Tylko on, telewizor i bateria tequili. Tak Hubert Meyer postanawia spędzić swój trzynastodniowy urlop. Ten plan się jednak nie powiedzie. Nieznajoma kobieta zaczyna nękać go dziwnymi esemesami, a wkrótce potem niezapowiedzianą wizytę składają mu zaprzyjaźnieni policjanci razem z prokurator Weroniką Rudy. Pół roku wcześniej jeden z funkcjonariuszy zastrzelił Japę, niebezpiecznego gangstera. Żeby ocalić policjanta przed grożącą mu karą, Meyer ma sporządzić ekspertyzę która, skieruje śledztwo na lewe tory. Śmierć Japy zostałaby wtedy uznana za gangsterskie porachunki. Potrzebna jest jednak "przykrywka", zastępcza sprawa, nad którą śledczy będą oficjalnie pracować.
Wybór pada na morderstwo w Mosznej, gdzie na drodze prowadzącej do zamku porzucono zmasakrowane ciało młodego chłopaka. Kiedy Meyer i Rudy próbują odkryć tożsamość sprawcy, ten dokonuje kolejnych zbrodni. Śledczy przesłuchują kolejnych świadków. Trop wciąż się urywa. Za murami starego zamku aż buzuje od konfliktów. To będzie najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne śledztwo w całej karierze Meyera.
Dziwne to było🤷🏻♀️ Mnóstwo zamieszania, dużo szczegółów, a rozwiązanie niektórych spraw wcale nie było satysfakcjonujące🙈 Pierwsze kilkadziesiąt stron było bardzo męczące i niemalże zmusiłam się by przeczytać ją dalej. Później nie było dużo lepiej, jednak dało się skończyć. Po zakończeniu lektury przyznaje, że to historia z kategorii 'Ani ciepli, ani chłodzi'🤷🏻♀️ 2,5/5⭐
Z Meyerem przerzuciłam się na audiobooki i po pierwszym razie, z głosem pana Adama Baumana powiem, że nie jest źle. Choć i tak musiałam po kilku rozdziałach cofnąć się do początku bo się pogubiłam kto jest kto. W skrócie odebrałam książkę tak ❓️Starzy kumple wciągają Meyera w ratowanie tyłka Domanowi ❓️To ratowanie jak dobrze, pamiętam kończy się sukcesem, chociaż z zaskoczeniem ❓️Na jaw wychodzi, że Meyer miał syna, niesety nie dane im było się poznać, ponieważ syn w tajemniczych okolicznościach zmarł. ❓️ W związku ze sprawą starych kumpli Meyer trafia do zamku w Mosznie gdzie ma wyjaśnić tajemniczą śmierć młodego chłopaka.
Standardowo mamy wiele wątków, wiele postaci i czasem trudno połapać się kto jest kim, kto zabił, a kto przeżył. I choć ¾ książki udało mi się przesłuchać w skupieniu, co pomogło mi nadążać za akcja to niesety na końcu już nie mogłam dojść kto jest winien i czego. Czy poznam kolejne sprawy Meyera ? Na ten moment nie wiem.
Język przyjemny, wszystko przemyślane. Tylko trochę się już poplątałam, który to Japa, Biały i nie wiadomo kto... Podejrzenia co do mordercy Artura Sroki się sprawdziły, choć w trakcie czytania oczywiście miałam wiele wątpliwości, ale jak to mówią - pierwsza myśl zawsze najlepsza. Bardzo miło się czytało.
Profilowanie kryminale od lat cieszy się uznaniem wśród czytelników na całym świecie, od niekwestionowanego sukcesu Milczenia owiec Thomasa Harrisa, jak grzyby po deszczu pojawiają się kolejne książki, których trzon stanowi psychologia behawioralna. Na polskim literackim poletku prekursorką gatunku jest Katarzyna Bonda, która to wprowadziła w swojej debiutanckiej powieści postać psychologa śledczego Huberta Meyera. Na kontynuacje przygód profilera trzeba było czekać blisko 9 lat, czy nowa książka autorki powtórzy sukces poprzednich części serii?
Huber Meyer miał w planach wreszcie rozpocząć swój długo wyczekiwany urlop, od przejścia do sektora prywatnego nie może narzekać na brak nowych zleceń. Chwilę błogiego lenistwa przerywa seria niepokojących esemesów od dawnej znajomej. Na domiar nieszczęść w jego domu zjawia się grupa przyjaciół z dawnych lat na czele z prokurator Weroniką Rudy. Pół roku wcześniej jeden z policjantów zabił znanego w półświatku gangstera- Japę, teraz funkcjonariusz liczy, że Meyer pomoże mu zgrabnie zatuszować sprawę. Hubert poproszony zostaje o stworzenie fałszywego profilu sprawcy, który zepchnie śledztwo na niewłaściwe tory. Najlepiej, gdyby zabójstwo Japy wyglądało na gangsterskie porachunki, trzeba tylko znaleźć potencjalnego słupa. Aby szalony plan miał szansę realizacji Hubert, musi wziąć udział w jakimś oficjalnym policyjnym śledztwie, które będzie przykrywką dla realnych działań profilera. Nieopodal zamku w Mosznej znalezione zostają zwłoki młodego mężczyzny, Meyer wraz z prokurator Rudy zajmą się sprawą niecodziennej zbrodni…
Z przykrością muszę stwierdzić, że lektura tej książki była dla mnie męczarnią. O ile bardzo pozytywnie wspominam poprzednie literackie propozycje Katarzyny Bondy, o tyle o tej najnowszej nie mogę napisać za wiele dobrego. Zamek w Mosznej poza historycznymi walorami skrywa również wiele konfliktów, każdy z mieszkańców ma coś na sumieniu, przez co grono potencjalnych morderców niepokojąco się rozrasta. Meyer ma pełne ręce roboty, musi jak najszybciej zweryfikować kilka alternatywnych wersji wydarzeń. Szkoda tylko, że główny bohater stracił sporo ze swojej charyzmy, miałam wrażenie, że jest wiecznie zmęczony, sfrustrowany i przepracowany, jakby brakowało mu witalności. Może dopadł go w końcu kryzys wieku średniego, któż wie? Miałam wrażenie, że Meyer nie udźwignie tej sprawy, jak dla mnie za długo brodził po omacku, jakby nie wiedział, co robi. Wielowątkowość tym razem zupełnie się nie sprawdziła, mnogość niepowiązanych ze sobą historii wprowadziła tylko irytujący chaos. Przeskakiwanie pomiędzy kolejnymi wydarzeniami było równie niepokojąc, jak przeciąganie serii monotonnych opisów. Przez nadmierne ubarwianie już i tak za skomplikowanej opowieści miałam problem ze skupieniem uwagi na najważniejszych wątkach. Preferuję większą systematykę i konsekwencję, których tutaj zabrakło.
W przeciwieństwie do przekombinowanej kryminalnej intrygi psychologia postaci stoi na całkiem niezłym poziomie, intrygujących osobowości w książce nie zabrakło. Na uwagę szczególnie zasługuje kreacja prokurator Rudy, jej błyskotliwość w połączeniu z nutą wysublimowanej ironii i tajemniczości stanowią wybuchową mieszankę. Nie wiem, czym kierowała się autorka, wprowadzając do powieści wątek Bożeny Bednarek, historia domniemanego morderstwa jej syna była groteskowa i trochę nie trzymała się kupy. Była kochanka Meyera przywodziła na myśl najgorszy koszmar, była nieznośna i w charakterologicznie przejaskrawiona. Melodramatyzm w postawie Margot przywodził sceny z kiepskich harlequinów, zachowanie rozpieszczonej Trudki było już mniej niepokojące i bardziej znośne. Historia stanowiąca trzon książki miała potencjał, szkoda tylko, że został zabity w zarodku. Gdyby porzucić te wszystkie irytujące wątki obyczajowe i podkręcić akcję, wyszedłby mocny kryminał. Przedziwne zakończenie to jakieś totalne nieporozumienie, znając możliwości literackie Katarzyny Bondy, liczyłam na coś spektakularnego, a nie serwowanie oczywistości.
Nikt nie musi wiedzieć jest książką z gatunku tych, o których chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Cenię sobie kreatywność Katarzyny Bondy, ale tym razem trochę przesadziła. Mam nadzieje, że to tylko chwilowy spadek formy i kolejne książki autorki będą równie zjawiskowe, jak te wcześniejsze.
Książkę, która mamy dla was do zrecenzowania zaczynałyśmy trzy razy czytać i ten ostatni raz był strzałem w dziesiątkę, a dlaczego? Ponieważ przebiłyśmy się przez początek, ale resztę wytłumaczymy pozniej. Zapraszamy na recenzje książki Katarzyny Bondy i Wydawnictwa Muza "Nikt nie musi wiedzieć". "Mieliśmy razem bajtla, gorolu, a teraz już go nie ma i musisz, po prostu musisz dowiedzieć się, dlaczego umarł, i wymierzyć sprawiedliwość." Hubert Meyer to policyjny profiler, który aktualnie przebywa na urlopie, planuje się upić i odpoczywać. Jednak nie jest mu to dane. Odpoczynek przerywają mu jego znajomi z dosyć nietypową sprawą, w której liczy się czas i opinia Meyera. Pod przykrywką zostało mu jeszcze dane śledztwo z zamku Moszna. Na domiar złego do Huberta zgłasza się dawna partnerka, która twierdzi, że jest on ojcem jej dziecka, chłopaka, który nie dawno zginął i prosi go o pomoc w znalezieniu sprawcy. Trzy sprawy, w której każda jest warta uwagi profilera. Kochani w tej książce się dzieje, dużo bohaterów, trzy sprawy i jeden profiler. Powiemy wam szczerze, że nie czytałyśmy poprzednich książek z serii o Hubercie, ale z pewnością to nadrobimy, gdyż chcemy sobie porównać tą napisaną podczas pandemii, jak i te wcześniejsze. Czytałyśmy wcześniej książki pani Bondy i stwierdzamy, że ta jest trochę inna, dlatego musimy nadrobić zaległości. No i wydaje nam się, że na spokojnie można ją czytać jako odrębną część, gdyż wszystko jest wyjaśnione. Według nas książka przedstawia trzy odrębne światy, nie śmiejcie się, ale tak to odczułyśmy, ciężko nam się bardzo czytało początek, gdyż opowiadała o sprawie przyjaciela Meyera, sprawa w Zamku była kompletnie inna, ciekawsza i uważamy, że nawet inaczej napisana, tak jakby autorka specjalnie przedstawiła trzy różne style językowe kryminałów, jeżeli czytaliście to dajcie znać czy to zauważyliście? My tylko czekałyśmy az pojawi się fragment z Mosznej. A może to tylko nasze odczucie🙉 Z tą powieścią na pewno trzeba się zespolić, żeby ją zrozumieć, poukładać sobie wszystko w głowie i dać jej szansę. Fabuła bardzo nas wciągnęła, dałyśmy się ponieść śledztwu, które było prowadzone, a dodatkowo zamek znajduje się tylko sto kilometrów od nas, więc zawsze się lepiej czyta coś co się zna. Prosta trwająca w swoim czasie akcja, również była bardzo przyjemna w odbiorze, nie było dużo zwrotów akcji, co w tej historii bardzo nam się podobało, chociaż nie powiemy czasem zaskakiwała. Co do języka książki to jak już wspominałyśmy wielowatkowość dała nam nieźle popalić, to co takiego, że się go lubi, ale ma jednak jakieś wady. Gdy się już przebiłyśmy przez ten mur językowy książka poszła nam szybciutko i dosyć przyjemnie. Bohaterowie, a szczególnie ci znajdujący się wokół głównego bohatera to osoby charakterne, ale również czasem wylewne i potrzebujące pomocy, odniosłyśmy wrażenie, że nawet sam Meyer, chociaż udaje twardziela również jest dosyć uczuciowym człowiekiem, ale nie dajcie się zwieść, czasem opadały nam kopary na przykład przy rozmowie, przesłuchaniu. Klimat powieści jak na kryminał przystało mroczny, mafijny, tajemniczy z sekretami, ogólnie dobry materiał, dlatego wszystkich fanów autorki i fanów kryminałów zachęcamy do przeczytania tej części. To książka, w którą się wkręcie i będziecie chcieli więcej. Miłego wieczorku :)
Z Hubertem Meyerem, psychologiem śledczym, bohaterem serii pani Katarzyny Bondy po raz pierwszy spotkałam się kilka lat temu przy lekturze "Sprawy Niny Frank". A teraz powracam do tej serii po latach wraz z nowym, czwartym tomem przygód Meyera.
"Nikt nie musi wiedzieć" jest kryminałem w stylu pani Kasi, wielowątkowym, poplątanym, ale przy tym ciekawym i zaskakującym. Hubert Meyer wreszcie ma przed sobą trzynaście dni urlopu, chce go spędzić z tequillą i telewizorem. Z jego planów niestety nic nie wychodzi, bowiem nieznana kobieta zaczyna go bombardować dziwnymi, a nawet wręcz obraźliwymi wiadomościami, a z niezapowiedzianą wizytą wpadają jego przyjaciele z policji, Doman z Szerszeniem wraz z prokurator Weroniką Rudy. Proszą oni Meyera o pomoc, jeden z nich pół roku wcześniej zastrzelił Japę, gangstera. Chcąc ochronić przyjaciela przed konsekwencjami tego czynu, Hubert musi sporządzić ekspertyzę, która odsunie podejrzenia od policji. Potrzebna jest jednak sprawa zastępcza, nad którą Meyer będzie pracował a w międzyczasie sporządzi potrzebną ekspertyzę dla przyjaciół. Wybór pada na morderstwo w Mosznej, gdzie na drodze prowadzącej do zamku zostaje odnalezione zmasakrowane ciało młodego chłopca. Meyer i Weronika nawet nie podejrzewają, że to śledztwo zamieni się w wyścig z czasem i zabójczą grę z zabójcą, który w wyniku ich śledztwa zaczyna zabijać kolejne osoby. Czy uda im się odkryć tożsamość sprawcy? Czy psycholog złamie prawo i uratuje skórę przyjaciela? Jak rozwiążą się trzy główne wątki tego tomu? Jeśli jesteście ciekawi, sięgnijcie po powieść.
Książkę czytało mi się dobrze, mimo że jest tu sporo postaci jak i więcej niż jeden główny wątek, stąd łatwo można pogubić się w fabule. Sprawa mordercy z zamku w Mosznej zostaje rozwiązana i owo rozwiązanie jest sporym zaskoczeniem dla czytelnika, przynajmniej było dla mnie. Jestem trochę rozczarowana brakiem jasnego zakończenia wątku osobistego Meyera, może w kolejnym tomie zostanie to pociągnięte przez autorkę, a i rozwiązanie sprawy przyjaciół psychologa było takie trochę zagmatwane i niezbyt dobrze wyjaśnione. Ale i tak jest postęp bo w przypadku Sprawy Niny Frank, zakończenia nie zrozumiałam, a w tym tomie jest ono bardziej jasne, choć i tak jakieś niejasności i nieścisłości w nim występują. Myślę, że to taki znak rozpoznawczy powieści pani Bondy. ;)
Podsumowując, bawiłam się dobrze czytając ten kryminał, dobrze było po latach spotkać Huberta Meyera i jego przyjaciół, móc snuć domysły i kolejne warianty rozwiązania zagadki zabójstw w zamku wraz z nimi, a także ta część budzi apetyt na więcej, więc mam nadzieję, że Klatka dla niewinnych mnie nie zawiedzie. Dla fanów gatunku, a także dla fanów pióra pani Bondy ta powieść będzie miłym powrotem i mile spędzonym czasem z ulubionymi bohaterami. Polecam !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza, Muza Shadows.
Katarzyna Bonda po latach powróciła do swojego pierwszego bohatera, profilera Huberta Meyera. Nie jest już związany formalnym stosunkiem pracy, a w ramach samodzielnej działalności właśnie ma zamiar zafundować sobie kilkunastodniowy urlop, gdy niespodziewanie okazuje się, że jego pomoc jest potrzebna starym znajomym, w tym trzem byłym kochankom. Najpilniejsza sprawa dotyczy emerytowanego policyjnego kumpla, dla wybronienia którego, zdaniem jednej z kobiet, pracującej w prokuraturze krajowej, konieczne będą profilerskie umiejętności Meyera. Jednak to tzw. operacja pod przykrywk�� na zamku w Mosznej, mająca oryginalnie jedynie kamuflować właściwe zaangażowanie profilera, przybiera tak nieoczekiwany obrót, źe skupia lwią część uwagi Huberta i pani prokurator, a co za tym idzie - stanowi dominujący temat powieści.
Nigdy nie byłam szczególnie przywiązana do Huberta Meyera, a upływ czasu jeszcze tę relację osłabił. Również w tej książce zarówno jego metody pracy, nie mówiąc o traktowaniu siebie samego i innych ludzi, jak i, co najgorsze, sprawy jakimi się zajmuje nie wywarły na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Chłodny, w domysle: analityczny obraz świata zbrodni, bez śladów empatii wobec którejkolwiek postaci, nie tylko nie buduje napięcia poprzez wzbudzanie emocji, ale powoduje wzruszenie ramion nad wiarygodnością nagromadzenia kolejnych aktów morderstw i ich wymyślną perfidią - takie były moje odczucia przy lekturze powieści. Może profesjonaliści tak mają, ze się niczemu nie dziwią. Po pierwszej zbrodni, jeśli są tak genialni jak Meyer, potrafią przewidzieć ciąg dalszy. Tyle że u Katarzyny Bondy na całe to typowanie przez profilera narzucone są ograniczenia czasowe i personalne, czyli trzynaście dni urlopu Huberta oraz grono poznanych osób. Takie są reguły powieściowej fikcji literackiej. A to także czytelnika pozbawia dreszczyku emocji, czyni go obojętnym.
Intrygującym elementem w tego typu powieści kryminalnej mógłby być sam proces profilowania. Biegłość warsztatowa Bondy powinna temu sprzyjać. Na pierwszy rzut oka środki przez nią stosowane wydały mi się bardzo obiecujące, dokładnie takie jakie lubię. Krótkie, zwarte opisy osób, wydarzeń i sytuacji, stanowiące zbiór danych, zostają poddane obróbce, najlepiej w dialogach, poprzez wymianę myśli przez profesjonalistów. Rzeczywiście, takich rozmów, głównie między profilerem Hubertem Meyerem i prokurator Weroniką Rudy, jest sporo. Tyle że większość tych najdłuższych to przede wszystkim retoryczne popisy Huberta w zbijaniu argumentów Weroniki. Ilustracji jego własnych istotnych procesów dedukcyjnych nie zauważyłam.
Profiler chce wykorzystać swój urlop, jednak nie jest mu to dane. Najpierw zaczynają się dziwne telefony od jakiejś Bożeny, która prosi o pomoc w rozwiązaniu sprawy zabójstwa jej syna. A następnie zjawiają się dawni znajomi Huberta, którzy również mają sprawę. Jeden z policjantów jakiś czas temu zastrzelił przestępcę i trzeba to zatuszować.
W tym samym czasie na zamku w Mosznej zostaje potrącony młody chłopak. Wydawać by się mogło, że to tylko przypadek. Jednak nic nie dzieje się przez przypadek.
Czy Hubert zgodzi się nagiąć przepisy? Czy pomoże Bożenie i przyjaciołom? I kto jest odpowiedzialny za zabójstwa w Mosznej? Przeczytajcie tę historie by się dowiedzieć.
Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po tę książkę, bo to właśnie od trzech pierwszych tomów o Hubercie Meyerze, zaczęła się moja przygoda z bookstagramem. Byłam strasznie ciekawa dalszych spraw profilera.
Na pewno przy czytaniu tej historii trzeba się porządnie skupić, bo tajemnic jest bez liku. Spraw, które ma na głowie Huber również mało nie jest.
Fabuła była naprawdę ciekawa. Zdecydowanie na plus tej historii jest to, że nie jest to szablonowy kryminał. Autorka potrafi zaskoczyć czytelnika. Ja osobiście takiego zakończenia się nie spodziewałam, ba nawet moje myśli nie wędrowały w tamtą stronę 😅.
"Człowiek nie chce widzieć tego, co ma przed oczyma, dopóki to coś go nie roztrzaska."
Podczas czytania książki można zauważyć, że autorka bardzo się napracowała przy pisaniu tej książki. Nie chodzi o to, że pracy innych autorów nie doceniam. Tylko o to, że tu autorka musiała zrobić naprawdę spore rozeznanie. Pomysł by akcja książki działa się na zamku w Mosznej to był strzał w dziesiątkę.
Jedyne, co mi się nie podobało to to, że tych
spraw było (jak dla mnie) za dużo. Trzeba było być naprawdę bardzo skupionym przy czytaniu by nic nam nie umknęło i się nie pomieszało.
Bardzo się cieszę z powrotu profilera. Trochę bałam się, że książka będzie dosyć gruba, bo poprzednie książki z innych serii należą do tych obszerniejszych. Jednak zupełnie nie potrzebnie zawracałam sobie tym głowę, bo książka ma niecałe 400 stron.
Jeśli jesteście ciekawi pracy profilera to koniecznie sięgnijcie po tę serie. A z tego, co widziałam to autorka nie poprzestanie na czterech tomach.
Huber Meyer powraca po latach! Czwarty, oczekiwany tom popularnej pisarki Katarzyny Bondy jest już dostępny. Chłopina Bercik (przepraszam, musiałam, wiem, że tego nie lubi!) chciał sobie odpocząć na urlopie. Co prawda jest już na emeryturze, ale i tak udziela się w policji. Nieoczekiwanie starzy przyjaciele wychodzą z ukrycia, dawna kochanka przynosi rodzinne rewelacje i nie ma zmiłuj, jeszcze nowa sprawa czeka na rozwiązanie. Jest co robić, tylko czy my się w tym nie pogubimy?
Nie znam niestety poprzednich tomów serii, więc nie mam jak opowiedzieć o rozwoju bohatera. Fanom Bondy mogę tylko pozazdrościć odkrywania różnych nawiązań do poprzednich książek, bo nie wierzę, że np. przyjaciele Meyera wzięli się z próżni. Tym bardziej, że postacie dużo ze sobą rozmawiają i wspominają, ich relacje wyglądają bardzo naturalnie.
Podobało mi się osadzenie akcji na Śląsku, w wielu przywołanych miejscach byłam osobiście albo chociaż orientuję się, gdzie są. Odwiedzimy więc Katowice, Chorzów, Sosnowiec, a nawet zamek w Mosznej. Również obecna pandemia była miłym dodatkiem, powieść od razu nabrała większego realizmu w moich oczach.
„Kiedy jesteś gotów, los daje Ci to czego potrzebujesz, wcale nie to czego chcesz”.
Ta historia wymaga skupienia i uwagi, a plusów niestety nie wystarcza, żebym nabrała ochoty na więcej powieści królowej polskiego kryminału. Przy najnowszym dziele już na początku zwyczajnie się zgubiłam i znudziłam. Mnogość wątków i postaci tylko mnie zniechęcała i pomimo rosnącej sympatii do Huberta, tak naprawdę kompletnie nie obchodziło mnie, jak to się wszystko skończy. Akcja się toczyła swoim spokojnym tempem, jedna sprawa nawet przykuła moją uwagę, ale ogólnie powieść najpewniej wyparuje mi po kilku dniach z głowy.
Lata temu czytałam jakąś książkę Bondy, pamiętam tylko tyle, że była i kropka, nawet tytuł zatarł się w pamięci. Może to po prostu nie dla mnie? Polecam na pewno fanom autorki oraz wielbicielom kryminałów wszelakich. A nuż wyjadaczom gatunku posmakuje taki lekki chaos?
Przepadłam w tej historii od pierwszych rozdziałów. Bardzo intrygowała mnie sprawa, którą rozwiązać miał Hubert Meyer. Choć można powiedzieć, iż były to sprawy ... wątków było nawet sporo, ale wszystko było spójne i dobrze mi się czytało.
Najbardziej spodobały mi się opisy miejsc. Co prawda mieszkam praktycznie rzut beretem od Zamku to jako dorosła osoba jeszcze tam nie byłam 😅 ale zamierzam to zmienić.
Bohaterowie różni, przez co nie mogłam narzekać na brak nudy. Serię zaczęłam od tej części, dlatego też nie wiem jak byli wykreowani w poprzednich i czy bohaterowie się już przewijali. Ta książka spowodowała moją zmianę spojrzenia na twórczość autorki. Wciągający kryminał od pierwszych zdań, który trzymał w napięciu do zakończenia.
Na brak nudy podczas lektury narzekać nie będziesz, rozwiązania spraw poznasz na końcu, bo ciężko zgadnąć kto naprawdę zawinił. A wszystko to napisane językiem, który sprawia, iż ciężko oderwać się od lektury. Baaaa ciężko nawet przestać myśleć o bohaterach i ich przygodach. Dlatego też jednym słowem polecam.
Pora nadrobić pozostałe części, tym bardziej, że kolejna część przed nami ...
"Nikt nie musi wiedzieć" to czwarta część z serii o Hubercie Meyerze autorstwa Katarzyny Bondy.
Mimo że pierwszy raz, pierwszą książkę z tej serii czytałam dawno temu, główny bohater od razu stał się jednym z moich ulubieńców i nie zmieniło się to po dzisiejszy dzień.
" Nikt nie musi wiedzieć" jest kryminałem, jakiego pożądam i zawsze jest mi mało. Skomplikowana i zaskakująca fabuła, której domyślenie się jest niemal niewykonalne! Hubert Meyer jest geniuszem literackim i lubię, kiedy zawsze ma jakiegoś asa w rękawie.
Momentami książka jest zbyt skomplikowana, żebym mogła pojąć co się tam dzieje. Przez kilka prowadzonych spraw, cały czas coś się dzieje, więc czytelnik nie zostaje poddany nudzie. Sprawy są tajemnicze i wielowątkowe. Lubię kryminały, które pozbywają mnie zdrowego rozumu! Ta seria pani Bondy najbardziej przypadła mi do gustu. Być może przez Huberta spełniającego moje oczekiwania i pożądania.
Zabieram dwie gwiazdki za tak skomplikowanie momentami spraw, że nie wiedziałam jak się nazywam...
Wcześniejsze książki z serii o Hubercie Meyerze miałam okazję czytać 3 lata temu i nie będę ściemniać, że dokładnie pamiętałam sprawy nad którymi pracował tytułowy profiler 😂. Po prawie dekadzie autorka postanowiła ten cykl kontynuować i nie byłabym sobą, gdybym po tę kontynuację nie sięgnęła 😛. Na szczęście dokładna znajomość poprzednich części nie jest konieczna, zaryzykowałabym stwierdzeniem, że jeśli nie czytaliście wcześniejszych książek i zdecydujecie sięgnąć dopiero po "Nikt nie musi wiedzieć" to też świat się nie zawali. Wydaje mi się, że zdecydowanie łatwiej i przyjemniej czytało mi się tą najnowszą część, pamiętam, że poprzednie pomimo, że mnie wciągnęły sprawiały m trudność ze względu na styln autorki który nie do końca mi odpowiadał, a w tym wypadku lata zrobiły swoje i jest od dla mnie znacznie przyjemniejszy w odbiorze. Sama fabuła starsznie pogmatwana, miałam momenty, że musiałam przerywać czytanie, żeby poukładać sobie w głowie wszystkie elementy układanki i nadążyć za tokiem myślenie i śledztwem, co absolutnie nie było minusem. Fakt, że Meyer rozpracowywuje naraz 3 sprawy nie ułatwia ale jestem pod wrażeniem, że wszystko gdzieś tam się ze sobą spinało i miało jakieś elementy wspólne. Końcowka zakręcona ale logiczna chociaż potrzebowałam chwili, żeby swoim małym móżdżkiem przeanalizować kto w końcu z kim, jak, dlaczego i po co.
Uważam, że jest to całkiem przyzwoity kryminał i jeśli czytaliście poprzednie książki to warto sięgnąć. Ja na pewno kolejne książki też przeczytam, a autorka zapowiedziała, że to nie koniec przygód Huberta 😁
Upłynęło trochę czasu od mojego poznania się z Hubertem Meyerem. Była to dobra znajomość, z uważnością śledziłam jego losy w trzech pierwszych częściach serii. A teraz w moje ręce trafia kontynuacja, a w dodatku jej akcja toczy się w pięknym zamku w Mosznej.
I jak w wielkim oczekiwaniem zabierałam się za czytanie, tak z każdą stroną mój entuzjazm gasł. Wszystko było poprawne, zagadka, prowadzenie trzech spraw równocześnie, klimat i dedukcja Meyera. Ale tylko poprawnie. Nie czułam tego dreszczu emocji jak przy wcześniejszych częściach. Hubert z rękawa wyciaga rozwiązania, trochę bez wyjaśnienia, babrze się w przeszłości i mam wrażenie, że blisko mu do wypalenia. Takie moje odczucie. Fakt, przeczytałam tą powieść szybko i sprawnie, bo jest dobrze napisana, jednak ma momenty dłużące się, a nawet nic nie wnoszące do sprawy. Nie mogę ocenić jej źle, choćby z sentymentu, jednak gdyby to było moje pierwsze spotkanie, zapewne bym się zraziła.
Jak ja się ucieszyłam na wieść o czwartym tomie z Hubertem Meyerem w roli głównej. Dawno nie czytałam nic Bondy i bardzo przyjemnie było wrócić do jej pióra. Tym razem postawiłam na audiobooka - lektor naprawdę dobry, ale jakoś nie pasował mi akurat do tej książki. Mimo to słuchało się całkiem ok.
Sama książka trochę inna niż poprzednie. Mam wrażenie, że w jakiś sposób jest lżejsza, a styl Bondy nabrał nieco miękkości, że tak to ujmę. Fabuła dobrze przemyślana, choć pogmatwana do bólu, udało mi się nie zgubić w tych wszystkich wątkach. Podziwiam autorkę, że w takim chaosie potrafi zaprowadzić porządek i przekazać to w przystępny sposób czytelnikowi.
Z Bercikiem bawiłam się świetnie i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Ten tom można czytać nawet nie znając poprzednich, chociaż ja zachęcam do przeczytania całej serii. Profiler to bardzo interesująca postać, warto go poznać lepiej :)
Książka która wpadła mi rękę na urlopie. Czytałam tylko 1 część -"Sprawę Niny Frank". Widzę że dużo nie straciłam, bo absolutnie nie miałam problemu że z części 1 przeskoczyła do 4 części. Rozumiem że autorka pisałam w czasie 2 fali Covid, ale absolutnie nie było potrzebne wspominanie o nim również w książce. W każdym razie gdybym książkę czytałam w czasie pandemii, to by mnie to wkurzało. Na ulicy maseczki i w książce maseczki. Czy będę uzupełniać część 2 i 3. Nie. Czy będę czytać dalej. Nie. Postać Huberta wciąż jest dla mnie nie spójna. Nie umiem go sobie wyobrazić, wciąż wydaję mi się że on ma 30 lat, a nie 40 z dorobek dzieci.
Kto mnie zna, ten wie, że moją specjalnością jest zaczynanie kolejnych serii, ale już raczej nie mam talentu do ich kończenia. Ta poświęcona Hubertowi Meyerowi od samego początku nie należała do moich ulubionych, jednak mimo wszystko postanowiłam dać szansę kolejnym częściom. Tom trzeci naprawdę mi się spodobał, więc liczyłam że i ten utrzyma poziom. Widać jednak, że został on napisany po wielu latach, sam styl pisania jest dla mnie nieco odmienny, ale nie może to być zbyt duże zaskoczenie po niemal dziewięciu latach. Wydaje mi się, że niektóre fragmenty były wręcz przedstawione w sposób nieco zbyt prześmiewczy. Początek nawet całkiem mi się podobał, ale im dalej, tym bardziej męczyłam się. Zakończenie także raczej mnie nie przekonało, ale na upartego rozumiem też taką decyzję. Na ten moment potrzebuję przerwy, ale wrócę jeszcze do Huberta.
Zdecydowanie najlepsza cześć o profilerze Meyerze. Tym razem bohater musi pokonać własne uprzedzenia i rozwiązać bardzo ciekawe sprawy, które są połączone jak węzeł gordyjski. Ratowanie przyjaciela to nie taka prosta sprawa, ale Hubert będzie próbował!
Jak ogolnie lubilam serię z Meyerem teraz przez swój porywczy charakter i niezdecydowanie mnie denerwuje. Fabuła jest dość zawiła - dobrze, że coś się dzieje, ale też w pewnym momencie tworzy pomieszanie z poplątaniem.
Moje pierwsza myśl po skończeniu lektury? Przekombinowane, zagmatwane i w jakiś sposób niedopowiedziane. Raczej nie zostanę fanką twórczości pani Bondy.