En Todo bajo el sol, la autora nos sitúa en la costa levantina a principios de los años sesenta para contarnos la historia de una familia que sufre las devastadoras consecuencias del turismo de masas, motor principal del desarrollismo económico en tiempos de Franco. A lo largo de las décadas, vemos cómo el auge del neoliberalismo trunca las esperanzas y los proyectos de los miembros de esta familia, cuyo testimonio nos habla de una época en que los paisajes y su riqueza natural se transformaron para siempre. Sin embargo, hay un lugar que resiste: entre el casco antiguo de las ciudades y los pueblos costeros -convertidos en ciudades de vacaciones-, se extiende la huerta, baluarte de un estilo de vida amenazado por el avance implacable del ladrillo.
«—A nosotros nos quedan dos años de contrato y pinta mal la cosa, quieren meter a turistas. Nos van a echar, como a las putas. —Pero ¿qué os creíais? ¿Que el barrio lo estaban dejando bonito y limpio para vosotros?»
Un cómic muy particular en su estilo, collage, acuarela, etc y con un estupendo guión sobre la evolucion al mundo residencial y a la gentrificación de la huerta y la costa Levantina. Aunque parece liviano en su planteamiento es demoledor en su conclusión. Muy recomendable por su originalidad de estilo y su historia.
M'ha agradat més que el seu anterior còmic, més rodó, més atrevit a nivell artístic i més profund, tot i que passi de puntetes per tots els temes. Però m'ha agradat molt.
BD hyper belle et travaillée au moyen de différents médiums ce qui rend la lecture hyper vive et intéressante. L'industrialisation et l'hyper touristification des littoraux espagnols y est magnifiquement bien décrite au moyen de la vie d'une famille sur plusieurs générations. <3
Czytałem gdzieś, że Ana Penyas to „Paco Roca w spódnicy”. Akcja „Wszystkiego pod słońcem” dzieje się wprawdzie Hiszpanii i faktycznie całość sięga czasów dyktatury Franco, ale mimo wszystko uważam, że sposób narracji do takiego określenia nie uprawnia. Owszem, autorka rekonstruuje przeszłość związaną z doświadczeniami jej rodziny, ale sposób mówienia o tym jest zupełnie inny. Komiks Penyas wydaje się o wiele mniej zaangażowany emocjonalnie. Historia jest bardziej sucha, a może po prostu chce być maksymalnie obiektywna. Mam wrażenie, jakby całą sferę emocji twórczyni chciała przenieść na odbiorcę, ona tylko pokazuje – wnioski wyciągaj czytelniku sam.
Swoistym preludium jest jeden z pierwszych kadrów, w którym widzimy starszego pana wypoczywającego na plaży z przewodnikiem turystycznym w ręku, a obok (wyciągniętych z innego kontekstu czasowego) ciężko pracujących rybaków. Ten pomysł (jakby przejęty z „Here” - Richara McGuire’a) sygnalizuje czytelnikowi, że właśnie zmiany dokonujące się w danej przestrzeni podczas kolejnych dziesięcioleci będą tu głównym tematem. „Wszystko pod słońcem” zanurzone jest wprawdzie w specyfice miasteczek wybrzeża śródziemnomorskiego, ale tak naprawdę wygrywa swoją uniwersalnością i próbą uczulenia czytelnika na los autochtonów zmuszonych do porzucania swych miejsc na ziemi w imię szeroko pojętego „rozwoju” i polityki nastawionej na maksymalny zysk.
Trzeba koniecznie dodać, że sposób samej prezentacji jest szczegóły. Grafiki i kolory zachwycają. Widać ciągoty do kolażu, ale to nigdy nie sprawia, że narracja jest nieczytelna, a raczej ją uwiarygadnia przez wplątanie w kadry fragmentów zdjęć. Podobną rolę odgrywają strzępy programów telewizyjnych czy filmów oraz pozostawienie części dialogów w języku hiszpańskim. Dodatkową płaszczyznę tworzy język szyldów, ogłoszeń na budynkach, reklam i graffiti. Uciekanie przed dosłownością i prowadzenie jakby równoległej relacji do tego co w dymkach jest chyba najsilniejszą stroną tej pozycji - część historii opowiada po prostu miasto.
Buff, qué abuso. Una experiencia gráfica brutal por la historia de la gentrificación y turistificación de España. Relata de una forma ensordecedoramente costumbrista y sencilla la historia del destierro que sufrimos la clase obrera como consecuencia del patrón, del capitalismo y la globalización a través de los años. Dejad lo que estéis haciendo y leed a Ana Penyas. Necesario que se hablara de esto y sobre todo se ilustrará de esta manera.
"Alfonso, ¿Te acuerdas de cuando esto era huerta?"
Casi que termino el 2021 con este librito que me han prestado y recomendado y no puedo estar más contenta. Para mí ha sido todo un descubrimiento, es impresionante cómo Penyas consigue trazar una historia - en palabras e imágenes - sobre la turistificacion y gentrificación de España, desde el franquismo hasta nuestros días, con tanta habilidad y sensibilidad. A veces las imágenes se repiten pero no son las mismas: una valla publicitaria, un graffiti, un souvenir han cambiado, han desaparecido o han llegado (como las cadenas de tiendas pensadas para turistas). Y ante estos cambios hay una familia que se adapta, perdiendo no solo pedacitos de huerta sino también de trabajo, de metros cuadrados en casa, de amistades. En definitiva, de vida.
Que sensación de tristeza y de que todo está mal me ha dejado la historia.
Todo por el turismo, todo por la rentabilidad económica, todo por conseguir ganar más ... ¿Cúal es el precio? Personas, lugares, vidas, entornos, naturaleza ...
Creo que es una novela importante, para acercar una realidad que avergüenza, y que en mi caso desconocía muchas de las cosas que cuenta.
Una radiografia dolorosa, però ben encertada de l'evolució d'Espanya pel que fa a la sobreexplotació de les destinacions turístiques com a únic motor econòmic, cosa que deixa totalment desemparats els treballadors del camp i els veïns dels pobles costaners. Si bé és una crítica necessària, no deixa de fer mal 💔
«El mar és com el pati d’un col·legi, un solar, el cel ample que es veu damunt de la placeta, sense motos ni guàrdies i sense voravies. El mar és l’ombra humida del Paradís. El mar...
(Tornarem altre vespre i tot serà distint. Veuràs tu com Déu fa que tot siga com vols.)» V.A.E.
Ana Penyas crea un aura que te envuelve mientras te está explicando la evolución del turismo en España. Desde la creación de la primera guía creada por el gobierno de la dictadura franquista, hasta la amenaza que sufre la huerta en diferentes zonas de nuestras costas mediterráneas. Recomendadísimo.
Najbardziej interesujący graficznie i jeden z bardziej przygnębiających komiksów, jaki ostatnio czytałam. Autorka zabiera nas na hiszpańskie wybrzeże Morza Śródziemnego, do Walencji, do pobliskiej wioski i leżących pomiędzy nimi ogrodów Lewantu, żeby pokazać jak neoliberalizm niszczy krajobraz i ludzkie życia. Przyglądamy się losom kilku pokoleń pewnej rodziny na przestrzeni 50 lat i widzimy jak rozwój turystyki w kapitalistycznym rozumieniu zamiast być szansą na m poprawę statusu mieszkańców atrakcyjnych rejonów, przyniósł im same straty i odbierał godność, okazując się garncem złota dla wielkich firm i zagranicznych inwestorów oraz jak kolejne obszary terenu przestawały być miejscem do życia dla zwykłego człowieka - od wysiedleń po gentryfikację. Bardzo to smutne, ale też powinno działać ku przestrodze. W Polsce teoretycznie nie jest to tak wielki problem jak w Hiszpanii, gdzie władze kolejnych miast wprowadzają specjalne przepisy, żeby nie zamieniać ich w turystyczne wyspy, ale akurat w miejscu, w którym mieszkam procesy opisane w książce są bardzo widoczne. Centrum Gdyni to praktycznie same hostele i mieszkania na wynajem krótkoterminowy, na każdej wolnej działce powstają kolejne apartamentowce, w których nikt nie mieszka, a ceny mieszkań na moim osiedlu są warszawskie, przy czym należy pamiętać, że Gdynia to małe, 250 tys. miasto. Być może to ten moment, w którym warto spojrzeć na południe Europy i tamtejsze doświadczenie, żeby zatrzymać to szaleństwo. Ana Penyas nie pozostawia jednak złudzeń - ten liberalny walec jest nie do powstrzymania. Poza zmianami zachodzącymi w przestrzeni, autorka bardzo fajnie naszkicowała także zmiany zachodzące w mentalności kolejnych pokoleń rodziny, krótkie scenki, pojedyncze rysunki, potrafią pokazać bardzo wiele. Innym ciekawym zabiegiem jest zostawienie języków nie będących hiszpańskim nieprzełożonych w głównych dymkach, w ten sposób komiks napisany jest aż 4 różnymi językami. Przede wszystkim jednak „Wszystko pod słońcem” zachwyca graficznie. Penyas posługuje się kilkoma technikami - kredki, ołówek, kolaż, transfer - i tworzy dzieło, od którego trudno oderwać oczy. Wszystko jest świetnie przemyślane, wspaniale pokolorowane, zaskakujące. Zdecydowanie moja tegoroczna topka.
Me leí el libro en menos de 1 hora, se come con patatas. Como ya hizo la autora en "Estamos todas bien", logra retratar una imagen de España muy fiel a la realidad. Costumbrista y que llena de recuerdos tu memoria. Nos lleva a la vida de una familia en el Levante español durante la dictadura de Franco hasta la actualidad, dejando perfectamente reflejadas las épocas más recientes de nuestro país tanto en vestimenta, cultura o costumbres como en acontecimientos relevantes y una imagen clara de lo que fue España en cada una de ellas, incluyendo las distintas campañas de "marketing" de entonces (los carteles de helados en los quioscos de las playas, los balones azules de Nivea, etc). Si lees esta novela te vas a sentir identificada en muchos o varios aspectos dependiendo de tu edad. La explotación urbanística y el boom turístico, las playas atestadas de gente sin que quede un centímetro para poner la toalla, los trabajos enfocados al turismo y la hostelería, las familias enteras pasando un domingo de playa con sus sombrillas, sillas y neveras, pero también, el "parkineo", las primeras fiestas, la entrada masiva de la dr0ga en el país. Un trabajo sublime de la autora.
«A quienes tuvieron que abandonar su lugar y a quienes sé quedaron como extraños en su propia tierra.»
La història transcorre a la costa llevantina, més concretament a l'Horta valenciana, però podria estar parlant de les Illes Balears, l'Empordà, la Barceloneta o tants altres llocs.
I, tot i que a nivell teòric no és gran cosa i que passa una mica de puntetes pel tema, crec que és una bona manera visual i senzilla de retratar la gentrificació dels barris, l'arribada massiva de turismes, el capitalisme en el seu estat pur i el turisme com a únic motor econòmic. Parla sobre com, al cap i a la fi, aquest sistema econòmic de merda que és el capitalisme, juntament amb la globalització, acaba expulsat a la classe obrera de la seva terra natal.
«–A nosotros nos quedan dos años de contrato y pinta mal la cosa, quieren meter a turistas. Nos van a echar, como a las putas. –Pero ¿qué os creíais? ¿Que el barrio lo estaban dejando bonito y limpio para vosotros?»
Espectacular relato de la turistificación a lo largo de las décadas y de cómo el servilismo al guiri ha acabado convirtiendo a España, y sobre todo a la costa, en el patio de recreo de Europa donde todo se hace (en teoría) por España, pero no solo sin los españoles, sino que precisamente es a su costa.
En fin, todo sea para que el siempre honrado gremio de la hostelería pueda cobrarnos cuatro pavos por un café, nos cierren comercios locales para poner zulos turísticos donde se alojen los encantadores borrachos que nos deleitan con serenatas a las tres de la mañana mientras mean en la calle.
Un très bel ouvrage sur la transformation d'une région, d'un paysage, d'un quartier sous la pression du tourisme de masse et des dérives du néolibéralisme.
Ana Penyas incorpore au dessin photos d'époque et documents d'archives. C'est esthétiquement très réussi et sert parfaitement le propos du livre. Lecture vivement recommandée !
Dels millors retrats de la meua terra que he llegit. Gentrificació, urbanisme inconscient, turisme massificat... M'ha encantat la veritat que té una veu super fresca i tot acompanyat de unes il·lustracions precioses
Aunque Todas estamos bien es la novela más premiada de la autora sinceramente creo que este cómic es mucho más redondo y completo que el anterior. Se nota que ya tenía más claro cómo estructurar la narrativa y el desarrollo está mejor planteado, sin altibajos. Una obra muy recomendable para conocer esa cara oculta del desarrollo urbanístico desaforado que se ha vivido y se vive en las costas españolas.