W pewnej wiosce był obyczaj. Obowiązywał w czasach, kiedy jeszcze słyszano w lesie klaskanie, w południe unikano wychodzenia w pole, a kobiety szeptały o wilku, który uśmiechał się jak człowiek. Każdego roku, pierwszego dnia lata, wieś wspólnie wybierała jedną dziewczynkę. Nie najładniejszą, nie najzdolniejszą. Wybór zawsze padał na najbrzydszą w wiosce. Taką, której nikt nie chciał. Nawet jej rodzice. Ubierano ją w czerwoną pelerynę, aby była dobrze widoczna i wysyłano do lasu. I tak, na przestrzeni lat, dziesiątki Czerwonych Kapturków wędrowały tam, gdzie czekała na nie Ta.
Mroczna, oniryczna podróż wśród mchów i paproci lasu, z którego nikt nigdy nie wraca. Opowieść o zbaczaniu ze ścieżek losu i odnajdywaniu własnej drogi. Ukłon w stronę słowiańskości w groźnym, acz baśniowym klimacie. Przepiękne i bardzo dojrzałe pióro autorki tworzące historię, w której każdy odnajdzie swój szlak. Czy odważysz się przekroczyć granicę tego lasu i wstąpić tam, gdzie Twoje życie nie będzie należeć już wyłącznie do Ciebie?
Piękna miniatura. Miejscami mroczna, miejscami chwytająca za serducho, bardzo w moim klimacie. Opowieść, która pachnie lasem i starymi baśniami.
Dla mnie odrobinę za krótka. No i te przecinki... ajaj.
Zapomniałam dodać, że ta książka to też kopalnia ślicznych cytatów!
"Nie miała żadnego doświadczenia w myśleniu o kimś. Zwykle starała się o innych nie myśleć. (...) Drugi człowiek nigdy nie podarował jej niczego, co chciałaby pielęgnować w pamięci. Aż do teraz."
To była wyjątkowa opowieść. Jadłam ją garściami jak leśne owoce, spijałam każde słowo jak ziołową herbatkę, wsłuchiwałam się w nią jak w śpiew ptaków. Nie chcę wychodzić z lasu…Ty chodź do mnie…
Wspaniała opowieść... Piękna, mądra, mroczna, bardzo zmysłowa, przepełniona zapachami, odgłosami lasu. Krótka, a tak wypełniona treścią i emocjami jak mało która historia. Polecam całym sercem.
Urzekająca i przepięknie napisana historia. Zupełnie nie czuć, że jest to debiut autorki. To taka książka, której musisz oddać jakąś część siebie, aby dotrzeć do końca a jednocześnie to co otrzymasz zostanie z Tobą na zawsze. Czułam się jakbym razem z bohaterką przemierzała czeluście lasu , płakałam , bałam się i cieszyłam razem z nią. Wybaczam też autorce, że sięgnęła po chwyt poniżej pasa (tak się nie robi! ) , bo podróż i zakończenie tej historii były tego warte.
Mroczna, gęsta atmosfera aż się wylewa z tej książki. Baśnie braci Grimm i wierzenia słowiańskie połączone, by stworzyć krótką, ale jakże niezwykłą historię Baby Jagi. Idealna książka na obecny klimat za oknem :) Tylko uważajcie, gdy już wejdziecie do tego lasu, nie wyjdziecie z niego nigdy…
Nie mam słów. Cudowna, wzruszająca, ciepła, chłodna, słoneczna, mroczna historia o lesie i o ścieżkach, które tworzymy. Ta baśniowa opowieść zostanie ze mną na bardzo, bardzo długo. " Nie czekaj na życie, bo ci ucieknie do lasu" 🖤
Cudowna podróż, nie tylko w głąb lasu... To, jaki świat odkryła przed nami autorka, jest nie do opisania. Nie mogę zdecydować się na jedną ulubioną postać - a jest w kim wybierać ;)
Każda postać pełni inną ale ważną funkcję ;) i każda na swój sposób jest świetna.
Jestem oczarowana debiutem Wiktorii, polecam ją wszystkim miłośnikom lasu, folkoru oraz mądrych książek, które na długo zostają w pamięci.
Świetna lektura! Niepowtarzalny, lekko mroczny klimat, bardzo ciekawy koncept, wciągająca fabuła! Przeczytałam już kilka dni temu (prawie że naraz), ale musiałam chwilę przeczekać, żeby naprawdę wyjść myślami z lasu - aż tak wciąga.. Na pewno niezapomniana pozycja i mam nadzieję na następne wytwory wyobraźni autorki.
Niedługa opowieść, z której słowiański folklor wylewa się jak wodospad. Ta intertekstualność wodzi czytelnika za nos i zaciąga go do lasu Tej. Lektura lekka, przyjemna, klimatyczna i trzyma w napięciu do samego końca.
„Tu rządzą przeznaczenie, czerwone nici i złote ścieżki”. Zostajemy zaciągnięci na skraj lasu i od nas zależy czy przekroczymy granice tego bytu. Uwierzcie mi, gdy ją przekroczycie las już nigdy nie będzie taki sam.
Mamy tutaj historie dwóch dziewcząt splecione ze sobą i przenikające się. Są tutaj też takie postacie jak Las, Licho, Wilk (który nie jest tym kim myślisz ,że jest), Domowika, Horyzont oraz wiele innych. Każda z postaci wpływa i oddziaływuje na Tą historię.
Opisy są wręcz namacalne. Kołysanki, przyśpiewki, przesądy słowiańskie witają nas przy każdym rozdziale i hipnotyzują. Autorka w niezwykły sposób manipuluje baśniami, wierzeniami, stworami i nagina je do swojej baśni. Czytelnik może poczuć ,że sam jest pod wpływem uroku. Wręcz magii zaklętej w tej książce.
Wiktoria Korzeniewska stworzyła swoją własną baśń! Nie ma tu nic zbędnego. Wszystko jest cenne, wyważone, przemyślane i dopieszczone. Wydaje Wam się ,że 150 stron to niewiele? Ja tak myślałam i chyba nigdy bardziej się nie myliłam. Jeszcze nie czytałam tak genialnej książki która byłaby tak wartościowa, treściwa ,niezwykła , a krótka.
Mam nadzieje ,że to jedna z wielu książek jakie będzie mi dane przeczytać od @slavicbook 🐺🌿🏠🍂
Nie pamietam ostatniego razu kiedy książką polskiej autorki zrobila na mnie takie wrażenie! Przekaz, wykonanie i pomysł był fenomenalny i aż żałuję że nie jest po angielsku i nie mogę jej polecać dalej osobom które nie są chociaż trochę znajome ze słowiańskimi legendami. To było niesamowite. I opis baśn dla dorosłych idealnie tutaj pasuje. Nie zliczę podkreślonych cytatów które sprawiły że serduszko mi się scisnelo a ta książka ma tylko 150 stron!
Fascynująca mała opowieść, która ciągnie się niczym nić i oplata tak dobrze znane elementy słowiańszczyzny. Mroczniejsza, niż się przedstawia, o świeci ni to pełnym szczęścia, ni to pełnym smutku. Nie do rozgryzienia – gdy już się myśli, że udało się ją pochwycić, odwraca nową kartę, do końca zaskakując.
Bardzo miło było zanurzyć się w tym mrocznym lesie. Była to wspaniała przygoda. Książka idealna na jeden wieczór, aby spędzić go pod znakiem słowiańskości.
Piję właśnie herbatę (tak, tę z Lasu, wedle posłowia autorki) i zastanawiam się, jak właściwie ująć w słowa moje oczarowanie tą historią.
Uwielbiam książki z motywem przewodnim baśni, a jeśli jeszcze powiązane są z mitem czy dawnymi wierzeniami, to już w ogóle pełen zachwyt. Tutaj Wiktoria mistrzowsko łączy wątki baśniowe ze słowiańskimi (troszkę podobnie klimatem jak w "Niedźwiedziu i Słowiku", ale to dla mnie osobiście bardzo dobre skojarzenie), splatając w całość opowieść tak pełną znaczeń, że aż trudno uwierzyć, ile przesłania, głębi i emocji może kryć się w tak niedługiej historii.
To jest moja jedyna bolączka: mogłabym czytać jeszcze i jeszcze, a tu już koniec ;) Ale przecież baśnie mają to do siebie, że długie nie są - i ta też zamyka się w odpowiednim momencie. Po prostu Las wciąga tak mocno, że nie chce się z niego wychodzić.
To jedna z tych książek, które faktycznie wciągają cię do swojego świata. W których czujesz, że jesteś jego częścią. I nagle, zanim się obejrzysz, podążasz leśną ścieżką... i stajesz się częścią baśni.
No i cóż. Chyba po prostu wrócę tam jeszcze raz, żeby nasycić się mocniej tą historią, pięknym językiem i spotkaniem z postaciami, z których każda w jakiś sposób przypada do serca. Rzadko mam tak, że chcę przeczytać książkę od razu jeszcze raz, a to właśnie ten przypadek.
Po Serii Sokołowskiej Agnieszki Kuchmister "Czerwona Baśń" to zdecydowanie moja kolejna książka roku. Kolejna, która zaczarowała mnie na wielu poziomach i trafiła prosto w serducho. Momentalnie ląduje na półce z ulubionymi.
Więcej takich historii poproszę! Zdecydowanie potrzebujemy więcej baśni i magii w takim pięknym, znaczącym, głębokim wydaniu.
4,5/5 Cudowny debiut przedstawiający historię Baby Jagi, która ocieka baśniowym i słowiańskim klimatem jednocześnie. Lekka, przyjemna i charakterna lektura. Jedyny minus to warstwa językowa, bo choć moje podejście do niej bywa różne, to tutaj niekiedy preferowałabym od języka więcej, bardziej, mocniej - ale to dosłownie mała rysa na tle solidnej całości.
Bardzo dobre. Dałabym 4/5 tyle, że czasem nie mogłam sobie zwizualizować z kim albo z jaką sytuacją mam do czynienia. Może to kwestia tego, że nie czytam za dużo fantastyki i mam zbyt ograniczoną wyobraźnię 🤷🏻♀️. Przyda mi się dalszy trening w tym zakresie 🫴🏼.
Dawno, dawno temu był sobie kiedyś pewien maruda co zaczął zastanawiać się nad sprawą wielkiej wagi. Dumał i dumał... Gdzie znikł baśniowy nastrój, gdzie podział się poetycki język i delikatność prozy? Co stało się z polską literaturą? Nie wiedział, że odeszły hen, hen daleko, daleko w najstarsze lasy, w prastare puszcze, które pamiętały czasy dawnych bogów, gdzie leszy lubił zwodzić naiwnych wędrowców, a rusałki mszcząc swoje krzywdy gubiły nieświadomych śmiałków.
Tak, tak, długo musiał nasz las czekać na tego, który odnajdzie skarb skarbów i przywróci magię zapomnianego świata. Może i gra "Wiedźmin" szeroko rozwarła wrota dla słowiańszczyzny, ale ponowne odkrycie słowiańskich mitów, legend i baśni miało może związek z innym zjawiskiem - poszukiwaniem i zrewidowaniem własnej tożsamości? Coś tu w Polsce być musiało przecież wcześniej! Tylko pozostaje tyci problem. Przez wieki wiele opowieści zostało zapomnianych, nawet zrekonstruowany słowiański panteon jest niepewny. Jednak od czegoś trzeba zacząć, prawda?
Czytając "Czerwoną baśń" Wiktorii Korzeniowskiej nie sposób się nie uśmiechnąć. Jest to pierwsza książka, w której napotkałam tyle nawiązań do rodzimego bestiariusza, choć autorka garściami czerpała również ze swojej (?) rosyjskiej tradycji. Książka wręcz jest listem miłosnym do słowiańskich legend i tradycji, gdzie pod pretekstem baśni o czerwonym kapturku została opowiedziana opowieść o przeznaczeniu, przemijaniu, zapomnieniu i roli opowieści w życiu świata oraz człowieka. Kto zna określenie "słowiańska dusza" będzie wiedział co mam na myśli. Poruszana tematyka nieco przypominała mi twórczość Doroty Terakowskiej.
Dam sobie... nie, nie będę przysięgać, gdyż słowa posiadają zbyt wielką moc. Jestem pewna, że przeoczyłam niektóre nawiązania do folkloru wschodnich Słowian, lecz Weles mi świadkiem, autorka wspomina również wiele polskich przesądów. Szczegółów, których amerykańscy pisarze czerpiący z tego kręgu kulturowego raczej nie będą znali, głównie przez brak znajomości języka, a co za tym idzie brak dostępu do materiałów źródłowych.
Jeżeli czegoś mogę się uczepić, to niestety języka. Styl ładny, poetycki z baśniowym sznytem... tylko składnia, sposób formułowania zdań, czasami dobór słownictwa zdradza osobę, dla której polszczyzna nie jest ojczystym językiem. Mogę się mylić. Zauważam pewną niezgrabność, co prawda w niektórych rozdziałach ona znika lub nadaje powieści pewnego uroku, ale u mnie tolerancja dla tego zjawiska wyglądała jak sinusoida. Jednak biorąc pod uwagę, że "Czerwona baśń" jest debiutem autorki, to kciuk w górę. Jestem ciekawa jej dalszej twórczości. Twórców polskich i polskojęzycznych sięgających po motywy słowiańskie nigdy nie było zbyt wielu, tym bardziej cieszy mnie wzrost popularności słowiańszczyzny.