Wypadek, próba samobójcza, udar, zawał, poparzenie, pobicie… Dyżur za dyżurem, wyjazd za wyjazdem, interwencja za interwencją.
Nieszczęście często wymieszane z głupotą, tragedia czasem granicząca z groteską, cierpienie, rozpacz, ból. Śmierć – zawsze blisko, zawsze na wyciągnięcie ręki, zawsze gotowa, żeby wyjść z cienia i odegrać główną rolę. Antidotum? Alkohol, narkotyki, seks. W dowolniej kolejności, a najlepiej równocześnie. Żeby nie oszaleć, żeby wytrzymać, żeby nie pęknąć. Żeby z tego, który niesie pomoc, nie stać się tym, który pomocy potrzebuje. Bo chociaż chwilami jesteś Bogiem, od którego zależy ludzkie życie, to na przekór wszystkiemu musisz robić wszystko, żeby pozostać człowiekiem. A to bywa cholernie, niewyobrażalnie trudne.
Autora bez większego zastanowienia można uznać za klasycznego socjopatę – facet o słowie „empatia” nigdy nie słyszał. Każda strona książki w jakiś sposób wypełniona jest „refleksjami” na temat tego jaki to niesamowicie inteligentny jest on sam. Wszyscy inni - pacjenci (których, jak psychopata, nazywa „klientami”), koledzy z pracy, szefowie, strażacy i policjanci których spotyka - to debile. Tylko on jest mądry i zna się na tym co robi. Na pierwszych stronach książki stwierdza, że to co tworzy z niego świetnego ratownika to… jego pycha i wybujałe ego. Yup… Przynajmniej się do nich przyznaje. Ale więcej dobrego niestety o autorze trudno napisać. Być może ogólny stosunek „ratownika” do samego siebie najlepiej wyrazi tenże cytat ze strony 239: „śmieję się (…) i ten śmiech wynika z samouwielbienia.” Mmhm.
Cała książka usiana jest mizoginistycznymi komentarzami - wobec pacjentek, kochanek, przypadkowych kobiet. Czarujące po prostu. Zwłaszcza kiedy po pracy wybiera się do klubu „na dupy” i szuka (tu cytat!) „potencjalnej ofiary” (!). Uważa się też oczywiście za reinkarnację Casanovy, a każda kobieta, którą spotyka zaczyna na jego widok flirtować i „kręcić biodrami”, cokolwiek ma to znaczyć. Kelnerka w barze, do którego wchodzi po wizycie u dawnej kochanki, dostrzegając jego (tu znowu cytat) „niewidzialne znamiona rozpłodowej niezawodności”, nagle zaczyna się do niego przystawiać. Rozochocony „ratownik” zaciąga ją więc do toalety i (następne wspaniałe cytaty) „pieprzy ją jak kukłę”, „spluwa jej na twarz” a ona „jest tym zachwycona”, „prosi o więcej” i „nakręca ją jej własna zdzirowatość”. Kolesiowi się coś chyba odkleiło. Hitem jest też to, że twierdzi, że „całkowicie rozumie” i „porozumiewa się jakoś pozawerbalnie” z kobietą, z którą „nigdy nie gadał dłużej niż pół godziny” i nigdy na żadne „poważne tematy”. Ale: „Ona wie, co ja widzę, i jest mi wdzięczna”… Słów brak. Ma też czelność pisać o „estetycznym zaniedbaniu” młodej matki jednego ze swoich pacjentów, bo ta w stresie nie wygląda jak milion dolarów… Aha, no i człowieka, którego po ubraniu kategoryzuje jako „pedała” nazywa „spiskowcem z lobby zboczeńców”…
Nie wspomnę już o nieprofesjonalnym, niemoralnym zachowaniu jako ratownik - dawanie papierosów pacjentom chorym na raka płuc, kradzież leków ze szpitala i rozdawanie ich kolegom i narkomanom. Przytoczę tu jeden niesamowity fragment: „Ramzes to miejscowy wirażka, który jak uzbiera na heroinę, to przychodzi do mnie na założenie welflonu, za co normalnie płaci. Jak nie uzbiera, to przychodzi po morfinę, za co płaci jeszcze bardziej. A już najlepiej płaci, kiedy wynajmuje mnie do pilnowania zbiorowego ćpania, żeby odbyło się sterylnie i żeby towarzystwo nie zrobiło sobie krzywdy.” To tyle o profesjonalizmie autora.
Całkowicie cynicznie podchodzi do dolegliwości pacjentów i miejscami ma się wrażenie, że celowo naraża ich życie. Tak o, żeby zobaczyć jak to się skończy. O pacjentce pisze: „jako była klientka Jadwiga jest mi raczej obojętna, ale jej przypadek, sam w sobie, nie jest mi obojętny.” A więc na pacjenta ma wywalone, tylko ciekawa od strony medycznej sytuacja zdołała go zainteresować. A kiedy później okazuje się, że po ledwo co udanej reanimacji pacjentka przestaje kontaktować i staje się „warzywem” - znikają resztki jego zainteresowania. Na miejscu wypadku, do którego zostaje wezwany drze się do wszystkich wokół, że nie jest tam obecny, żeby kogoś ratować, tylko „po to, żeby sygnały wyły, karetki błyszczały, a wyborcy czuli się dopieszczeni, myśląc, że ktoś nad nimi czuwa.” Namawia też człowieka z myślami samobójczymi do samobójstwa, a ten po rozmowie z „ratownikiem” upija się i rozbija samochodem o drzewo.
W ogólnym rozrachunku – żałosne wywody socjopaty i narcyza, a o ratownictwie medycznym jest tu raczej niewiele. Jeśli to ten temat kogoś interesuje to polecam sięgnąć po inne lektury.
Ratownik medyczny. W oczach zwykłych śmiertelników to bohater, osoba ważniejsza od lekarza, czasami ktoś, komu zawdzięcza się życie. Wydaje nam się, że to powinna być osoba delikatna, empatyczna, bo w jej dłoniach spoczywa ludzki los. Jak jest naprawdę, możemy próbować dowiedzieć się na przykład z książek o kulisach pracy w takim zawodzie.
Myślałam długo nad tą opinią, bo książka z jednej strony bardzo mi się podobała, a z drugiej jestem zniesmaczona. Nie wiem czy autor jest bohaterem, czy to co napisał to zbieranina różnych anegdot i opowieści. Te z karetki, czasem brutalne i niewiarygodne, pokazywały że ratownik to bardziej rzemieślnik niż artysta, że to ciążka i obciążająca robota, do której nie każdy się nada. Może momentami ukazana zostaje znieczulica, ale kto z nas, po tygodniach, miesiącach w pracy, nie popada w rutynę? Ratownik to nie pocieszyciel, to człowiek z jasnym celem i w dodatku od brudnej roboty. I ta część, w swojej brutalności bardzo mi się podobała. Zdarzenia z wezwań pogotowia przeplatają się z życiem prywatnym bohatera. I tutaj mamy cały przekrój dziwnych zachowań. Rozumiem, każdy jest inny i ma różne sposoby na odreagowanie stresu, ale opisy podbojów łóżkowych, wyrywaniu lasek na dyskotekach czy braniu udziału w narkotykowych spędach raczej były niesmaczne niż wstrząsające. Takie trochę przechwałki, chęć ukazania siebie jako złego chłopca, trochę zrzucanie winy za swoje zachwanie na stresujący zawód, niby cynicznie, ale bardziej jednak żenująco.
Książkę się czyta błyskawicznie, jest dobrze napisana, ciekawie, trochę w gawędziarskim stylu i na pewno wzbudzi emocje podczas lektury. Jednak ile w tym prawdy, a ile nagiętej rzeczywistości - nie wiem.
Oczekiwałam naprawdę rzetelnej wiedzy, o realiach pracy w tym zawodzie, a dostałam pół książki o podbojach miłosno łóżkowych autora i chińską podróbkę dr housa z bazarku za 2 zł. Taka prawda, ten jego cynizm i wypalenie zawodowe nie jest niczym dobrym, męczyłam się z tą książką i żałuję że straciłam na niej czas, jak dla mnie nie warto. Ta książka nie niesie za sobą żadnych wartości godnych Ratownika.
Jak okropnie nie lubię robić dnf, i jak na to, jak rzadko je robię… Tak Dziwię się, że przy tej książce nie zrobiłam tego po pierwszych pięćdziesięciu stronach. Nie oczekiwałam po tej książce wiele, naprawdę. Kupiłam ją za 10 zł w biedronce, ja wiedziałam, że nie mogę od niej wymagać za wiele. Ale kupiłam ją z myślą o przeczytaniu czegoś o ratownictwie medycznym, jeżdżeniu w karetce, pokazaniu realiów takiej pracy. A to co dostałam… żenujące. To chyba najgorsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Chyba nigdy nie byłam taka zawiedziona, nawet mimo braku specjalnych oczekiwań. Chciałam książkę o ratownikach. A wiecie co dostałam? Monolog mężczyzny, który jest przekonany o swojej mądrości i wyjątkowości, ma zerowe pokłady empatii, za to uwielbia się wywyższać, ubliżać innym i uwaga uwaga… przez całą książkę opowiadać o swoich łóżkowych podbojach. Poważnie. Więcej tu scen 18+ niż czegokolwiek o jego pracy w ratownictwie medycznym. Nie wiem, jakim cudem ta książka nosi tytuł „ratownik”, skoro to „ratownictwo”, które mamy w książce ogranicza się do kilku stron, mnóstwa narzekania, a przy okazji przekraczania uprawnień pracownika medycznego. Rozumiem wypalenie, ale skoro to miała być książka o ratownictwie, to może więcej tego ratownictwa, a mniej użalania się nad sobą? Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo żałuję przeczytania tej książki. Żałuję, że jestem na tyle uparta, że nie zrobiłam dnf na tej książce. Jedyne co się zgadzam w tej książce jest to, że tak, bohater faktycznie ma kompleks Boga, tak jak to o sobie mówi. Ciągle się zastanawiam, jakim cudem tej książce patronuje organizacja medyczna.
Strasznie, ale to strasznie zawiodłam się na tej książce. Nie do końca wiem, czego od niej oczekiwałam w momencie gdy przeczytałam jej opis, ale na pewno nie tego co otrzymałam.
Główny bohater, będący zarazem narratorem książki jest strasznie egoistyczny i cyniczny, często także wulgarny. Już po pierwszych stronach mnie do siebie zraził, a później już było tylko gorzej. Wydaje mi się, że osoba pracujące w tym zawodzie powinna mieć chociaż niewielki procent empatii, u niego tego nie ma. Ba! Facet drwi z młodych ratowników, którzy posiadają tę cechę.
Jeśli natomiast chodzi o fabułę i akcje książki to owszem jest tutaj opisana praca ratownika, ale znacznie więcej możemy poczytać o łóżkowych poczynaniach głównego bohatera oraz o jego upijaniu się po każdym dyżurze.
Sięgając po tą książkę nie liczyłam na akcje rodem z "Na sygnale" gdzie wszystko zawsze dobrze się kończy, liczyłam na książkę gdzie zostanie opisana praca ratownika razem ze wszystkimi trudnościami spotykanymi w tym zawodzie i bez zbędnego upiększania. Niestety jestem rozczarowana tą pozycją.
„Ratownik” Tomasza Mitry to spowiedź byłego ratownika medycznego. Autor bazował książkę na własnych doświadczeniach i odczuciach.
Niezbyt często czytam literaturę faktu i reportaże. Nie dlatego, że nie lubię pogłębiać swojej wiedzy. Zwykle odstrasza mnie forma i suche fakty. Ja osobiście wolę kiedy jest soczyście i ostro. Po książkę Tomasza Mitry zdecydowałam się sięgnąć, ponieważ zapowiedziałam sobie, że rok 2021 to mój rok wychodzenia ze strefy komfortu. Skusił mnie też fakt, że miała ona bardzo niskie oceny, a ja uwielbiam pisać recenzje szczere do bólu, z którymi nie serwuję morfiny w złotej strzykawce. Ostatnią rzeczą, która wpłynęła na decyzję przeczytania tej pozycji był kolor okładki. Jak dobrze wiecie, uwielbiam kolor pomarańczowy.
Cieszę się, że miałam szansę zrecenzować tę książkę. Okazało się, że nie była ona sucharem, poza tym z literaturą faktu miała niewiele wspólnego. To raczej pamiętnik rozgoryczonego ratownika.
„Ratownika” przeczytałam jednym tchem. Dobra, kilkoma tchami, jako że pieniążki z nieba nie lecą i musiałam iść do pracy.
Nie mnie oceniać moralności osoby, jaką jest główny bohater, określany przez autora jako A. Parafrazując zdanie z książki, zadaniem ratownika medycznego jest niepozwolenie pacjentowi umrzeć, zanim dotrze do szpitala. A. robił wszystko, żeby nie dopuścić do śmierci „klienta”, jak określał swoich pacjentów. Przedstawienie go jako chama bez empatii było ciekawym zabiegiem. Często idealizujemy niektóre zawody, zapominając, że medycy to też ludzie.
Sama forma książki bardzo mi przypadła do gustu. Było mocno i szczerze, bez owijania w bawełnę. Niektóre wątki były nieco przejaskrawione, chociaż może to samo życie? Niewątpliwie alkohol, dziwki i koks okraszone sporą dawką wulgaryzmów i przeplatające się z opisem akcji ratowniczych mogą razić czytelników. Na mnie te elementy nie zrobiły większego wrażenia.
Całość napisana była z humorem, który mi osobiście bardzo odpowiadał. Najbardziej w pamięć wryła mi się impreza u Ramzesa. Z każdym kolejnym daniem zaserwowanym przez kelnerów i kucharzy moja ciekawość rosła.
Oczekiwałam trochę innego zakończenie tego ekscytującego party ale cóż... Nie można mieć wszystkiego.
Mocna czwóreczka dla Ratownika. Polecam serdecznie!
,,Tomasz Mitra - ratownik medyczny z dziesięcioletnim stażem pracy w zespołach wyjazdowych. Instruktor zaawansowanych zabiegów resuscytacyjnych i postępowania w urazach u dzieci i dorosłych. Kilka lat temu całkowicie zakończył karierę związana z medycyną. Po lekturze tej książki chyba nikt nie będzie miał wątpliwości dlaczego (...).'' - to be honest I am not surprised either 💀. The matter of fact is not that the book was terrible (although it was) but rather how misleading it was, to a large extent based on the book cover. Seeing this in the library for the first time got me thinking that I'll read some biography of paramedic sharing his experience in the context of that stressful job. Indeed, the author pondered on the medical conditions and emergency action, but surprisingly much thought was put into describing in the most sexist way possible sexual life outside of duty (but even on duty sexualizing other workers like own team or policewoman!). Interlacing the plot of paramedic actions with hospital robbery was also very disturbing, considering the fact that the subject of robbery were strong painkillers, so the author could sell them to drug dealers. Would definitely not recommend, especially for people willing to discover others perspective. Paramedics are often associated with people filled with empathy, to give help, that know how to help especially under stress and time pressure. Here author openly criticizes and even attacks young paramedic adepts that show slight measure of empathy. 2 stars, as there are even worst position that deserve 1 star.
Rzadko kiedy daję jakiejkolwiek książce tak negatywną recenzję. Jeżeli celem autora było wywołanie skrajnych emocji u czytającego, to należy mu powinszować. Rozumiem zamysł, ale książka jest tak przepełniona wulgarnym uzewnętrznieniem wypalenia zawodowego (i chyba nie tylko zawodowego), braku empatii i miernym, agresywnym storytellingiem, że aż ciężko to czytać.
Ocena: 4 z serduszkiem Wrażenia: Troszkę taki House-ratownik, cyniczny, wypalony zawodowo, ale przeważnie profesjonalny i fachowy. Pisze sporo o tym, czym między sobą ochrona zdrowia żali się się po przejebanych dyżurach, ale do czego się rzadko przyznaje się publicznie, bo przecież "powołanie" i empatia. Większości osób po odpoczynku taki stan w miarę przechodzi, ale jeśli latasz z dyżuru na dyżur, a za jedyną pomoc psychologiczną masz fajka na podjeździe, to przechodzi to w stan przewlekły. A historie o podbojach i dupach traktuję bardzo z przymrużeniem oka, bo znam wielu takich, co to podobne opowieści snują i kreują się na maczo smalca alfa, ale w środku są mięciutcy i puchaci, więc nadrabiają erotomaństwem-gawędziarstwem. Dla kogo: Dla tych, którzy nie boją się poznać ciemnej strony pracy w ochronie zdrowia. Szacunek dla autora że wiedział, kiedy pieprznąć tym wszystkim i wylogować się z tej cudownej pracy zanim było naprawdę za późno.
Ratownicy medyczni są dla mnie bohaterami. Na pierwszej linii, walczą o życie i zdrowie pacjentów. Nieustraszeni, odporni, empatyczni... Ale czy na pewno? Czy jesteśmy w stanie z całą pewnością powiedzieć, że Ratownik to anioł w ludzkiej skórze, który zniesie niejedno? Tomasz Mitra w swojej książce odziera zawód ratownika z wszelkich możliwych warstw. Na przykładzie ratownika zwanego A. przedstawia kilka historii ze swojej pracy. Książka nie będzie odpowiednia dla wszystkich. Jeśli spodziewacie się ckliwej opowieści o ratowaniu życia zderzycie się ze ścianą (tak jak wielokrotnie ratownicy zderzają się z biurokracją, procedurami i systemem...). Książka jest brutalna, surowa, zimna, szorstka, kontrowersyjna i niesamowicie szczera. Jest tutaj bardzo dużo przekleństw, odrobina ironii i przede wszystkim mocny, męski styl pisania. Znajdziecie w niej ogrom trafnych przemyśleń o trudnościach z jakimi borykają się ratownicy, sytuacjach pełnych agresji, zagrożeń i niezadowolenia. Ratownik z książki nie jest empatyczny, dla niego pacjenci są klientami. Być może w ten sposób próbuje poradzić sobie z rzeczywistością - gdy odczłowiecza ludzi, z którymi się styka podczas setek wezwań... Tak i poprzez ucieczkę w narkotyki i seks, których również jest w książce bardzo dużo. Niektórych z Was może razić niemoralność bohatera, ale kiedy spojrzymy oczami ratownika, czy aby nie zwariować i nie wypalić się po kilku dniach, może postąpić inaczej? Książka nie jest typowym reportażem, którego się spodziewałam. To bardziej spowiedź człowieka, który poświęcił pacjentom wiele. A przyznaję, że w tej postawie "na chama" jest niezwykle błyskotliwy i twardo stąpa po ziemi świadom własnych umiejętności i wiedzy. Bo w takim zawodzie zimna krew i brak sentymentów mogą być ratunkiem dla ciężko poszkodowanych, których usiłuje się wyrwać ze szponów śmierci. W książce jest także słowniczek pojęć, który ułatwia zrozumienie niektórych zwrotów. Czyta się niewiarygodnie szybko, ale uprzedzam, sięgając po nią pamiętajcie by nie oceniać i pozostawić otwarty umysł.
Obrzydliwie napisana książka, mdli mnie na samą myśl o wulgarnej treści, braku jakiejkolwiek empatii narratora i traktowaniu innych ludzi przedmiotowo.
Okey okey to była naprawdę wciągająca książka. Zasadniczo było to połączenie pracy ratownika jako zawodu i tego jak to się odbija na osobie wykonującej ten zawód. Autor zakończył swoją karierę parę lat temu, więc cieszy mnie to jak bezpośrednie są myśli przytaczane w rozdziałach. Pacjenci są dla niego klientami, szczerze gardzi organizacją w polskiej służbie zdrowia, ujawnia drugą stronę swojego zawodu - pomaganie na narkotykowej imprezie Ramzesa w zamian za paczkę blantów, na znanych mu narkomanach uczy młodszych ratowników zakładać wkłucia i wiele więcej rzeczy które definitywnie nie są kojarzone z bohaterskim zawodem ratownika. Większość pacjentów to ludzie "chwasty" lub inne grupy z marginesu społecznego, więc mamy tutaj ciągły kontakt z używkami co jak wiadomo jest moim fav tematem do czytania. Nie ukrywam że też podobała mi się erotyczna strona tej książki, której się nie spodziewałam. Biorąc tą książkę z promocji w biedrze nie sądziłam że są tam ukryte tak dobrze napisane sceny, które jak mniemam wydarzyły się naprawdę lub są częściowo prawdziwe. Jest tam dużo medycznego slangu, który jest po ludzku wyjaśniony w słowniczku więc łatwo się zorientować o co chodzi. Jakby nie patrzeć książka pozwala obalić mit cudownego bohatera ratownika - pokazuje rzeczywistość która jest smutna, kontrowersyjna a czasem obrzydliwa, która przedstawia ratownika jako człowieka, który wszelkimi metodami stara się radzić sobie z tym co go spotyka. Nie chciałam kończyć tej książki i szczerze czuję dalej niedosyt, bo autor ma naprawdę lekkie pióro i bardzo dobrze mi się go czytało, a różnorodność przypadków tym bardziej potęgowała ciekawość. Polecam z całego serducha.
Teraz przeczytałam recenzje innych hshahha, wszyscy po tym cisną. Racja jest brutalna i autor zdecydowanie nie jest empatyczny, ale z drugiej strony to pokazuje jak bardzo musiał go ten zawód zdemoralizować, wyniszczyć od środka i to jest w tym najciekawsze 🫣
This entire review has been hidden because of spoilers.
Domi czytała i dumała nad tym, co tu się wydarzyło, ponieważ spodziewała się literatury faktu, a otrzymała beletrystykę z niewyszukanym słownictwem 🧐 Czy to #reallife czy #racjonalizacja w formie literackiej cholernie trudnej profesji jaką jest #ratownictwomedyczne, okraszona erotyką (bo się aktualnie ero dobrze sprzedaje? 😳). Nie będę ukrywać, że często zgrzytałam zębami na użyte zwroty, bo... takie odhumanizowane były 🙈
Dla mnie „Ratownik” to gruby kaliber... medyczne procedury opisane zostały tak, że profesjonalizm bije z nich na kilometr. I jako potencjalna „klientka” czuję się bezpieczniej, o ile... ratująca mnie osoba nie będzie na ciężkim kacu (czy to po alko czy narkotykach) 🙈
Ten tytuł ma moc - uderza w system ochrony zdrowia, który ryje psyche swoim pracownikom. Akcja „szkolenia” młodej adeptki ratownictwa przez głównego bohatera - rozwala system. Czy to naprawdę się dzieje?!?
Trudno mi oddzielić prawdę od fikcji, chociaż autor pisze, że to naprawdę historia autentyczna. Strach się bać.
Czy polecam? Hmm... jeśli potraktujemy ten tytuł jednak bardziej jak przerysowaną rzeczywistość, to ok. Ale jeśli weźmiemy sobie do serca aktywność ratowników „poza dyżurem i karetką”, którą dzieli się z nami Tomasz Mirta - to może być krucho z naszą wiarą w speców od ratowania życia. Ja pozostanę przy pierwszej opcji, dodając #żyjipozwólżyćinnym 🔥
Książka opisująca pracę ratownika medycznego w Polsce. Nie spodziewałam się, że będzie napisana takim stylem pisania, który nie dość, że kojarzył mi się ze stylem mówienia osoby mi bliskiej to jeszcze jest dosyć niestandardowy w tego typu książkach. Ciekawiło mnie to, że autor mówił (pisał) z wieloma porównaniami i dosyć szczegółowo wszystko opisywał, jakby podczas tych wydarzeń było wiadomo, że powstanie o tym książka. Ogólnie bardziej w tej książce jest napisana praca od podszewki, praca z zespołem i innymi ludźmi. Napisana bardzo konkretnie, nie owijająca w bawełnę i nie upraszczająca w ładne słowa historia, ale pełna cynizmu i braku profesjonalizmu, co jest absurdalne w tego typu pracy. Dużo też takich prostych (albo wręcz czasami prostackich), ale ciekawych przemyśleń na temat życia i ludzi. Szybko się czyta, ale samych "treści" czy ciekawostek jest moim zdaniem mało. Autor nie wiedzieć czemu skupia się też na swoim życiu seksualnym/prywatnym, które jest powiązane też z ludźmi z ratownictwa i innymi służbami, co jakoś moim zdaniem nie miało większego sensu, bo jakby się tym szczycił i było to irytujące i żałosne. Ale ogólnie ciekawa pozycja, z racji jego podejścia, które jest dosyć dziwne.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Była to ciężka przeprawa z hektolitrami kawy, alkoholu oraz morfiny głównego bohatera - A. Historie opisane w książce mrożą krew w żyłach, a antypatia do pacjentów (według A. - klientów) jest przerażająca. Wydawać by się mogło, że osoba która składa przysięgę Hipokratesa będzie wykonywać zawód lekarza z powołania oraz będzie kierować się czułością wobec bliźnich - jednak nie w tym przypadku... W wielu momentach zadawałam sobie pytanie czy historie te naprawdę się wydarzyły? Jeżeli tak, to nie chciałabym trafić na pijanego A. Na szczęście (dla siebie samego przede wszystkim) oraz wszystkich jego „klientów” A. porzucił zawód ratownika medycznego. Mam nadzieję, że jest szczęśliwszy! ❤️
Initially I was repelled by main character's language, attitude and way of being, however the more I read the more I began to understand his approach. This book will shock you and at the same time will show you how silly and thoughtless people can be and how medical practitioners find ways to deal with us.
Dobra książka według mnie. Ratownik w oczach ludzi to porządny człowiek, wręcz bohater, ale jaka jest prawda? Na ile można być dobrym człowiekiem widząc codziennie śmierć i ból innych ludzi? Jak trzeba żyć aby dać sobie rade z tak ciężkim zawodem? To właśnie ukazuje nam ta książka. Imprezy, seks, nielegalne biznesy i przydatne znajomości... może to daje szanse na przetrwanie?