Dlaczego akurat Wisła, a nie Himalaje czy pustynia Gobi? Wydarzenia ostatniego roku sprawiły, że nowych wrażeń i wciąż nieodkrytych miejsc musieliśmy szukać bliżej niż do tej pory. „Szlak Wisły” pełen jest miast i wiosek o niezwykłej, zapomnianej historii i ludzi, którzy związali z rzeką życie – poszukiwaczy skarbów, kapitanów statków, ornitologów, ekologów, niegroźnych szaleńców i filozofów-samouków, którzy wykładają swoje mądrości na ławkach pod przydrożnymi sklepami. To niezwykła podróż, która jest w zasięgu każdego z nas.
To również wędrówka od problemu do problemu. Czy Wisła wysycha? Susze w Polsce do lat 80. występowały średnio co 5 lat. Od 1982 r. – co 2 lata. Od 2013 – co roku. W 2020 r. po raz pierwszy doświadczyliśmy suszy już wiosną. Jaka jest przyszłość Wisły? Co się z nią stanie wraz ze wzrostem temperatury? Co mówią o tym naukowcy, a co myślą ludzie mieszkający od pokoleń nad jej brzegami? Czym różnią się ich obserwacje? Czy dbamy o rzekę, której zazdroszczą nam na Zachodzie? Co ze zwierzętami, dla których jest domem? Wisła nas łączy czy dzieli?
Wzięłam tą książkę do ręki bo liczyłam ze dowiem sie czegoś ciekawego o Wiśle i zobaczę ładne zdjęcia. I trochę tego tam jest, tak z 20 %, wywiady też calkiem ciekawe, ale pozostała część (większa) to jest potwornie pompatyczna autobiografia autora. Co mnie obchodzi to że on przeszedł pustynie Gobi kiedy czytam książkę o Wiśle, jezu chryste. Dotarłam do jakiejś połowy i juz nie mogę, czuje że ta cala wyprawa jest tylko wymówka dla pompatycznych anegdot autora i przemyśleń na poziomie 13 latki co odkryła filozofie i katastrofe klimatyczną wczoraj (Dnf) *Po chwili doszlam do wniosku ze wywiady sa jednak na tyle ciekawe że dam książce 3 gwiazdki, polecam książkę przejrzeć dla tych wywiadów i zdjęć a reszte olać - i w taki sposób książkę przeczytałam
•współpraca• Bardzo lubię podróże - małe i duże - oraz poruszanie się pieszo czy rowerem. Raz, że z tej perspektywy lepiej obserwuję świat; dwa - zwiększa to dzienną aktywność fizyczną. Mimo tego nie byłabym chyba w stanie wyjść w kilkumiesięczną wędrówkę, a tego po raz kolejny dokonał Mateusz Waligóra. Wcześniej przeszedł Gobi, przejechał Andy, przetrwał na Salar de Uyuni. Pandemia zweryfikowała jego plany podróżnicze i postanowił przejść od źródła do ujścia Wisły.
Na szczęście dla mnie nie ma tu dużo treści na temat przeżyć wewnętrznych i duchowych wędrowca, za to są rozmowy z napotkanymi ludźmi i to, co mnie najbardziej interesuje - ochrona przyrody.
W tej podróży poznajemy takie odkrycia, jak zatopiony w prywatnym stawie statek. Mnie niesamowicie rajcują takie rzeczy, fantastyczne dla mnie jest to, że ktoś chce chronić nasze dziedzictwo. Innym takim przykładem jest skansen dziedzictwa olendrów, coś niesamowitego.
W drodze spotykamy również zwykłych ludzi, mieszkańców przy Wiśle, wspominających ją kiedyś i dzisiaj. Przez wszystkich bije jeden głos - wody ubywa, a wraz z nią różnorodności biologicznej. O dziwo, mimo tego wszystkiego, wciąż to właśnie przy Wiśle mamy zachowane pierwotne łęgi. Coś pięknego. Nie sądziłam, że wśród ludzi jest tyle świadomości na temat przyrody - a poruszamy też tematy regulacji rzeki czy nieszczęsnej tamy we Włocławku. Zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu podczas czytania tego.
Nie zabrakło też lokalnego wątku - Fordonu w mojej rodzinnej Bydgoszczy. Miło było o tym przeczytać.
Wspieram regularnie WWF, ale po lekturze zaczęłam poszukiwać organizacji dbających o nasze rzeki - może ktoś tu jest w stanie polecić?
Mateusz (że tak sobie pozwolę) to osoba wyjątkowa. Dowiedziałem się o nim dzięki wspólnemu z Łukaszem Superganem trawersie Grenlandii. Sposób, w który opowiada historię hipnotyzuje. Idea przeplatania wspomnień korespondujących do wydarzeń ze szlaku z cudownymi opowieściami napotkanych ludzi - w punkt. Aż chciałoby się wstać od książki i ruszyć w ślad za autorem, póki jeszcze nie jest za późno, by doświadczyć ducha i ciała Wisły. Czekam z niecierpliwością na pozostałe spisane historie, jak i na te niepowstałe - Odra czeka:))
To książka, która ma pomysł na siebie. Opowiada czytelnikowi o Wiśle i to opowiada ciekawie. Mało w niej podróżnika. Może nawet za mało? Niektóre tematy ledwo poruszone i to irytuje, bo trzeba doczytać gdzieś obok. Pomimo wszystko jest bardzo dobrze.
Brakowało mi trochę samego szlaku - im wolniej się podróżuje, tym więcej ludzi się spotyka po drodze i to jest świetnie pokazane. Ale sama droga - gdyby nie częste opisy zmęczenia i urazów, nie widziałbym tych kilometrów.
Nie spodziewałem się, że Metz to saki samczy gbur...