Pięć rodzin mafijnych i prawo, którego nie wolno łamać! Pierwszy tom słynnej serii „Bellomo”! Eve poznaje Vita przypadkiem – wpada na niego, przy okazji oblewając się kawą. Nie ma pojęcia, że ten mężczyzna nie jest tylko przystojnym nieznajomym, z którym mogłaby umówić się na randkę. Nic, co dotyczy Vita, nie jest zwyczajne. Eve jest dla Vita powiewem świeżego powietrza. Nie wie, jaki z niego człowiek, i nie pochodzi z brutalnego świata będącego jego codziennością. Być może to najbardziej go w niej pociąga. Vito Bellomo z pozoru jest tylko znanym, nowojorskim biznesmenem, właścicielem kilku klubów i firm. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że sprawuje władzę nad największą organizacją przestępczą w Nowym Jorku. Wkrótce mężczyzna wciągnie Eve w krwawą rozgrywkę, w której więcej niż jedno serce zostanie rozdarte.
A Polish author writing under a pseudonym. In her books, she likes to touch on important topics and make the reader reflect. She loves writing romances with characterful women and men who can be considered a walking green flag. In private, a happy mother, wife and owner of two cat rascals.
Czytanie niektórych rzeczy jest ponad moje siły. I właśnie jedną z takich rzeczy jest ta książka. Próbowałam. Naprawdę próbowałam, ale no nie mogłam. Dobiłam jakimś cudem do 78% i to był koniec. Poszłam spać i na drugi dzień po prostu mnie zmroziło jak zaczęłam czytać. Więc ta książka definitywnie i nieodwołalnie trafia do DNF. Miałam szczerą nadzieję, że ta książka będzie w miarę znośna, jednak niestety okazało się zupełnie inaczej. Miłość od pierwszego wejrzenia to przy tych akcjach pikuś. Główna bohaterka (której nawet nie pamietam już imienia) jest głupia jak but (nie umniejszając butom), a sam wielki i potężny Vito? No litości. Niby szef mafii, a koleś jest tak bardzo beznadziejny, że to się w głowie nie mieści. Cała historia jest zupełnie nielogiczna i ma błędy fabularne, które tak bardzo bolą jak się to czyta. Autorka też nieudolnie starała się robić jakieś intrygi i tajemnice, które od samego początku były tak oczywiste, że bez najmniejszych wątpliwości, było wiadomo o co chodzi.
No tragiczne to nie było, ale dobre też nie. Oczywiście ledwo zaczynamy czytać, a już pojawiają się wielkie uczucia od pierwszego wejrzenia. Vito jest szefem mafii, ale jakoś średnio to czułam XD plot twist po 40% fajny i to był moment, gdy w końcu zaczęło się dziać coś, co by mnie jakkolwiek zachęciło do czytania. Potem już znowu średnio było, ale lecimy z drugim tomem, bo wydaje mi się, że on może być lepszy, więc zobaczymy
Nie lubię skreślać książki na samym początku, ale przy tej już na drugiej stronie miałam ochotę ją odłożyć. Mimo to postarałam się trochę jeszcze przeczytać, trochę przekartkować by móc z czystym sumieniem coś o niej napisać, a właściwie przestrzec. Została mi polecona ta pozycja ze względu na mafijną fabułę, której szukałam, ale jak już wspomniałam, sam pierwszy rozdział odepchnął mnie przez styl autorki. Sprawdziłam zatem kto to napisał i okazało się, że jest to wydane na podstawie opowiadania z Wattpad. Wtedy wszystko stało się jasne, ponieważ ten tekst rzeczywiście krzyczy "opowiadanie jak z wattpad, które czytałam mając kilkanaście lat". Zaczynając od marnej pierwszoosobowej narracji, przez opisywanie wszystkich niepotrzebnych szczegółów i kończąc na banalnych dialogach. Myślę, że gdyby wyjąć wszystkie niepotrzebne przemyślenia bohaterów to książka byłaby o wiele krótsza. Łopatologiczna ekspozycja, która wręcz razi w oczy. Niewiarygodni bohaterzy i ich bezsensowne monologi wewnętrzne, ponieważ autorka nie wie jak w inny sposób nakreślić nam sytuację.
Ot, próbowała mi odmówić - tak jakby nie lubiła przebywać sam na sam z mężczyzną. Przemknęło mi nawet przez myśl, że przeżyła coś, co ją blokowało. A może po prostu dopiero cię poznała i nie ma ochoty wychodzić gdzieś z kompletnie obcym mężczyzną. Niepotrzebna jest psychoanaliza.
Ująłem ją [dłoń] w swoją tak, jak zwykłem to robić, po czym musnąłem jej skórę wargami. Tak naprawdę trudno było to nazwać muśnięciem, skoro nawet jej nie dotknąłem. Ten akapit najwyczajniej wydał mi się tak głupi, że zechciałam się podzielić tym kawałkiem.
Autorka myślę ciągle stara się ukazać jak główna bohaterka jest wyjątkowa i kompletnie "nie jak inne dziewczyny". Ubiera spodnie na imprezy, praktycznie nie nosi makijażu, a włosy wiąże w niechlujnego koka, nie tak jak inne dziewczyny, które ubierają krótkie sukienki i się mocno malują. No płatek śniegu, a wszystkie inne są fe. Główna bohaterka wydaje się bez cech charakteru, a jej zachowania są znów - zwyczajnie głupie. Sytuacja z głównym bohaterem wygląda podobnie. Zaborczy od samego początku bo tak sobie ją uwidział. Niby jest jakimś szefem mafijnym, a jednak jakby chciano nam pokazać jaki czuły i dobry jest. Coś się tu nie zgadza, wyszła kompletna klucha (nie obrażając klusek). Chciałam mocno przekartkować tę książkę by chociaż dowiedzieć się o czym jest, do czego zmierza, ale naprawdę nie dałam rady. Warsztat mówi wiele o sobie. Naprawdę chciałabym znaleźć w niej coś dobrego, ale nie potrafię, umęczyłam się tymi kilkoma pierwszymi rozdziałami.
Macie tak czasem, że sięgacie po książkę, która jest tak okropnie zachwalana, potem ją czytacie, a na końcu zastanawiacie się, gdzie leży fenomen tej książki? Myślicie – cholera, za co dana książka ma tak wysokie oceny i takie świetne opinie? Im więcej książek czytam, niekoniecznie w danej tematyce, tym moje wymagania stają się coraz wyższe, coraz więcej rzeczy w tekście rzuca mi się dosłownie w oczy i czasami razi….i to tak konkretnie! I nie mówię tu o przecinkach, czy kropkach, ale o absurdach.
Dawno tak się nie męczyłam przy czytaniu książki. Chociaż… chyba w grudniu przy „Diable”, który wyssał ze mnie większość sił witalnych. Ale wracając do „Rozdartych serc”. Cały czas myślałam, że w końcu coś się rozkręci, zacznie się dziać, będzie więcej dialogów…czegokolwiek! Nawet już słyszałam, że jak przejdę 150 strone to będzie lepiej…. Owszem, coś się zadziało, ale cała radość prysła w momencie gdy główna bohaterka po tym co przeszła, zamiast środków przeciwbólowych poprosiła o coś na wzmocnienie, żeby się nie rozchorować… no ręce mi opadły.
Mamy tu dwójkę głównych bohaterów – Vito i Eve, którzy mocno mnie irytowali. Vito – nowojorski biznesmen, szef największej organizacji przestępczej, który nadaje się do tej pracy, jak ja do bycia nauczycielką. Brakło mi w nim jakiejkolwiek ikry, ja rozumiem, że autorka zapewne chciała przełamać schemat, jeśli chodzi o brutalnego i bezdusznego mafiosa, ale zdecydowanie czegoś mu zabrakło. Był szarmancki, uczuciowy, podchodził do kobiet z szacunkiem – ale momentami jego przemyślenia robiły z niego ciepłą kluchę, z którą najlepiej siąść przed telewizorem i oglądać komedie romantyczną… co do Eve – no cóż, mogłabym rzec, że trafił swój na swego. Źle to zabrzmi, ale w połowie książki miałam nadzieję, że jednak ją zabiją i nie będę już czytać o jej bezsensownych przemyśleniach – np. o tym co pomyślą dziennikarze jak Vito wyjdzie z jej mieszkania w pomiętej koszuli. Napisałabym z chęcią o smaczkach bliżej zakończenia, ale nie będę innym odbierać frajdy z czytania, wrzucając tutaj spojlery.
Jeśli chodzi o fabułę, myślę, że pomysł był bardzo dobry, ale coś z wykonaniem poszło nie tak. Zdecydowanie za dużo opisów i przemyśleń głównych bohaterów, a co za tym idzie mało dialogów, które mogłyby wywołać jakiekolwiek emocje. Jedyne co odczuwałam, to totalne znudzenie, zniechęcenie, a nawet czasami niedowierzanie – zdarzało się, że coś musiałam przeczytać dwa razy bo myślałam, że umysł płata mi figle! No bo przecież, jak ktoś zostaje porwany, to nie myśli o tym, że jak go uratują to pewnie będzie chory, prawda? A tu proszę! Taki smaczek!
Jeśli o mnie chodzi, ja jestem rozczarowana, bo bardzo czekałam na tą historię i miałam nadzieję, że będzie tak dobra, jak czytałam w większości opinii. Niestety, zmęczyła mnie strasznie. Na pewno książka znajdzie swoich zwolenników, tak więc myślę, że najlepiej wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Zważywszy na to, że jest to debiut, trzymam kciuki za autorkę, oby kolejne książki były dużo lepsze.
Oh my… CO TO ZA FACET>>>> Już dawno nie sięgałam po książkę z motywem mafijnym, a Vito jest Donem Rodziny - włoskiej mafii w Nowym Jorku. No i cóż… tak jakoś wyszło, że zakochałam się w nim bez pamięci. Brązowe włosy ze złotymi refleksami, mocna szczęka, kilkudniowy zarost i te karmelowe tęczówki… Mało? Dorzucam do puli: szarmancki, gentleman, z nienagannymi manierami i niesamowitym szacunkiem do kobiet. Do tego jak już się zakocha - to wpada jak na głęboką wodę!
Kim jest jego „ofiara”? Eve jest cudowną 30-letnią kobietą, która prowadzi z pozoru proste życie w korporacji, ma przyjaciół, chodzi na imprezy, nic szczególnego. Do czasu, aż przypadkiem nie wylewa kawy na pewnego niesamowicie przystojnego mężczyznę, którego już z resztą opisałam ze szczegółami kilka linijek wyżej. Od razu poczuła do niego przyciąganie, którego nie potrafiła zrozumieć. I było ono odwzajemnione.
Relacja tej dwójki szybko nabiera tempa, ale czym tu się dziwić - oboje są dorośli. Nie znajdziemy tu slow burn.
Ale plot twist w środku książki, przez który zagotował mi się mózg? Proszę bardzo, podany jak na tacy.
Relacja tej dwójki bohaterów jest bardzo gorąca, ale nie jest usłana różami. Eve ma tajemnicę, której nikt nie zna, a Vito jest przecież Donem, o czym Eve nie ma pojęcia.
Historia Eve i Vito zostanie w mojej pamięci na długi czas. Wywarła na mnie ogromne wrażenie, bo niczego nie mogłam się po niej spodziewać. Bardzo dobrze napisana, nie mogłam się od niej oderwać! Nie zabrakło też chwil, w których miałam ochotę udusić Lenę za to, co robiła bohaterom, na jakie cierpienie byli skazani. Musiałam wychodzić na chwilowe przerwy, aby odpocząć od nagromadzonych emocji.
Czy historia skończyła się happy endem? Sami musicie to sprawdzić, ale ostrzegam - trzyma w napięciu do samego końca. W tej pozycji nic nie jest oczywiste i już się nauczyłam, że po historiach Leny niczego nie można się spodziewać!
Mafia! Kolejny mafijny debiut już za mną historia napisana przez Panią Lenę znajdzie się na półce z jednymi z lepszych mafijnych historii. Obecnie w książkach o mafii i gangsterach szukam czegoś więcej niż mordobicie, strzelania, ale czego oczekuję? Myślę, że moją potrzebę mogę określić jako dojrzałość i swoisty szacunek na przykład do kobiet i do innych (jeśli pozwala sytuacja, oczywiście). Vito to głowa rodziny Bellomo, jest mężczyzną, który nie szuka związku, przelotne znajomości mu wystarczają, ale mimo to jest to postać dojrzała, która nadawała równowagi w tym wszystkim co się działo. Tylko nie zrozumcie mnie źle on też ma swoje za uszami! Eve to postać, która chyba mnie najbardziej tu urzekła. Wydawała się prosta, bez zbędnych komplikacji na pierwszy rzut oka, ale... ale... nic bardziej mylnego, bo gdy autorka zaczęła pokazywać karty nie wiedziałam jakim cudem nie złapałam chociaż części wcześniej! Ta dwójka pozna się przypadkowo, gdy ona wyleje na niego kawę i pójdą do kawiarni, tylko czy kolejne spotkania będą także przypadkowe? Bardzo mi się podobała ich relacja - czułam napięcie, ale nie było to nachalne czy wyuzdane, tylko czające się pod powierzchnią, co kocham najbardziej! Dzisiaj recenzja krótka, ale to tylko dlatego, że nie chcę zdradzić Wam za dużo, bo uważam, że nie powinniście odwlekać poznania mafii w stylu Bellomo!
Ta książka to pomyłka. Mafii w niej tyle, co nic. Umęczyłam się przy niej strasznie przeczytałam do trzysetnej strony i potem już co drugą kartkę. Nie da się tego czytać, bohaterowie płascy bez wyrazu, a historia tak idealna, że aż śmieszna. Szczerze mówiąc ujęłabym to jako zwykłą książkę z serii new adult niż mafijnej. Chyba drugi raz spotkałam się w świecie książek z tak kiepskim mafiozo jakim był Vito..., co krzyknął to się bał, że Eva się obrazi... masakra! W połowie książki zniknęli przyjaciele bohaterki z którymi imprezowała, co to za przyjaciele co nawet się o nią nie martwią? Można by mnożyć te nieudane wątki... Pierwsze 100 stron o przypadkowych spotkaniach, kolejne 100 w sumie o niczym, po prostu dramat. Są takie książki, gdzie czytasz i stron nie ubywa i to właśnie taka książka. Czułam się jakbym stała w miejscu, kolejna strona była wyzwaniem. Do tego długie i męczące opisy w sumie nie wiadomo o czym powtarzane myśli bohaterów, w kółko to samo. W sumie z tej książki spokojnie można by zrobić 200 stron, a nie 400. Książka dla czytelników o mocnych nerwach, którzy lubią „flaki z olejem” i serio chcą się wybudzić. Nie polecam!!!!
This entire review has been hidden because of spoilers.
Na "Rozdarte serce" również natrafiłam przypadkiem. Choć opis brzmiał zachęcająco, to sama treść już taka nie była. Książka opowiada o romansie szefa mafii z przeciętną kobietą, która w jego oczach jest jednak niezwykła, czyli klasyka gatunku. Już po samym prologu wywnioskowałam, że Eve będzie jedną z najbardziej niezdecydowanych bohaterek, o jakich było mi dane czytać i cóż - nie pomyliłam się. Jej postać jest bardzo nijaka, jak na przyszłą żonę mafioza przystało. Zresztą sam don Vito należy do takich osób, do których nawet jak nie czułam respektu, więc zadziwiające było to, że bohaterowie w jakikolwiek sposób się pod nim uginali. Wszystko dzieje się też zdecydowanie za szybko. Miałam wrażenie, że cała akcja zamyka się w ciągu kilku dni, a nie kilku tygodni - jak określiła to autorka. W tym czasie oczywiście zdążyli się w sobie zakochać i stwierdzić, że to miłość na całe życie. Moim zdaniem dużym minusem jest to, że pomiędzy Vito a Eve nie czuć żadnej więzi, a szkoda, bo ta historia miała ogromny potencjał, który nie został wykorzystany. Myślę, że nie sięgnę po kolejne tomy w przyszłości.
Plus za próbę stworzenia jakiekolwiek fabuły. Bezskutecznie, ale jednak próba została podjęta. Ta książka jest durna. Nie wiem, ile lat miała autorka pisząc ją, ale trzydziestoletnia bohaterka zachowuje się jak osiemnastolatka, więc nie wróży to niczego dobrego. Niewiele starszy bohater jest głupi i nudny. Ma być niby bossem, a co najwyżej to on może boso po plaży pobiegać i pobawić się w budowanie zamków na piasku. Wewnętrzna rozterka między moralnością a sercem została tak spłaszczona, że aż bolało. Minimalna ilość dialogów - ja nie mam nic przeciwko opisom i przemyśleniom, ale brak dialogów sprawił, że relacja bohaterów była sztuczna, niewykreowana, a tak właściwie to nie istniała XD „Tajemnica” i porwanie - obozejakietobylozle. Ale chyba najgorsze było zachowanie po XD już po kilku dniach jej palce się zaleczyły, magicznie, ale twarz nie. Chociaż opuchlizna przy złamanym nosie i pobiciu oka zeszła dość szybko. I nie była obolała kilka dni przy s*ksie. O Jezu, no nie. Głupota - „myślałam, że nie będzie kolejek w NOWYM JORKU w godzinach pracy”. Jak widzieliście kiedyś zdjęcia, filmiki na tiktoku czy cokolwiek takiego to możecie się domyślać jak głupie to było. Co jednak wkurzyło mnie najbardziej? PRÓBA ZROBIENIA Z MAFII CZEGOŚ DOBREGO BO WPŁACAJĄ NA SZPITALE I FUNDACJE I INNE TAKIE. No, k*rwa, no nie.
3,5* Książka strasznie nierówna, początek ciekawie się zaczyna, żeby przejść w dłużyzny, po czym kiedy dowiadujemy się o zobowiązaniach Vito, które przeszły na niego po śmierci ojca, od razu można się domyśleć, że będzie chodziło o Eve, a kiedy robi się naprawdę niebezpiecznie, nagle zaczynają się rozterki miłosne, wyznania, pretensje i żale, dla mnie trochę dziecinada. Ponadto, Vito jak na mafiozo zachowuje się zdecydowanie za bardzo infantylnie, jak się podnieca tym, że dziewczyna wyznała mu miłość, aż zabrakło mu języka w gębie i facet się popłakał, można pęknąć ze śmiechu. I to ma być don? Jak cały czas próbuje udowodnić, że mafia nie musi być zła a potem idzie sobie kogoś potorturować albo zabić... A Eve też niezły gagatek, jednego dnia prawie umiera, a kolejnego wybiera się do klubu ze znajomymi. I tak dobrze, że nie pije alkoholu, bo bierze leki... No i jeszcze jedna denerwująca mnie rzecz. Która dbająca o siebie kobieta w XXI wieku ma włosy pokryte siwizną? I to jeszcze kobieta, która ma mnóstwo kasy?
Jest to moje pierwsze zaskoczenie w tym roku. Nie spodziewałam się, że książka, która wywoływała u mnie emocje typu "nie przeczytam tego, bo nie", czy "ona poprostu mnie od siebie odpycha" tak miło mnie zaskoczy. Fajne było tak dokładne przedstawienie postaci i to nie tylko pierwszo planowych. Cała historia ma dobry pomysł, który nie wiadomo jak mocno nie ustępuje zagranicznym autorką książek tego gatunku. Nie jest to książka tak dobra, że czyta się ją na jednym tchu i nie można się od niej oderwać, ale nie należy do najgorszych i jest przyjemna. Faktycznie miała momenty, które sprawiały, że zatrzymywałam się na chwilę i sama siebie się pytałam "to tak na serio (np. słynna scena z wzięciem leków)", albo byłam zmęczona przemyśleniami bohaterów, które wplecione w dialog były przydługie i musiałam cofnąć się do wypowiedzonego zdania, ale i tak jestem ciekawa dalszych losów bohaterów i tego na jakim poziomie są utrzymane dalsze części.
Totalnie nie spodziewałam się, że będzie tu tyle zwrotów akcji. A przez to też cały czas coś się działo. Nie wiem dokładnie co, ale coś mnie w tej historii urzekło i jestem naprawdę ciekawa następnych części. To był cudowny czas spędzony przy tej książce. Trochę się pośmiałam, trochę pomartwiłam. A zakończenie było cudowne.
Męczyła mnie ta książka, idzie tam, nie dla niego, ale jednak dla niego. Nie będzie z nim, ale z nim będzie. Vito na plus - był pewny od początku, że chce ją mieć dla siebie, a Eva tu nieee, tu cierpi przez to co się stało dwa lata temu, tu może jednak tak, bo jest taki szarmancki.
Amnezja?! Serio?! Tak się się żartuje... Historia jak tysiące innych, ale dalej urzeka. To jak zgrabnie połączono przeszłość Eve i Vito powoduje, że na nowo można ich odkryć. Oczywiście Vito to typowy zaborczy mafioso. Nie brakuje mu przy tym jednak czułości i nonszalancji. Z kolei roztargnienie i chęć powrotu do starego życia Eve jest czymś co kontrsztuje idealnie z chęcią poświęcenia swojego życia dla Eve.
Miła lektura, momentami do przekartkowania, ale w swoim gatunku ma potencjał. Zapowiada się interesująca seria.
This entire review has been hidden because of spoilers.
2/5 Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego niż dostałam. Cała historia nie była zbytnio ciekawa i lekko mnie znudziła. Utarty scenariusz, i żadnych ciekawych zwrotów. Nie wyczułam się ani troche w tą historie.