Losy bohaterów tej książki - miejscami dramatyczne, a innymi razy wręcz przeciwnie, zabawne – to tylko pretekst, bowiem rozgrywają się na tle autentycznych wydarzeń z końca II wojny światowej i okresu utrwalania władzy ludowej na Górnym Śląsku.
Dla mieszkańców tego regionu to czas wyjątkowo trudnych i bolesnych doświadczeń, które przekładają się na ich rodzinne, zawodowe i społeczne relacje. Żołnierska służba w Wehrmachcie, pod wodzą gen. Andersa czy u boku Armii Czerwonej - podobnie jak mordy, gwałty i grabieże ze strony „wyzwolicieli”, jak katorżnicze wywózki Górnoślązaków w głąb Związku Radzieckiego i dyskryminowanie ich nie tylko przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa - nie podlegają tu ocenie. Są za to wplecione w dość barwą opowieść o ludziach, którzy to przeżyli, którzy od pokoleń są ze sobą zżyci, których łączy śląska tożsamość, mimo wielu przeciwności i zawiłości, jakie pochodzą z obcego im świata.
W stylu typowym dla Jerzego Buczyńskiego, autora tej powieści, jej narracja nakreślona jest językiem literackim, natomiast dialogi zostały przytoczone gwarą śląską, w zapisie fonetycznym, co stanowi próbę możliwie wiernego, choć i tak trudnego do uchwycenia w pisowni, żywego języka.
Obecnie mieszkaniec Radlina, przez 27 lat pracował pod ziemią jako górnik dołowy w kopalniach Marcel i Pniówek. Zaczął pisać po przejściu na emeryturę, jest autorem książek o tematyce śląskiej.
Na łamach lokalnych czasopism publikuje krótkie opowiadania. Pisząc po polsku i śląsku, poprzez podania i legendy, popularyzuje historię Śląska.
"Karlik, zaciągnąwszy się papierosem, powtórzył ironicznie: - No ja: polsko władza, polskie urzyndniki i polsko milicyjo. Yno, że oni wszyjscy nos, Ślonzoków za Niymców majom. Jak sie nawet purtna, to wrzeszczom kiej opyntani, żech purtnoł po niymiecku. Ale za to we polskich cajtungach szrajbujom wołowymi literami, że Ślonzoki, to som odzyskane Poloki! A tak rychtyk, to im rozchodzi sie yno o nasze gruby, wongiel i ta zacno siyła roboczo, kierom som ślonskie bergmony!"