Toń to opowieść o tym, jak łatwo zniszczyć relacje międzyludzkie i jak trudno je odbudować, i najmocniejszych więziach, które rodzą się nie z podobieństw, lecz z różnic. Oraz o tym, że czasami trzeba odbyć podróż w czasie, aby się przekonać, kto przedkłada złoto i dzieła sztuki nad przyjaźń i lojalność.
Kiedy Dżusi Stern decyduje się oddać przysługę ciotce, jeszcze nie wie, że uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo — a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają.
Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata. Bo dobra powieść zaczyna się od morderstwa, a później napięcie tylko rośnie.
Przez większość czasu udaje, że robi coś konstruktywnego, czyli niewiele z niej pożytku. Przebrzydła polonistka, beznadziejnie zakochana w romantyzmie i twórczości Juliusza Słowackiego, który wielkim poetą był. Zwierzę odludne, występuje przede wszystkim w środowisku domowym, rzadko wyłaniając się na światło dzienne. Zadebiutowała opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna („Fahrenheit” nr 53/2006). Być może uwierzyłaby w zjawiska nadprzyrodzone, gdyby się o jakieś potknęła, co wcale nie zmienia faktu, że fantastykę czyta namiętnie, a nawet i pisuje. Żadnym tematem nie wzgardzi, począwszy od aniołów w bamboszach (Dożywocie, antologia Kochali się, że strach, Fabryka Słów 2007), przez trupy (Przeżycie Stanisława Kozika, „Science Fiction, Fantasy i Horror” nr 44/2009) aż po nawiedzone zamtuzy (Nawiedziny, antologia Nawiedziny, Fabryka Słów 2009) i insze paskudztwa. Ot, żelazna konsekwencja…
To jest książka, która mogła być naprawdę świetną powieścią, ale coś gdzieś poszło bardzo nie tak. Kisiel miała naprawdę fajny pomysł, by osnuć historię wokół rodziny trzech młodych dziewczyn na różne sposoby przepracowujących (bądź nie) swoje traumy po śmierci rodziców/brata i bratowej, poważnej, ogarniętej i smutnej starszej córki Eleonory, żywiołowej i rozpędzonej Dżusi i ich opiekunki, ciotki Klary, która została z małymi bratanicami sama w wieku 16 lat. Do tego elementy związane z paranormalnym rynkiem zaginionych dzieł sztuki i dziedzictwa historycznego, mroczne historie rodzinne... Tam było tak dużo potencjału. Sam styl Kisiel wyraźnie ewoluuje i nabiera sznytu, powieść czyta się bardzo dobrze i napisana jest fajnym językiem. Nie czuję zupełnie porównań do Pratchetta, które widziałam przy poprzednich powieściach Kisiel, ale jakieś tam dziedzictwo Joanny Chmielewskiej (i w tematyce, i [dość kontrolowanej] chaotyczności, nawet jeśli tutaj nie całkiem humorze, to w pewnej mierze konstrukcji postaci) już tak. Chciałabym więcej powieści z równie wyraźnym potencjałem na naszym polskim rynku sff, a już zwłaszcza powieści tak pełnych postaci kobiecych.
Ale... ale są takie duże (i w części bardzo spoilerowe) ale, które stopniowo coraz bardziej psuły mi lekturę. Najgłówniejszym jest chyba to, że postaci niby główne mają tutaj bardzo niewiele sprawczości a z czasem stają się dla fabuły bardziej pretekstem niż osią; Sternówny potykają się od wydarzeń do przypadków, a rozwiązania są domeną postaci drugoplanowych, które dedukują, ratują i ogarniają. To, że w 2/3 te postaci są w dodatku męskie (Karolka jako postaci nie liczę, bo on to w zasadzie nie ma charakterystyki poza szczątkową) też nie poprawia sprawy. Poza tym... jest kluczowa sekwencja w powieści, która nie trafiła na jej karty. Ot, jedna z najważniejszych scen zostaje przeskoczona a potem stopniowo i szczątkowo ujawniana w retardacjach. Czemu? Kto to wie, ale przekonujący to ten zabieg dla mnie nie jest.
Ostatnie kilkadziesiąt stron wyglądało, jakby Kisiel gdzieś w trakcie pisania straciła serce dla Sternówien i wolała skupić się na tych, którzy ją interesują (Ramzes! Trochę Gerd! Ramzes! Matylda! Ramzes!). Ale to nie jest dobre dla struktury ani wymowy powieści.
I jeszcze jedna rzecz, która mnie okropnie zirytowała.
W skrócie - Kisiel umie pisać i chyba talentu jej w ogóle nie brakuje, pomysłów też nie. Mam nadzieję, że w następnej kolejności będzie u niej więcej krytycznej autoredakcji, która podpowie, że warto bohaterkom powieści dać prawo do bycia motorem akcji a nie jej pretekstem , że kluczowe sceny warto umieścić w głównej fabule i że pewne tropy warto wyłapywać i się w nie nie wplątywać.
Kto zna i lubi prozę Marty Kisiel, temu „Toń” z pewnością wpadnie w ręce prędzej czy później i oczaruje, jak to bywa z powieściami Ałtorki. Kto jej twórczości jeszcze nie zna, ten musi przygotować się na piękną frazę, wyjątkowy styl i unikatową mieszankę urban fantasy z elementami mitologii, w której świat współczesny miewa przebłyski niesamowitości z innych wymiarów. Tutaj wszystko może się zdarzyć i nie wystarczy zamknąć drzwi na klucz, modląc się w duchu, że jeśli wstrzymamy oddech, to nikt ani nic z zewnątrz nas nie usłyszy. Bo to już tam jest, czyha i czai się, by tworzyć swoją nieskończoną, zawiłą opowieść.
Najlepsza książka Kisiel do tej pory. Mroczna, klimatyczna, inteligentna. Świetne postaci, dobre dialogi, przemyślana fabuła. Wrocław w roli głównej. Recenzja wkrótce.
Bardzo lubię słuchać książek tej autorki, ponieważ wciągają, a bardzo rzadko mi się to ostatnimi czasami zdarza. "Toń" była jedną z najlepszych pozycji, z którymi miałam do czynienia. Nie mogę się doczekać aż sięgnę po "Płacz". Fantastyka w tym wydaniu jest specyficzna, może miejscami nieco mnie nudzi, ale niezwykle miło jest poznać nowe fantastyczne postacie.
Czasem sięgasz po książkę i nie masz pojęcia, co w niej znajdziesz. Chociaż nie, czegoś tam zawsze się spodziewasz. Ale potem okazuje się, że otrzymujesz coś całkiem innego. A w wypadku Toni, człowiek nie ma zielonego pojęcia, co się właśnie wydarzyło.
Dwie siostry - jedna kolorowa, szalona, wystylizowana, działająca jeszcze zanim pomyśli. Druga cicha, szara, prowadząca osiadły tryb życia. Ich losy wywrócą się do góry nogami, gdy zostaną zmuszone zająć się mieszkaniem ciotki. Mieszkaniem, którym rządzi kilka zasad. Najważniejsze - nie wpuszczaj obcych. Tylko jak na złość, wszyscy pchają się do środka! Gdy do wszystkiego dojdą jeszcze tajemnice, morderstwa i nadnaturalne umiejętności, nic już nie będzie takie samo.
- Dużo Dolnego Śląska. I morderstw. Aż strach tam mieszkać. I bójcie się antykwariuszy. - Ta okładka to jakieś dzieło sztuki! Oprócz stopy. Co się stało ze stopą na okładce? - Co trzeba mieć w głowie, by coś takiego napisać, ja się pytam?! - Jest trochę mniej humoru, niż w poprzednich książkach Marty Kisiel. ALE! Jak już ktoś walnie jakimś tekstem, to się z podłogi człowiek podnieść nie może. - Ta książka jest dziwna. Cała. Nawet narracja wprowadza trochę chaosu poprzez skoki w chronologii i ciągle coś przed nami ukrywa. Nigdy nie wiesz, jaka niska osoba czyha na ciebie za rogiem.
[PL] Piękny pomysł, choć niewykorzystany - ani na poziomie fabuły, ani nawet w sferze wizualnej, o eksplorację której tytułowa toń się prosi. Ponadto mylące jest stawianie Dżusi i Eleonory jako głównych bohaterek; są raczej biernymi obserwatorkami, których udział ogranicza się do przyjmowania wyjaśnień, słuchania i czasem robienia z niewiedzy głupich rzeczy, które inni muszą odkręcać. Zdaje się zresztą, że autorka woli pisać o Ramzesie, Gerdzie i Matyldzie zamiast o siostrach. Powraca motyw krzywdzącego rodzicielstwa i traumy, podobnie jak w "Szaławile" niezbyt uzasadnionej i nieprzekonująco ulokowanej. Nie dość, że reakcje Dżusi wydają się histeryczne, to jeszcze w kontekście zdobytej przez nią wiedzy stają się niedojrzałe i bez sensu. (Co więcej, widzę, jak w dzieciństwie bohaterek można by ulokować faktyczną traumę - ale zamiast tego dostajemy wydmuszkę.) Wrocław pojawia się w tle, ale raczej jako dekoracje na malowanej dykcie niż ważny element, biorąc pod uwagę, że większość akcji rozgrywa się w jednym mieszkaniu. Może w dalszych tomach będzie lepiej, ale biorąc pod uwagę piękny styl Kisiel, liczyłam na coś dużo lepszego.
Dawno mnie nic tak nie wciągnęło, nie zadowoliło, nie sprowadziło momentami do głupawki ze szczęścia podczas czytania. Jest coś takiego nieuchwytnego w beztroskiej, przyjaznej atmosferze książek Marty Kisiel, co mnie obezwładnia.
This is a Polish contemporary fantasy novel. I’ve read it because in order to get a better acquiescence with current Polish SFF I plan to read all nominees of Zajdel award for 2020 works. Among nominees there is Płacz, which is the third volume of the series. This one is the first volume and it was also nominated for the same award in 2019.
The title can be translated as a ‘Drowning Place’ or an order ‘Drown!’. The book starts with a 24 year old women, described by the author as a ‘pocket-size sex bomb’ coming back to the apartments in Wroclaw (formerly German Breslau, which was attached to Poland after the WW2 as a compensation for lands occupied by the USSR in 1939). Here she lived with her older sister and their aunt on brother’s side for almost her whole life. The aunt, who supervised the sisters after the demise of their parents, is a control freak and she has broken the will of the older sister, who sticks to the rules and dresses so not to be noticed, and led the younger sister getting away at the first suitable moment.
The aunt had three rules: • First of all, never let anyone inside. • Second, never leave the apartment empty. • Third, never mention what happened to your parents.
Now, the aunt is out on her first vacation in years, the older sister, who is always on time is at work and thus unwillingly violated the 2nd rule, the younger sister accidently (or under a spell) violates the first and a stranger bald man takes something from her aunt’s cabinet. Soon the sisters find out that that strange man, named Ramses, who says that he is an antiquity dealer of unusual items, has an extremely nefarious reputation. However, they are so afraid of their aunt that they don’t go to the police, but try to solve the problem themselves, getting even deeper into the trouble.
This is a strange book: on the one hand I enjoyed reading it, on the other, there is an astonishing number of coincidences that made me roll my eyes, it is completely unrealistic (but what fantasy is?). I plan to gulp the second volume soon.
Naprawdę miłe zaskoczenie po poprzednich książkach autorki. Jest fabuła! I to całkiem wciągająca. I fajny pomysł na szaber! Złodzieje podróżujący w czasie nie dla ciekawości, a dla zysku zawsze na propsie! [Matylda i Ramzes również!]
"Toń" nie jest powieścią pozbawioną wad, lecz są one na tyle mało znaczące, że nie psują radości z czytania. Marta Kisiel pisze lekko i z humorem, a do tego ma świetną rękę do postaci. Bardzo chętnie poznałbym dalsze przygody panien Stern et consortes - Wrocław i (na razie) skromny poczet postaci nie z tego świata tylko czekają, by się znów zaprezentować.
Styl autorki jest przewspaniały, naprawdę coś cudownego. Pomysł na fabułę również bardzo przypadł mi do gustu. Niestety, te dwa elementy nie są w stanie obronić całego utworu, który ma sporo wad. Przede wszystkim jest miejscami bardzo nielogiczny (weźmy nawet sam fakt, że niepełnoletnia ciotka wychowywała swoje bratanice i nikt zupełnie nie miał z tą całą sytuacją problemu). Ponadto, tempo akcji jest dość nierówne. Na początku, kiedy poznajemy siostry Stern, akcja wlecze się niemiłosiernie, co wbrew pozorom mi nie przeszkadzało, bo mogłam zorientować się w sytuacji i dobrze poznać główne (?) bohaterki. Z czasem, gdy akcja przyspiesza i pojawiają się nowi bohaterowie, siostry te przestają grać role pierwszoplanowe, co mnie osobiście zasmuciło, bo w pojedynku El i Dżusi vs Ramzes i Matylda prym wiodły młode Sternówny, no ale to akurat moje osobiste odczucie. Większym problemem jest wartkość akcji, która w kluczowych momentach (np. pierwsze "tonięcie" Eleonory) jest bardzo dziwna - rozkręca się, rozkręca... i nagle jest już po wszystkim, a czytelnik otrzymuje retrospekcje, które koniec końców psują napięcie i nie odpowiadają na wszystkie pytania. Najbardziej jednak zastanawiało mnie jaką rolę w tym wszystkim odegra Junior, który po coś się tu i tam pojawiał. I pod koniec, kiedy otrzymałam odpowiedź, to ręce mi opadły. Podsumowując, gdyby ksiązka była dłuższa, myślę, że byłaby szansa na uniknięcie pewnych nieścisłości, choć pewności nie mam. Za to fabuła jest bardzo dobrym materiałem na film, i w przypadku tej pozycji nie obraziłabym się, gdyby scenariusz był zaledwie inspirowany książką.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Co ja właśnie przeczytałam. Antypatyczne (w niezamierzony sposób) postacie zachowują się irracjonalnie przez 95% książki. Rozpaczliwie próbowałam dopatrzyć się też sensu w fabule. Całość doprawiono jeszcze irytującym, na siłę udającym "lekki" stylem, który miał być chyba zabawny.
Nie wiem, szkoda, bo chociaż częściowo pomysł miał potencjał.
Humor mocno mi nie siadał, pewne zabiegi narracyjne były dość dziwne, ale: fabuła wciągała, rodzinna dynamika działała, opis historyczno-mitycznego Wrocławia zachwycił i zainspirował. Podobało mi się, chętnie przeczytam więcej, jeśli będzie.
Sięgając po najnowszą książkę Marty Kisiel zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. I w sumie w życiu bym nie pomyślał, iż dostanę od autorki urban fantasy z domieszką kryminału i powieści obyczajowej.
„Toń” to z całą pewnością książka dziwna i niesztampowa. Począwszy od pomieszania w niej różnorodnych gatunków literackich, poprzez liczne zabiegi stylistyczne, które stosuje w utworze sama autorka.
Otóż, największe wrażenie zrobił na mnie początek historii dwóch sióstr, gdzie mamy humor sytuacyjny, groteskę, bardzo dobre dialogi pomiędzy bohaterami – jednym słowem: nabrałem apetytu na zdecydowanie więcej. I niestety im dalej w las, tym dla mnie było niestety gorzej…. Przede wszystkim ta książka jest nierówna; ma swoje mocne, ale i słabsze momenty i to najbardziej zaważyło na mojej ocenie tej pozycji.
Bardzo podobało mi się umiejscowienie fabuły i akcji we Wrocławiu, do którego mam dość duży sentyment, a także watek kryminalny zawarty w powieści. Natomiast brakowało mi w dalszej części utworu właśnie tego humoru sytuacyjnego, elementów groteskowych, czy tez czarnego humoru. Gdyby autorka utrzymała styl i język, który zaprezentowała nam na pierwszych 50 stronach książki byłbym naprawdę zachwycony. A tak mieliśmy dość dużo dość dziwnych i zaskakujących mnie retrospekcji i elementów „fantasy-podobnych”, które nie do końca do mnie przemówiły.
Tym niemniej „Toń” Marty Kisiel to książka dobra, która z pewnością zaskoczy wielu czytelników i oderwie ich od szarej ziemskiej rzeczywistości. Mnie styl autorki nie do końca jednak porwał i zachwycił, aczkolwiek przypuszczam, ze sięgnę jeszcze po inne jej utwory, które również zbierają dość pozytywne recenzje i opinie.
Ja jednak nie umiem w audiobooki. Jak zacznę, to słucham, ale żeby się zabrać, to ojoj. Jak się wczoraj dowiedziałam z booktube'a, Toń jest pierwszym tomem historii z Wrocławiem w tle. Byłam przekonana, że to Nomen Omen jest początkiem. No ok, właściwie ma to sens, chociaż przeczytanie ich w odwrotnej kolejności nie powoduje większego zamieszania. Tom trzeci i tak przeczytam na końcu :) Toń jest poważniejsza od Nomen Omen, ale i tu zdarzają się głośne parsknięcia śmiechem. Siostry Stern i ich ciotka + entourage są trochę jak siostry Bolesne z Salomeą i resztą. A może na odwrót? Na początku zastanawiałam się gdzie się podziały panie Bolesne, ale w końcu się ich doczekałam. Teraz już rozumiem dlaczego pojawiają się dopiero po pewnym wprowadzeniu. Siostry Stern + ciocia są dość specyficzne, ich mieszkanie przypomina muzeum, a reguły są dla nich święte. Do czasu. Kiedy na scenę wkracza młodsza z panien - rozpętuje się spirala chaosu. Niewinne otwarcie drzwi nieznajomemu, przynosi konsekwencje o jakich im się nie śniło. Odkrywają rodzinne tajemnice, z którymi muszą się zmierzyć. Wchodzą też w świat, o którego istnieniu nie miały pojęcia. Jak to wszystko się skończy? Cóż, nie liczcie na słodki happy end. Na pewno będą emocje i nieco akcji, na pewno pozostanie niedosyt. Jak dobrze, że 3 tom już za kilka dni :)
Niemal za każdym razem Marta Kisiel trafia w mój gust jeśli chodzi o idealną mieszankę humoru, napięcia i nadnaturalnych zdarzeń. Uwielbiam bezwarunkowo. Audio dodaje uroku treści. Polecam!
Naprawdę dobra i wciągająca książka, chociaż muszę powiedzieć, że spodziewałam się (po opisie i recenzjach) czegoś cięższego. Tymczasem język autorki i tempo akcji sprawiały, że nawet tych "mroczniejszych" fragmentów nie odbierałam szczególnie emocjonalnie. Nie jest to jednak ani plusem, ani minusem, jedynie stwierdzeniem faktu.
"Toń" to bardzo sprawnie napisana i ciekawa powieść, wciągająca niemal od pierwszej strony i trzymająca w (mniejszym lub większym) napięciu aż po epilog. Co prawda narracja wydawała mi się czasem nieco chaotyczna, ale nie przeszkadzało to w odbiorze całości. Nie obraziłabym się za to, gdyby powieść była o co najmniej 100 stron dłuższa. Nie wyłącznie dlatego, że miałabym wtedy o godzinę więcej rozrywki - po prostu mam poczucie pewnego niedosytu. Nie fabuły, klimatu czy akcji, bo tego było pod dostatkiem, ale postaci. Wydawało mi się bowiem, że relacje sióstr i ich ciotki będą nadrzędnym elementem fabuły, tymczasem szybko zostały gdzieś zepchnięte, a Dżusi zwyczajnie zniknęła. Szkoda.
Pochwalić za to muszę mnogość plot twistów i niespodzianek, świetne połączenie fantastyki i realizmu oraz to, że w "Toni" (niemal) wszystkich bohaterów bardzo łatwo polubić. To solidna rozrywka, o której nie zapomni się zaraz po przeczytaniu, i chyba takiej powieść właśnie było mi trzeba po 10 dniach walczenia z grypą, kiedy mózg był zmęczony, ale wracał już do formy i miał pragnienie, by coś pomogło mu się rozruszać ;)
Swoją przygodę z cyklem wrocławskim zaczęłam od „Toni”, bo z tego co wiem, jest to kolejność chronologiczna. I chociaż było mi trudno wdrożyć się w dynamikę zdarzeń, to polubiłam ten lekki chaos, który z każdą kolejną stroną nabierał sensu, a ja pochłaniałam perypetie bohaterów coraz bardziej. Autorka obdarowała każdą z bohaterek charakterem i cechami, dzięki którym łatwo je rozróżnić, a także zapadają w pamięć. Bardzo spodobał mi się klimat i budowanie ogólnego nastroju. Z jednej strony jest codzienność, zarówno ta dobra, jak i zła. Z drugiej strony pełno magii i tajemnic sięgających daleko w przeszłość. Duża ilość tajemnic, rodzinnych dramatów. Nie spodziewałam się też takiego mroku – jeśli okładka sprawia, że spodziewacie się mimo wszystko odrobiny mrocznej historii, to macie rację. No i ten humor, no czyste złoto, totalnie w moim guście. 🕰 „Toń” Marty Kisiel okazała się dla mnie fenomenalnym czytelniczym zwieńczeniem tego roku. Zdumiewająca, porywająca, okraszona magią, tajemniczością i humorem. Jeśli tak wyglądają pozostałe części cyklu wrocławskiego, to jestem zdecydowanie na tak.🫰🤩
Absolutnie spektakularne! Bardzo tęskniłam za poczuciem humoru i stylem pisania autorki i w końcu się doczekałam. Miałam początkowo obawy, czy książka aby na pewno będzie odpowiadać moim oczekiwaniom, ale proszę państwa, ona je przewyższyła! Polecam tę książkę wszystkim, którzy chcą zanurzyć się w tajemnice Wrocławia. Nic tak nie wzbudza we mnie zainteresowania historią jak czytanie o ulicach, którymi dzisiaj chodzę. Poza tym główni bohaterowie są fantastyczni, bardzo dobrze wykreowani, a sama historia zaskakuje w wielu momentach. 5 gwiazdek ode mnie, chcę już kolejną książkę!
Prequel Nomen Omen, ale odarty ze slapsticku. Nic tu już nie łagodzi uderzenia - dowcipu jest tyle, ile ludzie potrafią zapewnić będąc ludźmi, poza tym jest dramat związany z historią Wrocławia, jest toksyczna rodzina i mroczna historia. Wrocławskie urban fantasy, jakiego to miasto potrzebuje (i pewnie zasługuje). A może raczej horror.
Bardzo oryginalna i zabawna opowieść z nutką sensacji i tajemnicy - myślę, że fani autorki będą naprawdę zadowoleni z lektury. Jeśli zaś komuś nie podobało się "Dożywocie" to też powinien przeczytać "Toń", bo chociaż od razu widać, że ta historia wyszła spod pióra Marty Kisiel jest kompletnie różna od wcześniejszych powieści Ałtorki ;)
4.5/5 Pani Marta Kisiel ma specyficzny styl, który nie wszystkim podpasuje. Osobiście zaskoczyło mnie to, jak dobrze wykreowany jest świat i bohaterowie. Jest bardzo dużo informacji i czasami trudno bylo mi się połapać. Nietypowa historia. Naprawdę bardzo dobra książka. Mam nadzieję, że dzięki tej autorce wróci moja wiara w polskich autorów. Nie mogę się doczekać, kiedy zaczne czytać drugą część!