Małgorzata Boryczka z powodzeniem podjęła grę z tradycją literacką, o czym świadczy już sam tytuł zbioru. Autorka – w przeciwieństwie do Andrzeja Bursy –nie wybrała gatunku reportażu, o którym mowa w znanym wierszu poety, ale sięgnęła po opowiadanie w pierwszej osobie i różne formy stylizacji językowej, by diagnozować mechanizmy życia w małym miasteczku. Okazują się one znacznie bardziej uniwersalne, niż chciałoby się sądzić. Czasem w sposób głęboko ironiczny, czasem ciepły, ale zawsze refleksyjny Boryczka uświadamia nam, że małomiasteczkowość jest w nas i wokół nas.
Naprawdę dobry był ten zbiór! Napisany błyskotliwie i ze swadą, trochę gorzki i bardzo szczery. Te tytułowe perspektywy rozwoju to tak naprawdę koleje losów ludzi, którzy w małych miasteczkach się wychowali. Autorce bardzo dobrze udało się oddać pochodzenie lub życie w małym miasteczku jako element osobowości.
Cóż za zwodniczy tytuł i jaka świetna okładka! Boryczka, wbrew pozorom, nie stworzyła reportażu, a zbiór opowiadań, których akcja, czego nie trudno się domyślić, umiejscowiona jest w małym, prowincjonalnym miasteczku i jego okolicach. Każdy tekst to inny narrator lub narratorka i inna perspektywa, a co za tym idzie, inny język, postrzeganie świata i sposób wypowiadania się. Boryczka kreuje cały wachlarz typowych mieszkańców wsi czy małego miasta, czyniąc ten zbiór uniwersalnym.
Same teksty są mimo swojej skąpej objętości bardzo różnorodne. Boryczka sprawnie operuje ironią i dowcipem, ale jest przede wszystkim baczną i dobrą obserwatorką ludzkich zachowań. W jej opowiadaniach nie brak więc tematów trudnych (gwałt, zdrada, choroba psychiczna), ale i postaci typowych dla takiej społeczności: miejscowy głupek, plotkary, wścibscy sąsiedzi, ksiądz, nauczyciel itd.
Mało spotykany przykład krótkiej formy, która naprawdę mi się podoba. W pozornie żartobliwym tonie, niby mimochodem są tu uchwycone poważne problemy, z którymi zmagają się społeczności mniejszych miast, miasteczek. Aż nazbyt polski krajobraz.
Nie wiem, jak to jest mieszkać w małym miasteczku. Mam za to pewne wyobrażenia, które rozbudowała, potwierdziła lub odwróciła do góry nogami Małgorzata Boryczka. Ogromnie podobają mi się te kobiece głosy na pisarskiej polskiej scenie. Miałam wrażenie, że czytam teksty pisane z pewnością siebie, czuć w tym pomysł i zabawę, jakiej musiała doznawać autorka podczas pisania, choć tematy należą do tych trudniejszych: przemoc w rodzinie, małomiasteczkowa zawiść czy nałogi. Ale podane to jest świetnie.
Bardzo mi się podobało. Błyskotliwy komentarz o kondycji nie tylko małych miasteczek. Dużo humoru i dużo refleksji zamkniętych w krótkiej formie. Jestem pozytywnie zaskoczona
Odkrycie roku i kandydat do ścisłej czołówki najlepszych książek 2021. Teza, że literatura jest kobietą zostaje podtrzymana a wręcz wzmocniona silnym dowodem na słuszność poglądu. Osobiście jestem w pełni ukontentowany. Dostałem wszystko czego oczekuję od opowiadania. W szkołach powinni uczyć jak należy pisać nowele i za wzór podawać tenże zbiór. I co naprawdę rzadko spotykane - nie ma ani jednego słabszego tekstu (z drugiej strony ciężko też wskazać jednego faworyta)
Czy poważne, ciężkie tematy można podać w sposób przyjemny? Niemalże lekki? Najwyraźniej tak. Mamy traumę, molestowanie, zbrodnię i problemy psychoczne, ale czyta się to naprawdę dobrze i... Nie wiem, czy mi się podobało. Na pewno jednak wydawnictwo Nisza ma u siebie same interesujące pozycję na dobrym poziomie.
Takie debiuty chcę czytać. Napisane z wielką dbałością o język, ukazujące duży zmysł obserwatorski autorki do dostrzegania spraw codziennych i z nich tworzenia kanwy do uniwersalnych opowieści, czasem z humorem, czasem z nostalgią. Nie ma tu eksperymentu, nowatorskiej formy, może dlatego nie przebił się ten zbiór opowiadań do szerszej publiczności. Ale to mi się właśnie podoba, to poczucie, że każde słowo jest tu przemyślane i na miejscu, po to by coś powiedzieć, nie po to by zaskakiwać, czy szokować.
te opowiadania nie opowiadają — po prostu: nie brzmią, nie mówią, nie ruszają się, nie zawierają fabuły, która wykraczałaby poza zwykłe stwierdzenie faktu, że coś się zdarzyło
1. tył okładki mówi o wielorako stosowanej stylizacji językowej; większość pierwszoosobowych narratorów mówiła tym samym głosem; we własnej praktyce pisarskiej nauczyłem się drogą prób i błędów, że jeśli osoba pisząca ma jeden doszlifowany głos w zanadrzu, to nie powinna chwytać się za narratorską polifoniczność, bo to nie wyjdzie i skończy się smrodem przypalonych wypieków; autorka zbioru próbowała, to jej trzeba przyznać, stworzyć niepowtarzalne sytuacje, ale nie wystarczy rzucić potoczyzmem, przekląć siarczyście, powiedzieć coś po małomiasteczkowemu, jakkolwiek miałaby brzmieć taka gwara — jeśli stylizujesz, to stylizuj porządnie, z oddaniem personalnych niuansów językowych postaci, nie jakiejś kliszy, którą masz w głowie
2. skoro o kliszach mowa: cały tom się z nich składa; weźmy pierwsze opowiadanie; cała relacja bohaterki z babcią wygląda jak jedno wielkie (i równie powierzchowne, co wielkie) odegranie motywu kobiecego pokoleniowego dialogu; coś tu zgrzyta, coś smakuje gorzko — nieszczerze albo nieprzemyślanie; kolejna klisza to cała koncepcja małomiasteczkowości; autorka tworzy postacie pod niedopieczoną tezę (bo co chce pokazać? brak perspektyw wywołany systemową przemocą, spiętrzonymi rodzinnymi traumami czy to, że małe miasta wypełniają nudni i głupi ludzie zupełnie bez powodu?); komentarz na jakikolwiek temat społeczny kończy się na zaznaczeniu grubymi nićmi czegoś, co wydaje się autorce problemem — bez pokazania zrozumienia, bez opowiedzenia historii, jakby pokazanie palcem miało wystarczyć, żebyśmy zaczęli bić brawo i mówić "jaka ona zdolna, jak fajnie napisała, ja też znam takich ludzi, haha, Młodszy i Cygan totalnie brzmią znajomo!!"
3. jedno formalnie ciekawe opowiadanie mówi właśnie o Młodszym i Cyganie, dwóch kombinatorach, przedsiębiorcach (słowo zastosowane z najwyższym stopniem pogardy — i takie zastosowanie ma mój szacunek); składa się z policyjnego raportu i komentarza anonimowej osoby narratorskiej; dowiadujemy się o grupie nieudolnych przestępców, do której należy także burmistrz; osoba komentująca brzmi jak największa fanka burmistrza (a może to sam burmistrz); próbuje dementować informacje zawarte w akapitach opowiadania; to jedyny tekst, przy którym zatrzymałem się na chwilę i pomyślałem, że wypadł interesująco — ponieważ miał jakiekolwiek ramy; działo się w nich coś więcej, wreszcie czułem, że stałem się świadkiem tej legendarnej zabawy formą
4. opowiadaniom brak skupienia; sceny rozgałęziają się, zanim zdążą się zawiązać; akapity spieszą z wyjaśnianiem wszystkiego, tak, że nawet zaplanowane niedopowiedzenia wydają się zbyt wyjaśnione; czyjaś wypowiedź przywołuje wspomnienie; wspomnienie zostaje wytłumaczone; emocje postaci podane na tacy; autorka, przy całym szafowaniu kliszami, wydaje się równocześnie nie ufać osobie czytającej; czułem, że prowadzi mnie, nawet jeśli prostoty opowiadanych historii nie da się bardziej rozcieńczyć
polecam edukacyjnie — jako przykład złego warsztatu
„Ten małomiasteczkowy rytm, melodia małomiasteczkowa”... Czytając zbiór opowiadań Małgorzaty Boryczki, nuciłam sobie Dawida Podsiadło. Bardzo do siebie pasują 😎
Klimat prowincji jest tu wyczuwalny, bohaterowie umiejscowieni są w scenerii małego miasteczka i każdy z nich jest inny. Opowiadania są krótkie - niczym migawki zdjęć. W każdym pokazywane są cechy ludzi - tutaj akurat nie ma znaczenia w jakim miejscu żyjemy, bo zawiść, plotkowanie, zazdrość i życzenie komuś, by miał gorzej od nas, tkwią w nas. A życie toczy się podobnie - bez względu czy to duże miasto czy wieś.
Małomiasteczkowość jest tutaj tłem dla ukazania mniejszej społeczności - łatwiej wyłapać charakterystyczne cechy w małym środowisku. Są tutaj smutne opowiadania - relacje z rodzicami, z sąsiadami i rodziną - potrafią być przytłaczające. Są też opowiadania pozytywne - można nawet się śmiać w głos. Przemycana jest też ironia, trafne pointy i delikatne docinki 😎
Takie przemieszanie emocji dobrze zrobiło całemu zbiorowi - nie ma tu patosu, nudy, powielania schematów. Jest za to uchwycona polskość - niestety, tkwią w nas od wielu pokoleń te same cechy.
Autorka tak konstruuje swoje opowieści, że nie są nachalne i nie mają narzucającej się tezy. Pozostawia nam duży margines, by zinterpretować po swojemu. Czasem te opowiadania kończą się w pół słowa.
Będąc na świeczniku - bo w małej miejscowości nie ma anonimowości - trudniej jest rozmyć się w tłumie. Nie wszyscy mogą uciec do wielkich miast i schować się ze swoimi lękami i radościami.
Świetna okładka! Zwraca na siebie uwagę 😊 Opowiadania poruszają tematy, które są nam znane, ale sposób ich prowadzenia i ich język, sprawiają, że to bardzo ciekawy debiut.
Ciekawe to bylo zderzenie ze swiatem malomiasteczkowosci, ktory… znam bardzo dobrze. Ale czy tylko ja znam? Czy nie znamy my wszyscy? Odbylam krotka i intensywna podroz do czasow mojego dziecinstwa. Znam wszystkich bohaterow: burmistrza, wiejskiego dziwaka z siekiera Krystyna, babcie obierajaca ziemniaki, znam pana, ktory zabil kota (jakie to bylo smutne…) i znam nastolatke, ktora nie mowi o gwalcie matce, aby ona nie przelala na nia swojego poczucia winy. Parentyfikacja pelna geba. 4 nie 5, bo bywaly momenty dluzace sie, a poza tym duzo bylo w tym poetyckosci, ktora mi sie bardzo spodobala.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Zbiór opowiadań, więc oczywiście różna jakość tego co się czyta. Ale generalnie jestem bardziej niż oczarowany. Część z nich odkrywcza, inna część tajemnicza z elementami magii, ale wszystkie super pasujące do obrazu małych miasteczek jaki sami możemy poznać przez własne doświadczenia, reportaże, opowieści. Świetny pomysł, aby w ten sposób opowiedzieć o codzienności naszego kraju, oddać narrację ludziom, o których z reguły nie czytamy, bo wydają się nieinteresujący. I o ile wszystko to jest całkowicie fikcyjne (w końcu to nie reportaż), to świetnie wpisuje się pomiędzy obecnymi wokół nas historiami z dużych miast oraz historiami ze wsi (które w literaturze są stale obecne). A tego pomiędzy właśnie brakowało.
Niezwykle sprawnie napisane opowiadania o małych miasteczkach i ludziach (czasami też małych). Humor, ironia, czasem nawet złośliwość, a czasem głębsza refleksja, ale podana subtelnie, bez nachalnej puenty. Bardzo dobra warstwa językowa i intrygujący klimat z odrobiną realizmu magicznego sprawiają że czyta się to błyskawicznie i z przyjemnością, nawet kiedy książka traktuje o mało przyjemnych stronach natury ludzkiej. Bardzo polecam, zwłaszcza jeśli mieszkacie na wsi lub w małym miasteczku.
A brilliant collection of short stories, where no word is unnecessary. Boryczka depicts perfectly life in small towns, both in Poland and elsewhere; the slightly familiar and, at times, suffocating atmosphere that is very familiar to me. I picked this up by accident, but I am very glad that I did as it was a wonderful read.
Nawet nie wiem jak to ocenić tak szczerze bo po tytule spodziewałam się zupełnie czegoś innego, szczególnie że nie należę do osób czytających opisy. Miałam nastawienie na jakiś cool reportaż a to były jakieś opowiadania. Trochę rozstrzał XD w każdym razie no spoko rozumiem zamysł ale zupełnie się tego nie spodziewałam i nie wiem sama co o tym sądzić.
zbiór krótkich opowiadań, niektóre niesamowicie trafne i trafiają w sam środek esencji polskich małych miasteczek, niektóre nieco mniej, ale wciąż napisane wspaniale! każde z nich jest pisane innym językiem, który jest bardzo znaczącym narzędziem w tym zbiorze, szybciutko się czyta i skacze po opowieściach 3.5!!
Krátka poviedková kniha o živote v malých mestečkách. Asi dve poviedky mi nesadli, ale zvyšok som si veľmi užívala a dúfam, že túto knihu niekto preloží do slovenčiny. Bola to dokonalá zmes humoru a melanchólie. Odporúčam.
Zbiór składa się z opowiadań lepszych i gorszych (jak każdy), ale zdecydowanie uderza w bardzo wrażliwe miejsca. Zostawia po sobie uczucie smutku, pustki i jakiegoś rodzaju komfort, że to nie tylko u mnie tak się dzieje/działo. Myślę, że każdy odnajdzie siebie w chociaż jednym opowiadaniu.
Podobało mi się. Książkę przesłuchałam i to był bardzo przyjemnie spędzony czas. Duży plus za opowieści z życia - bez koloryzowania, bez etykietek, bez demonizowania. Po prostu fajne ☺️
Opowiadania pozornie od siebie różne, mają jednak element wspólny - małe miasteczka. Udany debiut, chociaż bez zachwytu. Chętnie przeczytałbym dłuższy tekst autorki.