Dwudziestolatek podejrzany o kradzież jest brutalnie przesłuchiwany na elbląskiej komendzie policji. Metody, które stosuje inspektor Juszczyk, sprawiają, że świeżo zatrudniona protokolantka Urszula Baranowska zwalnia się z policji i zakłada własne biuro detektywistyczne. Wkrótce dowiaduje się, że przesłuchiwany chłopak powiesił się na drzewie.
Na domiar złego Urszula nie dogaduje się z nową rodziną swojej matki. Mimo to zgadza się na propozycję ojczyma i podejmuje dodatkową pracę w jednym z jego salonów jubilerskich. Wkrótce do młodej detektyw zgłasza się kobieta, która padła ofiarą prześladowcy. Urszula postanawia nawiązać kontakt z tajemniczym stalkerem i coraz bardziej angażuje się w relację z nim. A gdyby tego było mało, ktoś próbuje potrącić jej matkę samochodem.
Czy te wszystkie sprawy mogą być ze sobą powiązane?
Zaczęło się dość niewinnie... Ten thriller naprawdę zaczął się dość niewinnie w porównaniu do tego, co się działo potem. To prawdziwie pełnoprawny, może niekoniecznie aż tak pełnokrwisty, ale pełnoprawny thriller, trzymający w napięciu.
Urszula Baranowska zwalnia się z policji i zakłada własne biuro detektywistyczne. Za nią ciągnie się sprawa, która była bodźcem do rezygnacji ze służby. Urszula nie dogaduje się z nową rodziną jej matki, ktoś w końcu próbuje przeprowadzić zamach na jej życie. Ponadto, dziewczyna angażuje się w relację ze stalkerem swojej klientki. Czy wszystkie z tych spraw są powiązane?
Ta książka dosłownie zmieniła moje spojrzenie na kobiecą rolę w pisaniu thrillerów. Przez to, że przeczytałam tony thrillerów i kryminałów pisanych przez mężczyzn, nie zauważałam jak uciekają mi tak fantastyczne książki pisane przez kobiety. Trawiłam bardzo długo przeczytany tekst, że uznałam to za dobry omen - to znaczy, że książka wywarła na mnie takie wrażenie, że musiałam aż przemyśleć to, co przeczytałam i co o tej książce myślę.
Ciężko było się oderwać od tej lektury, jak usiadłam do niej rano, tak oderwałam się od niej dopiero, jak ją skończyłam. Jak wspomniałam na samym początku - zaczęło się niewinnie, później czułam się wprost osaczona brutalnością, jaką znalazłam w treści kolejnego rozdziału. Czy taki powinien być zatem dobry thriller? Jeśli wywołuje wprost wstręt, przymykanie oczu, grymas na twarzy czytelnika - to znaczy, że to znakomity thriller! Lepszego spod kobiecego pióra nie czytałam. Choć miałam chwilami wielką awersję do głównej bohaterki - bardzo ceniłam ją za to, że stawiała ponad wszystko swoją rodzinę.
To było moje pierwsze spotkanie z autorką i żałuję, że tak późno to się stało, bo czuję, że wiele mi uciekło. Tyle emocji, takiego wciągnięcia w lekturę, takiego zaangażowania w czytany tekst - nie mogłam sobie lepiej wyobrazić pierwszego spotkania.
Podsumowując - jeśli lubicie brutalność, emocje zapierające dech w piersiach, pełnokrwiste thrillery - to lekturę "Kto czyni zło" możecie czytać całkowicie w ciemno!
„Kto czyni zło” to moja piąta książka Agnieszki Pietrzyk. Wcześniejsza seria z komisarzem Kamilem Soroką, jak i thriller „Nikt się nie dowie” bardzo zapadły mi w pamięć. I tym razem, podobnie jak przy poprzednich książkach, spędziłam z lekturą kilka emocjonujących i pełnych napięcia godzin. Nie mogło być inaczej, gdy akcja zaczyna się od odnalezienia zwłok małego chłopca. Zawsze gdy ofiarami przestępstw padają dzieci budzi to we mnie dużo silniejsze emocje.
Cofamy się do czasu sprzed tragedii i dostajemy wgląd w dwa organizmy, które toczy rak. Pierwszym z nich jest obraz elbląskiej policji, w której brutalne i niezgodne z prawem metody stosowane podczas przesłuchań budzą przerażenie. Drugi obraz, patchworkowej rodziny, w której gra pozorów nie jest w stanie skryć wzajemnej niechęci i zazdrości zwiastuje zbliżające się nieszczęście.
Do tego dochodzą trzy wątki, które wydają się być zupełnie ze sobą niepowiązane. Tajemniczy sms-owy adorator, przepełniony chęcią zemsty brat brutalnie przesłuchiwanego chłopaka i niesnaski rodzinne, których zarzewiem jest chciwość. Autorka tak umiejętnie buduje napięcie i konstruuje fabułę, że gdy dochodzi do zbrodni zupełnie nie byłam w stanie odgadnąć, który z tych wątków okaże się motywem morderstwa.
Bo choć ze statystyk wynika, że zwykle chodzi o pieniądze, lub zemstę, a sprawcy najczęściej należy szukać w rodzinie ofiary, to wierzcie mi, nic nie jest tu tak oczywiste, by nakierować nas na właściwy trop. Autorka celowo dostarcza nam wielu wskazówek, a świadomość, że każdy z bohaterów nosi w sobie tyle negatywnych emocji, by być zdolnym do popełnienia morderstwa jest równie przerażająca jak biegające po miejscu zbrodni ogromne karaluchy, uwolnione z terrariów pana domu.
Trudno doszukiwać się podziału na dobro i zło, jednoznacznie pozytywnych i negatywnych bohaterów, bo tak jak w życiu, otrzymujemy pełną paletę odcieni szarości.
W napięciu śledziłam przebieg wydarzeń aż do ostatnich stron. I choć cała zagmatwana intryga zostaje obnażona pokazując moralną zgniliznę bohaterów, to czy będziemy mogli odłożyć książkę na półkę z poczuciem, że sprawiedliwość wygrała, a winni zostali ukarani? Przekonajcie się sami.
"Kto czyni zło" to książka Agnieszki Pietrzyk i to nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką. Poprzednie powieści wspominam dość dobrze. Tę wysłuchałam w audiobooku.
Urszula Baranowska jest byłą policjantką, która założyła własne biuro detektywistyczne. W swojej poprzedniej pracy nie mogła pogodzić się z metodami jakie policjanci stosowali podczas przesłuchań. Wskutek jednego takiego zdarzenia podejrzany powiesił się na drzewie. Oczywiście wszystko zostało zamiecione pod dywan. Urszula nie dogaduje się również z nową rodziną matki. Jednak gdy jej biuro nie prosperuje zbyt dobrze zgadza się na propozycje pracy nowego ojczyma. Czy to skończy się dobrze?
Książkę skończyłam już jakiś czas temu i muszę przyznać, że już mało co z niej pamiętam. Nie czułam żadnego napięcia ani nawet zaciekawienia podczas lektury. Może jakbym przeczytała ją w papierze to by wciągnęła mnie bardziej. Zakończenie było dość dobre, ale samo wykonanie było jak dla mnie mało spójne. Irytowali mnie bohaterowie swoim zachowaniem. Jakoś to wszystko było mało realne. Poza tym nie potrafiłam przykuć mojej uwagi do tej historii. Często odpływałam myślami i umykały mi różne rzeczy. Niby było okej, ale czegoś tu zabrakło. Niestety do szybkiego zapomnienia.
W idealnym świecie nikt nikogo nie krzywdzi, wszyscy szanują się wzajemnie, każdy żyje szczęśliwy i zadowolony. Niestety, tak dobrze to nie ma.
Początkowa scena już pokazuje zło i nie można się dziwić, że główna bohaterka odchodzi z policji i postanawia zostać prywatnym detektywem. Dodatkowo przystaje na propozycję ojczyma, który oferuje jej dodatkową pracę. Urszula nie ma najlepszych relacji z resztą rodziny, ale przecież w obliczu nieszczęścia rodzina powinna trzymać się razem.
Dzieje się tam wiele, zamachy, napady, stalker oraz jak to w kryminale zabójstwa. Sprawa z napadem to motyw przedstawiony podobnie jak w "Porwaniu", wiemy kto komu proponuje udział, jaki jest plan, a jednak kiedy do niego dochodzi wiemy, że nic nie wiemy. I to mi się podoba, bo daje mi możliwość rozwiązania sprawy.
Początkowo może wydawać się że jest tu zbyt wiele różnych wątków, że coś jest niepotrzebne, ale spokojnie, na końcu wszystko się składa. Lubię książki autorki, podczas lektury tej miałam wątpliwości, czy ta spodoba mi się tak jak poprzednie, które przeczytałam. Po zakończeniu mogę powiedzieć, że jak najbardziej tak. Polecam tę książkę waszej uwadze.
Oskarżony o kradzież chłopak zostaje brutalnie pobity w trakcie policyjnego przesłuchania. Ula Baranowska, młoda policjantka, która była świadkiem zajścia, rezygnuje ze służby i rozpoczyna własną działalność detektywistyczną. Pierwsza jej sprawa dotyczy stalkera, z którym udaje jej się nawiązać kontakt. Jednocześnie czarne chmury gromadzą się nad jej rodziną i firmą ojczyma, a jej matka zostaje potrącona przez samochód. Czy wszystkie te wydarzenia są ze sobą powiązane?
Już dawno żadna bohaterka nie wywoływała we mnie tak częstego odruchu przewracania oczami. Była niezdyscyplinowana, chaotyczna, naiwna i niewyobrażalnie irytująca. Doceniam za to kunszt Agnieszki Pietrzyk w snuciu intrygi i umiejętność stworzenia wielowątkowej historii z ciekawym zakończeniem. Chociaż pozostawiła we mnie niedosyt - uważam, że nie wszystkie wątki zostały domknięte, nie wszystkie sprawy wyjaśnione.
To jest taka książka, którą miło i łatwo się czyta, odwraca uwagę od codzienności, chociaż nie zapadnie na długo w pamięć. Takie też są mi potrzebne, tak jak pewnie i Wam. Sięgnę po kolejne książki Autorki gdy będę potrzebowała wytchnienia i po prostu rozrywki.
Powiem tak, spodziewałam się chyba czegoś bardziej aktywnego, zadziornego… brakło mi mocnych zwrotów akcji i ogólnie akcji. Muszę przyznać, że historia mnie wciągnęła, byłam ciekawa jak rozwinie się sytuacja, kto czyni to tytułowe zło, koniec mnie trochę zaskoczył, ale brakło mi tempa. Może przywykłam do rozlewu krwi i pędu w tego typu książkach i stąd taki niedosyt… Na pewno polecam jeśli ktoś lubi lżejsze kryminały.
Wypracowanie spokojnego i fajnego życia w patchworkowej rodzinie może być ciężkie. Jeszcze kiedy głowa rodziny ma dochodowy biznes, a jeden z dorastających synów problemy finansowe, nie licząc byłej żony, która nie może pogodzić się z rozwodem, to już zaczyna się robić ciekawie, a nawet niebezpiecznie ⚠️ jednak nie wszystko jest takie oczywiste i widoczne na pierwszy rzut okiem
Zachęcona inną książką tej autorki, sięgnęłam, przeczytałam. No cóż, słabe zakończenie, już męczyła w pewnym momencie. Multum postaci, które niby coś tam wnosiły, ale no za dużo tego było momentami.