoś kosmitę miałoby obchodzić, że na Ziemi komuś kradną torebkę, albo wyłudzają pieniądze ??? I gdyby te historie jeszcze na tym polegały, ale nie. Vision dosłownie bije się z dinozaurami albo jakimiś mutantami z bagien czczonymi przez jakieś plemię z Afryki. ??????????????? xD No już głupiej się nie da.

Za to bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie historie z Ka-Zarem (również nie tym znanym z Marvela dzisiaj, ale w sumie bardzo podobną postacią) autorstwa Bena Thompsona. Ka-Zar czyli Tarzan z Timely, biały człowiek wychowany przez zwierzęta w afrykańskiej dżungli. Gość niezbyt elokwentny i lotny umysłowo, za to szlachetny i o dobrym sercu. Z początkiem tego tomu trafia do Nowego Jorku gdzie spotyka dawnych znajomych jednak nie bardzo podoba mu się miasto i to, że wszyscy wytykają go palcami, bo chodzi w samych gaciach, więc szybko wraca do dżungli żeby tam, z pomocą swoich zwierzęcych przyjaciół, coraz zacieklej czyścić teren z wojsk Hitlera i Mussoliniego. I wychodzi mu to bardzo dobrze.

Dalej jest niestety tylko gorzej i nudniej. Jest The Angel (również nie ten z X-Men) autorstwa Paula Gustavsona i niestety, ale jest to jedna z najbardziej jednowymiarowych postaci o jakich czytałem. Nie pamiętam nawet jak on ma naprawdę na imię, bo ten typ dosłownie nie ma życia poza byciem superbohaterem. W sumie to nawet nie ma żadnych mocy więc nawet nie jest super tylko po prostu bohaterem xd. Nie są to najgorsze historie z tej serii, ale raczej nudne i do zapomnienia.

No i dotarliśmy do gwoździ programu (xD) czyli Terry Vance, The Schoolboy Sleuth autorstwa Raya Gilla i Boba Oksnera, czyli historia, która wskoczyła w Marvel Mystery Comics #10 zamiast, równie niesamowitego Ferret, Mystery Detective, Electro, The Marvel of the Age autorstwa Steve’a Dahlmana i The Patriot (który w Marvel Mystery Comics #21 zastąpił historie z Electro) autorstwa nie do końca wiem kogo, chyba Alana Mandela. Pierwsza z tych niesamowitych historii opowiada o nastoletnim detektywie, który jako pomocnika ma małpę, którą nazwał dr Watson, czasami pomaga im jeszcze „Deadline” Dawson, czyli inny nastolatek, który pracuje jako reporter no i oni ogólnie zajmują się sprawami morderstw, łapaniem gangsterów i rozwiązywaniem najgłupszych zagadek kryminalnych o jakich czytałem. Dwóch nastolatków i małpa. Czaisz? Nawet Roy Thomas w jednym ze wstępów cisnął bekę z niesamowitych przygód Terry’ego Vance’a, także myślę, że nie muszę już nic więcej dodawać xD. Natomiast Electro, The Marvel of the Age to historie sci-fi o wielkim metalowym super-robocie stworzonym przez profesora Zoga no i w skrócie to wszystko tam jest beznadziejne. No i ten Patriot, czyli dorosły chłop co biega w czerwonych gaciach i hełmie, który mu w ogóle nie zasłania twarzy, ale nikt nie ogarnia, że on to Patriot (Superman moment). Strój tego typa to jest również jeden z najtragiczniejszych strojów superbohaterskich jakie widziałem xD.

I prawie bym zapomniał o tych dwustronicowych tekstach prozatorskich. Parę z nich autorstwa Stana Lee, ale żeby je wszystkie krótko podsumować to po prostu zacytuję starego jak świat klasyka – „Ale komu to potrzebne?”.

3/5 tylko ze względu na legendarny status serii, bo prawdę mówiąc to czytanie większości tych historii można by stosować jako tortury psychiczne na przesłuchaniach.
Displaying 1 of 1 review

Can't find what you're looking for?

Get help and learn more about the design.