W nowej kancelarii prawnej Joannie Chyłce zostaje przydzielona sprawa będąca jej zawodowym koszmarem: ma bronić pedofila. Sytuację komplikuje fakt, że oskarżonym jest brat jednego z najważniejszych polityków w Polsce – kandydata na prezydenta, który przed wyborami przoduje w sondażach. Sprawa skupia na sobie uwagę wszystkich mediów, gdyż jej finał przesądzi nie tylko o losie oskarżonego, ale najprawdopodobniej także o wyniku wyborów.
Życie zawodowe Chyłki komplikuje się coraz bardziej, ale to nie koniec problemów. Prawdziwe zaczną się, kiedy w życiu Kordiana pojawi się pewna dziewczyna z jego przeszłości...
Poziom absurdu na ostatnich 50 stronach może przerazić nawet największych fanów Chyłki i Zordona. Ta seria to już dla mnie taki syndrom sztokholmski - z jednej strony nie chcę już brnąć w to dalej, ale z drugiej właśnie chcę i to bardzo i w ten sposób kółeczko się zamyka... Żyję nadzieją, że może 14 tom będzie tym ostatnim...?!
Kolejne spotkanie z Chyłką, nowa rzeczywistość, sprawa wiodąca w tomie wbijająca w fotel… Byłam przekonana, że to musi się udać. No i trochę się udało, a trochę jednak nie 😬
Zaczęło się inaczej niż zwykle, z mniejszym przytupem, ale mimo to nadal zapowiadało się, że od początku wrażenia będą co najmniej mocne. W końcu wykorzystywanie, w dodatku osób nieletnich, to temat o który zarówno ciężko się pisze, jak i o którym ciężko się czyta. Zawirowania, tajemnice, niedopowiedzenia, to wszystko powodowało, że czytałam tę historię z rosnącym zaciekawieniem, nie będąc do końca pewną jakie właściwie zakończenie tym razem na nas czeka. I nagle minęłam magiczną granicę trzechsetnej strony i czar prysł.
Znów, podobnie jak w Kontratypie, zaczęło się robić absurdalnie, coraz ciężej było mi poskładać to wszystko w całość, sprawy przybrały tak szybki obrót, że czułam się jakby ktoś wsadził mnie na karuzelę i kręcił nią zdecydowanie zbyt szybko. W efekcie podczas czytania zakończenia nie czułam dobrze znanego przyśpieszonego bicia serca, a lekki zawód i ogromne pragnienie, żeby książka skończyła się 50 stron wcześniej.
3.25/5 ⭐️ Co tu dużo gadać. Nieważne co Mróz napisze - i tak przeczytam. Chyłka to mój comfort read i guilty pleasure. Przymykam oko na schematy, momenty żenady „przedłużanie” akcji i losów Joanny. Sporo osób mówi, że może to czas, aby Chyłka zeszła ze sceny. Czasami też tak myślę, jednak po chwili łapię się na tym, że tak naprawdę tego nie chcę. Przygody Chyłki i Zordona zawsze poprawią mi humor i TĘSKNIĘ za nimi po każdej dłuższej przerwie. Zakończenie „Afektu” średnio mi leży, nie wiem jak autor z tego wybrnie. Było tu więcej zgrzytów niż w poprzedniej części, ale i tak bawiłam się świetnie. Spędziłam z tą książką kilka miłych dni i z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Ja naprawdę nie wiem dlaczego to sobie robię i dalej to czytam. Poprzednie części były słabe, ale ta to już przeszła wszystko. Jedną powracającą z martwych postać mogłabym przeżyć, ale przy dwóch mój mózg miał dosyć. Przy tej historii to już nawet Riverdale ma jakiś sens. Aż strach pomyśleć co przyniesie następna część.
No cóż ta część przeleciała przeze mnie, jak woda🤷🏻♀️ Szału nie było nawet z takim cliffhangerem na zakończenie. Daję 3,5★ bo Chyłka to Chyłka miewa swoje wzloty i upadki, a po kolejny tom i tak sięgnę:)
Na początku powiało mrozem. Dosłownie i metaforycznie. Ciężko było mi się odnaleźć w tej obezwładniającej bieli, open space'ach i chłodnym marmurze. Czułam się obco. I nie tylko ja, bo dla naszej pary prawników również nie było łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A później szło tylko... pod górkę. Jak nie nowa, irytująca aplikantka z drętwymi sucharami, to Kosmowski, nieumiejący mówić normalnie, po polsku (no ja nie wiedziałam, co to znaczy "FYI", jestem zacofana jak Chyłka).
"Nigdy nie drwię z moich aplikantów. (...) Przeciwnie, dbam o nich. Martwię się, jak długo pożyją. Iga spojrzała na nią z powątpiewaniem. - O ciebie akurat się nie martwię. - Dziękuję. - Nie masz za co. Po prostu doszłam do wniosku, że skoro meduzy przetrwały 650mln lat bez mózgu, tobie też się uda."
Sprawa sądowa też do łatwych nie należała. Wiecie - co wychodzi nowa część, Chyłka mierzy się z najtrudniejszą sprawą w karierze. Powoli może się to robić nudne, ale tutaj naprawdę było ciężko. W końcu Joanna pedofilów nie broni. Koniec. Kropka. Ale sytuacja, w jakiej się aktualnie znajduje, sprawia, że musi przyjąć ten case. Sporo tu polityki i myślę, że nie każdemu fabuła przypadnie do gustu. Ja jestem zakochana w serii politycznej od Mroza, więc mnie się podobało ;) Choć sprawa wcale aż tak bardzo mnie nie interesowała 🙈 Chyba jak większość (?) czytelników czytam tę serię głównie dla wątku romantycznego. Wątek prawniczy też jest ważny i musi być w miarę logiczny i wciągający, ale nie jest top of the top. Tutaj było go sporo, ale ok, takie mniej "prywatne" tomy też muszą się pojawić.
" - Wytłumacz mi - ciągnął Daniel - jak to jest, że możesz bronić gościa, który zaszlachtował całą rodzinę w swoim domu, ale nie kogoś, kto mógł przespać się z jakąś gówniarą? (...) - Ofiara zabójcy przestaje istnieć, a więc nie cierpi, Kosmowski. Ofiara gwałciciela zostaje pozbawiona niewinności, zbrukana, zniszczona na całe życie. Umiera, ale nadal musi żyć, rozumiesz?"
"Afekt" mogłabym określić jako irytujący. Pomijając bohaterów, wydarzenia były istnymi bombami i tylko chwytałam się za głowę, co też Szanowny Autor zrzucił na naszych ukochanych obrońców. Zapamiętajcie sobie jeden numer: 107. I omijajcie szerokim łukiem 🙏 Istna eksplozja nadeszła na ostatnich 60 stronach. Tak, wiem, że zawsze tak mówię, ale tutaj naprawdę dzieją się takie rzeczy... Autentycznie wstrzymywałam oddech w oczekiwaniu, co takiego się wydarzy. Czegoś takiego nie przewidziałam. Cała irytacja skumulowała się na ostatnich 30 (schodzimy coraz niżej) stronach. To wręcz urosło do rangi gniewu na mojego ulubionego bohatera. Jestem obrażona, zła, a nawet wściekła na niego. Jeszcze tak źle nie było i mam nadzieję, że w kolejnym tomie zrobi coś, żeby się zrehabilitować. Proszę 🙏
"Robiłam wszystko, żeby mieć jako takie życie, a dostałam od losu ciebie - ucięła. - Teraz jedyne, co mnie obchodzi, to to, by tego nie stracić."
Ale na szczęście Chyłka z Zordonem trzymali się razem 🥰 Ich związek z każdym kolejnym tomem coraz bardziej się umacnia, dojrzewa, wzruszających i pełnych uczucia wyznań przybywa 🥺 Chyba nic nie jest w stanie tego rozerwać. Chociaż miałam pewne obawy podczas czytania "Afektu", Joanna po raz kolejny mnie zaskoczyła. Ale to tak bardzo, że aż się wzruszyłam. Psychicznie się przygotowałam na apokalipsę, a tu... cisza, spokój. Kamień spadł mi z serca. Do tej pory pamiętam to uczucie ulgi. Ciekawym doświadczeniem było też patrzenie na zazdrosną Chyłkę. Ona sama się do tego nie przyzna, ale czułam, gdy za jej zawoalowanymi aluzjami otwierał się nóż w kieszeni. Przemilczam fakt doboru imienia "pewnej dziewczyny z przeszłości Kordiana", jak to głosi opis z tyłu okładki. Już na samą myśl się śmieję 😂
"Nic nie sugeruję, krępa maso - ucięła Joanna i zbliżyła się o krok. - Bo jesteś jedyną osobą w moim życiu, do której z jakiegoś nieznanego mi powodu mam pełne, absolutne zaufanie, rozumiesz?"
To, za co kocham tę serię, to wachlarz emocji, a w "Afekcie" doświadczyłam ich całe spektrum. Wiem, że wielu osobom się on nie podobał, ale moim zdaniem nie było aż tak źle (np. "Rewizja" w moim odczuciu była gorsza). Bez tych ostatnich, irytujących stron naprawdę byłoby spoko. Okładka też taka sobie... Ale! Po słabym (dla większości, ja jestem w mniejszości 😂) "Wyroku", nadeszła fantastyczna "Ekstradycja", tak że tutaj może będzie podobnie? Mam wrażenie, że Autor uwielbia pastwić się nad swoimi czytelnikami, aby pozytywnie zaskoczyć kolejnym tomem. Tylko pozytywne nastawienie nas uratuje 🙃
Ilość plot twistów zaczyna być przytłaczająca, a cała historia staje się absurdalna. Z jednej strony nie czuję się jakbym przeczytała 13 książek z tej serii i cały czas mam ochotę na więcej, a z drugiej odnoszę wrażenie że dawno powinno się to zakończyć, bo ile można pisać o życiu prawnika (na marginesie dodam, że często oderwanym od rzeczywistości).
Joanna i Zordon, w nowej kancelarii prawnej, dostają twardy orzech do zgryzienia - pojawia się mężczyzna, który zostaje oskarżony o bliższe kontakty z osobą poniżej 15 roku życia. W normalnych okolicznościach Chyłka nie wzięłaby tej sprawy, bo nie chce bronić takich osób, ale jest pewien istotny haczyk. Oskarżony jest bratem kandydata na prezydenta, który w dodatku ma wysokie szanse na zwycięstwo w wyborach.
Dobra, bez zbędnego krążenia - wrzucam szybki skrót swoich przemyśleń, który pisałam w trakcie słuchania audiobooka i idę do następnego tomu: 1. Nowa kancelaria - niby istotna zmiana, ale Chyłka nic się nie zmieniła, dalej jest tym samym chamidłem, którego nikt nie potrafi usadzić, 2. Nowa aplikantka, którą można zamiatać podłogę, bo jest nowa, a Chyłka to taki weteran, że może pomiatać nią jak Zordonem, 3. Nowe zmartwychwstanie czyli to co autor uwielbia w ostatnich tomach najbardziej. Jeżeli wydaje Wam się, że bohater został kategorycznie uśmiercony to spokojnie - prawdopodobnie gdzieś tam nadal żyje incognito, 4. Rozgrzebywanie starych znajomości budzących w Chyłce zazdrość, bo ona jest taka super-pewna-siebie i nikt jej nie podskoczy, ale jak przyjdzie co do czego to jednak nie do końca, 5. Jak już nie wiadomo co wcisnąć do puli nieszczęść bohaterów to pora na dziecko, o którym nikt przez lata nie wiedział, nawet sam zainteresowany, 6. Nudny ten tom, bohaterowie chodzą od punktu A do punktu B, gadają i jeszcze więcej gadają, ale efektów brak. Nieciekawie poprowadzona sprawa, 7. Rozwiązania wyskakują niczym królik z kapelusza, ale w logiki w tym za grosz, 8. Langer, here we go again, 9. Jak zagląda się do paszczy lwa to co się złego może stać? Hmm, może to, że lew może ugryźć, 10. Absurd goni absurd.
Cóż, w poprzednim tomie widziałam tę iskrę na końcu tunelu, ale ta iskra jak szybko się pojawiła tak jeszcze szybciej zgasła.
Chyłka z takiej przystępnie buntowniczej przeszła w bycie po prostu upierdliwą postacią. Trochę za dużo randomowych wstawek i odzywek ale widać Remek lubi swoje trivia. Przeniesienie w większości świata rzeczywistego na to uniwersum jest okej taka cecha serii. Jednak wrzucenie totalnie bez kontekstu losowe hasło "korona świrus" bez odniesienia się za to nigdzie do maseczek i tego jak np. jak to wpłynęło na pracę kancelarii. Fabuła przynajmniej wraz z poprzednią częścią ( bo są mniej samodzielne niż poprzednie części) jest całkiem przyjemna. No i zakończenie na cliffhangarze to też jakaś zmiana bo do tej pory mieliśmy w miarę jakieś zamknięcie.
I must admit the case seemed quite interesting and hopeful. I think mixing the consortium into that was too much. And who's surprised that the plan to let the consortium and Langer kill one another did not work out? That was obvious from the start. As usual, there is no story when either Chyłka or Zordon gets kidnapped or beaten up. Same old, same old..
7/10 Seria o Chylce to jak komiksy Marvela - tu nikt nigdy nie ginie na prawdę, a jego powrót jest opisany taką, czy inną bzdurą. Także cios metalowym prętem w głowę, powoduje chwilowe krwawienie z czoła. Nic więcej. Ale i tak o niebo lepiej, niż pseudo miłosne love story, jakim był trzeci tom o Zaorskim. Bałem się, że będą tu podobne wstawki jak tam, gdzie co stronę bohaterowie się zatapiali w sobie, świat znikał bla bla bla... Całkiem spoko, choć formuła już na maxa taka sama jak zwykle, z dokładnym podzialem zwrotów akcji w rozdziałach. Zmieniają sie tylko bad guye i sprawa. Reszta to samo.
Kolejna część za mną, którą wyjątkowo szybko udało mi się przeczytać. Od pierwszych stron mnie pochłonęła doszczętnie. Zadziwia mnie skąd autor bierze pomysły na to, żeby akcja w każdym tomie trzymała poziom (tak samo jak cięte riposty Chyłki). Można odczuć, że pisanie serii Chyłki to dosłownie studnia bez dna. Już się może wydawać, że nic nie jest w stanie zaskoczyć- aż tutaj nagle niespodzianka!
Autor umiejętnie splata wątki prawnicze z politycznymi, tworząc intrygującą i złożoną historię. Dialogi są żywe i pełne sarkazmu, co dodaje autentyczności postaciom i sprawia, że czytelnik z łatwością angażuje się w ich losy. Relacja między Chyłką a Oryńskim ewoluuje, ukazując nowe aspekty ich współpracy i życia osobistego.
Temat molestowania, wykorzystywania seksualnego jest bardzo trudny, ciężki i nieprzyjemny aczkolwiek wszechobecny. To jak w Afekcie poprowadził to Remigiusz Mróz bardzo mi się podobało, nie było zbyt nachalne i obrzydliwe, co niestety często się zdarza.
Odczułam, że w tym przypadku mamy bardziej do czynienia z psychologiczną książką niż kryminałem - co sam autor stwierdził w podziękowaniach - niestety to dla mnie jest pewnym minusem tego. Pod pewnym względem to wychyla się spoza normy tej serii
. . . . "Prawnik nie wychodzi za mąż. Prawnik dobrowolnie poddaje się karze dożywotniego pozbawienia wolności"
okazuje się, że książki Mroza sprawiają przyjemność tylko wtedy, kiedy czyta się je jednym haustem - przy tej byłam zmuszona do ponad tygodniowej przerwy i potem nie mogłam się wczuć, chociaż prawda jest taka że nie było w co, bo ta część była TAK NUDNA I PRZEWIDYWALNA 😭 liczyłam że pójdzie to w stronę poznania nowych postaci ale oczywiście nie, lepiej żeby zmartwychwstały stare, cliffhanger na końcu jest tak chamski, że aż mnie zatkało, natomiast sprawa jest rzeczą nawet nie drugo a trzeciorzędną. ciekawie zaczęło się robić koło 75% książki, ale co z tego jeśli od razu pojawia się tyle absurdu, że tylko łapałam się za głowę. mam wrażenie, że ta część jest napisana inaczej niż pozostałe, dużo tutaj narracji typu "potem zrobiła to, poszła tam i ustaliła z nim tamto" która przeplata się z cringowymi dialogami. a te Kajmany to nowa Annapurna, Mróz wymyślił sobie, że bohater MUSI tam pojechać więc po prostu obalił wszystkie racjonalne powody dlaczego to jest głupi pomysł i bohater sobie pojechał, bardzo wygodne xd