Oko w oko z niespodziewanym. Dwie historie ludzi, którzy przestali być pewni tego, co dzieje się wokół nich, kim są. Ich świat w jednej chwili wywrócił się do góry nogami.
Olga Nawoja Tokarczuk is a Polish writer, activist, and public intellectual. She is one of the most critically acclaimed and successful authors of her generation in Poland. She was awarded the 2018 Nobel Prize in Literature as the first Polish female prose writer for "a narrative imagination that with encyclopedic passion represents the crossing of boundaries as a form of life".
For her novel Flights, Tokarczuk was awarded the 2018 Man Booker International Prize. For Flights and The Books of Jacob, she won the Nike Awards, Poland's top literary prize, among other accolades; she won the Nike audience award five times.
Her works have been translated into almost 40 languages, making her one of the most translated contemporary Polish writers. The Books of Jacob, regarded as her magnum opus, was released in the UK in November 2021 after seven years of translation work, followed by release in the US in February 2022. In March that year, the novel was shortlisted for the 2022 International Booker Prize.
„Profesor Andrews w Warszawie” stało się jednym z moich ulubionych opowiadań. Skupiające uwagę na sposobie postrzegania miejsca pod wpływem zupełnie nieznanych okoliczności, a także wewnętrznych rozterkach i obawach. Fascynujące.
„Kiedy widzi Pani las, a w nim setki drzew, a na każdym drzewie tysiące liści, a w każdym liściu plątaninę żyłek, i wie się, że są tam duże roślinne komórki w osłonach z celulozy, a w komórkach jeszcze coś – ich składniki – a dalej atomy i, jak się okazuje, jeszcze cegiełki atomów – tak samo tam na wyspie wyglądała każda czynność. Zaczynała się od zamaszystej idei, jasnego i oczywistego planu – zbuduję szałas, pozbieram kije, gałęzie, wybiorę miejsce. Lecz gdy zaczynam pracować, każda czynność okazuje się nieskończona, jest podróżą w jakąś nie znaną mi przedtem przestrzeń, unosi mnie ku innym czynnościom, drobniejszym, bardziej kruchym, ledwie zauważalnym; niesie mnie ku innym myślom, czasem dziwacznym, czasem zaś tak prostym, że aż – wydawałoby się – nie nadają się do myślenia. Każda więc czynność składa się z nieskończonej liczby innych mniejszych czynności i one też są nieskończone. Na dodatek tworzą sieć, która działa jak precyzyjny rozkład jazdy – organizuje przesiadki, zmienia kursy i kierunki. Wyprawa po kłodę na plaży staje się mimowolnym odkryciem ujścia strumienia, kontemplacją łączenia się dwóch rodzajów wody. Konieczność związania dwóch patyków niesie odkrycie twardych, łykowatych traw i budzi marzenie o siewach, o zbożu. Głód, który wyrasta z tego obrazu, skłania do połowów, lecz łowię nie ryby, tylko płaski kamień, który będzie odtąd moim stołem; a jak jest stół, to rodzi się potrzeba siedziska...“
Tak krótka lektura, a tak intrygująca i płynna. Oba opowiadania bardzo mi się spodobały. „Profesor Andrews W Warszawie” to niesamowite ukazanie prl-owskiej szarej codzienności z zupełnie innej perspektywy. Szczególnie ujęła mnie końcówka. „Wyspa” natomiast to intrygujące, niezwykle płynne wyznanie. Godzina czytania, a jak pobudza wyobraźnię ;))
Przeczytałam tylko Profesora, wiec nie będę oceniać całego zbioru. To jedno opowiadanie natomiast zrobiło na mnie spore wrażenie i bardzo mi się podobało. Ukazuje prostotę i zagubienie każdego człowieka. Nawiązuje również do trudnego okresu stanu wojennego. Króciutkie, polecam się zapoznać.
Jeśli miałbym opisać trzy cechy tej książki, powiedziałbym: Genialna, wymagająca i stymulująca emocje
Króciutka książka opisująca dwie historie: brytyjskiego profesora, który został pozostawiony sam sobie w Warszawie i historia ocalałego z katastrofy mężczyzny, który przedziwnym trafem staje się ojcem i odkrywa zmartwienia rodzica. Sama treść była napisana nieziemsko dobrze, nie był to może niewiadomo jak poetycki język, lecz wciąż był on genialny, bardzo rozbudowane opisy były napisane we wspaniały sposób. Sama książka nie tylko była przyjemna, ale też mnie dużo nauczyła. Jedynym elementem do którego niektórzy mogliby się przyczepić jest to, ze emocje bohatera „wyspy” podczas opieki nad synem były ukazane w mojej opinii sposób niezwykle macierzyński, przez co ewidentnie czułem, ze mimo iż jest to historia mężczyzny to była ona pisana przez kobietę i matkę, lecz nie przeszkadzało mi to ani trochę.
Książka definitywnie wymaga dużego skupienia, czyta się ją bardzo szybko, ale sam sposób pisania wybrany przez autorkę jest bardzo wymagający intelektualnie, mimo to książka jest zdecydowanie warta przeczytania.
Była to jedna z ładniejszych książek jakie przeczytałem i serdecznie polecam ją każdemu :)
Profesor Andrews w Warszawie to krótka opowieść która mi się bardzo podobała - mądrze napisana opowieść poprzez pryzmat osoby zewnętrznej doświadczając kluczowe momenty wewnętrzne dla miejsca w którym się znalazł
Jak ten Anglik zobaczył tego karpia w wannie to zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. A Wyspa… co to było za przeżycie, wow. Bardzo niekomfortowo się czułam czytając to. Chyba zostanie ze mną na dłuższy moment.
“Profesora Andrewsa w Warszawie” czytało mi się przyjemnie i nawet jeśli w niektórych momentach zawarte myśli były dość zawoalowane, opowiadanie trafiło do mnie, natomiast “Wyspę” mimo podobnego wydźwięku, odebrałam bardzo nieprzyjemnie i o wiele mniej mi się podobała.