Pomiędzy opowiada o trzech pokoleniach rodziny Polaków mocno związanej z pewnym cygańskim taborem pod wodzą Konstantina. Ten „cygański król” swoim nasieniem na zawsze połączy losy Poli i jej powinowatych, komplikując, urozmaicając, uszczęśliwiając, unieszczęśliwiając tak jej życie, jak i tych, z którymi łączą ją więzy krwi, małżeństwo i bliska lokalizacja. Powieść ta to także geneza powstania owej lokalizacji, a także opowieść o pewnym portrecie pięknej kobiety, którego burzliwe losy zawędrowały do wsi, w której mieszkają bohaterowie, i stała się swoistym obiektem kultu, nie mniej niż Konstantin i jego cygański urok wpływając na losy Poli i jej bliskich. Wreszcie – to opowieść o pewnym zabójstwie, które nigdy nie zostało wyjaśnione bohaterom, ale którego tajemnicę autor zdradza już na wstępie swoim czytelnikom.
Z wykształcenia slawista i rolnik. Mieszka w Gdańsku. Laureat trzeciej nagrody w Gdańskim Konkursie Prozatorskim za opowiadanie „Chłopska 34” (2011) oraz zdobywca wyróżnienia w Konkursie na Najlepsze Polskie Opowiadanie roku 2016 w ramach 12. Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania za utwór „Najważniejsza rzecz w życiu”, opublikowany w książce „2018 Antologia opowiadań”.
Ktoś musiał mieć naprawdę zły dzień, że książka Pawła Radziszewskiego ma tak okropną okładkę. Niczym na nią nie zasłużyła.
Ani nie jest kiczowata (choć to czasem proste bajki), ani nie jest nadmiernie uduchowiona (autor sporo tu ironizuje z konstrukcji właśnie takiej boho-opowieści), ani też nie jest brzydka, bo język Radziszewski ma choć może nie erudycyjnie bogaty, to z pewnością porusza się w polszczyźnie ponadprzeciętnie dobrze. Nic nie usprawiedliwia tej okładki poza może chęcią trafienia do klienteli, która na hasło “świeże literackie mięcho”, jak o powieści Radziszewskiego wypowiedziała się nie owijająca w bawełnę Joanna Bator, ucieka gdzie pieprz rośnie, bo lubi literackie, zatęchłe pierza. Mam nadzieję, że krzywda za duża się autorowi nie stanie i mimo tego czegoś na okładce, sięgniecie po “Pomiędzy”, bo naprawdę warto.
To idealna książka na ten czas, gdzie literatura ma nam dać otuchę, że będzie lepiej, rozrywkę i wciągającą opowieść, bez męczenia przesadnymi dramatami. Choć nie brakuje w “Pomiędzy” dramatyzmu, to jest on obudowany humorem, ironią, bajką, mitem i groteską. W efekcie nie mamy tu może wagi ciężkiej, jak u Radka Raka, ani też emocjonalnego pobudzenia jak w pamiętnym “Dygocie” Małeckiego, ale dostajemy opowieść wciągającą i kojącą nerwy. Świat stworzony przez Radziszewskiego jest pełen stereotypowych postaci - pożądliwy hrabia, biedna służąca, Cyganie, upadli szlachcie i szlachcianki oraz lubiący gruszki niedźwiedź, to tylko niektórzy z bohaterów tej opowieści, która dzieje się gdzieś tam w naszej historii, gdzieś tam w bajce, która jakoś każdy z na trochę zna, a gdzieś w wyobraźni autora. Ze wszystkiego korzystając z umiarem, po trochu, wyszła Radziszewskiemu naprawdę udana jak na debiut książka.
Podoba mi się ironia, z którą traktuje autor swoich bohaterów i dzieło, jak we fragmencie gdy przyszły straszny fornal odwozi zbzikowaną matkę do klasztoru, “bo w książkach, które czytał, właśnie tam trafiali (...) bohaterowie, których wątki przestawały być potrzebne w dalszej części fabuły”. Lubię takie gry i zabawy z powieściową materią, nawet gdy są wyrażane tak wprost, jak robi to Radziszewski. Podoba mi się również to, że historia, którą opowiada w “Pomiędzy” sięga do tradycji polskiej literatury “realizmu magicznego”, czyli mamy tu zmitologizowaną wieś ze srogim panem, obok wsi równie mityczny i legendarny las, a do tego niestworzone historie i kobiety, które sprawiają, że facetom odbija i świat ulega zmianie. Tylko, że na tą przewidywalną warstwę Radziszewski nakłada filtr z komizmu i niepokornie zmienia jej elementy.
Jest taki typ powieści, dość popularnej w Polsce, w której obowiązkowymi elementami są błoto, dużo błota i jeszcze więcej błota. Jakieś Polesie, dworki szlacheckie, dziewki oddające się na sianie, Żyd tułacz, Cygan wędrowca, biedny chłop z jakimś muzycznym talentem, wszystko to dzieje się w Polsce wyglądającej jakby Fałat z Kossakiem postanowili wspólnie stworzyć jakiś widoczek, ale przyszedł Ruszczyc i powiedział - orka! W takich powieściach ważny jest ugór, pole, rów i miedza, do tego strach na wróble i wyładowania elektryczne. Robert Nowakowski w “Ojczyźnie jabłek” potraktował tą materię na serio i poniósł kontrolowaną porażkę, Paweł Radziszewski zrobił z tego lekką komedię, bez czajenia się na arcydzieło i dzięki czemu napisał powieść, którą po prostu przyjemnie się czyta. A to dziś ważne, żeby nam było po prostu choć trochę przyjemnie
Opowieść, której nie da się powtórzyć – stworzona z dziesiątek innych opowieści, splecionych słów, legend wyszeptanych przy ognisku… Między stronami snują się cygańskie tabory, niespełnione obietnice, ciche zbrodnie i wielkie namiętności, a wszystko to na bagnistej ziemi, pełnej dróg do innego świata.
Opowieść Pawła Radziszewskiego wciąga czytelnika, otula, pożera trochę, jak to bagno, jak te rowy, które przypominają szlaki do innego świata. Wchodzimy w mgliste zarośla historii, meandrujemy trochę tu, trochę tam. Wydaje nam się, że zawracamy do przeszłości, by nagle dostrzec urywek, obietnicę jutra.
„Pomiędzy” to taki uroboros – historia, która wydaje się nie mieć początku i nie mieć końca, jak powtarzana od stuleci cygańska bajka. Coś się zmienia, coś odchodzi, coś pojawia, a coś znika. Joanna Bator nazwała powieść Radziszewskiego „mroczną baśnią dla dorosłych” i nie mogę się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Jednak jak to z baśniami dla dorosłych bywa, pozbawione są złudzeń, więc nie ma w nich ani rozkosznych początków, ani romantycznych zakończeń. Jest życie, a życie – chociaż pełne tajemnic i niewyjaśnionych niedopowiedzeń – bywa nieczułe, drapieżne, dzikie. I taka jest ta powieść, zawieszona pomiędzy ludzkim a dzikim, zakorzenionym a mglistym, delikatnym a bezlitosnym.
Nie każdy polubi ten specyficzny gatunek, jakim jest realizm magiczny, ale kto przepada za tą mieszanką onirycznej dziwności ukorzenionej w świecie jak najbardziej rzeczywistym, ten przepadnie w „Pomiędzy” bez reszty. Przypomnicie sobie „Sto lat samotności” Gabriela Garcii Marqueza, „Dom duchów” Isabel Allende czy tak bliski nam „Dygot” Jakuba Małeckiego. To sama przyjemność z lektury.
Jak dobrze, że odkryłam tę książkę! Zakochując się w twórczości Maleckiego, było mi szkoda, że z każdą kolejną książka odchodzi on od klimatu polskiej wsi. Radziszewski zaspokoił mój głód po przeczytaniu „Śladów” i „Dygotu”. To jak autor operuje symboliką, elementami wierzeń ludowych jest po prostu cudowne. Najlepszą przyjemność sprawiało mi właśnie łączenie rzuconych między wierszami symboli z tym co pojawiało się w kolejnych wątkach. To również zacierało granice między rzeczywistością a mitem, bo w końcu „Cyganie mają tylko opowieści”.
Trudno mi ocenić tę książkę. Z jednej strony czytało się wartko i momentami naprawdę mogłem się wciągnąć w historie nieszczęśliwych bohaterów. Szczególnie ostatnia część „Opowieść mgły” była pod tym względem bardzo angażująca i do tego całkiem dowcipna takim rodzajem dowcipu, który opiera się w dużej mierze na znajomosci świata przedstawionego i bohaterów. To jest humor, który wyjątkowo lubię. Przy tym kompozycja „Pomiędzy” jest zgrabna i opowieść ładnie się zaczyna i rozwija. Rysunki bohaterów przez całość są umiejętnie zrobione i ciekawe. Także wypadałoby powiedzieć, że jest to dobra książka… Prawda? Coś mi niestety jednak nie gra. Problem spróbowałbym zdiagnozować tak, że to jest książka „tylko dobra”. „Tylko” ponieważ warsztatowo wszystko jest w niej przyzwoite, temat - tytułowa przestrzeń „pomiędzy” rozumiana jako bytowanie trochę w świecie baśni, a trochę surowego realizmu - zarysowany jest pomysłowo, bohaterowie przekonują swoją psychologią i tak dalej. Tyle, że przez większość lektury miałem wrażenie, że już to gdzieś czytałem, że już to znam. Jest taki quasi nurt we współczesnej polskiej literaturze, który polega na opisywaniu wsi jako magicznej krainy. Magicznej bo stanowiącej domenę utraconego bezpowrotnie dzieciństwa albo dosłownie zaczarowanej, baśniowej właśnie, w której prawa rzeczywistości się załamują. Wywodzi sie on co najmniej od Myśliwskiego, a zajmują się tym starsi-współcześni jak Tokarczuk i Stasiuk, a wiele takich powieści powstało w ostatnich latach. „Dygot” Małeckiego, „Skoruń” Płazy, „Guguły” Grzegorzewskiej, „Sońka” Karpowicza… Rak też się jakoś do tego kwalifikuje, chociaż on skręca w straight forward fantasy. Jest tych autorów więcej i te powieści, które czytałem w większości mi się podobały. Zaczynam mieć jednak wrażenie, że ten rodzaj poetyki jest czymś, co dla mnie osobiście się wyczerpuje. Z jednej strony fajnie przeczytać taką książkę od czasu do czasu, to taki nasz rodzimy realizm magiczny. Z drugiej… mam wrażenie, że czasem autorzy opisując dzieje różnych rodzin w różnych regionach Polski piszą o nazbyt nieokreślonej, pół-sennej rzeczywistości. Takiej w której te nadprzyrodzone prawa stają się trochę zbyt podobne jedne do drugich jakby z tego samego pseudo-słowiańskiego-pół-nihilistycznego materiału były szyte. Ich zakończenia uciekają od konkretnych konkluzji i wpadają w sidła nieokreśloności. Tak jakby opowieść zamiast mocno wybrzmieć na koniec po prostu się wyczerpywała, gasła. Mnie to jakoś coraz rzadziej satysfakcjonuje. Krótko mówiąc: wydaje mi się, że chciałbym więcej opowieści o soczystej wsi, najlepiej współczesnej, takiej która nie jest przefiltrowana przez różne konwencje mniej lub bardziej oniryczne. Może jestem niesprawiedliwy wobec Radziszewskiego, może to nie jego wina, że akurat na niego padło, kiedy nastąpiło to moje przesilenie. A może w jego książce katalizują się jedne z gorszych spośród tendencji tego nurtu. Trudno powiedzieć. Może to coś pomiędzy.
Podobno debiut Pawła Radziszewskiego naznaczony jest realizmem magicznym, ale ja myślę, że przede wszystkim jest naznaczony magicznym myśleniem. Bohaterowie przypisują cudowne właściwości niektórym przedmiotom, moc sprawczą niektórym modlitwom. Czy w powieści występuje magia? Wszystko jest kwestią interpretacji…
Uwielbiam opowieści o małych społecznościach – zamkniętych, hermetycznych, uwikłanych we własną historię. Losy bohaterów, przedmioty nie są przypisane do konkretnego momentu, a przewijają się w taki czy inny sposób przez kolejne pokolenia, zyskując czasem nowe znaczenie, jak obraz cygańskiej Madonny.
Paweł Radziszewski zastosował wiele zabiegów, zdarzało się, że niektóre fragmenty powieści powtarzał wielokrotnie poprzez usta lub myśli różnych bohaterów. Stworzył wielogłosową opowieść, która składa się jednak w spójną całość. To historia ludzkich dramatów, tęsknot a czasem drobnych uśmiechów losu.
W "Pomiędzy" poruszony jest problem przynależności, akceptacji, tego jak trudno jest wrosnąć w daną społeczność pomimo upływu lat. Historie poszczególnych bohaterów naznaczone są różnymi problemami, ale cały czas krążą wokół tych samych miejsc, ludzi, motywów.
Debiut literacki Pawła Radziszewskiego jest znakomity na wielu poziomach: zarówno kreacji bohaterów, misterności fabuły, jak i również języka. Autor niesamowicie sprawnie włada słowem i przenosi czytelnika do wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Z każdą kolejną stroną wsiąkamy w stworzony przez niego świat i gdybym koniecznie musiała znaleźć jakieś wady, to przeszkadzały mi nieco wulgaryzmy, choć zwykle nie mam do nich zastrzeżeń. W tym przypadku nie chodzi o sam fakt użycia niecenzuralnych słów, bo te dość dobrze podkreślają prymitywność, a o to, że konkretne zwroty nie do końca pasowały mi do przedstawionej epoki.
Jak sam tytuł wskazuje, w powieści Pawła Radziszewskiego wiele dzieje się pomiędzy. Bohaterowie nie są szczęśliwi ani zrozpaczeni – a pomiędzy. Przedmioty nie są przypisane do jednego momentu, w którym powstały, ale wędrują pomiędzy kolejnymi pokoleniami. Cuda mogą być cudami lub zwyczajną wymysłem, ale najczęściej są czymś pomiędzy. I tylko w odczuciach po skończonej lekturze nie trzeba wybierać i dość jednoznacznie można stwierdzić, że jest to bardzo dobra powieść i jako debiut, daje ogromne nadzieje na dalszą twórczość Pawła Radziszewskiego.
Pomiędzy garbatą gruszą, której gałęzie opierają się o ziemię, a stawem, który nigdy nie wysycha ani nie zamarza, pomiędzy cygańskim taborem a wioską w środku przeklętego lasu, zarośniętego kolczastymi chaszczami tak, że tylko lisy mogą się w nim swobodnie poruszać, pomiędzy hrabią zakochanym w portrecie a fornalem wygnanym na bagno, pomiędzy Niemcem o oczach jak woda a cygańskim królem o złotych zębach... Pomiędzy rzeczywistością a magią, we mgle zasnuwającej plątaninę rowów snuje się opowieść utkana z wielu różnych opowieści.
Taka ot bajka - nie-bajka. Dzięki zmieniającym się szybko postaciom, a właściwie kolejnym ich wcieleniom jest wartka w czytaniu. Dość ciekawie skonstruowana narracja podpiera fabułę i razem dają trafną diagnozę społecznych miazmatów, ujętą w bagiennym realizmie magicznym. Nie jest to może wybitna proza, ale na pewno przeczytam koleją książkę tego autora.
Realizm magiczny "po polsku". Chociaż książkę czyta się powoli z powodu dużej ilosci opisów, wciąga jej "literackość". Trochę jak snucie opowieści przy ognisku czy wieczorem w altanie czy na kocu pod gwiazdami.
Debiut powieściowy Pawła Radziszewskiego znajduje się pomiędzy realizmem magicznym, nawiązaniem do prozy Jakuba Małeckiego i sagą, ale nie rodzinną a związaną z miejscem. Myślę sobie że, łatwiej zrealizować pomysł na powieść z mordercą w roli głównej, niż kreować świat ludzi z krwi i kości, którzy mają słabości, chcą kochać, czasem nienawidzą i są żądni zemsty. Powieść Radziszewskiego to ta druga opcja, ten trudniejszy pomysł. W „Pomiędzy” najpierw był bagnisty las, w którym corocznie zatrzymywał się cygański tabor. Z czasem zamieszkał w nim młody fornal, którego żona kochała niedźwiedzia, po kilku chwilach urodziła im się córka Pola. Dziewczyna pokochała cygańskiego króla, który to przywiózł jej z dalekich krajów męża o białych włosach. Mężczyzna ten znał się na wodzie i za jego inicjatywą powstał staw, który nigdy nie zamarza. A nad stawem rosła garbata grusza, która… Niezaprzeczalnie proza Radziszewskiego to świeża krew na literackim rynku. Jestem prawie pewna, że powieści Jakuba Małeckiego są mu bliskie i mogły stanowić inspirację do powstania „Pomiędzy”. Gdyby zestawić po kilka zdań obu pisarzy czy różnica w ich kształcie i budowie byłaby widoczna? Na szczęście im dalej, tym mniej Małeckiego. Choć ciągle podobnie, bo opowiada o przeciętnych ludziach i ich przeciętnym życiu. Radziszewski pisze o małej społeczności - zamkniętej, hermetycznej, pogubionej i uwikłanej we własny przypadek. Losy wykreowanych bohaterów nie są związane z konkretnym przedziałem czasowym, ale zyskując nowe znaczenie, przewijają się przez kolejne pokolenia. To historia ludzkich dramatów, tęsknot a czasem drobnych uśmiechów losu. Momentami jest niechronologicznie, chwilami nielogicznie, ale przez powieść się płynie. Co rusz napotykamy na niedomówienia, potykamy się o dosłowności. Rzeczywistość Radziszewskiego to mieszanka różnych światów i płaszczyzn, balansowanie na granicy fantazji i rzeczywistości. Dużo wątków, dużo szczegółów. Dużą zaletą jest wątek cygański. Pachnący ogniskiem, prowadzony przepowiednią przy dźwiękach akordeonu. To prawdziwy wędrujący tabor, który pojawia się wraz z pierwszym śniegiem. Lubię dystans autora do swoich bohaterów. Żadnego nie wychwala, żadnego nie faworyzuje. Tkwią gdzieś pomiędzy skazani na jego łaskę lub niełaskę. Tytułowe pomiędzy przewija się przez całą fabułę. Autor bawi się słowem, osadzając go w różnych kontekstach, a na dodatek bawi się konwencją. Bohaterowie nie są zakotwiczeni w jednym miejscu, ale funkcjonują gdzieś pomiędzy. Są pomiędzy podziałem społecznym, wyzwaniem i poglądami. Przez ten zabieg powieść ociera się o granice fantastyki, pomiędzy dysharmonią form a groteską. „Pomiędzy” nie jest lekturą dla wszystkich, bo to podróż rodem z baśniowych krain. Choć nie trzeba być koneserem, to jednak warto tropić w tekście symbole, inspirować się powstałą legendą. Należy pamiętać, że to lektura niespieszna, stąd czytelnicy żądni szybkiej akcji i spektakularnych jej zwrotów mogą czuć się lekko rozczarowani. W całości przewija się dość poetycki język, natomiast dialogi są dowodem, że to wciąż prości ludzie, wywodzący się z ziemi, lasu. Zdecydowanym atutem powieści jest sposób prowadzenia narracji, która płynnie zlepia, łączy i zazębia kolejne wątki i bohaterów. Powieść Radziszewskiego to literacki debiut – mocny, przemyślany, dopracowany, pełen determinacji. Jestem mocno zaintrygowana czy w kolejnych książkach powtórzy klimat „Pomiędzy”. Jeśli tak, będzie to kolejna marka na polskim literackim rynku. Dla inności, w oczekiwaniu na kolejnego Małeckiego, dla pomiędzy – warto.
Pomiędzy to historia trzech pokoleń rodziny – Poli, która zakochała się w cyganie, jej syna i wnuka. Opowiada o wielkiej miłości i ogromnym oddaniu, ale też zagubieniu i cierpieniu. Nie jest przy tym melodramatyczna czy egzaltowana, tu nie ma wielkiego poświęcenia rodem z romansów – Pomiędzy pisze samo życie, ze swoją przyziemnością, problemami i zwyczajnymi ludźmi, którym przydarzają się ich małe duże dramaty. Właśnie przez tę spokojną życiowość książkę czyta się tak dobrze, zupełnie jakby była opowieścią o latach młodości jakiegoś krewnego, którego w zasadzie nie znamy, ale jesteśmy ciekawi, bo w sumie zawsze był blisko. Pomiędzy staje się przepustką do innego świata, który dla nas już nie istnieje, którego nie mieliśmy okazji poznać, ale który kiedyś był i obecnie jest bardziej realny i zrozumiały niż obecny dla tych, którzy się w nim urodzili. Powieść staje się historią o zmianie świata i tę zmianę widać – nie w technologii, która mogłaby dotrzeć na zapyziałą wioskę, ale w ludziach, którzy dorastają, doświadczają innych rzeczy, a jednak nadal mają pewne stałe, nadal mają swoją naturę.
Gdybym Pomiędzy Radziszewskiego miała umieścić gdzieś na mapie współczesnych polskich książek, to musiałoby stanąć przy zwyczajności powieści Małeckiego, który opowiada o przeciętnych ludziach i ich życiu w sposób interesujący, dostrzegając problemy. Przy czym Małecki bardziej skupia się na odczuciach konkretnych bohaterów, a Radziszewski na ich otoczeniu – świat w Pomiędzy jest żywszy, realniejszy mimo pewnej mityczności. Bohaterowie z dalszych planów są bardziej ludzcy, mają swoje dobre strony i złe, trudno ich jednoznacznie oceniać. Radziszewski powinien jednak stanąć także obok Tokarczuk i jej Prawieku. Zręby są tak samo mityczne i oderwane od reszty świata. Niby istnieją, a jednak nie do końca, wszystko, co dzieje się poza nimi jest jakby nierealne, konsekwencje docierają tam z opóźnieniem lub wcale, poza tym świat nie interesuje zrębian, a świata zrębianie.
Radziszewski w swojej powieści posługuje się bardzo poetyckim językiem, przydającym całej opowieści nieco mityczny, baśniowy charakter. Inaczej wyglądają jednak dialogi – widać w nich, że nie mówią inteligenci, a po prostu zwykli ludzie, którzy czasem nie mają nawet ukończonej podstawówki, którzy wyrażają swoje emocje dosadnie. Początkowo pojawiające się w dialogach wulgaryzmy mogą drażnić, jednakże trudno byłoby bez nich uzyskać realizm w konstrukcji bohaterów.
Pomiędzy jest bardzo udanym debiutem. Interesującym, pięknie napisanym i bardzo dobrze rokującym na kolejne powieści autora, których już nie mogę się doczekać.
--- Także na szarakawiarenka.pl Książkę można było uzyskać za punkty ISBN na portalu CzytamPierwszy.pl
Debiut Pawła Radziszewskiego to opowieść o pewnej wiosce na bagnie, znajdującej się w przeklętym lesie. Wieś ta posiada swoją niezwykłą historię pochłoniętą przez bagno i otuloną mgłą. A nosi ona nazwę Zręby, gdyż założona została na pniach po zrąbanych drzewach.
Autor podzielił książki na pięć części: opowieść korzeni, opowieść ognia, opowieść wody, opowieść kamieni i opowieść mgły, a każda z nich w inny sposób przeprowadza nas po życiu wsi i jej mieszkańców, każda zwraca naszą uwagę na coś innego, ale również skupia się na tym, co jest pomiędzy. Pokazuje nam również, jak to jest być człowiekiem, który nigdzie nie pasuje, który zawieszony jest właśnie pomiędzy i trudno mu odnaleźć swoje miejsce. Bo pomiędzy nie możemy wpasować w ramy, sklasyfikować ani jednoznacznie określić. Po prostu jest.
To nie jest opowieść, która nas rozśmieszy i rozbawi, nie znajdziemy też w niej zbyt wiele miłości i szczęścia, ale z pewnością dowiemy się dużo na temat tęsknoty, smutku, bólu czy złości. Nie ma tutaj też sprawiedliwości, a wszystko, co dzieje się w wiosce, dzieje się za sprawą cudów cygańskiej madonny. Uważać należy zatem na to, o co się prosi, gdyż prośba źle sformułowana przynieść może więcej strat niż pożytku.
Sięgając po tę książkę zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Okładka nie zachęciła do czytania, ale opis już jak najbardziej zainteresował, zaintrygował i zaciekawił. Przez całą akcję powieści pojawia się wielu bohaterów, co początkowo trudno dopasować i powiązać, jednak z biegiem snucia opowieści wszystko otrzymuje swoje miejsce, a nam pozostaje się tylko delektować czytanymi słowami.
Jest to powieść napisana pięknym językiem, bogata w przenośnie i porównania a jednocześnie lekka i wciągająca. Z zainteresowaniem i niecierpliwością czekałam na dalszy ciąg opowieści, na dalsze losy mieszkańców Zrębów. I z jednoczesnym podziwem dla bohaterów pojawiała się nie tylko troska, ale też zrozumienie.
Skłonna bym była również stwierdzić, że jest to baśń o prawdziwym życiu, w którym los daje, ale również los zabiera. I tylko ten, kto otrzyma dar największy – miłość, może nazywać się największym szczęściarzem.
Niewątpliwie była to piękna podróż. Jestem zauroczona tą powieścią i zachęcam również do niej innych, gdyż każdy dokona swojej interpretacji i otrzyma z niej to, czego w danej chwili potrzebuje.
Długo się czaiłem na tę pozycję i zastanawiałem, czy warto po nią sięgnąć. Ostatecznie zachęciła mnie informacja, że "Pomiędzy" jest baśnią dla dorosłych. Sam opis natomiast jest owiany lekką mgłą tajemnicy, więc nie wiedziałem do końca, czego mam się spodziewać oprócz owej baśniowości. Już teraz mogę napisać, że się nie zawiodłem. Wpadłem w klimat książki od pierwszych stron. Magię, cygańskość i naturę czuć od samego początku. Rzeczywiście, język przypomina trochę ten rodem z baśni, co mnie osobiście urzekło i stało się dodatkowym plusem powieści. Podczas czytania miałem wrażenie, że wchodzę w sferę sacrum. Odczuwałem może nawet pewien mistycyzm. To przeczucie zrodziło się chyba z powodu, iż w książce zawartych jest masa ludowych prawd czy mądrości. Czułem się trochę, jakby zgłębiał jakąś tajemną wiedzę, a „Pomiędzy” było starą, świętą księgą, która dzieli się ze mną swoją mądrością. Było to cholernie dziwne, ale też ciekawe. Właśnie podczas lektury czułem się, jakbym był gdzieś tytułowym pomiędzy światem realnym a magicznym. Kolejną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest sposób prowadzenia akcji, który, moim zdaniem, jest mistrzowski i bardzo pasuje do samej książki. Akcja mianowicie zatacza kręgi- małe lub duże. Kluczy niczym po leśnych ścieżkach. Zostawia jedną historię, żeby za jakiś czas do niej wrócić i pociągnąć dalej, wyjaśnić pewne rzeczy albo poprowadzić w inny sposób. Pomimo tego pozornego chaosu, ja sam miałem wrażenie niezwykłej harmonii i spokoju. Jakby książka i poprzez nią autor chcieli nam przekazać, że czas się nie liczy i biblijny znany cytat, że wszystko ma swój czas. Wartym wspomnienia jest również duża rola cygańskości. Bardzo podobał mi się ten wątek. Przypominał trochę „Przepowiednię” Emilii Kiereś, w której też pojawiają się cyganie. Nie sposób w recenzji ominąć wydania książki, które jest naprawdę genialne- wydawnictwo SQN robi, jak zwykle zresztą, genialną robotę. Faktura okładki w dotyku jest nietypowa, ale fajna, a grafiki bardzo pasują do fabuły. Miód dla oczu! „Pomiędzy” Pawła Radziszewskiego to lekka, powolna, leniwa powieść z elementami magii- idealna na wakacje! Polecam Wam bardzo gorąco. Mam nadzieję, że i Wy skorzystacie z mądrości tej książki ;).
"Pomiędzy" to historia wsi umiejscowionej w przeklętym lesie, w którym jeśli chodzisz rowami, możesz dotrzeć wszędzie, a drzewa opowiadają, co niegdyś widziały. Pewien chłopiec ma tutaj dwukolorowe oczy, kobieta z miłości do cygańskiego króla wyszła za innego, a Hrabia do wozu woli zaprzęgać ludzi, nie zwierzęta. Jeśli czytasz ten opis, nie widzisz w nim sensu, ale podoba ci się taki miszmasz, to są duże szanse, że wysoko ocenisz tę książkę.
"Drzewa pamiętają wszystko obojętnie i sprawiedliwie".
Realizm magiczny to według mnie najbardziej niepokojący typ fantastyki. Świat przedstawiony wydaje się zwykłym odwzorowaniem naszej szarej rzeczywistości, do czasu gdy któryś z bohaterów opowiada o innym, że ten zniknął, ale nie tak w przenośni, czyli zagubił się, tylko dosłownie... rozmył się, wyparował. W tym momencie jakaś granica bezpieczeństwa została przekroczona i czytelnik sam nie wie, czego może się spodziewać dalej. Jednych to zachwyci i zaintryguje, innych zniechęci.
"Czasami czuła radość, innym razem robiło się jej smutno, a najczęściej było jakoś pomiędzy".
Tytuł tej książki jest wielokrotnie przywoływany, bardzo mi się podobało, jak autor osadzał go w różnych kontekstach, bawił się tym słowem. Tytuł jest przewrotny i bardzo znaczący. Zresztą, co tutaj takie nie jest... Powieść składa się z różnych historii mieszkańców przywołanej wsi i wszystkie są znakomicie przemyślane. Można je po prostu przeczytać dla rozrywki, potraktować jak baśnie dla dorosłych, a można nad każdą przysiąść na dłużej i zastanowić się, jakie inne znaczenia tam pasują. Metafora goni metaforę, momentami czułam się jakby to była jazda bez trzymanki.
"Świat nie był ani ładny, ani brzydki, po prostu był, i to bardzo wyraźny, bo wschodzące słońce wyostrzało krawędzie".
Uważam, że książka jest bardzo dobrze napisana, jest zdecydowanie udanym debiutem, ale chyba nie każdemu będzie odpowiadać. Cały czas panowała w niej taka poetycka, magiczna atmosfera. Jeśli ktoś ma ochotę "oderwać się od rzeczywistości", to ten tytuł polecam.
Życie zazwyczaj nie jest czarnobiałe, częściej szarobure, takie pomiędzy tym, co dobre, a złe. Czasem łatwiej jest ocenić, niż zrozumieć. A gdyby tak spojrzeć na czyjeś losy bez szufladkowania? Wtedy można wpaść w to trudne do sprecyzowania „pomiędzy”.
Ta książka jest tak specyficzna, że ciężko nawet ogólnie zarysować jej fabułę. Hrabia przegrał las, bo w końcu kto nie ma szczęścia w grach, ma je w miłości. Potem zamieszkał tam pewien Cygan, który skradł serce Poli. Z powodu tego uczucia kobieta… wyszła za innego, a jej syn pięknie grał na akordeonie, no i miał każde oko w innym kolorze. Od czasu, gdy zgubił się w rowie. Brzmi lekko chaotycznie? I tak będzie. Ta książka to opowieść o codzienności trzech pokoleń, których losy wzajemnie się przeplatają i nie zważają przy tym na czas czy chronologię.
„Pomiędzy” to zaskakujący i dopracowany debiut Pawła Radziszewskiego, w którym nie da się wyczuć, że stanowi jego pierwszą publikację. Powieść jest przemyślana i napisana w nieszablonowy sposób. W książce da się wyczuć inspiracje twórczością Jakuba Małeckiego, czy Radka Raka, jednak jest to bardziej wpasowywanie się w coraz śmielszy literacki trend, niż jakiekolwiek naśladownictwo. I bardzo dobrze! Bo na polskim rynku książki robi się już tłoczno od powtarzanych schematów, dlatego ten powiew świeżości dobrze zrobi zarówno autorom, jak i czytelnikom.
W powieści na pierwsze plan wysuwa się miejsce, trochę tajemnicze, trochę groźne, ale jednak swojskie i dobrze znane. To ono pozwala ludziom wieść ich losy i pozostaje z nimi bezpośrednio powiązane. Nic nie dzieje się niezależnie, wszystko jest w jakiś sposób od siebie zależne.
Autor w ciekawy sposób łączy szarą, smutną rzeczywistość z magią. Ten realizm magiczny to coś, co niektórych będzie przyciągać, a innych skutecznie odstraszać od lektury. By w pełni wrzuć się opowieść potrzeba czasu, ale też cierpliwości. Historia nie zawsze biegnie chronologicznie, trzeba zwracać uwagę na drobiazgi i łączyć fakty. Jeśli jednak to zrobimy, z pewnością damy się porwać wyjątkowemu klimatowi opowieści.
Opowieść - mozaika, taką którą bardzo trudno powtórzyć. Złożona z poszczególnych scen, różnych wątków, słów i legend szeptanych przez las. Takich w sam raz do za słuchania się przy ognisku. A w nich cygańskie tabory, ludzkie historie, namiętności i niespełnione obietnice - Pomiędzy Pawła Radziszewskiego.
Chcąc przedstawić fabułę powieści, nie wiadomo nawet od czego zacząć. Czy od lasu zamieszkanego przez Cyganów? Czy od hrabiego, który przegrał go w karty, by mieć szczęście w miłości? A może od dziewczyny tańczącej z niedźwiedziem? Albo od Poli chodzącej do taboru romskiego? Wszystkie te opowieści snują się i przeplatają ze sobą. Przeklęta bowiem ziemia skrywa w sobie historie ludzi, o których opowiadają korzenie drzew. Historie cierpienia, wstydu, marzeń i snów.
Opowieść Pawła Radziszewskiego wciąga, otula, wycisza i wprowadza w nastrój nostalgii za tym co było i minęło bezpowrotnie. Tylko drzewa, leśne jezioro i mgły pamiętają i szepczą o tym, czego byli świadkami. Meandrujemy pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Wydaje się, że zawracamy do przeszłości, by znaleźć się w tym co dziś i jutro.
Pomiędzy to opowieść, która nie ma początku i końca, wszystko dzieje się właśnie pomiędzy czymś a czymś. Joanna Bator nazywa ją mroczną baśnią dla dorosłych i rzeczywiście skrywa ona w sobie nutki magiczne, gdzie to, co nadprzyrodzone splata się z ludzkim losem, takim na wskroś realnym. Tym co, mogło wydarzyć się naprawdę. Tu nieustannie coś pojawia i znika. Tak jak w życiu, skoro zaś mówi o życiu zwykłych ludzi, jest takie jak ono: nieco okrutne, drapieżne, dzikie, nieujarzmione, pełne zawirowań.
Debiut Pawła Radziszewskiego zachwyci miłośników prozy Gabriela Garcii Marqueza, czy Jakuba Małeckigo. Ma on ten rodzaj realizmu magicznego, który sprawia, że jego zwolennicy przepadną w nim bez reszty.
Paweł Radziszewski zabiera czytelnika gdzieś pomiędzy, gdzie jest i początek i koniec świata, gdzie klątwy i legendy żyją, a sprawczość cygańskiej Madonny jest faktem, a nie życzeniem.
„Pomiędzy” to nieco baśniowa opowieść o tęsknocie, smutku, złości i pamięci. Autor w bardzo przejmujący sposób snuje historię kilku pokoleń ukazując jak nieprzewidywalny i niesprawiedliwy potrafi być los, nawet tam, pośrodku przeklętego lasu, na bagnie spowitym gęsta mgłą, nieopodal garbatej gruszy. Wszystko wokół jest zmienne, tylko natura jest stałą, obezwładniającą i nadającą wszystkiemu rytm. „Pomiędzy” to też historia niedopasowania, beznadziei szukania siebie i nieznośnego zawieszenia w próżni.
„Pomiędzy” zachwyca poetyckim językiem, melancholijnym tonem jak i niespieszną fabułą, mimo tego lektura nie przytłacza i czyta się ją z zaskakującą lekkością. Nie jest to jednak lektura rozrywkowa. Radziszewski zaskakuje tak dobrze napisanym debiutem, wspaniałym klimatem, pełnym metafor i niedopowiedzeń. Karmi czytelnika niezauważalną gołym okiem magią, nieuchwytnością i ulotnością.
To wyjątkowa polska proza, świetnie skonstruowana i dopracowana w każdym szczególe, okraszona tajemnicą i ludowymi wierzeniami. „Pomiędzy” to świetna literacka próba, która zachwyci niejednego czytelnika. Takie powieści chcę czytać.
Doskonały polski debiut i kolejna literacka perełka tego roku. Jeśli cenicie powieści Jakuba Małeckiego to polecam Waszej uwadze „Pomiędzy”. Myślę, że ta lektura może przypaść Wam do gustu.
A ja czekam na kolejne powieści Pawła Radziszewskiego, jego twórczość zapowiada się bardzo obiecująco i liczę na to, że jego kolejne literackie próby będą coraz wspanialsze!
Czy to była baśń dla dorosłych czy opowieść z gatunku realizmu magicznego, a może ludowa historia zmieszana z groteską, tego do końca nie wiem. Pewnie zgodnie z tytułem coś pomiędzy, ale tak naprawdę nie jest to ważne i nie ma co się nad tym zastanawiać. To co istotne to to, że debiut Pawła Radziszewskiego czyta się doskonale, zachwycając się nad treścią ze strony na stronę. Jest coś niezwykłego w tej historii czterech pokoleń mężczyzn z jednej rodziny, mimo trochę stereotypowych postaci i wrażeniu, że podobny styl gdzieś się już czytało, to całość trzyma w napięciu i chce się poznać zakończenie losów Mikołaja, Łukasza, Romka i Michała, mimo że życie każdego z nich łatwe nie było, a nad każdym unosił się jakiś smutek, pesymizm, który jednak nie przeszkodził mi w cieszeniu się z lektury. Ta zostawia czytelnika w zadumie nad kwestiami egzystencjalnymi, nad naturą i sensem prawdy. Pokazuje, że to co nas czasem spotyka nie jest ani dobre ani złe, tylko leży gdzieś pośrodku, właśnie pomiędzy. Ta książka jest magiczna. Po przeczytaniu czujemy nostalgię, za czasami i ludźmi, których już nie ma i nad życiem bohaterów, które czasem zostało zaprzepaszczone przez jeden błąd lub nigdy nie mogło się potoczyć jak może powinno, również przez jedną błędną decyzję. Pomiędzy dziwnie uspokaja, daje chwilę na refleksję, zastanowienie się nad tym co najważniejsze, a czasem najprostsze i najbardziej kruche i nieuchwytne. Genialna książka. Doskonała na jesienne wieczory. W mój gust trafiła bezbłędnie i bardzo się cieszę, że miałem okazję ją przeczytać. Serdecznie polecam! Za książkę dziękuję @takczytam.poznan
To była duża przyjemność z czytania. Opowieść, która mnie pochłonęła.
Realizm magiczny na polskiej wsi - trochę tu Muszyńskiego, trochę Małeckiego. Autor dorzucił trochę ironii i humoru. Sięgnął do baśniowych stereotypów, co pozwoliło mu podzielić świat na dobrych i złych bohaterów. I dzięki temu stworzył świat pomiędzy.
Od początku baśniowość przebija się na pierwszy plan - czyta się z dużym zaciekawieniem. Zamiast mitycznych stworów, mamy tu bohaterów z krwi i kości. Sama konstrukcja powieści przypomina szkatułkę, z której wyciągamy coraz ciekawsze historie. Historie, które przeplatają się i tworzą na koniec spójny obraz.
Jest tu sporo opisów przyrody, które służą do tworzenia atmosfery - mamy las, bagna, Cyganów, magiczną gruszę, obraz madonny robiącej cuda. Każdy element jest istotny.
I ten tytuł - pomiędzy - idealnie oddaje relacje między czasem, miejscem, bohaterami, emocjami, samym sobą. Dwa żywioły ogień i woda są istotne dla opowieści - ale najważniejsze jest to, co pomiędzy nimi.
Jest w tej powieści więcej smutku niż radości, brakuje tu sprawiedliwości, jest dużo tęsknoty. I to wszystko otulone jest historią, która niesie i nie pozwala się oderwać. Jak dźwięki muzyki wydobywającej się z duszy.
Tym razem debiut literacki mnie zaczarował - choć okładka nie była czynnikiem, który zadziałał przyciągająco 😎
Na bagnie, po którym mieszkańcy przemieszczają się na płozach z desek, pod gruszą, która rodziła smaczne owoce, zanim pojawili się tam pierwsi ludzie, jest zabita dechami wieś, gdzie historia wciąż zatacza koło, a wszystko jest takie pomiędzy... Każdy bohater jest pomiędzy statystą a główną postacią, oczy są pomiędzy wodą i ogniem, człowiek pomiędzy gadzią a Cyganem i ta chata na kamieniach pomiędzy górą a wodą. A to wszystko opisane niechronologicznie, by zawrzeć to, co było pomiędzy, poetycko, ale trochę prozą, żartobliwie, ale czasem jednak smutno. Efekt motyla pomiędzy Marią, która nie chciała tłustego hrabi a Cygańską Madonną, która dokonywała cudów w życiu pielgrzymów bawi i przeraża jednocześnie, jeśli kojarzymy z życia takie modlitwy przed figurą z diabłem za skórą. Od paru tygodni czekałam na tę książkę, a później zaczęły się pojawiać zachwyty nad nią, dlatego tylko nie zniechęciłam się na pozór poetyckim językiem. Świetny debiut, przewrotny i jajem, jestem teraz pomiędzy radością, że skończyłam czytać, a smutkiem, że więcej nie ma.
Na bagnie, po którym mieszkańcy przemieszczają się na płozach z desek, pod gruszą, która rodziła smaczne owoce, zanim pojawili się tam pierwsi ludzie, jest zabita dechami wieś, gdzie historia wciąż zatacza koło, a wszystko jest takie pomiędzy... Każdy bohater jest pomiędzy statystą a główną postacią, oczy są pomiędzy wodą i ogniem, człowiek pomiędzy gadzią a Cyganem i ta chata na kamieniach pomiędzy górą a wodą. A to wszystko opisane niechronologicznie, by zawrzeć to, co było pomiędzy, poetycko, ale trochę prozą, żartobliwie, ale czasem jednak smutno. Efekt motyla pomiędzy Marią, która nie chciała tłustego hrabi a Cygańską Madonną, która dokonywała cudów w życiu pielgrzymów bawi i przeraża jednocześnie, jeśli kojarzymy z życia takie modlitwy przed figurą z diabłem za skórą. Od paru tygodni czekałam na tę książkę, a później zaczęły się pojawiać zachwyty nad nią, dlatego tylko nie zniechęciłam się na pozór poetyckim językiem. Świetny debiut, przewrotny i jajem, jestem teraz pomiędzy radością, że skończyłam czytać, a smutkiem, że więcej nie ma.
Jak dobrze, że powstają takie książki jak "Pomiędzy"! Jest inna niż wszystkie, chociaż napisana prostym językiem, ma w sobie coś w ludowej poezji. Stara, garbata grusza rosnąca pośrodku bagna w Zrębach przez lata jest świadkiem wielu wydarzeń. Tych, które nie są do końca dobre, ani takie całkiem złe, tylko takie pomiędzy... Cygański tabor odwiedza to tajemnicze miejsce dwa razy do roku, przywożąc ze sobą opowieści o zakochanym w obrazie hrabim i tragicznej historii młodego parobka. Losy mieszkańców Zrębów przez pokolenia ukazują, że wiele spraw, które wydają się być oczywiście, w rzeczywistości takie nie są. Jak jedna decyzja, chwila namiętności, może zaważyć na życiu naszym i innych. Wszystko to toczy się powoli wśród wiejskich pól, w mrocznym lesie, w cieniu starego drzewa, wśród mglistych bagien. Cudowna, magiczna opowieść!
Zupełnie nie moja. Bohaterowie i historia była mi obojętna, a całość nijaka. Ani smutna, ani wzruszająca, ani żartobliwa. Gdyby była dłuższa pewnie bym jej nie skończyła, a tak odsłuchałam w audiobooku na przyspieszeniu.
Samo słowo „pomiędzy” nadużywane i to tak karykaturalnie, że zastanawiam się, czy było celowo ośmieszane w ten sposób, a może cel był gdzieś hmmm… „pomiędzy” …tak to mniej więcej leci. Już to zdanie na okładce zamyka tytuł w kliszowej formie.
Tak czy inaczej, lektura nie była czasem zupełnie straconym. Podobało mi się jak autor prowadził bohaterów, a także ich motywacje i to jak próbowali sobie poradzić ze światem, który próbował poradzić sobie z nimi.
Chyba można, ale ze mną nie zostaje. Zresztą zanim doczytałam do końca, zaczęłam zapominać początkowe historie. Myślę, że nie porusza mojej wrażliwości, ale z kimś innym może się zgrać.
"Był tylko las podszyty zdradliwym bagnem i zarośnięty kolczastymi chaszczami. Była garbata grusza dająca owoce słodkie." Pamiętam jak niedawno zapewniałam po stokroć, że nie tknę żadnego debiutu, po wielu przeprawach i mało udanych przygodach nie chciałam być po raz kolejny królikiem doświadczalnym. Jednak, gdy przeczytałam opis "Pomiędzy" coś zaiskrzyło i jednocześnie era na nie-czytanie debiutów odeszła w niepamięć. W przypadku tej książki zrobiłam mały wyjątek. Kiedy spotykam na swojej drodze taki debiut jestem ogromnie dumna i chciałabym podzielić się tą radością z największą liczbą książkolubów, łaknących świeżego czytelniczego mięcha. Pewnie błędem będzie zaklasyfikowanie autora do pewnego nurtu w jakim tworzy, zgodnie z zasadą - nie szufladkujmy, ale gdy pojawia się nowe nazwisko warto znaleźć dla niego miejsce w literackim świecie. Dla mnie debiutancka powieść Pawła Radziszewskiego plasuje się pomiędzy "Dygotem" Jakuba Małeckiego, a "Baśnią o wężowym sercu" Radka Raka. Te trzy książki łączy ze sobą gawędziarski styl wypowiedzi, realizm magiczny oraz pewna bajkowość. Odnajdziemy tu zarazem magiczną rzeczywistość i zwykłą polską wieś, obraz podszyty groteską, nieco gorzki i bolesny. Zaskakuje mnie sposób i forma, w jakiej autor opowiada nam te sekretne historie szeptane przez ogień i wodę, mgłę i kamienie. Płynnie i krok po kroku przeprowadzeni jesteśmy przez kolejne pokolenia. Las na bagnie ze swoją garbata gruszą będzie ...
Zastanawiam się, czemu literatura polska ostatnich lat tak mocno skupia się na tej dziwnej i specyficznej odmianie realizmu magicznego, która od pierwszej strony wyklucza istnienie nadziei, radości, rozwoju? Autorzy podduszają swoich bohaterów w odmętach, z których nie sposób się wydostać na powierzchnię i tak często ocierają się o fałsz, że nie sposób czytać bez irytacji. Proza Radziszewskiego nie może nie przywodzić na myśl Maleckiego i chociaż wielu sympatyków tego drugiego oburza się na to porównanie, to ja jednak uważam wręcz przeciwnie - że to właśnie Radziszewski lepiej poradził sobie z wykreowanym przez siebie światem. Ostatecznie w moim odczuciu ta książka faktycznie jest "Pomiędzy" - ma swoje bardzo dobre momenty, jak historia Hrabiego i jego folwarku i takie, które nie do końca przypadły mi do gustu, jak chociażby wątek Romka wracającego z Ameryki. Na pewno na moją ostateczną ocenę ma wpływ moja niechęć do tej "magicznej maniery", ale mimo to uważam, że to pozycja godna polecenia, chociaż nie jest jedyna w swoim rodzaju.
Paweł Radziszewski złożył swoją historię z wielu małych, cudownie wciągających opowiastek. Autor zachwyca narracją, jego styl jest dojrzały, a całość – niezwykle błyskotliwa. Świat ludowych wierzeń, cygańskie losy splatające się z życiem mieszkańców wioski na bagnach – to wszystko mnie porwało i urzekło. Każdemu życzę takiego debiutu, a sobie dziękuję, że sięgnęłam po tę powieść, bo był to doskonale spędzony czas.
Jakie to było zaskoczenie! Przyznaję: ta książka długo czekała na swoją kolej, bo dość silnie zniechęcała mnie okładka (zdecydowanie zasługuje na lepszą). Tymczasem okazało się, że Paweł Radziszewski to moje tegoroczne odkrycie! Nigdy nie pomyślałabym, że to debiut. Hipnotyzująca, magiczna, wciągająca. Wzrusza, porusza, smuci, zachwyca. Wspaniały styl, zaznaczyłam przynajmniej kilka cytatów, z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnych książek tego autora.
Nostalgiczna czy zabawna? Taka pomiędzy. Historia ognia, wody, ziemi czy ludzi? Tak pomiędzy. Czy to baśń czy prawda? Coś pomiędzy. "Pomiędzy" to powieść o zamierzchłych (ale czy aż tak bardzo?) czasach. O wczoraj, którego nie było i o jutrze, którego nie będzie. Tylko coś pomiędzy. Piękna gra słów. Niesamowity debiut. Czekam na kolejne.
Ta książka to jest baśń, legenda dla dorosłych, w której zamiast pozytywnego zakończenia są pokoleniowe traumy; zamiast bohaterów dobrych i złych, bohaterowie mniej lub bardziej skrzywdzeni i krzywdzący. Ten typ powieści nie jest do końca mój i szczerze mówiąc chciałam przerwać po 50 stronach. Ale niezwykły sposób opowiadania historii, barwni bohaterowie, surowa przyroda... no jakoś mnie wciągnęły i zatrzymały i nie żałuję, że doczytałam do końca.
Takie 3,5. Niby fajne i się przyjemnie czytało, wraz z postępem książki fajnie się wszystko co było wspomniane na początku wyjaśnia i rozwiązuje. Aczkolwiek książka momentami niesmaczna, choć może taki urok bezstronnych i szczerych opowieści natury