Dwunastoletnia Wiktoria i sześcioletni Artur przeprowadzają się z rodzicami do Irlandii. Czeka na nich nowy dom, nowe środowisko, nowe przyjaźnie. Lecz tuż po przylocie dzieci owiewa tajemniczy dym. Tak zaczyna się cudowna przygoda i... walka o przetrwanie. Łkające wróżki, tęczowe stworki, mówiące wilki, czarujący młodzieniec i tajemniczy Ior zadbają o to, by dzieci ani przez chwilę nie zaznały nudy.
Marek Zychla zabiera czytelników do Krainy Młodych, w której odwieczny bój dobra ze złem nabiera współczesnego wymiaru.
Ior jest jedną z tych powieści, przy których czytelnicy doskonale się bawią, a jednocześnie – zupełnie niepostrzeżenie – uczą ponadczasowych wartości! A zatem czytajcie, dzieci! Czytajcie, dorośli! A najlepiej: dorośli, czytajcie z dziećmi! To będzie dla Was niezapomniane przeżycie!
Po literaturę młodzieżową sięgam raz na ruski rok, a nawet i rzadziej. Nie ukrywam, że zaraz obok erotyków i thrillerów domestic noir jest to dla mnie najmniej strawny gatunek. Denerwuje i wywołuje u mnie zażenowanie nieodłączna dla znacznej części młodzieżówek infantylność języka, problemów i zachowań. Jednak czasem zdarza mi się zrobić wyjątek i jeśli książka porusza interesujący mnie temat bądź wyszła spod pióra jednego z „zaufanych” autorów to wyłamuje się i po ya sięgam. Tak więc kiedy zobaczyłam nazwisko Marka Zychli na okładce to bez chwili wahania (i czytania opisu fabuły!) zdecydowałam, że „Ior” to must-read. „Wi@rus” tego autora to była jedna z najoryginalniejszych, najdziwaczniejszych i najbardziej niesamowitych książek jakie kiedykolwiek czytałam i tak mi się spodobała, że stwierdziłam, że nazwisko autora będzie pewniakiem i po jego książki będę sięgać w ciemno. „Ior” tylko sprawił, że podtrzymuje swoje zdanie. Ta powieść to istna magia! Jak „Wi@rus” tak i „Ior” to czyste szaleństwo i niepohamowana jazda bez trzymanki. Opowieść o przesympatycznym i rezolutnym rodzeństwie i ich niesamowitych i pełnych niebezpieczeństw przygodach w fantastycznej Krainie Młodych porwała i wkręciła mnie do reszty. Uczeni twierdzą, że wszechświat nie ma granic, teoretycznie w Unii nie ma granic (teoretycznie - bo w praktyce w czasach Covidu to kwestia dyskusyjna), a już na pewno wyobraźnia Marka Zychli nie ma granic. Na kartach powieści roi się od cudacznych, osobliwych istot takich jak wyszczekana świnka morska, smok Karloff, Niedźwiedźiożmij czy Szurfle - żeby kilka wspomnieć. A i gadający samochód i oczywiście zła wiedźma się znajdzie! Styl autora jest na tyle lekki, barwny i obrazowy, że wszystkie te fantastyczne stworzenia i nieprawdopodobne wydarzenia przed oczami stają się realne. Poza zwariowaną niczym po zażyciu sporej dawki grzybów historią „Ior” to także powieść o sile więzów rodzinnych i przyjaźni, a w końcu i pochwała nieposkromionej wyobraźni. Jedyne do czego ja - dorosły czytelnik mogę się przyczepić to brak obszerniejszego rozwinięcia poszczególnych wątków. To króciutka książka, a mnie ta opowieść tak się spodobała i zauroczyła, że z chęcią śledziłabym szalone przygody i przez kolejne 200 stron. Ale przypuszczam, że dla młodszego czytelnika to co ja uznaje za wadę będzie zaletą. W końcu z lewa i prawa dosięgają nas alarmujące ostrzeżenia psychologów jak to u dzisiejszych dzieci koncentracja jest „towarem deficytowym” i po przeczytaniu paru stron całkiem tracą zainteresowanie i zdolność uwagi. Nie każda książka musi być tomiszczem grubości „Krzyżaków”. „Ior” to urzekająca, pełna ciepła, miejscami zabawna, miejscami wzruszająca opowieść, która rozkocha w sobie czytelnika w każdym wieku. A wisienką na torcie są dorównujące kapitalnej i wariackiej treści równie kapitalne i wariackie ilustracje autorstwa Dawida Longi.
Całkiem przyjemna książka z wartościami dla młodszych czytelników. Na plus zdecydowanie wykreowanie świata i fabuła, natomiast bohaterowie autor mógł poświęcić trochę więcej czasu na wykreowanie bohaterów. Mimo wszystko uważam, że książka jest naprawdę przyjemną rozrywką.
"Ior" jest to baśń pełna mroku, powiedziałabym nawet surrealizmu - miałam wrażenie, że to znacznie więcej, niż zwykła fantazja w typowych bajkach. Główni bohaterowie - Wiktoria i Artur - trafiają do Krainy Młodych, w której uwięzione przez złą wiedźmę dzieci oddają jej swoją wyobraźnię. Wiki i Arczi starają się jej przeciwstawić, co idzie im raz lepiej, raz gorzej. Mamy tutaj dużo różnych fantazyjnych postaci, a akcja, im dalej w fabule, skacze dość mocno, przez co czasem czułam małą dezorientację. Niektóre wątki są naprawdę zawiłe, mamy dużo słowotwórstwa, więc trzeba czytać z pełną uwagą, by wszystko dobrze zrozumieć. Przyznam, że z tych względów czasem męczyłam się przy lekturze. Jednocześnie odczuwam duży podziw wobec wyobraźni Autora! Jest to zdecydowanie coś zupełnie innego, niż znane mi baśnie. Myślę, że dla młodszych nastolatków będzie to idealna lektura, która da im bardzo dużo do myślenia. Mamy tu zaznaczony wątek potępiający wiele ze współczesnych zajęć, jak np. ciągłe granie w gry, oglądanie telewizji, wgapianie się w telefon/tablet itd. czy chociażby lenistwo i samolubstwo, które wykorzystuje przeciw dzieciom zła wiedźma. Samo zakończenie ma dość tragiczny wydźwięk, które we mnie osobiście pozostawiło poczucie nieuchronności złych zdarzeń. Muszę powiedzieć, że finalnie sądzę, że to nie była do końca książka dla mnie, ale wiem, że wiele osób zachwyciła. Dam jej za jakiś czas znów szansę, może to nie był na nią odpowiedni czas? Dobrze wiem, że czasem to zdanie naprawdę się sprawdza. Obiektywnie rzecz ujmując, jest to bardzo dobra książka, dopracowana i pełna niesamowitych ilustracji. Myślę, że warto ją przeczytać i samemu się przekonać, jaki wydźwięk w Was zostawi.
2.75⭐ nic nie rozumiem, ale buja. a tak na poważnie, strasznie szybka i wielowatkowa akcja. pogubilam sie w tej ksiazce wiele razy, przez co czuje ze nie zrozumialam jej do konca. nie wiedziec czemu od polowy mialam wrazenie ze ta cala historia jest tylko skutkiem jakiejs choroby bohaterow. tak czy inaczej nie byla zla
Po literaturę młodzieżową sięgam raz na ruski rok, a nawet i rzadziej. Nie ukrywam, że zaraz obok erotyków i thrillerów domestic noir jest to dla mnie najmniej strawny gatunek. Denerwuje i wywołuje u mnie zażenowanie nieodłączna dla znacznej części młodzieżówek infantylność języka, problemów i zachowań. Jednak czasem zdarza mi się zrobić wyjątek i jeśli książka porusza interesujący mnie temat bądź wyszła spod pióra jednego z „zaufanych” autorów to wyłamuje się i po ya sięgam. Tak więc kiedy zobaczyłam nazwisko Marka Zychli na okładce to bez chwili wahania (i czytania opisu fabuły!) zdecydowałam, że „Ior” to must-read. „Wi@rus” tego autora to była jedna z najoryginalniejszych, najdziwaczniejszych i najbardziej niesamowitych książek jakie kiedykolwiek czytałam i tak mi się spodobała, że stwierdziłam, że nazwisko autora będzie pewniakiem i po jego książki będę sięgać w ciemno. „Ior” tylko sprawił, że podtrzymuje swoje zdanie. Ta powieść to istna magia! Jak „Wi@rus” tak i „Ior” to czyste szaleństwo i niepohamowana jazda bez trzymanki. Opowieść o przesympatycznym i rezolutnym rodzeństwie i ich niesamowitych i pełnych niebezpieczeństw przygodach w fantastycznej Krainie Młodych porwała i wkręciła mnie do reszty. Uczeni twierdzą, że wszechświat nie ma granic, teoretycznie w Unii nie ma granic (teoretycznie - bo w praktyce w czasach Covidu to kwestia dyskusyjna), a już na pewno wyobraźnia Marka Zychli nie ma granic. Na kartach powieści roi się od cudacznych, osobliwych istot takich jak wyszczekana świnka morska, smok Karloff, Niedźwiedźiożmij czy Szurfle - żeby kilka wspomnieć. A i gadający samochód i oczywiście zła wiedźma się znajdzie! Styl autora jest na tyle lekki, barwny i obrazowy, że wszystkie te fantastyczne stworzenia i nieprawdopodobne wydarzenia przed oczami stają się realne. Poza zwariowaną niczym po zażyciu sporej dawki grzybów historią „Ior” to także powieść o sile więzów rodzinnych i przyjaźni, a w końcu i pochwała nieposkromionej wyobraźni. Jedyne do czego ja - dorosły czytelnik mogę się przyczepić to brak obszerniejszego rozwinięcia poszczególnych wątków. To króciutka książka, a mnie ta opowieść tak się spodobała i zauroczyła, że z chęcią śledziłabym szalone przygody i przez kolejne 200 stron. Ale przypuszczam, że dla młodszego czytelnika to co ja uznaje za wadę będzie zaletą. W końcu z lewa i prawa dosięgają nas alarmujące ostrzeżenia psychologów jak to u dzisiejszych dzieci koncentracja jest „towarem deficytowym” i po przeczytaniu paru stron całkiem tracą zainteresowanie i zdolność uwagi. Nie każda książka musi być tomiszczem grubości „Krzyżaków”. „Ior” to urzekająca, pełna ciepła, miejscami zabawna, miejscami wzruszająca opowieść, która rozkocha w sobie czytelnika w każdym wieku. A wisienką na torcie są dorównujące kapitalnej i wariackiej treści równie kapitalne i wariackie ilustracje autorstwa Dawida Longi.
W 2018 roku miałam okazję przeczytać Przeczywistość Marka Zychli i niesamowicie spodobał mi się ten pełen absurdu kawałek prozy, który wymykał się wszelkim konwenansom i dawał sporo do myślenia. Dlatego z wielką przyjemnością „wzięłam w obroty” najnowszą, skierowaną do nieco młodszego czytelnika, powieść autora pod tytułem IOR.
Kraina uwięzionych dzieci. Dwunastoletnia Wiktoria, której wyobraźnia dzięki ukochanemu dziadkowi nie zna granic wraz z rodzicami i młodszym bratem Arturem przeprowadza się do Irlandii.
Tuż po przybyciu na miejsce, by odetchnąć od nadmiaru nowych wrażeń, dziewczynka postanawia pobawić się z braciszkiem klockami Lego. I to właśnie podczas składania kolejnej zagrody dla zwierząt dzieci spowija tajemniczy dym, który przenosi je do krainy pełnej dziwnych stworzeń i uwięzionych w dziwnym obozie dzieci.
Czym jest tajemnicza Kraina Młodych, która wysysa wyobraźnię najmłodszych? Czy Wiktoria i Arczi pozostaną odporni na urok krainy i uda im się odnaleźć drogę do domu?
Siła wyobraźni. Jestem zauroczona.
Autor w swoim cudownie wykreowanym dzięki sile wyobraźni magicznym świecie, stworzył niezwykłą historię trafiającą prosto w serce. Historię, w której akcja pędzi jak wiatr, rozwija skrzydła jak wróżka i zieje ogniem jak smok. Jednak co najważniejsze pod przykrywką tej lekkiej, choć momentami mrocznej powieści kryje się niezwykle ważne przesłanie i zwrócenie uwagi na problemy współczesnego świata.
Świata, w którym dzieci zastępują wyobraźnię „gotowcami”, a rodzice zajęci swoimi sprawami sami wpychają swe pociechy w „ręce” technologii i internetu. Te zaś odcięte od świata wyobraźni i marzeń powoli stają się „zgorzkniałymi, młodymi dorosłymi”.
Dlatego bardzo mocno polecam IOR Marka Zychli nie tylko czytelnikom młodszym, którzy zatracą się w tym cudownym magicznym świecie i stoczą emocjonujący bój o Krainę Młodych ze wspaniałymi bohaterami, ale także dorosłym, którzy być może po latach znów otworzą drzwi i przypomną sobie moc wyobraźni.
Ach! Co to była za magiczna podróż po oceanie nieograniczonej wyobraźni. Któż z nas w dzieciństwie nie marzył o przeniesieniu do wymyślonego przez siebie świata? W tej historii rodzeństwo Wiki i Arczi przenoszą się wraz z rodzicami do Irlandii. Obydwoje mając w pamięci niesamowite opowieści dziadka, wymyślają własne magiczne światy. Pragnienie przeżycia przygody jest tak silne, że aż się spełnia i trafiają do Krainy Młodych, gdzie są uwięzione dzieci. Czy uda im się uwolnić te dzieci?
Gatunkowo to jest przygodowa baśń ze szczyptą grozy. Fantazja autora robi wrażenie, nietuzinkowe postaci, świetna zabawa słowem. Czyta się ją płynnie, dzięki lekkości pióra autora i niezwykle plastycznym opisom baśniowego świata, wsiąka się w to bez reszty. Momentami trzyma w napięciu.
Ta książka dedykowana jest dla dzieci i młodzieży, ale spokojnie odnajdą się w niej dorośli. Dla dorosłych jest wycieczką do wspomnień z dzieciństwa, przypomnienia sobie dziecięcych marzeń. Ta historia pokazuje jaką potężną moc ma wyobraźnia. Skłania do refleksji nad tym jakie niebezpieczeństwo wynika ze spełniania wszystkich zachcianek dzieci, że warto poświęcić czas na rozmowy i wspólne zabawy. Dzieciom i młodzieży uświadomi jak ważna jest empatia, że warto nie myśleć tylko o sobie, ale i o innych. Pokazuje, że trzeba uważać o czym się marzy, gdyż spełnienie tego może okazać się negatywne w skutkach i na dłuższą metę niesatysfakcjonujące. Przyjaźń i miłość jest ważna, należy wspierać się wzajemnie. Jestem oczarowana stworzonym przez autora światem, czegoś takiego jeszcze nie czytałam i do tego z przesłaniem. Wydane w pięknej oprawie w żywych kolorach, a w środku są świetne czarno-białe ilustracje. Czytajcie! Czytajcie swoim pociechom. Gorąco polecam!
„Wyobraźnia nigdy nie umiera - warknął smok. - Można ją tylko uśpić.”
A co uśpione, da się obudzić. I ja po lekturze „Iora” czuję się całkiem rześko ☺️ Dawno nie czytałam czegoś takiego. To trochę jakby drugą stronę lustra, krainę z babcinej szafy i Śródziemie odkurzyć, nadać rys współczesności, dorzucić szczyptę nowości, garść opowieści naszych dziadków, a potem jeszcze dodać pół szklanki wróżkowego pyłu, jedną świnkę morską oraz wiadro fantazji, następnie zamieszać, chwilkę odczekać i... i można brać się za czytanie.
Nie powiem kim lub czym jest Ior, bo fabularnie mnie to tak zaskoczyło (sic!), że absolutnie nikomu nie chcę odbierać przyjemności dochodzenia do prawdy. Ta książka to niesamowita baśń, gdzie dzieje się dużo, gdzie dziecięcy spryt bardzo się przydaje i gdzie każdy może stać się bohaterem. Do Krainy Młodych może dostać się każdy. Dlatego niezależnie czy jesteś młody czy stary, czy jesteś dzieckiem, czy zatwardziałym „szkiełko i oko” dorosłym - łap za te książkę. Odkryjesz w sobie zupełnie nowy świat.
Ja gorąco polecam. Dzieckiem nie jestem już dawno, ale „Ior” sprawił mi mnóstwo radości i gdybym go czytała mając 30 lat mniej, to pewnie bawiłabym się jeszcze lepiej. Chociaż nie wiem czy się da 😉 Ps. Gulasz o zapachu znoszonych skarpet rozłożył mnie na łopatki 😁
Jest to przepiękna, klimatyczna opowieść o sile wyobraźni i rodzinnych więzi. Pod tą bajkową otoczką wyraźnie jednak dostrzegałam poważniejszy ton. Bardzo zaciekawił mnie koncept z wykorzystaniem wyobraźni i... rysunku. Nie spotkałam się wcześniej z czymś takim.
Książkę bardzo przyjemnie mi się słuchało. I kiedy z nutką nostalgii dobiegałam do końca audiobooka, autor zaserwował takie zakończenie, że drżyjcie narrody 😉
Sama historia mi się podobała ale ciężko mi się czytało, bo język momentami przekombinowany, myliły mi się postacie i gubiłam wątki. Dopiero pod koniec zaczęło mi się wszystko układać ale trochę za dużo frustracji mi towarzyszyło w tej przygodzie.
„Ior” to zdecydowanie nie jest książka taka jak wszystkie. Marek Zychla na pewno użył całego zasobu swojej wyobraźni, żeby wymyślić coś tak dziwnego i oryginalnego. Na samym początku poznajemy dwójkę rodzeństwa – Artura i Wiktorię, którzy razem z rodzicami przeprowadzają się do Irlandii. Jednak nic nie jest tak proste, na jakie może wyglądać. Już podczas podróży dziewczyna robi i rysuje rzeczy, które nie są do końca zwykłymi liniami na papierze. Sięgając po tę młodo-młodzieżową powieść byłam przekonana, że tytułowy Ior to magiczny świat, do którego przeniesiemy się z postaciami, jednak okazało się, że jest to wspaniały, mały stworek, który będzie bardzo ważnym elementem w walce o Krainę Młodych. To właśnie ona jest miejscem, gdzie Wiktoria i Artur przenoszą się, żeby spełnić swoje zadanie. Jakie ono jest? Tego dowiecie się po przeczytaniu tej książki. Jeśli patrząc na tę przepiękną okładkę, domyśliliście się, że będzie tu ogrom fantastyki, niespotykanych stworzeń, dziwnych zdarzeń i wielkich pokładów wyobraźni, to brawo dla Was – wygraliście. Sama historia liczy tylko 240 stron, ale dzieje się tyle, że niekiedy nie mogłam się połapać, o co chodzi. Zakończenie nie rozjaśniło wszystkich moich wątpliwości, ale myślę, że niesie ono za sobą więcej, niż się może wydawać. Oprócz rozrywki autor zapewnia cenne lekcje wyegzekwowane przez różne zachowania bohaterów. Na pewno nie będzie to moja ulubiona powieść z tego gatunku i nie będę jej polecać każdemu, bo, jak już wspomniałam, jest dość specyficzna. Ale jeśli interesują Was smoki, wiedźmy, wróżki, leśne stworki, inteligentne rośliny, szaleni staruszkowie, sprytne wilki i odważne, pełne wyobraźni dzieci, to koniecznie sięgnijcie po „Ior”.
★4,75 Jakie to było przyjemne i magiczne! Jestem pod wrażeniem pomysłu na świat przedstawiony w książce oraz jego przedstawieniem. Uwielbiam, że wszystko ma tutaj jakąś symbolikę, a zakończenie jeszcze bardziej to wszystko łączy ;) Ciepła, fantastyczna historia z morałem