"Hipis to człowiek, który poszukuje i nie zgadza się na krzywdę innych, ani na porządek rzeczy, który sprawia innym przykrość, rozumiesz?" – pytał tata, a ja baaaardzo powoli mu potakiwałem. – "Dotyczy to nie tylko ludzi, ale zwierząt i roślin też". "A jeśli hipis sam sobie robi krzywdę?" – miałem trzynaście lat, kiedy zadałem tacie to pytanie.
Wolność od konwenansów, reżimu, ciasnych zasad i kołnierzyków. Ucieczka w sztukę, naturę, w drogę, dragi, w cokolwiek. A potem...? Tomek od lat nie chce znać swego ojca. Jacek wciąż mieszka w głuszy jak jego rodzice. Anka, matka dwojga małych dzieci, potrzebuje w swym życiu przede wszystkim porządku. Małgosia, niegdyś "królowa wędrówek", zmieniła życie hipi na Zen.
Iza Klementowska prowadzi nas przez trzy kontynenty, żeby odpowiedzieć na pytanie, jak ruch hipisowski wpłynął na życie dzieci kwiatów a przede wszystkim ich dzieci i wnuków. Co o swej młodości w oparach marihuany sądzą dawni hipisi i jak potoczyły się ich losy? Czy ich córki i synowie, wychowywani "na luzie", bez rygorów, a czasem nawet bez... chodzenia do szkoły, przejęli system wartości rodziców? W jaki sposób wychowują teraz swoje dzieci? Czy cena wolności nie okazała się zbyt wysoka?
Pierwsza część (prawie 120 stron) jest zasadniczo nie wiadomo o czym. Autorka mogła ją skrócić, bo może bardzo zniechęcić do dalszego czytania. Tematem miały być wpływ ruchu hipisowskiego na dzieci i wnuki ludzi, którzy go tworzyli, ale według mnie autorka kompletnie zepsuła ciekawy obszar.
Ciekawe, nie powiem. Czytało mi się to fantastycznie, ale wydaje mi się, że ta książka nie ugasiła mojej ciekawości związanej z hipisami i ich stylem życia. Mam wrażenie, że pokazano tylko jedną stronę medalu (chociaż historie bohaterów są różne i zarówno z perspektywy rodziców, dzieci i eks-hipisów), taka która ma "odczarować" negatywne skojarzenia z tematem. Poza tym, za dużo w tym osobistych odczuć autorki, co trochę mało profesjonalne w przypadku reportażu, aczkolwiek bardzo mi przypadło do gustu, było b ludzkie. No cóż, będę zgłębiać, szukać dalej, próbować zrozumieć i znaleźć coś dla siebie...
"Zapach trawy" powstał, bo autorka, po ciężkim temacie swojej ostatniej książki (uchodźcy) chciała napisać o czymś pozytywnym i spotkać życzliwych ludzi. Zanurzyła się więc w oparach trawy (nie tej wiosennej, jak naiwnie sądziłam, ale tej która ma opary) i wyruszyła w podróż, by poznać hipisów i ich dzieci. Odbyła wiele rozmów, nie zadając wielu pytań, spisała to, co rozmówcy chcieli jej powiedzieć, na więcej nie naciskała. Impresje z tych spotkań spisała. Mam wrażenie, że czytelnik dostał mały wycinek zebranego materiału. To za mało. To nie dla mnie. Ze spotkań reporterki z hipisami oczekiwałabym czegoś więcej, zderzenia światów, pytań, konkretów, treści. Tu jest dużo słów, wrażeń i marihuany, a treści tyle, co na artykuł w gazecie, nie książkę. Tych kilka historii ciężko uogólniać. Nie są też dla mnie szczególnie zapamiętywalne, czy jakieś. Jednocześnie nie jest to zła książka, jeśli ktoś lubi klimaty podróży do własnej świadomości, opisu drogi autora, opisy widzianych drzew itp. to może odkryje tu coś dla siebie, może znajdzie punkt odniesienia do swoich doświadczeń. To po prostu nie dla mnie, z małymi wyjątkami miałam poczucie tracenia czasu. W reportażu, literaturze faktu cenię konkret, a tu jest go mało, choć temat miał potencjał.
Zmęczyła i, co tu kryć, wynudziła mnie ta książka. Temat dzieci hippisów jest bardzo ciekawy, problem w tym, że ta książka niezupełnie opowiada o dzieciach hippisów. O czym? Nie wiem. W pierwszej części autorka podróżuje po USA i Polsce, rozmawia z różnymi osobami. Czy są to hippisi - trudno powiedzieć. Dla mnie sam fakt, że ktoś jest wolnym duchem, chce żyć blisko natury, prowadzi dom otwarty, dużo podróżuje, niekoniecznie czyni go hippisem. Druga część poświęcona jest dwóm osobom, Ance i Jackowi, których rodzice prowadzili taki właśnie niestandardowy styl życia. Tutaj wreszcie mamy więcej na temat dzieciństwa, a także możemy śledzić historie dwojga bohaterów (ci z części pierwszej są na tyle mało wyraźni, że ich opowieści nie zapadły mi w pamięć i zlewają mi się w jedno). W części trzeciej autorka skupia się na relacji bohatera z ojcem, z którym zdecydował się zerwać kontakt. Czy ma to wiele wspólnego z hippisowskim stylem życia? Moim zdaniem nie. Podobnie żyła do pewnego momentu jego matka, a problemem Tomka było to, że czuł się odrzucony. Myślę, że mógłby się czuć podobnie, gdyby ojciec zamiast Indii i jarania trawy wybrał karierę i piwo z kolegami. Nie bardzo rozumiem, jaka była koncepcja tej książki. Mamy tu Polaków i Amerykanów, krótkie migawki z życia bohaterów i długie wywiady. Chciałabym dowiedzieć się więcej, jak żyje się dzieciom wychowywanym w nietypowych rodzinach. Czy można to zrobić bez szkody dla ich psychiki? Historie Anki, Jacka i Tomka to za mało, by się czegoś dowiedzieć. Dodatkowo irytowały mnie - być może to kwestia indywidualna - wstawki autorki o tym, jak się zachowuje w trakcie rozmowy i obrazki z Indii (wprowadzają nowy wątek i cyk, znikają).