Maryla Jędrzejewska ma już siedemdziesiąt lat, ale dopiero teraz czerpie z życia pełnymi garściami. Można by się zastanowić, jak można czerpać z życia, gdy się siedzi tylko w domu, a wychodzi jedynie po jedzenie dla kota i dla siebie. I to dokładnie w tej kolejności.
Ale Maryla ma wreszcie w życiu cel. Wieczorami siada przy swoim sekretarzyku, za każdym razem wahając się, czy otworzyć kolejny list. Wie, że przepadłby, gdyby go wrzuciła do wysyłanych listów na poczcie. Może nawet dotarłby do Mikołaja, który gdzieś tam, w Laponii, zarabia na byciu świętym. Ale jedno jest pewne...
To ona mogła spełniać marzenia. Ten fałszywy biznesmen z Laponii z pewnością by tego nie zrobił...
Nie ma na świecie nic piękniejszego niż dziecięce marzenia. - Fundacja Świętego Mikołaja
Magdalena Witkiewicz – a writer. Graduated from Gdańsk University, Gdansk Foundation for Management Development and Executive Master of Business Administration (MBA) in Gdańsk.. She has worked as a marketing analyst and marketing specialist. Until recently, she has owned a marketing company.
In 2013 she published four bestsellers: (Zamek z piasku, Szkoła żon, Ballada o ciotce Matyldzie, Lilka i spółka), three of which granice.pl vortal warded in a contest for the best books of spring and summer A Vietnamese publishing house has bought the rights to ”Szkoła Żon” book and this novel will be translated and published in Asia in 2014 Magdalena Witkiewicz has also represented Poland at the International Festival of Literature for Children in Lithuania. She conducts writing workshops for teenagers. In her novels she mentions the most important problems of nowadays women. Thanks to her books, women find the faith for dreams to come true. All you should do is to take your fate into your hands and help it a bit.
Mam bardzo mieszane uczucia. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Witkiewicz i nie jestem w stanie określić, czy zaliczyć je do tych mniej, czy bardziej udanych. Historia jest lekka i niewymagająca, osnuta grudniowym, świątecznym klimatem, idealnym na ten czas. Logicznym jest zatem, że nie oczekiwałam od niej wiele i też nie da się ukryć, że tak szybko jak ją poznawałam, tak szybko o niej zapomnę. Motyw "przechwytywania" przez starszą panią listów dzieci do świętego Mikołaja i spełnianie ich próśb jest uroczy, ale chyba nie na tyle, by chwycił mnie za serce i pozwolił się nad sobą zachwycać. Choć nie ukrywam, że w niektórych momentach podczas czytania złapałam się na uśmiechu, to jednak w zdecydowanej większości autorka posługiwała się humorem, który u mnie wywoływał wyłącznie zażenowanie. Może to moje stwardniałe serce, a może po prostu ta obyczajówka do mnie nie trafiła. Niemniej, miło spędziłam czas rozczytując się w listach dzieci i działaniem pani Maryli w odpowiedzi na nie 😉
Ahhh co to była za książka... 🥰 Piękna, ciepła i wzruszająca opowieść o kobiecie, która pewnego razu postanowiła być Mikołajem dla chłopczyka w trudnej sytuacji i to zmieniło całe życie jej i wielu wielu innych osób. Coś niesamowitego, jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki, która otula serce czytelnika cieplutkim kocykiem i pokazuje, że jest dobro w ludziach.
Polecam ciepło i serdecznie każdemu, naprawdę. Od serca do serca 💛
Jeszcze się nie zawiodłam na książkach Magdaleny Witkiewicz, więc gdy tylko przyszła do mnie kolejna pozycja tej autorki, której się zupełnie nie spodziewałam, to skakałam z radości 😂🙈. A w dodatku był to utwór ze świętami w tle😍.
Główna bohaterka, Maryla, najchętniej pomagałaby każdemu, kto tego potrzebuje. Pieniądze, które dostała ze sprzedaży otrzymanego w spadku domu, chce przeznaczyć na realizację marzenia- podtrzymanie wiary w Świętego Mikołaja. I tak z pomocą innych, zaczyna przechwytywać listy adresowane do grubszego pana z brodą w czerwonym płaszczu.
Najbardziej podobały mi się listy do Świętego Mikołaja 😍. Niektóre potrafiły złapać mnie za serce. Nie sposób się nie wzruszyć, gdy dziecko prosi o nowe i ciepłe buty oraz o normalną wigilię . Jednak nie myślcie, że nie było też zabawnych listów😂. Kto jak kto, ale dziecko zawsze powie prawdę.
Autorka poprzez tę książkę przypomina, że nie każdy marzy o nowej lalce z reklam telewizyjnych. Marzenia są przeróżne: jedne materialne, inne nie. Te pierwsze można spełnić za pieniądze (tylko czy zawsze warto), a niektórym niestety, nie tak łatwo sprostać. Jednak nie należy się poddawać. Trzeba wierzyć.
Dzięki „Listom pełnym marzeń” jeszcze mocniej wierzę, że na tym świecie jest masa ludzi, którzy chcą i są w stanie pomagać innym bezinteresownie, zupełnie nie oczekując niczego w zamian.
Książka jest bardzo lekka i przyjemna, a momentami nawet zabawna. Ta historia jest idealna na okres przedświąteczny. Może się okazać, że to my będziemy pomocnikiem pani Maryli i pomożemy w spełnieniu czyjegoś marzenia.
Po pierwsze odejmuję za trochę irytujące zabiegi, a po drugie, co jest już moją winą, a nie książki, studia prawnicze zniszczyły mi cały suspens, bo od początku wiedziałam jak to się musi skończyć, żeby było prawnie realne xddd
„Listy pełne marzeń” wywarły na mnie dużo większe wrażenie! Zresztą Magdalena Witkiewicz to moja ulubiona autorka polskich obyczajówek. Jest to historia 70-letniej kobiety, która podkrada z poczty listy do Świętego Mikołaja i spełnia marzenia dzieci. Była to bardzo ciepła i urocza pozycja, która ogrzała moje serce. Rzeczywiście czuć w niej świąteczny klimat, a nie jest to takie oczywiste wśród tych wszystkich książek reklamowanych jako świąteczne. Była to piękna i przyjemna lektura, przy której świetnie się bawiłam 🥰
Magdalena Witkiewicz kojarzy mi się z prostymi, uczuciowymi historiami, pełnymi bohaterów, ktorych nie można nie lubić. I z takim przekonaniem brałam się do czytania, a do 100 strony nie wiedziałam o co chodzi. Trochę mnie to wprawiało w konsternację, bo ja po prostu lubię wiedzieć na czym stoję, w szczególności w świąteczych, w zamyśle uroczych, opowieściach. Jednak z każdą stroną było coraz lepiej.
Autorka pokusiła się o historię pełną magii, trochę mało realną, ale przyjemną i taką słodką. Dziarska staruszka Marylka, która zdaje się być ulubienicą całego miasteczka, nie czeka na Mikołaja, a bierze los prezentów w swoje ręce. I o ile bardzo podobało mi się spełnianie marzeń, które były takie przyziemne i pochodziły od dzieci rzeczywiście w potrzebie, to cała otoczka z wykradaniem listów, hakowaniem meili, nieprawdopodobnym zbiegom akcji - już mniej. Miało być zabawnie, ale chyba wolałabym, żeby było więcej "ostrzejszych przypraw". Na pewno trzeba zwrócić uwagę, że wydarzenia nie są ułożone chronologicznie, wiążą się ze sobą, jednak potrzeba skupienia, żeby się nie pogubić. Przeszłość i teraźniejszość jest mocno zmieszana, przeskakujemy z obecnych wydarzeń do wspomnień Marylki z różnych okresów jej życia. Ogólnie uwielbiam taki zabieg w książkach, jednak brak uporządkowania trochę mi przeszkadzał.
Cała książka jest utrzymana w klimacie świątecznym, są listy do Mikołaja, prezenty, magia pomagania innym, czyli te najważniejsze aspekty Bożego Narodzenia. Jest to ciekawa propozycja, ciepła, ujmująca z miłą staruszką na czele. Na dwa świąteczne wieczory idealna.
Po serii o Wiedźminie byłam spragniona książki obyczajowej, literatury kobiecej. Tęskniłam już za swoimi klimatami. Dlatego “Uwierz w Mikołaja” Magdaleny Witkiewicz połknęłam w ciągu dwóch dni. Potem postanowiłam przeczytać “Listy pełne marzeń” tej samej autorki. W końcu miałam wprowadzić się w świąteczny nastrój. Maryla Jędrzejewska ma siedemdziesiąt lat. Wydawałoby się, że oprócz spacerów do sklepu po jedzenie dla kota i dla siebie ta kobieta nie ma już życia. Jednak tylko nieliczni wiedzą, że wieczorami Maryla siada przy sekretarzyku i specjalnym nożykiem otwiera listy. Ma świadomość, że gdyby te listy dotarły do Mikołaj w Finalndii to przepadłyby bez wieści. A tak ona - Maryla może spełnić marzenia dzieci i zmienić ich życie. A jak zmieni się jej życie? Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że ta książka podobnie jak poprzednia autorki ma w sobie dużo ciepła i miłości. Jak zwykle pokazane jest, że warto mieć marzenia i dążyć do ich realizacji. Autorka pokazała też jak wiele frajdy sprawia pomaganie innym i że dzięki temu możemy zmienić czyjeś życie na lepsze. W trakcie czytania poznajemy życie Maryli i dowiadujemy się, jak doszło do tego, że spełnia marzenia dzieci, których listy czyta (oczywiście nie wszystkich tylko tych najbardziej potrzebujących). Dowiadujemy się ilu osobom, a dokładnie dzieciom pomogła stać się tym kim chcieli. Na swoim koncie ma kardiochirurga, słynną artystkę oraz pianistkę, a także wiele wiele innych. Martyna Jędrzejewska jest sympatyczną postacią i z pewnością robiła dużo dobrego swoim zachowaniem i czynami, ale muszę przyznać, że momentami miałam jej dość i tego jak wtrącała się w pewne sprawy. Bardzo mnie wtedy irytowała. W sumie to najbardziej zainteresowała mnie historia Gertrudy. Najprzyjemniej mi się czytało i tej kobiecie. Czułam z nią pewną więź. Sama nie wiem dlaczego, ale z nią odczuwałam najsilniejsze pozytywne emocje. Nie zrozumcie mnie źle. To jest dobra książka, ale mnie nie porwała. Uważam, że czegoś w niej zabrakło, czegoś co by mnie porwało. Dalej jedna potwierdzam, że Magdalena Witkiewicz jest specjalistką od szczęśliwych zakończeń. Po prostu ta książka nie była dla mnie. “Miłość zwykle przychodzi zupełnie nieoczekiwanie i to właśnie w momencie, gdy nie jesteśmy na nią gotowi, gdy nasze całe życie jest uporządkowane i umiemy w nim funkcjonować. Miłość przychodzi jak wiatr i często burzy wszystko, co do tej pory los dla nas zaplanował. Czasem można to nasze życie odbudować, a czasem nie.” ~ Magdalena Witkiewicz, Listy pełne Marzeń, Poznań 2020.
Co roku rynek wydawniczy zalewa fala świątecznych powieści i mam wrażenie, że z każdym kolejnym rokiem następuje to coraz wcześniej. Coraz trudniej też znaleźć świeżą, oryginalną historię ze świętami w tle, dlatego podchodzę do tego październikowego wysypu z dystansem i dopiero w grudniu zaczynam czytać wybrane tytuły. Dla Magdaleny Witkiewicz zrobiłam jednak wyjątek i absolutnie tego nie żałuję, bo “Listy pełne marzeń” okazały się cudowną powieścią, dobrą na każdą porę roku.
Kto oglądał “Seksmisję”, ten wie, że Kopernik była kobietą, Einstein była kobietą, i Curie-Skłodowska też! A teraz do tego grona dołączył/a Święty Mikołaj ;) Ale po kolei: autorka po raz kolejny zabiera nas do Miasteczka, znanego już z kilku jej poprzednich powieści. Tym razem jednak pani Wiesia i jej nalewka ku zdrowotności schodzą na dalszy plan, a na pierwszy wysuwa się Maryla - z pozoru niczym niewyróżniająca się staruszka, która jednak od lat wypełnia swoją misję, czyli spełnia dziecięce marzenia, wyrażane w listach do Mikołaja. A że po drodze trochę łamie prawo, to przecież nic takiego, w końcu nie wsadza się ludzi do więzienia za dobre uczynki, prawda? Prawda…?
Jak zawsze w książkach pani Magdy, największym atutem jest kreacja postaci. Jeśli komuś wydaje się, że starsza pani jako główna bohaterka będzie nudna, to najwyraźniej nie poznał jeszcze Maryli, w której, pomimo 70 lat na karku, ciągle drzemie młoda dziewczyna o kolorowej duszy i gołębim sercu. Chwilami wykazuje się też iście lisim sprytem, żeby skierować wydarzenia na odpowiednie tory, choć osoby bezpośrednio zainteresowane nawet nie zdają sobie sprawy, że toczą się po tych torach prosto do celu. Oprócz Maryli, dużą rolę w powieści odgrywa także dwóch listonoszy: Janusz i Marcin - obu ich łączy z bohaterką długa historia, choć zupełnie odmiennej natury.
Bardzo spodobało mi się to, w jaki sposób ta powieść została skonstruowana. Fabuła nie toczy się liniowo, chronologicznie, ale bardziej na zasadzie puzzli - tu dołożyć kawałek, tam element z zupełnie innej strony, aż w końcu powstaje pełny, spójny obraz. Do tego rozdziały przeplatane są listami dzieci do Świętego Mikołaja, czasem wzruszającymi, a czasem komicznymi.
“Listy pełne marzeń” to pełna ciepła i humoru, inspirująca opowieść o tym, że zawsze jest właściwy czas, żeby czynić dobro, nie tylko w Święta, oraz że warto mieć otwarte oczy na potrzeby ludzi dookoła nas, bo czasem prosty gest, zwykły akt życzliwości, może odmienić czyjeś życie na lepsze.
"Nie ma na świecie nic piękniejszego niż dziecięce marzenia"
Czy Święty Mikołaj istnieje? A co w sytuacji, jeśli powiem Wam, że Święty Mikołaj to kobieta? Faktycznie, nie kłamię! Przeczytajcie "Listy pełne marzeń", jeśli mi nie wierzycie!
Jest to nie tylko piękna historia o miłości i wierze w lepsze jutro. Jest to również magiczna opowieść o zaufaniu, chęci i zwyczajnej ludzkiej sympatii. Chciałabym, aby na świecie było więcej takich ludzi, jak Maryla, główna bohaterka "Listów.."-ludzi życzliwych, chętnych do pomocy i dzielących się z innymi swoim szczęściem. Z całą pewnością świat byłby wtedy piękniejszy.
To, że Pani Witkiewicz jest autorką świetnych powieści obyczajowych, wiem już od dawna. Jednak ta pozycja jest wyjątkowa: wyjątkowo chwyta za serducho i wzrusza do granic możliwości. Dodatkowo jest nad wyraz delikatna, aż chce się siedzieć pod kocykiem z kubkiem herbaty i czerpać z niej życiowe mądrości prosto od Maryli. Nie można ominąć również wątku humorystycznego, bez którego nie byłaby ona pełna.
Z całą pewnością "Listy pełne marzeń" awansują w mojej hierarchii książek świątecznych na wysoką pozycję. Chłopaku, dziewczyno- nieważne gdzie mieszkasz, ile masz lat, i czym w życiu się zajmujesz- zawsze miej w sobie wiarę, że i do Ciebie los się uśmiechnie. Nieważne, czy za sprawą Świętego z białą brodą, kolorowej jak ptak Maryli, czy po prostu dzięki drugiej osobie.
Z całą pewnością jednak sam możesz zostać Świętym Mikołajem, bowiem kupując tę książkę wspierasz Fundację Świętego Mikołaja! :)
Dziękuję za możliwość przeczytania @wydawnictwofilia :)
Być może to nie ten moment, być może to nie te święta i być może gdybym „Listy pełne marzeń” czytała w grudniu, w przedświątecznym bożonarodzeniowym nastroju to urzekłyby mnie i byłabym nimi zachwycona, ale czytając je na chwilę przed Wielkanocą klimat mikołajowo-prezentowy do mnie nie przemówił. Co więcej, chociaż lubię Magdalenę Witkiewicz i jej wrażliwość jakoś tym razem mnie nie urzekła i opowieść o listach niosących nadzieję, wdała mi się odrobinę ckliwa i przesłodzona. Owszem nie powiem, żeby główna bohaterka nie wzbudziła mojej sympatii. Pani Maryla wcielająca się w św. Mikołaja to postać warta uwagi, o wielki sercu i otwartości na potrzeby innych. Z sympatią parzyłam też na Panią Gertrudę. Generalnie chciałabym być tak pomysłową staruszką jak dożyję ich wieku😊 Jak to zwykle u Autorki bywa nie zabrakło, mimo z pozoru lekkiej treści, licznych odwołań do problemów społecznych, które Autorka subtelnie wplata, a które otwierają oczy na problemy z jakimi boryka się dzisiejszy świat, a które w pogoni za własnymi sprawami gdzieś mogą umknąć. Czy polecam tę lekturę? Jak najbardziej tak, tylko może jednak bliżej grudniowej pory, gdyż zdecydowanie łatwiej będzie wczuć się w magiczny klimat jaki Autorka zawarła na kartach „Listów”. Być może nawet sama wtedy jeszcze raz do nich wrócę wysyłając list do św. Mikołaja.
Magdalena Witkiewicz znów zabiera czytelników do Miasteczka. Do bohaterów, których już doskonale znają z jej opowiadania zamieszczonego w zbiorze "Cicha 5". W "Listach pełnych marzeń" autorka ujawnia więcej informacji z życia Maryli, Gertrudy, Janusza czy Marcina. Nawet pani Wiesia, która pije nalewki "ku zdrowotności", się pojawia. Książka może nie porywa, ale otula jak ciepły koc. I w tych trudnych czasach daje nadzieję na to, że dobro w ludziach nie umarło. Nie obyło się też bez wpadek, ale, jak to zwykle u Magdaleny Witkiewicz bywa, takich, które podczas czytania raczej bawią, a nie denerwują. I tak: woda kolońska zamieniła się w utlenioną (i ta pachniała), podczas sceny dziejącej się w 1990 roku w Polsce bohaterka chciała zamówić wywóz wielkogabarytowych odpadów, a czasami można się pogubić czy akcja dzieje się w Miasteczku czy w Mieście, bo obydwie te nazwy występują w książce i raz "miasto" jest pisane wielką literą, a raz małą. Dwa cytaty, które już zawsze będą mi się kojarzyły z "Listami pełnymi marzeń" (i mają szansę wejść do codziennego życia wielu czytelników) to: "O Matko Bosko Miasteczkowsko!" oraz "stary zgryźliwy babsztyl"
4.5⭐️ ta książka to był tak ogromny komfort ze po prostu w to nie wierze tyle czasu zajęło mi sięgniecie po nia leży juz u mnie chyba te dwa lata i zawsze czekała aż przeczytam ja w jakiś czas świąteczny i w końcu to się stało. było to całkowicie co innego niż się spodziewałem ale było tak cudowne i wspaniale, to jest taka idealna książka w zimowy wieczór w okresie świąteczny i ma się do tego lekko przybity humor ta książka na pewno go poprawi. fabuła jest słodka i pomysł na nia tak bardzo uwielbiam. kilka osób bawiących się w świętego mikołaja no nie może być nic lepszego niż to. bohaterowie są cudowni naprawdę i wiem ze się powtarzam ale tej książki nie da rady inaczej określić ona jest cudowna i to napisana takim mocnym i dużym drukiem żeby do każdego to dotarło. styl pisania tez sam komfort naprawdę nic tylko ciepła herbatka kocyk i zatopić się w ta powieść. jedyny minus ze można się trochę pogubić w rozdziałach ale po czasie jakoś się to zaczyna rozumieć. pomijając to książka według mnie same plusy i poprawia mega humor o czym juz pisałem.
Na początku książki nie mogłam się połapać, o co w niej chodzi. Autorka przedstawiła nam najaktualniejszą sytuację głównej bohaterki, a później stopniowo odkrywała karty z przeszłością, która doprowadziła do takiego stanu rzeczy. Listy dzieci do świętego Mikołaja były pretekstem do wprowadzenia i wytłumaczenia obecności kolejnych bohaterów. Sprytne. To bezsprzecznie najlepsza książka z motywem świątecznym, po jaką do tej pory sięgnęłam (a było ich może kilkanaście)! Intrygująca postać Maryli i jej tajne zajęcie, "pomocnicy" Mikołaja, którzy mu tyle zawdzięczają, listy do świętego... No dla mnie super!
2.7? wreszcie skonczylam, coz troszke mi to zajelo zwracajac uwage na to, ze to ksiazka na 2 lub 3 posiedzenia. bardzo ciepla i przyjemna powiesc, chociaz to w ogole nie jest literatura w moim stylu. w pewnym momencie juz mnie przynudzala i chcialam ja jak najszybciej skonczyc, mozliwe tez, ze jestem na etapie, w ktorym bardziej cenie ksiazki ciezsze i z glebsza tematyka. chociaz powiem szczerze, ze caly watek z pomaganiem i spelnianiem marzen innych ludzi bardzo do mnie przemawia i czesto utozsamialam sie z marylka jesli o to chodzi. mam wrazenie, ze gdyby to byl film a nie ksiazka, moglby byc jednym z moich ulubioncyh swiatecznych filmow:))
This entire review has been hidden because of spoilers.